sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 13

CHCECIE BYM POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM DAWAŁA SPOILER KOLEJNEGO?

ROZDZIAŁ 14 PLANOWANY NA: 14.02.

Byłam rozczarowana sobą, gdy fala oczekiwania zalała mnie od środka następnego ranka słysząc szybkie pukanie do drzwi. Kiedy niepewnie ruszyłam w ich stronę, przypuszczałam że spotkam po drodze pełną życia Leoni w kuchni, a w mojej psychice pojawiła się myśl, że to mógł być Zayn. I byłam jeszcze bardziej sfrustrowana kiedy uświadomiłam sobie, że chciałabym by to był on. Bez względu na to, pozostałam opanowana i zerknęłam przez dziurę w drzwiach, łapiąc głęboki oddech oraz przygotując się by zobaczyć głowę z ciemnymi włosami ukrytymi pod osłoną kaptura. Zamiast tlącego, brązowego spojrzenia mój wzrok spotkał się z kobaltowymi tęczówkami mojego przyjaciela, w których malowało się zniecierpliwienie.

Westchnęłam w duchu, spoglądając w dół i oparłam się o ciężką powierzchnię drzwi. Rozczarowanie zalało moje ciało tworząc nieprzyjemny ból, który bił prosto do mojego serca. To był Victor.

To nie był Zayn.

- Sam?

Rozejrzałam się, słysząc głos Leoni odbijający się od ścian, dobiegający z kuchni, który był ożywiony i drażnił moje uszy.

- Kto przyszedł?

Odchrząknęłam, wzdychając głęboko i starałam się pozostać opanowaną, mimo że wewnątrz mnie uczucie zirytowania pogłębiało się z każdą chwilą. 

- Victor - zawołałam po chwili. - To Victor.

Niemal natychmiast uderzyło mnie to ze zdwojoną siłą. Moje oczy rozszerzyły się a panika napełniła mój umysł. 

To był Victor.

Leoni była w kuchni.

Leoni myślała, że wyszłam z Victorem ostatniej nocy. Myślała, że byłam w klubie z Victorem, piłam z Victorem, obudziłam się ze strasznym kacem po fantastycznej nocy spędzonej z Victorem. A Victor nie miał najmniejszego pojęcia, że z nim byłam.

- Cholera - westchnęłam, żując swoją dolną wargę. 

Oh, cholera.

Pukanie stało się mocniejsze a ja wiedziałam, że był bardziej wkurzony, bardziej niż prawdopodobnie kiedy trzymałam go stojącego w obskórnym korytarzu naszego mniej niż interesującego apartamentu.

Był tam, stojąc z irytowanym wyrazem twarzy a jego stopy stukały nieustannie w podłogę. Uniósł brwi kiedy udało mi się głupkowato uśmiechnąć do niego, mój żołądek zachowywał się dziwnie, jakbym spożyła sporą ilość alkoholu.

- Vic... - odchrząknęłam delikatnie, starając się przełknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Co za niespodzianka-

- Najwyższy czas! - warknął, potrząsając brązową torbą w dłoni. - Mam śniadanie.

Spojrzałam powoli na torbę, mój umysł wciąż rozpaczliwie starał się znaleźć rozwiązanie tej katastroficznej sytuacji. Zauważył moje milczenie i ciężko westchnął, przepychając się obok mnie z pewnością siebie, którą tylko on może wywierać.

- Jest tak kurewsko zimno w przedpokoju - warknął, zatrzymując się by zdjąć wełniany płaszcz. - I pachnie jak przestarzały tyłek.

Odwróciłam się gwałtownie, zamykając za sobą drzwi a uczucie strachu rosło we mnie w zastraszającym tempie. - Uh..

Rzucił kurtkę na stoliku przy drzwiach, oferując mi uśmiech i wyciągając w moim kierunku papierową torbę. - Zatrzymałem się w tej nowej piekarni na Locust - wyjaśnił. - Mają tam bułeczki jabłkowe, które są warte grzechu.

- Vic, ja..

Podniósł rękę do góry. - Wiem, wiem. Nie lubisz jabłkowych, więc wziąłem Ci czekoladowe babeczki.

Powiedź coś!


- Muszę powiedzieć, że wyglądają cholernie niesamowicie. Zamierzam ich Ci trochę ukraść. Oni nawet umieścili kilka-

- Victor, muszę z Tobą porozmawiać..

Wspaniale. 

Skrzywił się lekko, zaskoczenie biło z jego niebieskich oczu. - Co? - troska była wpleciona w jego głos kiedy zrobił krok w moją stronę i wyciągnął rękę by dotknąć mojego przedramienia. - Co jest?


Spojrzałam na moje stopy, a fala wstydu zalała mnie od środka. - Ja.. cóż.. powinieneś wiedzieć, że..

- No dalej - przerwał szybko. - Wyduś to. Co jest?

- Okay - z trudem przełknęłam ślinę, patrząc w górę by spotkać jego zmartwiony wzrok. - Leoni.. może zapytać Cię o.. naszą noc.. ostatnią noc.

- Naszą noc? - zmarszczył brwi a na jego twarzy widniało zmieszanie. - Nie robiliśmy nic ostatniej nocy.

Zacisnęłam usta. - Wiem.. - przełknęłam ślinę. - Powiedziałam jej, że tak.

Jego brwi zmarszczyły się a kąciki jego ust opadły w dół. - Powiedziałaś jej, że tak? - zamrugał szybko, wyraźnie próbując rozszyfrować tą sytuację. - Dlaczego?

Moje oczy zatrzepotały kiedy potrząsnęłam szybko głową. - Po prostu... po prostu... - jęknęłam cicho, spoglądając na niego. - Po prostu idź tam, dobrze? Wytłumaczę Ci to później.

Otworzył usta by odpowiedzieć, ale przerwał mu to rozbrzmiewający głos Leoni. - Sam? Jest on tutaj? - widziałam, że oczy Victora stają się ciemniejsze, gwałtowanie obrócił głowę w kierunku kuchni. - Przyprowadź go tu! Zrobiłam śniadanie!

Victora oczy ciskały piorunami. - Przysięgam na Boga, jeśli ona coś powie - mruknął ponuro, spoglądając na mnie - I ty. Ty i ja musimy porozmawiać - bez chwili wahania, jego nogi ruszyły w stronę kuchni. Postąpiłam tak samo.

Leoni nuciła coś pod nosem i praktycznie tańczyła wokół lady w śmiesznym, różowym fartuchu, który jej mama kupiła jej jako prezent gratulacyjny z okazji tego, że nauczyła się gotować coś więcej niż tylko płatki owsiane. Odwróciła się, uśmiechając się do nas. Jej długie, blond włosy sięgały do jej ramion i jak zwykle były idealnie ułożone. Patelnię trzymała ręką i mieszała zawartość, która była kolorowa i tworzyła coś, co wyglądało na omlet. Wzrok nadąsanego Victora padł na krzesło przy kuchennym stole a jego spojrzenie stało się twardsze,

- Dawno się nie widzieliśmy, Vicky - posłała mu przesłodzony uśmiech. - Głodny? Zrobiłam kilka omletów.

Szczęka Victora wyraźnie zacisnęła się kiedy opadł na siedzenie, sąsiadujące z moim. Moje serce biło o moje żebra. Potrząsnął głową i sięgnął po torbę, z której wyciągnął kilka babeczek i dwie bułeczki. - Nie - odpowiedział krótko, strzelając jej gniewne spojrzenie. - I mówiłem Ci, żebyś nie nazywała mnie Vicky. Dzięki.

- Oh, pooo, nie jesteś zabawny - rzuciła, przekładając puszysty omlet na talerz i odstawiła patelnię na bok. Podała talerz w jego kierunku, uśmiechając się jeszcze szerzej i zaśpiewała. - Są dobre...

- Powiedziałem nie - przerwał z irytacją, sięgając ręką po talerz leżący na środku. Rzucił okiem na jedzenie i prychnął, kręcąc głową. - Inna, dziwaczna dieta, Leoni? - zaszydził, przegryzając pieczywo. - Nie jestem zaskoczony.

Skrzywiła się. - Co to miało znaczyć?

- Oh, nic - zagruchał pseudo-słodkim głosem, żując powoli. - Po prostu wolę moje śniadania, przesycone tłuszczem i cukrem.

- Wiem, że wolisz - uśmiechnęła się, jej oczy pociemniały kiedy patrzyła na Victora. - Każdy kto widzi to wie. Jestem pewna.

Uśmiechnął się do siebie, biorąc przerażająco duży gryz jego pieczywa i przeżuł głośno. - Przepraszam, mówiłaś coś? - powiedział z pełnymi ustami. - Byłem rozproszony przez gówno na twojej twarzy. Czy to nowy, pomarańczowy odcień?

- Okay - przerwałam szybko, mając nadzieję, że uspokoję burzę, która się zrodziła między moją współlokatorką i najlepszym przyjacielem. Drżącą ręką sięgnęłam po babeczkę leżącą przede mną. - Okay, wystarczy.

Leoni wzięła kęs omletu do ust a jej błyszczące oczy złośliwie spoczęły na Victorze. - Więc, - mówiła po przełknięciu i lekko oblizała usta. - Jak ostatnia noc, Vicky? Nie byłeś zbyt pijany, mam nadzieję. Wiesz, że HIV jest skutkiem szalonego sek-

- Oh, spierdalaj - warknął groźnie, odkładając pieczywo - Jestem czystszy niż ty kiedykolwiek będziesz, kochanie.

- Ludzie... - powiedziałam zmęczona, sięgając palcami do moich skroni. - Proszę..

- Ale jeśli chodzi o ostatnią noc.. - Vic odezwał się a jego oczy przeniosły się na mnie. - Było wspaniale, prawda Sam?

Przełknęłam ślinę, zbierając okruszki z nagłym zainteresowaniem. - Uh.. huh..

- Mm.. - zlizał pozostałości nadzienia jabłkowego na jego dolnej wardze. -  Byłem naprawdę pijany. Wręcz całkowicie zalany - zatrzymał się, uśmiechając się złośliwie w moją stronę. - Pamiętasz co robiliśmy, Sam?

Moje oczy rozszerzyły się lekko, patrząc na niego z ukosa. - U-uh.. um.. - zakaszlałam, czując gulę w gardle. - My.. poszliśmy do klubu.

- Nigdy nie powiedziałaś mi do którego klubu - Leoni odezwała się między kęsami, patrząc wyczekująco na mnie.

Zacisnęłam zęby, unikając jej wzroku. - Karma.

Leoni zakaszlała, upuszczając widelec i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Pochyliła się w moją stronę i rozchyliła usta. - Karma? Wasza dwójka poszła do Karmy? Jak do cholery się tam dostaliście?

Przejechałam językiem po moich ustach a mój wzrok powędrował w stronę Victora. - Vic.. twój.. to kuzyn twojego brata, prawda? Jeden z tych.. ten ochroniarz? - moje oczy niemo błagały go by się zgodził z moim kłamstwem a jego wzrok toczył przez chwilę walkę z moim. Po kilku sekundach, skinął szybko i zwrócił się do Leoni biorąc kolejny kęs pieczywa.

- Mmm.. to prawda - zgodził się. - Przyjaciel Kevina jest ochroniarzem w Karmie. Tak właśnie weszliśmy tam.

Jego wzrok spotkał mój. Uśmiechnęłam się lekko.

Dziękuję.

Leoni strzeliła mi oskarżycielskie spojrzenie. - Zostawiłaś mnie w domu z opakowaniem lodów i poszłaś do Karmy, Sam? Mogłaś mnie zaprosić, wiesz.


Usłyszałam, że Victor śmieje się pod nosem a ja przegryzłam dolną wargę, wzruszając przepraszająco ramionami. - Przepraszam, po prostu-

- W porządku - przerwała szybko, a jej usta lekko wykrzywiły się z uśmiechem. - Tak czy inaczej, moja noc skończyła się dobrze.

Victor uniósł brwi. - Tak? - przerwał by przełknąć pieczywo, oparł się a uśmieszek zagrał na jego ustach. - Miałaś gościa, Leoni? Wpuściłaś w końcu kogoś do swojej tylnej dziu-

- Jesteś obrzydliwy - rzuciła szybko, wpatrując się w niego. - I nie. Nie uprawiałam seksu analnego - przerwała, uśmiechając się lekko. - W rzeczywistości, wcale nie uprawiałam seksu.

Victor przesadnie westchnął, poprawiając się na krześle. - Żadnego seksu? Co jest z tym światem?

Przewróciła oczami, ignorując jego kąśliwe uwagi. Złośliwy uśmieszek tworzył się na jej ustach a ona złączyła dłonie, kładąc je na blacie stołu. - Miałam telefon od kogoś wyjątkowego, ostatniej nocy - uśmiechnęła się do siebie a jej proste, białe zęby przegryzły dolną wargę. - Mam randkę dziś wieczorem.

- Oh, proszę - Vic prychnął. - Butelka taniego wina i pieprzenie na tylnym siedzeniu w czyimś gównianym samochodzie nie jest randką, kochanie.

- To randka - odparła krótko. - Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta.

Uniosłam wymownie brwi, zastanawiając się kim może być ten specjalny facet. Uśmiechnęła się do mnie i dała mi znać, że dowiem się wszystkiego później.

- Cokolwiek - Victor westchnął, przełamując nasz kontakt wzrokowy i wstając od stołu. - Muszę już iść.

Wstałam zaraz po nim, moje nogi zachwiały się. - Pójdę z tobą - zasugerowałam. - Mam zajęcia za pół godziny, tak czy siak.

Leoni machnęła wypielęgnowanymi placami na Victora, gdy ten odwrócił się by odejść a ja poczłapałam za nim chwytając kurtkę po drodze. Oboje milczeliśmy kiedy zabieraliśmy swoje rzeczy a cisza tkwiła między nami aż do momentu kiedy wyszliśmy z budynku i staliśmy na zimnej, ponurej ulicy. Victor obrócił się w moją stronę, krzyżując ramiona i rzucił mi twarde spojrzenie.

- Dobrze, Sam - powiedział powoli. - Masz sporo do wytłumaczenia.

Westchnęłam, wpychając ręce do ciepłych kieszeni mojego płaszcza. - Wiem.

- To było małe kłamstwo, chociaż.. - dokuczliwy uśmiech pojawił się na jego ustach. - Mówienie jej, że poszliśmy do Karmy. To znaczy Karma, Sam? Jesteś poważna?

Kiedy spojrzał na mnie, kąciki jego ust opadły. - O cholera. Mówiłaś poważnie? - kiedy nie odpowiedziałam, zrobił krok do przodu. - Co? Poszłaś do pieprzonej Karmy? Z kim, Sam?

Nie odpowiedziałam ponownie a cichy jęk uciekł z ust Victora. - Nie! - syknął robiąc krok do tyłu z szeroko otwartymi oczami. - Powiedź, że nie! Tylko nie niewolnicki koleś, Sam!

Żułam dolną wargę i czułam, że moje policzki robią się czerwone, nawet pomimo chłodu panującego na zewnątrz. Odezwałam się cicho. - Z nim.

- Jezu, chyba sobie ze mnie żartujesz - mruknął, kręcąc głową. - Usługujesz w domu jakiegoś dupka by następnie udać się z nim do klubu?

- To.. to skomplikowane - westchnęłam, wzruszając ramionami. Tak było.

Victor wypuścił krótki, pozbawiony humoru śmiech i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Po prostu nie mogę w to uwierzyć - oblizał lekko wargi, spoglądając na mnie. - Jak on miał na imię? Zed?

- Zayn - poprawiłam, bełkocząc. - Zayn Malik.

Spodziewałam, że będzie się śmiał i powtarzał to imię w kółko i w kółko by je zapamiętać, ale kiedy nic nie powiedział - muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona. Spojrzałam w górę by zobaczyć oszołomiony wyraz jego twarzy i usta zaciśnięte razem w rozmyśleniu.

- Co?

Złączył brwi, kręcąc powoli głową. - Nic, ja tylko.. - wypuścił powietrze szybko, marszcząc czoło. - Przysięgam, że słyszałem już kiedyś to nazwisko.

- Tak, jasne - prychnęłam, przewracając oczami. Twarz Zayn'a pojawiła się w mojej głowie; jego krótkoczarne włosy zaczesane na jeża i błyszczące, piwne oczy. Jego podkreślona linia szczęki i wysokie kości policzkowe. - Gwarantuje ci, że nie. Ten dupek jest jedyny w swoim rodzaju.

- Nie, naprawdę - mówił powoli i ostrożnie, a jego oczy były zmrużone w koncentracji. - Przysięgam, że znam to nazwisko - westchnął, wzruszając ramionami i spojrzał na mnie. - Nieważne. Jestem już spóźniony na fizykę. Zadzwonię do ciebie później, okay?

Uśmiechnęłam się lekko. - Okay.

- Jesteś wolna po lekcjach?

Popatrzyłam w dół. - Nie..

- Nie?

Przegryzłam wargę. - Nie całkiem..

Victora oczy wytrzeszczyły się i westchnął ciężko. - Powiedz, że nie idziesz go zobaczyć.

Westchnęłam. Zayn napisał mi kilka godzin wcześniej, pytając mnie czy przyniosę mu aspirynę, butelkę wody i krakersy koło drugiej po południu. Byłam zdumiona jego normalnym zachowaniem, zwłaszcza wtedy kiedy przypomniałam sobie jego zachowanie wobec mnie poprzedniej nocy, ale niepewnie się zgodziłam.

- Nie mam zamiaru się z nim zobaczyć - odpowiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia.

Victor jęknął, kręcąc głową z dezaprobatą. - Jesteś ubita, Sam.

Zacisnęłam mocno wargi.

Nie miał pojęcia.


***

Kiedy przybyłam do Zayn'a po zajęciach z plastikową torbą, w której były krakersy, Tylenol i butelka coca-coli, poziom lęku praktycznie doprowadzał mnie do ataku serca. Weszłam na górę cicho oraz niepewnie i choć ciepło tego miejsca było przyjemne, to nie mogłam pozbyć się gęsiej skórki tworzącej się na moich ramionach. Kiedy skanowałam pomieszczenie, zmarszczyłam brwi na widok plamy błota na gładkiej powierzchni drewnianej podłogi. Dlaczego nie widziałam tego ostatniej nocy? Unikając plamy brudu, manewrowałam wokół niej w kierunku sypialni i praktycznie wiedziałam, że Zayn tam leży w słabej formie.

Wylegiwał się leniwie na kanapie, ubrany w parę czarnych dresów i czarny T-shirt a ja stwierdziłam, że to trochę zabawne widząc, że para ciemnych okularów była na jego oczach, osłaniając jego oczy przed światłem pochodzącym z kuchni. Duże okna były pozasłaniane zasłonami, zapobiegając tym samym przed jakimkolwiek jego kontaktem ze słońcem. 

Uniósł lekko głowę, słysząc moje kroki. - Sam?

Skinęłam głową, przełykając ciężko ślinę i ustawiłam torbę na stoliku obok niego. - Tak - przemówiłam. - Ja, uh.. - odchrząknęłam cicho. - Mam twoje krakersy i Tylenol. 

Skrzywił się. - Ścisz swój pieprzony głos, moja głowa - jęknął, zatrzymując się by na mnie spojrzeć. - I wodę? 

- Tak, też. 

Westchnął, opadając ponownie na kanapie. - Dobrze - mruknął. Sięgnął palcami do swoich skroni, pocierając je lekko. - Kurwa. Nie miałem takiego kaca od dłuższego czasu.

Nie odpowiedziałam, po prostu wyjęłam białą i czerwoną butelkę pigułek z worka i otworzyłam je drżącymi palcami. Wzięłam dwie kapsułki w dłoń i wyjęłam butelkę z coca-colą, wręczając mu ją, uprzednio podając mu kapsułki w jego otwartą dłoń. Upewniłam się by moje ciało nie miało kontaktu z jego skórą; byłam już wstrząśnięta kiedy tak się stało, zwłaszcza z jego niepokojącymi manierami. 

Wrzucił tabletki do buzi i połknął je, popijając dwoma solidnymi łykami i westchnął ciężko. Oblizał usta kiedy odstawił butelkę na stolik przed nim. Unikałam patrzenia na jego usta. Nie chciałam widzieć jego irytujących, dorodnych warg.

- Prawdopodobnie widziałaś bałagan, kiedy wchodziłaś do środka - mówił, a jego głos był senny. - Nie mam pojęcia jak to się stało. Moje buty są zniszczone i całe pokryte jakimś gównem.

Westchnęłam cicho. - Rozumiem, że chcesz bym umyła podłogę, w takim razie.

Mruknął twierdząco, kiwając się leniwie. - W końcu załapałaś - przerwał ziewając i skinął palcem lewej ręki w kierunku drzwi. - Powinien być tam mop lub inne gówno jak to. Nie powinno być to trudne.

Minęłam go i udałam się w stronę drzwi. Nie mogłam nic poradzić na dziwne uczucie osiedlające się w dole mojego brzucha. Jak, do cholery, on działa na mnie w taki sposób - po wszystkim co się wydarzyło? Nie mogłam tego pojąć ale także nie chciałam powodować niezręcznej sytuacji między nami, więc posłusznie i bez słowa sprzeciwu, otworzyłam drzwi i wyjęłam mopa. Zeskanowałam go od góry do dołu, szukając w jaki sposób go obsługiwać i zrozumiałam, kiedy odkryłam przycisk położony pod uchwytem. Zbliżyłam mopa w kierunku plamy błota i nacisnęłam przycisk, uwalniając parę z zimną wodą u dołu. W ciszy rozpoczęłam swoje zadanie, ocierając podłogę delikatnymi ruchami a moje oczy skoncentrowały się na mojej pracy, zamiast na skacowanym kolesiu, rozłożonym na wygodnej kanapie.

Kiedy kontynuowałam swoją robotę, rozległ się niewyraźny głos Zayn'a. - Co z tobą nie tak?

Rozejrzałam się powoli. - Co?

Skrzywił się, pochylając się by dosięgnąć paczki krakersów w plastikowej torbie, którą zostawiłam obok niego. Otworzył je powoli, wziął jednego krakersa do ręki i niepewnie włożył do ust.

- Jesteś cicha - zauważył, chrupiąc cicho. - To nie jest normalne.

Nienormalne? Chciałam krzyczeć. Prawie pocałował mnie ostatniej nocy i to JA jestem nienormalna?

- Jestem zmęczona - odpowiedziałam spokojnie, kontynuując swoją pracę mopem.

Był cicho przez chwilę, jego wzrok wypalał dziurę w moim ciele zza ciemnym okularów. Po kilku sekundach rozchylił usta i zmarszczył brwi. - Poważnie, co jest kurwa z tobą nie tak?

- Uroczo - zmusiłam się do suchego śmiechu, przewracając oczami. - Nic nie jest.

- Gówno prawda - splunął z irytacją, przełykając kolejny kęs. - Wkurzasz mnie.

Roześmiałam się głośno, odwracając się i opierając o mopa. - Wkurzam cię? - przewróciłam oczami. - Nawet nic nie robię.

- Dokładnie - warknął. - Nic nie robisz. Nic nie mówisz - wrzucił kolejny kawałek do ust i przeżuwał go leniwie. - Nie podoba mi się to.

Odwróciłam się, wzdychając do siebie i wróciłam do dalszego czyszczenia. - Przepraszam.

Odezwał się po kilku długich chwilach, dźwięk przeżuwania kolejnych krakersów odbijał się echem w powietrzu. - Dobrze się bawiłaś ostatniej nocy, huh?

- Może.

- Oh, oczywiście, że tak - okrutny uśmieszek tworzył się na jego ustach. - Zwłaszcza z tym pedałkiem od drinka.

Parsknęłam, trzepotanie przeniosło się w górę, w stronę mojej klatki piersiowej. Mogłam od razu poczuć ulgę na myśl, że przypomniał sobie coś z ostatniej nocy, ale nie mogłam oprzeć się pokusie potwierdzenia tego. - Jestem zaskoczona, że nawet to pamiętasz.

- Trudno zapomnieć o kolesiu, który nosi koszulę z zapiętym kołnierzem - skrzywił się z niesmakiem. - Myślałem, że masz gust.

- Nic nie było w nim złego, Zayn - rzuciłam z irytacją, kładąc rękę na biodrze. - To wszystko co pamiętasz?

Wzruszył lekko ramionami, żując kolejny kęs i opierając się o poduszki. - Pamiętam wszystko przed tym - odpowiedział, zatrzymując by się uśmiechnąć. - Zwłaszcza blond laskę. Miała takie mocne ciało - przewróciłam oczami, uczucie zazdrości szarpało moje wnętrzności, ale nie chciałam tego pokazać. Kontynuował. - Po tym, już nie za bardzo.

- Byłem zaskoczony, że ktoś nawet z tobą rozmawiał - zaśmiał się gorzko, a jego głos ociekał złośliwością. - Ale wtedy zobaczyłem go - wypuścił krótki, niski śmiech. - I zrozumiałem.

Odwróciłam się gwałtownie, moje spojrzenie, zimne i twarde, spoczęło na zdezorientowanej osobie. - Skończyłeś?

- Uderzyłem w czuły punkt? - zaśmiał się sarkastycznie, ciągle się uśmiechając i odłożył pudełko krakersów na bok. - Ja tylko mówię prawdę-

- Chcesz wiedzieć co jest prawdą, Zayn? - zawrzałam, przerywając mu nagle, a wściekłość krążyła w moich żyłach. - Prawda jest taka, że prawie zapiłeś się na śmierć i zawiozłeś się do domu, po tym jak skończyłeś całą butelkę szkockiej. Taka jest prawda.

Skinął głową, niemal bez wrażenia tego co zrobił i wzruszył ramionami, biorąc duży łyk z butelki. - To się zdarza.

Zamrugałam gwałtownie, wściekłość we mnie była niedoopisania. Czy on był poważny? Potrząsnęłam głową i zrobiłam krok do przodu. - To się zdarza? - powtórzyłam niemal sycząc i patrzyłam na niego spod przymrużonych powiek. - Zdarza się, że jesteś głupi, Zayn? Mogłeś kurwa umrzeć ostatniej nocy - to się zdarza? Mówisz poważnie?

Uśmiechnął się lekko, przechylając głowę z zadowoleniem. - Więc się martwisz.

Zaśmiałam się gorzko, uczucie czegoś ostrego wewnątrz gardła wypełniło pomieszczenie i brzmiało surowiej w ciepłym powietrzu dookoła nas. - Możesz wypaść z budynku a ja nie będę się martwić - przerwałam, małe poczucie zwycięstwa zapłonęło we mnie kiedy widziałam jak jego uśmieszek znika. - Nienawidzę cię i nic tego nie zmieni - jestem osobą zwykle wpadającą w szał. Wściekłość we mnie była tak wielka, jak nigdy dotąd. - To był twój biedny przyjaciel, o którego się martwiłam. Omal nie umarł nad tobą, Zayn. Czy to coś dla ciebie znaczy? - parsknęłam, odwracając się lekko i sięgnęłam po mopa. - Oczywiście, że nie. Jesteś samolubnym draniem, dlaczego uczucia innych miałyby cię obchodzić?

Wściekłość wymalowała się na jego twarzy i chwiejnie wstał na nogi a jego ciało zakołysało się lekko od tego nagłego ruchu. - Zamknij kurwa mordę - zażądał chłodno, stawiając chwiejne kroki w moim kierunku. Stałam jak wryta a moje oczy skanowały jego postać. - Nie wiesz o niczym i nie wiesz nic o mnie, więc zamknij swoje pierdolone usta.

Roześmiałam się ponownie, za co zostałam nagrodzona wściekłym wyrazem twarzy Zayn'a i poczułam falę satysfakcji z panowania nad nim, zalewającą moje ciało. Uśmiechnęłam się a moje oczy błyszczały w niechęci. Przechyliłam lekko głowę. - Uderzyłam w czuły punkt, Zayn?

Wciąż nienawidziliśmy się nawzajem.

Moje oczy opuściły jego postać kiedy kątem oka dostrzegłam obiekt, który przykuł moją uwagę. Czarne pudełko położone na ladzie w pobliżu ekspresu do kawy i to właśnie przykuło mój wzrok. Zwycięski uśmiech pojawił się na mojej twarzy kiedy zdałam sobie sprawę co to za przedmiot a zirytowanie Zayn'a kazało mi przenieść gdziekolwiek indziej moją uwagę a później wzrok.

- Oh - wymamrotał a jego ciało rozluźniło się nieco. - Chciałem ci to oddać.

Moja głowa odwróciła się szybko w jego stronę a oczy poszerzyły się. - Ty co?

Prychnął przewracając oczami i skrzyżował ramiona. - Nie jestem tak wielkim dupkiem. To twoje bilety, weź je.

Rzuciłam spojrzenie na pudełko, które miałam w posiadaniu zaledwie kilka tygodni temu - to samo pudełko, które zamierzałam dać Cole'owi z okazji naszej rocznicy związku. To samo pudełko, za pomocą którego zniszczyłam samochód Zayn'a. Westchnęłam, potrząsając głową i odwróciłam wzrok od tego katastroficznego drobiazgu.

- Nie, możesz je zatrzymać.

Teraz to on był zaskoczony a jego oczy minimalnie się rozszerzyły. Spojrzał na pudełko a następnie na mnie - zmieszanie było widoczne na jego twarzy. - Mogę je zatrzymać? To są miejsca w loży.

- Wiem czym są, kupiłam je - skinęłam głową i przewróciłam oczami. - Nie chcę ich jednak. Możesz je zachować.

Jego brwi się zmarszczyły, analizował moją odpowiedź i z trudem przełknął ślinę, oblizując lekko usta. - Nie rozumiem - mówił powoli i ostrożnie. - Pozwalasz mi zabrać swoje bilety na mecz, tak po prostu? Gdzie tu jest haczyk?
  
Minęłam go z mopem, a z moich ust uciekło westchnienie. - Nie ma żadnego haczyka - odpowiedziałam chłodno, poruszając się za nim by zetrzeć resztki błota z podłogi. - Nie potrzebuję ich, to wszystko.

Odwrócił się, opierając o ladę a jego ramiona wciąż były skrzyżowane na piersi. Uniósł brwi w moją stronę - Wciąż nie rozumiem.

- Zapomnij - wyrzuciłam, kręcąc głową. Czyściłam podłogę bardziej agresywnie. - Wyrzuć je. Są twoje.

Zaprzestałam swoich ruchów i spojrzałam w górę by zobaczyć jego rękę, mocno zaciskającą się na rączce, przez co zapobiegał dalszemu wykonywaniu moich obowiązków. Jego brązowe oczy były wlepione w moje, żądając odpowiedzi. - Ludzie nie oddają za darmo takich gówien jak to - powiedział powoli, jakby sam chciał zrozumieć powód mojej decyzji. - Powiedz mi, dlaczego chcesz mi je oddać.

Westchnęłam, przewracając oczami. Nie miał zamiaru odpuścić. - Dobra - powiedziałam, trochę ostro. - Miałam zamiar dać je komuś jako prezent. Ktoś ich nie dostał, więc nie są mi dłużej potrzebne.

- Kto do kurwy nie chciałby dostać czegoś takiego jak to? - zapytał, a przerażenie zawidniało na jego twarzy. Spojrzał na pudełko, bezczynnie leżące na ladzie. - Te rzeczy są prawie niemożliwe do znalezienia.

- Wiem - wymamrotałam, unikając jego spojrzenia, poczucie bezwartościowości siedziało we mnie. - Uwierz mi, wiem.

- Zatem dlaczego?

Westchnęłam, starając się połknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Nikt, okay? - moje oczy zamknęły się na chwilę. - Po prostu.. nikt.

- Nie wkręcaj mi takiego gówna - warknął z irytacją, jego ręka wciąż spoczywała na rączce od mopa. - Nie puszczę cię dopóki mi nie powiesz. Mam cały dzień.

Odetchnęłam głęboko, otworzyłam oczy by następnie znów przymknąć je na krótką chwilę. Nie mogłam uwierzyć, że miałam podzielić się czymś tak prywatnym z osobą, z którą wymieniałam się nienawiścią przez ostatnie kilka tygodni.

Wciąż unikałam jego spojrzenia, kiedy mówiłam cicho. - Mój były chłopak.

Zamilkł na moment.

- Twój co?

Prychnęłam, próbując wyszarpać mopa i uwolnić się z dyskomfortu, który czułam. W przypływie odwagi, napotkałam jego brązowe spojrzenie, w którym odbijało się zdumienie. Mówiłam głośniej. - Mój były chłopak. Okay, powiedziałam, czy teraz pozwolisz mi dokończyć?

Wyraz zdziwienia nie znikał z jego twarzy, a jego usta rozchyliły się lekko. - Były.. były chłopak? - powtórzył. - Miałaś chłopaka?

Przewróciłam oczami.- Wiem. Niespodzianka, niespodzianka. Tak, miałam chłopaka.

- Zamierzałaś dać twojemu.. twojemu chłopakowi.. te bilety - powiedział powoli.

- Tak - mruknęłam, patrząc w dół na podłogę. - Na naszą szóstą miesięcznicę. W noc kiedy zarysowałam twój samochód.

Zamrugał i popatrzył w dół przez chwilę, a ja wiedziałam, że ma problem z rozszyfrowaniem tego co właśnie powiedziałam. Spojrzał na mnie ponownie i lekko zmarszczył brwi. - Kiedy.. to znaczy-

- Kiedy z nim zerwałam? - skończyłam nagle za niego. Zamiast odpowiedzieć, wzruszył po prostu ramionami i lekko skinął głową. Westchnęła, czując ż moja szczęka zaciska się na to wspomnienie. - W noc kiedy spotkałam ciebie.

Jego oczy rozszerzyły się znacznie, a szczęka rozluźniła się nieco kiedy słowa opuściły jego usta. - Czekaj, zerwaliście w waszą rocznicę?

- Tak - zamrugałam gwałtownie, czując znajome uczucie, kiedy oczy zaczynały zachodzić mi łzami a ja rozpaczliwie starałam się nie rozkleić. Nie mogłam płakać nad Duke'iem - nie przed Zayn'em. Nie. - Rzucił mnie podczas kolacji. A potem poznałam ciebie.

Zrobił krok do tyłu, szok wymalował się na jego twarzy. - To dlatego ty-

- Wyrzuciłam pudełko i zarysowałam twój samochód? - skończyłam sarkastycznie, gorzki śmiech uciekł z moich ust. Kiwnęłam głową, uśmiechając się lekko do siebie. - Tak.

- Wow - udało mu się powiedzieć po dłuższej chwili. Westchnął, po czym skinął głową. - Wow...

Jego ręka opuściła rączkę mopa po tym jak szarpnęłam nim, niemo wskazując, że chcę dokończyć moją pracę. Wciąż stał w miejscu, nawet kiedy ja zaczęłam wycierać brudną podłogę po raz kolejny. Czułam jego wzrok wlepiony w moje ciało, a moje policzki były cholernie zaczerwienione z zażenowania i niedowierzania, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam mu o Duke'u, ale mimo to nadal wykonywałam swoje obowiązki z determinacją.

- Dlaczego on cię rzucił?

Spojrzałam w górę zaskoczona, że nadal pyta o tę sprawę. Zobaczyłam jego brązowe oczy, w których zwykle płynęła irytacja lub obrzydzenie - ale tym razem biła od nich ciekawość. Westchnęłam przewracając oczami i odwróciłam się do swojej pracy. - Mniejsza z tym - powiedziałam, wzdychając ciężko. - To nie jest ważne.

- Tylko się zastanawiam, - powiedział - dlaczego ktoś miałby zrywać z osobą w ich rocznicę.

- Nie wiem. On to zrobił.

Zanucił pod nosem.- Był jeszcze ktoś inny?

Westchnęłam ciężko, potrząsając głową a błoto na podłodze już prawie znikało z każdym szybkim ruchem mopa. - Nie rozmawiam o tym z tobą, Zayn.

- Nie, naprawdę chcę się tego dowiedzieć - odpowiedział z lekkością. - Zastanawiam się dlaczego.. - przerwał, nucąc coś ponownie pod nosem. - Czy on jest gejem?

Zaprzestałam czyszczenia, kiedy zaczęłam się śmiać a potem potrząsnęłam głową. - Nie, on nie jest gejem.

- Jak często puszczaliście się?

Przerwałam, mój oddech uciekł z klatki piersiowej i odwróciłam się, by rzucić mu niedowierzające spojrzenie. - Słucham?

Uśmiechnął się lekko. - Słyszałaś mnie. Jak często się puszczaliście, wiesz - jak często się pieprzyliście?

Potrząsnęłam głową unikając jego spojrzenia i czułam, że moje policzki robią się ponownie czerwone. - To nie jest twoja sprawa-

- Oh, daj spokój, oboje jesteśmy tu dorośli - zażartował, próbując mnie namówić. - Po prostu powiedz mi. Może to jest część powodu. Czy to było mniej niż kilka razy w tygodniu-

- To nie jest twoja sprawa - splunęłam, czując niepokój przepływający przeze mnie. - Nie rozmawiajmy o tym.

- Chodzi mi o to, że jeśli to było mniej niż kilka razy w tygodniu, to kto może winić kolesia? - zamyślił się, wypuszczając krótki śmiech. - To znaczy myślę, że potrzebuje mieć kogoś przyzwoitego do pieprzenia się każdego-

- Zayn - ucięłam krótko, odwracając się w jego stronę a moje oczy wlepiły się w jego. Prychnęłam, a moje spojrzenie było zimne i wymagające. - Po prostu przestań.

Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zatrzymał się kiedy jego oczy padły na moją twarz.Wiele emocji przepłynęło przez jego twarz; najpierw zmieszanie, później zaskoczenie a wtedy uświadomienie.

- Nie.. - powiedział cicho, jego oczy powoli się rozszerzyły. Zrobił krok do tyłu, potrząsając głową i przejechał dłonią po swojej koszulce. - Nie, to nie może być...

Rozejrzałam się szybko. - Co?

- Nie ma kurwa mowy aby..

- Co?

Wypuścił powietrze powoli a ja nieśmiało odwzajemniłam jego spojrzenie i zobaczyłam jak jego brwi unoszą się. - Jesteś dziewicą - powiedział powoli, a wstrząs zaskoczenia przepłynął przeze mnie. Moje usta rozchyliły się, nie mogłam nic powiedzieć przez chwilę.

- C-co? - potrząsnęłam głową, śmiejąc się nerwowo. - Nie wiem o czym ty mówisz...

Jego spojrzenie było twardsze i skoncentrowane na mnie, wciąż odzwierciedlające szok a ja nigdy nie pragnęłam zniknąć tak bardzo jak teraz. - Nie mogę uwierzyć, że nie dostrzegłem tego wcześniej..

Nie odpowiedziałam. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie oddychałam.

- Nie mogę w to uwierzyć - mruknął, a w jego oczach było przerażenie. - Nie jesteś.. ty- to obrzydliwe!

- Nie wiesz nic - powiedziałam cicho, moje oczy wciąż widziały na podłodze resztki błota.

- Poznam dziewicę, kiedy ją widzę - odparł. - I właśnie widzę jedną.

Nie odpowiedziałam.

Chciałam zwymiotować.

- To dlatego, - jego szept dotarł do moich uszu po kilku chwilach - to dlatego on z tobą zerwał. Nie pieprzyłaś go.

- Zamknij się! - wybuchłam, moja twarz niezaprzeczalnie była czerwona i moje gałki oczne, bardziej niż prawdopodobnie, były dopasowane do tonu mojej skóry. Zayn spojrzał zaskoczony, jego brwi się uniosły a usta zamknęły powoli. Odetchnęłam ciężko, zaciskając oczy. Mówiłam wolniej, z nutką wahania. - Po prostu przestań. To.. tu jest coś więcej.

 - Nie - odpowiedział równie miękkim głosem. - Tu nie ma czegoś więcej.

I wtedy poczułam łzy. Słone, piekły w kącikach moich oczu, a ja ścisnęłam wargi. Nie mogłam pozwolić mu patrzeć na moją twarz, kiedy byłam bliska płaczu - nie mogłam pozwolić patrzeć mu na mnie kiedy miałam płakać. Bez względu na to, pokręciłam głową.

- To jest.. to jest inne.. - szepnęłam, prawie do siebie. - Miałam zamiar.. miałam zamiar tej nocy.. ale - przełknęłam głośno, płyn z moich oczu zaczął płynąć.

Słyszałam jego kroki za mną, czułam pod sobą skrzypiącą podłogę, a potem poczułam znajome ciepło promieniujące od jego ciała. Był tuż za mną a ja wiedziałam, że jeśli cofnęłabym się nawet o centymetr to mój kręgosłup nawiązałby kontakt z posturą jego ciała. Jego ręka na moim ramieniu wyciągnęła mnie z transu. Byłam w szoku. I prawie jęknęłam kiedy obróciłam głowę by zobaczyć jego długie palce leżące na mojej kości barkowej, prawie czule. Moje oczy rozszerzyły się a jego palce pocieszająco się ścisnęły.

- Faceci to dupki - jego szept był cichy i musnął zewnętrzną powłokę mojego ucha. Wulkan gęsiej skórki wybuchnął i rozproszył się na całym moim ciele, a ja czułam się dziwnie widząc jego palce zaciskające się na moim ramieniu.

Słowa które uciekły z jego ust prawie mnie powaliły.

- On popełnił błąd.

Odwróciłam głowę i popatrzyłam w górę by znaleźć go patrzącego na mnie. Byłam prawie pewna, że zobaczę szyderczy uśmiech w moim kierunku lub wstręt w jego oczach, ale jego twarz wyrażała powagę - to rzadkość, którą widziałam może raz lub dwa od początku naszej znajomości.

A potem figlarny uśmieszek szarpnął jego usta i widziałam szczerość w jego brązowych oczach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mógłbym pieprzyć dziewicę.

Prychnęłam przewracając oczami i odwróciłam wzrok z zakłopotaniem. Jego palce znów ścisnęły moje ramię w dokuczliwym geście a ja uśmiechnęłam się mimo wszystko.

- W takim razie to dobrze dla nas obojga - odpowiedziałam przez ramię, uśmiech rósł na moich ustach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mogłabym pieprzyć dupka.

Jego palce ponownie zacisnęły się na moim ramieniu i oboje wypuściliśmy bardzo miękki, delikatny śmiech. To był moment kiedy czułam się surrealistycznie, stojąc tam z Zayn'em i dokuczając sobie żartobliwie, niemal pieszczotliwie. Naszą chwilę przerwał odgłos otwieranych drzwi.

- Gdzie jesteś?

Głos Liama rozbrzmiał w mieszkaniu a Zayn'a ręka natychmiast opadła z mojego ramienia. Odwróciłam się by zobaczyć Liama pojawiającego się, ubranego w dżinsy i koszulkę. Przeniósł ciężkie okulary na bałagan kręconych włosów na jego głowie i krzywo patrzył na Zayn'a stojącego obok mnie. Spojrzał w moją stronę a gniew z jego oczu zniknął na krótki moment.

- Cześć, Sam - mówił uprzejmie, oferując mi krótki uśmiech. Nie trwało to jednak długo, ponieważ jego oczy poczerwieniały kiedy jego uwaga znów przeniosła się na jego kolegę. - Ty. Masz mi coś kurwa do wytłumaczenia.

Twarz Zayn'a była znacznie blada kiedy spojrzał na niego, a jego szczęka się zacisnęła. - Liam..

- Nie Liamuj mi, Zayn - syknął jadowicie Liam, robiąc krok do przodu. - Wytłumacz się.

Zayn niezręcznie pocierał swój kark, jego oczy spoczęły na mnie po czym jego spojrzeniu znów przeniosło się na jego przyjaciela. - Możemy porozmawiać o tym później?

- Nie, nie możemy porozmawiać o tym później - Liam splunął a jego palce zacisnęły się w pięści. - Będziemy rozmawiać o tym teraz.

Westchnęłam, przegryzając swoją dolną wargę i zrobiłam krok w kierunku drzwi. - Myślę, że pójdę-

Ręka Liama zatrzymała mnie a jego wzrok spoczął na mojej osobie. - Nie, zostajesz Sam, ponieważ chcę abyś usłyszała co mój przyjaciel zrobił.

Zmarszczyłam brwi, patrząc w kierunku Zayn'a. - O czym on mówi?

- Powiedź jej, Zayn - Liam zawrzał, kiwając głową w moim kierunku. - Powiedź jej jak zrobiłeś mnie w chuja.

Zayn przełknął ślinę, patrząc na czubki swoich bosych stóp. - Przesadzasz, Liam.

- Przesadzam? - Liam eksplodował, biorąc kolejny krok naprzód. Byłam przerażona widząc jego gniew i cofnęłam się do tyłu aby uniknąć skutków jego nagłego wybuchu. - Ja przesadzam? Czy ty kurwa żartujesz? - zaśmiał się krótko i głośno, jego głowa przechyliła się do tyłu, zanim nie pojawił się na jego twarzy grymas. - Nawet nie chciałem iść do tego pieprzonego klubu, Zayn! Chciałem spędzić naszą zwyczajną niedzielę oglądając film, ale nie! Ty musiałeś wyjść, ponieważ ty po prostu potrzebowałeś dobrać się do jakiegoś tyłka!

- Liam-

- Nie waż się mi przerywać - przerwał mu szybko jego przyjaciel, ukazując zęby. - Nie po tym. Zgodziłem się by pójść z tobą do tego pieprzonego klubu a ty obiecałeś, że mamy dziś filmową noc. I wtedy ty musiałeś to spierdolić, po czym dzwonisz do jakiejś dziwki i planujesz z nią dzisiejszy wieczór? - zatrzymał się, śmiejąc się gorzko i pokręcił głową.

Słowa uderzyły we mnie mocno i poczułam uścisk w mojej klatce piersiowej, tak straszny, że czułam, że zaraz tam zemdleję. Powoli odwróciłam głowę by spojrzeć na Zayn'a - on na mnie nie patrzył.

- To prawda - Liam splunął wściekle, jego oczy błyszczały ze złości na swojego przyjaciela. - Znów mnie olałeś, ponieważ spierdoliłeś to i zadzwoniłeś do dziewczyny i umówiłeś się z nią na randkę.

Ucisk w klatce piersiowej się pogorszył.

Nie może być..

Ramiona Zayn'a opadły kiedy spojrzał na brata. - Możemy to zrobić jutro.. - zaproponował słabo.

- Nie - Liam splunął. - Nie możemy. Mam robotę jutro wieczorem. Nie wszystko może być według twojego zegarka, Zayn.

- Nie zabieraj tego filmu - mruknął cicho Zayn. - Będziemy go oglądać w tym tygodniu-

- Nie, oglądam to dziś.

Zayn westchnął. - Samotnie?

Liam uśmiechnął się szyderczo. - Nie, nie samotnie - przerwał, odwracając się w moim kierunku i uśmiechając się lekko. - Sam będzie go oglądać ze mną.

- Co?

Słowa uciekły z moich i Zayn'a ust w tym samym czasie, nasze oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu kiedy popatrzyliśmy się na siebie a później na Liama.

- Ona co?

Liam stanowczo założył ręce, jego postawa była nieco przytłaczająca. - Słyszałeś mnie. Oglądam ten film z Sam. - uśmiechnął się szeroko w moim kierunku ale w jego spojrzeniu wciąż tkwiła złość. - Mam nadzieję, że lubisz filmy akcji, Sam. Wypożyczyłem ten film, ponieważ taki chciał Zayn - zatrzymał się, rzucając okiem na jego przyjaciela. - A co Zayn chce, to to dostaje.

Zayn jęknął pod nosem.

- Jak ona się nazywa, Zayn? Przynajmniej to mi jesteś winien.

Zayn powoli wypuścił powietrze przez nos. - Czy to ważne?

- Jej imię. Powiedz mi.

Zayn spojrzał na mnie a ja widziałam coś w rodzaju poczucia winy, zalewającego jego brązowe oczy. Czułam, że moje serce płynie do żołądka i wiedziałam co się święci. Słowa od samego rana dzwoniły w moich uszach, prześladując mnie, szydząc ze mnie.

Miałam telefon od kogoś wyjątkowego ostatniej nocy...

Zayn wymamrotał odpowiedź, patrząc z dala ode mnie a Liam pochylił się w jego stronę.

- Leni? - uśmiechnął się zawistnie. - Czy to jest to co powiedziałeś? Mów kurwa głośniej.

Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta...

- Leoni - Zayn odezwał się głośniej, jego głos wahał się nieznacznie. - Powiedziałem, że jej imię to Leoni.

Mam randkę dziś wieczorem...

Czułam, że odpowiedź Zayn'a wbiła sztylet we mnie i nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam myśleć. Nie mogłam oddychać. Nic we mnie nie było zrozumiałe, z wyjątkiem dalszych wypowiedzianych słów, o tym że bierze dziewczynę o imieniu Leoni na randkę dziś wieczorem. Ale to nie była tylko jakaś tam Leoni - nie, nie - to była wyjątkowa Leoni. Ta Leoni była tą samą Leoni, z którą mieszkałam.

- Leoni? - sarkastyczny, głośny śmiech Liama przeciął niewygodną ciszę. - Podobnie jak w książce? Jesteś poważny, Zayn? Zostawiasz mnie dla dziewczyny o imieniu Leoni?

W innych okolicznościach śmiałabym się z szorstkiej odpowiedzi Liama, ale w tej sytuacji śmiech był prawie niemożliwy. Zdecydowanie było we mnie zbyt dużo emocji kiedy mój umysł zatoczył się od tego, co sobie uświadomiłam. 

Zayn szedł na randkę.

Z Leoni.

Dziś wieczorem.

Unikał mojego wzroku. Oczywiście, że to robił. Chciało mi się płakać. Lub wymiotować. Albo oba.

Liam kontynuował swoją mowę, wymachując rękami energicznie przed nim, jak coś w rodzaju szaleńczej walki podczas gdy jego przyjaciel stał w milczeniu a jego zwykle twarde spojrzenie było bardziej miękkie i unikające wzroku zarówno Liama jak i mojego. Jednak pomimo tego panującego chaosu, Zayn spojrzał w górę i spotkał mój wzrok na ułamek sekundy. Miękkość odzwierciedlała coś podobnego do żalu - to były prawie przeprosiny. Skupiłam mój wzrok na nim; wiedziałam, że moje własne spojrzenie było smutne i wypełnione rozczarowaniem a ja chciałam, aby o tym wiedział. Chciałam by wiedział, że ta randka ma na mnie wpływ - że mi zależy. I tak staliśmy, głos Liama, niemal surrealistyczny, odbijał się echem wokół nas. Uświadomienie sobie tego uderzyło we mnie i tym razem nie mogłam zaprzeczyć.

Zakochałam się w Zaynie. 



***
O. JA. PIERDOLE.
JFHJKSDFHKSDJFHSKDFHKSHFKFH >>>> 
Ten rozdział podoba mi się cholernie! 
A Wam?
Pamiętajcie o tym, że rozdziały były, są i będą dodawane CO DWA TYGODNIE. 
Wbrew pozorom tłumaczenie jest dosyć czasochłonne, a nie zapominajcie proszę o tym, że chodzimy do liceum i tu naprawdę nie ma przelewek.. 
Uwierzcie, że o wiele bardziej wolałybyśmy zostać w domu i tłumaczyć to dla Was, ale niestety mamy swoje obowiązki.
Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.
Pozdrawiam i do następnego!
PS: KOCHAMY WAS!
Marta/ @mrsarrrogant

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 12

Przeczytaj notkę pod rozdziałem.


KOLEJNY ROZDZIAŁ PLANOWANY NA 31 STYCZNIA.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jego oddech był cięższy niż zwykle, oczy zwęziły się w złośliwe szczeliny, wpatrujące się we mnie z niezwykłą intensywnością. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale rozmyślił się i złączył ponownie wargi nie pozwalając słowom opuścić ust. Przewróciłam oczami zaciskając pięści z irytacji, zrobiłam krok do przodu w nadziei, że uda mi się wymsknąć i być z dala od niego.

On jednak miał inne plany. Ruszył szybko do przodu, blokując mi przejście własnym ciałem. Powoli wypuściłam powietrze przez nos, krzywiąc się na niego. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, jego szczęka zaciskała się mocniej z każdym oddechem.

- Kim on jest?

Prychnęłam kiedy usłyszałam jego pytanie, które odbiło się echem w pustej przestrzeni pomieszczenia. Naśladując jego ruchy ułożyłam ręce na piersiach i uniosłam brew.

- Słucham? - uśmiechnęłam się do niego, zwężając oczy, kwestionując jego twarde spojrzenie. -Mówisz do mnie? - przerwałam spoglądając przez ramię, najpierw jedno a potem drugie.- My się chyba nie znamy.

- Zamknij się - na jego twarzy pojawił się subtelny grymas.- Odpowiedz na moje pieprzone pytanie.

- Jego imię to nie twój interes - splunęłam zaciekle, ponawiając próbę wyminięcia jego ciała. Szybko zablokował mi drogę, niczym jakiś ciemny drapieżnik.- Odejdź - rzuciłam z irytacją.

- Nie ma szans - warknął, jego brązowe spojrzenie pociemniało jeszcze bardziej. - Odpowiedz mi!

- Już to zrobiłam! - rzuciłam ostro w odwecie. - Już ci powiedziałam, że jego imię to nie jest twój cholerny interes - zatrzymałam, formując na ustach złośliwy uśmieszek. - Jestem taka szczęśliwa, że moje życie prywatne jest dla ciebie takie ważne, ale nie wiedziałam, że szpiegostwo to twój konik, Zayn.

Odchylił lekko głowę w złośliwym uśmiechu. - Szpiegostwo? - znów się roześmiał, kręcąc głową.- Chciałabyś. Trudno było przegapić twój mały występek. I twój język w jego gardle.

- W jego gardle? - śmiech wydostał się z moich ust.- Masz jakieś urojenia skoro uważasz, że mój język znalazł się w jego gardle.

Jego oczy zabłyszczały jeszcze ciemniej, co odzwierciedlało to jak bardzo był wściekły, przez co strach zapukał do mojego umysłu. Podszedł do mnie bliżej, jego ciepły oddech czułam na moim policzku. Był mieszanką mocnego alkoholu z cynamonem i gumą do żucia, nie mogłam przestać wodzić wzrokiem po jego dolnej wardze, która znajdowała się tak blisko mojej... Ta cholernie pełna, różowa, dolna warga, pasująca do lekkiego koloru na jego policzkach, wysokie kości policzkowe, wzdłuż krzywizny szczęki...

- Myślałem, że jesteś inna - w końcu mruknął, jego głos był znacznie spokojniejszy i niższy. Cofnął się powoli wdychając powietrze. Oderwałam wzrok od jego ust i przeniosłam na jego oczy.

- Co?

- Mówiłaś mi o moich poprzednich dziewczynach, o tym, że mam traktować je lepiej - zatrzymał się i zawarczał na mnie, uwalniając dłonie w geście oskarżenia. - Wcale nie jesteś lepsza niż one.

- Od twoich dziewczyn? - powtórzyłam po nim i głośno się zaśmiałam.- Oh, proszę, Zayn.

Powoli skinął głową, nie odwracając ode mnie wzroku. - Jesteś dokładnie taka jak one - mruknął cicho, jego oczy nadal były skoncentrowane na mnie.

- Po prostu dziwka.

Moje oczy rozszerzyły się kiedy mózg zrozumiał co do mnie powiedział. Czy on właśnie powiedział, to co myślałam, że powiedział?

Nie, nie, nie.

- Co ty właśnie powiedziałeś? - syknęłam ze złością podchodząc do niego bliżej. On nie ruszył się, po prostu stał tam ze stoickim spokojem.- Jak śmiesz nazywać mnie dziwką?

- Jak śmiem nazywać cię tak? - eksplodował, machając rękami w górę i w dół.- Czy ty siebie widziałaś z tym dupkiem, kurwa mać?

- Znam go! - przerwałam szybko.- Znam go, Boże, Zayn to był tylko pocałunek!

- Jesteś tu ze mną!

Jego krzyk odbijał się echem przez dłuższą chwilę, poczułam niepokój w klatce piersiowej, ucisk w gardle powodował już niemal ból. Oboje milczeliśmy, słychać było tylko ciężki oddech Zayna. Jego oczy były tak złośliwe i przenikliwe, wryte prosto we mnie, które nagle ledwo dostrzegalnie rozszerzyły się a słowa opuściły jego usta.

- Z n..nami - poprawił szybko przebijając echo przedtem wypowiedzianych słów, wbił swój wzrok w podłogę pomiędzy nami. - Jesteś tu z nami.. z.. z Liamem i ze mną.

Przełknęłam ślinę i oblizałam dolną wargę.

- O ile wiem, jestem tu z Liamem - powiedziałam cicho.- Bo ty mnie nawet nie znasz.

Wypuścił powoli powietrze, oczy wciąż miał utkwione w swoich czarnych butach. Jego ręce nie były już skierowane w moim kierunku tylko schowane w jego kieszeniach. Jego ciało wciąż było sztywne, nie ruszał się z miejsca, wiedziałam, że czuł się nieswój.

- To prawda - skinęłam głową po tym jak mi nie odpowiedział.- To prawda, nie znasz mnie -zaśmiałam się cicho pod nosem i pozwoliłam mu usłyszeć ciche westchnienie wydobywające się z moich ust, kiedy skierowałam kroki by go wyminąć.- Wracam po jeszcze jednego drinka, baw się dobrze.

Byłam już prawie za nim, jego ciało pozostało niewzruszone. Gdy udałam się w kierunku sali klubowej usłyszałam szuranie za mną. Obracając się lekko ujrzałam fragment opalonej skóry jego ręki, która owinęła się wokół mojego ramienia, długie palce zatrzymały się na mojej skórze. Lekko zmarszczyłam brwi, kiedy ujrzałam jego oczy wpatrzone we mnie z miękkim spojrzeniem.

- Sam... - szepnął pod nosem, że prawie nie było go słychać. Jego brwi złączyły się, szczęka zacisnęła się kiedy się we mnie wpatrywał. - Po prostu.. po prostu.. zaczekaj..

Ledwo przełknęłam ślinę, ból w klatce piersiowej zaostrzył się a sucha bryła utworzyła się w gardle. Wypuściłam powietrze, potrząsnęłam lekko głową, wiedziałam, że moje oczy są miękkie i delikatnie.

- Przepraszam.. - powiedziałam cicho, jego oczy rozszerzyły się na mikrosekundę. Przełknęłam głośno ślinę, oblizałam dolną wargę i skierowałam wzrok w dół. Czując przypływ odwagi, spojrzałam na niego lodowato. - Czy my się znamy?

Jego usta rozszerzyły się w chęci powiedzenia czegoś, dostrzegłam jego białe zęby przygryzające pełną wargę. Zamknął jednak usta nie pozwalając słowom na ucieczkę. Jego oczy rozszerzyły się tym razem na dłuższą chwilę. Po chwili jego dłoń poluzowała ucisk na moim ramieniu by potem całkowicie ją opuścić bezwładnie w dół, jego usta były lekko rozchylone. Zamrugałam w kierunku podłogi, pocierając ramię dłonią, odwróciłam się napięcie zostawiając nieprzytomnego Zayna Malika tuż za mną.

Nate wciąż siedział przy barze, leniwie upijając alkohol z szklanki, jego oczy rozświetliły się kiedy mnie zobaczył. Zmusiłam się do uśmiechu i usiadłam obok niego, ale mimo że był obok ktoś kto traktował mnie dobrze, nie mogłam pozbyć się smutku wypełniającego mnie.

- Wszystko w porządku?- zapytał cicho układając dłoń pocieszająco na moim ramieniu. Ten dotyk tak się różnił od dotyku Zayna.. miękki, delikatny, słodki...

A Zayn'a...

Jezu, nienawidziłam go.

- Jest w porządku - odetchnęłam drżącym głosem. Ale kłamałam. Wcale nie było okay. Nigdzie w pobliżu nie było okay... Ledwo mogłam opanować okropne drżenie mojego ciała. Czułam się chora, chciało mi się wymiotować, chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, schować się pod kocem i udawać że Zayn nie istnieje - że nigdy go nie spotkałam i że nic do niego nie czuję. Ale czułam, i byłam takim tchórzem... nie potrafiłam się do tego przyznać nawet samej sobie. Nie...

Nie odważyłam się spojrzeć za siebie. Nie mogłam go zobaczyć, nie mogłam go teraz widzieć... nie mogłam.. nie mogłam nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. NIE.

- Rozmawiałem z moim kumplem - przerwałam moje myśli, aby spojrzeć w górę i ujrzeć piękne, zielone oczy. - Ochroniarzem - powiedział szybko unosząc szklankę z napojem do ust. - Chciałem przekonać go, żeby wywalił stąd tego dupka..

- Że co?

Chciałam aby moje westchnienie zabrzmiało jak podziw, ale wiedziałam, że odczytał go zgodnie z prawdą czyli niedowierzanie, obawa czy też rozczarowanie.

- Tak - powiedział powoli.- Ja.. ja martwiłem się o ciebie - potarł niezręcznie dłonią swój kark, wzruszając lekko ramionami.

- Oh - powiedziałam po chwili kiwając do siebie.- Więc, um... - odchrząknęłam lekko stukając palcami po gładkiej powierzchni lady. - Um.. czy on, on..

- Nie - odpowiedział za nim mogłabym dokończyć, przełknął kolejny łyk odstawiając picie z powrotem na ladę. - To jest właśnie dziwne... wskazałem na faceta, którego ma wykopać, jednak on odpowiedział, że nie może tego zrobić.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w górę. - Co masz na myśli?

- Nie chciał mi nic powiedzieć.. - odpowiedział wzruszając ramionami.- Powiedział po prostu,  że może wyrzucić kogokolwiek, ale nie jego.

- Co? - pytanie opuściło moje usta, choć było bardziej skierowane do powietrza niż do Nate'a. Byłam lekko zdezorientowana. - Co do cholery?

- Nie wiem - odpowiedział z ciężkim westchnieniem. - Chciałem się upewnić, czy spytałem odpowiedniej osoby, czy się nie pomyliłem - zatrzymał  i cicho się zaśmiał.- Ale jak można pomylić opalonego kolesia z włosami na jeża z kimś innym.

Nie wiedziałam co myśleć. Myśl, że wyłącznie Zayn miał prawo do tego klubu mnie przerastała. Leoni opowiadała mi mnóstwo historii o obleśnych typach w klubach, w których bywała, o tym ile razy ich wywalano nawet w zimną noc, choćby za wrogie patrzenie na nią lub jej znajome, a przed chwilą Zayn nie pozwala mi się ruszyć w pustym kacie.

- W każdym razie - Nate odchrząknął i uśmiechnął się delikatnie. - Chcesz jeszcze jednego drinka?

Pozwoliłam sobie na mały uśmiech, mimo mojego zagubienia i niepokoju. - To bardzo miłe z twojej strony Nate... - westchnęłam i odwróciłam się w drugą stronę do stolika, ściskając między palcami moją bransoletkę. Popatrzyłam na niego w górę i uśmiechnęłam się z poczuciem winy. - Chyba powinnam znaleźć moich znajomych.

Rozczarowanie pociągnęło w górę jego usta.- Oh..- skinął głową i rozchylił usta w podobny sposób jak zrobił to Zayn kilka minut wcześniej. Uśmiechając się smutno, westchnął.- Okay.. Okay.. tak myślę.

- Hej - powiedziałam cicho, stając na przeciwko i delikatnie dotykając jego ramienia. - Pogadamy jeszcze kiedyś, dobrze?

Nate uśmiechnął się szeroko.- Mam nadzieję.

Posłałam mu uśmiech na chwilę, zanim zniknął kiedy mój umysł przypomniał sobie co zrobiłam wcześniej. Zauważył, zmarszczył brwi, patrząc na moją twarz, niepokój zalśnił w jego szmaragdowym spojrzeniu.- Co się stało?

- Nic..- potrząsnęłam głową patrząc w dól unikając jego spojrzenia. Moje policzki zaczerwieniły się lekko, wiedziałam to, przez myśli przepływające w moim umyśle.- Po prostu.. nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle po tym co zrobiłam wcześniej.

- Źle zrozumiał? - zaśmiał się lekko w pocieszający sposób, ściskając moją dłoń.- To było prawie nic. Miły pocałunek, nie mam czego źle zrozumieć.

Kokietujący ton jego głosu mnie rozluźniał, uśmiechnęłam się do niego szczerze, patrząc w szarmancko uśmiechniętą twarz. - Masz - powiedziałam kiedy skończyłam się w końcu śmiać, wyciągnęłam długopis ze szklanego pojemnika na barze. Pochyliłam się do przodu i szybko zapisałam swój numer, na taniej serwetce, na której stała pusta szklanka Nate'a. Nie mogłam uwierzyć, że to robiłam. Nie byłam tym typem, który od tak daje swój numer facetom. Ale Nate sprawia, że czuję się szczęśliwa, sprawia, że czuję się komfortowo i... miło.

Uśmiechnął się pod nosem, wyciągnął rękę po serwetkę, złożył ją starannie i umieścił w kieszeni dżinsów. Unikałam jego wzroku czując, że moje policzki się rumienią z lekkiego zażenowania, ale poczułam ciepłą dłoń na mojej skórze i już nie mogłam uciec od jego oczu. Delikatnie się uśmiechał, jego oczy były tak ciepłe, kiedy zbliżał się do mojej twarzy nie mogłam powstrzymać wzrastającego pulsu. Jego usta znalazły się na moich, idealnie się dopasowując, miękkie ciepło kojąco oddziałowywało na moje zmysły, uczucie było niesamowite. Po chwili odsunął się ode mnie, wzdychając ciężko pod nosem.

Stałam chwiejnie, moje nogi lekko zdrętwiały, w końcu odwróciłam się i odeszłam. Moje serce trzepotało w mojej piersi, to przyjemne uczucie wciąż trwało w moim brzuchu.

- Sam!

Szybko westchnęłam ze strachu kiedy poczułam zaciskającą się dłoń na mojej ręce. Odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami, aby ujrzeć twarz Liama tuż nad swoją.

- Tutaj jesteś! Boże, wszędzie cię szukałem.

- Liam? - zamrugałam szybko lekko marszcząc brwi.- Wszystko w porządku?

Oddychał gwałtownie, jego klatka piersiowa w zdwojonym tempie opadała i unosiła się. Rozglądał się, jego oczy błyszczały w strachu, na jego twarzy cały czas widniał grymas.- Boże, on jest taki głupi, jestem taki szczęśliwy, że cię znalazłem.

- Liam? - zrobiłam krok do przodu potrząsając jego ramieniem, chcąc w końcu złapać jego spojrzenie. - Liam, powiedz co się stało!

- Zayn - jego oczy utknęły na mnie w przerażeniu. Czułam, że moje serce zaraz się rozpadnie słysząc imię 'Zayn' z ust jego przyjaciela.- On.. on... Jezu...

- On co? - zapytałam stanowczo.- On co, Liam!? - nie odpowiedział od razu, nadal po prostu ciężko oddychał a ja ścisnęłam jego ramię mocniej.- Liam - naciskałam.- Liam, co się stało?!

- Cała pieprzona butelka, Sam! - zawołał machając rękami niczym jakiś dzikus. Jego tak samo dziki wzrok spoglądał na mnie spod ciemnych brwi.- Wypił kurwa całą butelkę!

- Butelkę czego? - ledwo mogłam oddychać przez gulę w moim gardle. Wzdychałam drżącym głosem, oczy miałam mocno utkwione w postaci przede mną.- Butelkę czego, Liam?

Liam spojrzał w dół, jego usta były złączone razem.- Nie wiem.. nie wiem, szkockiej czy coś - jęknął pod nosem.- Kurwa, nie wiem. Nie wiem dlaczego dzisiaj wypił tak dużo.. dlaczego.

- Wypił całą butelkę szkockiej? - zamrugałam gwałtownie, rozglądając się wokoło poszukując Zayn'a.- Czy on gdzieś poszedł? - moje serce chciało ze mnie wyskoczyć.- Boże.. on mógł się zatruć alkoholem, mógł mieć jakieś upojenie... Liam musimy wezwać karetkę, on może umrzeć!

- Ja nawet kurwa nie wiem! - zawołał płacząco z grymasem na delikatnych rysach.- Nie mogłem go nawet powstrzymać. Kurwa, powinienem go szukać, powinienem... Boże.

- Liam, Liam - podałam mu znowu rękę, przełykałam boleśnie przez uczucie w moim gardle.-Musimy go znaleźć, gdzie on może być?

Liam powoli zamknął oczy, po czym ponownie je otworzył ukazując załzawione i zakrwawione gałki oczne.

- Nie ma go tutaj.

Moje usta otworzył się mimowolnie.- Co masz na myśli, mówiąc, że go tutaj nie ma?! - oblizałam dolną wargę i zrobiłam krok do przodu.- Gdzie on do diabła jest?!

Wielka kropla, która gromadziła się w kąciku jego oka, powoli spłynęła po jego bladym policzku. Wciągnął niepewnie powietrze, przełknął ciężko ślinę nie panując nad gorącymi łzami płynącymi po twarzy.

Pojechał do domu.

Czysta panika, która ogarnęła mnie kiedy jechaliśmy w stronę domu, była bardziej intensywna niż jakiekolwiek inne uczucie w całym moim życiu. Myślałam, że moje serce przestanie w końcu bić, przez niesamowicie szybki tętno. Miałam wrażenie, że mój żołądek za chwile wypadnie z mojego gardła na gładką powierzchnię kierownicy samochodu. Odgłosy chwiejnego, przerażonego szlochu w siedzeniu pasażera obok, wcale nie pomagały mi w tej sytuacji - musieliśmy szybko dotrzeć do domu, inaczej Liam zejdzie na zawał lub odwrotnie, umrze ze zdwojonej szybkości bicia serca.

Liam wyskoczył z fotela, kiedy nawet jeszcze nie zatrzymałam samochodu, na podjeździe obok garażu. Drzwi się otworzyły, jego długa, smukła sylwetka wyskoczyła z samochodu z niewiarygodną prędkością. Szybko zaparkowałam auto, podskoczyłam na dźwięk głośnego głosu Liama.

- Jego samochód jest tutaj! - zawołał histerycznie wskazując dłonią na auto Zayna, krzywo zaparkowane jakieś 4 metry od garażu. Poczułam gniew, kiedy spojrzałam na miejsce, gdzie powinien być uszkodzony prawdopodobnie przeze mnie lakier samochodowy, ale po chwili zapomniałam o tym.

- Oh.. Dzięki Bogu, jego samochód tu jest.

Długie nogi Liama udały się w kierunku budynku, zmniejszając odległość w zaskakująco szybkim tempie gdy ja próbowałam go dogonić cała naburmuszona, z powodu zmuszania mnie do wysiłku fizycznego, którego nienawidziłam. Oboje dotarliśmy do drzwi, Liam omal nie wyrwał ich z zawiasów po czym wbiegł do środka, krzycząc na Zayna w desperacji.

- Zayn! - jego głos załamał ciężki oddech, rozglądał się po całym mieszkaniu.

- Zayn, kurwa, gdzie jesteś? - zatrzymał się aby usłyszeć odpowiedź, jęk wydostał się z jego ust kiedy odpowiedziała mu tylko cisza. Odwrócił się do mnie, jego oczy wciąż były zaszklone.

- Spóźniliśmy się kurwa. Sam! - odwrócił się znowu, ułożył ręce na karku i zaczął gorączkowo się przechadzać.

- Kurwa, kurwa. ZAYN. Odpowiedz mi!

- Dobrze, dobrze...

Odskoczyłam do tyłu, na dźwięk męskiego głosu dochodzącego zza moich pleców. Moja głowa odwróciła się do tyłu aby zobaczyć twarz Zayna, jego oczy były leniwie zaszklone, a usta niechlujnie rozchylone w typowy, pijacki sposób. Potknął się, robiąc krok do przodu, złapał się za drzwi sypialni, kołysząc się lekko i starając się znaleźć punkt równowagi.

Był nawalony.

Poczułam ulgę. Było w porządku. Nie był martwy... Był tutaj, w pewnym sensie... Słyszałam histeryczny głos Liama za mną, mówił coś czego nie mogłam zrozumieć - przez mocny brytyjski akcent a jego ciało przeniosło się szybko w kierunku przyjaciela.

Byłam zdumiona widząc chudą postać Liama, zbliżającą się do Zayna, jego długie ramiona kołysały się niedbale, owinął nimi swojego pijanego przyjaciela. Głośny szloch uciekł mu z gardła kiedy Zayn opadł w jego ręce bez siły. Nie mogłam mówić, nie mogłam się ruszyć, kiedy oglądałam Liama płaczącego w szyję Zayna, którego ciało drżało a z jego ust uciekały słowa, których nie dało się zrozumieć.

Odsunął się na krótką chwilę, moje oczy rozszerzyły się kiedy zobaczyłam pięść Liama na policzku Zayna, jego głowa natychmiastowo przekręciła się od uderzenia. Skrzywiłam się w panice i w szoku, ponieważ chłopak wciąż okładał pięściami swojego przyjaciela. W końcu się cofnął, wytarł łzy cieknące z zaczerwienionych oczu, jego pierś falowała od dzikiego oddechu.

- Ty pieprzony idioto! - warknął, patrząc w dół na ledwo oddychającego Zayna. Leżał na podłodze, słaby, z dłonią przyciśniętą do obitego policzka.- Co ty sobie do cholery myślałeś? Mogłeś zginąć!

Zayn nie odpowiedział, nie sądzę, że w ogóle byłby w stanie. Jego głowa opadała z boku na bok, tak jak jego ręce gdy jęczał na zimnej podłodze.

- Dlaczego? - Liam kontynuował, jego głos nadal drżał niemiłosiernie.- Dlaczego Zayn? Nie piłeś tak dużo od lat! A potem jeszcze kurwa jedziesz sam do domu! - cofnął się, jego ręka zasłoniła drżące usta.- Mogłem... mogłem cię stracić, o mój Boże - kolejny jęk wydostał się z jego gardła, po czym opadł na podłogę obok swojego przyjaciela. Objął ospałe ciało Zayna, jego twarz przybliżyła się aby schować się w zagłębieniu szyi, mocząc jego skórę łzami, wylewającymi się wciąż z jego oczu. -Zaynie..- szlochał, czkawka zaczęła krępować jego słowa.

Czułam gulę w gardle, kiedy patrzyłam na to co działo się przede mną. Zayn leżał na podłodze zupełnie zalany, tłumiący łzy i krzyki swojego najlepszego przyjaciela, a ja nie mogłam nic zrobić, choć to wszystko działo się przeze mnie. Czy to ja byłam powodem tego, że wypił całą butelkę whisky a potem wsiadł za kierownicę?

- Ja..- przemówiłam.- Powinnam pójść.

Liam pociągnął nosem kilka razy, spoglądając z nad ramienia Zayna, jego oczy był wciąż jasne i lśniące od wilgoci.- Sam.. - jego głos utkwił w powietrzu.- Możesz mi pomóc... możesz mi pomóc zanieść go do łóżka? I obiecuję, że już będziesz mogła pójść do domu.

- Oczywiście - przygryzłam wargę.- Oczywiście, że ci pomogę.

Skinął głową, przełykając ciężko ślinę i podnosząc się z podłogi. - Chodź..- jęknął z dezaprobatą szarpiąc słabe ramię Zayna.- Tu...pomóż mi.. go podnieść.

Podeszłam niepewnie chwytając drugie ramię, krzywiąc się od ciężaru jego ciała. Udało nam się podnieść o wiele większe ciało od obojga z nas*, ułożyłam jego ramię na mój kark, tak jak zrobił to Liam i prowadziliśmy go w stronę sypialni. Zayn praktycznie został przez nas przeciągnięty na łóżko, ponieważ jego nogi w ogóle się nie poruszały, więc zadanie było bardzo trudne do wykonania. Pomogłam ułożyć go na miękkiej kołdrze i odwróciłam się szybko, kiedy ujrzałam że Liam chwyta nogawki spodni chłopaka i pociąga je w dół. Moje policzki poczerwieniały, kiedy ujrzałam lekko opaloną skórę pokrytą ciemnymi włoskami i nisko opadające bokserki. Liam przeniósł się na drugą połowę jego ciała i zdjął mu przez głowę koszulkę w serek, przykrywając go kocem pod samą szyję.

- Muszę dać mu trochę wody - Liam pociągnął nosem wycierając oczy z grubsza.- I trochę aspiryny -przełknął ślinę, spojrzał na Zayna i z powrotem na mnie. - Zostaniesz z nim, zanim wrócę?

Nie mogłam z siebie nic wydusić, więc tylko skinęłam głową, siadając w nogach łóżka. Liam podszedł do mnie, uśmiechnął się miękko, otaczając mnie w ciepłym uścisku.

- Dziękuję Ci - wymamrotał w moje włosy, uścisnął mnie mocno po czym wyszedł zostawiając mnie w ciemności. Siedziałam tam niezręcznie, unikając patrzenia na ospałego Zayna, leżącego pod ciemnym, z pewnością drogim kocem. Usłyszałam, że się porusza, więc spojrzałam w dół, jego oczy zablokowane były na mnie, unieruchamiając mnie w jednej chwili. Przygryzałam od wewnątrz moją dolną wargę, próbując się pozbyć dyskomfortu.

- Chodź..

Jego słowa były niewyraźnie, niechlujne kiedy jego ręka leniwie poruszyła się w geście przywołania mnie. Nie zareagowałam, spojrzałam na ścianę przegryzając moje usta do krwi.

- Sam...

Spojrzałam na niego, niezdolna do ignorowania jego niezdarnego szeptu i zauważyłam, że nadal był pochylony po lewej stronie łóżka. Wzdychając ciężko, wstałam i przysunęłam się kilka kroków bliżej. Odchrząknęłam delikatnie, patrząc na niego z góry.

- Tak?

Patrzył na mnie, jego usta były otwarte a zasmucone spojrzenie przebijało się przez pijane oczy. Podskoczyłam lekko na ciepły dotyk na moim nadgarstku, spojrzałam w dół, aby zobaczyć jego palce delikatnie głaszczące moją skórę. Przełknęłam gulę w moim gardle, nie mogłam oderwać wzroku od miękkich ruchów na mojej dłoni.

- Twwoja wina...- jego pijany szmer dotarł do mojego ucha a ja odetchnęłam głęboko. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego kiedy jęknął pod nosem.

- Bliżej...

- Co?

- Chodź bliżej... podejdź - zrobiłam krok bliżej, wydał z siebie kolejny tłumiony jęk.- Nie.. nie.. obok... obok mnie..

Westchnęłam, przewracając oczami ignorując trzepotanie w moim brzuchu, przykucnęłam obok łóżka.

- Tak.. Zayn?

Jego twarz była tak blisko mojej - mogłam poczuć jego cholerną wodę po goleniu i zobaczyć zarost na jego szczęce przy świetle padającym zza drzwi. Jego oczy był lekko oszołomione, nieostre, ale utrzymywał je cały czas na mnie.

- Powinienem być ja...- wymamrotał przez ledwo rozchylone wargi, jego ręka spoczęła na moim policzku. Moje oczy rozszerzyły się kiedy znów poczułam ciepło jego ciała na mojej skórze. Czułam, że nie mogłam oddychać. Palce Zayna zataczały delikatne koła, w ten sam sposób w jaki gładził mój nadgarstek a eksplozji gęsiej skórki aż po same ramiona nie dało się zignorować.

- To powinienem być.. ja - jęknął, grymas szarpnął kącikami jego ust, moje serce się właśnie zatrzymało kiedy jego kciuk zjechał aż do mojej dolnej wargi, umierałam pod wpływem delikatnego ruchu na ustach. Co.. co on do cholery robi?

- Sam...- mruknął pochylając się z pozycji leżącej. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam myśleć. Jego twarz zbliżała się do mnie, moje oczy nadal były otwarte, serce w niebezpiecznie szybkim tempie waliło w klatkę piersiową. Czułam jego ciepły oddech, przesiąknięty zapachem ciężkiego alkoholu w moich ustach. Nie wiedziałam co mam robić. Spodziewałam się poczuć jego wargi na moich, ale w zamian poczułam tylko delikatne drapanie jego policzka i usta w kąciku moich ust.

- Zayn - szepnęłam, oczy miałam szeroko otwarte a ciało sztywne w absolutnym oszołomieniu. Jego usta po prostu nadal delikatnie dotykały moją dolną wargę, wysyłając dreszcze przez całe moje ciało. - Zayn... - z trudem przełknęłam ślinę, zamknęłam oczy mimowolnie. - P-przestań....

Odsunął się delikatnie, specjalnie przesuwając policzek wzdłuż mojej twarzy, był jeszcze bardzo, bardzo pijany... Cofnął twarz, ale jego pełne usta wciąż były tak blisko... jego ręka została na moim policzku, leniwie go głaszcząc. Mały uśmieszek powstał na jego ustach, coś tak bardzo w jego stylu, jednak przybrał za chwilę poważny wyraz twarzy jak wcześniej.

Zamrugał powoli, przymykając oczy, kiedy jego kciuk rozchylił moje wargi. Jego usta były rozchylone, światło padało na krzywiznę jego szczęki.

- Piękna...

Czy ja.. czy ja dobrze słyszałam?

Zerwałam się na równe nogi, starając się nie myśleć o bólu w klatce piersiowej. Musiałam jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Myśli w mojej głowie to był jeden wielki wyścig, moje serce waliło jak oszalałe, wiedziałam, że byłam blisko śmierci....

Praktycznie wybiegłam z pomieszczenia, wbiegając po drodze na Liama. Zatrzymał mnie ręką, marszcząc brwi w dezorientacji.

- Wszystko w porządku?

- Ja... t-tak. Wszystko okay - skłamałam drżącym głosem, powstrzymując łzy.- P-po prostu potrzebuję... trochę snu.

Skinął lekko z niepokojem.

- Zostawiłem ci pieniądze na taksówkę - zatrzymał się, wskazując na szafkę w korytarzu. Zrobił krok do przodu, aby ostatni raz mnie przytulić. Czułam, że szeptał w moje włosy kiedy przymknęłam oczy. - Dziękuję, Sam.

Nie mogłam mówić, ale udało mi się pokiwać głową, odsunęłam się od niego i szybko chwyciłam pieniądze ze stołu. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, drżącymi nogami udałam się w stronę windy. I nie mogłam już dłużej, emocje spowodowały osunięcie się mojego ciała po ścianie. Schowałam twarz w kolanach i siedziałam tam w cichym korytarzu, barwiąc moje eleganckie spodnie falą świeżych, gorących łez.

***
* mówi się, że osoba w stanie upojenia alkoholowego staje się cięższa

Ewelina zapomniała napisać notki, więc ja to zrobię.
I mamy rozdział 12!
Jak Wam się podobał? Jak wrażenia?

Pamiętajcie o tym, że opowiadanie jest tłumaczeniem a rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie, skarby Xx
*
Ode mnie też coś musi być! Tak bardzo dziękujemy za to ponad 21 tysięcy! Nigdy nie spodziewałyśmy się tego, kiedy na wakacjach tak 'o' postanowiłyśmy to tłumaczyć! To jest dla nas coś ponad to, naprawdę dziękujemy za to! Uwielbiamy czytać komentarze! Szczególnie te w których ktoś pisze, że jest uzależniony od Arroganta, Boże, takie są najlepsze! 
Prosimy, żeby ten rozdział skomentował każdy, kto może, chociażby cokolwiek! My to uwielbiamy! I może w końcu uda wam się pokonać tę barierę 40 komentarzy! LICZYMY  NA WAS! <3
Ewe (luvlouu)
*
Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.

Zauważyłam, że prawie nikt nie zagląda na #25DWMApl a tam są wrzucane spoilery kolejnych rozdziałów, ale to wasz wybór..
Kochamy Was i do następnego! 
Marta / @mrsarrrogant