czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 20

Czytaj notkę pod rozdziałem.

Wciąż nie wstawałam kiedy uniosłam wzrok z pomarszczonych stron porozrzucanych w nieładzie na betonie i zamiast przenieść swoje spojrzenie i ulokować je w czymś innym - czymkolwiek - w czymś co mogłoby rozproszyć mój umysł od tych myśli, to to było nie możliwe w tym momencie. Widziałam jak Victor pochyla się nade mną i zbiera strony magazynu w swoje ręce, kątem oka patrząc na mnie a potem usłyszałam jak głośno wzdycha.

- Pewna jesteś, że - mówił cicho, ostrożnie. - Pewna jesteś, że to o nim - mam na myśli.. to może być.. to może być jakiś -

- To o nim - powiedziałam. Mój głos nie wyrażał żadnych emocji; był niski, monotonny, martwy. Westchnęłam drżącym głosem, przyciskając palce do swojej twarzy, wdychając ciepły powiew powietrza w moje dłonie. Skinęłam głową. - To o nim.

- Mogę się mylić - może to jakiś błąd...

- To nie jest pomyłka - rzuciłam, patrząc w górę na mojego najlepszego przyjaciela z zimnym spojrzeniem. Moja szczęka była zaciśnięta kiedy na niego patrzyłam, a ja nadal nie pozwoliłam swojemu spojrzeniu przenieść się na okładkę, gdzie stał ten cholernie arogancki z jego głupią, pieprzoną gitarą. - To jest on. To nie jest kurwa pomyłka, Victor.

Jego oczy rozszerzył się lekko kiedy spojrzał w dół na tabloid w jego uścisku. Patrzył przez chwilę w ciszy, jego oczy szybko skanowały obraz. - Tak - westchnął, kiwając głową. - Tak, masz rację. To nie jest pomyłka.

Mocno zacisnęłam oczy, przełykając mocno guzik powstający w moim gardle. - Okłamał mnie - powiedziałam cicho. - On mnie okłamał, Vic.

- Technicznie tego nie zrobił, jeśli tak o tym pomyślisz - odpowiedział. - Czy rzeczywiście zapytałaś go, czym się zajmuje w życiu?

- Tak - rzuciłam, wciąż mając oczy przymknięte. - Powiedział mi, że był muzykiem.

- Więc tu cię mam! - powiedział, lekki humor był słyszalny w tonie jego głosu. - Chodzi mi o to, że on powiedział ci, że jest muzykiem - to prawie ta sama rzecz.

- Żartujesz sobie ze mne? - powiedziałam wyraźnie, szeroko otwierając oczy by spojrzeć w zdumieniu na Victora. - Ta sama rzecz - żartujesz kurwa, Vic? Trzymał w tajemnicy fakt, że jest - że jest - plątałam się w słowach i kiedy zdałam sobie z tego sprawę, westchnęłam głęboko. - Mógł mi powiedzieć, że był.. że jest -

- Gwiazdą - pomógł mi cicho. - Tak, mógł ci powiedzieć.

Nastąpiła długa chwila ciszy między nami kiedy starłam lekką wilgoć z kącików moich oczu i zobaczyłam jak podnosi magazyn lekko by mógł zerknąć na zdjęcie.

- Wiedziałem, że kojarzyłem tę nazwę - mrugnął przechylając lekkko głowę. - Jestem całkiem pewien, że Sara mam kilka plakatów tych facetów nad swoim łóżkiem.

- Co? - rzuciłam, odwracając się do niego szybko. - Victor, co? Mówisz mi, że twoja mała siostra ma plakat z facetem, który zmienił moje życie w piekło przez ostatni miesiąc i teraz tylko pamiętasz jego imię?

- Nie waż się, Sam - mruknął ponuro, rzucając twarde spojrzenie w moim kierunku. - Nie waż się przelewać swojej złości na mnie. Nic tu złego nie zrobiłem - nie kłamałem i nie zatrzymałem swojej tożsamości w tajemnicy. Nawet do tego nie zmierzaj.

Westchnęłam, ponownie przyciskając dłonie do mojej twarzy. - Przepraszam - szepnęłam łamiącym się głosem w swoje zimne ręce. - Wiem, że bywam suką i ty na to nie zasługujesz, ale ja po prostu - przerwałam, kiedy mój głos się załamał a ja czułam potok łez napływający do moich oczu. Kiedy nie skończyłam zdania, czułam, że Victor zbliża się do mnie a następnie owija pocieszająco ramiona wokół mojego ciała. Ten gest był tak ciepły i zadowalający oraz przyniósł mi poczucie spokoju w mojej popieprzonej sytuacji. Westchnęłam ciężko w jego drogi, wełniany płaszcz.

- Wiem - mruknął cicho, przenosząc dłoń na moją głowę i głaskał moje włosy. - Wiem, że to jest ciężkie - odsunął się na chwilę i kiedy otworzyłam oczy, delikatnie się do mnie uśmiechał. - Hey - hey, spójrz na mnie, okay? Możesz przez to przejść. Jesteś lepsza od niego, skarbie. Jesteś ponad nim. Byłaś szczera, on nie. Możesz przez to przejść.

Pociągnęłam nosem i skinęłam głową, ocierając policzka z pojedynczych łez, a jego uśmiech poszerzył się. - Dobrze - wyciągnął ręce kiedy się pochylił by podnieść porozrzucany magazyn po czym mnie objął. - A teraz - odchrząknął. - Co masz zamiar zrobić?

Pokręciłam głową, moje oczy powędrowały w górę kiedy przycisnęłam ramiona do piersi. - Nie mam pojęcia - przyznałam spoglądając na magazyn. - Ja po prostu.. nawet nie wiem od czego mam zacząć.

- Myślę, że na początek dobrze by było gdybyś z nim porozmawiała - Vic zasugerował. - Wiesz, dowiedz się co to za umowa lub.. lub cokolwiek.

- Nie, nie sądzę, że mogę zmierzyć się z nim jeszcze - wymamrotałam, pozwalając mojemu spojrzeniu opaść na czubki moich butów. Wzruszyłam ramionami, dając złamanemu śmiechowi opuścić moje usta. - Nie sądzę, że mogę sobie ufać na tyle by go nie zabić.

- Coż, nie chcemy tego - zaśmiał się w odpowiedzi. - A co powiesz na to by porozmawiać najpierw z jego bratem - mówiłaś, że ta dwójka jest blisko ze sobą, prawda?

I wtedy mnie olśniło. Jęknęłam w duchu kiedy spojrzałam na okładkę magazynu, ponieważ tuż obok durnia stał facet, z którym spędzałam swój czas i rzucałam mu światło na moją sytuację. Stał tam, z ciepłym uśmiechem a jego oczy błyszczały. Tam on był - osoba, którą polubiłam i której zaufałam - tam był -

- Liam to jego imię, prawda? - Victor przemówił ponownie, zainteresowanie było słyszalne w jego głosie. Skanował obraz przez dłuższą chwilę zanim chytry uśmieszek nie pojawił się w kąciku jego ust. - Nigdy nie powiedziałaś, że Pan Samolubny ma takiego słodkiego kolege, Sam - spojrzał w górę, uśmiech dekorował jego usta. - Może powinienem pójść z tobą - wiesz, po to by trzymać rzeczy pod kontrolą..

- Nie - westchnęłam, ignorując jego oczywistą próbę poznania Zayna bardziej współczującej połówki. Potrząsnęłam głową. - Nie, muszę to zrobić na własną rękę.

Jego uśmiech opadł a on westchnął, wyciągając w moją stronę magazyn. Kiedy spojrzałam na to unosząc brwi, Vic przewrócił oczami. - Weź to. Powinnaś najpierw zapoznać się z tym co tu pisze zanim spuścisz bombę na tych dwóch idiotów.

Miał rację. Wzięłam magazyn i podziękowałam mu cicho zanim nie podałam jej sprzedawcy - na którego twarzy widniał oczy wyraz zirytowania - pięć dollarów. Mruknęłam do niego by zatrzymał resztę zanim nie ruszyłam w przeciwnym kierunku, gdzie wiedziałam, że ich mieszkanie się znajduje. Reszta nie miała znaczenia. Zimne powietrze paraliżowało moją odsłoniętą twarz i ręcę, ale to nie miało znaczenia. Cholera, nic nie liczyło się w tym momencie, bo nagle uswiadomiłam sobie, że usługiwałam kolesiowi znanemu na całą Europę a nawet Stany Zjednoczone. Jak, do cholery, mogłam być tak głupia? Nigdy nie słyszałeć o Google? Dlaczego nie połączyłam faktów?

Bez względu na to, zdecydowałam się na długi spacer, przerzucając strony i czytając o piątce chłopaków połączonych w grupę w brytyjskim X-Factorze. Tuż po tym odnieśli sukces zajmując 3 miejsce. Głupia, pieprzona Sam. Przynoszenie mu babeczek, mycie jego naczyń, pranie jego drogich prześcieradeł z lepkiego nasienia.

Byłam durna.

Nie trwało to długo kiedy czekałam aż drzwi Liama uchylą się po tym jak zapukałam, kiedy usłyszałam jego głos za nimi. Jego kroki lekko nasilały się po drugiej stronie cieżkich, dębowych drzwi i gdy je otworzył i zobaczył mnie, jego twarz się rozświetliła. Nie miał na sobie koszuli zapinanej na guziki takiej jaką widziałam kiedy wychodziliśmy razem lub takiej jak na okładce magazynu - który schowałam do kieszeni mojego płaszcza - i jego włosy, które opadły miękko i muskały jego szyję. Po cichu zastanawiałam się czy na prawdę zwierzał mi się tak bardzo i było mu wygodnie ze mną więc pozwolił mi widzieć drogie ubrania i perfekcyjne włosy.

- Sam! - uśmiechnął się, wciągając mnie do ciasnego uścisku. Stałam sztywno, nie odwzajemniając gestu. Odsunął się i wydawał się nie zauważyć mojej sztywnej postawy, zamiast tego machnął z entuzjazmem w stronę swojego wielkiego poddasza. - Chodź, chodź!

Poszłam za nim bez słowa, kładąc moje tenisówki na wycieraczkę przy drzwiach, a następnie ruszyłam za nim w stronę wielkiego obszaru kuchni i pokoju. Odwrócił się, uśmiechając się do mnie. - Tak właściwie zamierzałem do ciebie zadzwonić - powiedział podekscytowany. Z jego grubym, angielskim akcentem. - Chciałem byś przyszła dzisiaj rano wcześniej, ale - oh, kogo to obchodzi! - zatrzymał się, uśmiechając się do siebie. - Stało się coś niewiarygodnego.

Przełknęłam ślinę, patrząc na niego beznamiętnie. - Tak, coś niewiarygodnego się stało.

- Chodź, chodź zobacz! - znów machnął, zachęcając mnie do pójścia za nim w stronę kuchni. Kiedy opornie szurałam moimi nogami po podłodze w kuchni, zobaczyłam to co chciał mi pokazać. Machał chaotycznie na talerz leżący na ladzie, szeroki uśmiech rozciągnął się na jego ustach a jego oczy błyszczały z podekscytowania. - Widzisz? Widzisz je?

Spojrzałam na talerz. Kilkanaście babeczek upchnięte było na jednym talerzu, ich lekko przypalone kontury zdobiły głębokie, niebieski kropki. W innych okolicznościach już wybuchnęłabym śmiechem i żartowała z niego, a nawet się z nim drażniła. Ale nie teraz.

- To są babeczki! - rzucił, przysuwając talerz w moją stronę. To wtedy zobaczyłam, że miał na sobie jakiś śmieszny, różowy fartuch - podobny do zestawu Leoni. - A ja je zrobiłem!

Mruknęłam, wpatrując się w oczywisty sposób w przypalone pieczywo, po czym usiadłam na stołku przed ladą. - Gdzie jest Zayn?

Liam lekko zmarszczył brwi. - Nie wiem. Wyszedł pozałatwiać sprawy, tak myślę? - przerwał, popychając talerz tak blisko moich dłoni, że ceramiczne naczynie dotykało moich palców. - Kogo to obchodzi? Masz, spróbuj jedną. Nie mogę uwierzyć, że udało mi się coś ugotować - mam na myśli, patrz na nie, one -

Urwał, jego uśmiech opadł kiedy spojrzał na mnie. Byłam pewna, że moja twarz wyrażała coś innego niż entuzjazm i kiedy on zauważył mój poważny wyraz twarzy, jego oczy rozszerzyły się nieco. - Sam, co jest? Co się stało?

Przełknęłam głośno ślinę, lokując spojrzenie na krawędzi talerza. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie kiedy mnie okłamał. Nie kiedy nie był ze mną szczery.

- Liam - przemówiłam cicho, utrzymując spojrzenie na talerzu. - Musimy porozmawiać.

- Co? O czym?

- Musisz powiedzieć mi to cokolwiek chcesz, to co czujesz, że powinieneś powiedzieć - mruknęłam. Zdałam sobie sprawę jak śmiesznie to zabrzmiało ale rozpaczliwie chciałam usłyszeć to od niego zanim pokażę mu dowody. - Jeśli jest coś - cokolwiek - co chcesz mi powiedzieć.. po prostu.. po prostu powiedz to teraz.

Usłyszałam dźwięk drugiego krzesła przesuwanego po podłodze i zobaczyłam, że usiadł na przeciwko mnie, po drugiej stronie lady. - Sam - powiedział cicho. - Nie mam pojęcia o czym mówisz.

- Przestań! - rzuciłam nagle, moje oczy wilgotniały kiedy spojrzałam na niego.- Po prostu przestań kłamać i powiedz mi prawdę!

Jego oczy ponownie się rozszerzyły i wtedy zobaczyłam jak jego szczęka się zaciska. Jego gardło poruszyło się kiedy przełknął ciężko gulę i słyszałam jak ciężko oddychał kiedy patrzyliśmy na siebie.

- Jak się dowiedziałaś? - mruknął cicho, jego oczy wciąż były otwarte szeroko a szczęka pozostała zaciśnięta.

Moje oczy błysnęły w gniewie kiedy moja ręka powędrowała do mojej kieszeni. Szybko wyłowiłam z niej pomarszczone strony po czym bezceremonialnie rzuciłam magazyn na ladę między nami. Jego wzrok padł na pierwszą stronę, a ucisk szczęki osłabł.

- To - rzuciłam, palcem wskazując na zmiętą gazetę. - Tak się dowiedziałam.

Milczał przez chwilę, wpatrując się na okładkę z szokiem wyrytym na twarzy. Spojrzał na mnie. - Sam, ja -

- Co by się stało? - mruknęłam, morderczo patrząc na niego. - Co by się stało gdybym dzisiaj nie poszła na obiad? Co jeśli mój przyjaciel nie chciałby się zatrzymać przy stoisku z gazetami? Huh? Czy kiedykolwiek miałam się dowiedzieć, że jesteś - że ty...

- Przepraszam - szepnął potrząsając głową i patrząc na mnie rozpaczliwie. - Chciałem ci powiedzieć, Sam. Nie wiesz jak bardzo -

- W takim razie czego tego nie zrobiłeś? - rzuciłam, mój głos stawał się głośniejszy. - Jak, do cholery, mogłeś utrzymywać coś takiego przede mną, Liam? Myślałam, że byliśmy przyjaciółmi!

- Jesteśmy! - powiedział. - Jesteśmy przyjaciółmi, to dlatego nie mogłem ci powiedzieć!

- Jaki to ma sens? - warknęłam, patrząc na niego chłodno. - Jesteśmy przyjaciółmi a ty mnie okłamujesz - więc wyglądam jak pieprzona idiotka spędzając czas z tobą i twoim.. twoim sławnym przyjacielem?

- Sam, proszę - błagał łamiącym głosem, sięgając do przodu aby złapać w dłoń mój nadgarstek. Jego oczy błyszczały - widziałam tworzące się w nich łzy. - Proszę, spróbuj zrozumieć - chciałem ci powiedzieć i zamierzałem to zrobić, jednak Zayn nie -

- Jednak Zayn nie chciał, huh? - zaśmiałam się sucho. - Oh, więc tak to jest? To była mała gra dla waszej dwójki, racja? Zobacz jak długo możesz robić Sam w chuja?

- Nie! - powiedział szybko, kręcąc głową, jego palce rozważały złapanie mnie za ramię i przyciśnięcie do ciała Liama. - Nie, to nie jest tak! On po prostu - on nie chciał powiedzieć ci tego od razu, to znaczy.. ja chciałem.. ale.. Zayn.. on..

- Daruj sobie - rzuciłam wstając. - Sprawiłeś, że czuję się jak idiotka, Liam. Spędzałam czas z waszą dwójką myśląc, że byliśmy normalną -

- To dlatego nie mogłem ci powiedzieć - ostro przerwał, siegając ręką w celu złapania mnie za ramię, próbując powstrzymać mnie przed wyjściem. Jego powieki drżały kiedy patrzył prosto w moje oczy, jego wargi były lekko rozchylone a policzki zaczerwienione.- Nie mogłem ci powiedzieć, bo wszystko było normalne.. traktowałaś mnie jak człowieka, Sam. Czy wiesz jak długo to trwało zanim ktoś polubił mnie za to jaki jestem?

Przełknęłam ślinę gdy na niego spojrzałam. Jego oczy łzawiły, a łzy pozostawiały smugi na jego zaczerwienionych policzkach i nagle poczułam, że muszę to dobrze zacząć jeszcze raz. Wsunęłam się z powrotem na krzesło, wdychając ciężko w moje dłonie.

- Boże, Liam - mruknęłam stłumionym głosem w moje ręce. - Nie mogę uwierzyć, że jestem taką kretynką, że nie zauważyłam.

- Nie jesteś kretynką - zapewnił cicho, delikatnie gładząc palcami mój nadgarstek. - Jesteś wszystkim tylko nie kretynką, Sam..

- Jednak jestem - pociągnęłam nosem i byłam pewna, że moja twarz ma odcień pomidora a moje oczy najprawdopodobniej były opuchnięte. - Spotykałam się w dwójką sławnych ludzi i nawet nie miałam o tym pieprzonego pojęcia.

- Traktowałaś mnie jak człowieka - Liam powiedział cicho. - Byłaś pierwsza osobą od dłuższego czasu, która chciała spędzać czas ze mną, w moim towarzystwie.

Westchnęłam drżącym głosem.

Boże.

To było takie popieprzone.

- Chciałam byś mi powiedział - powiedziałam cicho. - Zamiast dowiadywać się o tym z jakiś tabloidów.

- Ja też - mruknął. A potem wypuścił lekki śmiech kiedy patrzył ponownie na okładkę magazynu. - Zwłaszcza, że to nie jest moje najlepsze zdjęcie.

Śmiałam się z tego z niedowierzaniem, że siedzę w kuchni z Liamem Paynem - że żartował z kogoś takiego jak ja. Spojrzałam w dół na okładkę i wzruszyłam ramionami. - Nie możesz wyglądać źle jeśli próbowałeś, Liam. Mówiłam ci to już.

Westchnął kiedy odepchnął gazetę na bok. - Oświetlenie nie jest tak sprzyjające mojej twarzy.

- Zamknij się - rzuciłam, przecierając swoją twarz z wilgoci. Posłałam mu miękki, ciepły uśmiech wskazując na talerz pomiędzy nami. - I daj mi jedną z tych babeczek.

Uśmiechnął się, jego oczy ponownie rozbłysły i sięgnął po nierówną, pół-przypaloną muffinkę i podał mi ją. - Zajęło mi jakieś trzy godziny by je udoskonalić -

- Trzy godziny, Liam? - zaśmiałam się. - Babeczki nie zajmują więcej niż godzinę.

- Daj mi spokój - wycedził, biorąc szkalnkę z szafki. - Jestem piosenkarzem a nie szefem kuchni.

Kiedy ugryzłam muffinkę, skrzywiłam się lekko na delikatny posmak spalenizny a moje oczy spoczęły na poczcie leżącej w pobliżu mnie, na ladzie. Widziałam kilka kopert i kupon na książki i wtedy moje oczy spoczęły na otwartej kopercie z kawałkiem kartki z niej wystawionej. Spojrzałam na nią z zaciekawieniem - logo samochodu było wydrukowane na górze z napisem JIM’S AUTO SERVICE nabazgranym poniżej.

- Liam - zawołałam do niego, spoglądając w górę aby zobaczyć go wlewającego sok pomarańczowy do szklanki. Skinęłam w dół na kartkę papieru. - Co to jest?

Przechylił głowę by spojrzeć na dokument zanim położył dwie szklanki soku na ladę. - Oh, to? To nic, po prostu potwierdzenie wpłaty dla Zayn'a.

- Potwierdzenie wpłaty? - powtórzyłam, pozwalając moim oczą skanować informacje. - Za co?

Ugryzł jedno z jego własnych dzieł i wzruszył ramionami. - Miał małe wgniecenie w jego samochodzie w zeszłym miesiącu, nic wielkiego.

Wgniecenie.

W jego samochodzie.

Mój wzrok kontynuował skanowanie kartki. Głos Zayn'a odbijał się echem w mojej głowie kiedy moje tętno rosło - czy to możliwe? Spojrzałam na datę i zdałam sobie sprawę, że to małe potwierdzenie wgniecenia było z mojego gwałtownego wybuchu tej pamiętnej nocy na zewnątrz restauracji.

"Chciałbym oszacować to na conajmniej trzy tysiące ubezpieczenia."

Mój wzrok padł na słowa wydrukowane niemal bezczelnie - NALEŻNA KWOTA.

A potem moje serce się zatrzymało.

Albo myślałam, że to zrobiło.

Nie mogłam oddychać.

Nie mogłam się ruszać.

O mój Boże.

- To nie jest prawda - przemówiłam drżącym głosem, patrząc na zdezorientowaną twarz Liama. - To nie jest prawda, powiedz mi, że to nie jest prawda!

- Co? - zmarszczył brwi zerkając na kartkę. Patrzył na nią przez chwilę, potrząsając głową i biorąc kolejny kęs z jego muffinki. - Nie, to prawda. Facet też dał mu zniżkę. Powinno być piętnaście dolarów więcej.

Chciałam wymiotować.

O mój pieprzony Boże.

NALEŻNA KWOTA ----------- $75,53

"... trzy tysiące dolarów ubezpieczenia"

Siedemdziesiąt pięć pieprzonych dolarów.

O mój Boże.

***
I jak Wam się podoba rozdział?
W końcu dowiedzieliście się prawdy.

Nie jestem pewna czy ktokolwiek chce jeszcze czytać ff o Zaynie. Mnie osobiście wspomnienia jego osoby bolą (lel, to brzmi jakby umarl ale w pewnym sensie tak sie czuje w tym momencie) więc narazie musze sie od wszystkiego odizolować. PRZEPRASZAM WAS MIŚKI ale nie wiem czy rozdział pojawi się za tydzień. Wiecie.. porządki przedświatęczne, wyjazdy, zakupy etc. Odejscie Zayna z espolu sprawilo, ze nie funkcjonuje normalnie. I tak, moze mam te 17 lat i moze powinnam byc dojrzalsza i nie przywiazywac sie do osob ktorych nie znam ale Malik to nie była tylko 1/5 częśc jakiegoś zespołu. Był idolem. Dlatego teraz musze się odizolować - od twittera, fanfictions. Ale OBIECUJĘ, że wracam za maxx 2 tyg. KOCHAM WAS I DZIĘKUJE ZA WASZĄ OBECNOŚĆ TUTAJ.  x

Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.

Marta / @mrsarrrogant

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 19

Czytaj notkę pod rozdziałem.
Na #25DWMApl na tt zazwyczaj informuję kiedy pojawi się kolejny rozdział lub wrzucam inne spoilery, więc zapraszam do zaglądania i udzielania się. :)

Uczucie klaustrofobii stosunkowo było mi obce aż do tej chwili, w dość obszernym polu windy. Czułam, że moja klatka piersiowa zaciska się znacznie kiedy starałam się utrzymać równomierny oddech i nawet ciągły warkot muzyki rozbrzmiewającej wokół mnie, nie mógł przebić dźwięku walenia w moich uszach i czaszce. Przestąpiłam z jednej nogi na drugą, mój wzrok od czasu do czasu lokował się na świecących numerkach i moje ciało trzęsło się nieznacznie z każdym powtarzającym się dźwiękiem mijanych pięter. Byłam zdenerwowana. Nie chciałam być tutaj, w tej windzie mknącej do góry, prosto do jego mieszkania - do niego.

Był na mnie zły i ja o tym wiedziałam. Zimna, jednosłownie sformułowana wiadomość, którą otrzymałam pół godziny po przebudzeniu świadczyła o tym. Zamiast chamskiej uwagi lub wrednego, mało śmiesznego dowcipu albo nieprzyzwoitej zniewagi, ekran mojego telefonu ukazał tylko jedno słowo.

Dziesiąta.

To mnie zmartwiło. To było wystarczająco proste, naprawdę - bardzo proste i na temat. Ale to nie był sposób w jaki się komunikowaliśmy, to nie był sposób w jaki mówił do mnie. Ponieważ w innych okolicznościach - gdzie mój były chłopak nie mógłby być w centrum sytuacji albo siedzący w domu, pielęgnujący swój złamany nos - Zayn mógł wysłać mi coś suchego i sarkastycznego i nawet jeśli to było irytujące, ja wiem, że mogłabym to zakończyć i przewrócić oczami z uśmiechem. Ponieważ w jego wiadomościach zawsze było coś osobistego - surowego lub nie. Jego pojedynczo sformułowana wiadomość była przypomnieniem nieszczęśliwej serii wydarzeń, które rozegrały się noc wcześniej z Duke'iem, a ja absolutnie bałam się nadchodzącego spotkania.

Ding.

Podskoczyłam na dźwięk, który odbił się echem w pomieszczeniu i moich bębenkach a ja szybko spojrzałam na tablicę świecących numerów. Jego piętro. Kurwa, wspaniale. Głęboko wzdychając czekałam aż drzwi się rozsuną i o mój Boże, czy może to trwać jeszcze dłużej? Po chwili, która wydawała się być wiecznością, przed moimi oczami ukazał się ciemny korytarz jego piętra; wyszukane podłogi i głęboko szkarłatna farba na ścianach. Subtelne przypomnienie skrajnej różnicy naszych klas społecznych.

Z drżącym, ciepłym oddechem wyszłam z windy, próbując zapanować nad sobą. Nie mogłam pozwolić mu zobaczyć, że byłam wewnętrznie - emocjonalnie, głównie - bałaganem. Nie mógł zobaczyć tego, że byłam absolutnie przerażona widząc go. Ale dlaczego? Nic złego nie zrobiłam. Jak on do cholery miał prawo być na mnie zły? Ponieważ mój były spontanicznie postanowił złożyć mi wizytę i mieszać się w konflikt? Nie miał prawa. Nic złego nie zrobiłam.

- Oddychaj - przypomniałam sobie szeptem, przełykając boleśnie guzik w gardle z każdym krokiem. - Oddychaj. Oddychaj. Oddychaj.

Kiedy podeszłam do jego drzwi, były już lekko otwarte, moje brwi lekko zmarszczyły się na ten widok. Zanim mogłam to zrozumieć usłyszałam miękki śmiech za nimi. Kobiecy śmiech.

Wyszła chwilę później a ja byłam zaskoczona jej wyglądem - głównie dlatego, że wyglądała na co najmniej trzydziestkę. Stałam oszołomiona przez chwilę a ona zatrzymała się nagle, widząc mnie stojącą jak pieprzona kretynka w jego przedpokoju. Lekki uśmiech wykrzywił jej wargi i szepnęła krótkie przeprosiny w moją stronę zanim mnie wyminęła. Pozwoliłam mojemu wzrokowi powędrować za mnie, w celu zbadania jej - to było dla mnie bardzo dziwne, ponieważ nie rozglądała się wokół. Jej włosy nie były zgarnięte w niedbały kok a jej ubrania nie były pogniecione w żadnym miejscu. Nie wyglądała na nieogarniętą, tak jak reszta dziewczyn. Bez względu na to, pieczenie w moim brzuchu sięgało aż mojej klatki piersiowej a ja rozpoznałam to nieprzyjemne uczucie zazdrości.

Weszłam do jego mieszkania i zobaczyłam go wkładającego ceramiczną miseczkę do zlewu kiedy stał plecami do mnie. Gdy moje kroki stawały się coraz głośniejsze, zatrzymał swoje ruchy i odwrócił się, a wtedy go zobaczyłam.Wyraz jego twarzy był nieczytelny, jego oczy zimne i obojętne wlepiły się w moje. Miał na sobie parę luźnych, czarnych dresów a duża koszulka ukryta była pod szeroką bluzą z kapturem. Skinął głową w moją stronę, w obrzydliwie podobny sposób jak do starszej kobiety w korytarzu, a potem odwrócił się do zlewu.

- Więc - odezwałam się niepewnie, krzyżując ramiona na mojej klatce piersiowej. - Co chcesz ode mnie -

- Usiądź - przerwał, jego głowa obróciła się lekko kiedy kiwnął nią na stołek schowany pod marmurowym blatem. - Prawie skończyłem.

Posłuchałam go i ostrożnie wsunęłam się na krzesło, upuszczając torbę na blacie. I spojrzałam na niego przez chwilę, obserwując jego duże dłonie, szybko czyszczące miskę mokrą gąbką. - Nie powinnam ja tego robić?

Brak odpowiedzi.

Westchnęłam. - Słuchaj Zayn, mam trochę rzeczy do zrobienia.. Nie mogę marnować czasu siedząc tu i patrząc na ciebie -

- Mogłabyś się zamknąć? - odwrócił się szybko by rzucić mi twarde spojrzenie jego brązowych oczu. - Powiedziałem, że prawie skończyłem.

Zamknęłam szybko usta i śledziłam wzrokiem dryfujące, kolorowe liczby na zegarku w niewygodnej ciszy. Rzeczywiście, po kilku chwilach usłyszałam dźwięk wyłączanej wody i kiedy spojrzałam w górę, Zayn wycierał ręce o ręcznik leżący obok. Rzucił go na bok po czym westchnął, jego spojrzenie powędrowało na moją osobę zanim nie podszedł w moją stronę. Uważnie obserwowałam jego ruchy, kiedy jego długie nogi pokonywały odległość do dużych, szklanych drzwi prowadzących na balkon. Z łatwością je otworzył i spojrzał na mnie, kiwając głową w moją stronę.

Chciał abym za nim poszła?

Wstałam niepewnie, z niepokojem wykonywałam powolne kroki w jego kierunku. Kiedy dotarłam do szklanych drzwi, przeszłam przez ich próg i skrzywiłam się na uczucie zimnego powietrza bijącego w moją twarz. Wylegiwał się na miękkim fotelu po stronie balustrady, jego ręka łowiła w kieszeni paczkę papierosów a ja cicho zamknęłam drzwi za sobą.

Widok był wspaniały. Miasto nigdy nie wyglądało tak pięknie jak dla mnie w tym momencie - światła mrugały błyskotliwie i migotały pośród cieni rzucanych przez ruchliwe ulice poniżej. Niebo było wspaniałe i granatowe, smuga światła biła od miasta, a tu i ówdzie usiane było w gwiazdy. Stałam w zachwycie przez chwilę podziwiając widok, woń dymu papierosowego unosiła mi się przed nosem. Spojrzałam na Zayna, który z lekkością wypuszczał dym i wpatrywał się we mnie tym samym wzrokiem.

Potarłam lekko ramiona, które pokryte były jedynie przez cienką koszulę, delikatnie oczyściłam gardło. - Więc?

Zaciągnął się mocno swoim papierosem i ręką wskazał mi na miękkie siedzenie obok niego.

Zmarszczyłam lekko brwi, spoglądając na krzesło. - Nie rozumiem.. - powiedziałam powoli, mój wzrok błądził między nim a siedzeniem. - Chcesz bym tu usiadła?

Odetchnął głęboko a następnie przewrócił oczami, leniwie nanosząc ramię na oparcie krzesła obok. - Nie, chcę abyś na to patrzyła. Siadaj.

Po cichu, powoli usiadłam na krześle drżąc na uczucie chłodnych poduszek dotykających mojego słabo ocieplonego ciała. Nadal pocierałam ramiona patrząc za balustradę na widok miasta. - Więc moim zadaniem na dzisiaj jest wyskoczenie z twojego balkonu?

- Nie nienawidzę cię aż tak bardzo - prychnął, a ja byłam prawie pewna, że zobaczyłam nieznaczny uśmiech na jego twarzy. - Pomyślałem, że dam ci dzień wolnego.

- Wolny dzień - powtórzyłam, marszcząc brwi w niedowierzaniu.- Gdzie tu jest haczyk? Nigdy wcześniej nie dałeś mi wolnego czasu.

Wzruszył ramionami, biorąc kolejny wdech półspalonego już papierosa. - Po prostu pomyślałem, że moglibyśmy porozmawiać.

Co do kurwy?

Zaśmiałam się lekko pod nosem, kręcąc głową. - Jestem zdezorientowana - zatrzymałam swoje spojrzenie na czubku tlącego się papierosa. - Chcesz - chcesz porozmawiać?

- Tak, właśnie.

- Ale dlaczego?

Jego oczy były tak ciemne w nocnym powietrzu - dużo głębsze i bardziej hipnotyzujące niż w lekkości dnia - i przyłapałam się na tym, że nie jestem w stanie oderwać od nich wzroku nawet na chwilę. Popukał papierosem lekko o popielniczkę położoną na stoliku między nami i wzruszył ramionami.

- A dlaczego nie?

Zacisnęłam ponownie usta w cienką linię, z powrotem przesuwając wzrok na widok przede mną i potarłam lekko ramiona kiedy lekki podmuch zimnego powietrza musnął moje ciało. Zayn chciał rozmawiać. Ze mną. Chciał rozmowy? Był pijany? Byłam nieco wytrącona z równowagi przez chłód w jego zachowaniu, przez to jak cichy i obojętny był - to było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam w nim, i choć wydawał się czuć swobodnie to mogłam powiedzieć, że coś na nim ciążyło. Bez względu na to czułam mały wstrząs podekscytowania i niemal - prawie-pokonałam zazdrość o kobietę, która wyszła. Wewnętrznie chciałam krzyczeć na siebie by utrzymać to w środku, by nie mówić nic o niej, ale szybko słowa wyprzedziły moje myśli i niekontrolowanie się odezwałam.

- Nie nagadałeś się wystarczająco z swoim ostatnim skowronkiem?

Wcisnął koniec spalonego papierosa do popielniczki i spojrzał na mnie, rozchylając swoje pełne usta. - Moim co?

Wzruszyłam ramionami, moje palce poruszały się na moich ramionach starając się zapanować nad chłodem a moje nogi podskakiwały w próbie zatrzymania uciekającego ciepła w mroźnym powietrzu nocy. - Wpadłam na kobietę w korytarzu - rzuciłam jakby od niechcenia. - Jestem zaskoczona, że przyprowadziłeś kogoś tak starszego - przerwałam, śmiejąc się gorzko. - To znaczy, myślę, że nie jestem zaskoczona, ale wciąż.

- Boże, Sam - jęknął w odpowiedzi, jego głowa opadła a oczy wzniósł ku niebu. - Po prostu się zamknij, nie wiesz o czym do cholery mówisz.

- Nie, nie - nonszalancko machnęłam na niego ręką. Potrzebowałam to fajnie rozegrać. Wydawać by się mogło, że nie zabijał mnie fakt, że zmienił temat. Nic nie pokazuj, nic nie czuj. - W porządku, ja tylko mówię, że szybko odreagowałeś -

- Powiedziałem Ci, żebyś się zamknęła - wyrzucił surowo, jego oczy zmrużyły się w gniewie kiedy w palce chwycił kolejnego papierosa. - Jezu.

Patrzyłam na niego z twardym spojrzeniem, gula w moim gardle rosła a ucisk w klatce piersiowej się pogorszył. - Sam powiedziałeś, że chcesz rozmawiać. Więc to jest to co robię, Zayn. Rozmawiam.

- Cóż, nie chcę rozmawiać o takim gównie - warknął. - Poza tym, tak jak zawsze, o niczym nie wiesz. Ona nie była tym kim myślisz.

Przeniosłam wzrok z moich stóp na niego, rysy jego twarzy znacznie zmiękły kiedy trzymał papierosa między jego wargami. Uniósł do niego zapalniczkę i go zapalił, a strumień dymu uciekał z kącika jego ust. Spojrzał na mnie. - Ona jest jak - nie wiem - mama lub coś. Dla mnie i Liama, tak myślę.

Czułam gorąco na moich policzkach i nagle byłam wdzięczna panującym chłodem, przez który moje policzki już i tak były jasno różowe. Nie chciałam by zobaczył upokorzenie wymalowane na mojej twarzy - prawdopodobnie pomyślałby, że jestem wariatką czy coś - przeskakując do absurdalnych wniosków tak szybko. Ale one nie były absurdalne - taki był Zayn. To było to co on zrobił.

Udało mi się wyrzucić tylko krótkie 'oh' kiedy mocniej pocierałam ramiona a mój wzrok powędrował na czubki moich butów. Wtedy usłyszałam jego jęk i kątem oka zobaczyłam, że wstał szybko.

- Mam dość oglądania jak marzniesz tutaj na śmierć - mruknął i rozpiął bluzę zanim szybko nie rzucił jej do mnie. Milczałam, uporczywie wpatrując się na gruby materiał leżący na moich kolanach i olśniło mnie, że to już drugi raz kiedy oferuje mi swoją bluzę. - Załóż ją, potrzebujesz jej bardziej niż ja.

Oszołomiona, powoli wciągnęłam nakrycie o ogromnym rozmiarze na swoje ramiona a specyficzny zapach jego wody kolońskiej unosił się do moich zmysłów. Była jeszcze ciepła od temperatury jego ciała a ja byłam w szoku, że on na prawdę ściągnął ze swoich pleców i dał mi swoją bluzę, ponieważ było mi zimno. Zrobił dla mnie coś dobrego. To nie obejmowało złamania nosa innej osobie.

Opadł na miękkie siedzenie a ja mogłam zauważyć pojawiającą się gęsią skórkę na jego przedramionach. Nic o tym nie powiedziałam, ale zdecydowałam się zaoferować mu przeprosiny.

- Przykro mi - powiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia. - Wiesz, zakładając -

- Cokolwiek, jest w porządku - warknął z irytacją. - Myślę, że to cholernie szalone, biorąc pod uwagę, że zostawiłem cię ostatniej nocy.

Wspaniale.

- Co mam przez to rozumieć?

- Wiesz co - zadrwił. - Wyszedłem a ty kurwa zostałaś tam z tym dupkiem.

- On krwawił na całej mojej podłodze, Zayn - westchnęłam. - Oczywiście, że z nim zostałam.

Gorzki, pozbawiony humoru śmiech wyleciał z jego gardła, a ja widziałam jak jego białe zęby lśnią od rozdrażnionego uśmiechu w ciemności. - Grałaś pielęgniarkę, prawda? Jak słodko.

- Złamałeś mu nos w dwóch miejscach, Zayn.

- Masz szczęście, że nie w więcej.. nie mogę nawet - przerwał, jego głos się załamał i jego oddech był znacznie cięższy kiedy rozbrzmiewał w otaczającym nas powietrzu. Spojrzał na mnie, jego spojrzenie wciąż było chłodne i złośliwe jak wcześniej. - Zamierzałaś mu się oddać?

Czułam, że moje policzki płoną jeszcze bardziej i spojrzałam w dół na moje kolana, szarpiąc nerwowo rękawy. - Chciałam, tak - oblizałam swoją dolną, suchą już, wargę, wzruszając lekko ramionami. - Znałam go od dawna.. Myślę - myślę, że go kochałam.

- On jest pieprzonym pedałem - warknął wściekle Zayn, kładąc do połowy dopalony papieros ze złością na stolik. - A ty do niego wróciłaś.

Spojrzałam na niego. - Co?

- Słyszałaś mnie - mruknął. - Ten gówniarz pieprzył twoją irytującą współlokatorkę i kto wie co jeszcze, a ty wciąż do niego wracasz.

Milczałam przez chwilę, szok zalewał moje ciało kiedy patrzyłam na jego twarz - która wyrażała czysty gniew. Westchnęłam drżącym głosem i pokręciłam głową, wgłębiając się w fotel.

- Jak możesz nawet coś takiego zakładać?

Zaśmiał się gorzko, jego górna warga szarpnęła do góry w szyderczym uśmieszku, spojrzał przez barierkę pocierając swoje ramiona. - To nie założenie, to fakt - przerwał, patrząc na mnie i uniósł brwi. - Zostałaś z nim, prawda?

- Tak, ponieważ złamałeś jego nos - mówiłam powoli. - Oczekiwałeś, że zostawię go wykrwawiającego się na mojej podłodze?

- Nie spodziewałem się, że zaczniesz zajmować się nim jak jakimś pieprzonym dzieckiem!

Jego głos był wyższy, prawie krzyczał a ja wiedziałam, że był na prawdę wściekły. I teraz wiedziałam dlaczego. Myślał, że wróciłam do Duke'a z powrotem - myślał, że zignorowałam fakt, że pieprzył Leoni za moimi plecami i rzucił mnie w naszą rocznicę w zatłoczonej restauracji. Był.. był zazdrosny.

- Zayn - odezwałam się po chwili, bardzo cicho i ostrożnie. - Zabrałam go do szpitala.. i - i rozmawialiśmy tam, i -

Wstał gwałtownie, kręcąc głową. - Nie chcę tego słyszeć, zachowaj to.

Otarł się o mnie, otwierając szklane drzwi do jego mieszkania z silnym szarpnięciem a ja sięgnęłam w jego stronę, chwytając jego chłodne ramię. Jego głowa obróciła się w moją stronę, rzucił mi mordercze spojrzenie, jego oczy były czarne kiedy wpatrywał się ze mnie a ja pokręciłam głową, niewerbalnie prosząc go by się uspokoił.

- Nie pozwoliłeś mi dokończyć -

- Nie potrzebuję byś kończyła, wiem jak to się skończy - warknął, wyrywając swoją rękę z mojego ucisku. - Ty i on rozmawialiście i doszliście do wniosku, że wybaczycie sobie wzajemnie i wszystko będzie lepsze, a teraz ty jesteś jego pieprzoną dziewczyną ponownie i masz zamiar się z nim dziś pieprzyć -

- Pozwól mi skończyć!

Nie sądziłam, że będę krzyczeć w nocnym powietrzu, moje oddechy wychodziły ciężkie i nierówne a moje palce ponownie sięgnęły do jego ramienia, tym razem mocniej się na nim zaciskając. Przełknęłam ślinę, patrząc mu w oczy. - Chciałam powiedzieć, że rozmawialiśmy - rozluźniłam swoje palce. - I powiedziałam mu, żeby spierdalał.

Oboje staliśmy przez chwilę w ciszy, patrzył na mnie w milczeniu, jego oczy migotały w moim kierunku kiedy próbował rozszyfrować czy mówię prawdę. Kiedy nie złamałam naszego kontaktu wzrokowego, jego spojrzenie nieco złagodniało i przysięgam, że dostrzegłam mały uśmieszek grający w kąciku jego ust. Bez słowa wyciągnął swoją rękę z mojego uścisku - tym razem delikatniej - i wszedł do swojego mieszkania. Odwróciłam się owijając swoje ciało, wzdychając do pustki przede mną, zbita z tropu przez wydarzenia sprzed kilku chwil, które odtwarzałam. Po chwili usłyszałam kroki i byłam pewna, że moje serce niemal nie wyskoczyło z mojej klatki piersiowej. Pojawił się przede mną, rzucając mi coś na kolana. Spojrzałam w dół na to.

- Co to jest?

Poruszał się powoli w stronę swojego miejsca, usiadł powoli a jego spojrzenie ulokowało się na ciemnym pudełku leżącym na moich nogach. Skinął głową w jego kierunku. - Otwórz.

Zamrugałam gwałtownie, patrząc na niego przez dłuższą chwilę zanim moje palce nie zaczepiły się za zatrzask z boku pudełeczka. Moje ręce widocznie drżały kiedy ostrożnie je otwierałam, a ja nie mogłam zapobiec westchnieniu, które wyrwało się z mojego gardła kiedy patrzyłam na to co było w środku.

Na aksamitnym dnie spoczywała bransoletka, tak niesamowicie piękna i zapierająca dech, że byłam pewna, że padnę trupem na atak serca albo z niedowierzania, że Zayn dał mi ją tu i teraz. To była prosta rzecz - białe złoto z malutkimi diamencikami osadzonymi na sznureczku - i perły przepięknie lśniły w otaczającej nas nocy. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, moje usta się rozchyliły a serce biło niczym młotem w mojej klatce piersiowej, moje dłonie drżały a ja niemal cała się rozpadałam.

- Chciałem ci to dać wczoraj, ale - wzruszył ramionami, odchrząkując nieprzyjemnie i odwracając wzrok. - Z - wiesz.. myślałem -

- Zayn - szepnęłam, patrząc na delikatną bransoletkę, a następnie na niego. - Nie mogę tego przyjąć - dlaczego chcesz -

- Wiesz co było wczoraj? - przerwał, uśmiechając się lekko. Kiedy nie odpowiedziałam, jego uśmiech się powiększył a ja mogłam zobaczyć jego zęby. - Minęła połowa naszej umowy - przerwał uśmiechając się do mnie kiedy uniósł brwi. - Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy.

To wszystko było tak surrealistyczne - tak cholernie nierealne to, że siedziałam tutaj z piękną biżuterią na kolanach jako prezent z okazji rocznicy dla mnie - po złamaniu nosa mojego byłego i podarowania mi swojej bluzy, i - i...

ODDYCHAĆ. Potrzebowałam kurwa ODDECHU.

Po tym, wstał i podszedł do mnie, pomagając mi swoimi znacznie dłuższymi palcami zapiąć diamentową ozdobę wokół mojego znacznie mniejszego nadgarstka, jego palce utrzymywały ciepło na mojej dłoni. Usiadł wtedy i rozmawialiśmy. Prowadziliśmy rozmowę. Powiedziałam mu wszystko - to było jak więcej słów, które produkowałam - a on rzeczywiście słuchał.

Powiedziałam mu, że chciałabym być dziennikarzem, oraz o tym jak spotkałam Victora w podstawówce. Powiedziałam mu o moim psie, Pepper'ze i on tym jak był on jedyną normalną osobą w mojej śmiesznej i nieprzyjemnej rodzinie. Powiedziałam mu o mojej krytykującej matce i o tym jak faworyzowała mojego starszego brata i siostrę za chodzenie do szkoły prawniczej i szkoły medycznej. Powiedziałam mu tak wiele rzeczy, a on słuchał i komentował a ja byłam wniebowzięta.

Po tym jak wyszłam, jego bluza wciąż ogrzewała mnie kiedy nalegał bym ją zatrzymała, moje palce zaczepiły się o mój nadgarstek, ściskając małe diamenciki otaczające go.

Jeśli miłość była pomyłką, byłam pewna, że była ponad moją głowę.

***

- Prezent rocznicowy?

Machnęłam ręką przed moim przyjacielem, diamenty lśniły w promieniach słońca a w nich odzwierciedlały się małe tęcze. Victor spojrzał szybko i zagwizdał głośno.

- Słodki Jezu, to jest piękne - pokiwał głową z dezaprobatą. - Nieco pokręcone na prezent z okazji rocznicy, ale koleś ma gust.

- Wiem, także nie mogę w to uwierzyć - potrząsnęłam głowa, wpatrując się z diamenciki i obracając je kilkoma palcami. - On po prostu - dał mi to. Po tym jak powiedziałam mu, że kazałam Duke'owi spierdalać.

- Władca nagrodził niewolnika - zaśpiewał. - Jak słodko.

- Oh, zamknij się - uśmiechnęłam się lekko, dając mu kuksańca w bok. Kontynuowaliśmy spacer chodnikiem, pełni po naszym obiedzie w kawiarni za rogiem w jego miejscu. Victor pochylił się, zarzucając mi ręce na moje ramiona, materiał jego płaszcza dawał ciężkie uczucie na moim ramieniu.

- Ale serio, Sam - kontynuował. - On musi widzieć w tobie trochę więcej niż niewolnika jeśli rzuca na ciebie taki urok. To musi co najmniej być wspaniałe.

Westchnęłam, wpatrując się w szczeliny chodnika. - Więcej nie wiem.

- Cóż, ja wiem - Victor zareagował ostro. - Koleś, który łamie czyiś nos i kupuje kobiecie diamenty jest okay w mojej książce. Chcę spotkać tego faceta.

Przewróciłam lekko oczami, kuląc się pod ciężarem znacznie większego ciała Vica kiedy silny podmuch zimnego powietrza mknął przeciwko mnie. - To takie dziwne, Vic. On jest tak skryty ze mną, ale - my.. nie wiem. Rozumiemy się. To takie dziwne. Czasami chcę go złapać za szyję i tak dalej...

- Chcesz go pieprzyć - uśmiechnął się złośliwie, szturchając mnie lekko. Kiedy trąciłam go z powrotem znacznie mocniej, westchnął. - Ale tak na prawdę, wiesz co mówią.. jest cienka granica pomiędzy miłością i nienawiścią.

Kiedy mijaliśmy duże okno z towarem, Vic zatrzymał się gwałtownie, patrząc na manekina. - Oh spójrz! - jęknął, wskazując na nogi manekina z podnieceniem. Para jasno czerwonych obcasów wyglądała tak gustownie na białym obiekcie i lśniła atrakcyjnie pod oświetleniem sklepu. - Te buty będą wyglądać zabójczo na tobie!

Przewróciłam oczami. - Wiesz, że nie chodzę na szpilkach, Vic.

- Będziesz musiała mieć obcasy kiedy zaczniesz staż - ostro odparł, spoglądając na mnie. - Słyszałaś już o tym?

- Taak - skinęłam głową. - Mam staż; oni po prostu nie wiedzą, w której branży będę pracować. Mogę pracować tutaj albo w jakimś małym miasteczku w Wisconsin lub w Los Angeles.

- LA? - zawył, odwracając się do mnie. - Oh, Boże! Żartujesz! Jeśli będziesz pracować w LA, to się posram!

Prychnęłam, popychając go lekko i szarpiąc za jego ramię, aby kontynuować nasz spacer. - To jeszcze nie jest pewne. Powiedziała, że zadzwoni w ciągu najbliższych kilku dni.. Może skończę w oddziale w Wisconsin, nigdy nie wiadomo.

Victor zmarszczył brwi. - Broń Boże.

Kontynuowaliśmy spacer, myśl o bransoletce od Zayna i jego bluzie nasiąkniętej jego zapachem, i wreszcie o stażu - dryfowała w mojej głowie. Gdybym przyjęła pracę w Los Angeles, musiałabym wyprowadzić się z Nowego Jorku i mieszkać tam przez rok. Byłabym z dala od tego miejsca - z dala od Vica i Leoni. Z dala od Zayna.

Podekscytowane westchnienie Victora wyrwało mnie z moich przemyśleń, i kiedy spojrzałam na niego przez lewe ramię, zobaczyłam, że stał w pobliżu stoiska z czasopismami i gazetami. Od razu chwycił jeden z błyszczących i kolorowych tabloidów, pełnych zdjęć gwiazd i ich ostatnich kontrowersji oraz wypadków, wydrukowanych na całej stronie.

- Vic - zawołałam, krzyżując ramiona w rozdrażnieniu. - Chcę wrócić do domu i zdrzemnąć się przed następnymi zajęciami.

Zignorował mnie, kiedy odkładał jeden magazyn i chwycił za inny. Stał w milczeniu, wpatrując się w okładkę i jęknął głośno, stukając nogą szybciej po chodniku.

- Victor - zawołałam ponownie, wiedząc, że jego pełne imię zwróci jego uwagę na mnie. Ale tak się nie stało - moje brwi zmarszczyły się lekko w zmieszaniu kiedy zrobiłam krok do przodu. - Hej, wiem, że umierasz czytając o Bradzie i Angelinie albo Miley lub kimkolwiek, ale ja na prawdę -

Przerwałam, kiedy odwrócił się, magazyn wciąż tkwił w jego dłoni a jego twarz zbladła. - Sam - westchnął nisko i cicho. To było zupełnie do niego niepodobne.

- Co? - lekko zmarszczyłam brwi, potrząsając głową. - Co to jest?

Oblizał wargi i potem spojrzał na magazyn w dłoni, który rozpoznałam - Rolling Stone - a potem spojrzał na mnie. - Powinnaś to zobaczyć.

Kiedy wyciągnął go w moją stronę, chwyciłam to raczej bez entuzjazmu, patrząc najpierw na jasno czerwony nagłówek a potem na pięciu mężczyzn będących na okładce. I wtedy mój wzrok padł na napis wyryty żółtą czcionką na całej stronie.

Angielskie gwiazdy One Direction przygotowują się do nadchodzącej trasy.

- Czy to nie jest jego imię? - szepnął Victor. - Czy to nie on?

Mój wzrok padł na napisy pod tytułem.

Ekskluzywny wywiad.

Oh, Boże...

Liam Payne i Zayn Malik.

Oh, mój Boże..

Nie.

Nie.

Nie.

Zayn Malik.

Moje spojrzenie powędrowało na zdjęcie i tam był on. Tam oni byli - Liam stojący obok Zayn'a, cała piątka chłopaków ubrana w nieco podobne odcienie ciemnej czerwieni i jasnego błękitu.

Angielskie gwiazdy.

Spojrzałam na Victora, ulica wirowała wokół mnie. The Rolling Stone wystarczająco szybko wysunęła się w moich palców, spadając na chodnik i rozsypując strony. Twarz Zayn'a nadal na mnie patrzyła.

***
O. MÓJ. BOŻE.
Od sylwestra czekałam, aż przeczytacie ten rozdział.
Mam ochotę włączyć sobie Little White Lias.
Nie mówcie, że sie nie domyślaliście!
Niemal w każdym rozdziale było jakieś nawiązanie;
- Ten moment kiedy Sam poszła mu kupić babeczki a sprzedawca powiedział, że jego córce podoba się Zayna nowy materiał.
- Autograf Liama podczas obiadu.
- Laska z klubu Karmy (Barbie Zayna:d) która powiedziała Sam, ze on nie rozdaje autografów.
- Victor wspominał kilka razy o tym, że skądś zna jego imię.
- W 14 rozdziale kiedy Liam mówi, że mają zespół.
- Kiedy Zayn martwi się o to co Liam powiedział Sam -17 rozdział
- Kiedy Zayn powiedział, że laski z którymi sypia także go wykorzystują - "Lecą do swoich koleżanek i chwalą sie, że spędziły noc z Zaynem Malikiem"
I jeszcze kilka innych! :D
SPOILER:
Rozdział 20:
A potem moje serce się zatrzymało.
Albo myślałam, że to zrobiło.
Nie mogłam oddychać.
Nie mogłam się ruszać.
O mój Boże.
- To nie jest prawda - przemówiłam drżącym głosem, patrząc na zdezorientowaną twarz Liama. - To nie jest prawda, powiedz mi, że to nie jest prawda!
- Co? - zmarszczył brwi zerkając na kartkę. Patrzył na nią przez chwilę, potrząsając głową i biorąc kolejny kęs z jego muffinki. - Nie, to prawda."

Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.

Marta / @mrsarrrogant

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 18

Przeczytaj notkę.

Patrzyłam nieruchomo na bukiet żółtych róż w dłoniach Duke'a, ich zielone łodygi były obcięte równo i owinięte kremową wstążką a odgłos kroków nasilił się kiedy Leoni się zbliżała. Odwróciłam uwagę od pięknych kwiatów na dwie osoby stojące w pobliżu mnie - najpierw na Leoni, której twarz wykrzywiła się w czystej irytacji - a potem na Zayna, który stał nieruchomo a jego groźne spojrzenie zablokowało się na Duke'u.

Leoni zamrugała szybko, odchrząkując delikatnie a jej cienkie palce uczepiły się ramienia Zayna. - Zayn - szepnęła cicho, delikatnie potrząsając ręką w zniecierpliwieniu. - Co robisz?


Dźwięk odchrząknięcia powtórzył się jeszcze raz, ale ja natychmiast zauważyłam, że ten był głębszy i pochodził od Duke'a. I kiedy ponownie odwróciłam na niego swoją uwagę, kwiaty były dociśnięte do jego boku a jego kobaltowe oczy kojarzyły mi się tylko z oczami mojej współlokatorki.


- Myślałem, że wyszedłeś - odezwał się powoli, jego wzrok często błądził między mną a Zaynem. - Miałem nadzieję, że spędzę trochę czasu z Sam.


- Oh, możesz! - Leoni szybko odpowiedziała, posyłając mu słodki uśmiech i mocniej szarpnęła za ramię Zayna. - Zostawimy waszą dwójkę, pójdziemy do -


- Ja nigdzie nie idę.


Cisza, która nastąpiła po słowach Zayna była niemal ogłuszająca a ja wiedziałam, że wstrzymuję oddech zanim ucisk w mojej klatce piersiowej się nie zmniejszy. Kiedy oddychałam nierównomiernie przez nos, spojrzałam na Zayna wyższą postać stojącą obok mnie i wiedziałam, że zimny i twardy wyraz jego przystojnej twarzy był skierowany bezpośrednio na twarz mojego byłego chłopaka. Jasno niebieskie oczy Leoni również zablokowały się na jego twarzy, ale niezaprzeczalnie szok i zmieszanie były widoczne w jej miękkich rysach.


Leoni zgarnęła wolną ręką niesforne blond pasemko za ucho a nerwowy śmiech uciekł z jej pełnych warg. - Zayn, idziemy - wyszeptała powoli, jej spojrzenie stwardniało znacznie. - Sam potrzebuje trochę prywatności, możemy pójść coś zjeść -


- Nie słyszałaś mnie? - ostro przerwał, w końcu odwracając swoją uwagę od Duke'a i przeniósł ją na otumanioną Leoni. Powolnym ruchem sięgnął do jej palców, stanowczo zaciśniętych na jego ramieniu i odrzucił je z czystą niedelikatnością. - Nie idę.


Byłam pewna, że moje serce zatrzymało się w mojej klatce piersiowej po serii mocnego uderzania o moje żebra - i byłam jeszcze bardziej pewna, że chciałam tego - bo właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłam. Stałam w salonie z moim byłym chłopakiem z atrybutem pięknych, żółtych róż - z tą samą osobą, przez którą spotkałam się z obojętnym i bogatym anglikiem stojącym zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała - do tego moja współlokatorka, która nie miała żadnego pojęcia o chłopaku stojącym obok niej. I nagle zdałam sobie sprawę ze skutków stania tutaj w czwórkę, więc zdecydowałam się postawić krok w kierunku Zayna.


Odchrząknęłam delikatnie i kiedy oczy Zayna w kolorze kawy ostatecznie trafiły na moje, wiedziałam, że moje serce z pewnością będzie pękać. Jego leniwy wzrok zablokował moje spojrzenie i nie zawahał się ani na chwilę a ja uważam, że złapanie stabilnego oddechu było niemal niemożliwe. Z drżącym oddechem skinęłam na niego niepewnie głową, przełykając gulę, która osiedliła się w moim gardle.


 - Ty - moje słowa przecięły ciszę, a ja spojrzałam w dół na czubki moich butów. - Ty i Leoni powinniście iść, ja - oblizałam dolną wargę, a potem mój wzrok przeniósł się na niego. - Potrzebuję trochę czasu.


Milczał po tym co powiedziałam, a ja byłam niemal pewna, że słyszę wysoki głos Leoni odbijający się echem dookoła niego, bardziej niż prawdopodobnie pytający go co do cholery się dzieje - ale ciężkie spojrzenie Zayna wciąż było skierowane tylko w moją stronę. Po tym, co wydawało się trwać niemal wieczność, krótki oddech i powolna reakcja uciekła z jego pełnych, rozchylonych warg.


- Nie idę.


Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, a ja niemal utonęłam w jego brązowych tęczówkach, Leoni i Duke zdawali się znikać z pokoju. W tym momencie byłam tylko ja i Zayn - tylko on i ja stojący razem i nic więcej - nie kontrakt lub brutalne walki albo okropne obowiązki, które musiałam wykonywać - nic nie mogło przerwać tego kontaktu między naszą dwójką. Nie trwało to jednak długo, do czasu kiedy poczułam bliskość Duke'a, jego duża dłoń przecięła wymianę naszych spojrzeń a ja zwróciłam uwagę na niego i dostrzegłam, że jego niebieskie oczy wpatrzone są w Zayna.


- Przepraszam, nie wierzę, że się spotkaliśmy - powiedział chłodno do Zayna, jego ręka wyszła naprzeciw w przyjaznym geście. Ckliwy wzrok Zayna nie był już skierowany na mnie, lecz przeniósł się na zaoferowaną mu dłoń nadętego Duke'a. - Jestem Duke. Duke Porter.


Zayn potraktował go obojętnie, jego oczy tętniły zainteresowaniem a jego ramiona luźno splotły się na jego klatce piersiowej z widocznym zlekceważeniem. Zamiast tego, skinął na bukiet wciąż umieszczony w rękach Duke'a, a uśmieszek pociągnął jego usta.


- Ładne kwiaty - wycedził, uśmieszek zdobiący jego wargi ani na chwilę nie opadł. - Jakie to są, stokrotki?


Duke szybko wytrzeszczył oczy w zdumieniu zanim nie odzyskał zwykłego chłodu w oczach i kiedy opuścił rękę do swojego ciała, napiął ramiona a jego spojrzenie było twardsze. - To są róże - odpowiedział szorstkim tonem. - I to nie byle jakie róże - są to najdroższe jakie można dostać od Giovanni Maurici’ego na trzydziestej czwartej ulicy - przerwał na chwilę a jego oczy powoli skanowały ciemne włosy Zayna, później spoczęły na jego białej koszuli i ironiczny uśmieszek pojawił się na jego znacznie cieńszych wargach. - Nie oczekuje, że ktoś taki jak ty wie coś o kwiatach.


- Masz rację - Zayn uśmiechnął się, a jego oczy błyszczały złośliwie na Duke'a. - Wiem gówno o kwiatach - to ciekawe spotkać mężczyznę, który wie.


Duke zamrugał gwałtownie i czułam, że moja pierś delikatnie się zaciska, wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć lub zrobić, by załagodzić powstałe napięcie między moim byłym chłopakiem i - i kimkolwiek do diabła Zayn był -  ale mój język był sparaliżowany a ja nie byłam zdolna do mówienia.


- Żółte róże są symbolem ciepła i pojednania - Duke oświadczył spokojnie, jego wzrok przesunął się na mnie a mały uśmiech utworzył się na jego ustach, ciepło i miękkość zalały jego rysy na krótką chwilę. - Także są ulubionymi mojej Sammy.


Zayn podszedł do mnie, jego szczęka zacisnęła się a jego spojrzenie było zaciekłe i wrogie kiedy patrzył na Duke'a. - Cóż, w takim razie to musiała być dla ciebie strata pieniędzy, nie sądzisz? - skinął głową w dół na bukiet a ja czułam ciepło jego ramienia, które promieniowało na moje ciało. - Biorąc pod uwagę, że ona nie jest już twoja.


- Czekaj - co? - Głos Leoni odbił się echem między naszą czwórką a ona odsunęła się od Zayna, jej spojrzenie przeniosło się ze mnie na niego. - Jak ty - jak.. - jej mocno niebieskie oczy wylądowały na mnie kiedy zmarszczyła brwi w lekkim zmieszaniu. - Sam, skąd on o tym wie? Co do cholery się tutaj dzieje?


Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, mój język wciąż był niesprawny, moje wargi zaschły i zanim zdołałam odzyskać zdolność do stworzenia jakiegoś zdania lub nawet cholernego słowa, Duke przerwał ciszę. 
Jego oczy błyszczały wyzywająco na Zayna, od czasu do czasu szarpał za materiał swojej czerwonej koszuli. - Skąd znasz Sam?

Zdałam sobie sprawę, że muszę coś powiedzieć - nie mogłam stać tak bezradnie, musiałam uspokoić wrogość wypływającą zarówno od Duke'a jak i od Zayna - więc szybko rzuciłam odpowiedź na jego pytanie.


- Mój portfel - powiedziałam nerwowo a wzrok Duke'a spoczął na mnie i był odzwierciedleniem zmieszania. Odchrząknęłam cicho i z niepokojem oblizałam dolną wargę, połykając bolesną gulę, która utworzyła się w moim przełyku. - On - on znalazł mój portfel - wymyśliłam. - Zgubiłam - zgubiłam go jakiś miesiąc temu - Zayn, on - on go znalazł -


- Zayn? - Duke powtórzył unosząc jasno brązowe brwi, skanując od góry do dołu ciało Zayna. - Więc tak masz na imię - przerwał, słaby uśmieszek zagościł na jego wargach a jego ciężki wzrok nie zmiękczył się nawet na chwilę. - Studiujesz tam, Zayn?


- To nie jest twoja pieprzona sprawa - splunął z grymasem, robiąc krok do przodu w kierunku Duke'a z tym samym złośliwym błyskiem w jego kawowych oczach. Odruchowo doskoczyłam do niego, moje palce chwyciły go za ramię, próbując powstrzymać go od zrobienia czegokolwiek nierozsądnego a jego głowa odwróciła się w moim kierunku, posyłając mi mordercze spojrzenie.


Mały uśmieszek na ustach Duke'a był bardziej widoczny niż chwilę wcześniej. Przenikał Zayna wzrokiem tak jak zazwyczaj ja miałam to w zwyczaju robić. Jego oczy skanowały jego ubrania i ogólną postawę, grymas pojawił się na jego przystojnej twarzy a ja już wiedziałam, że oznaczał on dezaprobatę i niechęć. To był ten sam wzrok, którym obdarzał mnie kiedy byliśmy razem, gdy miałam na sobie stare dresy albo zdarte trampki, wzrok z żądaniem, wzrok mówiący zmień ubranie, albo zmień fryzurę.


- Wezmę to za nie - Duke wycedził arogancko, przechylając lekko głowę gdy jego wzrok wędrował po ubraniach na ciele Zayna. - Twoje ubrania nie odzwierciedlają tego co uczeń może nosić.

- Ta koszulka kosztuje więcej niż twoje życie - Zayn warknął, strząsając moją dłoń i postawił krok w kierunku Duke'a, a ja poczułam, że moje serce szaleje w mojej klatce piersiowej, bałam się nagłego zatrzymania krążenia.

 - Jestem pewien - Duke uśmiechnął się szyderczo do niego, zerkając od czasu do czasu na mnie. - Skąd on wie o mnie i o tobie?

Moje usta rozchyliły się kiedy mój umysł starał się znaleźć dla niego odpowiedź - dać mu jakąś odpowiedź - ale czułam, że nie jestem w stanie powiedzieć ani słowa gdy stałam w bezruchu w swoim miejscu.

- Nie - nie wiem.. nie wiem.

Duke uniósł brwi w moją stronę. - Nie wiesz?

Westchnęłam drżącym głosem, lokując wzrok na czubkach moich butów a krew w moich żyłach zaciekle pompowała. - Ja tylko..

- Co tu się do cholery dzieje, Sam?

Głos Leoni był tym, który usłyszałam a kiedy spojrzałam na nią, patrzyła na mnie wyczekująco z zniecierpliwieniem. Utknęłam. Zdałam sobie sprawę z tego, ale zanim to myślałam by walczyć o rozpylenie jakiegoś śmiesznego kłamstwa lub wymówki albo jakkolwiek do diabła chcesz to nazwać, a wtedy usłyszałam niski chichot Zayna i kiedy spojrzałam na niego, jego oczy nie opuściły twarzy Duke'a.

- Jesteś kurewsko żałosny - mówił kręcąc lekko głową, wypuszczając kolejny, pozbawiony humoru śmiech. - Przyjeżdżasz tu ze swoimi kwiatkami jak jakiś pieprzony szczeniak.

- Słucham? - Duke zmrużył oczy, robiąc krok do przodu. - Co ty powiedziałeś?

- Słyszałeś mnie - Zayn wycedził powoli. - Myślisz, że trochę stokrotek będzie -

- To są róże - Duke przerwał gwałtownie, a jego głos był głośniejszy niż chwilę wcześniej. - To są żółte róże i są ulubionymi mojej Sam.

- Ona nie jest już kurwa twoja - Zayn warknął, podchodząc do niego jeszcze bliżej. - To twoja zasługa i twoja strata.

- Zayn, kochanie, chodź - głos Leoni rozbrzmiał niespokojnie, sięgnęła jego ramienia w celu odsunięcia go od tej sytuacji. - Chodźmy, chodź -

- Nie idę z tobą!

Jego krzyk odbił się echem na kilka sekund i wisiał nad nami w ciszy pokoju, palce Leoni natychmiast opadły z jego ramienia. Jej oczy rozszerzyły się, spojrzała na niego a ja słyszałam jego nierównomierny oddech, jego płuca unosiły się w szybkim tempie. Odwrócił się szybko w jej stronę, patrząc jej w oczy.

- Nie idę z tobą - powtórzył powoli i cicho. - I nie jestem twoim kochaniem.

 Leoni przełknęła szybko i wpatrywała się w jego twarz. - C-co?

- Słyszałaś mnie.

- Ale - ale ostatniej nocy - zauważyła cicho, niepewnym głosem. I po raz pierwszy po chwili, faktycznie czułam się źle wobec Leoni - stała tam, tak żałośnie i cicho, patrząc na kogoś kto odepchnął ją złośliwie - a ona się nie wycofała. Pokręciła szybko głową, jej kosmyki blond włosów niesfornie opadły na jej twarz. - My - my tej nocy.. my - byliśmy tak -

- To nic nie znaczyło.

Milczała przez chwilę, wpatrując się w niego tymi zaszklonymi, niebieskimi oczami otoczonych przez dużą warstwę tuszu do rzęs, a na jej twarzy można było wyczytać zmieszanie - jej spojrzenie szybko opadło z jego twarzy a jej oczy był zmrużone w próbie zrozumienia. Po dłuższej chwili, westchnęła powoli a ja widziałam jak przełyka gulę w swoim gardle.

- Co masz na myśli mówiąc, że to nic nie znaczyło? - mruknęła cicho marszcząc brwi a jej mała szczęka mocno się zacisnęła. - Myślałam, że my mieliśmy coś.. myślałam - myślałam, że wspólnie dzieliliśmy coś specjal-

- Jedyne co dzieliliśmy wspólnie, - Zayn przerwał stanowczo, zatrzymując się kiedy ona patrzyła na niego z tępym wyrazem twarzy - ..była ślina i pościel.

Usłyszałam cichy dźwięk uciekający z ust Duke'a, ten przytłumiony odgłos przypominał jakąś formę śmiechu i kiedy spojrzałam na niego, zobaczyłam leniwy uśmiech grający w kąciku jego ust, wiedziałam, że ta cała sytuacja była dla niego zabawna.

- Co? - syknęła, miękkość w jej oczach odpływała kiedy zmrużyła oczy w jego kierunku. Jej oczy szukały w jego jakiejś bardziej właściwej odpowiedzi, ale kiedy on nadal patrzył na nią obojętnie, z przymrużonymi powiekami - potrząsnęła szybko głową i cofnęła się o krok do tyłu. - Nie - nie. Nie myślisz tak - nie.. spójrz na mnie!

Zayn stał nieruchomo, z niezmiennym wyrazem twarzy i kiedy nie odpowiedział, Leoni wypuściła kolejny, ciężki oddech a potem pozbawiony humoru śmiech.

 - Niewiarygodne - uśmiechnęła się, jej wzrok stwardniał a na jej usta wstąpił widoczny grymas. - Kurewsko niewiarygodne. Nikt nie mówi tak do mnie, ty zagraniczny skurw-

Przerwała, odwracając się w stronę Duke'a i wiedziałam jak jej głębokie, niebieskie oczy rozszerzają się po chwili kiedy zbladła. On potrząsnął głową, jego usta rozchyliły się po czym bezgłośnie coś do niej powiedział - i choć zdałam sobie sprawę, że cokolwiek by nie powiedział, słowa były skierowane tylko do niej ale ja zrozumiałam niemal natychmiast co wychodzi z jego ust.

Nie. Proszę, nie.

Moje serce stanęło.

Leoni obróciła się w moją stronę, jej niebieskie tęczówki zwęziły się i połyskiwały złośliwie, okrutny uśmieszek zarysował się na jej ustach. - Dlaczego nie zapytasz Duke'a co zrobił po tym jak cię rzucił, Sam?

Byłam pewna, że moja krew zamieniła się w błoto w moich żyłach w chwili kiedy odwróciłam wzrok w stronę Duke'a i zobaczyłam jego mocno zaciśnięte usta w cienką linię, jego oczy błyszczały przepraszająco a ramiona mu opadły.

Nie musiał tego mówić. Wiedziałam.

Oblizałam lekko moją dolną wargę, moje spojrzenie powędrowało na ziemię. - Nie - mówiłam cicho, łamiącym głosem. - Powiedz, że nie.

- Oh, on tak - odpowiedziała gwałtownie Leoni, jej głos ociekał wrogością. - Ile to trwało, Duke? Trzy godziny?

Odwróciłam się gwałtownie od trojga z nich, moje serce boleśnie zaciskało się w mojej piersi kiedy zacisnęłam powieki. Drżącym ruchem przeniosłam moje ręce do twarzy, delikatnie przyciskając dłonie do moich oczu kiedy starałam się zdobyć kontrolę nad moim oddechem. Moja twarz piekła tak nieprzyjemnie, że czułam jakbym przesiedziała dwa dni na słońcu a do moich oczu zaczęły napływać mi tak znane słone krople.

- Nie mogłaś dać mu tego czego chciał - odezwała się znowu Leoni, znacznie ciszej i mnie szorstko. - Więc on przyszedł do mnie.

Oh, Boże. Proszę, nie...

Upokorzenie było przytłaczające i uznałam, że muszę ruszyć do łazienki by oczyścić zawartość mojego żołądka. Zatrzymałam się jednak kiedy usłyszałam głos Zayna.

- Jesteś pieprzoną suką - jego słowa odbiły się echem po pokoju. Spojrzałam szybko, moje oczy z pewnością były zaczerwienione i moja twarz bez wątpienia przybrała lekko różowego koloru. Widziałam go, jego oczy wyrażały złość kiedy drwił z blondynki stojącej obok niego. - To wszystko w czym jesteś dobra, czyż nie? Kurwa - to wszystko czym jesteś - kurewską dziwką.

Przełknęła ślinę i spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. - Nie mówiłeś tego kilka nocy temu.

- Nie mówiłem nic kilka nocy temu - rzucił chłodno. - Ponieważ nie miałem serca by powiedzieć ci, że to było najgorsze pieprzenie w moim życiu.

Małe westchnienie wyrwało się z gardła Leoni i kiedy przeniosła swoje spojrzenie z niego na mnie, jej oczy pociemniały. - Powinnam to zauważyć - mówiła cicho, spoglądając na Zayna zanim nie popatrzyła się na mnie. - Sposób w jaki on traktuje cię jest jak - to jest.. nie mogę w to uwierzyć.

Odwróciła się, zarzucając swoimi blond włosami i sięgnęła do torebki. -  Wychodzę - poinformowała nas gwałtownie a potem odwróciła się ponownie, by rzucić mi krótkie spojrzenie. - Może gdybyś nie była takim świętoszkiem, faceci mogliby faktycznie z tobą zostać.

- Nie wychodzisz? - Zayn powiedział a Leoni posłała mu szybki grymas zanim nie odwróciła się od nas jeszcze jeden raz. Kiedy udała się do przedpokoju, spojrzała przez ramię na naszą dwójkę.

- Oboje się pieprzcie.

Trzask zamykanych drzwi odbił się echem w pomieszczeniu a ja stałam tu w obecności mojego ex - który oszukiwał mnie z moją przyjaciółką - i Zaynem, który był zarozumiały wobec mnie. Z powrotem zwróciłam swoją uwagę na Duke'a, który patrzył na mnie z zakłopotaniem i z tym samym przepraszającym spojrzeniem i przełknął ciężko, kiedy zrobił krok do przodu w moim kierunku.

- Sam, ja-

Nie mogłam widzieć jego twarzy, ponieważ zobaczyłam tył koszuli Zayna i nagle zdałam sobie sprawę, że postawił krok przede mnie, blokując gesty Duke'a.

- Nie waż się - warknął. - Nie waż się kurwa do niej zbliżać.

Duke stanął z boku i ponownie nasze spojrzenia się spotkały, jego twarz pozbawiona była jakiejkolwiek miękkości a oczy chłodno zawieszone były na osobie Zayna. - To nie jest twoja sprawa - warknął, a jego oczy wpatrywały się we mnie. - To dotyczy mnie i Sam. Powinieneś wyjść.   

- Powinienem wyjść? - Zayn zaśmiał się sucho, kręcąc powoli głową kiedy znowu przysłonił mnie swoim ciałem. - Masz kurwa czelność, ty nic nie warty -

- Sam, proszę - głos Duke'a zabrzmiał jeszcze raz, udało mu się obejść Zayna i wyciągnąć w moją stronę rękę zanim zobaczyłam szybki ruch ręki Zayna kiedy złapał Duke'a za dolną część ramienia.

- Dotknij jej, a złamię ci rękę.

Sytuacja była surrealistyczna kiedy patrzyłam na duże palce Zayna owinięte wokół mniejszego ramienia Duke'a, jego oczy morderczo błyszczały w stronę niebieskich tęczówek Duke'a. Westchnęłam drżącym głosem, kręcąc głową.

- Powinieneś iść - szepnęłam łamiącym się głosem. - Nie mam ci nic do powiedzenia.

- Proszę, jeśli tylko -

- Powiedziała, żebyś wyszedł! - Zayn warknął robiąc krok do przodu i odepchnął Duke'a szybkim ruchem łokcia. - Jesteś kurwa tępy?

- Nie dotykaj mnie! - Duke warknął, potrząsając ręką by wyrwać się z uścisku Zayna. Szybkim ruchem rozłożył ramiona i popchnął Zayna w pierś, przesuwając się obok niego i chwycił moją rękę drżącymi palcami. Kiedy zbliżył się do mnie jeszcze bliżej, jedną ręką starał się wyplątać moją rękę z uścisku Zayna ale ten złapał ramię Duke'a, prawie zwalając go z nóg.

Następne chwile były jak za mgłą. Byłam świadoma widoku Zayna palców ciasno zaciśniętych w pięści, jego ręki gwałtownie poruszającej się w powietrzu - a potem nastąpił obrzydliwy hałas uderzenia. Ciało Duke'a zakołysało się przez chwilę zanim nie upadł z ciężkim łomotem na ziemię, głośno krzycząc kiedy jego ręce momentalnie znalazły się na jego twarzy.

Oddech Zayna był ciężki i nierówny gdy stał nad jego ciałem, jego ręce wciąż były zaciśnięte nad ciałem Duke'a i kiedy przykucnął by spojrzeć na twarz pobitego Duke'a, uśmieszek pojawił się na jego ustach.

- Mówiłem ci byś jej nie dotykał - mówił z powolnym, przerażającym spokojem. Wstał i wyciągnął palce, spoglądając na mnie. Jego spojrzenie złagodniało a wzrok zatrzymał się na chwilę, po czym odwrócił się w kierunku korytarza, jego długie nogi szybko pokonywały odległość do wyjścia.

- Czy ty kurwa wiesz kim ja jestem? - Duke krzyczał przez wciąż dociśnięte ręce, jego ciało poruszało się w bólu. - Czy ty wiesz kim jest mój ojciec, ty pieprzony dupku? Nie wywiniesz się!

Zayn zignorował krzyki Duke'a i otworzył drzwi, obracając się jednak by jeszcze raz na mnie spojrzeć. Jego spojrzenie było miękkie, tak zrozumiałe a ja czułam, że moje serce galopowało w mojej piersi kiedy utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. A potem on złamał spojrzenie, wdychając ciężko i odwrócił się w kierunku drzwi w powolnym ruchu. Stałam nieruchomo, obserwując jak znika za drzwiami, ale gdy usłyszałam przekleństwa i groźby między jękami wydobywające się z ust Duke'a, czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie.

Powoli spojrzałam w dół na swoje stopy i wtedy zobaczyłam - cały strumień szkarłatnej kałuży pod moimi stopami a mój wzrok powędrował z w stronę Duke'a, jego dłonie zaciskały się na jego nosie kiedy mocno zaciskał oczy. Między jego palcami spływała krew, czerwona ciecz spływała także po jego ustach i brodzie, prosto na materiał jego drogiej koszulki.

- Złamał mój nos! - ryknął, a krzyk był stłumiony przez jego ręce. - On kurwa złamał mi nos!

Moje oczy rozszerzyły się kiedy patrzyłam na jego bezsilną postać, a rzeczywistość przytłoczyła mnie. Leoni spała z Duke'iem, Zayn mnie bronił - obraził ją i groził mojemu byłemu chłopakowi. Uderzył go w twarz, on -

Czułam, że mój żołądek przekręca się kiedy Duke'a dłonie opadły wzdłuż jego ciała, krew barwiła wierzch jego policzków. Kość jego nosa była lekko zakrzywiona a potem zobaczyłam spływające łzy, mieszające się z szkarłatną cieczą na jego ciele.

Zayn złamał nos Duke'a.

Cholera.


***
SPOILER:
"- On jest pieprzonym pedałem - warknął wściekle Zayn, kładąc do połowy dopalony papieros ze złością na stolik. - A ty do niego wróciłaś.
Spojrzałam na niego. - Co?
- Słyszałaś mnie - mruknął. - Ten gówniarz pieprzył twoją irytującą współlokatorkę i kto wie co jeszcze, a ty wciąż do niego wracasz."

Zayn, Ty badboy'u! :D

Jak Wam się podoba rozdział?

To troche smutne, że komentarzy wciąż ubywa, pracy jest wiecej bo kolejne rozdzialy beda dluzsze i trudniejsze - a zainteresowania jakos nie okazujecie..
Myślimy nad tym czy nie zawiesić bloga, zając się jego promowaniem i wrócić ze zdwojoną siłą. Wiecie jak to jest kiedy coś zrobicie a nikt tego nie doceni? Tak właśnie się czujemy prowadząc to opowiadanie. 

Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.

Do następnego! x

Marta / @mrsarrrogant 

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 17

Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

Jakimś sposobem oderwaliśmy się od siebie i staliśmy w ciszy na przeciwko siebie. Jego oddech był płytki, małe drobinki z wentylacji powietrza spływały po moim czole a zapach cynamonu przenikał przez powietrze dookoła mnie. Znałam ten zapach zbyt dobrze - była to ta sama pikanteria, którą zidentyfikowałam chwilę przed tym, kiedy docisnął swoje usta do moich ostatniej nocy. To była ta słodycz, której posmakowałam kiedy jego usta uporczywie przylgnęły do moich warg, a jego długie palce rozpaczliwie chwyciły moje ręce po czym zaplątały się w moich włosach a on mógł drwić ze mnie więcej niż jeden raz. Także mogłam go wąchać kiedy mój nos był dociśnięty do jego klatki piersiowej a ja trzymałam oczy zamknięte na miękkim materiale jego koszulki. Ta przyjemna woń, którą rozpoznałam, spleciona była z delikatnym zapachem dymu papierosowego.      


Zayn jako pierwszy zdolny był się poruszyć. Jego klatka piersiowa po cichu wymsknęła się z mojego pola widzenia, lekkie odgłosy kroków odbijały echem od ścian, jego oddech stawał się coraz bardziej odległy. Ciągle tam stałam, skupiona zupełnie na niczym - w sumie to na wszystkim, oprócz niego. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie mogłam do cholery pojąć tego co się dzieję pomiędzy nami. Niezaprzeczalnie czułam bezlitosny strach.

Dźwięk skrzypiącego materaca łóżka wypełnił moje uszy po dłuższej chwili i usłyszałam jego wołanie z drugiej strony pokoju.

- Chodź do mnie.

Spojrzałam w górę niepewnie, powoli pozwoliłam moim oczom skierować się z miękkiej wykładziny spod moich stóp, do ciężkiej dębowej ramy jego ogromnego łóżka.

Leżał ułożony niesamowicie nonszalancko, nogi wyciągnął przed siebie, skrzyżował je w kostkach a plecami oparł się o stos poduszek za nim. Wpatrywał się we mnie wyczekująco, delikatnie podniósł jedną dłoń i nieznacznie poklepał puste miejsce obok siebie. Przełknęłam głośno ślinę, patrząc na wolne miejsce obok niego. Fakt, że zapraszał mnie - mnie - na swoje łóżko był czymś czego nie mogłam znieść, ta świadomość zalała mnie szybko i gwałtownie.

Niezależnie od głosu krzyczącego w mojej głowie 'Nie rób tego, nie nie nie nie' moje nogi miały inne plany i powoli, nieśmiało zaczęły zbliżać się w kierunku łóżka, bliżej do niego. Nigdy nie chciałam być mu posłuszna dlatego zdecydowałam usiąść sztywno na krawędzi łóżka. Daleko od niego.

Usłyszałam jego ciche westchnienie, kiedy pozwoliłam moim palcom wydzierać dziurę na kolanie w moich spodniach.

- Sam...

Przełknęłam gulę w gardle, wpatrywałam się w moje dłonie niezdolna do myślenia, ruchu, oddechu czy czegokolwiek. Mogłam tylko czekać.

Usłyszałam kolejne ciężkie westchnienie opuszczające jego usta, odwróciłam głowę w frustracji, ale nie chciałam pozwolić na kontakt wzrokowy.

- Hmm? - odpowiedziałam cicho przez ramię.

Długa chwila ciszy.

Wdech.

Wydech.

- Chodź, połóż się ze mną - w końcu odpowiedział niskim, niemal niesłyszalnym szeptem.

Złapałam dolną wargę między zęby, żując ją nerwowo. Westchnęłam cicho pod nosem, potrząsnęłam głową i odwróciłam się do niego całkowicie. Nie byłam w stanie zrozumieć tego co się właśnie działo. Pójść do jego łóżka, leżeć na jego łóżku - z nim. Z Zaynem.

Koniec świata jest bliski.

- Jest ok - powiedziałam cicho. Ale nie było, nie, nie wszystko, ale nie ok. Byłam pewna, że zaraz zsunę się na ziemię, z niewdzięcznym łomotem i nagłym zatrzymaniem akcji serca. Pomimo mojej paniki, niepokoju i zalewającego mnie zmieszania, skinęłam głową do siebie.- Ja... jest w porządku.

Łóżko lekko zatrzeszczało pod wpływem mojego ciężaru, ciemne, jedwabiste prześcieradło poruszało się pod moimi nogami. Drogie prześcieradło, na które w innych okolicznościach pewnie bym napluła, na przykład zdzierając je z materaca do czyszczenia, po jakieś bezimiennej lasce. Po jakiejś bezimiennej 'zabawce' jak to mówił Liam.

Podskoczyłam kiedy poczułam delikatny dotyk jego palców na dole moich pleców, nawet spod bluzy z kapturem mogłam poczuć ciepło promieniujące z opuszków jego palców. Delikatny nacisk dłoni był ostrożny, czuły. To, że chciał leżeć ze mną w jednym łóżku... wolałabym uniknąć jego dotyku. I tak już byłam wystarczająco oszołomiona.

- Sam - jego słowa przerwały ciszę, łóżko znów zaskrzypiało, czułam, że ciało Zayna staje się bardziej natarczywe. Przysunął się bliżej do mnie, poczułam nagłą ochotę zeskoczenia z łóżka i wyjścia prosto za drzwi jego mieszkania. Nie mogłam tu być. Nie mogłam tego robić, nie powinnam, nie...

- Proszę..

Usłyszałam ciche, łamiące błaganie, błaganie rozpaczy i nadziei i jeszcze czegoś, czego nie potrafiłam dokładnie określić. Zayn prosił, żebym położyła się obok niego, prosił mnie ładnie abym była obok niego na zakazanym dla mnie łóżku, a ja byłam przekonana, że za chwilę się obudzę i to wszystko okaże się snem. Będę bezpiecznie leżeć zwinięta w swoim tanim, ciepłym prześcieradle. Sama. Z dala od Zayna. Z dala od tego.

Moje ręce zsunęły się z kolan na miękkie prześcieradło, chłodny materiał łaskotał moją skórę. Jego dłonie nie ruszyły się z dolnej części moich pleców, palce wciąż naciskały na mnie z odludną delikatnością, tak piekielnie mi obcą. Nigdy nie był tak uprzejmy w stosunku do mnie. Jednak po chwili zsunął swoje dłonie z mojej skóry a ja poczułam zalewającą mnie falę rozczarowania, kiedy powiew zimnego powietrza owionął moją skórę w tamtym miejscu.

Jeszcze mocniejszy wstrząs szoku targnął mną, kiedy poczułam znowu jego dłoń - tym razem znalazła się na mojej, którą lekko trzymałam na prześcieradle. Jego palce - znacznie większe niż moje - spoczęły na gładkiej powierzchni mojej ręki, ściskając ją delikatnie jakby chciał powiedzieć w ten sposób, że jestem bezpieczna. Zaczął poruszać kciukiem, głaszcząc delikatnie i powolnie wrażliwą skórę tuż przy małym palcu. Ten gest spowodował drżenie od palców przez żołądek, prosto do mojego serca.

Nie mogłam sobie wyobrazić, jak to musiało wyglądać - ja siedząca sztywno w rogu jego łóżka, on przybliżający się do mnie, wyciągający do mnie ramiona, po to by spleść razem nasze dłonie. Jego kciuk głaszczący moją dłoń, jego wzrok intensywnie palący najgłębsze zakamarki mojej duszy. Niesamowity szok malujący się na mojej twarzy.

Westchnęłam drżącym głosem, mój język gwałtownym ruchem przesunął się suchej powierzchni ust.- Kim jesteś?

Usłyszałam lekki śmiech, który przeciął powietrze dostając się aż do mojego karku, powodując kolejny wybuch gęsiej skórki na moich ramionach. - Co takiego?

- Powiedziałam.. - przełknęłam głośno ślinę, moje oczy zatrzepotały zamknięte.- Kim jesteś?

- Nie wiem co masz na myśli - odpowiedział powoli, usłyszałam dezorientacje w jego niskim głosie.-Wiesz kim jestem.

- Nie - odpowiedziałam z wahaniem. Odwróciłam się lekko opierając podbródek o ramię, kiedy ujrzałam jego opalone palce wciąż głaszczące moją skórę. - Ja.. ja nie.. Nigdy nie byłeś ze mną szczery.

Zaśmiał się. Zaśmiał się zmęczonym, suchym śmiechem a następnie przysunął się jeszcze bliżej do mnie. Mogłam poczuć znajome ciepło jego klatki piersiowej. - Sam, o czym ty-

Odwróciłam się teraz będąc dokładnie tuż przed jego twarzą, jego oczy wciąż niesamowicie się we mnie wpatrywały.- Rozmawiałam z Liamem, powiedział, że powinnam-

- Rozmawiałaś z Liamem? - jego oczy rozszerzyły się delikatnie. Jego palce przestały być tak łagodne, jego dłoń nieruchomo spoczywała na mojej. Jego oczy pociemniały, szczęka zacieśniła się a usta lekko rozchyliły.- Co powiedział? Czy on coś ci powiedział?

Przyglądałam się mu dłuższą chwilę, moje brwi lekko uniosły się ku górze, kiedy patrzyłam na jego twarz. Dlaczego tak zareagował? Dlaczego pyta o to w taki sposób? Przełknęłam ślinę i potrząsnęłam głową - Nie - powiedziałam powoli i ostrożnie.- Nie, on mi nic nie powiedział - czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć?

Jego szczęka wciąż była zaciśnięta, usta również zacisnął mocno i patrzył na mnie w milczeniu. Jego oczy mnie skanowały, szaleńczy brąz uwięził na sobie mój podejrzliwy wzrok. Po chwili jego oczy znów stały się zatwardziałe, nie było w nim już żadnego spokoju czy miękkości.

Ułożyłam dłonie z powrotem na kolana, pocierając spodnie w tym miejscu, nagłą utratą bezpieczeństwa przez mocny uścisk jego palców na skórze.

- Zayn - wyszeptałam, moje oczy cały czas skupione były na nim. - Proszę, powiedz coś. Czego.. -odchrząknęłam delikatnie - czego nie chcesz mi powiedzieć?

Jego usta wykrzywiły się w znajomym grymasie, odsunął się całkowicie ode mnie na drugi koniec łóżka. Nie patrzył na mnie, obdarzył swym spojrzeniem podłogę i swoje stopy, jego oddech stał się nierównomierny.

Był zły.

Powoli wypuściłam powietrze oblizując wargi, starałam się w końcu popatrzeć w jego stronę. Jego długie, szczupłe ciało siedziało w podobny sposób do mnie - sztywno, nieruchomo i nieswojo. Moje usta rozchyliły się mimo mojej woli.- Ja tylko chcę wiedzieć...

- Wiedzieć co?

Jego szorstki i ostry ton głosu mnie zaskoczył, jednak największym zaskoczeniem sytuacji okazało się jego spojrzenie, które wydawało się być bardziej niż lodowate. To był ten sam wzrok, którym obdarzał mnie podczas każdej naszej sprzeczki w ciągu ostatnich kilku tygodni a ja poczułam gulę w gardle ponieważ wiedziałam, że był bardziej niż zły.

Byliśmy z powrotem u punktu wyjścia.

Obrócił się aby spojrzeć na mnie.- Wiesz co, Sam? - powtórzył z grymasem.- Jak możesz?

- Słucham? - zmrużyłam oczy wraz z pytaniem, szybko odizolowałam nieśmiałą część mnie. Poczułam nagły przypływ wzmożonej odwagi, kiedy patrzyłam w jego wściekłe spojrzenie.- Jak mogę co? Zayn? Wyzywać cię - to jest to co zamierzałeś powiedzieć?

Wydał z siebie ostry, pozbawiony humoru śmiech. - Dokładnie to, kim jesteś by mnie wyzywać?

- Kłamiesz! - mruknęłam potrząsając głową.- Nie byłbyś taki wściekły gdyby nie to.

- Jestem zły, ponieważ znowu zachowujesz się jak suka! - warknął bezdusznie, szyderstwo nie znikało z jego twarzy. Jego oczy cały czas były we mnie utkwione.- To jest kurwa niewiarygodne. Już oskarżasz mnie o zrobienie czegoś złego, kurwa. Kurewsko nie do wiary.

Moja klatka piersiowa napięła się boleśnie na jego ostre słowa. Stare oblicze Zayna znów ujrzało światło dzienne, a ja poczułam niesamowity gniew przepływający przez moje ciało. Oddychał ciężko, tak samo jak ja, jego nozdrza rozszerzały się non stop a lodowaty wzrok wciąż spoczywał na mnie.

Po długiej chwili ciszy, patrzenia na siebie nawzajem tlącym i kwestionującym spojrzeniem. Oddychałam wolno i ciągle zwilżałam zasychające wargi. - Nie możesz się ze mną pokazywać w miejscach publicznych - przemówiłam cichym i spokojnych głosem. - Ty - ty - przypadkowy właściciel piekarni zna twoje imię - ty.. on - on wspominał o twoim nowym materiale.

Kiedy Zayn nie odpowiedział, przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam od niego wzrok, w dół na moje kolana, gdzie palce miałam splecione tak mocno, że ich knykcie przybrały biały kolor. - Liam miał dzisiaj na sobie za dużą bluzę z kapturem i okulary przeciw słoneczne. On.. podpisał coś kelnerce.

Wciąż milczał. Odwróciłam się aby na niego spojrzeć.

- Powiedział, że chce mi powiedzieć tak dużo rzeczy, Zayn - mój głos przedarł gwałtowny wdech. -To znaczy... co - co to znaczy? Jakiego rodzaju rzeczy chce mi opowiedzieć, Zayn?

Czekałam, jego zimny wzrok spotkał moje oczy. Wreszcie jego brwi zmarszczyły się w lodowatym geście.- Chcesz kilka odpowiedzi, Sam? - zadrwił, mocniej zaciskając szczękę. - Oto kilka odpowiedzi dla ciebie. Liam miał na sobie bluzę i okulary w miejscu publicznym, ponieważ to jest pieprzony Liam! Nosi to gówno codziennie. A co do muffinów, jestem częstym klientem, więc co w tym jest do rozumienia?


Otworzyłam usta w celu powiedzenia czegoś, ale jego słowa były zbyt szybkie. - Co do podpisania czegoś – to się nazywa rachunek! - wpadł w szał, skala jego głosu zamieniała się niemal w krzyk. - A co do widzenia mnie z tobą w miejscach publicznych - przerwał, a z jego ust wraz z goryczą uciekł suchy śmiech. - Myślę, że to oczywista sprawa, przecież to TY.

Ucisk mojej szczęki rozluźnił się, jego słowa pogorszyły atmosferę unoszącą się w powietrzu, wydawałoby się, że przez nią nie widać nas dwojga siedzących na łóżku w ogłuszającej ciszy. Jego wzrok złagodniał nieznacznie, kiedy zdał sobie sprawę z tego jakie słowa wypłynęły z jego ust. Oblizałam wargę, kiwałam do siebie usiłując zignorować chorobliwe, kwaśne wrzenie w moim żołądku. Wstałam wolno na nogi i utkwiłam wzrok w podłodze.

Byliśmy z powrotem w punkcie wyjścia. Byliśmy znowu w punkcie gdzie nienawidzimy się wzajemnie.

- Byłam głupia, myśląc że cokolwiek się zmieniło - powiedziałam cicho, odwracając się od niego. -Wychodzę.

Byłam już w drodze do drzwi, kiedy usłyszałam hałas stłumionych kroków za mną.

- Nie rób tego.

Odwróciłam się delikatnie, ujrzałam go znów leżącego na łóżku, jego dłonie całkowicie zakrywały jego twarz. Oddychał głęboko poprzez szczeliny swoich palców, a głośne echo jego oddechu odbijało się od ścian.

- Co? - rzuciłam sucho, czekając niecierpliwie.

Odetchnął powoli w końcu opuszczając swoje dłonie na kolana. Spodziewałam się przeszycia jego brązowymi oczami skupionymi na mnie, jednak on był niesamowicie skupiony na suficie i wciąż patrzył w górę.

- Nie odchodź - powtórzył jeszcze raz, a raczej wymamrotał nieco głośniej niż wcześniej.

- Dlaczego mam nie odchodzić? - kipiałam, robiąc krok  w stronę łóżka, moje dłonie zaciśnięte były w pięści po obu bokach mojego ciała. Byłam niesamowicie, nie do opisania wściekła.- Hm? Dlaczego nie, Zayn? Obrażasz mnie w kółko i w kółko - przerwałam śmiejąc się ironicznie, odwróciłam się ponownie do wyjścia.- Zapomnij o tym. Daj znać, kiedy znów będziesz potrzebował moich usług.

- Sam - jęknął wzdychając a ja odwróciłam się, mój wzrok utkwił w jego brązowych tęczówkach. Jego spojrzenie było miękkie, błagalne - takie jak wtedy zanim utkwiliśmy w niespodziewanym, ciasnym uścisku. Jego usta były lekko rozchylone a rysy twarzy smutne. - Proszę.

Ton jego głosu był taki sam jak wtedy gdy błagał mnie wcześniej bym przyszła do jego łóżka - tym samym, niemal przepraszającym, desperackim tonem. Ale tym razem to nie ton jego głosu spowodował, że wolno zaczęłam wracać do łóżka. To nie był wyraz jego twarzy - to nie był, Boże, nawet nie wiem co to było. Ale w jakiś sposób moje nogi chwiejnie niosły mnie do jego łóżka, moje ciało sztywno przesunęło się w jego stronę. Nie mogłam go dotknąć kiedy leżał tak a jego długie ciało było rozłożone. Wpatrywałam się w sufit, moje serce kołatało na myśl o nadchodzącym temacie.

Przełknęłam ślinę. - Znowu walczymy.

Dźwięk wydobył się z jego ust a ja nie mogę powiedzieć czy to był chichot czy może dźwięk zwykłego potwierdzenia. Leżeliśmy nieruchomo razem, nie dotykając się a on westchnął.

- Tak - jego głos był suchy, zachrypnięty, przesiąknięty niepewnością. Jego następne słowa zszokowały mnie. - Ale to właśnie robimy. 

Odwróciłam się i spojrzałam na niego, nie kwestionując jego odpowiedzi, jego brązowe tęczówki migotały od moich ust aż po mój nos a następnie ulokował swój wzrok w moich oczach. - My - my się sprzeczamy - wyszeptał, jego głos był przerażająco miękki - Kłócimy się.. my.. my walczymy. To - to my.

To my.

My.


I kiedy mój wzrok szukał jego, on pochylił się do przodu a jego jedna ręka zbliżyła się do mojej twarzy. Jego spojrzenie nie wahało się nawet przez chwilę gdy jego palce delikatnie muskały mój policzek a ja czułam, że mój oddech staje się płytszy. A potem pochylił się do przodu a zapach cynamonu dotarł do mojego nosa.

I wtedy jego usta znalazły się na moich. To nie był agresywny, desperacki pocałunek jakim był nasz pierwszy - ten był zaskakująco łagodny. Przycisnął swoje usta do moich w najbardziej miękkim pocałunku jaki kiedykolwiek miałam a każdy pocałunek z przeszłości natychmiast wymazał mi się z pamięci. Powoli poruszał swoimi wargami, ich miękkość kradła każdy oddech z mojej klatki piersiowej. A potem odsunął się, jego oczy wciąż były zamknięte a zapach cynamonu wciąż pozostawał gdzieś na moich ustach. Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć lub starać się pojąć to, co właśnie się stało, on ponownie pochylił się do przodu, składając jeszcze raz miękki, lekki pocałunek na moich ustach a jego palce delikatnie gładziły skórę mojej twarzy.

- Nienawidzę cię - mruknął w moje usta zaraz po pocałunku, odrywając się na chwilę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego długie rzęsy zdobiące parę brązowych tęczówek. Jego palce muskały moją twarz, jego pełne i różowe usta były przypomnieniem swojej obecności na moich ustach zaledwie kilka sekund temu. Jego oczy skanowały moją twarz a on westchnął drżącym głosem. - Nienawidzę cię - powtórzył niskim, łamiącym się głosem.

Przełknęłam głośno ślinę. Każda osoba na moim miejscu w tej chwili wstałaby i rzuciła się w stronę drzwi, wypuszczając serię obelg w stronę chudego anglika leżącego na łóżku, wściekła, że miał na tyle odwagi był powiedzieć coś tak odrażającego. Ale ja wiedziałam lepiej. Rozumiałam go. Ponieważ kiedy patrzyłam niego, jego palce wciąż muskające moją twarz i aromat cynamonu uniosący się niczym chmura nade mną, zrozumiałam to.

Nienawidzę cię.

To byliśmy my.

Zayn i ja - to byliśmy my.

Moja szczęka zacisnęła się kiedy przysunęłam się bliżej niego, a jego brązowe oczy rozszerzyły się na chwilę. I kiedy odwróciłam twarz w jego kierunku, jego ciało zesztywniało. Ale wtedy miękki uśmiech pojawił się na mojej twarzy a moja ręka znalazła się w tym samym miejscu co jego a on rozluźnił się, jego ciało było zrelaksowane i byłam niemal pewna, że usłyszałam westchnienie ulgi, które uciekło z jego rozchylonych warg.

- Też cię nienawidzę - wyszeptałam z małym uśmiechem. A potem pochyliłam się nad nim, przyciskając moje usta z taką samą miękkością jak zrobił to on i poczułam, że jego ciało całkowicie się zrelaksowało. Wypuścił cichy jęk, hałas lub coś podobnego i zbliżył się do mnie, przyciągając moje rozgrzane ciało bliżej niego i napierając na moje usta. A potem się całowaliśmy - powolne, miękkie, delikatne pocałunki, które wstrząsnęły moim wnętrzem. Niczego nie można do tego porównać.

Oderwaliśmy się od siebie chwilę później, jego gorący oddech uderzał o moją twarz. Sięgnął w dół, owijając rękę wokół mojego ciała, leżeliśmy razem w komfortowej ciszy. I kiedy schowałam głowę w zgięciu jego szyi uśmiechnęłam się do siebie. Czułam jak jego serce uderza o jego klatkę piersiową, a ono w szalony sposób wybijało ten sam rytm co moje.

To byliśmy my.

***

To musiało być kilka godzin później kiedy wróciłam do swojego mieszkania. Zayn uparł się, że chce jechać ze mną, ponieważ chciał się upewnić, że żadna z jego rzeczy nie pozostała w mojej sypialni. Ale ja wiedziałam, że on tak naprawdę chciał zobaczyć moje mieszkanie, nawet jeśli nigdy się do tego nie przyznał. Więc szliśmy razem obskórnym korytarzem, rzucając sarkastycznymi żartami podczas naszej rozmowy a nasze palce ocierały się o siebie tak często.

Byłam szczęśliwa.

Jednak moje szczęście szybko się ulotniło na widok mojej blond włosej współlokatorki wyłaniającej się z naszego mieszkania. Zamknęła za sobą lekko drzwi a następnie ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymując się w pół kroku na widok Zayna i mnie. Jej brwi powędrowały w górę a jej oczy zamigotały na wysoką posturę chłopaka stojącego obok mnie.

- Sam? - zmrużyła na mnie oczy a potem na postać stojącą blisko mnie. - Zayn? Co wy - oblizała wargi. - Co wasza dwójka robi tu razem?

Mój głos był beznamiętny. Po prostu kurwa idealnie. - Zayn przyszedł cię zobaczyć - kłamałam tak chłodno, łatwo. Wzruszyłam ramionami. - Wpadłam na niego na dole.

Zwlekała przez chwilę, stojąc tam z podejrzliwym wzrokiem, ale wkońcu uległa a na jej twarzy powoli rozprzestrzeniał się uśmiech ukazując jej idealne, białe zęby kiedy patrzyła sugestywnie na Zayna. - Więc to tak? - zażartowała robiąc krok do przodu. - Właśnie miałam do ciebie zadzwonić. Chciałam zobaczyć czy chcesz coś do jedzenia.

Zayn otworzył usta aby coś powiedzieć, jego spojrzenie nerwowo błądziło między mną a Leoni, ale ona przerwała to szybko. - Tak czy siak, musimy się stąd ulotnić - uśmiechnęła się do mnie. - Sam potrzebuje trochę prywatności.

Westchnęłam ze znużeniem, pocierając skronie. - Dlaczego potrzebuję prywatności?

Zacisnęła usta po czym spojrzała na drzwi od naszego mieszkania. - Ktoś do ciebie przyszedł - wyszeptała, jej oczy błyszczały z podniecenia.

Zamrugałam. - Jest tam ktoś?

- W salonie - dodała ściszonym głosem, wskazując na drzwi swoim ohydnym, jaskraworóżowym paznokciem. - Oh, jestem taka podekscytowana.

- Kto tam jest?

- Idź, zobacz! - rzuciła rozpromieniona. Chwyciła mnie za rękę, entuzjastycznie ciągnąc mnie w stronę naszych drzwi, pokazując mi bym je otworzyła. Odwróciłam się w jej stronę - stała tam a jej ręka była opleciona wokół ramienia Zayna, i choć widząc zero reakcji z jego strony, nie mogłam nic poradzić, ale poczułam ukłucie zazdrości. Jednak jego spojrzenie zamiast na niej wciąż spoczywało na mnie a potem spoczęło na drzwiach.

Przełknęłam ciężko ślinę i wzruszyłam ramionami, otwierając drzwi, tym samym ignorując jej ciche namawiania Zayna by poszedł z nią i zostawił mnie by dać mi trochę prywatności. Nie miałam pojęcia czego mam się spodziewać kiedy otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. To mógł być Nate - co nie byłoby idealne w tym momencie. To mógł być Victor, siedzący z dużym pudełkiem pizzy. To mogła być nawet moja matka, która wpadała tu niezapowiedzianie więcej niż jeden raz. Kiedy powoli ruszyłam w stronę salonu czułam niewytłumaczalne uczucie strachu wypełniającego mnie od środka.

Jak przez mgłę usłyszałam ciężkie kroki za mną. Prawdopodobnie to był Zayn, a ja wiedziałam, że ruszył za mną, ponieważ był ciekaw co za obca osoba złożyła mi niezapowiedzianą wizytę.

Moje oczy spoczęły na osobie siedzącej na fotelu plecami w moją stronę. Odchrząknęłam cicho a on wstał, otrzepując swoje spodnie o odwracając się w moim kierunku. Mój oddech uwiązł mi w gardle a moje spojrzenie ulokowało się w tak dobrze mi znanych niebieskich tęczówkach. Krótkie, jasno brązowe włosy - przystojna twarz, wyprasowana koszulka. Ta sama twarz, którą chciałam uderzyć kilka tygodni temu w restauracji. Ta sama osoba, która doprowadziła do tego, że byłam zmuszona wyrzucić drogie bilety baseballowe w zimne, ciemne powietrze - ten sam koleś, który był przyczyną tego, że poznałam Zayna.

Czułam, że moje usta są suche a moja szczęka nieco opadła. - Duke?

Uśmiechnął się lekko do mnie a potem wzruszył ramionami, podczas gdy nieśmiało sięgnął po bukiet żółtych kwiatów położonych na małym stoliku obok kanapy. Westchnął ciężko a ja byłam świadoma głosu Leoni za mną, mówiącego coś w rodzaju 'Co ty robisz? Chodź, Zayn -'

Wciągnął powoli powietrze, wyciągając bukiet w moją stronę. - Cześć, Sam.

***
SPOILER: 
Rozdział 18:
"- Jesteś pieprzoną suką - jego słowa odbiły się echem po pokoju. Spojrzałam szybko, moje oczy z pewnością były zaczerwienione i moja twarz bez wątpienia przybrała lekko różowego koloru.  - To wszystko w czym jesteś dobra, czyż nie? Kurwa - to wszystko czym jesteś - kurewską dziwką."

W następnych rozdziałach będzie się działo, oj będzie. :)

Dajcie znać co sądzicie o tym rozdziale! x

Rozdział tłumaczyłyśmy wspólnymi siłami, nie ukrywając, że przyspozyl nam masę problemów, ponieważ trzeba to przyznać - był ciężki :) Ale jest i to się liczy, a jeśli wy doceniacie nasze chęci i wkład w tłumaczenie - PO PROSTU ODWDZIĘDZCIE SIĘ KOMENTARZEM. :) Tylko o tyle prosimy.



Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.

M & E / @mrsarrrogant & @luvlouu