wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 2 cz. 2

Przeczytaj notkę.

Moje śniadanie następnego dnia rano składało się z miski płatków owsianych i taniej, parzonej kawy. Udało mi się wyskrobać wystarczająco pieniędzy aby kupić sobie śmietankę do kawy, ale nawet jej fałszywy, waniliowy aromat nie zdołał pozbawić mojego napoju tego okropnego, gorzkiego smaku. Wpychałam w siebie ostatnie kęsy mdłej owsianki kiedy moja współlokatorka Elyse wyszła ze swojej sypialni, razem z ciężkim smrodem dymu papierosowego. Weszła cichym krokiem do kuchni i sięgnęła po opakowanie drogiej musli a następnie do lodówki po jej mleko organiczne. Przygotowywała sobie posiłek, nawet nie zwracając uwagi na moją obecność, kilka centymetrów od niej na wyblakłym stoliku. Cisza między nami stała się niezręczna, więc po głośnym łyku kawy spojrzałam w górę.

- Dzień dobry - powitałam się grzecznie.

Włożyła dzbanek z mlekiem z powrotem do lodówki, zbliżyła się do stołu z tym samym wyrazem twarzy, który zapamiętałam z dnia kiedy się poznałyśmy. Elyse była piękna w niekonwencjonalny sposób. Studentka medycyny, inteligencja przemawiała w jej manierach, dykcji. Czasami czuję się od niej gorsza i głupsza chcąc podtrzymać z nią rozmowę. Usiadła naprzeciwko mnie przy stole, przysuwając dłonią gazetę, która leżała tuż przy niej. Elyse miała krótko ścięte na chłopaka, jedwabiste ciemne włosy. Jej skóra przypominała coś w rodzaju porcelany, w swoim bladym odcieniu i fakturze była jakby nieskazitelna. Przy ogólnej ocenie, nie można zapomnieć o tym, że była po prostu drobna.

- Dobry - powiedziała w końcu unosząc łyżkę z jedzeniem do ust.

- Ładna dziś pogoda - szybko zerknęłam przez drzwi balkonowe na zewnątrz. Naprawdę była ładna. Wiedziałam odkąd się obudziłam, że to będzie piękny, ciepły dzień ze słodkim wietrzykiem powiewającym delikatnie. Przyzwyczaiłam się do tego i co najważniejsze, polubiłam to. Niezależnie od tego, na jakim poziomie znajdują się moje relacje z ludźmi, byłam głęboko upokorzona tym, że moim jedynym tematem do rozmowy jest pogoda.

- Mmm - skinęła głową, przerzucając powoli stronę gazety swoimi długimi palcami. Kiedy podniosła na mnie wzrok, jej duże brązowe oczy ogarnęły leniwie mój dzisiejszy strój. Wiedziałam, że mnie oceniała. Zawsze to robiła. Elyse nosiła piękne, klasyczne ubrania - dziś była to długa, beżowa, spódnica i jasnobrązowy sweterek w połączeniu ze lśniącymi, złotymi bransoletkami. Moja garderoba była prosta, tak, ale niczym nie przypominająca czegoś pięknego. Miałam na sobie ciemnobrązową spódnicę o uciążliwej długości i pogrubiającą, pospolitą bluzkę na zamek. Nie posiadałam żadnej biżuterii oprócz wspaniałej bransoletki, którą Zayn podarował mi zeszłej jesieni. Nie chciałam jej nosić, leżała na moim zakurzonym biurku jako nieznośne wspomnienie żywionych przeze mnie uczuć.

Przygryzłam dolną wargę z niepokojem, bawiąc się łyżką w pustej misce przede mną.

- Chciałabym, żeby ten tydzień się już skończył.

Spojrzała na mnie, bardzo słaby uśmiech szarpał kącikiem jej ust. - Tak, ponieważ praca w wydziale dziennikarstwa w przeciętnej uczelni należy do specjalnie stresogennych, prawda?

Mimo, że jej słowa były ciche i przyjemnie, to ich znaczenie parzyło moje uszy. Z trudem przełknęłam ślinę, uderzając łyżeczką szybciej o miskę. - To wcale nie jest łatwe.

- W tym tygodniu muszę dokończyć pracę naukową, napisać trzy raporty i znaleźć czas na staż na oddziale przypadków krytycznych na Uniwersytecie Południowej Kalifornii - odpowiedziała sucho. -Myślę, że bardziej właściwie brzmi to, że mój tydzień nie jest tak łatwy.

Oniemiałam, zdecydowałam się nie reagować na jej słowa, wstałam i zmyłam po sobie naczynia. Wypiłam chłodną już kawę z dna mojego kubka i zabrałam się za jego zmywanie drżącymi palcami. Wiedziałam, że nie przypadłam do gustu Elyse od początku kiedy się tu wprowadziłam - byłam przypadkową osobą z Nowego Jorku z nadzieją na robienie czegoś przyziemnego, oklepanego -zaczęcia nowego życia - jak to określiła. Ona była wyrafinowana, niemal wyglądem przypominająca celebrytkę, wyglądała na studentkę rozwijającą się w świecie medycyny. Byłyśmy przeciwieństwami.

Po zmyciu naczyń odstawiłam je na bok, aby wyschły. Dotarłam do mojej torby i kluczyków leżących na szafce. Nawet nie zamierzałam się z nią żegnać, ponieważ dlaczego niby miałabym? Zostałam przez nią obrażona i to o 8 rano, niczym lepsze powitanie dnia. Byłam już w drodze do drzwi, kiedy jej znudzony głos odbił się echem po mieszkaniu.

- Wychodzę dziś wieczorem - powiedziała.- Mój chłopak gra dziś w Coffie Bean.

Odwróciłam się ku niej z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nie chciało mi się wierzyć, że prosi mnie o towarzyszenie jej tego wieczoru, dlatego gdy tak rozmyślałam i patrzyłam w jej oczy, uświadomiłam sobie że wcale o to nie prosi.

- Więc proszę cię, upewnij się, że zamknęłaś mieszkanie zanim gdziekolwiek wyjdziesz - kolejna ciężka przerwa, kolejny słaby śmiech i skinienie głową. - Ale odkąd mieszkamy razem, zdążyłam zauważyć, że nie muszę się o to martwić, prawda?

Westchnęłam ostro, pociągając za sobą torbę i potrząsając głową. - Prawdopodobnie nie.

Uśmiechnęła się znowu i skierowała swój wzrok w dół na gazetę, biorąc kolejny kęs jej obrzydliwie drogich płatków zbożowych. Udałam się do drzwi. Jak zwykle musiałam stać się czyimś celem wyzwisk i kpin - i tym razem trafiłam na o wiele bardziej agresywną osobę. Kiedy schodziłam w dół klatki schodowej, znów zaczęło brakować mi przytłaczającej obecności Leoni i Nowego Jorku. Leoni choć była fałszywa i nieszczera, to chociaż próbowała zachowywać się jakoś uprzejmie w naszym codziennym życiu. Robiła mi śniadanie i pytała co u mnie. Uprawiała również seks z osobą w której się zakochałam. Westchnęłam do siebie. Sama już nie wiem, co gorsze.

***

Najgorszą częścią w pracy w wydziale dziennikarstwa nie był sam lęk, stres przed pracą ale najgorszą częścią było poczucie, że wyglądam jakbym spała pod mostem w moich nieciekawych ciuchach i niewystylizowanych włosach. Szłam przez korytarz i czułam spojrzenia na sobie, to wszystko psuło mi humor, a najbardziej Blair śmiejąca się złośliwie zza biurka.

Rozpakowywałam się już u siebie, posprzątałam na biurku i spojrzałam na nią. Zgodnie z oczekiwaniami miała na sobie obcisłą spódnicę przed kolano i ładną, czerwoną bluzkę ułożoną niebezpiecznie nisko jej piersi. Jej włosy były idealne jak zawsze, nieświadomie uniosłam dłoń aby dotknąć moich długich i niewypielęgnowanych strąków. Zawsze czułam się osądzana idąc tutaj, mijając tych wszystkich idealnie ubranych pracowników czułam się jak wyrzutek, dla którego nie ma miejsca w świecie tej firmy. Zmusiłam się nie patrzeć na Blair i nie dołować się bardzo, zamiast tego zajęłam się wypakowywaniem rzeczy z mojej torebki. Nie minęło pięć minut kiedy mój wzrok spoczął na małym rzuconym na moim biurku zawiniątku - owocowym batoniku. Spojrzałam w górę aby zobaczyć uśmiechniętego Olivera opierającego się o blat.

Lekko zmarszczyłam brwi patrząc na przekąskę. - Co to?

Jego uśmiech nigdy nie słabnął, niesamowita biel jego zębów wyglądała cudownie w połączeniu z oliwkową cerą. - A na co ci to wygląda Sherlocku? To zbożowy baton. Ale ty raczej nie będziesz wiedziała.

Westchnęłam.- Dlatego, że jestem biedna?

- Nie - powiedział. - Bo jesteś cholernie chuda.

- Blair jest chuda - wytknęłam mu. Oliver przewrócił oczami, luźno krzyżując ręce na piersi. Dzisiaj miał na sobie niebiesko-zieloną flanelową koszulę spod której wystawała czarna koszulka na ramiączka. Para ciemnych, dopasowanych jeansów podkreślała jego długie oraz chude nogi i jak zawsze jego okulary z ciemnymi oprawkami spoczywały na jego nosie.

- Tak, ale ona jest typem idiotki, która robi to specjalnie - odpowiedział.- Wiem, że nie jesteś taką kretynką więc zjedz to.

-To miło z twojej strony - uśmiechnęłam się. -Ale już jadłam śniadanie.

- Hm.. tak? Co więc jadłaś?

Wzruszyłam ramionami.- Trochę owsianki i kawę.

- Owsianka? - powtórzył krzywiąc się, otwierając swojego batonika. Podał mi go.- Owsianka to nie jest jedzenie, baton to nie jest zbyt wiele ale nasyci cię chociaż do lunchu.

- Oliver...- westchnęłam unosząc dłonie do twarzy.

- Nie Oliveruj mi tu - zażartował chwytając mnie za rękę i podnosząc ją delikatnie do góry. Zamknął batonika w moich palcach zamykając je swoją dłonią w czuły sposób. - Po prostu weź to Sam, to nic wielkiego.

Spojrzałam na niego, czułam szarpiący uśmiech w kącikach moich ust i nagle wszystkie moje smutki zniknęły, cała sprawa z Elyse i idealny wygląd Blair przestały się liczyć. Bo w tej chwili, Oliver trzymał owocowego batonika w naszych dłoniach, uśmiechając się szczerze i patrząc mi prosto w oczy. To było takie delikatne, takie ludzkie, to rozprzestrzeniło jakieś wspaniałe uczucie we mnie i nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa niż teraz, mając prawdziwego przyjaciela. Naszą walkę na spojrzenia przerwał męski głos.

- Oliver, Sam.

Odwróciliśmy się oboje i zobaczyliśmy Jamesa, idącego w stronę wejścia szybkim krokiem, ubrany w ciemny garnitur i dostojny czarny krawat. Patrzył na naszą dwójkę a jego oczy zdradzały jego poirytowanie.

- Byłoby miło gdybyście przestali trzymać się za rękę i poszli za mną do gabinetu - zatrzymał się, jego wzrok spoczął na mnie i utrzymywał się przez chwilę.- Osobno.

Nasze palce natychmiast się rozplotły, a ja poczułam jakby moje serce właśnie wpłynęło do mojego żołądka. Oliver wstał szybko wpatrując się w naszego szefa z tym samym niepokojem i strachem co ja. - Czy.. czy mam pójść pierwszy, czy...

James skinął głową. - W porządku, to zajmie tylko kilka minut.

Spojrzał na nas ostatni raz i zniknął za drzwiami swojego biura, wpatrywałam się w Olivera z niedowierzaniem. - Myślisz, że zrobiliśmy coś złego? - zapytałam z szybkim westchnięciem. - To znaczy.. to znaczy, czy mamy kłopoty czy coś?

Oliver wzruszył ramionami przełykając szybko ślinę, nadal wpatrując się w drzwi do biura Jamesa. -Nie mam pojęcia, ale zgaduję, że zaraz się dowiem.

- Powodzenia - szepnęłam, drżącymi palcami trzymając batona. Kiedy Oliver zniknął za drzwiami biura Jamesa, nie przegapiłam spojrzenia Blair, która uśmiechała się złośliwie zza swojego biurka i opierała brodę na swojej dłoni oraz machała lekko nogą lekceważąco. Nie mogłam kontrolować tego młota, który pojawił się w miejscu mojego serca, część mnie myślała wtedy, że może dojść do zatrzymania akcji serca i, że mogę nie dożyć swoich dwudziestych drugich urodzin. Wydawało się, że Oliver wyszedł z gabinetu po kilku godzinach, spoglądając na mnie z zaciśniętymi pięściami wskazując na drzwi, że teraz nadeszła moja kolej. Ruszyłam powoli wygładzając przód mojej spódnicy jakby to miało pomóc mi w uspokojeniu się. Nie mogłam zostać zwolniona - to był mój drugi tydzień! Co ja do cholery zrobiłam nie tak, że wyrzuci mnie tak szybko? Otworzyłam powolutku drzwi lekkim skrzypieniem, którym oznajmiłam że weszłam do środka, po czym skierowałam się na miejsce wskazane przez mojego szefa. James siedział w swoim dużym fotelu i szybko pisał coś na pustym arkuszy papieru. Spojrzał na mnie, oczekiwałam uśmiechu ale ujrzałam tylko twardy, trudny do odczytania wyraz twarzy.

- Usiądź Sam - powiedział patrząc na kartkę przed nim, długopis pomiędzy jego palcami znów zaczął się poruszać. Usiadłam a raczej spadłam na krzesło, mój głos drżał, słyszałam kołatanie mojego serca, oblizywałam co chwilę suche wargi z nerwów. James odłożył długopis, odsunął papiery na bok, wyłożył się w swoim krześle i wpatrywał się we mnie uważnie.

- Czas pracy, to nie czas na romanse, Sam - powiedział.- Jeśli chcesz romansować, rób to w wolnym czasie. To niestosowne w profesjonalnym środowisku pracy.

O Boże. Zwolni mnie.

- Przepraszam.. - powiedziałam, mój głos drżał kiedy patrzyłam na swoje kolana. - Ja nie.. to znaczy... ja, ja i Oliver.. nic z tych rzeczy.

- To naprawdę nie moja sprawa - uciął szybko. Wyraz jego twarzy był nieczytelny, ale wiedziałam, że ukrywał gniew.- Chcę cię tylko poinformować o regulaminie pracy. Po prostu róbcie to na zewnątrz tego budynku, okej?

- Przepraszam, James - moje oczy wciąż skupione były na kolanach. - Zrozumiem jeśli mnie wywalisz.

- Wywalić? - spytał z krótkim uśmiechem. Spojrzałam w górę aby zobaczyć jego uśmiechającego się lekko. Jego proste zęby onieśmielały bielą, jego szare oczy błyszczały wesoło. - Nie zamierzam cię zwolnić, nie bądź niedorzeczna.

Moje usta zadrżały lekko.- Więc nie jestem w tarapatach?

- Wcale nie. Jesteś doskonałym pracownikiem, dlatego cię tu przyjąłem.

Nie mogę sobie przypomnieć sytuacji, w której ulga była tak mile widziana w moim życiu. Kiedy James uśmiechał się do mnie, czułam że moje ciało siedzące na sztywnym krześle się relaksuje. Oraz zobaczyłam też jak bardzo ładnie wyglądał mój szef. Był kilka lat starszy, mógł mieć może z dwadzieścia cztery lata, ale nadal wyglądał na młodszego, czarne włosy i dopasowany garnitur dodawały mu uroku. Od samego patrzenia na niego można było się zawstydzić, nie mówiąc już o dyskusji z nim.

- W każdym razie wiem, że jesteś przydzielona do edycji tekstów i błędów ortograficznych, prawda?

Skinęłam głową. - To prawda.

- Przejrzałem jeszcze raz twoje CV i powiem szczerze, masz za wysokie kwalifikacje jak na edytora tekstu - westchnął klaskając w dłonie tuż przed swoją twarzą.- Więc myślałem o tym by dać ci jakiś awans.

Patrzyłam na niego z podziwem, moje tętno wzrastało - tym razem z ekscytacji. - Jesteś p... naprawdę?

Uśmiechnął się lekko.- Tak, dlatego zawołałem tutaj Olivera jako pierwszego - jego oczy pociemniały delikatnie, na szczęście po chwili wcześniejsza miękkość spojrzenia powróciła.- Jak wiesz, Oliver pracuje w dziale muzycznym gazety i zajmuje się występami i tak dalej...

Skinęłam głową.

- Również prowadzi wywiady ze sławami. Jest doskonały w tego rodzaju klockach ale jego umiejętności pisania nie są... nie są cudowne - pochylił się do przodu wskazując na mnie palcem.- To właśnie tutaj wchodzisz ty. Myślę, że to będzie doskonała współpraca jeśli dacie radę pracować jako zespół.

Zamrugałam gwałtownie.- Zespół?

- No wiesz.. on przeprowadza wywiad, ty sporządzasz notatki a potem robisz z tego artykuł.

Przeze mnie w tym momencie przewijało się tyle emocji.. od radości po ekscytacje i zaskoczenie. Skinęłam głową bardziej entuzjastycznie niż chciałam. - To jest - to jest niesamowite James. Nawet nie wiem co mam powiedzieć.

Uśmiechnął się szeroko przechylając lekko głowę.- Więc mam rozumieć, że jesteś na tak?

- Oczywiście że tak - nie mogłam powstrzymać emocji. - Dziękuję! To jest niesamowite, dziękuję ci bardzo.

James machnął zabawnie ręką.- To nic takiego, ja tylko robię to co jest najlepsze dla tej gazety. I naprawdę myślę, że ta okazja bardzo dobrze pokaże nam twoje talenty - zatrzymał się sięgając po folder z moim CV.- Mam po prostu na myśli, że jesteś tak bardzo uzdolniona, nie mam pojęcia dlaczego Blair umieściła cię w edycji.

Bo mnie nienawidzi - to chciałam powiedzieć. Ale zamiast tego powiedziałam cicho. - Nie wiem dlaczego, ale to cudownie, James. Jestem taka szczęśliwa, że dajesz mi taką szansę.

Uśmiechnął się na koniec i wskazał dłonią na drzwi jako znak, że mogę już opuścić jego biuro. Wstałam, usłyszałam jak James chrząka, oczyszczając sobie gardło.- Oliver ma dokumenty dotyczące pierwszego wywiadu, musicie to przedyskutować.

- Pewnie - skinęłam głową z uśmiechem.- I jeszcze raz dziękuję James.

- I.. Sam? - zawołał za mną. Odwróciłam się, jego twarz wyrażała już zupełnie inne emocje, jego oczy były już nieco ostrzejsze.- Pamiętaj co ci powiedziałem o romansowaniu w biurze, jasne?

Z trudem przełknęłam ślinę.- Rozumiem.

Jego oczy złagodniały, zauważyłam że patrzy na moją bluzkę. Jego oczy spotkały się z moimi i jeden z najpiękniejszych i najłagodniejszych uśmiechów pojawił się na jego twarzy. - Ładnie ci w tym kolorze.

Moja twarz natychmiast przybrała wściekło czerwony odcień, zanim wybełkotałam szybkie 'dziękuję' i praktycznie potykając się wypadłam z jego biura. Wiedziałam, że moje policzki były jeszcze zaróżowione kiedy wyszłam z małego biura i nawet nie chciałam patrzeć na Blair - wiedziałam, że będzie patrzyła na mnie tym swoim błędnym wzrokiem, do którego się już przyzwyczaiłam. Poszłam prosto do biurka Olivera, siedział zgarbiony w swoim krześle, wydawał się być zbyt poważny.

- Jestem tak wdzięczna, że nie mam kłopotów - westchnęłam opierając się o biurko. Jego szczęka wciąż była zaciśnięta kiedy wpatrywał się w papier pomiędzy jego palcami, nie wiedziałam, dlaczego był tak pełny irytacji. - Co ci jest? Nie słyszałeś? - jesteśmy teraz partnerami! Czy coś..

- Tak, to naprawdę niesamowite - wymamrotał wciąż wpatrując się w papier.

Zmarszczyłam brwi. - Nie jesteś zadowolony, z tego że będziemy razem pracować? Przepraszam, jeszcze mogę wrócić i powiedziec Jamesowi, że..

- Nie, to nie to, Sam. Bardzo cieszę się z tej pracy z tobą. Jestem po prostu.. - przerwał z westchnieniem. - Jestem wkurzony przez nasz pierwszy wywiad.

- Kiedy jest?

- Za trzy dni - odpowiedział.- W piątek o czwartej.

Przygryzłam dolną wargę wciąż wpatrując się w niego uważnie. - To trochę krótko, prawda?

- Wcale nie - odpowiedział.- Miałem nawet kiedyś zgłoszenia na kilka godzin przed. Data i godzina to nie to.

- Więc co?

Milczał przez chwilę ostatni raz czytając dokument, zanim odłożył go na swoje biurko. Spojrzał na mnie wtedy, jego brwi uniosły się w irytacji, podniósł dłoń i jak to miał w zwyczaju, pocierał oczy palcami pod okularami. - Chodzi o zespół, który dostaliśmy. Mogli nam dać przynajmniej coś w rodzaju The Bravery lub The Mars Volta albo nawet pieprzonego Johna Mayera.

- Jesteśmy skazani na zespół bez nazwy czy coś? - dokuczyłam uśmiechając się do niego figlarnie i pochyliłam się, żeby być bliżej niego. - Dziwny, obcojęzyczny zespół śpiewający techno?

Oliver jęknął głośno, pocierając oczy mocniej i powoli pokręcił głową. - Oh, tak są zagraniczni, ale nie do końca bez nazwy.

- Znasz ich?

- Tak jakby. Moja mała kuzynka ich uwielbia. Ma obsesje na punkcie pięciu piosenkarzy, którzy wyglądają jak szczeniaczki.

Poczułam powstającą bryłę w moim gardle, moje oczy rozszerzyły się a zęby zacisnęły razem, kiedy usłyszałam uderzający mnie opis. Może być kilka zagranicznych zespołów w okolicy Los Angeles, prawda? Kilka zespołów z pięcioma piosenkarzami wyglądającymi jak szczeniaczki, to przecież możliwe... Wzięłam powolny, głęboki oddech i spojrzałam na mojego partnera przy okazji nowego przyjaciela.

- Co to za zespół?

Spojrzał na dół na kartkę przed nim, milczał przez chwile gdy nagle usłyszałam cichy, suchy śmiech całkowicie pozbawiony humoru.

- Co za popieprzona sytuacja - mruknął do siebie kręcąc głową.- Chodzi mi o to, że wszyscy mają w dupie tych pięciu facetów - dlaczego my do cholery mamy o nich pisać?

- Oliver.. - przemówiłam cicho, mój głos był szorstki.- Co to za zespół?

Tym razem szybko udzielił odpowiedzi, gorycz wpleciona w jego ton dawała do myślenia, marszczył ze złości rogi kartki, którą trzymał.

- One Direction.

Wtedy, w tym momencie, fala wściekłości zawalała moje całe życie. Zadusiła mnie w tej sytuacji.

Cholera.

***
Ok, ok - to było do przewidzenia.
Ale chwila...
.
.
ONI SIĘ KURWA SPOTKAJĄ KJSHFKSHKDSHKJHKDJSFHKFH!!! >>>>>> *.*

Chciałybyśmy BARDZO, BARDZO PRZEPROSIĆ za wszelkie opóźnienia! Naprawdę, po prostu średnio miałyśmy na to czas. Prosimy także, zwróćcie uwagę na to, że te rozdziały są dłuższe i trudniejsze niż w pierwszej części a to tłumaczenie jest naszym pierwszym, dodatkowo nasz angielski nie jest jakoś super zaawansowany. Staramy się dla Was jak tylko możemy, mamy nadzieję, że znajdą się tu osoby, które docenią nasz wkład w to opowiadanie. Kolejny rozdział jest już gotowy więc ten na pewno pojawi się o czasie! :)
DZIĘKUJEMY ZA TO, ŻE CZYTACIE! Nawet pomimo tego, że Was tu trochę ubyło (patrząc po liczbie komentarzy). 

Pamiętajcie również o hashtagu na tt: #25DWMApl - tam możecie pisać odczucia związane z rozdziałem a ja od czasu do czasu dam znać kiedy rozdział, może wrzucę jakiś spoiler. Myślę, że warto tam zaglądać! :) 

Rozdział tłumaczyła Ewela (@luvlouu). :)
Pozdrawiamy i do następnego! :)
Marta / @mrsarrrogant

23 komentarze:

  1. Rozdział super. Jestem ciekawa co wyniknie z ich spotkania. Czekam na kolejny <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  2. No chyba kpisz. Ja mam teraz czekać dwa tygodnie na ich spotkanie? Błagam neeeeeeeein! Nie da się załatwić tego rozdziału jakoś szybciej? Tak pięknie proszę :)
    Ja się nie obrażam. Wiem, jak to jest się nie wyrabiać. Wiedzcie, że wasze winy są odkupione, czy jakoś tak xD

    OdpowiedzUsuń
  3. O losie to jest zajebiste :) czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Whohohoo to sie dzieje serio? Czekam na kolejny xx
    Świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeny o raju
    aaaaaaaaaaaaaaa
    ja chce juz kolejny xD
    aaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwa tygodnie ? Mam czekać dwa tygodnie ? Chyba sobie żarty stroisz !
    Za DWA TYGODNIE będzie gorącą , nawet bardzo ! I nie mam tu na myśli pogody ;) . Czekam z niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Zajebisty wygląd bloga ! Śliczny :) <3

      Usuń
  7. świetny rozdział i jej nie mogę się doczekać ich spotkania*.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny. Fajnie, ze tlumaczycie. Sama wiem jak to jest i powiem szczerze ze jestem pełna podziwu dla was :)
    Tak, ich spotkanie bedzie dobre. Juz nie moge sie Doczekac :)
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny :)
    Nie wierze ze sie spotkaja vdjekekdbejdj
    Juz nie moge sie doczekac tego wywiadu ojejku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu jezu jezu,spotkają sięę!!!
    Aaaaa wstawiajcie jak najszybciej,bo nie wytrzymam! <3
    Rozdział mega *-*
    Czekam niecierpliwie na nexta! ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu jak bardzo chce juz następny rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cuuuudooo <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham i śliczny szablon ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. AAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaa
    ONI się spotkają
    Aaaa Nie mogę się doczekać kolejnego
    Jestem ciekawa mocno mocno ciekawa jaka będzie reakcja Liama i Zayna
    Aaaaa czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. oni się KURWA serio spotkają i..on ją kurwa pewnie wtedy rozdziewiczy.Ha! :)
    Nie,dobra teraz tak serio,to rozdział cudowny.Szkoda mi Sam,którą jak zwykle ktoś pomiata,ale chwila,chwila jest jeszcze Olivier i James :) także pełen luzik xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Całą pierwsza część i rozdziały z drugiej przeczytałam w ciągu jednej nocy cudowne uwielbiam ❤ ❤ ❤ ❤ ❤

    Mam nadzieje ze oni będą szybko razem bo ughh są tacy cudowni *.*

    Byłabym bardzo wdzięczna za informowanie mnie na tt ;)) @liammyhusband

    OdpowiedzUsuń
  17. TO JEST TAKIE KURCZE GENIALNE ŻE OMG

    OdpowiedzUsuń
  18. GENIALNE, ALE SKĄD WYTRZĘSŁYŚCIE TAKI SZABLON???

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie moge sie doczekac nastepnego!!♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział świetny.
    Jestem bardzo cuekawa co wydarzy sie dalej ;)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  21. Zajefajny !!! Dawaj szybo nn!

    OdpowiedzUsuń
  22. TAAAAAAAAK! *.*
    Znowu się spotkają yeah! :D
    Rozdział jest świetny i moim zdaniem wspaniale się spisujecie ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś nie zaszkodzi ci skomentować.
Każdy, nawet najmniejszy komentarz to wielki buziak od nas! :))