czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 16

Wcześniej niż planowałyśmy - to jest to, co choroba ze mną robi. Za łatwo Wam ulegam, ale od samego początku kiedy przeczytałam to ff czekałam, aż dodam ten rozdział (który tłumaczyła E.). Niewątpliwie mój ulubiony. ~M.
***
Spodziewałam się, że Liam będzie bombardował mnie pytaniami o to co zrobił jego przyjaciel-idiota, co spowodowało, że zalewałam się przed chwilą łzami, moje oczy jednak już były niemal suche. Spodziewałam się inwazji pytań o tym co Zayn powiedział, co uczynił, co zaszło między nami. Ale to się nie wydarzyło, nie wypytywał. Po tym jak wymamrotałam upokorzone przeprosiny, wycierając wilgotną twarz dłońmi, unikałam patrzenia na ślady moich łez na jego koszulce, on jednak uśmiechnął się po prostu, stanął na nogi i zaoferował mi dłoń.

- Chodź - pociągnął mnie do siebie, trzymając mnie za ramię w delikatny i czuły sposób. - Chodźmy na śniadanie.

Nawet kiedy dotarliśmy do małej kawiarni niedaleko ich mieszkania i usiedliśmy w nieco odizolowanym stoliku w rogu, ani razu nie wspomniał o swoim przyjacielu, ani o incydencie, który miał miejsce kilka godzin temu. Nucił sobie pod nosem, lekko przerzucając karty menu i skanując potrawy znad okularów przeciwsłonecznych. Miał na sobie bluzę na zamek z kapturem, z pod spodu wystawała mu biała koszulka, włosy wystawały mu na wszystkie strony z pod kaptura*, który zasłaniał część jego twarzy.

- Wstydzisz się ze mną pokazać?- spytałam z udawaną dokuczliwością, chcąc się dowiedzieć, patrząc na jego zakamuflowaną postać.

Potrząsnął głową, wciąż nucąc do siebie znad karty menu. - Słońce mnie denerwuje - uśmiechnął się z zakłopotaniem.- Nie mogę spalić swojej doskonałej cery, wiesz...

Spojrzałam zdekoncentrowana za okno.- Ale przecież jest pochmurnie.

- Myślę, że wezmę bananowe pancakes*- przerwał twierdząco kiwając głową, odkładając menu i ignorując moje obserwacje. Pochylił się do przodu układając głowę na dłoniach.- A ty, co zamawiasz?

Moje brwi uniosły się do góry kiedy obserwowałam jego twarz przez dłuższą chwilę, byłam zdezorientowana, tym jak bardzo starał się ukryć przed czymś. Jego oczy powędrowały do mojej karty.

- Nie wiem..- wzruszyłam ramionami.- Nie jestem wcale głodna.

- Powinnaś coś zjeść - zasugerował delikatnie, wskazując długimi palcami na wybrane danie.-Orzechowe gofry są całkiem dobre.

- Mam uczulenie na orzechy.

Skrzywił się lekko.- Uczulona, huh? - przygryzł dolną wargę, z głową pochyloną w dół szukając czegoś innego.- Na co masz ochotę.. coś owocowego czy słodkiego?

Spojrzałam w dół na kartę.- Czekoladowe naleśniki mogą być - Liam skrzywił się. Westchnęłam ciężko.- Nie mów, że ty też nienawidzisz czekolady.

- Nie cierpię - odpowiedział marszcząc nos.- Jest za słodka i psuje mi zęby - uniosłam brwi z uśmiechem, spierając się na łokciach tak jak siedział Liam.

- Nawet Skittles'ów nie lubisz?

Uśmiechnął się ukazując olśniewający uśmiech, już miał otworzyć buzię w chęci odwetu, ale przerwała mu kelnerka, która zbliżała się do naszego stolika, chcąc zebrać zamówienia. Nie byłam zaskoczona kiedy pożerała wzrokiem Liama - był piękny, bliski perfekcji z tą swoją nieskazitelną skórą i idealnymi, symetrycznymi rysami. Jednak jej pełne obaw spojrzenie, którym mnie obdarzyła sprawiło, że poczułam się niepewnie, cały czas spoglądała to na mnie to na niego. Niemniej jednak wzięła nasze zamówienia, po czym ostatni raz rzuciła okiem na siedzącego przede mną Liama.

Chłopak nadal nucił do siebie, wyciągnął dłoń po bułkę z koszyka na stoliku, wziął trochę masła i rozsmarował je po całej powierzchni pulchnego pieczywa. Obserwowałam go dyskretnie, lekkie promienie słoneczne wpadły przez okno oświetlając Liama, tak że wyglądał niczym anioł. To właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że jest osobą, której mogę powiedzieć wszystko, godnym zaufania przyjacielem, jednak to co chciałam mu wyznać było dla mnie okropnie trudne.

Jednak postanowiłam w końcu przemówić, oczyściłam gardło odchrząkując lekko.

- Jestem w nim zakochana...

Przez chwilę był cicho, co mnie zaskoczyło. Spodziewałam się, że podniesie szybko głowę, zsunie z nosa okulary a jego szczęka spektakularnie opadnie. Jednak to co robił było dla mnie jeszcze bardziej niepokojące, wciąż smarował masłem bułkę, jakby to co powiedziałam było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Po kilku długich chwilach delikatny uśmiech pojawił się w kąciku jego pełnych ust.

- Wiem.

Moje oczy rozszerzyły się, tak samo jak i usta na to co przed chwilą powiedział Liam. Zamrugałam gwałtownie, starając się zrozumieć to co właśnie usłyszałam, patrzyłam na niego jak beztrosko bierze kolejny kęs pieczywa. Spojrzał na mnie w końcu.

- Mówisz to tak, jakby to była jakaś niespodzianka - kontynuował.- Wiem to.

Przełknęłam ślinę, czułam, że moje policzki robią się czerwone z zakłopotania, skierowałam wzrok w dół na stolik.- Czy to było takie oczywiste?

Ugryzł kolejny raz bułkę, leniwie odchylając się na krześle.- Widzę jak patrzycie na siebie nawzajem.

Byłam cicho. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, moje tętno wzrosło co szybko ogarnęło wszystkie moje zmysły, czułam jak moje usta robią się suche.- C-co?

Westchnął ciężko, kończąc jedzenie.- Jest tak wiele rzeczy, o których chciałbym ci powiedzieć - odezwał się cichym, łagodnym głosem.- Ale to nie jest miejsce na takie rozmowy.

Znowu przełknęłam głośno ślinę.- Co masz... co masz na myśli?

- Myślę, że ty i Zayn potrzebujecie długiej rozmowy - powiedział po chwili.- Nie mogę.. to jest po prostu.. nieodpowiednie miejsce..

Czułam znienawidzone uczucie ciężkości w klatce piersiowej, przełknęłam gulę formującą się w moim gardle. Pokręciłam głową, prawie szeptając.- Nie chcę z nim rozmawiać.

Liam nie spytał mnie dlaczego. Nie rzucał we mnie pytaniami, chcąc dowiedzieć się tego co zrobił jego przyjaciel. Po prostu siedział na przeciwko mnie i cierpliwie czekał.

- Wróciłam wczoraj w nocy do domu - przemówiłam cicho, unikając jego spojrzenia.- I znalazłam półnagiego Zayna, stojącego w moim salonie - westchnęłam drżącym głosem kiedy uczucia, które zdołałam już trochę zdusić powracały teraz ze zdwojoną siłą.- Przeleciał moją współlokatorkę.

- On.. co?

- Nie rozumiem tego - mówiłam dalej kręcąc głową, moje oczy powoli zaczynały szczypać i palić z nadmiaru emocji.- Był u mnie kilka godzin przed... przed moim wyjściem i on... on właśnie.. Po prostu nie rozumiem - zamarłam, trudno znaleźć mi było odpowiednie słowa. Nie byłam pewna czy mogę powiedzieć Liamowi, że zostałam praktycznie rzucona o ścianę i.. i pocałowana przez Zayna, więc zatrzymałam to dla siebie.

- Wychodziłaś gdzieś tamtej nocy - Liam powtórzył cicho.- Gdzie?

Pociągnęłam nosem wzruszając ramionami kiedy twarz Nate'a pojawiła się w mojej głowie. Mój umysł otrzymał tymczasową ulgę, zanim zalał mnie doszczętnie wspomnieniami.- Ten facet, z którym poszłam na drinka w klubie zaprosił mnie na randkę.

Liam patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jego usta rozchyliły się by po chwili znowu się zamknąć. Kelnerka przerwała naszą rozmowę, podała nam dwa parujące talerze ze śniadaniem i odeszła. Uprzednio popatrzyła z pragnieniem na chłopaka, który wciąż był we mnie wpatrzony, zapytała go czy potrzebuje jeszcze czegoś. Niepewnie oddaliła się od stolika, patrząc ostatni raz przez ramię na niewzruszoną postać Liama.

Patrzyłam na stos moich czekoladowych naleśników z niepokojem. Liam nie odezwał się słowem, odkąd powiedziałam mu o mojej randce z Nate'm, jego wzrok wypalał dziurę w moim ciele. Wreszcie jego spojrzenie przeniosło się na nóż i widelec, które chwycił po czym polał swoje naleśniki dużą ilością syropu.

- Kiedy Zayn i ja byliśmy w podstawówce - przemówił wreszcie, jego głos był dziwnie spokojny.-Mieliśmy chyba coś koło 9-10 lat - Zayn zainteresował się pewną dziewczyną.

Spojrzałam w górę z zainteresowaniem, Liam kroił swoje naleśniki.- Był w niej zakochany, przynajmniej tak mi powiedział - żuł spokojnie, zatrzymując się co jakiś czas aby napić się kawy.- Nie wiem co on w niej widział. Nosiła te okropne sukienki i kokardki we włosach. W każdym razie interesował się nią. Ona też była nim zainteresowana, flirtowali ze sobą - tak myślę.

- Oh..- zaśmiałam się cicho pod nosem.- Flirt na placu zabaw?

- Tak - skinął głową z pełną buzią naleśników.- Tak właśnie, ciągnął ją za jej koński ogon, kopali się wzajemnie pod stolikami w klasie. Szczypali się po rękach i spychali się z huśtawki, wiesz, te sprawy.

Obraz dziesięcioletniego Zayna w pogoni za małą dziewczynką na boisku szkolnym wkradł się do mojego umysłu i pomimo moich obecnych uczuć i niechęci do niego, nie mogłam powstrzymać uśmiechu na mojej twarzy.

- Pewnego dnia przyszedł do szkoły i zobaczył tą dziewczynkę biegającą z innym chłopakiem i kopiącą jego stopy pod szkolnym biurkiem - to go załamało, tak myślę.

Zamrugałam nadal słuchając Liama uważnie, ignorując talerz pełen naleśników.

- Następnego dnia kiedy dziewczynka go obserwowała podszedł do innej dziewczyny i pociągnął ją za jej kitkę.

Wziął długi łyk swojej kawy, po czym odłożył kubek i rzucił mi żartobliwie drażniący uśmiech. Czułam fale zmieszania ogarniające moją głowę. Otworzyłam usta chcąc zapytać mnie dlaczego opowiedział mi tą historię z dzieciństwa kiedy Zayn miał swoją sympatię, ale nagle poczułam ból w łydce, przerywający moje rozmyślania. Spojrzałam pod stół a potem na Liama, chcąc zapytać co do cholery sobie myślał, ale on tylko złośliwie się do mnie uśmiechał.

W końcu to do mnie dotarło.

Ja byłam tą dziewczynką.[1]

Kelnerka podeszłado stolika kiedy siedziałam w zdumieniu, patrząc z roztargnieniem na moją ledwo ruszoną górę naleśników. Kobieta - a raczej dziewczyna miała w ręce kawałek papieru i czekała aż Liam obdarzy ją spojrzeniem. Drżały jej palce kiedy podsunęła karteczkę chłopakowi, jej oczy błyszczały, widać było jak bardzo się denerwuje.

- Mógłbyś..? - jej głos zadrżał, Liam chwycił papier z jej rąk tak, że nie zobaczyłam co było na nim napisane. Podała mu niebieski długopis, on chwycił go już z mniejszym pośpiechem i nabazgrał na kartce coś, czego również nie mogłam dostrzec. Podał go dziewczynie.

Uśmiechnęła się do niego, jej oczy błyszczały z podnieceniem.- Dz-dziękuję.

Kiedy wycofała się od naszego stolika, Liam chrząknął niepewnie, wkładając sobie duży kęs jedzenia do buzi, patrząc wszędzie tylko nie na mnie.

- Liam - odezwałam się cicho, niepewnie zerkając w jego oczy.- Dlaczego coś właśnie podpisałeś?

Zaoferował mi nerwowy półuśmiech.- To był rachunek.

- Podpisałeś rachunek?

- Oczywiście - kontynuował.- Ze względów bezpieczeństwa.

Zamrugałam szybko.- Nie widziałam nawet, żebyś już zapłacił - moje brwi złączyły się razem, byłam zdekoncentrowana i cały czas lustrowałam jego twarz.- Co się dzieje? Dlaczego ty i Zayn macie przede mną jakieś dziwne sekrety?

Odłożył delikatnie widelec, kiwnął głową zaciskając usta w cienką linię. Patrzył na mnie, zsunął swoje okulary umieszczając je pomiędzy swoją czupryną ukazując mi jego oczy w całej okazałości. Jego spojrzenie było miękkie, przepraszające, migotało w różnych innych emocjach, których nie potrafiłam odczytać. Słowa, które wypowiedział ponuro z wyrzutami sumienia, odbiły się echem od ścian w ciasnym rogu kawiarni.

- Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć.

***

Wróciłam do domu po śniadaniu z Liamem w nieco lepszym nastroju, pomimo jego dziwnego zachowania jak na przykład ukrywanie się za ubraniem czy to zachowanie kelnerki. Słodkie śniadanie dobrze podziałało na mój pusty żołądek. Liam dostarczał mi śmiechu i prostych rozmów, które pomagały mi nie myśleć o sobie jako o kimś zupełnie pozbawionym nadziei i nieszczęśliwym jak myślałam. Byłam rozczarowana kiedy w końcu oznajmił, że powinniśmy się zbierać, ale wiedziałam, że każdy ma swoje sprawy, ja również miałam coś do zrobienia.

Zamknął mnie w mocnym uścisku, zapewniając że jesteśmy w kontakcie, i że możemy obejrzeć razem film albo coś przekąsić, po czym odjechał w swoją stronę.

Stałam przed drzwiami mieszkania i bałam się je otworzyć. Co, jeśli Zayn i Leoni leżeli razem na kanapie? Co, jeśli gotowali coś razem lub oglądali film, a może nie oglądają tylko wpychają sobie wzajemnie języki do gardła - co było jeszcze gorsze. Co, jeśli leżeli ze splecionymi kończynami na sofie, tuż przed moim nosem?

Westchnęłam drżącym oddechem i otworzyłam drzwi, moje oczy przygotowywały się na zobaczenie najgorszego.

Byłam zaskoczona kiedy to 'najgorsze' się nie ukazało.

Ujrzałam Leoni siedzącą przy kuchennym stole, nucącą do siebie z buteleczką lakieru do paznokci ustawioną obok, ubraną w dopasowany top. Chwyciła dłonią lakier i pędzelkiem pomalowała całą powierzchnię paznokcia. Spojrzała w górę kiedy weszłam, jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.

- Sam - jęknęła z wyraźną ulgą w głosie.- Gdzie do cholery byłaś, martwiłam się o ciebie!

- U Victora.

Poczułam się winna znów tworząc z Victora mojego kozła ofiarnego, ale nie mogłam jej powiedzieć, że byłam z najlepszym przyjacielem gościa, który pieprzył ją wczoraj w nocy. Czułam ogień w gardle na myśl o obnażonym ciele Zayna stojącego na przeciw mnie, okrytego tylko prześcieradłem Leoni. Jego ckliwy, palący wzrok działał na moje myśli tak, że nie mogłam łączyć słów i nie chciałam myśleć o zdarzeniach, które działy się w sypialni Leoni. Odetchnęłam głęboko omijając jej pokój i kierując się w stronę mojego kiedy w moje oczy rzuciła się czarna torba pełna ubrań, którą Zayn wczoraj tu zostawił. Musiałam się stąd wydostać. Nie mogłam znieść widoku mojego pokoju, musiałam stracić ten dom z oczu. Mogłam wyczuć nieznaczny zapach jego wody kolońskiej wydobywający się z zamkniętej na zamek torby i byłam pewna, że oszaleje kiedy pozwolę sobie ją rozpakować. Oszaleję, kiedy pozwolę sobie przypomnieć Jego, szydzącego ze mnie w tym kącie.

- Sam?

Zamknęłam oczy, moja szczęka zacisnęła się. Oparłam się o ścianę przełykając ciężko, mój oddech stał się płytki gdy lekko wypuszczałam go z ust.

Zamknij się. Zamknij się. Zamknij się.

- Czy możesz tu przyjść?

Byłam bliska wybuchu. Byłam bliska pobiegnięcia do kuchni i wykrzyknięcia jej w twarz, że nie chcę z nią rozmawiać, nie chcę jej widzieć ani nie chcę mieć z nią nic wspólnego - zdradziła mnie, bardziej niż on. Po kilku terapeutycznych wdechach, spokojnie przypomniałam sobie, że nie miała pojęcia o moich jakichkolwiek 'relacjach' pomiędzy mną a nim, odwróciłam się na pięcie i powoli udałam się do kuchni.

Wciąż malowała paznokcie na ohydny kolor gumy balonowej. Oderwałam wzrok od jej dłoni, nie mogąc patrzeć na nie kiedy mój umysł przechowywał takie myśli jak na przykład zaangażowanie tych rąk podczas ostatniej nocy - jej dłonie, owinięte wokół niego. Zacisnęłam powieki, poczułam dziwne uczucie w dole mojego brzucha. Czułam się chora. Skinęła głową w stronę krzesła stojącego na przeciwko niej, zjechałam powoli i sztywno na siedzenie przypominając sobie, żeby utrzymać głęboki i relaksujący oddech.

- Potrzebuję twojej rady - mówiła do mnie, jednak jej oczy wciąż utkwione były w paznokciach. Zanurzyła pędzel w malutkiej buteleczce i pokryła lśniącym paskiem lakieru jej mały paznokieć.- Co do wczorajszej nocy.

Jęknęłam w duchu.- O co chodzi?

- Więc... - westchnęła zatrzymując się, podniosła rękę do twarzy na linię jej wzroku, tak aby mogła zobaczyć efekt swojej pracy. Uśmiechnęła się delikatnie i ułożyła dłoń z powrotem na stole, jej niebieskie oczy w końcu na mnie spojrzały. -To było - to było niesamowite, oczywiście.

Oddychaj, oddychaj, oddychaj.

- Ale... ale nie wiem - dokończyła z ciężkim westchnieniem.- Potrzebuję twojego punktu widzenia na tą sprawę.

- Nie sądzę, że jestem osobą, z którą powinnaś o tym rozmawiać - odpowiedziałam płytko, połykając głośno ślinę. Nie byłam. Wolałabym zostać spalona żywcem niż słuchać o jej dzikich igraszkach z podłym mężczyzną, do którego żałośnie czułam coś mocnego.- Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie.

- Nie proszę cię ze względu na twoje doświadczenie - powiedziała unosząc dłoń aby wysuszyć oddechem mokre paznokcie.- Proszę cię, bo jesteś mądra i myślisz logicznie.

Moje powieki zatrzepotały po czym zamknęłam je na chwilę. Otworzyłam je, rozluźniłam szczękę i odetchnęłam ciężko przez nos.- Więc, o co chodzi?

-Więc kiedy.. kiedy my - odchrząknęła wzruszając ramionami.- Wiesz, to było bardzo dobre... wiesz. Ale coś było w tym mega dziwnego.

Przełknęłam ślinę ponownie, pragnęłam, żeby ktoś właśnie wszedł do mieszkania i postrzelił mnie prosto w głowę skracając moją mękę. Niemniej jednak gwałtownie odetchnęłam i udawałam, że gówno mnie to obchodzi.- Co masz na myśli?

- Nie chciał mnie całować - zmarszczyła brwi z westchnieniem.- Nie całował mnie.

To mną wstrząsnęło.

Szybko zamrugałam patrząc na nią z zakłopotaniem.- Co?

- Dziwne, prawda? - zerknęła na swoją rękę, kładąc ją na stole.- Za każdym razem kiedy próbowałam, odwracał głowę. To nie był przypadek, próbowałam wiele razy.

Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale nie potrafiłam odnaleźć słów. Serce waliło mi w piersi i byłam pewna, że nawet Leoni je słyszy.

- Nie wiem - zdołałam tylko wymruczeć, prawie szeptem. Moje myśli były rozproszone, nie mogłam ich pozbierać do kupy, chociaż się starałam, nie wiem co się do cholery dzieje z moim sercem, ciałem i z moim umysłem.

Leoni westchnęła lekko.- Ja też nie wiem.

Zatrzymałam się, patrząc przez ramię na drzwi mojej sypialni. Musiałam pozbyć się całego opakowania ciuchów, ale mój pomysł wyrzucenia go przez okno i porozrzucania jego rzeczy na wilgotną ulicę wydawał się być trochę niedorzeczny. Przecież jego ubrania były warte więcej niż moje mieszkanie. Przypuszczałam, że wolałabym jednak je oddać niż tworzyć sobie więcej konfliktów.

Musiałam to wyprać.

Wstałam szybko z krzesła, udając się do mojej sypialni.

- Dokąd idziesz, nadal potrzebuję twojej rady!

Podniosłam głowę, patrząc na nią piorunująco.- Mam pranie do zrobienia - odpowiedziałam spokojnie.- I nie mam nic do powiedzenia na temat twojego koleżki od pieprzenia.

Jej oczy rozszerzyły się na moje słowa, odwróciłam się ciągnąc torbę Zayna do swojej sypialni. Spojrzałam w dół na ubrania i znów za okno mojej sypialni ze zdecydowaniem.

Kończę z byciem miłą.

***

Droga do mieszkania Liama i Zayna nigdy nie wydawała mi się tak długa. Torba pełna ubrań wydawała się być już sto kilogramów cięższa niż kiedy wychodziłam, ciągnąc moją łopatkę ku ziemi z każdym nowo postawionym krokiem. Przerażające uczucie strachu przepłynęło przez moje ciało, powodując nagłe uczucie choroby rozprzestrzeniającej się od żołądka po samą czaszkę. Czułam się jakbym nie mogła oddychać, kiedy stanęłam przed jego drzwiami i byłam pewna, że moje płuca powoli się zapadały.

Zapukałam drżącymi kostkami palców, pozwalając mojemu ramieniu opaść bezwładnie.

Kiedy drzwi się przede mną otworzyły ujrzałam jego twarz, to może był ułamek sekundy. Zdziwienie w jego oczach, to pierwsza rzecz jaką w nich dostrzegłam, ale szybko odwróciłam wzrok i skierowałam go na ziemię chcąc uniknąć innych silnych uczuć, które wówczas miały się pojawić. Wiedziałam, że jest zaskoczony – ponieważ byłam tam. Przyszłam z jego ubraniami, nawet nie uprzedzając, że to zrobię. Ale chciałam zrzucić ciężką torbę z mojego ramienia, która zsuwała się już z mojego ciała wywołując niesamowity ból, który przypominał o nikczemnym człowieku, do którego należała.

Stał w milczeniu, kiedy ja wpatrywałam się w ziemię z drżącym ramieniem, z którego zjeżdżała non stop jego własność.- Pranie - powiedziałam cicho.

- Wyczyszczone? - słychać było nutę niedowierzania w jego głosie - był więcej niż zaskoczony tym, że nadal wykonuję i spełniam warunki jego durnej umowy, nawet po tym co zrobił ostatniej nocy.

- Tak.

Nie odpowiedział, ale widziałam kątem oka jak jego stopy się przesunęły. Zrobił krok do tyłu, tym samym wpuszczając mnie do swojego mieszkania a jedyne co chciałam zrobić, to rzucić mu to w twarz, odwrócić się napięcie i odbiec jak najdalej stąd. Torba była tak niesamowicie ciężka, za ciężka, abym była zdolna ją rzucić.

Zrobiłam kilka kroków w przód z wahaniem, ignorując nieznośny ból łopatki. Zamknął za mną cicho drzwi, podszedł do mnie zatrzymując się w odpowiedniej odległości. Spojrzałam na niego unikając jego wzroku, na moje szczęście ubrany był w czarne dresowe spodnie i biały T-shirt. Jego mięśnie były napięte, szczęka mocno razem ściśnięta kiedy patrzył na mnie jakby starał się mnie odczytać.

- Możesz je odłożyć?

Moje oczy szybko znalazły się na nim, rozszerzając się lekko na jego słowa. Nie było w nich rozkazu czy czegoś podobnego... to było niemal jak miękka prośba. Zamrugałam szybko, zbierając myśli a krew w moich żyłach pompowała wściekle. Udało mi się tylko skinąć.

- Do szafy czy komody?- zapytałam cicho.

Zerknął przez ramię w stronę swojej sypialni, a następnie z powrotem na mnie, jego brązowe spojrzenie wciął było łagodne.

- Tu i tu - odpowiedział.- Um.. spodnie w szafie, koszulki w komodzie.

Skinęłam głową niemal do siebie, ruszyłam w jego stronę omijając go, pozwalając ciężkiej torbie opaść na ziemie z hukiem. Odetchnęłam głęboko przez nos, rozglądając się po pokoju, kucnęłam przy szafie i zaczęłam rozpakowywać ubrania. Wyjęłam pierwszą rzecz - głęboko czerwona koszula z długim rękawem. Podeszłam do komody i otworzyłam jedną szufladę, składając koszulę na miarę moich możliwości i schowałam ją do środka. Kiedy wróciłam aby zająć się resztą, czułam jego wzrok wypalający we mnie dziury.

- Gdzie byłaś wczoraj wieczorem? - jego głęboki głos odbił się echem po cichym pomieszczeniu, powodując nerwowe szarpnięcie materiału koszulki, której trzymałam w dłoniach. Fakt, że miał czelność zaczynać temat ostatniej nocy i to na co moje oczy były narażone, był irytujący.

Zacisnęłam zęby i szybko podeszłam do szafy z parą dżinsów w ręce. Zdjęłam wieszak i powiesiłam wewnątrz. Westchnęłam ostro jednak odpowiedziałam spokojnie.- U przyjaciela.

- Oh..

Podeszłam z powrotem do torby chwytając szarą bluzę, udałam się do otwartej szuflady komody. Nie kontrolowałam moich ruchów kiedy wiedziałam, że wciąż się gapi.

- Więc co - przemówił ponownie.- Zamierzasz mnie teraz tak traktować?

Nie odpowiedziałam, nadal kontynuując moje zadanie.

Składanie, układanie. Składanie, układanie.

Podniosłam cienki podkoszulek i postanowiłam wsadzić go do jednej z górnych szuflad, znienawidzonych przeze mnie, przypominających mi jaki Zayn na prawdę jest. Usłyszałam ostry wdech za mną, coś co brzmiało jak próba powiedzenia nie, ale olałam to. Otworzyłam szufladę szybkim szarpnięciem, moje usta wykrzywiły się szyderczo. Spodziewałam się zobaczyć mnóstwo małych kolorowych papierków, poperfumowanych i pełnych małych cyferek, spodziewałam się zobaczyć numer Leoni na szczycie tego wszystkiego, ale moje oczy były pewnie rozmiarów złotówek, kiedy otworzyłam ją do końca, aby się jeszcze upewnić.

Nie ujrzałam nic podobnego. Jedynie brązowe dno szuflady.

Szuflada była pusta.

Zamrugałam gwałtownie, moje myśli gnały z niesamowitą prędkością, chciałam zrozumieć co się dzieje.

Szuflada Zayna była pusta.

Czy ja tracę rozum?

Niepewnie otworzyłam drugą szufladę obok niej, tą w której znajdowały się dziewczyny, które osiągnęły swój cel, tą w której były numery do dziewczyn, do których Zayn planował dzwonić często. Poczułam suchość w ustach, suchość w gardle, kiedy ujrzałam gładki spód mebla.

Stałam tam i biegałam wzrokiem od jednej szuflady do drugiej.

Słyszałam jego kroki obok mnie, czułam ciepło jego ciała, tuż za moimi plecami. Oboje staliśmy nieruchomo, dopóki nie usłyszałam cichego westchnienia.

- Wyrzuciłem je - mruknął cicho, z jakąś niezwykłą delikatnością.

Moje oczy trzepotały zamknięte.

Boże, - błagałam w duchu  - proszę dopomóż. Nie wiem co mam robić.

Otworzyłam oczy, obrazy Zayna w moim salonie i pojękiwania Leoni zalały  moje zmysły, przypomniały mi jakiej rzeczy się dopuścił. Jakie piekło mi sprawił.

Przeszłam obok niego ze stoickim spokojem, z niewzruszonym wyrazem twarzy wyminęłam go, pilnując aby przez przypadek go nie dotknąć. Sięgnęłam do torby by wyciągnąć kolejną parę spodni i powiesić je na wieszak.

- Zamierzasz nic nie mówić?

- Co chcesz, żebym ci powiedziała? - zapytałam chłodno wieszając spodnie ze zdwojoną siłą. – Chcesz, żebym poklepała cię po plecach w nagrodę za to, że wyrzuciłeś wszystkie te numery telefonów? Czy chcesz ode mnie złotą gwiazdkę? - przełknęłam głośno ślinę.- Czy to coś w ogóle znaczy?

Stał przez chwilę w milczeniu, widziałam jak jego szczęka zaciska się, jego oczy były utwardzone w zimną, brązową kulę, tak jak zawsze odkąd go spotkałam. - Zachowujesz się jak suka przez ostatnią noc, prawda?

Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się szybko, gdyż poczułam znajome, nieprzyjemne uczucie w gardle. Nie mogłam uwierzyć, że mu się znowu udało, nie mogłam kurwa uwierzyć...

- Wciąż nie możesz się pogodzić z tym, że pieprzyłem twoją współlokatorkę.

To było to przez co chciałam na niego nakrzyczeć przez te dwadzieścia cztery godziny. Chciałam mu to wykrzyczeć, wyrzucić to z siebie, prosto na niego.

Oddychaj, oddychaj, oddychaj.

- Jesteś kurwa hipokrytką, jeśli jesteś o to zła - jego głos był zimny i nieczuły. - Biorąc pod uwagę to, co zrobiłaś wczoraj.

- Co?- odwróciłam się do niego, pozwalając aby gorzki, pozbawiony humoru śmiech wydostał się z moich ust.- Co ja zrobiłam? Powiedz mi, Zayn.

- Oh proszę, nie udawaj idiotki - jego górna warga wykrzywiła się z przekąsem, popatrzył na mnie z obrzydzeniem w oczach.- Wiem, że ten pedał pieprzył cię wczoraj.

Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę. Jego oczy były ciemne, wyzywały mnie, nie mogłam nic więcej z nich odczytać, zdałam sobie wtedy sprawę jak bardzo jego ciało było wtedy sztywne i napięte.

- Naprawdę myślisz...że - że ja..

- Wiem, że tak - jego głos był dziwnie spokojny, jego twarzy stała się bez wyrazu, postawa ciała nie drgnęła. Cmoknął dolną wargą i pokiwał głową z dezaprobatą.- I pomyśleć, że myślałem, że jesteś inna.

Gorzko się na to zaśmiałam, kręcąc głową na ironię tej całej sytuacji. Ruszyłam z powrotem do torby robiąc dalej to co miałam do zrobienia.

Poszedł za mną, czułam jego kroki za sobą. Musiałam to skończyć. Musiałam się stamtąd wydostać. Moje płuca był niezdolne do oddechu, serce dziwnie bolało, żołądek zwinął się, moja głowa pulsowała. Wszystko przez niego.

- Więc, gdzie to się wydarzyło?- szydził niemiłosiernie tuż za mną.- W samochodzie?

Zignorowałam go.

Skończ. Skończ. Skończ.

- Był ostry? - kontynuował podchodząc bliżej.- Czy może to było słodkie i delikatne? Było tak jak sobie wyobrażałaś swój pierwszy raz właśnie...

- Zamknij się! - odwróciłam się, absolutnie wściekła, patrząc mu w oczy zaciekle.-Postradałeś zmysły! - syknęłam.- Nic nie wiesz - zatrzymałam się na chwilę, wściekłość przepływała przeze mnie w niebezpiecznie szybkim tempie. Spotkałam jego wzrok i powiedziałam cicho, wolno i uważnie.- Nie spałam z nim.

Jego oczy rozszerzyły się lekko, usta rozchyliły się.

- To prawda - skinęłam głową, moje oczy wciąż emanowały chłodem kiedy się w niego wpatrywałam.- Tak, Zayn. Nie przespałam się z tym pedałem. Pocałował mnie na dobranoc i wtedy wróciłam do domu. Do ciebie i do Leoni - westchnęłam drżącym głosem, który załamał się przy ostatnich sylabach.- Ja...słyszałam cię ostatniej nocy.

Milczał.

Zaśmiałam się cicho i sucho,  śmiech cały przepełniony goryczą. - Czy wiesz, co było najbardziej popieprzoną rzeczą tamtej nocy? - przełknęłam ślinę, zamykając oczy.

- Przez.. przez ten cały czas, kiedy byłam z nim.. nie mogłam.. nie mogłam przestać myśleć...- mój głos był chwiejny, stawał się coraz bardziej miękki, wiedziałam, że już upadłam przed nim.- Nieważne - przełknęłam głośno, odwróciłam się, żeby uniknąć jego wzroku. - Nieważne, to już nie ma znaczenia.

Słyszałam jak cicho wzdycha za mną. Wiedziałam, że wiadomość o tym, że nie spałam z Nate'm, zdumiała go - ale czy on myśli, że jestem na tak niskim poziomie? Jestem moralną osobą i jestem zdegustowana tym jak o mnie pomyślał i jak pewien był tego, że to zrobiłam.

- Prawie skończyłam - mój głos jeszcze drżał nieznacznie.- Zostało mi tylko kilka rzeczy..- sięgnęłam po jedną z ostatnich koszulek, kiedy on stanął przede mną, poczułam jego dłoń na ramieniu.

- Sam...

Szarpnęłam ramieniem i odwróciłam się do niego twarzą, wściekłość zalewała mnie w niewiarygodnym tempie.

- Nie - syknęłam, sięgnęłam do mojego ramienia tam gdzie znajdowała się jego dłoń. Ona wypalała dziurę w mojej skórze.- Nazwij mnie ohydną suką, powiedz mi, że jestem bezwartościowa - szepnęłam, oddalając się od niego, wpatrywał się we mnie chwiejnym wzrokiem.- Ale.. ale nie waż się mnie dotykać.

Powiedział coś pod nosem, coś czego nie potrafiłam zrozumieć - nawet gdybym biegle mówiła po arabsku, nie zrozumiałabym co powiedział. Mój umysł był zbyt zajęty, przez ścigające się myśli i niepokój - całe moje ciało rozpadało się w kawałki, nie byłam w stanie go już utrzymać. Twarz Zayna wydawała się być pełna bólu, ale wiem, że nie mogę nic pewnego powiedzieć o tym człowieku. Odwróciłam się. Czułam, że moje oczy podszywają już gorące łzy i nie mogłam pozwolić, żeby zobaczył jak rozklejam się w jego sypialni.

- Czy ty masz pojęcie - jakiekolwiek.. - mój głos nabrał pewności, odwróciłam się do niego, nie dbając o to, że moja twarz cała zalana jest łzami a moje policzki prawdopodobnie były czerwone z emocji.- Jak się czułam widząc cię.. z... wczoraj?- mój głos załamał się, czułam kolejną łzę spływającą w dół mojego policzka. Zrobiłam krok do przodu w przypływie odwagi. Mój głos prawie się załamał, ale i tak powiedziałam to głośno.- Czy ty wiesz, co to dla mnie było?

- A jak myślisz, jak ja się czułem?

Jego głos był głośniejszy od mojego, tak ostry kiedy podszedł do mnie. Widziałam burzę w jego rozwścieczonym spojrzeniu, popatrzył na mnie, czułam, że całe powietrze zostało właśnie wyrwane z mojej klatki piersiowej

Oddychał ciężko, przybliżył się jeszcze bliżej.- Jak ty kurwa myślisz, że ja się czułem widząc się..- sapał, przełykając ciężko. - Widząc się.. ubraną tak... wyglądającą tak - szczęka zaostrzyła się tuż przede mną.- Dla niego...?

Oboje ciężko oddychaliśmy, pokój owinięty był grubą warstwą dziwnej nigdy niewykrzyczanej ciszy. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak mój język stał się ciężki, gardło całkowicie wyschło.

Usłyszałam własne słowa, własny szept przebijający ciszę.- Dlaczego cię to obchodzi?

Jego oczy zaciekle się we mnie wpatrywały, jego nozdrza nie nadążały z powietrzem, którego potrzebował w zdwojonej dawce. - To powinienem być ja.. to powinno być dla mnie.

Zamrugałam gwałtownie, oczy wciąż okrążone łzami, zagrożonymi wypłynięciem i doszczętnym zalaniem mojej twarzy.

Zayn zaciągnął się głęboko.- Dlaczego cię to obchodzi?

Wiedziałam, że chodzi mu o sprawę z Leoni.

Kolejny chwiejny wydech wydostał się z mojego gardła, nie przerywając kontaktu wzrokowego z nim ani przez chwilę. Zamknęłam na chwilę oczy powstrzymując niechciane obrazy Zayn’a w mieszkaniu.

-To... - mój głos się załamał.- To powinnam być ja.

Staliśmy nadal w milczeniu, bez ruchu, nasze oczy nie odrywały od siebie spojrzeń.

To mogę być ja, to mogę być ja, to mogę być ja, to możemy być my....

Oboje czekaliśmy na ruch drugiego i nie wiadomo kiedy znalazłam się przyciśnięta do niego, moje ramiona szczelnie owinięte wokół jego tułowia, jego ramiona owinięte wokół moich ramion. Jego twarz ukryta w moich włosach, moja twarz na wysokości jego klatki piersiowej. Tak jak dzisiaj rano z jego najlepszym przyjacielem. Nie wiem jak długo tam staliśmy, przyciśnięci do siebie, z ramionami powiązanymi z sobą a moje oczy zostawiały mokre plamy na jego koszulce, jego zapach wypełniał każdą komórkę mojego ciała, tak cudowny zapach.. W jego ramionach czułam się dziwnie bezpiecznie i tak perfekcyjnie i chciałam, żeby to nigdy się nie skończyło.

Czułam jego westchnienie tuż przy zagięciu mojej szyi, na co drżącym głosem westchnęłam w jego koszulkę.

- Co ty ze mną robisz..?

Przełknęłam ślinę, przytulając się do niego bliżej i mocniej chwytając rękami jego ramienia, kiedy to dostrzegł poczułam jak wzmacnia uścisk i już wtedy wiedziałam, że wszystko między nami diametralnie się zmieniło.


***

SPOILER:
Rozdział 17:

"Byłam przekonana, że za chwilę się obudzę i to wszystko okaże się snem. Będę bezpiecznie leżeć zwinięta w swoim tanim, ciepłym prześcieradle. Sama. Z dala od Zayna. Z dala od tego."

"Stare oblicze Zayna znów ujrzało światło dzienne, a ja poczułam niesamowity gniew przepływający przez moje ciało."

[1] - jakby ktoś nie ogarnął - nie chodzi o to, że Sam i Zayn chodzili razem do szkoły i teraz spotykają sie po latach - to była tylko metafora Liama:D

Nie mam pytań.
Mój ulubiony rozdział jak do tej pory. skjfcbsadbsafsjdbgksf 
Cudowny! Wiem, że na to wszyscy czekaliśmy <3 
Dziękujemy jeszcze raz, robimy to pod każdym rozdziale, ale nie można tego pominąć, to jest takie fajne uczucie, kiedy tyle ludzi to czyta! DZIĘKUJEMY!
Nie zapomnijcie tego skomentować! Nawet chociażby jedną literką, daj znać, że czytasz! :) 
Kochamy Was wszystkich!
@luvlouu 
Ewela ;)

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 15

Miał być za tydzień, ale jest dziś.
Przeczytaj notkę.

Moja randka powinna być wspaniała.

Nate przyjechał po mnie swoim skromnym samochodem - nawet wyskoczył z fotela kierowcy aby otworzyć dla mnie drzwi. Uśmiechnął się nieśmiało do mnie, podczas gdy ja wsunęłam się do ciepłego wnętrza samochodu. To było tak kulturalne, tak prawdziwe, że nie miałam pojęcia jak zareagować. Roześmiałam się i mruknęłam ciche 'dziękuję' podczas gdy on zamknął drzwi i wskoczył z powrotem na swoje siedzenie.

Jazda samochodem nie była niezręczna. Nie było dziwnie ani napięcie - tak naprawdę nie było niczego. Stosunkowo krótka podróż do tętniącego życiem miasta wypełniona była miłą pogawędką i smugą śmiechu między naszą dwójką.

Otworzył mi drzwi ponownie gdy dotarliśmy do restauracji i owinął swoją rękę wokół mojej talii kierując się w stronę uroczej, włoskiej knajpy. Wełna jego szarego płaszcza dawała mi poczucie bezpieczeństwa kiedy szliśmy w kierunku oświetlonych drzwi. Bezpieczeństwo jego ramienia było mi obce - nie czułam się tak swobodnie z innym facetem. Nie z Duke'iem, nawet w naszym krótkim związku i napewno nie z Zaynem.

Powietrze w restauracji było przesiąknięte aromatem drogiego jedzenia podawanego wokół nas i niosło ciche dźwięki intymnych rozmów przy posiłku a dźwięk dzwoniącego szkła odbijał się od ścian. To była szansa aby zjeść w takim miejscu - zwłaszcza kiedy zwykle żyłam tylko na płatkach kukurydzianych czy szybkich makaronach w kubkach. W dodatku, że kiedy ostatni raz jadłam w restauracji, choć znacznie bardziej ekskluzywnej, zaserwowano mi małą porcję schłodzonych owoców.

Uświadomiłam sobie, że moja randka nie była wspaniała kiedy wspomnienie kubka owoców zalało mój umysł. Wspomnienie o Zaynie, bardziej. Ponieważ kiedy siedzieliśmy przy naszym stole i zaserwowano nam obfitą przystawkę z chlebkami faszerowanymi pieczarkami Portabella, myśl o Zaynie - jego głowa, jego twarz, sposób układania ust kiedy się do mnie uśmiechał i zapach dymu papierosowego w jego ubraniu oraz cynamon w jego oddechu - wszystko o nim rozpraszało mnie od cudownego, miłego faceta znajdującego się przede mną.

Nate zamówił talerz fettuccini[1] z pieczywem czosnkowym. I chociaż śmiałam się i mówiłam jak danie wygląda smacznie lub jak miałam zamiar przemycić kęs czy dwa, kiedy on nie patrzył, to myśl, że jego danie wyglądało tak bardzo podobnie do pamiętnego posiłku Zayna, który jedliśmy - szalała w moim umyśle. I kiedy moje oczy padły na jego ręce, patrzyłam jak nawija makaron na widelec to dłonie Zayna zaprzątnęły mój umysł. Jego były znacznie dłuższe, fizycznie i psychicznie mocniejsze niż Nate'a. Znałam to uczucie, zwłaszcza po incydencie przed moją randką kiedy jego dłonie chwyciły moje ręce. Gdy jego usta, znacznie pełniejsze niż Nate'a, zmiażdżyły moje w desperackim, gwałtownym pocałunku.

Byłam pewna, że straciłam rozum.

Czułam się okropnie wychodząc do restauracji. To był wspaniały obiad z przyjemną konwersacją płynącą między naszą dwójką i zalotnymi żartami pojawiającymi się w odpowiednim czasie. Nate wyglądał przystojnie w swetrze i dżinsach, ale cały czas myśl o ciele Zayna w idealnie dopasowanym podkoszulku, bluzie i dżinsach przemykała przez mój umysł.

Cały czas Zayn był w mojej głowie, nie Nate. I czułam się absolutnie podle będąc tak straszną osobą. Miły chłopak, który naprawdę się mną zainteresował i zabrał mnie na obiad - pozwoliłam by przez cały czas myśl o innej osobie, o wiele bardziej okrutnej, a dokładniej o nieczułym chłopcu zapłonęła w mojej głowie.

Nate odprowadził mnie do drzwi. Uśmiechnął się do mnie, kiedy stanęliśmy na przeciwko siebie i nie byłam pewna czy to od zimna jego policzki poczerwieniały, a może od jego nieśmiałego charakteru. To było słodkie a ja pierwszy raz czułam się zdenerwowana.

- Więc.. - urwał, śmiejąc się pod nosem i schylając głowę. - Dobrze, um się.. bawiłem z tobą. Dziś wieczorem.

- Ja także - odpowiedziałam drżącym oddechem, chłodne powietrze odbijało się od mojej twarzy. To nie było kompletne kłamstwo, przynajmniej. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się do niego, jego zielone oczy połyskiwały wpatrzone we mnie. - Dziękuję.

- Dziękuje - rzucił, szturchając mnie żartobliwie. - Nie byłem pewny czy przyjdziesz.

- Dlaczego miałabym nie przyjść?

Westchnął, wzruszając ramionami i wsunął ręce do kieszeni kurtki. - Nie wiem - westchnął głęboko, odwracając się i patrząc na ulicę. - Jesteś po prostu - inna. Nie wiem.

Przegryzłam dolną wargę, niepokój zalał mnie od środka. - Jestem inna?

Wydawał się zauważyć niepokój i wahanie w moim głosie, szybko wyciągnął rękę z kieszeni i położył ją na moim ramieniu w uspokajającym geście. - Nie! To nie - to nie tak, to - westchnął, prostując swoje słowa. - To dobra rzecz. Jesteś inna w dobrym znaczeniu.

Zaśmiałam się cicho, patrząc na ziemię i przestąpiłam z nogi na nogę. - Nie byłam świadoma tej odmienności.

Nate westchnął ciężko, jego ręka wciąż była na moim ramieniu. - Nie jesteś jak inne dziewczyny, Sam. To właśnie miałem na myśli.

- Oh, wiem, że nie jestem - zaśmiałam się, niemal ironicznie pod nosem, delikatnie zagryzając dolną wargę. - Przez większość czasu chodzę wyglądając jak bezdomna dziewczyna, wiem, że nie jestem -

Przerwał mi, szybko schylając głowę w dół i przyciskając swoje usta do moich w pocałunku. Spięłam się na chwilę, ale po kilku niepewnych ruchach, powoli, odpowiedziałam na delikatne ruchy jego warg. Uśmiechnął się przy moich ustach a jego dłonie objęły moje ciało, przyciskając je do swojego. Jego usta były ciepłe i miękkie, smakowały przyjemnie a jego ramiona były ciepłe w porównaniu do mojego chłodnego ciała.

Ale ten pocałunek nie był taki jak Zayna.

Jego był namiętny, szorstki, natarczywy. Zayna usta niemal paliły moje a jego język wyszedł na przeciw mojego w desperacki sposób. I podczas gdy usta Nate'a były przyjemne - to nie mogłam nie zauważyć różnicy.

Pocałunek na szczęście po chwili się zakończył, przerywając moje myśli o wcześniejszym wieczorze i pocałunku z Zaynem. Nate odsunął się, uśmiech zdobił jego wargi kiedy spojrzał mi w oczy.

- Jesteś niesamowitą dziewczyną - mruknął, jego głos był lekko poważny a usta miały lekko różowy kolor. - Jestem szczęściarzem.

Odwzajemniłam jego spojrzenie, uśmiech powoli wpływał na moje wargi. Czułam się tak miło kiedy szeptał te czułe słówka i z zadowoleniem przyjęłam nową sytuację. - Jestem szczęściarą - powtórzyłam powoli a moje policzki także przybrały lekko różowy odcień.

Przeniósł dłoń do mojego policzka, gładząc go delikatnie. - Mam nadzieję, że wkrótce cię znów zobaczę.

Położyłam swoją dłoń na jego, pochylając się lekko w jego stronę. - Zobaczysz.

Pochylił się i złożył ostatni, delikatny pocałunek na moich ustach, zanim nie odwrócił się i udał do samochodu. Westchnęłam głęboko kiedy odjechał, owijając ramiona wokół mojego ciała, aby ochronić je przed podmuchami zimnego wiatru.

Brakowało mi Zayna.

Przymknęłam oczy.

Naprawdę tracę rozum.

***

Było dość późno kiedy weszłam do mieszkania, później niż się spodziewałam a spokój w środku był czymś zadowalającym. Ziewnęłam, zamykając za sobą drzwi i rzuciłam torebkę i klucze na stolik w ich pobliżu. Zrzuciłam kurtkę i wolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni, wdrapując się tam na kuchenne krzesło.

- Oh.

Podskoczyłam na dźwięk żeńskiego głosu. Zmarszczyłam brwi. Postawiłam kilka niepewnych kroków do przodu, wciąż nasłuchując uważnie, gotowa by ponownie usłyszeć hałas i zatrzymałam się kiedy zabrzmiał w moich uszach jeszcze raz.

- Oh, tak.

Moje brwi się zmarszczyły. To była na pewno kobieta - z pewnością Leoni; ale dlaczego ona była w domu? Zamierzała zostać u swojego byłego, Lucasa w mieszkaniu na noc po tym jak Zayn 'zagraniczny skurwiel' ją odrzucił - więc dlaczego ona tutaj była?

Odchrząknęłam, stojąc kilka metrów od jej drzwi.

- Leoni? - zawołałam, unosząc głowę i nasłuchując odpowiedzi.

Po chwili ciszy, gardłowe jęki wypełniły moje uszy. Dźwięk skrzypienia materaca rozniósł się kiedy przymknęłam oczy.

- Jezu - szepnęłam do siebie, przyciskając obie dłonie do uszu kiedy weszłam do mojej sypialni. - Idealnie, po prostu idealnie, Leoni - mruknęłam do siebie, zamykając drzwi stopą.

Upadłam na łóżko, pozwalając moim powiekom opaść na chwilę. Byłam zła, że przyprowadziła Lucasa tutaj - nie mogłam go znieść a fakt, że zaciągnęła go do naszego mieszkania aby grać w lekarza[2] przez całą noc, był dla mnie obrzydliwy.

- Kurwa, właśnie tam - tak, tak, tak.

Jej głos był stłumiony a ja przygniotłam moją głowę poduszką w desperackiej próbie zagłuszenia jej małych odgłosów rozkoszy.

A później usłyszałam jego. Te nie były tak słyszalne jak Leoni, ale jego jęki i stęki stawały się coraz głośniejsze po czym umilkły. A potem odgłos skrzypienia łóżka. To było coś, co słyszałam już kilka razy - Leoni przyprowadzała do domu sporą ilość facetów by dzielić z nimi łóżko w nocy, ale to było tak dawno, że wspomnienia niemal uciekły mi z pamięci. To był okropny dźwięk, dudniący i przypominający pisk a wszystko to były tylko jęki, krzyki i jęki przeplatane brudnymi odzywkami.

- Nie mogę w to uwierzyć - odetchnęłam w miękką poduszkę, oddychając głęboko. I nie mogłam w to uwierzyć. Nie będę mogła spać w nocy, to było pewne. Ale ona rozmawiała ze mną wcześniej w ciągu dnia, więc jak do cholery mogła przyprowadzić swojego durnego ex do naszego mieszkania by zabawiać się z nim przez całą noc i nie dać mi spać?

- Boże, mocniej..

Pisk. Zgrzyt. Pisk.

- Kurwa, kurwa, tak, kurwa...

Podskok, skrzypienie, huk.

- Oh.. Oh!

Huk, uderzenie, skrzypienie.

Jęknęłam głębiej w poduszkę zanim odsunęłam ją od mojej głowy. Usiadłam powoli a moje oczy natychmiast skanowały pokój w poszukiwaniu odtwarzacza muzyki. Do czego to doszło. Musiałam podłączyć słuchawki na pozostałą część nocy aby dostać kilka godzin snu. Kiedy wstałam, moje oczy zalśniły na widok odtwarzacza muzyki leżącego na moim biurku, a odgłosy ucichły. Przekrzywiłam głowę, patrząc w kierunku ściany, którą dzieliłam razem z Leoni i uważnie nasłuchiwałam dalszych dźwięków, świadczących o tym, że Leoni wciąż była gwałcona. Minęła minuta - milczenie.

Odetchnęłam z ulgą, opierając się o ścianę. - Dziękuję ci, Boże.

Przełknęłam ślinę, zaschło mi w gardle i zdecydowałam, że szklanka wody była konieczna. Związałam włosy w niedbały, koński ogon, szarpnęłam zamek bluzy i ruszyłam w stronę drzwi, otwierając je z powolnym skrzypieniem i zamykając je za sobą. Stawiałam powolne, ostrożne kroki w stronę kuchni, sięgając tam po czystą szklankę z szafki i puściłam na chwilę wodę z kranu. Dźwięk otwieranych drzwi sypialni Leoni rozległ się za mną, ale ja się nie odwróciłam. Głos stawianych kroków na podłodze także nie zwrócił na siebie mojej uwagi.

- Sam?

Głos Leoni rozniósł się w powietrzu, a ja podniosłam głowę tylko na milimetr, wskazując tym samym, że słucham.

- Już wróciłaś? - zapytała cicho.

Kiwnęłam głową, zanurzając szklankę pod strumień wody i napełniłam ją do połowy. Wyłączyłam kran, odwracając się i od niechcenia opierając o ladę, wzięłam łyk ze szklanki. A tam stała ona, księżniczka w całej okazałości. Stała tam z jej wrodzoną już klasą, jej pudrowe prześcieradło szczelnie owijało ją po same ramiona a jej blond włosy były potargane.

- Gdzie byłaś?

Oblizałam wargi, biorąc kolejny, mały łyk. - Na randce.

Jej oczy rozszerzyły się lekko, a dookoła nich widniał wciąż rozmazany makijaż. - Na randce? Z kim?

- Nie znasz go.

Powoli, mały uśmiech wybuchł na jej pełnych, różowych ustach, a jej oczy zamrugały w aprobacie. - Nie mogę w to uwierzyć, - uśmiechnęła się, odsłaniając rząd białych zębów - Nie powiedziałaś mi, że kogoś poznałaś! Kiedy to się stało?

- Niedawno - wzruszyłam ramionami.

Przestąpiła z nogi na nogę, zaciskając ręce na prześcieradle. - Wiedziałam, że osoba z którą robisz projekty będzie kimś więcej niż tylko przyjacielem - poruszyła brwiami. - Ty przeklęta jędzo, Sam.

- To nic, naprawdę - westchnęłam, odstawiając szklankę. - Myślałam, że dziś wieczorem wychodzisz do niego.

Otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale zamiast tego patrząc w dół uśmiechnęła się pod nosem. - Oh - odchrząknęła delikatnie. - Tak, um.. moje plany się zmieniły. Mam nadzieję, że nie byliśmy zbyt głośno.

Przełknęłam, moje spojrzenie było chłodne. - Wcale nie.

- Jestem taka podekscytowana by ci o tym opowiedzieć - zrobiła krok do przodu, jej twarz promieniała, a jej głos był bardziej cichy niż przed chwilą. - Stało się dziś coś niesamowitego-

- Słuchaj, jeśli znów jesteś z Lucasem, to ja nie chcę tego słuchać - przerwałam jej, unosząc rękę do swoich skroni. - Wiesz co o nim myślę.

- Nie! - natychmiast pokręciła głową, potrząsając przy tym blond lokami na ramionach i wzięła kolejny krok do przodu. - Nie, to nie tak, to -

Nie musiała odpowiadać.

Dźwięk otwieranych drzwi ponownie jej przerwał i zwrócił naszą uwagę na drzwi, z których zapewne Lucas wyjdzie, bardziej niż prawdopodobnie, w parze obrzydliwych, obcisłych bokserek i pewnym siebie uśmiechem wymalowanym na jego opalonej twarzy.

Ale on nigdy się nie ukazał.

Moje spojrzenie utkwiło na bosych stopach i długich nogach pokrytych jasnymi włosami, i sięgało aż po materiał jedwabistych bokserek, tułów i znajome, chude ramiona, lekko umięśnione i także pokryte włoskami. Moje oczy kontynuowały swoją podróż aż do jego twarzy i- i to nie był Lucas.

Ponieważ Lucas nie miał czarnych włosów. Lucas nie miał ciemnych brwi zimnych, brązowych oczu i na pewno nie miał pełnych, różowych warg.

Moje usta rozchyliły się kiedy mój wzrok spotkał się z brązowym spojrzeniem po drugiej stronie pokoju.

Nie...

- Sam - Leoni odezwała się z lekkim uśmiechem. - Pamiętasz Zayna?

Nie mogłam się ruszyć.

Nie mogłam oddychać, nie mogłam myśleć, nie mogłam się ruszać.

Uświadomienie sobie, że Zayn stał półnagi w moim salonie po wyjściu z sypialni Leoni, uderzyło we mnie. A potem głos Leoni przebiegł przez mój umysł, jej jęki i stęknięcia oraz dźwięk jej skrzypiącego łóżka, przewijał się w mojej głowie w kółko i w kółko.

Zayn pieprzył Leoni.

Moja usta rozchyliły się i trudno było mi znaleźć słowa, ale czułam się tak jakbym miała zaraz zwymiotować i musiałam stamtąd spieprzać. Leoni zrobiła krok do przodu, marszcząc brwi.

- Sam? Wszystko w porządku?

- Ja.. - pokój wirował i nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Potknęłam się o moje nogi, ślepo sięgając po kurtkę i naciągając ją drżącymi ruchami. - Muszę.. muszę.. nie-

To nie miało sensu. Nie obchodziło mnie to. Nie wydostałam się stamtąd. Potykając się na własnych nogach, sięgnęłam po klucze, widziałam niewyraźnie a w mojej piersi biło tak, jakbym miała zaraz zgiąć się w pół i upaść na podłogę.

- Dokąd idziesz? - jej głos unosił się w powietrzu.

Spojrzałam w górę, moje oczy płonęły. Musiałam uciec. Mój wzrok padł na Leoni, która stała nieruchomo z dezorientacją wypisaną na twarzy, a potem padł na Zayna, którego ciemne, zimne spojrzenie wywiercało we mnie dziurę. Zerwałam z nim kontakt wzrokowy i potrząsnęłam głową, machając moimi kluczami.

- Muszę - muszę.. muszę iść.

I zamknęłam za sobą drzwi bez słowa. Moje nogi prowadziły mnie na ulicę szybciej niż mogłam się tego spodziewać, i nie wiem jak długo to trwało, ale wiem, że moje ciało zdrętwiało z zimna i świadomości, że Zayn spał z Leoni podczas gdy ja byłam w pokoju obok, ale nie obchodziło mnie to. Szłam dalej.

Dotarłam do hotelu Zayna w przeciągu pół godziny i natychmiast udałam się do pokoju Liama, szybko pukając w drzwi, Po kilku chwilach mogłam usłyszeć odgłos kroków odbijających się za drewnianą powłoką dębowych drzwi a potem dźwięk blokady zamka wypełnił moje uszy. Otworzył drzwi powoli, ziewając i wpatrując się z zmieszaniem w dół, na moją twarz. Był w pomarańczowych, wymiętych piżamach, jego włosy to bałagan a oczy były nieco zaczerwienione.

Mrużąc oczy spojrzał na mnie, robiąc krok do przodu. - Sam? Co -

Spojrzałam w górę, moje oczy paliły i napewno były pokryte łzami. - Mogę wejść?

- Jasne, ale która godzi - zatrzymał się, jego spojrzenie wbiło się w moje oczy kiedy rozchylił lekko usta. - Sam, ty płaczesz?

Minęłam go, szybko mrugając i ochronnie owijając ramiona wokół mojego ciała. Liam zamknął drzwi i powoli stanął przede mną, kładąc mi rękę na ramieniu i spojrzał mi w twarz. - Sam, Sam - co się stało?

- Nic - zmusiłam się do uśmiechu, trzymając oczy zamknięte, próbując uniknąć potoku łez. - Po prostu chciałam cię zobaczyć.

Zerknął przez ramię na zegar, stojący na kuchennym blacie. - Jest prawie pierwsza trzydzieści nad ranem -

- Ja - przerwałam łamiącym głosem. - Przepraszam, ja - ja pójdę -

- Nie - położył rękę na moim ramieniu, jego senny wzrok intensywnie wpatrywał się w moje oczy. - Nie, powiedz mi co się stało.

Westchnęłam drżącym głosem, otwierając oczy i wypuszczając powoli nieuniknione łzy na wykładzinę. Liam wytrzeszczył oczy i wtedy wybuchłam.

Łzy przyszły szybciej niż się tego spodziewałam a moje kolana ugięły się. Umierałam. Moje serce eksplodowało w mojej piersi, mój żołądek był na podłodze a moje ciało rozpadało się, ponieważ nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego bólu w moim życiu. Upadłam na ziemię, moje ramiona wciąż były owinięte wokół mojego ciała a głośny szloch uciekał z mojego gardła.

- Oh, Jezu - cichy głos Liama zawisł nade mną. Uklęknął obok mnie, jego ramiona owinęły się wokół mojego ciała. - Co do cholery się stało, Sam? Powiedz mi.

Wcisnęłam twarz w jego pierś, potrząsając głową w koszulę. Moje łzy teraz wypływały szybciej plamiąc jego koszulę, a uciekający z gardła szloch potrząsnął moim ciałem.

- Ja - ja n-nie mogę uwierzyć - łkałam, przyciskając się do niego. - Jestem t-taka głupia -

Ręką gładził moje włosy, wydając przy tym pocieszające dźwięki. - Powiedz mi co się stało, proszę.. - szepnął z niepokojem.

Płakałam mocniej, przyciskając ciało jeszcze bliżej do niego. - N-nienawidzę go.

- Nienawidzisz ko- jego ciało napięło się na chwilę, urwał swoje słowa i pozostawił nas w milczeniu. Po kilku sekundach poczułam, że przełyka ślinę. Odezwał się znowu, jego głos był bardziej miękki. - Co zrobił?

Westchnęłam drżącym głosem, a szloch wydobył się z moich ust. - To bez z-znaczenia - płakałam bezradnie w pierś Liama. - Nic nie ma znaczenia-

Liam westchnął ciężko, przyciągając mnie bliżej do siebie i pocieszająco głaskał moje włosy. Szeptał ciche 'shhh' w moje włosy i delikatnie kołysał nas oboje kiedy ja płakałam, mocząc przód jego koszuli moimi ciepłymi, słonymi łzami.

Obraz Zayna, stojącego w jedwabistych bokserkach w moim mieszkaniu nadal nawiedzał moje myśli. Liam westchnął ciężko.

- On jest idiotą - wyszeptał w moje włosy.

Siedzieliśmy tam Bóg wie jak długo, mój szloch i czkanie pogorszyło się a ja pociągałam nosem wciąż przyciśnięta do jego klatki piersiowej. Nigdy nie przestał mnie kołysać, jego ręka wciąż głaskała moje włosy i w tej chwili, nie mogłam być bardziej szczęśliwa mając Liama.

***
SPOILER:
Rozdział 16;

"- Więc co - przemówił ponownie.- Zamierzasz mnie teraz tak traktować?"

"- Wciąż nie możesz się pogodzić z tym, że pieprzyłem twoją współlokatorkę."

"- Nazwij mnie ohydną suką, powiedz mi, że jestem bezwartościowa - szepnęłam, oddalając się od niego, wpatrywał się we mnie chwiejnym wzrokiem.- Ale.. ale nie waż się mnie dotykać."

[1] Jest to po prostu makaron z jakimś sosem.
[2] Cholera wie o co chodzi tym amerykanom/anglikom z tą ich języczną grą.. Obszukałam cały internet i nic się nie dowiedziałam jak to inaczej zastąpić, ale myślę, że każdy tutaj będzie wiedział o co chodzi, Wy zboczuszki małe :D

Ten rozdział jest krótki, ale myślę, że wnosi wiele więc stwierdziłam, że dodam go dziś a nie za tydzień.
Zrobiłam to dla Was, możecie się więc odwdzięczyć pisząc komentarz.:)

Dziękujemy za ponad 40 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, mimo iż wiemy że niektórzy pisali ich po 2 lub 3, co widzimy so don't worry x

Następny? Za tydzień albo za dwa. To zalezy od Was.

Jak Wam się podoba?

Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.


                                                                Marta /@mrsarrogant

niedziela, 15 lutego 2015

Polecam!

Hej, misie! x
Chciałabym Wam gorąco polecić opowiadanie mojej ulubionej autorki, Viv! 

W marcu minie 2 lata odkąd natknęłam się na to opowiadanie, i mimo że przeczytałam ich od tamtej pory setki dosłownie, to to ff znalazło swoje stałe miejsce w moim serduchu! 
Gwarantuję Wam, że nie pożałujecie zaglądając tam! 
Zwłaszcza, że to dzięki niej odkyłyśmy Arroganta.

POLECAM!

PS: Rozdział 15 pojawi się coś koło 28 lutego.

Marta / @mrsarrrogant