środa, 11 listopada 2015

Rozdział 11 cz.2

Przeczytaj notkę!!!

Prześcieradła były koloru nocnego nieba i oczywiście jedwabne. Bardziej miękkie niż kiedykolwiek czułam, przyjemny materiał otaczał kłębami moje ciało i przebijał ciepło przez gruby materiał mojej bluzy a mrowienie sięgało aż do mojej dolnej części pleców. Minął rok odkąd miałam kontakt z drogą pościelą - wtedy gdy owinięta byłam w miękki materiał w przypływie wściekłości zaraz po tym kiedy kazał mi je wyczyścić. To jednak była zupełna inna sytuacja, tym razem jego ciało unosiło się nad moim a usta napierały na siebie w niewiarygodnym, namiętnym rytmie. Jego palce wbijały się w moje biodra, poruszając się szybko kiedy złapał za rąbek mojej bluzy i uniósł go z łatwością. Automatycznie przekręciłam się i usiadłam na nim unosząc ręce nad głową by mógł ściągnąć przeszkadzający materiał z mojego ciała jednym szybkim ruchem. Pod bluzą tkwiła prosta, bawełniana koszulka a ja chciałam uderzyć samą siebie, że nie zmieniłam jej wcześniej na coś mniej upokarzającego. W tym momencie zaprzestał swoich ruchów, jego opuchnięte wargi oderwały się od moich ust a jego ciemne spojrzenie powędrowało w dół na moją klatkę piersiową. Powolny rumieniec wkradał się na moją szyję a ja musiałam odwrócić od niego wzrok. Niski dźwięk wydostał się z jego ust, głęboki śmiech zawisł nad nami a moje oczy zatrzepotały przymknięte.

- Myszka miki?

Jego głos był głęboki i miękki, niosący ze sobą nutę zabawy. Zaskoczona otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie a ja oczekiwałam na sarkastyczną uwagę, którą rzuci w moją stronę. To było uzasadnione, ponieważ byłam tak cholernie głupia nosząc koszulkę, którą miałam od liceum, a wyblakła Myszka Miki na niej uśmiechała się do niego. Ria nawet nie spojrzałaby na tak tragiczny kawałek materiału, który wisiał na mojej klatce piersiowej, o dwa rozmiary za duży. Ona nosiła skąpą bieliznę w jasnych kolorach. Coś pięknego, coś kobiecego. Coś koronkowego.

Ale jego bezduszna uwaga nigdy nie nadeszła, zamiast tego jego dłoń znalazła się u boku mojej twarzy, kciukiem głaszcząc mój policzek. Zaskoczona zdecydowałam się przenieść spojrzenie w jego oczy gdzie znalazłam ciepło i miękkość w brązowych tęczówkach. Bez słowa pochylił się i potarł swoimi ustami o moje a ciche westchnienie uciekło z mojego gardła. Nie całował mnie w taki sposób, tak delikatnie rok temu. To był pierwszy raz - po raz pierwszy pocałował mnie delikatnie, po raz pierwszy kiedy wypowiedział te trzy słowa[1], po raz pierwszy odpowiedziałam mu tym samym odkąd od niego uciekłam.

Moje serce bolało kiedy kontynuował lekkie, leniwe pocałunki na powierzchni moich ust, przeszywający chłód łaskotał każdy malutki nerw w kąciku mojego języka. A wtedy powolnym, otępiającym ruchem moje palce powędrowały do nagiej skóry jego pasa kiedy moje usta docisnęły się do jego, mój język musnął jego dolną wargę co wywołało mały jęk uciekający z mojego gardła. Uśmiechnęłam się lekko w jego usta i zupełnie swobodnie moje palce dotykały jego wychudzonego ciała, kreśląc małe wzory na jego brzuchu. Jego mięśnie napięły się w tym miejscu pod moim dotykiem, kolejny głęboki oddech utknął w jego gardle a ja pozwoliłam mojej dłoni przesunąć się niżej, zatrzymując się tuż nad paskiem jego spodni. Przysunął się bliżej, jego usta przywarły do moich a kiedy czubki moich palców wsunęły się pod materiał jego spodni, jego usta rozchyliły się a słyszalny jęk wydostał się z jego warg. Zamarłam, moje palce spoczęły w bezruchu.

Mijały sekundy a nawet minuty. Albo ja tak to odczuwałam.

Ciemne spojrzenie padło na mnie. Wyraz jego twarzy stwardniał, usta rozchyliły się, w oczach tkwiła dzikość a jego oddech był twardy i ciężki, to było zbyt prawdziwe i-

- Dotknij mnie.

Rozkaz był szorstki, niski i zmysłowy, ciemność lśniła w jego oczach kiedy jego palce zacisnęły się na moim nadgarstku, kierując go blisko jego spodni.

Nadal się nie ruszałam, nie wiedziałam co powiedzieć i co tak naprawdę mam myśleć o tym co do cholery się dzieje. W końcu oblizałam swoje usta, głęboko wzdychając. Moje palce mknęły niżej, łaskotane przez małe włoski w tamtym miejscu. Oddech boleśnie uwiązł mi w piersi kiedy moje palce przesunęły się niżej a ja zdałam sobie sprawę, że nie było tam rzeczy bardziej jedwabnej niż jego prześcieradło. Nie byłam tak blisko by go poczuć, ale wciąż czułam jego mięśnie i niewiarygodne ciepło w tamtym miejscu - i kiedy spojrzałam na niego, jego oczy stały się odrobinę ciemniejsze.

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. - Nie masz na sobie -

- Nie.

Jego ciężkie ciało zsunęło się pomiędzy moje nogi a on podpierał się jedną ręką. Drugą ręką wciąż trzymał mój nadgarstek, zacisnął na nim mocniej swoje palce kiedy moja dłoń przeniosła się niżej pod jego spodniami. Nerwowo przełknęłam guzik w moim gardle i gdy spojrzałam w jego oczy, przytaknęłam powoli. - Chcesz mnie.

Jego nozdrza rozszerzyły się kiedy spojrzał na mnie, przysunął się w moją stronę a ja mogłam poczuć go przez jego spodnie, przyciśnięte do samego szczytu moich ud. Cichy dźwięk wydostał się z moich ust gdy lekki uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach. - Tak - mruknął cicho, swoim kciukiem głaszcząc leniwie mój nadgarstek. - Chcesz mnie mieć?

Kawałki mojego serca zostały zmniejszone w mojej klatce piersiowej, trzepocząc w moim ciele i opadając na moim żołądku. Jego twarz była boleśnie piękna w przyćmionym świetle jego sypialni, że chciałam ją złapać i szarpnąć w dół - chciałam pocałować go z języczkiem i owinąć nogi wokół niego, trzymać go blisko mnie i szeptać mu do ucha Tak, chcę cię i tak, potrzebuję cię oraz Boże, kocham Cię.

Ale nie mogłam. Gładkie rysy jego twarzy oraz jego szerokie ramiona, małe piegi które były tu i tam były piękne - ale nie były moje bym mogła na nie patrzeć. Obraz jego przede mną - zarys, zapach i uczucie jego - były dla innej kobiety. Delikatnie, bez słowa wyciągnęłam swoją dłoń spod jego spodni, z dala od jego ciała. Trudno było przegapić nieznaczne rozszerzenie się jego tęczówek, zdziwienie, które przemknęło przez jego twarz gdy przycisnęłam dłonie do jego piersi, ciepło jego skóry zapiekło moją rękę w tamtym miejscu. - Nie - odpowiedziałam, naciskając na niego łagodnie. - Nie mogę.

Jego szczęka zacisnęła się mocno, jego ciało się nie poruszyło, uścisk moich dłoni na jego klatce piersiowej był dla niego obojętny. A potem wypuścił ostre westchnięcie, pochylił się nade mną marszcząc brwi. - Nie możesz? - jego oddech uderzał w moje wargi, tak ciepły, słodki i znajomy. - Czy nie chcesz?

- Oba - rzuciłam, mój głos się załamał. Nacisnęłam ciężko na niego. - Zayn, nie możemy.

Spojrzał na mnie z twardym spojrzeniem, jego oczy co chwilę wędrowały w dół, w stronę moich ust. - Czemu?

Słowo wyciekło z moich ust niczym kwas, paląc końcówkę mojego języka i pozostawiając za sobą okropny smak. - Ria - westchnęłam - i James. Nie możemy im tego zrobić-

Zmrużył oczy w moją stronę. - Kto?

Zamrugałam. - Co?

Wypuścił powoli powietrze przez nos, jego spojrzenie powędrowało w górę. - Ria i kto? - dopracował, jego głos był napięty.

- James... - powtórzyłam powoli, ostrożnie. Milczał, jego oczy wciąż spoczywały na ścianie za nami. To była moja kolej aby przewrócić oczami. - Proszę cię, jesteś poważny? James, Zayn. Mój chłopak.

Wreszcie jego wzrok powędrował w moją stronę a lekki uśmieszek pociągnął kącik jego ust. Odsunął się ode mnie, niski śmiech zawisł w powietrzu nad nami. Przeniosłam się do pozycji siedzącej, opierając się o wezgłowie i spojrzałam na niego podejrzliwie. - Co? - zapytałam cicho, kiedy oplata klatkę piersiową ramionami, rozciągając leniwie nogi a jego spodnie zjechały niebezpiecznie nisko. Kolejny śmiech, tym razem głośniejszy, wydostał się z jego ust po czym uśmiechnął się. Zmarszczyłam brwi, układając swoje palce na kolanach. - Z czego się śmiejesz?

Jego wzrok wbił się we mnie, kąciki jego ust wciąż uniesione były ku górze w dziecinnym uśmieszku. - Jesteś kurwa ze mną - powiedział, ton jego głosu był beztroski. Jego oczy błyszczały. - Jesteś teraz kurwa ze mną.

- Że co?

- Chłopak - odpowiedział, przechylając głowę na bok. - John, Jimmy.. - przerwał przenosząc dłoń do ust, pocierając wciąż nabrzmiałe wargi. Nadal opuchnięte od moich pocałunków - weź się kurwa w garść! A potem znów się roześmiał. - lub jakkolwiek jego imię kurwa brzmi.

Uniosłam brwi w jego kierunku, przyciskając swoje ramiona do jego klatki piersiowej. - Nie nadążam - powiedziałam oschle. - Jestem kurwa z tobą w czym dokładnie?

- Ten palant - zaśmiał się lekko, wyciągając nogi przed siebie jeszcze dalej. - Ten jeden z restauracji.

Westchnęłam. - Wciąż nie nadąż-

- Jak cholernie zdesperowana jesteś? - przerwał mi szybko, cichy śmiech wpleciony był w jego słowa. - Najpierw był ten pedał z baru, z którym kłamałaś - teraz pieprzony frajer z restauracji. Kiedy dasz sobie spokój z tym?

Powoli znajome uderzenie gorąca przepłynęło przeze mnie niczym woda deszczowa, kapiąc na każdy kawałek mojego ciała. Wyglądał na całkowicie zadowolonego, wylegując się na swojej czarnej, jedwabnej pościeli w niczym jak tylko białych spodniach, uśmiechając się do mnie jakbyśmy byli starymi kumplami rozmawiającymi o dawnych czasach. Wróciłam do swojej pozycji na łóżku, czołgając się w jego stronę kiedy zgarnęłam włosy do tyłu z mojej twarzy i szyi. Ciepły odcień bursztynowych oczu zabłysnął kiedy patrzył na mnie zbliżającą się w jego stronę, poprawiając swoje włosy. Wreszcie znalazłam się przed nim, czubki jego palców dotykały mojej łydki. Mój głos był cichy i miękki kiedy odezwałam się do niego. - Myślisz, że kłamię o tym, że on jest moim chłopakiem?

Zagryzł lekko wargi. - Nie myślę tak - wycedził, ukazując przepiekną biel jego zębów w moją stronę. Pochylił się do przodu, każde ze słów precyzyjnie wychodziło z jego ust. - Jestem tego pewien.

- A skąd możesz to wiedzieć? - zawrzałam, mój gniew powiększał się kiedy zacisnęłam palce mocno na swoich kolanach.

- To jest tak oczywiste - wycedził, spuszczając ze mnie wzrok. - Kłamałaś z kolejnym... - przerwał, jego oczy skierowane były w dół jego ciała. - I masz mnie, co jest oczywiste.

- Jesteś obrzydliwy - splunęłam, wyciągając nogi i wychylając je za krawędź łóżka. Spojrzałam w jego kierunku, moje policzki poczerwieniały na widok jego ciemnego spojrzenia na moje piersi, biodra i uda. - I nie mam cię - poprawiłam cicho. - Ria ma.

- Ma - potwierdził cicho. - Ale to ty mnie chcesz.

- Jesteś popieprzony.

Jego oczy pociemniały. - Nie mówiłaś tego kilka minut temu kiedy miałaś rękę w moich bokserkach.

Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, moje oczy migotały a klatka piersiowa boleśnie się zaciskała. Zdałam sobie sprawę, że próbował mnie skrzywdzić, leżąc tam pewien siebie oraz swojego idealnego wyglądu a także pewien swojego półnagiego, perfekcyjnego ciała. Przełknęłam ciężko ślinę mrugając szybko, pragnąc pozbyć się wilgoci stopniowo się tworzącej w kącikach moich oczu. W porządku, pomyślałam sobie. Oboje możemy grać w tę grę.

Bez słowa zbliżyłam się w jego stronę, moje kolana ocierały się o jego uda. Zesztywniał, jego ciało zadrżało lekko zbliżyłam się do niego. Nachylając się w jego stronę, ręką dotarłam do szczytu mojej koszulki, wyciągając spod niej cienki, srebrny łańcuch. Trzymałam za niego, czekając.

Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, leniwym wzrokiem zanim nie wzruszył ramionami.

- Dostałam go - wyjaśniłam powoli kręcąc małym, srebrnym naszyjnikiem, który wisiał pomiędzy moim kciukiem a palcem wskazującym.- Na naszej trzymiesięcznicy.

Jego oczy były zamrożone w skupieniu na moich. I bum! Dynamit palancie. Chciałam zaśmiać się prosto w jego twarz, chciałam tańczyć po całym pokoju pokazując mu naszyjnik i krzycząc to co przed chwilą powiedziałam, ty pieprzony dupku. Ale nie ruszyłam się z miejsca, patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Zayn nagle pochylił się nade mną, wpatrując się w naszyjnik. Długie, lekko opalone palce chwyciły biżuterię a ja czułam, że pociągnął mną tak aby moja szyja znalazła się bliżej niego. Oddychałam prosto w jego twarz, mój oddech dotykał jego policzków i warg a ja wiedziałam, że muszę wyglądać niesamowicie komicznie na czworakach pomiędzy jego rozchylonymi nogami. W końcu jego wzrok zaszczycił mój, dłonią wciąż mocno trzymał cienki łańcuszek. - Jedyną rzecz, jaką to udowadnia,- mruknął cicho, niemal dotykając nosem mojego, szarpiąc mocniej moją szyję. - To, to że jesteś zbyt miła... Lub głupia, ponieważ nie widzisz tego, że nosisz podróby.

Moje oczy rozszerzyły się. - Że co proszę?

- Słyszałaś mnie - wrócił swoim wzrokiem do małego srebrnego serduszka wiszącego pomiędzy jego palcami.- Lepszą biżuterię widziałem na bezdomnych kobietach - przerwał obdarzając mnie uśmiechem. - Skąd wziął się ten mały numerek? Sklep z artykułami używanymi na obrzeżach miasta?

Przełknęłam ślinę, uniosłam dłonie aby rozluźnić uścisk jego dłoni na mojej szyi. - Nie wiesz, co mówisz.

Pociągnął mnie mocniej, przysuwając do siebie. Nasze klatki piersiowe ocierały się o siebie, tak samo jak nosy.- Oh.. ależ wiem - powiedział delikatnie, niemal pieszczotliwie. - Pamiętam jak kupowałem ci srebrną bransoletkę, nie tak dawno - jego oddech był ciepły, połączony z nutką cynamonu i nikotyny kiedy mruknął do mnie seksownie - czy tak szybko zapomniałaś?

Jak mogłam zapomnieć? To była najpiękniejsza biżuteria jaką w życiu dostałam i w życiu nie przyznałabym się do tego, że leżała ona na mojej szafce nocnej tuż przy moim łóżku. Albo nie mogłam przyznać się samej sobie, że nie potrafię się jej pozbyć czy też sprzedać - nie ważne jak bardzo Vic starał się bym to zrobiła - ponieważ to było ostatnie przypomnienie jakiejkolwiek uprzejmości jakiej od niego otrzymałam. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale one wszystkie nagle zniknęły kiedy poczułam ciepły ruch, ciepłej dłoni zbliżającej się do mojego biodra. Moja klatka piersiowa się zatrzymała, żołądek przewrócił się raz czy dwa. Uśmiechnął się na to, jego dłonie zacisnęły się u schyłku mojej talii. - To dowodzi też czemu innemu, wiesz o tym? - powiedział, a raczej wymruczał nisko. Patrzyłam na niego wyczekująco, nagle podniósł mnie do góry tak bym mogła się z nim zrównać, jego ramiona oplotły moje plecy. - Nie pieprzył cię - wypowiedział wprost w moje usta, przenosząc dłonie na łańcuszek. - Jeśli by tak było, kupiłby ci prawdziwą biżuterię - potem odwrócił mnie tak, że znowu leżałam na plecach, a on znalazł się nade mną, tak jak przed tą chwilą. Oddychał głęboko, jego klatka piersiowa unosiła się ciężko, zauważyłam, że zaczęłam się delikatnie trząść tuż pod jego ciałem. Naszyjnik z powrotem spadł na moją skórę, trzęsącymi się dłońmi chwyciłam go i schowałam znowu pod koszulkę.

- Dałeś mi prawdziwą biżuterię - zauważyłam, mój głos wcale nie przypominał już mojego głosu,

- Tak - skinął głową.

- Nie spałam z tobą - gorąco rozprzestrzeniało się przez policzki, całą szyję i ramiona. Pozwoliłam swoim oczom uciec od niego, próbując się jakoś uspokoić, wpatrywałam się w jedwabną pościel. Kiedy nadal nic nie mówił, odetchnęłam głęboko.Wciąż nie mogłam na niego patrzeć - ja... ja z tobą nie spałam - powtórzyłam powoli, moje gardło było suche - a kupiłeś mi prawdziwą rzecz...

Kiedy się odezwał, to był cichy głos wydobywający się z klatki piersiowej, mój wzrok podniósł się z powrotem do niego. Uśmiechał się lekko z łagodnym wyrazem twarzy, rzadko spotykany widok. On uniósł lekko głowę - Zastanawiam się dlaczego.

Gdy jego usta ponownie spoczęły na moich, ogarnęło mnie zaskoczenie, nie tak ogromne jednak kiedy jego dłoń odnalazła drogę na skórę pod moją koszulką, gładził mój nagi brzuch, kiedy mnie całował. Jego usta poruszały się z dokładnością, niemal zostawiając siniaki na dolnej wardze. Złamałam się szybko, moje usta mrowiły. - Jak.. skąd możesz..- westchnęłam kiedy jego dłoń ścisnęła mój pośladek. Moje myśli nagle zaszły chmurami kiedy poczułam, że głaszcze mnie tam, coraz trudniej przychodziło mi sklecenie zrozumiałego zdania - Skąd.. skąd wiesz, że jeszcze z nim nie spałam? On mógłby-

Zamknął mi usta swoimi, połykając moje słowa w całości. Jego usta były ciepłe kiedy już odeszłam od swoich zmysłów zaczęłam odwzajemniać pocałunek a wtedy on odsunął się. Oddychając ciężko uśmiechnął się do mnie. - On nie mógłby i nie będzie mógł - pochylił się nade mną tak aby złączyć ponownie nasze wargi. Jedną dłoń przeniósł w górę, tak że wplótł ją w moje włosy, głaszcząc moją głowę podczas pocałunku. - Ty również - powiedział nisko. Jego usta wciąż napierały na moje, jego język ciągle łaskotał moje wargi. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, kiedy przesunął dłoń aby zsunąć moją koszulkę a ja nie protestowałam, nawet uniosłam ręce w górę, aby było mu łatwiej. Świadomość tego, że leżę pod nim półnaga, w samych spodniach dresowych i cienkim niebieskim staniku ogarnęła moją głowę.

Drżałam.

Przycisnął swoją dłoń do skóry mojego brzucha, przesuwając je w górę, tak jakby chciał dotknąć i policzyć każde żebro, delikatnie mnie głaskał, dotykał dolnej części moich piersi. Mój oddech utkwił w gardle, kiedy Zayn przeniósł dłonie na tył moich pleców, aby dostać się do zapięcia stanika, nagle dźwięk przebił atmosferę wokół nas - niski, cichy hałas który odbił się echem z przedniej części mieszkania. Zayn odskoczył lekko kierując głowę na drzwi sypialni. Zamarłam, gęsia skórka powstała na moich ramionach.

Torba zaszeleściła w oddali. Słychać było twarde, miękkie kroki po drewnianej podłodze.

Zayn zerwał się szybko, jego skupienie wciąż tkwiło na drzwiach sypialni. Jeszcze bardziej kiedy usłyszeliśmy miękki, bardziej kobiecy głos unoszący się za drzwiami a ja widziałam u Zayna panikę - Zayn?

Odwrócił się, zacisnął zęby i schylił się aby podnieść moją bluzę i koszulkę z podłogi. Przeniósł się do mnie szybko, widać było strach na jego przystojnych rysach - Kurwa - syknął, sięgając po nagim ramieniu - Szybko kurwa, szybko, wstawaj!

- Staram się! - podniosłam się i wyszeptałam, zasłaniając dłońmi klatkę piersiową - Kto to? Ria?

- Nie, to Wróża Zębużka - warknął z wściekłością patrząc na drzwi. Rzucił w moją stronę czymś, co mogłam użyć aby zakryć moje nagie ramiona. - Chodź ze mną - rozkazał, zaciskając ucisk na moim ramieniu. - Szybciej!

- Dokąd mnie ciągniesz? - udało mi się zapytać, próbując trzymać mocno bluzę, która zasłaniała moje niemal nagie cycki. Zatrzymał się przed dwoma dużymi drzwiami lustrzanymi, potem przesunął jedno z nich, wchodząc do środka, gestykulując zaproszenie do środka. Zamrugałam szybko, spoglądając na małą przestrzeń gdzie wisiało kilka koszul i schludnie ułożone lub zawieszone sukienki. Potem zwróciłam uwagę na Zayna a moje oczy rozszerzyły się - Co do diabła?

- Szafa! - warknął przyciągając mnie do siebie za ramię, ponownie. - Właź, teraz!

Cichy, pozbawiony humoru śmiech wydostał się z mojego gardła kiedy patrzyłam na ciemną przestrzeń. - Nie zamierzam tam wchodzić, zwariowałeś?

- Musisz - szybko odwrócił głowę do tyłu, kierując wzrok znów na drzwi. - Będzie tu lada moment.

- Nie masz czasem szafy wielkości mojego mieszkania? - syknęłam patrząc za siebie - Tamta, ta garderoba. Nie możemy wejść do niej?

- Nie - powiedział szybko, potrząsając głową i wpychając mnie do środka w ciasną przestrzeń. - Proszę, musisz to zrobić - błagał mnie w tym momencie, jego oczy były pełne strachu i pozbawione koloru. Jego wzrok spadł z powrotem na mnie. Spojrzenie było znacznie miększe, nie przypominające ciemnego wzroku wściekłości. - Proszę, błagam - dotknął mojego ramienia - proszę, wejdź.

- Dlaczego po prostu nie mogę się schować w większej szafie? - zapytałam, twardo trzymając na nim wzrok.

- Ona tam pójdzie - zatrzymał się zaciskając szczękę. - Czasami tam wchodzimy.

Zmrużyłam oczy na niego - Wy dwoje wchodzicie do garderoby? - zanim zadałam pytanie, aluzja dotarła do mnie, uderzając mnie prosto w twarz. Moja klatka piersiowa uniosła się wraz z wdechem. - Oh, tak...- powoli skinęłam głową. - Pieprzycie się tam czasami, huh? - zatrzymałam się powstrzymując moje usta od śmiechu. - Tak.. to by wyglądało dziwnie, biorąc pod uwagę, że miałeś zamiar przelecieć mnie na swoim łóżku jakieś 5 minut temu - wcisnęłam się w ciasną przestrzeń obok niego i utkwiłam wzrok w nicości. Spojrzał na mnie miękko z wahaniem a ja zaoferowałam mu najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać. - Nie martw się, nie zamierzam piszczeć.

Spojrzał na mnie przepraszająco, skinął głową przed zamknięciem drzwi szafy. Zostawił mnie w ciemności, ubraną tylko w stanik, przyciskającą do piersi moją bluzę i koszulkę. Spojrzałam na koszulkę, łzy zapiekły moje oczy a ciepło uderzyło w policzki, kiedy mysz z kreskówki uśmiechała się w moim kierunku. Ha-ha, jesteś pieprzoną idiotką. Powinna śpiewać mi prosto w twarz, ponieważ to ja jestem tą idiotką. Nigdy nie spodziewałam się, że zostanę tą dziewczyną - dziewczyną, która ukrywa się w szafie przed dziewczyną swojego kochanka, półnaga i schowana w ciasnej przestrzeni. Wilgoć dotarła do moich powiek, szybko je zamknęłam marząc o tym, żeby znaleźć się teraz gdzie indziej, gdziekolwiek, byle nie tu.

Jestem w Nowym Jorku, jedząc chińszczyznę na wynos z Vic'iem.

Dźwięk otwieranych drzwi sypialni dotarł do mnie stłumiony zza drzwi szafy, ale trzymałam swoje oczy zamknięte a moje myśli wciąż goniące. Drzwi zamknęły się cicho, usłyszałam głos Zayna mówiącego w swoim ojczystym języku i odpowiedź Rii, chichotanie...

Jestem z rodziną na wakacjach w Maryland.

Słyszałam miękkie oddechy zza drugiej strony, znajome dźwięki odzieży lądującej na ziemi. Był też dźwięk rąk wędrujących po całym ciele, ust, które tańczą intymnym tańcem, niskie jęki. Odgłosy były ciche, ledwo słyszalne, ale jednak przedostawały się przez małą przestrzeń u dołu drzwi i unosiły się dusząc mnie.

Jem obiad z Oliverem w tej nowej gównianej restauracji w South Boulevard.

Dźwięki stają się coraz głośniejsze. Tak, tak... tak a potem kurwa.. Zayn, kurwa, tak...a potem usłyszałam odgłos pościeli, któreś z nich wylądowało na łóżku. Rozległ się głos Zayna, tak wyraźne - głębokie jęki wibrowały w całej sypialni, takie same, jakie mogłam usłyszeć kiedy to moja dłoń znalazła się w miejscu pod jego bokserkami. Moje policzki były czerwone i wciąż mokre od łez, nigdy się tak nie wstydziłam w całym moim życiu.

Małe krople wciąż spływały po mojej twarzy i na dywan. Wszystko przez ciche jęki i odgłosy zza drugiej strony szafy a ona nawet nie miała pojęcia jak blisko ich się znajdowałam.

Oglądam z Vic'iem nową sztukę szkolną, dzieciak grający główną rolę jest genialny.

- O kurwa.

Pieprzy ją.. teraz, jeszcze raz, drugi, trzeci, czwarty.

Jestem z Jamesem, on trzyma mnie za rękę i mówi, że jestem piękna.

- Tak... tak!

I znów, jeden dwa, trzy, cztery, pięć..

- Oh, Zayn...

On całuje mnie i mówi, że wszystko jest okej, mówi że nie jestem okropną osobą z powodu zdrady, z powodu tego, że stoję w szafie i słucham..

Jedendwatrzyczterypięćsześćsiedemosiemdziewięćdziesięć!

Ich ruchy nieznacznie się spowalniały, odgłosy cichły, zostawiając mnie w moim poczuciu winy i zmartwieniu. Stałam i patrzyłam na szyderczy uśmiech myszy, na koszulce którą trzymałam.

Ukrywasz się w szafie Zayna i właśnie usłyszałaś jak on pieprzy swoją dziewczynę, jakby byli jakimiś pierdolonymi królikami!

Walczyłam z każdym wdechem, moja ręka zbliżyła się do mojej twarzy, musiałam zakryć usta aby uciszyć dławienie. Osunęłam się na ziemię w milczeniu, składając ręce na kolanach i chowając w nich głowę. Koszulka została zmiażdżona w małą lulkę pomiędzy moimi nogami, skuliłam się i czekałam aż burza przejdzie.

Jesteś największą kretynką jaka żyje i wiesz o tym.

Po jakiś dwudziestu minutach czekania, nadal siedziałam skulona czekając aż to wszystko w końcu się skończy. W końcu usłyszałam jego głos, miękki pocałunek i odgłos zamykanych drzwi. Siedziałam dalej, z głową wciśniętą między kolana z policzkami mokrymi i czerwonymi, nie przejmowałam się tym, że zaraz kiedy otworzy te drzwi będę musiała spojrzeć mu w oczy. Czułam jego obecność nade mną, czułam jego ciepło i co gorsza czułam go.. czułam to wszystko, pot, seks... wszystko.

- Sam..

Moje imię padło z jego ust i rozpłynęło się nade mną. Musiałam wyglądać żałośnie, skulona na podłodze w szafie, przyciskając zapłakaną twarz w koszulkę z Myszką Mickey. Minęła chwila, zanim poczułam go bliżej, kiedy uklęknął przede mną. Gdy jego ręka spoczęła na moim ramieniu delikatnie go głaszcząc, szarpnęłam się w końcu podnosząc zaszklony wzrok na niego. Miał potargane włosy, spierzchnięte usta - to było niesamowicie bolesne widząc go takiego, jakiego niedawno widziałam go nade mną. Dotykającego mnie, całującego, kochającego mnie.

Jego oczy spojrzały w dół, zaszkliły się momentalnie w słabym świetle. - Sam..- powtórzył załamanym głosem.

Uniosłam dłonie, żeby wytrzeć moją mokrą twarz, spojrzałam na koszulkę w mojej dłoni zanim podniosłam się na nogi i założyłam ją na moje nagie ramiona. Pozbyłam się jego ręki z mojego ciała, zanim nie pociągnęłam za kaptur, ukrywając swoją pieprzoną twarz. Pociągnęłam bluzę wygładzając ją. On jeszcze klęczał na podłodze. Zakaszlałam delikatnie oczyszczając gardło, ominęłam jego postać i wyszłam do sypialni.

- Proszę - oczy miał zamknięte i szczękę zaciśniętą. - Musimy o tym porozmawiać.

- Nie ma o czym mówić - rzucałam słowa szybko przez ramię, ograniczając spojrzenia.

- Miałam miejsca w pierwszym rzędzie do małego porno pokazu - słowa na moim języku były gorzkie i kwaśne. Musiałam się stąd wydostać. Moja ręka zacisnęła się na klamce. - Zakładam, że już sobie poszła.

Nie odpowiedział, a ja nawet tego nie oczekiwałam.

Odwróciłam się w pełni aby na niego spojrzeć, miałam czerwoną twarz a płuca bolały mnie niemiłosiernie. - Powiedziałeś, że wiedziałbyś, że z nim spałam - mówiłam do niego, mój głos stał się cichszy. Jego plecy były wyprostowane jedyną jego odpowiedzią było westchnienie, więc kontynuowałam. - Oboje się pieprzymy, ale nie myślałam, że będziesz robić to kiedy będę siedzieć w twojej szafie - odwrócił się wtedy do mnie, jego twarz była zaczerwieniona a oczy wciąż zaszklone. Jego policzki były wilgotne. - Nic nie rozumiesz.

Skinęłam głową, czułam jak pojedyncze łzy spływają po mojej twarzy, podeszłam do niego bliżej. - Rozumiem - poprawiłam cicho, sięgając pod moją koszulkę i wyciągając naszyjnik by mu go pokazać. Trzymałam go między palcami, żartobliwie nim trzęsąc i oferując mu pół uśmiech. - A teraz ty też.

Jego wargi rozchyliły się lekko, wysuwając nieme pytanie. Byłam bardziej niż szczęśliwa by wyświadczyć przysługę. - Widzisz, nie jest podróbą - zauważyłam, nachylając się nad nim by mógł lepiej zobaczyć. - A ja jestem kurwa jego, więc nawaliłeś dwukrotnie w tej sytuacji -

Jego oczy rozszerzyły się po słowach, które opuściły moje usta uderzając i upadając na podłogę przed jego stopami. Uśmiechnęłam się do siebie, prostując się i pokonując drogę w stronę drzwi. Przerwałam ponownie kiedy moje palce zacisnęły się na klamce a ja rzuciłam ostatnią uwagę, nie zadając sobie trudu żeby na niego spojrzeć. - Właściwie, nawaliłeś 3 razy - powiedziałam ze stoickim spokojem. - Trzeci był prawdopodobnie wtedy gdy uprawiałeś seks ze swoją dziewczyną podczas gdy inna, pół-naga dziewczyna siedziała w szafie nasłuchując.

Nie odpowiedział ponownie, tak jak się tego spodziewałam. Więc pchnęłam drzwi, udając się w stronę salonu chwytając moje klucze i udając się do wyjścia. Nie odwracaj się, powiedział głos w mojej głowie. Nigdy więcej.

Wyszłam na korytarz zarzucając moją torbę na ramię. Chwyciłam swój telefon, szybko odnajdując imię Liama i wysłałam szybką wiadomość. To było krótkie, słodkie i na temat. Całkiem proste - ale to było wszystko co było wystarczające.

To koniec.

Uśmiechając się, wrzuciłam spowrotem telefon do torby i ruszyłam w stronę windy, nie zwracając uwagi na stłumiony szloch, który odbił się echem w korytarzu z wnętrza apartamentu. Oparłam swoje ciało o ścianę, moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w bolesny sposób kiedy powiedziałam sobie jest z tobą porządku, wszystko jest okej.

Starsza kobieta stała cicho w kącie, mały biały pies tkwił w jej ramionach. Jego ciemne spojrzenie obserwowało mnie uważnie a ja odwzajemniłam to, uśmiechając się lekko. Kobieta zignorowała mnie stojącą w kącie windy kiedy pocierałam swoje ramiona. Miała na sobie drogie futro i ciężkie naszyjniki a jej piękne oczy wpatrywały się w podłogę błyszczącą niemal złotem pod nami. Jest ze mną w porządku - zaśpiewał głos w mojej głowie.

Nie potrzebujesz go. Masz Jamesa. Jest z tobą w porządku.

Jest w porządku, jest w porządku, jest w porządku.

Zanim winda dotarła na trzecie piętro, kobieta wychodząc z niej rzuciła mi szybkie spojrzenie a jej piesek spoglądał przez ramię w moją stronę z umiarkowanym zainteresowaniem. I wtedy drzwi się zasunęły a ja zostałam sama.

Szloch wyrwał się powoli, stopniowo, niemal budując się w postaci czkawki a moje palce zacisnęły się na moich ramionach, pocierając tamto miejsce i starając się zbudować poczucie jego ciepłych palców, jego dotyku, jego zapachu, jego osoby będącej blisko mnie. Zdałam sobie sprawę, że mojego włosy opadały na moją twarz w niechlujny sposób a ja zostałam zdana sama na siebie.

I wtedy uświadomiłam sobie coś jeszcze.

Nie jest z tobą w porządku. 

***

[1] 3 słowa = I love you (u nas w Polsce to 2 slowa, co w tłumaczeniu znaczy Kocham Cię - dla tych którzy nie za bardzo łapią się w ang :D)

KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC KONIEC !
Tak misie, to już jest koniec. 
OPOWIADANIE JEST PRAWDOPODOBNIE ZAWIESZONE (chyba, że ten rozdział autorka uznała za koniec)

DZIĘKUJEMY za każdy komentarz, za każde wyświetlenie. ZA WSZYSTKO. Kiedy zaczęłyśmy to tłumaczyć ponad rok temu nie sądziłyśmy, że Arrogant zawróci w głowach takiej ilości czytelników. To była piękna przygoda i mimo, że czasami Was zawiodłyśmy to mamy nadzieję, że jednak nie macie do nas żalu. Jak to mówią, coś się kończy a coś sie zaczyna. Arrogant się kończy ale jestem pewna, że nigdy nie umrze w naszych serduchach. JESZCZE RAZ DZIEKUJEMY.

Mamy na koniec prośbę;

Niech KAŻDY kto to przeczytał NIECH SKOMENTUJE ten rozdział. Chcemy się dowiedzieć ile tu Was tak naprawdę było. 

A teraz czas się pożegnać...

piątek, 25 września 2015

Rozdział 10 cz.2

Przeczytaj notkę.

W miękkim świetle pierwszych godzin nowego dnia, Zayn wyglądał niemal nieziemsko. Bursztyn i złoto przemykały przez ciemność, tańcząc w poprzek każdej powierzchni w pomieszczeniu i kładąc ciepły blask na jego nagiej piersi i ramionach ociekających miodem, a ja odkryłam że jestem oniemiała. Wiedziałam, że jego oczy utkwione były we mnie, ale mój wzrok opadł niżej, śledząc subtelnie każdy mięsień na jego ramionach i barkach. Wbrew mojego lepszego rozsądku, pozwoliłam swoim oczom skierować się jeszcze niżej, podziwiając płaszczyznę jego napiętego brzucha. Skóra tu wyglądała tak samo jak reszta jego ciała - gładka, jędrna i męska - a część mnie pragnęła dotrzeć tam i poznać te wszystkie małe szczegóły pod moimi palcami. Ciemniejszy kolor przykuł moją uwagę, a ja szybko zdałam sobie sprawę, że to są malutkie, ciemne włosy które zostały tam rozsiane tuż poniżej pępka. Mój wzrok przenosił się niżej i niżej w miejsce gdzie włoski stawały się trochę ciemniejsze i znikały w górnej części jego bokserek i -

Ogarnij się.

Uniosłam wzrok do góry. Zmieszanie w jego spojrzeniu było oczywiste, szerokie oczy o miodowej barwie i rozchylone usta tkwiły w niemym pytaniu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jego ramię wciąż owinięte było wokół mojej talii a jego palce wciąż delikatnie zaplątane w moich włosach. Jego półnagie ciało wciąż ciasno przylegało do mojego. Każdy centymetr.

Co mogłam powiedzieć? Jak się czujesz? Dobrze spałeś? Zimno ci bez koszulki - chciałbyś trochę koca?

Jedną z najlepszych rzeczy jakie mogłam powiedzieć były słowa na końcu mojego języka niemal raniące moje usta. - Cześć.

W jednej chwili jego wzrok już nie tkwił we mnie, jego ciało nie było przyciśnięte do mojego. Poczułam chłód powietrza uderzającego w moją klatkę piersiową a następnie głośny jęk obił się o moje uszy i nim zdałam sobie sprawę, człowiek który jeszcze chwilę temu przytulał mnie do łyżeczki, leżał na podłodze.

- Co do cholery się z tobą dzieje? - powiedziałam, siadając szybko i patrząc na niego z niedowierzaniem. Trzymał głowę w swoich dłoniach, nogi przycisnął do klatki piersiowej a małe jęki uciekały przez jego zaciśnięte usta.

- Kurwa - syknął, przyciskając palce do swojej skroni.- Kurwa, moja głowa -

Wstałam szybko, zsuwając się z kanapy na podłogę obok niego. Niepewnie uniosłam dłoń, sięgając po jego rękę. - Nie powinieneś rzucać się z kanapy a potem - uspokój się, pozwól mi zobaczyć...

- Odpieprz się - jęknął wzruszając ramionami, kiedy nasze palce weszły w kontakt. - Zostaw mnie w spokoju -

- Jesteś jak dziecko - zauważyłam wzdychając, siadając na swoim poprzednim miejscu. Moje ręce opadły na moje kolana, na których zacisnęłam palce a on zamilkł. - Nie pomogę ci jeśli nie dasz mi zobaczyć.

Jego milczenie natychmiast było przerwane, małe odgłosy "bólu" zawisły w powietrzu między naszą dwójką. - Przestań wylewać krokodyle łzy [1] - ostrzegłam. To była cisza, która wydawała się być wiecznością zanim jego ciało wyraźnie zesztywniało - z pewnością go wkurwiłam - a następnie powolnym ruchem opuścił dłonie ze swojej twarzy a ja mogłam go zobaczyć. - Dziękuję - wyszeptałam. - A teraz pozwól mi zobaczyć.

Pochyliłam się, przenosząc ręce na obie strony jego twarzy. Łagodnymi, ostrożnymi ruchami moje palce dociskały tam jego skórę, czując pod sobą jego ostre policzkowe kości a ja przypomniałam sobie w tym momencie, że postać rozciągnięta przede mną jest niczym więcej niż mężczyzną. Zayn był człowiekiem.

Kiedy poczułam czerwony wymaz pod palcami, nieco się skrzywiłam. - W co uderzyłeś się głową?

Suchy śmiech uciekł z jego ust i był całkowicie pozbawiony poczucia humoru co rozproszyło powietrze między nami. - Oh, nie wiem - powiedział, wzruszając lekko ramionami. - Może to ten stół na przeciwko mnie - przerwał, jego tęczówki pociemniały a kąciki ust opadły w dół. - Nie, to nie może być to. To musiało być coś innego. W co ja kurwa mogłem uderzyć głową? Może to był -

- Stop - przerwałam obojętnym tonem. - Chcesz mojej pomocy czy nie? Bycie dupkiem nie jest teraz mądrym wyborem, wiesz to. Naprawdę testujesz moją-

- Uderzyłem głową w róg tego - powiedział stanowczo, kiwając głową w stronę dużego przedmiotu za nim. Kiedy podniósł się trochę grymas zamigotał na jego twarzy i wydawało się, że na chwilę się uspokoił. - Dlaczego pytasz?

- Krwawisz - powiedziałam, wskazując na swoje oko. Ciemna ciecz jak najbardziej wypływała z małego rozcięcia a krople spływały wzdłuż jego twarzy.

To było ciche drżenie w jego głosie i po raz pierwszy od czasu kiedy upadł na podłogę, jego spojrzenie spotkało moje. - Krwawię? - powtórzył, panika była lekko słyszalna w jego głosie. Kiedy skinęłam powoli w potwierdzeniu, jego ręka natychmiast uniosła się do boku jego głowy a jego palce otarły się o moje. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że ten subtelny dotyk wysłał dziwne sygnały w głąb mojego ciała, od czubków palców przez całe moje ramię a jego dłoń od razu opadła w dół, zanim jeszcze ja zarejestrowałam ten moment. Uniósł swój wskazujący palec w swoje pole widzenia i zmrużył oczy widząc małą kropelkę krwi błyszczącą na czubku jego palca w przyćmionym porannym słońcu. - Świetnie - mruknął, jego dłoń opadła na jego kolano. Jego spojrzenie było nieskupione gdy patrzył z dala ode mnie. - Jest źle?

Pochyliłam się trochę, żeby przyjrzeć się rozcięciu. - Nie - stwierdziłam, siadając z powrotem. - Jest małe, ale wygląda na dość głębokie i prawdopodobnie powinno być wyczyszczone. Masz apteczkę?

Jego ramiona uniosły się i opadły w nonszalancki sposób. Westchnęłam przewracając oczami i wstałam na nogi. Nie zrobił nic ani nie wydał żadnego dźwięku kiedy przeszłam obok niego starając się dotrzeć do łazienki. Znalazłam ją wystarczająco szybko, położoną pomiędzy pokojem Zayna a Liama - tak w ogóle to gdzie do cholery jest Liam? - i zaczęłam misję znalezienia czegoś odpowiedniego do przeczyszczenia jego rany. Znalazłam to czego szukałam wystarczająco szybko w małym, białym pudełku z czerwonym napisem wyrytym na środku. Bingo.

Kiedy powróciłam z łazienki, leżał w takiej samej pozycji, zgarbiony nad szklanym stolikiem i wpatrujący się w jeden punkt na ścianie na przeciwko. Kiedy oczyściłam swoje gardło on wzdrygnął się i rzucił znudzone spojrzenie przez ramię.

- Znalazłam kilka plastrów - powiedziałam oschle. Mój głos był pusty i subtelny a nutka niepokoju wdarła się w jego ton. - Więc... - odchrząknęłam wzruszając ramionami. - Są w łazience -

- Oczywiście, że są w pieprzonej łazience - wycedził odwracając się. - W końcu stamtąd wyszłaś, czyż nie?

- Zayn - ostrzegłam robiąc krok w jego stronę. Było mu wszystko jedno by na mnie popatrzeć. Zachowaj spokój. Nie przejmuj się nim. - Czy możemy odrzucić nasze sprzeczki chociaż na kilka minut, żebym mogła to oczyścić? Jeśli dostanie się tam infekcja to wiedz, że nigdy nie dokończysz a ja nigdy tego nie usłyszę.

Nie byłam pewna czy to łagodny ton mojego głosu lub sposób w jaki to powiedziałam sprawił, że tak czy inaczej jego spojrzenie spotkało moje a źrenice powiększyły się o ułamek cala. Kiedy utrzymywał swój wzrok ja przeniosłam swój ciężar z jednej nogi na drugą niezgrabnie i wtedy uśmiechnęłam się do niego. Potrząsnęłam małym pudełkiem żartobliwie nad nim a mój uśmiech nie zmalał. - Proszę?

Inne emocje przebłysły w jego oczach - a może to było to samo tylko bardziej widoczne w naturze - a rysy całej jego twarzy złagodniały. Zdałam sobie sprawę, że poprosiłam go o to czy mogę mu pomóc. Stałam tam potrząsając pieprzonym pudełkiem z bandażami w jego stronę chcąc wyczyścić ranę na jego głowie. Ranę, która nawet nie była moją winą. Popieprzone - cichy głos w mojej głowie zaśmiał się. To jest popieprzone.

Kiedy oboje weszliśmy do przestronnej łazienki prawie natychmiast tego pożałowałam. Nad umywalką przez całą ścianę ciągnęło się ogromne lustro odzwierciedlające wszystko, każdy mały detal. Wszystko.

Para ciemnych oczu szybko znalazła moje spojrzenie, w ich odbiciu widziałam nas. Był wyższy ode mnie o 15 a może 20 centymetrów a jego ramiona były muskularne, szerokie i perfekcyjne. Całe jego ciało pokryte było lekko opaloną skórą, składającą się z drobnych szczególików, na przykład blizna na jego ramieniu, która uświadamiała mi, że w zasadzie Zayn też jest człowiekiem. Wtedy spojrzałam na nas oboje, byłam o wiele mniejsza od niego, wyglądałam na niemal wątłą z moją niedożywioną postacią, byłam również bardziej niechlujna i zaniedbana z moimi starymi, luźnymi ubraniami na sobie i z twarzą bez grama makijażu oraz włosami, które w sobie miały tylko szampon i zostały potraktowane szczotką kiedy kładłam się spać. Byliśmy zupełnymi przeciwieństwami, jednak spojrzenie, które cały czas utrzymywaliśmy przekonywało mnie, że jest inaczej. Nie widziałam nas razem od tamtego momentu, nigdy nie mieliśmy nawet razem zdjęcia - ale dlaczego mielibyśmy mieć? Nie wyobrażałam sobie nawet nas skulonych obok lustra stojących obok siebie. Jego naga skóra wyglądała pięknie w słabym świetle łazienki, niemal błyszczała - moja natomiast jakby została wykąpana w najtańszym żelu pod prysznic. Nigdy nie widziałam nas w taki sposób. Jak mężczyznę i kobietę. Razem.

Uświadomiłam sobie wtedy, że pomimo moich wyobrażeń to właśnie byliśmy my. Pomimo, że on był zadbany, dobrze ubrany - po prostu kurwa piękny - a ja wyglądałam jak - jak on miał w zwyczaju mówić? Prosto z ulicy? Tak, to by pasowało. Uświadomienie sobie tego wysłało przez moje ciało dziwny dreszcz, wydaje mi się, że Zayn poczuł coś podobnego, ponieważ oderwał nagle swoje oczy od moich i skierował swój wzrok na bandaże i wodę utlenioną na szafce.

- O-okej - powiedziałam, mój głos był suchy i przyklejony do tylnej części mojego gardła. Zakaszlałam delikatnie i skinęłam głową w kierunku toalety. - Myślę, że najłatwiej będzie jeśli tam usiądziesz. Więc będę mogła.. lepiej tego dosięgnąć.

Skinął głową, powolnym ruchem wstał i usiadł, jego głowa była na wysokości mojej talii i subtelnie uniosła się na moje -

- Nie widzę tu żadnego kremu odkażającego - musiałam coś powiedzieć, cokolwiek aby oderwać się od moich myśli krążących wokół tego, że Zayna wzrok znajduje się na wysokości moich piersi.
- Więc prawdopodobnie będziemy musieli użyć mydła.

Sięgnęłam po buteleczkę z mydłem, która stała w kącie, nie ignorując jasno różowych plam powstałych na moich policzkach kiedy powróciłam do Zayna. Jego wzrok był nieugięty, wypalał we mnie dziurę, na tyle mnie dekoncentrował, że moje palce ześlizgnęły się z małej pompki mydła w płynie. Cichy hałas wydostał się z buteleczki, spojrzałam w górę i ujrzałam uśmieszek w kąciku jego ust. Jego oczy rozweseliły się i ramiona zrelaksowały. Zayn śmiał się ze mnie.

Przerwałam swoje ruchy unosząc brew. - Czy coś cię bawi?

- Nope - powiedział głośno, zabawnie akcentując słowo.

- Śmiejesz się ze mnie - wyrzuciłam.

Jego uśmiech powiększył się. - Spostrzegawcza jesteś.

- Chcę wiedzieć dlaczego jestem przedmiotem twojego szyderstwa.

Wyostrzył swój wzrok. - Dlaczego?

- Bo to niegrzeczne.

- Ludzie często się z kogoś śmieją - wycedził, kwestionując moje słowa. - Nie zawsze wiedzą dlaczego.

- To prawda - zgodziłam się. - Ale robisz mi to prosto w twarz.

- Jesteś spostrzegawcza.

- Dobrze - warknęłam i kontynuowałam swoje działanie - co wydawało się być proste, ponieważ to była pieprzona pompka do mydła - w dodatku kłótnia z nim była do granic moich możliwości. - Bądź dupkiem - powiedziałam sztywno wzruszając ramionami. - Nie obchodzi mnie to.

Zajęłam się swoim zadaniem, wzięłam odpowiednią ilość mydła na dłoń. Zapach słodkich owoców, z nutką kwiatową od razu uniósł się w powietrzu, niemal krztusząc się pociągnęła nosem. Spojrzałam w dół na Zayna, machnęłam lekko ręką. - Piana? Serio?

Nadal nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, które skierowane było na jakże interesującym ręczniku za mną. - Nie ja to kupiłem.

Kolejny raz powąchałam substancje którą miałam na dłoni i zmrużyłam oczy. - Pachnie jak jakiś zepsuty milkshake.

Znów westchnienie i ciche słowa wydostały się z jego ust. - Mówię jeszcze raz. Nie kupowałem tego.

- Więc kto?

Moje pytanie wypadło na zewnątrz roztrzaskując się o piętro niżej. To mydło było zbyt słodkie, zbyt wyszukane, żeby zostało kupione przez mężczyznę. Zayn nie kupił tego, ponieważ oczarowała go etykieta lub błękitny, piękny kształt buteleczki. Nie wybrał tego produktu, ponieważ pasował jak ulał do wystroju łazienki.

Następne słowo wypłynęło z mojego języka, tworząc cichy dźwięk. - Oh.

Butelka z mydłem w mojej dłoni zdawała się wypalać skórę w miejscu gdzie się z nią stykała, odwróciłam się szybko i umyłam nadmiar substancji z mojej dłoni. Kiedy się odwróciłam, Zayn spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

- Wypompowałam za dużo - wyjaśniłam niezręcznie karcąc się w myślach za to, że użyłam takiego sugestywnego słowa - Miałam na myśli... wzięłam trochę za dużo. Potrzebowałam tylko odrobinę. Jestem idiotką.

Kiedy pochyliłam się do niego aby odkazić jego ranę, poczułam straszną świadomość naszej bliskości. Nie patrzył na mnie kiedy przemywałam jego twarz wilgotną gąbką do przemywania. Pocierając delikatnie przemówiłam do niego - Musisz pochylić głowę troszkę.. um. tak, dobrze. Okej, więc to prawdopodobnie 'sting'.

Dotknęłam palcami linię jego żuchwy, aby podtrzymać trochę jego głowę, zbliżałam się powoli i delikatnie do rany kiedy to samo elektryzujące uczucie ogarnęło całą mną. Jego szczęka zacisnęła się w reakcji na dotyk moich palców, jego oddech stał się nierówny a ja widziałam, że był tak samo zdenerwowany tą sytuacją jak ja. Kiedy wilgoć preparatu dostała się do nacięcia, syknął wyszarpując się ode mnie i przymykając oczy. - Cholera - jego głowa wciąż uciekała od gąbki. Trzymałam go dłońmi cały czas dociskając preparat do rany.

- Nie ruszaj się. Mówiłam, że może boleć - uspokoił się a ja mimowolnie uśmiechnęłam się. -Dziękuję.

Kiedy przekręciłam się aby ponownie zanurzyć gąbkę w mydle, zdałam sobie sprawę z delikatnego ucisku dłoni na moich udach. Moje serce mną szarpnęło kiedy spojrzałam w dół. Dwie ciepłe dłonie dotykały zewnętrznej strony moich ud, z zaciśniętymi palcami ściskał lekko tamto miejsce. A potem oczywiste co nastąpiło. Uczucie, ciśnienie... Stałam między otwartymi udami Zayna, który wzmocnił uścisk swoich dłoni i pozostał tam, kiedy powiedziałam, żeby przestał się w końcu ruszać. Popatrzyłam w jego oczy, ciężko było mi oddychać. Ciemne oczy spotkały moje, klatka piersiowa przyspieszyła natychmiastowo, jego dłonie były wciąż na mnie, nie wiem czy to ja się przysuwałam czy on przybliżał mnie, ale byłam już niesamowicie blisko, mimowolnie rozchyliłam usta, w tym momencie wydaje mi się, że oddech Zayna utkwił w jego gardle.

- Czas to spłukać - mój głos przerwał 'ciszę', moje usta i język wydawały mi się grube i ciężkie. Zdobyłam się na odsunięcie się od niego, zamaczając drugi koniec niewielkiej gąbki w wodzie. Moje ręce niekontrolowanie drżały. Oparłam się delikatnie, pozbywając się wszelkiej ilości mydła delikatnie z jego twarzy. Jego ręce ponownie znalazły się na swoich kolanach, wyraz twarzy powrócił do poprzedniego stanu. Zupełnie tak, jakby nic się nie wydarzyło - zupełnie tak, jakby nigdy mnie nie dotknął, jakby nigdy nie przysunął mnie do siebie z uczuciem. Nic się nie wydarzyło.

Potem nastała cisza. Przełknęłam ślinę, drżącymi palcami sięgając po białe pudełko obok mnie, otworzyłam je i sięgnęłam po mały pasek do środka. Oczyściłam to lekko i pochyliłam się blisko jego twarzy, ostrożnie dociskając to do całej długości rozcięcia. Część zranionej skóry zniknęła całkowicie pod beżowym paskiem sprawiając, że moje zadanie zostało wykonane - ale moje palce nie opuściły skóry jego policzka, ciepło jego ciała przenikało przez ich czubki. Jego powieki opadały kiedy na mnie patrzył, nie sprzeciwiając się temu, że moje palce były wciąż na jego twarzy.

- Twoje włosy są dłuższe - mruknął przerywając milczenie. Zaskoczona spojrzałam na niego gdy jego wzrok skupił się na splątanych włosach opadających na środek mojej klatki piersiowej a ja poczułam znajome ciepło pełznące przez moją szyję i moją twarz.

- Tak, urosły - odpowiedziałam, nieśmiało chowając ich pasmo za ucho.

- Włosy mają do tego tendencję - zauważył z dystansem.

Rumieniąc się zignorowałam jego sarkastyczną odpowiedź, decydując się przenieść swoją uwagę na jego nowy wygląd. - Twoje włosy są... - myślałam chwilę spoglądając na luźne pasma opadające do tyłu - ...normalne - zauważyłam kiwając powoli. - Są normalne.

- Tak, potrzebowałem zmiany tak sądzę - wzruszył ramionami, przeczesując palcami niemal nierozpoznawalne uczesanie na jeża. Zmiana była uderzająca - wciąż wyglądał tak przystojnie - ale bardziej miękko a ta bardziej naturalna fryzura była mi tak obca.

Oczyściłam lekko gardło poprawiając dłonią włosy. - Kiedy to zrobiłeś? - zapytałam.

Milczał przez chwilę, słodki wzrok opadł na jego kolana a następnie uniósł swoje spojrzenie, wpatrując mi się w oczy. - Trzy miesiące temu.

Moja klatka piersiowa zacisnęła się. Uniósł na chwilę wzrok a potem odwrócił się, jego palce zostały złączone na jego kolanach. Trzy miesiące.

A potem pozwoliłam uciec słowom zanim mogłam to powstrzymać, bełkocząc jak pieprzona idiotka i mówiąc rzeczy, których nie powinnam mówić i...

- Gdzie jest Ria?

Prawie zacisnęłam dłoń na swoich ustach po tym jak słowa opuściły je. Wisiały nad nami w powietrzu. Spojrzał na mnie z pozoru zaskoczony moim pytaniem. Ciemne brwi złączyły się a jego ramiona uniosły i opadły. Zwykłe wzruszenie ramion. Robił to często. - Odwiedza przyjaciół - odpowiedział spokojnie. - W San Diego.

- Oh.

Jego spojrzenie stwardniało. - Gdzie jest - przerwał, jego język wysunął się na dolną wargę - ktokolwiek on był. Ten kretyn z którym byłaś w restauracji.

Moja twarz poczerwieniała. W upokorzeniu mój wzrok przeniósł się z niego a ja wzruszyłam lekko ramionami. - Przypuszczam, że w jego mieszkaniu - odpowiedziałam.

Słowa Zayna były ciche kiedy ponownie się odezwał. - Nie wie, że jesteś tutaj?

- Nie - długa pauza i szybki rzut oka a potem.. - Czy Ria wie, że tu jestem?

Spodziewałam się, że odwróci się w moją stronę, ale kiedy pytanie uciekło z moich ust jego oczy wylądowały na mnie. - Nie.

Moje serce uderzało o moją klatkę piersiową.

Jego spojrzenie utrzymywało się. - Więc tak to jest.

- Taaak.

Kurwa, to takie dziwne.

Kiedy wrzuciłam skrawek papieru po plastrze do małego kosza obok toalety, przed moimi oczami mignęła kolejna czerwona plama i kiedy odwróciłam wzrok w tamtym kierunku od razu znalazłam źródło. - Masz krew na spodniach - powiedziałam mu, kiwając głową na małą plamę, która pojawiła się na szczycie materiału, tuż przy jego pasie. Spojrzał szybko w dół a potem ponownie odwrócił swoją uwagę na mnie, pozornie niewzruszony rzucającą się w oczy plamą na jego, bardziej niż prawdopodobnie, drogich spodniach.

- Kupię nowe - powiedział bez emocji, wzruszając ramionami.

Oczywiście, że to zrobisz.

Mój wzrok uniósł się nieco a ja zauważyłam taką samą plamę jak na szczycie jego spodni i zanim mogłam się zatrzymać i pomyśleć o tym co robię, moja rękę powędrowała w tamto miejsce. - Tu także masz jeszcze jedną - szepnęłam, malutka smuga trzymała mnie w transie. Czubki moich palców otarły się o skórę a jego mięśnie napięły się w odpowiedzi na mój dotyk. Zayn westchnął gwałtownie na to odczucie i kiedy ja zdałam sobie sprawę, że dotykam jego nagiej skóry tak niebezpiecznie nisko w dole jego brzucha, jak najszybciej chciałam oddalić swoją rękę, jednak jego była szybsza. Jego palce owinęły się wokół mojego nadgarstka szybkim i zdecydowanym ruchem a potem nadeszła moja kolej by wypuścić westchnienie. Trzymał moją rękę w miejscu gdzie moje palce ocierały się w skórę jego brzucha a kiedy spojrzałam na niego, on oddychał ciężko.

- P-przepraszam - jąkałam się, czując ciepło rosnące na moich policzkach. - Nie myślałam... ja -

- Przestań - zażądał, jego szczęka zacisnęła się a uścisk zaostrzył się wokół mojego nadgarstka. Moja dłoń pozostawała przyciśnięta do jego twardego brzucha, malutkie włoski łaskotały w tym miejscu czubki moich palców. Ostro westchnął potrząsając głową gdy zacisnął uścisk. - Przestań - powtórzył, słowo uciekło z jego ust.

Przełknęłam ślinę, zakłopotanie zalało moją głowę. - Przestać z czym?

- Z tym - kolejny raz uścisnął mocniej moją rękę. - Z byciem miłą - dodał, jego oczy pociemniały. - Byciem uprzejmą - przerwał patrząc na moje palce gdzie dotykały jego nagiej skóry. Przymknął powieki i westchnął drżącym głosem. - Z prowokowaniem mnie.

- Co jest złego w byciu miłą? - zakwestionowałam. - Nie staram się ciebie prowokować, staram się po prostu zachować trochę uprzejmości między nami.

- Uprzejmości? - warknął. - Dotykając mnie w ten sposób.. - przycisnął moje palce jeszcze bliżej swojego brzucha a ja westchnęłam zaskoczona - ..z uprzejmości?

- Pokazywałam tylko, że masz krew na sobie - powiedziałam cicho, mój żołądek obrócił się. - Nie miałam na myśli prowokowania ciebie, próbowałam -

- Próbowałaś? - zaśmiał się. - Próbowałaś przez ostatnie trzy miesiące kiedy znów zniknęłaś? - jego palce puściły mój nadgarstek, odrzucając moją rękę z daleka od jego skóry a grymas zabłysł na jego ustach. Wstał szybko na nogi, jego ciemne spojrzenie wpatrywało się we mnie. - Jesteś pieprzonym bałaganem - splunął.

Moje oczy błysnęły a przypływ furii przeleciał przeze mnie. - Słucham? - zrobiłam krok w jego stronę. - Jak ty mnie nazwałeś?

- Słyszałaś mnie - wycedził. Jego usta były rozchylone, poruszając się świadomie z każdym wychodzącym słowem. - Pieprzonym bałaganem.

Kolejny krok naprzód. Zadrżałam ponownie, ale tym razem nie z bliskości jakiej doświadczyłam z nim. Pogardliwe spojrzenie, zadrżałam znowu, ale nie z powodu naszej bliskości. Kpina na jego twarzy została zasłonięta lekkim, szyderczym uśmieszkiem, ten sam wyraz twarzy do którego zdążyłam już przywyknąć od pierwszego momentu naszego spotkania. - Ja jestem bałaganem? - rzuciłam, spoglądając na niego. - Czy ja spiłam się do nieprzytomności i wykorzystałam swojego przyjaciela, żeby mnie pilnował?

Był spokojny, jego oczy lekko przymrużone. Uśmiechnęłam się do niego. - Nie pamiętasz tego, prawda? Nie, nie będziesz, ponieważ byłeś zajęty wstawaniem z podłogi i wywracaniem się ponownie - urwałam, czując jak mocny prąd przebiega przeze mnie. Miałam wenę. Słowa uciekały z moich ust jak rozpędzony pociąg, gotowy by go uderzyć, gotowy by go porwać i zniszczyć - ponieważ to nie ja byłam tutaj bałaganem. - Nie będziesz pamiętać nawet tego, jak wspinałeś się dzisiaj w nocy na to łóżko i przytulałeś mnie jak jakiś zakochany szczeniak.

Ruszył do przodu, poczułam piekący ból kiedy uderzyłam plecami w drzwi łazienki. Widziałam nad sobą ciemne oczy drapieżnika, który ma w garści swoją ofiarę. - Szczeniak, powiedziałaś?  - mruknął a jego głos odbił się niskim echem w jego piersi. Zbliżył się jeszcze w moją stronę, tak, że jego ciepło uderzało moje ciało. Pachniał niesamowicie, dokładnie tak jak zapamiętałam, papierosy i mocny aromat unosił się w powietrzu między nami, aromat, którego nie udało mi się znaleźć u nikogo, ani u Olivera ani u Jamesa. U nikogo. - Jeśli byłbym chorym z miłości szczeniakiem, to przecież musiało by być również zaangażowanie, nieprawdaż?

Trudno było mi kontrolować moje spojrzenie, zwłaszcza, że stał pół nagi kilka centymetrów ode mnie. Ale jakimś cudem udało mi się zachować spokój i cały czas trzymałam brodę wysoko i z godnością. - Dlaczego więc leżałeś ze mną?

Nie odpowiedział na moje pytanie, zamiast tego opuścił swój wzrok wędrując nim najpierw przez moją twarz, następnie na klatkę piersiową, aż w końcu dotarł do naszych nóg. - Dlaczego mnie prowokujesz? - mruknął cicho i uniósł powoli swoją dłoń, którą delikatnie położył na wysokości mojej talii. Podskoczyłam na uczucie jego palców na mojej skórze, które non stop poruszały się w górę i w dół łaskocząc, głaszcząc mnie. Co on robił? Jego oczy znów odnalazły moje, patrzył przymrużonym wzrokiem, jego usta lekko się rozchyliły. Bardzo powoli, bardzo delikatnie, jego dłonie przesuwały się coraz wyżej, Mój oddech uwiązł w gardle, kiedy opuszki jego palców delikatnie dotknęły odsuniętej części moich piersi, głaszcząc to miejsce powoli, a niski pomruk - ledwie słyszalny - wydostał się z jego gardła. - Lubisz być prowokowana? - zapytał mnie bardzozachrypniętym głosem. Jego dłonie nadal dotykały mnie pod moją bluzą z kapturem, przysunął mnie do siebie bliżej, czułam, że moje nogi mogą poddać się w każdym momencie. - To nie jest fajne, prawda?

Przełknęłam ślinę, mój głos był nadal uwięziony w tylnej części mojego gardła. - Co- co ty robisz? - udało mi się zapytać, czułam jak mój puls przyspiesza, był niemal jak bomba zegarowa. Moja krew zamieniała się w gorącą lawę płynącą przeze mnie, moje serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, ponieważ to było tak dobre.. tak idealne.

- Udowadniam ci kwestię - przechylił głowę w zamyśleniu. Jego dłoń przestała się ruszać, mogłam choć trochę odetchnąć. Kiedy jego oczy spotkały moje, głęboki brąz był zamglony a on patrzył tak jakby przenikał mnie nimi.  - Czy chcesz żebym przestał?

NIE. - Tak.

Uśmiechnął się lekko. - Powiedz to.

Moje oczy trzepotały zamknięte. Nie przestawaj. - Proszę, przestań.

Niskie pomruki wydostawały się z jego ust, które odbijały się echem między naszymi ciałami. - Spójrz na mnie, kiedy to mówisz - rozkazał łagodnie.

Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie uważnie, jego dłoń wciąż czekała pod moją koszulką. Posłuchałam jego polecenia, z drżącym oddechem wypowiedziałam słowa grubym i niechlujnym językiem. Nie chcę, żebyś przestawał. - Chcę, żebyś przestał.

Jego głowa przechyliła się lekko na bok. - Naprawdę?

- Dlaczego to robisz? - szepnęłam.

- Czy jego prosisz aby przestał? - zignorował moje pytanie przysuwając się bliżej. Czułam ciepło i twardość jego ciała. Przycisnął swoją dłoń - cudowniej, mocniej. - Czy on cię tutaj dotyka?

- Zayn - błagałam, moje słowa uciekały pół jękiem. Przesunęłam moją rękę w górę, popychając go lekko, błagając żeby się odsunął. - Przestań, proszę.

Przyglądał się mi przez dłuższą chwilę, skinął głową i zdjął ze mnie swoje dłonie, odsuwając się ode mnie zostawiając moje ciało rozgrzane. Spojrzał na mnie chłodnym spojrzeniem, krzyżując ramiona, a ja nawet nie odważyłam się spojrzeć niżej niż jego brzuch, nie chciałam widzieć w 'jakim jest stanie' po tym co robił mi przed chwilą. Jego twarz stała się pusta, widawał się rozczarowany moją reakcją.

Podniósł rękę - tą samą, która przed chwilą była pod moją koszulką - do swojej twarzy, naciskając delikatnie na świeżo założonym opatrunku. Patrząc na mnie ze stoickim spokojem, pozwolił swoim dłoniom opaść w dół. - Dziękuję - jego głos był bez uczuć. - Za wszystko - zatrzymał się i spojrzał na drzwi. - Czy potrzebujesz pieniędzy na taksówkę?

Ogromna kula uformowała się w moim gardle. Był na mnie zły za odepchnięcie go? Zamrugałam gwałtownie i rozpaczliwie próbowałam dowiedzieć się co się między nami dzieje, zrobiłam szybki krok w przód - Nie, jest okej- zatrzymałam się z oszołomieniem na twarzy. - Jesteś na mnie zły?

- Nie.

- Więc jaki masz problem?

- Nie mam żadnego problemu.

- Tak, masz - oskarżyłam go, moje oczy migotały ze złości. - Ty przed chwilą po prostu mnie dotykałeś, przyparłeś mnie do ściany i .. ty.. teraz... tutaj....- próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale nie potrafiłam walcząc ze swoją irytacją. - Gdzie tu jest moja wina?

Emocje powoli widniały na jego przystojnej twarzy. ku mojej uldze, ale kiedy zobaczyłam ściśnięte razem brwi i zaciśnięte usta, wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego. - Okej, więc przeanalizujmy  - uniósł przy tym dłoń i zaczął wyliczać na palcach. - Uciekałaś ode mnie przez  trzy miesiące - drugi palec. - Potem przyszłaś do mojego mieszkania.

- Przyszłam, bo Liam mnie o to błagał!

Kolejny palec.- Spałaś obok mnie w środku nocy.

- To ty przyszedłeś do mnie - syknęłam robiąc krok w przód. - Nie miałam nad tym kontroli!

Jego wzrok powędrował w dół, jego palce wciąż były uniesione. - Opatrzyłaś moją ranę, trakowałaś mnie z szacunkiem - przerwał na moment, jego spojrzenie stwardniało. Opuścił swoją rękę i przestał wykonywać seksowne ruchy zbliżając się w moją stronę. - Pozwoliłaś mi cię dotknąć -

Jego głos drżał. Był surowy, bez domieszek emocji, ale powoli z niego ulatywała obojętność. - Ty mnie dotykałaś..

Mój głos był cichy kiedy na niego spojrzałam. - Czy to jest coś złego?

- Mącisz mi w głowie - zawrzał ściszając głos. - Ciesz się tymi gierkami... wchodzeniem i uciekaniem z mojego życia bez wyjaśnienia - przerwał w połowie zdania i spojrzał na mnie z chłodnym wyrazem twarzy, co mną wstrząsnęło. - Jesteś pieprzoną suką, wiesz o tym, Sam.

- A ty mi nie mieszasz w głowie? - odpyskowałam. - Przypieranie mnie do ściany i dotykanie mojej klatki piersiowej kiedy ma się dziewczynę nie jest do końca normalne, Zayn!

- A dotykanie mnie kilka cali nad moim kutasem kiedy jesteś kurwa kogoś, także nie jest normalne - warknął odwracając się ode mnie. Moja twarz poczerwieniała na jego słowa unoszące się w powietrzu a ja ruszyłam do przodu, siegając po jego ramię.

- Jak śmiesz? - westchnęłam, moje palce drżały dotykając jego ramienia. - Jak śmiesz przypuszczać -

- To, że pieprzysz swojego chłopaka? - zawrzał nade mną, błędny uśmiech błądził na jego ustach. - Oh, jakie to straszne dla mnie.

- Nie masz pojęcia jak wiele koszmarów wyczyniłeś w moim życiu - szepnęłam zaciskając palce wokół jego ramienia. - Nie mogłam zasnąć bez zobaczenia cię - nie mogłam chodzić po ulicy bez myślenia o tobie -

- Więc wyjechałaś! - eksplodował.

- Nie zatrzymałeś mnie!

I tu byliśmy, z powrotem u punktu wyjścia, oboje ciężko dysząc i rzucając zimne spojrzenia do siebie. Oddychał tak ciężko jak ja, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie a jego dłonie zacisnęły się w pięści po jego bokach. Z daleka wyglądaliśmy jak para kochanków zakręconych wokół siebie na kanapie - ewentualnie partnerzy włącznie ze mną zajmującą się jego małym rozcięciem - to tyle. Tak wiele bez dramatu. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, moje serce rytmicznie obijało się o moją pierś - w tym samym miejscu gdzie palce Zayna były chwilę wcześniej - i zrobiłam krok do przodu.

- Nie możemy dalej tego robić - zaczęłam, starając się utrzymać ton mojego głosu takim spokojnym jak tylko to było możliwe. Nie krzycz - powiedziałam sobie. Nie dramatyzuj. - Nie rozmawiamy od miesięcy a wtedy Liam dzwoni do mnie, ponieważ ty upijasz się do nieprzytomności a potem - zamarłam, rumieńce łaskotały moją szyję i twarz na wspomnienie moich rąk na nim, jego na mnie. - Dotyk, zazdrość.. złość - spojrzałam na niego, przełykając ciężko ślinę. - To nie jest normalne, Zayn. To nie jest zdrowe.

Milczał, jego ręce wciąż były zaciśnięte po jego bokach a potem powoli pokręcił głową. - Nigdy nie byliśmy normalni - mówił cicho, szepcząc. - To nie jest to jak działamy.

- Ale dlaczego? - westchnęłam, przybliżając się do niego. - Dlaczego nie możemy po prostu spróbować?

Przymknął oczy, oddalając wzrok kiedy zbliżałam się do niego i mogłam zobaczyć lekki, różowy odcień oblewający jego twarz. - Mieliśmy tę szansę - powiedział cicho. - W Nowym Jorku. Zapytałem cię czy chcesz ze mną być - widziałam jak przełyka gulę powstałą w jego gardle a potem jego powieki zatrzepotały, otworzył oczy szeroko posyłając ciepło brązowych tęczówek w moją stronę.Jego oczy lśniły w świetle, będąc bardziej miękkie niż wcześniej. - Zapytałem cię czy chcesz spróbować.

Gula, która uformowała się w moim przełyku boleśnie tam tkwiła, co spowodowało dziwne uczucie przepływające przeze mnie i promieniujące przez cały mój kark. - Wiesz, że to by nie zadziałało.

Prychnął, gniew przebłysnął przez jego twarz. - Ponieważ nie chciałaś spróbować.

Westchnęłam powoli przez nos, rozkoszując się chłodnym powietrzem w moich płucach a potem powoli mówiłam do niego. - Teraz to już nie ma znaczenia - powiedziałam cicho. - Jestem z kimś i ty także. To nie ma znaczenia w tej chwili.

Spojrzał na mnie chłodno. - Skoro tak mówisz.

- Więc dokąd to nas prowadzi?

Skrzyżował ramiona na piersi i odwrócił wzrok na ścianę za mną, unikając mojego twardego spojrzenia. - Nigdzie - wzruszył ramionami. - Prowadzi nas do nikąd.

- Oczywiście, że to nie jest argument - wybuchnęłam. - Odkąd Liam zdaje się myśleć, że jestem terapeutką czy coś. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że przyjechałam tu po trzeciej nad ranem, Zayn? Żeby ułożyć cię do snu? Nie zbiło cię to wszystko z tropu?

- Dlaczego się przejęłaś? - zapytał. - Dlaczego się przejmujesz skoro wiesz, że jesteśmy niczym?

Zrobiłam krok do przodu, do momentu aż w mojej przestrzeni nie pojawiał się jego oddech. - Nigdy nie mogłam się tobą nie przejmować - powiedziałam stanowczo, moje oczy złapały kontakt z jego. - Za bardzo mi na tobie zależy.

Zaśmiał się krótko - ponownie suchy, pozbawiony humoru śmiech - i wtedy złamał nasz kontakt wzrokowy, ale nie poruszył się a ja czułam jak jego klatka piersiowa lekko ociera się o moją, unosząc się pod wpływem naszych oddechów. - Nie kłam - powiedział zaciskając zęby. - Możesz być suką i kpić ze mnie, ale nigdy mnie nie okłamuj.

- Nie bądź idiotą - rzuciłam, kładąc dłoń na jego przedramieniu. To nie było szorstkie, nie było czułe. To był prosty dotyk - przypomnienie, że jestem prawdziwa stojąc naprzeciw niego. Kiedy w końcu uniósł swoje spojrzenie na mnie ja pokręciłam lekko głową. - Zawsze będzie mi na tobie zależeć. Powinieneś to teraz wiedzieć.

Jego spojrzenie zachwiało się nieco a potem zaskoczył mnie podnosząc rękę i umiejscawiając ją na moim przedramieniu, naśladując tym samym mój delikatny gest. - Dlaczego w takim razie nie spróbowałaś? - zapytał mnie, jego głos był szeptem. - Jeśli tak bardzo ci zależy to dlaczego odeszłaś?

- Miałam staż -

- Zamknij się - warknął, zrzucając rękę z mojego przedramienia. - Miałaś staż trzy miesiące temu? Kiedy wyjechałaś znowu?

- Naprawdę myślałeś, że mogę pozostać w pobliżu? - zapytałam go w niedowierzaniu. - Twoja piękna dziewczyna wiła się na twoich kolanach i grała panią domu przede mną, Zayn! Czy myślisz, że dobrze się z tym czułam?

Gdy zamilkł odwracając swoją głowę, ja odetchnęłam niepewnie. - Zayn - powiedziałam cicho, niemo prosząc go by zauważył mnie. - Nie mogę tego więcej robić. Nie mogę ciągle podążać za tobą w tę i z powrotem.

- Co zamierzasz mi powiedzieć? - zapytał surowo. - Co mam niby zrobić?

- Przyjaźń - słowo smakowało dziwnie w moich ustach a kiedy opuściło moje wargi, zaskoczenie przebiegło przez jego twarz. - Chcę spróbować zaprzyjaźnić się z tobą.

Jego oczy zwęziły się. - Co?

Westchnęłam. - Przyjaźnię się z Liamem... i jestem zmęczona już nie widzeniem go teraz - wyjaśnienie tego było rozważne, pozbawione emocji a Zayn wyglądał na całkowicie oszołomionego. Rzuciłam mu krzywy uśmiech. - Myślę, że powinniśmy spróbować.

Posłał mi długie, nieczytelne spojrzenie, które wydawało się trwać wieczność a jego twarz została pozbawiona kolorów. A potem przepchnął się obok mnie, stawiając szybkie kroki w kierunku drzwi. Otworzył je i zniknął z mojego pola widzenia a ja zostałam sama w jasnej przestrzeni, kompletnie zdumiona. Potrząsnęłam głową i szybko ruszyłam w jego kierunku, moja klatka piersiowa zacisnęła się a moja głowa wirowała.

- Jaki do cholery masz problem? - zawołałam widząc go idącego do swojej sypialni bez rzucenia okiem w moją stronę. Zawsze pogoń. - Zayn!

Stanął na środku sypialni, plecami do mnie, kiedy weszłam. Zrobiłam niepewny krok w jego stronę. - Co to za problem? - zawołałam w jego stronę. - Co do cholery złego zrobiłam teraz?

Cisza.

- Zawsze to ja jestem ta zła, prawda? Za każdym kurwa razem! - zachowywałam się nadpobudliwie wymachując ramionami a mój głos był głośny i chrapliwy. - Co mogłam zrobić złego tym razem, Zayn?

Milczenie nadal trwało.

- Dobrze - splunęłam zaciekle, odwracając się w stronę drzwi. - Nigdy więcej nie zamierzam przejmować się tobą.

To było wtedy kiedy dotarłam do drzwi, które narobiły hałasu a potem spojrzałam przez ramię, był naprzeciwko mnie, jego ciemna karnacja i sztywna postawa. - Nie masz pojęcia co zrobiłaś? - wycedził, sarkazm niemal ociekał w jego słowach. Zrobił krok do przodu, jego ciemne brwi zmarszczyły się a grymas na jego twarzy był oświetlony tylko miękkim słonecznym światłem, który zaglądało pomiędzy długimi zasłonami. - Nie masz żadnego pomysłu?

- Myślałam, że wyjaśniłam to głośno i wyraźnie.

- Po tym całym gównie - warknął, stawiając kroki w moim kierunku. - Po tym wszystkim ty chcesz zostać przyjaciółmi?

- Tak! - zapłakałam. - Czy to tak wiele?

- Jesteś tak cholernie ciemna - splunął zbliżając się bliżej.

- Dlaczego to jest takie trudne? - błagałam. - Dlaczego nie możemy po prostu spróbować? Dlaczego nie chcesz mi pozwolić być tu dla ciebie, Zayn? - moje oczy łzawiły a ja szybko je otarłam, wymuszając uśmiech na moich ustach. - Jestem świetną przyjaciółką, obiecuję -

- Oh, spierdalaj - warknął, jego ciało niemal dotykało mnie. - Nic nie rozumiesz -

- Co tu jest do rozumienia? - odpyskowałam. - Proponuję ci przyjaźń!

Pochylił się w moją stronę. Czułam jego oddech odbijający się od mojego policzka w szybkim tempie. - Nie mogę ci tego dać.

Uniosłam podbródek by oddać jego spojrzenie, utrzymując je. - Dlaczego nie?

Jego wzrok opadł niżej utrzymując się przez chwilę na moich ustach zanim nie spojrzał w górę. A potem uśmiechnął się, wspaniały piękny uśmiech, który rozerwał mnie od środka. - Tak bardzo nic nie rozumiesz - powtórzył, tym razem ciszej.

- Czeg -

Jego usta docisnęły się do moich warg a ich powierzchnia była gładka i miękka, taka jaką pamiętałam. Szok przepłynął przez moje ciało rozszarpując mnie od środka kiedy lekko rozchylił usta, jego palce wślizgnęły się pod moją bluzę z kapturem i gładziły w górę i w dół moje plecy. Nie powinnam być tak zaskoczona - wiedziałam, że wciąż przyciągamy się nawzajem, bez względu na to jak bardzo ranimy się wzajemnie - ale jego usta dociśnięte do moich były czymś, czego nie doświadczyłam od czasu kiedy ostatni raz go całowałam. Nikt inny nie mógł sprawić w taki sposób mnie całować aż ja pozostawałam bez tchu.

Kiedy jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, nareszcie docisnęłam się do niego rozchylając wargi i okręcając rękami jego szyję by wsunąć palce w jego włosy. W odpowiedzi uśmiechnął się w moje usta a ja praktycznie wisiałam na nim kiedy naszej języki toczyły ze sobą walkę. Przestań, powiedział mi jakiś głos. Będziesz tego żałować. Ria. James.

Ale kiedy on ponownie docisnął się do mnie, ocierając się o mnie swoimi biodrami - wywołując jęk w moim gardle i głęboki jęk wychodzący z jego ust - głos rozsądku zapukał do mojego umysłu. Kiedy oderwał swoje usta, dysząc cicho a lekki uśmiech zawidniał na jego opuchniętych wargach, prawie się w tym zatraciłam.

- To dlatego - westchnął, utrzymując wzrok przez dłuższą chwilę. Kiedy jego głowa opadła ponownie, jego usta zaatakowały jeszcze raz a cichy głosik odbił się echem gdzieś głęboko w moich myślach.

Wiedziałaś, że tak czy inaczej to się wydarzy.

***
[1]- nieszczere, udawane ubolewanie.

PRZEPRASZAMY za tak długi czas oczekiwania. Szkoła nas wykańcza, naprawdę.

piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 9 cz.2

Przeczytaj notkę.

Zaskakującym było znalezienie ich drzwi otwartych kiedy dotarłam tu dwadzieścia minut po rozmowie telefonicznej. Wiedziałam, że muszę wyglądać strasznie, resztki snu tkwiły pod moimi powiekami a moje włosy odstawały w przypadkowe strony kiedy szłam przez miasto w bezsennym oszołomieniu. Byłam o krok od wyczerpania a adrenalina uderzyła we mnie pełnią mocy, co pozwalało mi przypomnieć sobie, jak cholernie niebezpieczne jest wędrowanie samemu o trzeciej nad ranem - nie zważając nawet na to jak okropnie i odrażająco wyglądałam. Bo wyglądałam jak pieprzony bałagan.

Zanim znalazłam się na górze, zamiast zobaczyć o wiele straszą kobietę, która pracowała w recepcji na dole, ujrzałam młodą blondynkę, którą kiedyś tu już spotkałam dzięki czemu byłam gotowa kopnąć drzwi i krzyknąć, że mam dosyć. Ale w rzeczywistości zdałam sobie sprawę jak ciężko jest wykopać drzwi o tak dużej masie ciężkiego drewna a po tym moja noga bolałaby i prawdopodobnie pękła przez mój mały wybuch. Cofnęłam się, czując wściekłość, przeklinając pod nosem oraz byłam zawstydzona i po prostu miałam dość.

- Pieprzyć to - powiedziałam głośno do siebie, do ludzi zamieszkałych w hotelu, do całego świata. Pieprzyć to.

Otworzyłam drzwi, ignorując tępe ukłucie koniuszków moich palców kiedy weszłam do mieszkania, natychmiast skanując swoje otoczenie. Mieszkanie, w którym byłam ostatnim razem, było ciepłe, dobrze oświetlone i przytulne. Pomieszczenie, które zastałam tym razem było zupełnie inne. Bliskość tkwiła w ciemności, z niewielkim pomrukiem światła pochodzącego z kuchenki stojącej w kuchni. W pokoju było chłodniej niż zwykle co powodowało dreszcze w moim ciele, nawet stojąc tam w bluzie i spodniach dresowych. Uczucie niepokoju wzrosło kiedy weszłam w głąb mieszkania, zerkając niepewnie wokół.

- Halo? - zawołałam owijając ramiona na swojej klatce piersiowej, starając się generować ciepło. Niepewnie ruszyłam w kierunku kuchni gdzie nikogo nie zastałam, więc spróbowałam ponownie. - Halo? Ktokolwiek? - minęła chwila i nadal nic. Żadnego powiewu wiatru, zero hałasu lub czegokolwiek. Spojrzałam przez ramię na kuchenkę, gdzie zielony neon zegara wyśmiewał się ze mnie. Tak, pomyślałam sobie. Jest trzecia NAD RANEM a ty tu jesteś. Jesteś największą kretynką na tym świecie. Te myśli wystarczyły i były zachętą by obrócić się napięcie i wynosić się stamtąd i odrzucić całe to gówno od siebie nawet próbując.

Kiedy wycofywałam się z kuchni, zdala od niesamowicie ciemnego otoczenia, podłoga ugięła się pod stopami a wyraźnie męski głos zawołał. - Sam - czekaj.

Zatrzymałam się tuż przed drzwiami, odwróciłam się zauważając wysoką, szczupłą, nieco zgarbioną postać stojącą przede mną. Jedyną charakterystyczną cechą jaką mogłam zobaczyć w ciemnym pomieszczeniu były platynowe włosy.

- Proszę - powiedział zbliżając się do mnie. Jego głos był cichy mówił niemal szeptem, mogłam w końcu zobaczyć jego twarz, byłam zszokowana. Blada, delikatnie zarysowana twarz, na której widniało pełno smutku i obaw, pod oczami miał sine cienie. Był chudy i wątły, wyglądał tak jakby z każdej po kolei żyły wyschła już cała krew. Ubrany był w zwykłe czarne spodnie i białą koszulkę, która jak nigdy w jego przypadku - była pogięta i brudna. Podszedł bliżej. - Proszę, Sam.

Prawie zadziałało. Prawie. Jego postawa, smutny wygląd i głos który był ledwo szeptem, prawie skłoniły mnie do pójścia za nim, pójścia za nim i dać się nabrać na to gówno, wpaść Mu w ramiona i przeprosić za wszystko. Ale wspomnienia z przeszłości - z ubiegłego roku - zalały mój umysł niczym powódź i prawie przypomniałam sobie cały ten dramatyczny chłam. A ja do cholery byłam nową kobietą. Nie mogę dać się ponownie omamić. Tak więc, zamiast zapytać go gdzie znajduje się jego przyjaciel, zdobyłam się na wyprostowanie mojej postawy i z jak największą nonszalancją zapytałam. - Dlaczego tu jest tak ciemno?

Jego oczy rozszerzyły się w reakcji na mój chłodny ton, ale szybko się opanował i patrzył na mnie w normalny sposób. - Światło mi przeszkadza - powiedział spoglądając w dół. - Nie mogę spać od kilku dni, sądziłem, że ciemność pozwoli mi się w końcu wyspać.

- Spróbuj środków nasennych - rzuciłam zakładając ramiona na siebie. Znów był zaskoczony moimi słowami, moim głosem - ale nie obchodziło mnie to. - Dlaczego mnie o to pytasz teraz?

- Mówiłem ci przez telefon - powiedział po czym język uwiązł mu w gardle. - Zayn... on-

- Zapija się na śmierć - ucięłam szybko - zdaję sobie sprawę - przechyliłam głowę i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na chudego mężczyznę. - Pytanie brzmi, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego że jest trzecia nad ranem?

- Nie znałem nikogo innego, kto mógłby -

- Oh! - suchy dźwięk wydobył się z moich ust, który niczym nie przypominał śmiechu. - O nie, nawet tam nie pójdę.

Szybko zamrugał, jego dłonie opadły z bezsilności. - Co?

Zaśmiałam się znowu, tym razem inaczej, miękko. Oparłam się o ścianę i ramieniem zaświeciłam światło nad naszymi głowami. Pomieszczenie nagle rozświetliło się, oświetlając nasze umęczone twarze, zmrużyliśmy oczy od nagłej jasności.

- Ria - powiedziałam ostrym tonem, prawie przygryzając sobie język. Oparłam się bardziej o ścianę, oplotłam swoje ciało ramionami. Moje słowa wychodziły łatwo, lekko, rytmicznie. - Ria, Ria, Ria. Czy to nie brzmi znajomo?

Jego głowa wciąż skierowana była na podłogę, jego oczy w ogóle nie chciały spotkać moich co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło. - Halo - naciskałam machając dłonią tuż przed nim. - Ria, nie brzmi znajomo? Powinno, z racji tego, że jest dziewczyną twojego pieprzonego przyjaciela.

Westchnął drżąco i w końcu skierował swoje ciepłe oczy w moje, nie zmiękczając mnie ani na chwilę. Człowiek przede mną wyglądał na kompletnie załamanego - i nie wiem co jeszcze - to nie był już ten sam człowiek do którego się przyzwyczaiłam, ognista osobowość, poczucie humoru i sarkazm na każdą sytuację. To wszystko gdzieś znikło, opuściło osobę stojącą przede mną.

- To nie fair, że dzwonisz akurat po mnie - przemówiłam kolejny raz. W zeszłym roku zrobiłam to samo, a stałam się tylko gównianą zabawką, narzędziem w jego ręku. Ta cała drama, łzy, późne telefony, picie...- to już koniec, skończyłam z tym - powiedziałam cicho nie patrząc na niego. Jego policzki były mokre i zaczerwienione. - Nie rozumiesz? To już koniec.

Cisza była nie do zniesienia, na szczęście nie trwałą zbyt długo, bo Liam wreszcie odetchnął głęboko i przetarł dłonią mokre policzki. - Prosiłem cię o to..- powiedział, jego głos był gruby i wycieńczony. Jego oczy napotkały moje, wciąż mokre jednak nie zaczerwienione. Jego kolejne słowa, mocniejsze i mniej chwiejne, wyszły tak szybko i powaliły mnie. - A ty przyszłaś.

Ja pierdolę.

- Dlaczego? - naciskał dalej, jego oczy utkwione były we mnie. - Jeśli to wszystko jest skończone a ciebie to nie obchodzi, to dlaczego tu przyszłaś?

- Pytałeś mnie -

- Ale jeśli to jest skończone, to co ja mówię nie powinno mieć znaczenia, prawda?

Podwójne ja pierdolę.

Potarłam swoje skronie, na chwilę zaciskając powieki i starając się zatrzymać wszystko wokół mnie. To się nie dzieje. - Ruszyłam dalej - udało mi się powiedzieć, moje parce oderwały się od mojej twarzy a ręce opadły w dół. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, jego wzrok wciąż utkwiony był w moim a on się nie wycofał. - Zayn także ruszył dalej - zauważyłam, moja szczęka zacisnęła się na myśl o pięknej dziewczynie nanoszonej na jego kolana. - Oboje ruszyliśmy naprzód.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odparł miękko. - Możesz mówić, że ruszyłaś dalej ale to nie wyjaśnia tego dlaczego tutaj jesteś. A mówiąc o moim przyjacielu - przerwał a cień uśmiechu zabłysnął na jego ustach - jeśli ruszył dalej, tak jak powiedziałaś, nie byłby teraz w swoim pokoju, leżąc bezwładnie w swoim łóżku.

Ignorując ucisk w klatce piersiowej i tępy ból w brzuchu, przewróciłam oczami i założyłam pasek swojej torby na moje ramię, odwracając się od blond chłopaka stojącego przede mną. - Nie wiem dlaczego tu przyjechałam - przyznałam. - Ale to był błąd. Przykro mi.

Drzwi powoli otworzyły się z towarzyszącym temu skrzypieniem i tak szybko jak wykonałam krok w stronę korytarza, głos Liama rozległ się ponownie w formie szeptu, drżąc między nami i rozbrzmiewając w cichym pomieszczeniu.

- On cię kocha.

Moje palce drżały a powietrze uwięzło w moich płucach, nie mogłam oddychać a pokój wirował wokół mojej głowy i - i, kurwa, Boże pomóż mi. Proszę, pomóż mi.

- Wiem, że mi nie wierzysz - kontynuował, jego palce zaciśnięte były na framudze drzwi obok mnie. Widziałam, że drżały w podobny sposób jak moje a ja czułam się tak, jakby świat się zapadał i połykał mnie całą. Zrobił krok do przodu w moim kierunku, ciepło jego ciała promieniowało w moją stronę a zapach jego szamponu unosił się w powietrzu. - Ale znam mojego przyjaciela bardziej niż kogokolwiek.

Moje tętno pulsowało ogromnie, czułam jak pędzi nawet przez szum w uszach i aż ściskało mnie w żołądku, czułam że zaraz tam zwymiotuje albo zemdleje. Palce Liama wciąż zaciśnięte były na gładkim drewnie framugi, jego ciało wciąż było takie ciepłe i przyjazne a ja nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w takiej pułapce. Jednym, płynnym ruchem odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego groźnie. - Czy on jeszcze żyje? Ty wędrujesz po swoim ciemnym mieszkaniu a twój przyjaciel umiera w swoim pokoju.

Moje słowa były chłodne a Liam wyraźnie drgnął, bolesny wyraz przeciął jego twarz. - Byłem z nim kiedy przyszłaś - jego słowa opuściły jego usta. - On był.. on wciąż pytał o ciebie. Ja - ja nie wiem..

Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, zamknął oczy a jego ręka opadła z framugi drzwi. Wdychając jeszcze jeden, potrzebny wdech, wyprostowałam swoje ramiona i delikatnie przejechałam dłonią po jego ramieniu. - Jest w swoim pokoju?

Jego powieki zatrzepotały, brązowe tęczówki spotkały moje spojrzenie a on powoli skinął głową. - Tak.

- Porozmawiam z nim - mruknęłam, odchodząc od niego kawałek i spojrzałam przez ramię, koncentrując się na jego osobie. - Nie mam pojęcia co tym osiągnę..

- Dziękuję - westchnął, ulga zalała jego piękne rysy twarzy. Zrobił krok do przodu, delikatnie dotykając mojego przedramienia. Oczy miał szeroko otwarte, pełne wilgoci a uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach. - Dziękuję, Sam. Dziękuję.

Spoglądałam na niego przez dłuższą chwilę, ale nie ofiarowałam mu uśmiechu, czy chociażby skinienia głową. Zamiast tego, delikatnie strzepnęłam jego dłoń z mojego ramienia. - Okej, więc pójdę - powiedziałam, obserwując zamieszanie na jego zbolałej twarzy. - Po tej sytuacji, koniec.

Jego oczy nadal błagały mnie, a ja przełknęłam mocno i boleśnie, jęcząc w duszy cicho... bo wiedziałam, że w końcu będę musiała strawić to co właśnie powiedziałam, bo mówiłam 'to koniec' już wiele razy, bo zawsze do niego wracałam, bo nie mogłam dotrzymać własnych słów, bo byłam kurewsko żałosna.

Odwracając się szybko od niego, upchałam myśli gdzieś daleko w głowie i ruszyłam wzdłuż mieszkania, zatrzymując się tuż przy drzwiach jego sypialni, spod których złote światło wydostawało się od dołu. Raz kozie śmierć.

Drzwi otworzyły się z łatwością i cichym szurnięciem, żółte światło powoli do mnie docierało aż w końcu ujrzałam całe oświetlone pomieszczenie. To był dość duży pokój, z dużą szafą z ciemnego brązu po jednej stronie i z garderobą po drugiej stronie. Na środku pokoju, tuż pomiędzy dwoma ogromnymi oknami ukazującymi noc z zewnątrz, stało ciemne łóżko, z tego samego drewna co szafa. Ciemna, jedwabna pościel, była niechlujnie rzucona na łóżko po środku którego leżała wysoka, szczupła postać leżąca na plecach. Mój oddech utknął w gardle, bałam się zrobić kolejny krok kiedy ujrzałam, że jego oczy są zamknięte. Wynoś się stamtąd, Sam. Wynoś się. Biegnij. Mój umysł nie panował nad sobą, serce boleśnie obijało się o żebra kiedy przyjrzałam mu się. Na sobie nie miał nic oprócz pary cienkich bokserek, Zayn wyglądał tak kurwa bardzo perfekcyjnie, że nie mogłam dłużej tego znieść. Jego włosy były związane do tyłu prawie tak samo niechlujnie jak moje, jego grzywa była tak niesamowicie długa, niczym nie przypominała uczesania na jeża, którego tak nienawidziłam. Jego twarz wyglądała na zrelaksowaną, klatka piersiowa unosiła się równomiernie z każdym oddechem - ulga dla mnie, że ten idiota jeszcze żył - kiedy wydał z siebie cichy jęk i przeniósł swoją dłoń na nagą klatkę piersiową, wiedziałam że muszę stamtąd wyjść. Chciałabym odejść po cichu i oznajmić Liamowi, że jego przyjaciel ma się dobrze i nie zabija sam siebie i nadal żyć własnym życiem. Ale kiedy jedną nogą skierowałam się już do wyjścia, mężczyzna za mną wydał z siebie kolejny jęk, tym razem głośniejszy, który mną wstrząsnął.

Znałam ten dźwięk. Znałam to słowo.

Odwróciłam się spoglądając na niego. Nie oddychałam. Jego głowa uniosła się z pościeli, jego wzrok skierował się na mnie. Otwierał i zamykał oczy bardzo szybko. Otwarte. Zamknięte. Otwarte... Ujrzałam to, jego oczy w jednym momencie zrobiły się szkliste, a mój rozum wciąż krzyczał wyjdź, wyjdź, wyjdź.

- Sam?

Ten sam głos, który usłyszałam parę sekund temu, głębokie mamrotanie wydostawało się z jego gardła gdy wciąż na mnie patrzył. Moje nogi straciły zdolność funkcjonowania, tak samo jak mój umysł, ponieważ już wiedziałam, że nie mogę teraz wyjść i co najgorsze, nie chciałam. Zayn wiercił się na łóżku, jęcząc kiedy próbował się podnieść. Ruszyłam niepewnie krok do przodu, jemu udało się podnieść do pozycji siedzącej. Przeniósł nogi na podłogę, uniósł dłonie do czoła, następnie je opuścił i spojrzał na mnie. O Boże. Jego twarz była zaczerwieniona, jego oczy zmęczone i zamglone - spojrzał na mnie okropnie - był w opłakanym stanie.

- Sam - powiedział znowu, chociaż jego oczy były zmęczone a słowa niewyraźne, widać było, że jest skupiony na mnie. Jego spojrzenie nie zachwiało się nawet na chwilę, w odróżnieniu do jego nóg, na które stanął niestabilnie z niesamowitym hałasem. Szklana butelka z bursztynową cieczą, leżała pomiędzy jego stopami.

- Niewiarygodne - powiedziałam, patrząc na drogą butelkę z trunkiem leżącym na ziemi. - Ty jesteś niewiarygodny, jest trzecia w nocy a ty się upijasz.

- Jestem pijany - poprawił moje słowa, robiąc bałagan na swoim języku. Podszedł bliżej popychając coraz dalej butelkę po podłodze. Uśmiechnął się ukazując białe zęby, które lśniły w słabym świetle pomieszczenia. - Jestem pijany.

- Zabijesz się.

Zaśmiał się głośno potykając się o własne nogi, zanim utrzymał równowagę. - Pieprzyć to... Kurwa, pieprzyć to - znów ruszył się tym razem prawie się przewracając, rozłożył ramiona przy stracie stabilności, jego uśmiech słabł. - Wypiję za.. kurwa, za.. za to, że nic mnie nie obchodzi.

- Czy możesz wziąć się w garść? - warknęłam podczas gdy on kołysał się od prawej do lewej, prawie zyskując kontakt z podłogą. Kiedy podeszłam do niego i złapałam mocno jego ramię aby uchronić go od upadku a on zaśmiał się głośno. Zacisnęłam uścisk na jego ciele, podczas gdy on cały czas rechotał. - Zayn, przestań! Musisz... musisz się położyć, Zayn! Stop!

Był cięższy niż się spodziewałam, próbując utrzymać balans nad jego osobą moim ciałem było nie lada wyzwaniem, moje palce nawet w połowie nie obejmowały jego ramienia i na dodatek musiałam znosić to, że cały czas trząsł się od śmiechu.

- Ogarnij się - warknęłam przez zaciśnięte zęby, przeciągając sobie jedną jego rękę wokół mojej szyi, przyciągnęłam go bliżej siebie i zakuśtykałam w stronę łóżka. Jego ramię było również cięższe niż się spodziewałam, niesamowite ciepło biło z jego skóry na moje ciało. Znów coś poczułam. To uczucie kiedy jego ciało było naprzeciw mnie, kiedy czułam papierosy, alkohol i jego wodę kolońską. Próbowałam się skoncentrować.

- Boże, jesteś taki ciężki - wydyszałam robiąc jeden krok w stronę łóżka. - No dalej, chodź - ciskałam małymi piorunami w samą siebie, mój umysł błagał mnie, żebym rzuciła go na łóżko i szybko udała się w stronę wyjścia. Tak szybko jak umiałam dotarłam do rogu łóżka, uwolniłam jego ramię, które było oplecione wokół mojej szyi i pozwoliłam mu upaść na łóżko z łomotem. Jęknął gdy jego twarz zyskała kontakt z jedwabnym prześcieradłem, a ja stałam nad nim i obserwowałam jak niechlujnie próbuje znów podnieść się i usiąść. Co do cholery Liam myślał, że mogę osiągnąć w tej sprawie?! Jego brat był pijany na etapie tracenia przytomności lub wymiotowania na całego siebie a on spodziewał się, że go pocieszę? Wiedziałam, że stoi na zewnątrz w ciemnościach pod drzwiami i nasłuchuje co się tu dzieje, a ja mogłam się wycofać, wyjść tymi drzwiami i powiedzieć Liamowi, żeby sam zadbał o swojego przyjaciela. Chodziło mi tylko o to, co do kurwy ja robiłam?! Miałam chłopaka na drugim końcu miasta, który spał i nie podejrzewał, że jego dziewczyna stoi teraz w sypialni innego mężczyzny, który coś do niej ma i musi uważać, żeby coś mu nie odwaliło po całej wypitej butelce whisky.

Zayn odwrócił głowę w bok i zatrzepotał zamkniętymi oczami, ujrzałam mały uśmiech w kąciku jego ust. Jego słowa były niemal niesłyszalne, bełkot z oszczerstw. Były tylko dwa słowa jakie udało mi się odczytać z tego mamrotania i które momentalnie zadzwoniły mi szumem w głowie. 'Jesteś tu.'

Były to dwa słowa, które mnie uderzyły i to wbiło mi szybko nóż w klatkę piersiową a ja czułam jakby ktoś ten nóż non stop przekręcał, kiedy przed oczami stanął mi ciepły uśmiech Jamesa i jego zachowanie, to jak mnie traktował a ja wiedziałam, że popełniam ogromny błąd. Zrobiłam krok do tyłu przełykając głośno ślinę, skierowałam wzrok na ścianę za nim, na kiepskie malowidło lub na ciężkie rolety zasunięte na oknie - na wszystko - byle nie na niego.

- Nie mogę - powiedziałam, mój głos uniósł się w powietrzu i znikł szybko. - Wychodzę.

Przewrócił się na bok, zakaszlał paskudnie zakrywając usta dłonią, a kiedy jego wzrok spotkał się z moim odwzajemniłam spojrzenie i niezachwianą twardością rzucając mu wyzwanie, żeby mnie jakoś zatrzymał,  żeby powiedział coś co miałoby jakiś sens, coś co wyjaśniłoby ten cały syf. Uniósł się lekko do góry i oparł swoją głowę na poduszce, wyciągnął bezwładnie nogi przed siebie a jego ręce spoczęły na kolanach.

- Nie - powiedział prawie jęcząc. Jego oczy były ponownie przymknięte a usta rozchylone, wyglądał jakby był na pograniczu z snem. Kontynuował swój szept ledwie dosłyszalny jego usta prawie się nie poruszały. - Nie idź.

- Tak - skinęłam głową. - Wychodzę.

- Nie...

- Tak - mój głos był ciężki, bił od niego niezaprzeczalny chłód a ja spojrzałam na niego w momencie kiedy on spojrzał na mnie i wiedziałam, że to będzie to. - Nawet nie będziesz tego pamiętał rano.

Zacisnął lekko usta, niski pomruk uciekł z jego gardła i kolejny firmowy uśmiech Zayna Malika pojawił się na jego przystojnej twarzy. - Będę - mruknął i osunął się na bok. - Nie mam nic...

Oceniając sytuację, prawie uderzyłam samą siebie w twarz, robiąc krok do przodu, podchodząc do łóżka i wyciągając pościel spod prawie nagiego ciała Zayna i okryłam go nią. - Przyniosę ci trochę wody - powiedziałam powoli i ostrożnie mając nadzieję, że zrozumie co powiedziałam. - A potem wychodzę.

Chciałam się maniakalnie zaśmiać kiedy odwiedziłam ponownie jego łazienkę, szukałam kubka, dostrzegłam  jeden plastikowy, stojący na umywalce. I faktycznie, stałam w łazience Zayna, wlewając dla niego wodę do kubka, podczas gdy on spał pijany w swoim łożu. I faktycznie zajmowałam się nim kurwa mać o trzeciej w nocy. Opanowałam swoje dziwne myśli, kiedy zorientowałam się, że zimna woda wylewająca się z kubka zamacza mi dłoń. Wylałam zbyt dużą zawartość cieczy i udałam się z powrotem do jego sypialni, usiadłam na rogu jego łóżka. Jego oddech był miarowy, miał zamknięte oczy, a ja miałam dobrą okazję, żeby zwiać. - Kubek z wodą jest obok ciebie - wyszeptałam. - Musisz pić, bo się odwodnisz.

Nie odpowiedział. Jego usta lekko zadrżały i rozchyliły się. Zasnął.

Wyłączyłam światło, zanim podniosłam pustą butelkę po whisky wkładając ją pod pachę i po kolejnym długim spojrzeniu na niego, zamknęłam drzwi i opuściłam pokój. Gorzałę postawiłam na ladzie, spojrzałam na zegarek, który wskazywał czwartą trzydzieści i momentalnie zapragnęłam zwinąć się w moim kocu i zapomnieć, że cokolwiek takiego miało miejsce. - Rozmawiałaś z nim?

Niepewny głos Liama zadzwonił mi w uszach. Siedział na kanapie zgarbiony opierając łokcie o kolana. Wyglądał pięknie w delikatnym świetle, które odbijało się od ściany tworząc jakby atramentową mazaję, która drażniła jego włosy, sprawiając że stały się jaśniejsze niż są w rzeczywistości.

- On naprawdę nie jest w stanie teraz mówić - odpowiedziałam - On jest bardziej niż pijany. Powinieneś sprawdzić co u niego raz na jakiś czas. Teraz śpi.

Liam był cicho zanim się odezwał. - Nie wiedziałem że jest tak źle...

- Tak to niestety wygląda - powiedziałam, ton mojego głosu był szorstki. - Ale to tylko moja opinia.

Wyglądał na naprawdę zdumionego, białka jego oczy stały się większe nawet w ciemności. - Nie wiedziałem, że... że.. po prostu poszliśmy na kilka drinków i on...

- Nie chcę tego słuchać - rzuciłam odrywając od niego wzrok i przenosząc z powrotem na butelkę, którą trzymał w ręku. - To nie moja sprawa, że twój przyjaciel postanowił nawalić się tej nocy - zatrzymałam się przymykając lekko oczy. - Nie chcę bawić się w terapeutkę, nie chcę nikogo pocieszać, chcę tylko położyć się spać.

- Jesteś bardziej niż mile widziana...

- Nie..- powiedziałam, otwierając oczy i patrząc mu w oczy. - Nawet tak nie mów..

- Już po czwartej - powiedział przygryzając dolną wargę - nie możesz tam siedzieć o tej porze.

- Teraz to ma dla ciebie znaczenie? Jakąś godzinę temu cię to nie obchodziło - byłam nieugięta, mięśnie w mojej klatce piersiowej ograniczały mój oddech, szarpały, ciągnęły, coś zjadało mnie od środka i chciałabym nigdy więcej tego nie czuć. - Dzięki za twoją troskę, Liam. To wiele dla mnie znaczy.

- Przyjechałaś tu? - troska w jego głosie była oczywista, co aż mnie ukłuło, ponieważ tak bardzo jak chciałabym nienawidzić jego i jego przyjaciela i tego przez co przeszłam przez nich, to on wciąż się mną przejmował, mimo iż miał więcej pieniędzy niż kiedykolwiek będę mogła zobaczyć w całym swoim życiu, mimo iż był pieprzoną gwiazdą rocka. Byłam nikim a go obchodziłam.

- Tak - potwierdziłam. - A teraz wychodzę.

- Sam, tam jest kanapa.

Uśmiechnęłam się do niego lekko i uniosłam dłoń pod brodę, udając zamyślenie, na chwile mój uśmiech się poszerzył. - Właściwie wolałabym zmierzyć czoła czemuś strasznemu na zewnątrz, tak myślę.

- Jeśli zdecydujesz się na kanapę, zostawię cię samą od zaraz.

Zaśmiałam się. - Więc to będzie kolejne trzy miesiące. Dostanę kolejny telefon o tym, że Zayn mnie potrzebuje, podczas gdy dziewczyna, którą pieprzy jest nie wiadomo gdzie.

- Nie będzie tak - przerwał łagodnie. - Nigdy już nie będę ci zawracał głowy, jeśli tego chcesz -zatrzepotał zamkniętymi oczami. - Ale proszę, weź kanapę.

Moje ciało naprawdę już bolało z wyczerpania, tak że beton na zewnątrz wyglądał wygodnie, a utrzymanie oczu otwartych było niesamowitą walką - ich kanapa była długa, kremowa, z dużą ilością miejsca. Potrójne ja pierdolę.

- Dobrze - pękłam. - Będę spać na kanapie - przeszłam szybko obok niego, chcąc nie zauważyć jego spojrzenia pełnego ulgi, usiadłam szybko na kanapie i wyciągnęłam nogi, rozciągając je na całej długości kanapy. Liam wrócił w ciągu kilku sekund przynosząc dla mnie koc i poduszkę, wyszeptał kolejne przepraszam i kolejne dziękuję i zniknął za drzwiami pokoju Zayna. Pojawił się ponownie za kilka minut obdarowując mnie uśmiechem i wszedł tym razem do swojego pokoju cicho zamykając drzwi.

Położyłam się i zamknęłam oczy, chodź po chwili znów je otworzyłam aby ostatni raz spojrzeć na noc, na odbicia migoczących świateł miasta na suficie. Pomyślałam sobie; Boże, pomóż mi oraz James, przepraszam...

Ranek przyszedł szybciej niż bym tego chciała, światło dzienne łaskotało moją skórę, co okazało się być bardzo przyjemnie po ciemnych doświadczeniach z nocy. Początkowo, moje oczy były wpół zamknięte, bazowałam na granicy snu i jawy, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy gdzie jestem. Ale kiedy poczułam drogą skórę sofy, wszystko co zdarzyło się kilka godzin wcześniej mnie uderzyło. A kiedy otworzyłam oczy, zalało je światło przedostające się przez okno balkonowe, poczułam się zdegustowana sobą, że pozwoliłam sobie znaleźć się w takich okolicznościach jakich chcieli.

Podniosłam się lekko unosząc dłonie aby przetrzeć oczy, które piekły niemiłosiernie z powodu braku snu, przestawałam tylko wtedy kiedy skóra nachodziła mi na pole widzenia. Opuściłam moje ręce odzyskując widzenie, spojrzałam na swoje ramię, coś przykuło moją uwagę. Horror powoli ogarniał mój umysł, spojrzałam obok, oliwkowa skóra i ciemne włosy, jego ramię obok mojego ramienia. W końcu spojrzałam na twarz, spokojna, miła, schowana w bok mojego ramienia.

O żesz kurwa.

Leżał obok mnie na kocu podczas gdy ja byłam pod miękką pościelą, jego ciało było tak blisko mojego. Jego ramię było tuż nad moją głową, a jego palce w moich włosach, patrzyłam na mięśnie jego nagich pleców, oświetlonych przez dzienne światło. Przysunął się bliżej wzdychając, ja byłam kurwa świadoma tego jak blisko mnie był, jego twarz, włosy, skóra.

Kurwa, kurwa, kurwa.

Minutę później mój umysł już zwariował, kiedy Zayn przysunął się ponownie tym razem maksymalnie blisko a ja nie wiedziałam co do cholery miałam zrobić. Jego oczy zatrzepotały i otworzyły się, od razu na mnie spojrzał.

Świat wydawał się zatrzymać, kiedy patrzyliśmy się na siebie i nie byłam pewna czy w ogóle któreś z nas oddycha. W końcu odezwał się, przetarł usta a jego ciemne brwi zmarszczyły się.

- Co jest kurwa?

***
HFKJHDSKJFHKDJFHKJH
O kurwa.
Teraz rozdziały będą pojawiały się w dłuższych odstępach czasu, bo jak widzicie są duże dłuższe i mega trudne.