wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 6 cz. 2

Przeczytaj notkę.

Kwaśny posmak czegoś pozostał na moim języku kiedy różowy płyn wylądował w toalecie. Wytarłam usta i sięgnęłam po butelkę płynu do ust, aby załagodzić gorycz, która osiadła na moich ustach. Płyn do płukania ust nie smakował dużo lepiej, szczerze mówiąc. Piekło jak diabli i miało smak mocnego alkoholu z dodatkiem mięty. Ale załagodził smak wymiocin, a to już było coś.

Oliver wciąż wylegiwał się w moim łóżku kiedy wyszłam z łazienki. Jego okulary leżały - krzywo, dodam - na czubku jego nosa a ich oprawki spowodowały malutkie odciśnięcia na jego twarzy. Wyszczerzył wszystkie zęby w uśmiechu kiedy zbliżyłam się do łóżka, siadając na krawędzi i potarłam swoje skronie.

- To była niezwykła noc, co?

W jego głosie, niby lekkim i wesołym, tkwiła nuta senności. Udało mi się rzucić mu lekki uśmiech, mimo że unikałam jego wzroku. Spieprzyłam to wczoraj w tak kosmiczny sposób. Stwierdziłam, że alkohol już nigdy nie wpłynie na korzyść w mojej przyszłości.

- Jak wrócimy do domu? - zapytałam spoglądając na zegar, zanim popatrzyłam w jego stronę. - Z Laną wszystko okej?

Jego uśmiech poszerzał się z każdą chwilą. - Nie pamiętasz?

- Nie - ziewnęłam wbrew własnej woli, silny zapach mięty połaskotał moje nozdrza. - Myślę, że urwał mi się film po moim trzecim drinku.

- Czwartym drinku - poprawił. - I tak, nam wszystkim się urwał - przerwał, wyciągając ręce do przodu. - Tak czy inaczej, z Laną jest w porządku, myślę że James zabrał ją do domu.

Spojrzałam na niego. - A my?

- Ci dwaj dziwni kolesie, z którymi przeprowadziliśmy wywiad, zabrali nas do domu.

Moja twarz zbladła. - Liam i Zayn?

Skinął glową siadając nieco wyżej. - Tak, podwieźli nas.

Odetchnęłam krótko, przenosząc swój wzrok na podłogę. - Coś jeszcze się wydarzyło?

- Oprócz nas obściskujących się?

Jego uśmiech rozprzestrzenił się od ucha do ucha a moje usta pozostały mocno ściśnięte razem. Nie chciałam o tym pamiętać, szczególnie nie w tym momencie. - To definitywnie nie było obściskiwanie.

- Nie, nie - potrząsnął głową. - Ja nie mówię o tym co było przy barze. Mówię o tym kiedy poszliśmy tańczyć.

Moje oczy rozszerzyły się a ja szybko spojrzałam na niego. - Tańczyliśmy?

- I obściskiwaliśmy się - dokończył, wciąż się uśmiechając. Nadal wyglądał na zadowolonego.

Przeniosłam ręce do swojej twarzy, jeknęłam w swoje dłonie a moje powieki zacisnęły się. - Nigdy więcej nie będę pić - ogłosiłam. - Ostatniej nocy było za dużo - przeniosłam swoją uwagę na Olivera, moje ręce wciąż tkwiły przy mojej twarzy, nie byłam pewna tego czy chcę dalej o tym rozmawiać. - Dlaczego skończyłeś - mam na myśli.. um.. dlaczego jesteś?

- W twoim łóżku?

Przytaknęłam.

Skinął głową w moją stronę. - Nic się nie wydarzyło, zapewniam cię. Zaproponowałem, żeby wrócić do mnie ale w jakiś sposób skończyłem w twoim łóżku.

Milczałam. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Nie miałam skończyć w jednym łóżku z Oliverem. Nie miałam upijać się do nieprzytomności i obściskiwać się z nim. Powinnam zostać w domu, tak jak zawsze to robiłam.

- Wkurzyliśmy wiele osób ostatniej nocy - odezwał się po chwili ciszy, ton jego głosu był żartobliwy.

- Co masz na myśli? - zapytałam cicho, kuląc się na myśl o tym co on sugeruje.

Zacisnął wargi nucąc lekko, kiedy wystawił palec i dotykał go drugim, wyliczając. - Cóż zobaczmy.. Blair stwierdziła, że nasze publiczne okazywanie uczuć było.. hm, myślę że powiedziała obrzydliwe?

- Wspaniale.

- James nie wyglądał na aż tak oburzonego - zachichotał. - Ale nie byliśmy w miejscu pracy, więc to bez znaczenia co on o tym myśli.

Moje serce lekko zacisnęło się na jego słowa, kiedy przypomniałam sobie wyraz jego twarzy i spojrzenie szarych tęczówek, które zobaczyłam zanim moje usta nie zablokowały się z wargami Olivera. Mogę sobie tylko wyobrazić co o tym myślał, widząc mnie i Olivera zachowujących się jak dwie napalone nastolatki tańczące na parkiecie.

- A potem ten dziwny koleś z włosami zaczesanymi na jeża -

Moja klatka piersiowa zacisnęła się kiedy to powiedział. - Zayn?

Skinął głową. - Jeden z czarnymi włosami, czy coś. Wyglądał jakby zaraz miał popełnić pieprzone morderstwo na kimś. Nie wiem dlaczego.

Ja wiem - chciałam powiedzieć. Oszukałam go i zachowywałam się jak głupia suka przed nim i jego najlepszym przyjacielem.

- Co zrobił?

- Był jakby obrażony czy coś. Za każdym razem kiedy na nas patrzył, z jego ust mało co nie uciekało warczenie - urwał wzruszając ramionami. - Tak jak mówiłem nie mam pojęcia. Może po prostu był pijany.

Albo ja byłam okropną osobą.

- W takim razie dlaczego później zaoferował nam podwózkę do domu? - mój głos był miękki kiedy mówiłam, widoczne było plątanie się języka.

- Pod koniec imprezy trochę potykałaś się na własnych nogach - wyjaśnił. - Trochę bardzo. I po prostu chciałaś iść do domu. A facet w brązowych włosach i skórze nalegał, że on nas zabierze do domu.

Liam.

- On także nie był zbyt zadowolony, tak sądzę - kontynuował. - Ale to oni podnosili cię z podłogi, kiedy nie mogłaś przejść kawałka naszej drogi.

- Co? - spojrzałam szybko w górę. - Co powiedziałeś?

Oliver zaśmiał się z błyskiem w oku. - My wszyscy mieliśmy ciężkie lądowanie w pewnych momentach. To naprawdę nic wielkiego.

- Nie, nie - byłam poddenerwowana. - Nie to miałam na myśli. Powiedziałeś, że on mnie podnosił?

- Ohhhh - skinął głową. - Tak. Upadłaś na kolana a on był najbliżej, żeby się do ciebie dostać. Podniósł cię i praktycznie zaprowadził do samochodu.

W tym momencie czułam się gorzej niż kiedykolwiek. I nie miałam na mysli kaca. Czułam, że jestem tak strasznym człowiekiem, najbardziej podłą osobą z możliwych, czułam się -

- Jeżdżą audi - głos Olivera przełamał moją imprezę żalenia się. - Wierzysz w to? Ci kolesie są nadziani.

Chciałam się śmiać. Chciałam się histerycznie śmiać i po prostu czołgać po ziemi i nigdy nie zobaczyć światła dziennego ponownie. Ale nie mogłam. Moje gardło było suche, gruba gula tkwiła w nim a moje wargi były przesuszone tak jak nigdy wcześniej. To audi było przypomnieniem, nie mówiąc już o samym Zaynie. Jak kurwa ironicznie.

- Więc - powiedziałam uśmiechając się szeroko. - Jesteś gotowy na drugą rundkę dziś wieczorem?

***
W rzeczywistoście nie brałam udziału w drugiej rundzie tego wieczoru. Tak naprawdę, huragan uderzył we mnie kiedy po południu mój telefon zadzwonił. Leżałam w łóżku, starając się zwalczyć walenie w mojej głowie, ból oraz mdłości, które były rutyną przez cały dzień. Nie rozpoznałam numeru, ale tak czy inaczej podniosłam słuchawkę.

- Halo?

- Jak twoja głowa?

Głos po drugiej stronie niewątpliwie należał do mężczyzny, ten akcent znałam tak dobrze.

- Liam - uśmiechnęłam się do siebie. - Skąd masz mój numer?

- Dałaś mi go wczoraj w nocy - słyszałam uśmiech w jego głosie. - Powiedziałaś mi, że chcesz pozostać w kontakcie.

Westchnęłam lekko, wpatrując się w sufit. - Jestem zaskoczona, że chcesz ze mną utrzymywać kontakt, zwłaszcza po tym co wydarzyło się ostatniej nocy.

- Jesteś moim przyjacielem - mruknął. - Nie odrzucam przyjaciół tak łatwo.

Moje wargi lekko powędrowały w górę, jego słowa uspokoiły mnie. Czułam się tak, jakbyśmy wciąż rozmawiali w Nowym Jorku, kiedy chcieliśmy zostać ze sobą blisko i kiedy on dawał poczucie ciepła i bezpieczeństwa w stosunku do mnie. Pierwszy raz tego dnia czułam się tak swobodnie.

- Tak czy inaczej, dzwonię aby cię zapytać czy chcesz wyjść dziś wieczorem - powiedział. - Na kolację.

Westchnęłam ostro, mój umysł wirował. - Nie sądzę, że to dobry pomysł, Liam.

- Zayna nie będzie w pobliżu - zapewnił szybko. - Po prostu ty i ja.

Rozważałam ten pomysł przez chwilę - co najgorszego mogłoby się wydarzyć? Zayn będzie nieobecny a ja naprawdę tęskniłam za moim dawnym przyjacielem. Po dłuższej chwili westchnęłam ciężko do telefonu. - W porządku, brzmi nieźle. O której?

- Siódmej - odparł. - Wyślę ci adres. To nie jest zbyt daleko od twojego mieszkania.

Po tym jak się rozłaczył, ja siedziałam w ciszy a mój telefon spoczywał na mojej klatce piersiowej. Miałam mieć kolację z Liamem w jego i Zayna apartamencie. Byłam z nim blisko co było naprawdę wspaniałe - ale dlaczego czuję się tak nieswojo?

***

Kompleks apartamentów był wspaniały, ale tak naprawdę nie spodziewałam się czegoś innego. To nie była masywna budowla, jak ich stare miejsce w Nowym Jorku, ale elegencja tego miejsca oczywiście była dopasowana do ich dwóch. Budynek górował na wysokość około trzydziestu pięter, z dużymi oknami błyszczącymi promieniami słońca. Stwierdziłam, że był niemal takiej samej jakości jak reszta budynków w Los Angeles, z ceglanymi murami i pozłacanymi framugami drzwi. To także nie był hotel. To był rzeczywiście kompleks apartamentów - choć w rzeczywistości było to podobne do jakości hotelu.

Wszedłam do środka, znajdując się w dużej recepcji ustawionej po środku marmurowej podłogi. Młoda kobieta, z prostymi i rozjaśnionymi włosami oraz jaskrawym makijażem, siedziała spokojnie przy biurku patrząc na mnie gdy weszłam do budynku. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę a jej spojrzenie ogarniało mnie, a ja wiedziałam że zastanawiała się nad tymco ktośtaki jak ja, do diabła, robi w budynku tego stylu. Niezależnie od tego wyglądała na dość miłą kiedy podeszłam w jej stronę.

- W czym ci mogę pomóc?

- Jestem tu w odwiedzinach u mojego przyjaciela - powiedziałam. - Mieszka na dwudziestym piętrze, apartament numer sześć.

Wpisała coś do komputera kiwając lekko głową. - Masz na imię Sam?

- Tak.

- Możesz iść. Windy są zaraz na dole po prawej stronie.

Windy były duże i przestronne, lekka muzyka odbijała się od ich ścian. Czekałam niecierpliwie, jadąc do góry, moje oczy ulokowały się w pozłacanych cyferkach. Dziesięć, jedenaście, dwanaście...

Gdy winda zatrzymała się z charakterystycznym ding, drzwi się otworzyły a ja zobaczyłam duży korytarz wyłożony marmurową podłogą, taką samą jak na parterze. Ściany były szerokie i przestronne a kilka dużych drzwi zostało rozsianych na sąsiadujących ścianach. Szłam tak pewnie jak tylko mogłam, moje oczy migotały na każdych kolejnych liczbach. Ich apartament będzie gdzieś w pobliżu rogu, ale nie miałam szans by znaleźć właściwą drogę do niego. Ponieważ właśnie wtedy zobaczyłam wysoką postać. Zatrzymałam się. Czarna skóra, drogie łańcuchy. Brązowe włosy.

Liam.

- Hej - uśmiechnęłam się nerwowo, wciąż powoli kierując się w jego stronę.

Odpowiedział mi uśmiechem a kiedy dotarłam do niego, zgarnął moje ciało do ciasnego uścisku. Pachniał pięknie a jego uścisk był tak bardzo mile widziany. Kiedy się odsunął, wciąż się uśmiechajac, posłałam mu pytające spojrzenie.

- Nie powinniśmy wejść do środka?

- Muszę pójść po coś do sklepu - wyjaśnił.

- Mogę iść z tobą - zaproponowałam.

Potrząsnął głową. - Będę za chwilę - uśmiechnął się, kiwając głową w kierunku drzwi. - Zostawiłem otwarte drzwi. Rozgość się. Myślę, że mamy tam trochę wina jeśli chcesz.

Spojrzałam na niego, podejrzliwie zerkając na drzwi a później znów na niego. - Jesteś pewien? Czuję się dziwnie będąc w mieszkaniu, w którym nie ma ciebie.

- To nie problem, Sam - zaśmiał się lekko. - Obiecuję, że będę za niedługo.

Kiedy przechodził obok mnie w stronę windy, ja zrobiłam niepewny krok do przodu i znalazłam się przed drzwami, do których przyklejony był mały numerek sześć. Otworzyłam je powoli, a następnie weszłam do środka rozkoszując się uczuciem chłodnego powietrza, uderzającego wbrew mojej woli w moją twarz. Oczywiście, apartament był niesamowity, miękkie dywany i wielki pokój łatwo widoczny był już z korytarza. Ruszyłam do przodu, czując się nieco bardziej komfortowo kiedy blade światło odbijało się od mojej twarzy. Gdy zatrzymałam się w wielkim pokoju, odwróciłam się i zobaczyłam stołek przy blacie kuchennym, wyciągnęłam go i usiadłam na nim. Wino, o którym mówił Liam, stało nietknięte w drogiej butelce obok mnie a ja przyciągnęłam je w swoją stronę i spojrzałam na nie. To było drogie, nie miałam co do tego żadnych wątpliwości, i choć nienawidzę wina to pomyślałam, że powinnam poznać smak tego dobrego trunku. Zsunęłam się ze stolika i udałam w stronę kuchni aby poszukać kieliszka, zupełnie nieświadoma kroków odbijających się echem za mną.

I wtedy się stało.

- Liam?

Moja twarz zbladła.

Niezrozumiałe przekleństwa ociekające brytyjskim akcentem zalały moje uszy. Dźwięk kroków narastał.

O mój Boże.

Odwróciłam się powoli, moje spojrzenie ulokowało się w wysokiej postaci stojącej pośrodku dużego pomieszczenia a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i czegoś innego, czego nie potrafiłam odczytać. Był ubrany w ciemną bluzę z kapturem a biała czapka luźno była zawieszona na jego głowie, skrywając pod sobą ciemne włosy zaczesane do góry. Patrzyliśmy się na siebie, co wydawało trwać się wieczność, zanim on się odezwał.

- Co ty tutaj robisz?

Podenerwowana, wycofałam się powoli z pomieszczenia, w którym byłam. - Ja.. ja - a co ty tutaj robisz?

Jego spojrzenie pociemniało kiedy skrzyżował ramiona. - Co masz na myśli pytając co JA tutaj robię? - wyglądał na wściekłego. - Ja kurwa tutaj MIESZKAM.

Moje usta się rozchyliły a moje serce rytmicznie uderzało w moją klatkę piersiową, niczym młotkiem. Uderzenie. Uderzenie. UderzenieUderzenieUderzenieUderzenie. - Ale Liam.. Liam powiedział, że ty-

- Liam powiedział co? - zawrzał, robiąc krok do przodu. - Co powiedział?

Z trudem przełknęłam ślinę, patrząc w ziemię. Chciało mi się wymiotować. - Powiedział, że - że nie miało cię tutaj być -

- Mieszkam tu - przypomniał mi, jego ton był błędny i bezlitosny. - Dlaczego do cholery miałoby mnie tutaj nie być? I odpowiedź na moje pytanie - dlaczego TY tutaj jesteś?

- On - on zaprosił mnie na kolację - powiedziałam niemal szeptem, nadal unikając jego wzroku. - Ja - on powiedział, że..

- Kurwa, przestań z tym!

Jego głos był głośny i przepleciony wściekłością, kiedy podszedł jeszcze bliżej. - Nie wiem co on ci powiedział, ale mi powiedział, że zamierza przynieść coś na nasz obiad. Nigdy nie wspomniał o tobie ani słowa.

Moje spojrzenie spotkało jego. Mój głos drżał kiedy westchnęłam niepewnie. - To jakieś oczywiste nieporozumienie.

- Oczywiście - warknął, ramiona opadły po jego obu stronach kiedy oparł się o blat stołu. - To jest tak cholernie typowe dla niego.

Przełknęłam ślinę. - Co jest?

- Zaaranżował to! - zawołał, rękami wskazując pomiędzy nami za nim nie wyrzucił ich w powietrze. - On to kurwa zrobił - boże!

A potem rzeczywistość uderzyła we mnie. Zayn miał rację. Liam celowo to ustawił. Miał plany wobec tego - chciał doprowadzić Zayna i mnie do spotkania. Dwa słowa pojawiły się w moim umyśle kiedy stałam przed osobą, w której kiedyś byłam zakochana.

Zabiję Liama.

- Czy - przerwałam, starając się dobrać odpowiednie słowa gdy zerknęłam na niego. - Czy chcesz, żebym stąd wyszła?

Patrzył na mnie przez długą, ciężką chwilę, jakby rozważając moje pytanie. Wkrótce wyraz jego twarzy złagodniał trochę a on pokręcił głową. - Nie. Nie obchodzi mnie to. Rób co chcesz.

Skinęłam, przechodząc powoli obok niego, kierując się do przedpokoju.

- Gdzie idziesz? - jego głos dobiegł zza moich pleców a ja spojrzałam przez ramię w jego kierunku.

- Do domu - powiedziałam cicho.- Nie ma powodu by tutaj zostać.

Zaśmiał się a następnie wyraz jego twarzy wyrażał gniew. - A ty mówisz, że to ja uciekam cały czas.

- Czego się spodziewasz? Że zostanę?

- Powiedziałem ci, że nie musisz wychodzić.

Odwróciłam się powoli, nasze spojrzenia się zablokowały. - Ale ty mnie nienawidzisz.

Nie odpowiedział od razu. Patrzył na mnie, widziałam jak przełyka ślinę a potem pokręcił głową. Jego odpowiedź była cicha i ledwo słyszalna, ale ja wciąż wyraźnie mogłam usłyszeć jego słowa. - Nie nienawidzę cię.

Zamrugałam z niedowierzaniem kiedy on nadal patrzył na mnie. Pierwszy złamał naszą wymianę spojrzeń, odwracając się i skręcając w kierunku kuchni. Wskazał na mnie palcem. - Chodź tu - powiedział cicho. - Napijmy się trochę wina.

***
Sytuacja, w której się znalazłam, była podobna do tej, którą mieliśmy w Nowym Jorku. Zayn i ja siedzieliśmy na krzesłach na jego balkonie, który dawał niesamowity widok na centrum Los Angeles a dwa kieliszki wina spoczywały między nami. To był moment jak żaden inny; słońce powoli zachodziło, rzucając fioletowe cienie na całą barwę nieba a budynki błyszczały jak nigdy dotąd. Wciąż byłam zdumiona siedząc w tym miejscu - ja, prawie wrak po wczorajszej nocy, faktycznie siedzę z nim na balkonie.

Zayn palił papierosa, jak to zwykle robił, tępo wpatrując się w niebo. Brałam małe łyki mojego wina, spoglądając na niego co jakiś czas.

- Liam jest naprawdę inny - odezwał się, jego głos był jak miękki szmer. Przycisnął papierosa do popielniczki, strzepując go lekko, zanim nie zaciągnął się kolejny raz. - Jestem zaskoczony, że nie widziałem że to nadchodzi.

- Dlaczego on to zrobił? - zapytałam, biorąc większy łyk czerwonego płynu w moim kieliszku. Zayn w odpowiedzi wzruszył ramionami, wciąż patrząc przed siebie.

- Nie wiem.

Byliśmy cicho jeszcze przez minutę lub nawet więcej, zanim ja wzięłam to za czas by zadać mu pytanie, które dokuczliwie tkwiło w mojej głowie odkąd Oliver powiedział mi o tym w ciągu dnia. - Czy ty zanosiłeś mnie do samochodu ostatniej nocy?

Jego szczęka zacisnęła się na moje słowa. - Tak.

Moje palce nerwowo przesuwały się po nóżce kieliszka kiedy patrzyłam na niego. - Dlaczego?

Prychnął, jego usta wygięły się w pół-uśmiechu kiedy wypuścił kłąb dymu w nocne powietrze. - Byłaś narąbana - wycedził. - I jeśli bym cię nie zaniósł, byłabyś tam całą noc.

Lekko skinęłam głową, zdolna do tego by wypowiedzieć tylko ciche oh w odpowiedzi.

- Twój chłopak nie wygląda na kogoś kto potrafi dużo podnieść - zadrwił. - W dodatku był tak samo pijany jak ty.

- Przepraszam - powiedziałam cicho. - Nie chciałam się upić.

- Nie obchodzi mnie to - warknął, wciskając niedopałek do popielniczki i sięgnął po swój kieliszek. - To twoje życie, nie moje.

Cisza pokonała nas, oparłam się o swój fotel biorąc małe łyki mojego wina kiedy moje oczy migotały w światłach rozsianych wzdłuż panoramy miasta. Spojrzałam na Zayna kątem oka i zobaczyłam wyraz jego twarzy - niemal smutny - i czułam, że muszę coś powiedzieć.

- Przepraszam za wszystko - wyszeptałam. - Nie chciałam cię zranić.

Odwrócił się i spojrzał na mnie, jego spojrzenie zablkowało się z moim, a to niemal piekło. Brązowa ciemność nastała wokół nas, lśniąca tylko nieznacznie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz tutaj?

To było pierwsze pytanie, odkąd go tutaj spotkałam, które mnie zaskoczyło. Z trudem przełknęłam ślinę oblizując moją dolną wargę. - Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Myślę, że.. że nie chciałam cię zranić.

Krótki śmiech wyleciał z jego ust kiedy pokręcił głową. - Zraniłaś mnie.

To było najbardziej szczere wyznanie Zayna od czasów Nowego Jorku a ja czułam, że moje serce staje się ciężkie kiedy jego słowa dryfowały między nami.

- Nie spodziewałem się, że zobaczę cię jeszcze - kontynuował, odpalając nowego papierosa. - Sądziłem, że zniknęłaś z mojego życia na zawsze.

- Też tak myślałam - mruknęłam. - Myślę, że w ten sposób życie jest zabawne, co?

Kiedy nie odpowiedział, odezwałam się ponownie. - Naprawdę tak myślisz o rzeczach, które powiedziałeś mi ostatniej nocy? 

Wahał się przez chwilę zanim odpowiedział. - Nie.

- To dlaczego je mówisz?

- Byłem zły - powiedział spokojnie. - Widziałem cię z tym facetem i... nie wiem. Nie myślałem jasno.

Twarz Olivera pojawiła się w moim umyśle kiedy Zayn mówił, a ja czułam powoli, że uczucie winy zaczyna mnie dusić. - Oliver i ja nie jesteśmy.. nie jesteśmy jak -

- Oh, naprawdę? - zaśmiał się głośno, odwracając się do mnie. - Wyglądałaś na cholernie nieskrępowaną razem z nim, kiedy jego język był w twoim gardle.

- Byłam pijana i -

- Słyszałem to już wcześniej! - omal nie krzyczał - Więc kurwa co?!

- To nie jest -

- To była twoja decyzja - powiedział przekornie, odwracając się w moją stronę. - Ty kurwa podjęłaś decyzję by oddać ten pocałunek - niemal syczał lecz po chwili się odprężył. - Nikt cię nie zmuszał.

- On nie jest moim chłopakiem - powiedziałam, mój głos wahał się. - On jest po prostu -

- Po prostu kim? Kumplem od pieprzenia?

- Nie, nie... to nie tak..

- Uważam, że to zabawne, Sam - zaczął cichym głosem. - Uważam za zabawne to, że tak twierdzisz... ale wciąż masz tych wszystkich pedałów lecących na ciebie. W Nowym Jorku i tutaj. Niewiarygodne.

- Nie wiem dlaczego tak jest - powiedziałam, mój głos się trząsł więc wzięłam kolejny łyk. - Nie pytałam o to, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie jestem taka jak Leoni czy moja szefowa Blair lub twoja piękna dziewczyna, więc nie wiem dlaczego.

- Powiem ci dlaczego - wycedził, szybko kończąc papierosa zanim nie przeniósł spojrzenia brązowych oczu na mnie. - Nie jesteś taka jak one. To dlatego ci kolesie lecą na ciebie. Jesteś inna - mówiłem ci to już.

- W czym jestem inna? Spójrz na mnie - wino stało między nami a ja czułam się lekko wstawiona i bardziej otwarta kiedy wypiłam kilka ostatnich kropel z mojego kieliszka. Zayna był prawie pusty w tym momencie, ale on niespecjalnie zwrócił na to swoją uwagę.

- Spójrz na siebie! - wybuchnął, wstając szybko na nogi. - Nie graj ze mną! Chcesz się dowiedzieć czegoś śmiesznego, Sam? Chcesz?

Spojrzałam na niego, moje usta były rozchylone a moje serce gwałtownie obijało się o moje żebra. Udało mi się wypuścić cichy dźwięk, który miał przypominać odpowiedź, ale Zayn zignorował to i zaczął chodzić po balkonie.

- Odkąd cię poznałem, nie mogłem wyrzucić ciebie ze swojego umysłu.

Co?

Moja klatka piersiowa w tym momencie była zaciśnięta tak mocno, że miałam trudności nawet z oddychaniem. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, gdy przechadzał się w tę i z powrotem obok mnie a jego wzrok wbity był w ziemię.

- I nawet po tym - warknął patrząc w moją stronę, a następnie zatrzymał się przed moimi nogami, spoglądając na mnie z twardym spojrzeniem. - Kiedy zostawiłaś mnie w Nowym Jorku, - jego oczy trzepotały lekko - Nie potrafiłem wyrzucić ciebie z mojego umysłu. Każdego pieprzonego dnia myślałem o tobie, Sam. Nawet to do ciebie nie dociera.

Gdy otworzył oczy, jego spojrzenie zmiękkło a w jego oczach zabłysła niemal desperacja kiedy patrzył na mnie. Zaniemówiłam na chwilę ale wkrótce odwaga zalała moje ciało i gdy stanęłam na nogi, jego wzrok śledził moje ruchy. Nasze klatki piersiowe niemal do siebie przylegały kiedy patrzyłam na niego.

- Myślisz, że ze mną było inaczej? - powiedziałam moim łamiącym się głosem. - Myślisz, że łatwo było mi odejść od ciebie tamtej nocy?

Nasze spojrzenia toczyły cichą walkę między sobą, jego ciało promieniowało ciepłem w moją stronę, a ja z trudem przełykałam ślinę, nie łamiąc naszego spojrzenia. - Wciąż mam twoją bransoletkę, Zayn. Wciąż ją mam. A ostatniej nocy powiedziałam, że Oliver jest moim chłopakiem, tylko dlatego że byłam pijana i chciałam żebyś był zazdrosny. Wiem, że jestem idiotką, nie musisz mi tego przypominać. Ale nie waż się zakładać i wmawiać mi tego co ja myślę.

Kiedy patrzyliśmy na siebie, nasze oddechy były ciężkie i mieszały się ze sobą w ciężkim powietrzu, spojrzenie Zayna zachwiało się nieco. - Podniosłem cię i zabrałem cię do samochodu ostatniej nocy, ponieważ zależy mi na tobie.

Słowa opuściły jego usta a ja niemal zostałam ogłuszona. Nie widziałam tak szczerego Zayna odkąd go poznałam, a słysząc jego odpowiedź, która z niedowierzaniem płynęła do moich uszu, momentalnie zmiękłam.- Zależy Ci na mnie?

Powoli skinął głową. - Nienawidzę tego co mi zrobiłaś - mruknął. - Ale nigdy nie przestało mi zależeć na tobie.

Nie odpowiedziałam na to, lecz sięgnęłam pomiędzy nas i chwyciłam jego rękę. Moje palce odnalazły w łatwy sposób jego, a my złączyliśmy je razem. Jego były zaciśnięte wokół moich, a on spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, jaki widziałam tylko w tych intymnych chwilach pomiędzy naszą dwójką. To nie był uścisk czy pocałunek, ale to był początek.

Nasze palce były związane a on kciukiem pocierał mój nadgarstek, z trudem przełknął ślinę a kącik jego ust uniósł się do góry. - Wciąż doprowadzasz mnie do szału.

Uśmiechnęłam się, śmiejąc się lekko. - A ty wciąż jesteś dupkiem.

Wciąż patrzyliśmy na siebie, jego kciuk wciąż masował górną część mojej ręki a ja nie poczułam nic więcej niż ogarniającej mnie radości. Tę radość przerwał jednak dźwięk, przytłumiony ale odbijający się od wnętrza mieszkania. Odgłos stawał się coraz bardziej wyraźny, a on słysząc to złamał nasze spojrzenia i odwrócił głowę przez ramię. Powoli odwrócił swoje ciało by zobaczyć kim jest osoba, od której pochodzą wszystkie dźwięki a moje serce prawie wpadło do mojego żołądka.

- Skarbie?

Dziewczyna pojawiła się. Była ubrana w ciasne spodnie z wysokim stanem i koszulkę z dekoltem. Jej włosy były jasne, twarz nieznośnie piękna. Otworzyła szerzej drzwi, machając swoją torbą. - Przyniosłam sushi.

Zatrzymała się kiedy jej wzrok spoczął na mnie. Ręka Zayna natychmiast puściła moją i powędrowała do jego boku. Uniosła brwi w moją stronę, patrząc pomiędzy mną i Zaynem. - Kto to jest?

Spojrzałam na nią zanim powoli odwróciłam się w kierunku Zayna, którego twarz była dziwnie blada. Jego oczy migotały kiedy spotkały moje spojrzenie a on mówił cicho. - To jest Sam - z trudem przełknął ślinę a następnie mój największy koszmar wyleciał z jego ust.

- Sam, to jest Ria.

***

*BA DUM TSSSS*

To się porobiło :)
Co myślicie o tym rozdziale? 
Jest on stosunkowo krótki ale chyba ciekawy, nie? :)
Mi osobiście się podoba <3

18 komentarzy:

  1. Dlaczego Ria musiała akurat tam przyjść? Już prawie było między nimi dobrze. Rozdział oczywiście super. Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudowny <3 oczywiscie w najlepszym momencie cos musialo sie popsuc. Dlugo czekalam na taki moment ale musiala wejsc ta Ria sria. Kurde no!
    Ale mimo wszystko najpiekniejszy rozdzial w tej czesci. Mam nadzieje ze jest ich wiecej.... ;*** nie moge doczekac sie kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. nosz kurwa mać, ta końcówka mnie rozwaliła centralnie, a było tak zajebiście pięknie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, czekałam na ich takie zbliżenie
    od początku! W końcu Zayn trochę
    się otworzył i mogli normalnie
    porozmawiać :) Szkoda tylko, że ta
    jego dziewczyna przyszła ale myślę,
    że długo tu nie zabawi skoro Sam
    wróciła :) A Liam to też spryciarz,
    hahaha zaaranżowany pokój, ciekawe
    kiedy on wróci, może zrobią podwójną
    randkę ? XD
    Czekam na następny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, już myślałam że znowu będą razem, a tu się ta laska pojawiła. Jejku ale jestem zła ;-;
    Rozdział genialny, chyba jeden z najlepszych :3
    Już się nie mogę doczekać następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg :o To było takie ndmfobljaeeaww no oprócz końcówki
    Świetny x

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, w końcu sobie wytłumaczyli!!! Teraz tylko ważne, żeby byli razem <3 Cholernie niecierpliwie się na następny rozdział, żeby wiedzieć co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ria. Zanotowałam. Kolejna osoba do potencjalnego odstrzelenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem uradowana, moje serce sie raduje, w końcu moje modly zostaly wysluchane! Wytlumaczyli sobie wszystko i w ogole, było slodko, milo i uroczo. Do czasu. Rita, Rita Twoje rzady dobiegaja konca, mam nadzieje. Chociaz przeczucie mowi mi, ze to jeszcze nie koniec, ze zanim nasza dwojka bedzie razem, spotka Jeszcze wiele przeciwnosci losu..
    Czekam na kolejny, buzka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak :) a przez chwilę było nawet romantycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O ja pieprzę. Czyż to nie paradoks: Zayn mówi Sam, że nigdy nie przestało mu na niej zależeć, a chwilę później przychodzi jego dziewczyna?
    ;o
    Dlaczego już koniec? ;-; Co się stanie dalej? ;-; Czekanie jeszcze nigdy nie było taką męczarnią ;-; (dobra, tak naprawdę to było, ale powiedziałam to, by podkreślić, jak bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu ;D)

    OdpowiedzUsuń
  12. Było tak pięknie , spokojnie i miło a ta cała Ria to zburzyła .

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny :)
    Już nie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominima

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu się przyznali do tego co czują! W końcu!!! :D Juz nie moge się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie. . Akurat w tym momencie musiala przyjść ta Ria ehh
    Juz się nie mogę doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudooo...!!!...♥♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezu! Dlaczego onaustala wejść w takim momencie do tego pieprzonego mieszkania? -.- grrr, wszystko zepsuła. Rozdział cudowny, a ja czekam na następny. Mam nadzieje, że pojawi się niedługo. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak mi jej szkoda :(

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś nie zaszkodzi ci skomentować.
Każdy, nawet najmniejszy komentarz to wielki buziak od nas! :))