Zdecydowałam się na wybranie schodów zamiast windy na moje zejście na parter hotelu. Pomyślałam, że upływ czasu z każdym piętrem pozwoli mi zrozumieć to co do cholery zamierzałam mu powiedzieć. Klatka schodowa jednak nie pomogła załagodzić moich nerwów; niska temperatura bijąca od murów w surowym kolorze jaj otaczających mnie sprawiała, że było mi nadzwyczajniej zimno. Jedyny komfort mogłam wydobyć z rytmicznego marszu a dźwięk tap tap tap odbijał się od moich podeszw kiedy dokonywałam każdego kroku. Tap tap tap.
Znalazłam się na dole szybciej niż się tego spodziewałam. Ciężkie drzwi przede mną informowały mnie bym pchnęła je - co drażniło mnie i mówiło, że on tam czeka na mnie.
Wdech. Wydech. Pchnij.
Hol był mało przytulny. Ledwo to zauważyłam kiedy wchodziłam tu godzinę wcześniej. Koncentrowałam się nad tym by kontrolować swój oddech. Ale tak właściwie ten hotel był całkiem, całkiem. Długie zasłony w kolorze złota i głębokiej czerwieni w atrakcyjny sposób opadały na marmurową podłogę, a ten widok oferował chwilową ulgę mojemu przytłoczonemu umysłowi. Dźwięk wychodzący z pod moich butów odbijał się echem, lżejszym i cichszym tym razem. Wiedziałam, że nie powinnam żałować tego, że zdecydowałam się tu przyjść. To była moja decyzja przenieść się na drugi koniec kraju bez powiadamiania przy tym Zayna czy Liama. Byłam egoistką i zdawałam sobie z tego sprawę. Ale on definitywnie nie był aniołkiem w stosunku do mnie.
Gdy przechodziłam obok drzwi, jak zakładam prowadzących do sali konferencyjnej, ujrzałam swoje odbicie - bardzo rozmazane i zamglone w półmroku rzucanym przez światło na dębowe drzwi. Suche kosmyki włosów falami opadały na moje szczupłe łopatki. Moja bluzka i spódnica wyglądały wystarczająco reprezentacyjnie, ale nie tak bardzo na mojej wychodzonej posturze. Patrzyłam na ubrania, które miałam na sobie. Byłam rozczarowana gdzieś w środku tym jak wyglądała moja twarz - wychudzona i blada - a także byłam zaskoczona tym jak smutno wyglądałam. Ciemne wory otulały moje oczy, zwracając tym samym uwagę na to jak oczywiste było moje wyczerpanie. Byłam taka smutna. Byłam taka nieszczęśliwa.
Przełamałam trans, w którym się znalazłam, zerkając na tak żałosny obraz postawy dziewczyny, którą już ledwo poznawałam. Musiałam pchnąć drzwi do przodu, wyjść na zewnątrz, być uczciwą. Musiałam przeprosić.
Automatyczne drzwi otworzyły się i zamknęły kiedy inni przechadzali się z ciepłego, ozdobnego korytarza w kierunku chodnika na zewnątrz. Kiedy zbliżyłam się do nich, moje kroki stawały się zauważalnie mniejsze i wolniejsze w strachu. Sięgnęłam w stronę drzwi, stojąc przed nimi i czekając może oh, może minutę - zanim je otworzyłam. Naturalne światło - słońce - oślepiło mnie i uśmiechnęło się do mnie. Posłało mi ironiczny uśmiech. Idź - powiedziało. Już czas.
Pokonałam w sumie trzy kroki zanim nie znalazłam się na zewnątrz. Chodnik błyszczał pod blaskiem stopniowo zachodzącego słońca. Powietrze było znacznie chłodniejsze i kojące - powietrze, które czujesz tylko wtedy kiedy nadchodzi noc. Rozglądnęłam się wokół - najpierw w lewo, później w prawo. Żadnego śladu jego obecności w zasięgu mojego wzroku. Moje ramiona opadły nieco kiedy zrobiłam kilka kroków do tyłu, opierając się plecami o szorstką powierzchnię ściany budynku. Subtelny podmuch powietrza głaskał moją skórę w sposób jaki ktoś mógł to robić, ale potem zdałam sobie sprawę, że przecież byłam sama. Przymknęłam powieki, owinęłam ramiona wokół swojego ciała aby chroniły moją klatkę piersiową przed podmuchem wiatru. Kołysałam się lekko, przestępując z jednej nogi na drugą, wyobrażając sobie, że niektórzy przechodnie mogą mylnie zinterpretować moją postawę jako szkielet bezdomnej kobiety. Dopiero wyraźny zapach połaskotał moje nozdrza, co sprawiło, że szybko otrząsnęłam się.
Zapach dymu był teraz znacznie bardziej wyczuwalny i kiedy spojrzałam w bok, zobaczyłam go. Stał dobre cztery metry ode mnie, opierając się o budynek w taki sposób jak ja, z tą różnicą, że jego ramiona luźno zwisały po jego bokach a moje wciąż były zaplecione wokół mojego ciała. Tylko jego ramię co chwilę doprowadzało papierosa do jego ust. Zaciągnął się raz, dwa, trzy razy. Jego ramiona opadły bezwładnie, smuga dymu w powolnym tempie unosiła się z jego ust. Spojrzał w górę a następnie odwrócił swoje spojrzenie z ulicy na mnie a jego ciemne źrenice były widoczne nawet przy ciemniejącym niebie.
Gdy nic nie powiedział, ja odchrząknęłam lekko. - Cześć, Zayn.
Skupił swój wzrok przez chwilę na mnie a potem powrócił swoim spojrzeniem do patrzenia przed siebie. Zaciągnął się jeszcze raz, jego policzki zapadły się kiedy to zrobił, po czym zrobiły się coraz pełniejsze kiedy dym opuścił jego usta. Ten zapach był taki dziwny a ja otarłam twarz kiedy resztki dymu poleciały w moją stronę.
- Liam powiedział mi, że będziesz tutaj - powiedziałam. Zastanawiałam się przez chwilę jak to wygląda; dwójka ludzi stojąca obok siebie - jedno z nich oparte o ścianę budynku a drugie oplatające swoje ciało, starając się zapewnić sobie pewne poczucie bezpieczeństwa.
Zayn spojrzał na mnie jeszcze raz i w tym momencie jego wspaniałe, miękkie rysy zostały oświetlone smugą zachodzącego słońca. Jego oczy ponownie stały się błyszczące - niemal lśniące - kiedy jego wzrok toczył walkę z moim. Jego usta były pełne i częściowo oświetlone przez słońce. Linia jego szczęki była ostra, męska i znajoma. Był przystojny - tak nieznośnie przystojny.
- Przyszłaś tu, ponieważ Liam kazał ci to zrobić? - głos Zayna był głęboki, jego akcent był przyjemny dla moich uszu. To było bardziej miękkie niż się spodziewałam, ale on nie wykazywał żadnej formy ciepła.
- Przyszłam tu, bo chciałam - powiedziałam. Zrobiłam krok w jego stronę, ale on nie zareagował. Nie spodziewałam się nawet, że to zrobi. - Powiedział tylko gdzie możesz być.
Jego usta drgnęły w górę, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała z niesłyszalnym śmiechem. Potrząsnął głową w tę i z powrotem, jego usta zacisnęły się wokół papierosa kiedy zaciągnął się głęboko. Wypuścił dym powoli, patrząc przed siebie a jego spojrzenie było zamglone. - Nie wiem co chcesz mi powiedzieć.
Mój wzrok padł na czubki moich butów. Miał rację; nie wiedziałam co chcę mu powiedzieć - cholera, ja nawet nie wiedziałam co chcę powiedzieć.
- Nie wiem - mruknęłam cofając się, utrzymując między nami dystans. - Po prostu chciałam porozmawiać.
Spojrzał na mnie a jego twarz wyrażała spokój. - Więc mów.
Spokój emanujący od niego był niemal przerażający w tej sytuacji. I prawie chciałam by krzyczał, krzyczał na mnie i powiedział mi jaką pieprzoną idiotką i suką byłam oraz to jaką egoistką byłam. Chciałam zobaczyć jak na jego twarzy maluje się wściekłość, jak zaciska swoje dłonie w pięści. Ponieważ to było tym, co znałam - to, do czego byłam przyzwyczajona. Nie spodziewałam się więc takiego spokoju z jego strony. W tym momencie to było dla mnie oczywiste dlaczego on nie krzyczał i mnie nie obrażał. Po prostu nie obchodziło go to.
- Ja - moje słowa utknęły w moich ustach, trzymając się języka i nie mogąc stworzyć jednego, spójnego zdania. Nie mogłam nawet sformułować inteligentnej myśli - wyglądałam tak cholernie durnie. Zdecydowałam się na pierwszą, wyraźną rzecz, która przyszła mi do głowy. - Tęskniłam za tobą.
Musiałam spowodować, że coś w nim drgnęło, ponieważ nie minęło nawet kilka sekund a chłodny wyraz jego twarzy minimalnie się zmniejszył. Jego oczy pociemniały gdy odwrócił się w pełni twarzą w moją stronę. Jego usta były zaciśnięte.
- Tęskniłaś za mną? - powtórzył. Zrobił krok do przodu, upuścił papierosa na chodnik i przydeptał go pod podeszwą swojego drogiego buta. - To jest to po co przyszłaś by mi powiedzieć? To, że za mną tęskniłaś?
Cofnęłam się do tyłu a jego ciało górowało nade mną. - T-tak - udało mi się wykrztusić. - Chciałam -
- Co, Sam? - powiedział, jego ciemne brwi uniosły się w górę. - Zobaczyć co u mnie? Zapytać jakie były moje święta? - przerwał na chwilę, słaby uśmieszek malował się w kąciku jego ust a potem pokręcił głową. - Jesteś niewiarygodna.
- Ja jestem niewiarygodna? Po tym wszystkim co wydarzyło się pomiędzy nami?
- Nie - warknął. - Nie poruszaj tego tematu.
- Ale -
Zrobił krok do przodu a ja mogłam wyczuć subtelny zapach jego wody kolońskiej i papierosa, którym przesiąknięta była jego kurtka. To było zbyt prawdziwe - to było prawie za dużo czując jego obecność przede mną - a moje serce zaczęło bić nieubłaganie o moją klatkę piersiową. Zayn był blisko mnie w tym momencie, na tyle blisko, że mogłabym wyciągnąć rękę i dotknąć jego ramienia lub jego kurtki. Na tyle blisko, że mogłam zobaczyć jego wargi, tak jasne i lśniące.
- Pozwól mi wyjaśnić jedną rzecz - wycedził, jego spojrzenie ulokowało się w mojej osobie. - Nigdy nie było niczego pomiędzy nami. Ulżyło mi kiedy odeszłaś - przerwał, a jego oczy skanowały mnie przez chwilę. - Byłaś jedynie grą i pieprzoną uciążliwością dla mnie.
Patrzyłam na niego szeroko otwierając oczy, zdumiona tym co właśnie powiedział. Spojrzał na mnie w pełen nienawiści sposób, którego nie widziałam nawet podczas trwania naszej umowy w październiku ubiegłego roku. Przełknęłam ciężko ślinę po chwili i skinęłam głową a potem odwróciłam się podchodząc do frontowych drzwi hotelu. Nie mogłam uwierzyć, że byłam tak głupia by myśleć, że jakaś forma przeprosin zmieni coś pomiędzy nami. I niemal chciałam by na mnie krzyczał, krzyczał coś przypominającego zniewagę, ale to nigdy nie nadeszło. Musiałam zmusić siebie samą do zadarcia głowy do góry. Nie mogłam stracić godności - powiedziałam sobie. Nie mogłam.
Szłam w stronę hotelu, uspokajając samą siebie, że nie było tak źle. Że ruszę dalej i zapomnę. Że jestem silną osobą. Byłam zaskoczona, że moje oczy pozostały suche.
***
Jakoś po upływie czterech godzin po moim niewygodnym spotkaniu z Liamem i Zaynem znalazłam się czekając w kolejce rozciągającej się wzdłuż obskurnego budynku. James wysłał wcześniej e-mail do ludzi z biura, oferując nam wszystkim małe spotkanie - gratulując nam tym samym zakończenia numeru tego miesiąca, a on zgodził się uczcić to w ekskluzywnym barze połączonym z klubem o nazwie Blueline. Zaskoczeniem nie było to, że to właśnie Blair zaproponowała to miejsce na spotkanie.
Stałam tam, ubrana w dżinsy, które luźno zwisały na moich nogach, oraz czarną koszulkę. Czułam lekkie zniechęcenie kiedy stałam tam i zobaczyłam kilka długonogich blondynek ubranych w obcisłe sukienki, spacerujące w swoich szpilkach z wdziękiem. Nie mogłam chodzić na wysokich obcasach. Para znoszonych, czarnych balerin była najpiękniejszą parą butów w moim posiadaniu, oprócz tych okropnych koturn, które miałam na sobie podczas wywiadu. Nie wyglądałam jakbym należała do kolejki stojącej pod głośnym klubem, nie mówiąc już o Los Angeles. Nie wyglądałam jakbym należała gdziekolwiek.
Poczułam delikatny dotyk na moim ramieniu i odwróciłam się, aby zobaczyć uśmiechającego się w moim kierunku Olivera. Wyglądał nieźle, naprawdę. Ciemne, luźne spodnie i ciemna koszula a pod nią biała koszulka. Okulary z ciemnymi oprawkami. Słodki, krzywy uśmiech. Oliver.
- Myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział stojąc obok mnie, po tym jak uścisnął delikatnie moje ramię.
Westchnęłam. - Nie planowałam tego.
Uśmiechnął się. - Ale..?
Uśmiechnęłam się do niego złośliwie, przewracając oczami. - Ale ktoś błagał mnie bym przyszła. Nie chciał mnie zostawić samą z - jak to powiedziałeś? Z tymi dupkami?
- Coś w tym stylu - wzruszył ramionami. Spojrzał w kierunku kolejki pijanych, młodych ludzi. - Ten bar naprawdę, kurwa, ssie. Nie jestem zaskoczony, w końcu to Blair go wybrała.
- Aż tak strasznie?
- Oh, tak - powiedział kiwając głową. - Wiele łatwych lasek i przerażających gości przesiaduje tutaj. Później się grupują i bzykają przez ubranie na parkiecie.
Niepewnie przestąpiłam z nogi na nogę. - To sprawia, że czuję się o wiele lepiej przychodząc tutaj dziś.
Oliver zaśmiał się, ten uroczy dźwięk wibrował w jego gardle a potem dotknął mojego ramienia. - Cieszę się, że przyszłaś.
Spojrzałam w górę uśmiechając się do niego. - Naprawdę?
Uśmiechnął się. - Tak.
Patrzyliśmy na siebie łagodnie się uśmiechając i stojąc tam, oślepiani przez blask rzucany z jasnego, oświetlonego klubu. To był miły moment z punktu widzenia mojego życia - po drugie zupełnie zapomniałam o tragedii, która miała miejsce w ciągu dnia. Czułam się swobodnie - wygodnie i mile widziana - nawet w moich poszarpanych dżinsach i zwykłej koszulce, zwisającej na moim ciele jak bezkształtny worek.
Kiedy w końcu ustawiliśmy się w kolejce, palce Olivera raz na jakiś czas muskały moje odsłonięte ramię do czasu aż nie stanęliśmy przed jakimś dużym kolesiem w czarnej koszulce. Spojrzał na Olivera a potem na mnie unosząc brwi. Oliver powiedział mu coś o dokumentach uczelni i spotkaniu naszej grupy czy cokolwiek innego a po dziwacznym zeskanowaniu naszej dwójki ochroniarz przybił dziwaczną, niebieską plamę na naszych rękach.
Weszliśmy do środka. Było głośno, muzyka wibrowała od ścian i podłogi aż do mojego ciała. Chmura dymu unosiła się w powietrzu powodując pieczenie mojego nosa oraz paląc moje wewnętrzne organy. Szliśmy powoli a ja trzymałam rękę Olivera w swojej własnej kiedy on prowadził. Starałam się zobaczyć coś przez kłęby niebieskiego dymu, które wisiały w powietrzu, aż w końcu zauważyłam znajomą grupę ludzi znajdujących się wokół stolika. Zatrzymaliśmy się.
Zobaczyłam dziewczynę, którą rozpoznałam - Lana, tak myślę - siedziała przy kącie stołu w naszej loży. W rękach trzymała małą szklankę wody, wpatrując się w dół i wyglądając na absolutnie nieszczęśliwą. Obok niej siedziała kolejna dziewczyna, Rachel, popijając coś co wydawało się być szklanką martini. I wtedy zobaczyłam Jamesa siedzącego w samym środku a schłodzony kufel piwa stał przed jego twarzą. Spojrzał na Olivera i mnie a jego spojrzenie rozbłysło kiedy wylądowało na mnie. Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach a ja poczułam jak mój żołądek przekręca się.
- Wpadliście! - powiedział a jego głos był nieco stłumiony przez ciężką muzykę. - Siadajcie.
Oliver i ja osunęliśmy się na swoje miejsca, nasze palce zablokowały się lekko kiedy musnęliśmy nimi chłodną powierzchnię naszych siedzeń. Zaraz po tym mój wzrok powędrował do góry a ja zdałam sobie sprawę z mojej pozycji. Zerknęłam lekko w prawą stronę, gdzie zobaczyłam krótkie, schludne ciemne włosy i szare oczy - po czym spojrzałam w lewo gdzie dostrzegłam brązowe oczy za okularami z ciemną, grubą oprawką. Siedziałam pomiędzy Jamesem i Oliverem a udo każdego z nich lekko przylegało do moich nóg.
Cudownie.Stałam tam, ubrana w dżinsy, które luźno zwisały na moich nogach, oraz czarną koszulkę. Czułam lekkie zniechęcenie kiedy stałam tam i zobaczyłam kilka długonogich blondynek ubranych w obcisłe sukienki, spacerujące w swoich szpilkach z wdziękiem. Nie mogłam chodzić na wysokich obcasach. Para znoszonych, czarnych balerin była najpiękniejszą parą butów w moim posiadaniu, oprócz tych okropnych koturn, które miałam na sobie podczas wywiadu. Nie wyglądałam jakbym należała do kolejki stojącej pod głośnym klubem, nie mówiąc już o Los Angeles. Nie wyglądałam jakbym należała gdziekolwiek.
Poczułam delikatny dotyk na moim ramieniu i odwróciłam się, aby zobaczyć uśmiechającego się w moim kierunku Olivera. Wyglądał nieźle, naprawdę. Ciemne, luźne spodnie i ciemna koszula a pod nią biała koszulka. Okulary z ciemnymi oprawkami. Słodki, krzywy uśmiech. Oliver.
- Myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział stojąc obok mnie, po tym jak uścisnął delikatnie moje ramię.
Westchnęłam. - Nie planowałam tego.
Uśmiechnął się. - Ale..?
Uśmiechnęłam się do niego złośliwie, przewracając oczami. - Ale ktoś błagał mnie bym przyszła. Nie chciał mnie zostawić samą z - jak to powiedziałeś? Z tymi dupkami?
- Coś w tym stylu - wzruszył ramionami. Spojrzał w kierunku kolejki pijanych, młodych ludzi. - Ten bar naprawdę, kurwa, ssie. Nie jestem zaskoczony, w końcu to Blair go wybrała.
- Aż tak strasznie?
- Oh, tak - powiedział kiwając głową. - Wiele łatwych lasek i przerażających gości przesiaduje tutaj. Później się grupują i bzykają przez ubranie na parkiecie.
Niepewnie przestąpiłam z nogi na nogę. - To sprawia, że czuję się o wiele lepiej przychodząc tutaj dziś.
Oliver zaśmiał się, ten uroczy dźwięk wibrował w jego gardle a potem dotknął mojego ramienia. - Cieszę się, że przyszłaś.
Spojrzałam w górę uśmiechając się do niego. - Naprawdę?
Uśmiechnął się. - Tak.
Patrzyliśmy na siebie łagodnie się uśmiechając i stojąc tam, oślepiani przez blask rzucany z jasnego, oświetlonego klubu. To był miły moment z punktu widzenia mojego życia - po drugie zupełnie zapomniałam o tragedii, która miała miejsce w ciągu dnia. Czułam się swobodnie - wygodnie i mile widziana - nawet w moich poszarpanych dżinsach i zwykłej koszulce, zwisającej na moim ciele jak bezkształtny worek.
Kiedy w końcu ustawiliśmy się w kolejce, palce Olivera raz na jakiś czas muskały moje odsłonięte ramię do czasu aż nie stanęliśmy przed jakimś dużym kolesiem w czarnej koszulce. Spojrzał na Olivera a potem na mnie unosząc brwi. Oliver powiedział mu coś o dokumentach uczelni i spotkaniu naszej grupy czy cokolwiek innego a po dziwacznym zeskanowaniu naszej dwójki ochroniarz przybił dziwaczną, niebieską plamę na naszych rękach.
Weszliśmy do środka. Było głośno, muzyka wibrowała od ścian i podłogi aż do mojego ciała. Chmura dymu unosiła się w powietrzu powodując pieczenie mojego nosa oraz paląc moje wewnętrzne organy. Szliśmy powoli a ja trzymałam rękę Olivera w swojej własnej kiedy on prowadził. Starałam się zobaczyć coś przez kłęby niebieskiego dymu, które wisiały w powietrzu, aż w końcu zauważyłam znajomą grupę ludzi znajdujących się wokół stolika. Zatrzymaliśmy się.
Zobaczyłam dziewczynę, którą rozpoznałam - Lana, tak myślę - siedziała przy kącie stołu w naszej loży. W rękach trzymała małą szklankę wody, wpatrując się w dół i wyglądając na absolutnie nieszczęśliwą. Obok niej siedziała kolejna dziewczyna, Rachel, popijając coś co wydawało się być szklanką martini. I wtedy zobaczyłam Jamesa siedzącego w samym środku a schłodzony kufel piwa stał przed jego twarzą. Spojrzał na Olivera i mnie a jego spojrzenie rozbłysło kiedy wylądowało na mnie. Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach a ja poczułam jak mój żołądek przekręca się.
- Wpadliście! - powiedział a jego głos był nieco stłumiony przez ciężką muzykę. - Siadajcie.
Oliver i ja osunęliśmy się na swoje miejsca, nasze palce zablokowały się lekko kiedy musnęliśmy nimi chłodną powierzchnię naszych siedzeń. Zaraz po tym mój wzrok powędrował do góry a ja zdałam sobie sprawę z mojej pozycji. Zerknęłam lekko w prawą stronę, gdzie zobaczyłam krótkie, schludne ciemne włosy i szare oczy - po czym spojrzałam w lewo gdzie dostrzegłam brązowe oczy za okularami z ciemną, grubą oprawką. Siedziałam pomiędzy Jamesem i Oliverem a udo każdego z nich lekko przylegało do moich nóg.
- Nie ma nas tutaj zbyt wiele - zauważyłam, rozglądając się wokół z lekką dezaprobatą. - Inni nie chcieli wpaść tu dziś wieczorem?
James wzruszył ramionami. - Myślę, że ten koleś, Brian, który pracuje w dziale projektowania, flirtuje teraz z jakąś laską przy barze.
Rozpaczliwie chciałam go zapytać gdzie jest jedna osoba, za którą nie przepadałam w biurze, ale ugryzłam się w język i starałam kontrolować samą siebie. Nie musiałam kiedy szybko zdałam sobie sprawę, że James kontynuuje.
- Blair przyjedzie, ale trochę później.
Kurwa, wspaniale.
Udało mi się tylko odpowiedzieć miękkie 'Oh'. Wiedziałam, że ona tu będzie, gdy Oliver zauważył wcześniej, że to ona wybrała ten bar a ja czułam się trochę lepiej nie widząc jej platynowej głowy przy stole. Myślę, że będę musiała mieć z nią do czynienia tej nocy, niestety.
Siedzieliśmy w ciszy, Oliver, James i ja. Oliver stukał nogą pod stołem to jakieś utworu grającego w tyle podczas gdy James stukał palcami na powierzchni stołu. Lana wciąż wpatrywała się w swoją szklankę, co jakiś czas zerkając w naszą stronę. Rachel miała powiedzieć 'cześć', ale niestety była w pełni zajęta wystukiwaniem czegoś w swoim telefonie a jej kciuki gorąco wystukiwały coś na klawiaturze. A potem byłam ja, siedząca tam w imponująco sztywnym nastroju. Ta noc naprawdę okazała się świetna, a ja kipiałam ze złości. Naprawdę tak było.
Woda kolońska Jamesa unosiła się w powietrzu a ja mogłam ją bardziej poznać kiedy pochylił się w moją stronę a biel jego zębów odbijała światła całego klubu.
- Mogę postawić Ci drinka? - zaproponował delikatnie, jego oczy były ciemne i migotały z pod ciemnych brwi. Podniósł piwo i potrząsnął nim delikatnie, a ciecz o bursztynowym odcieniu lekko się rozlała. - Nie wiem czy jesteś jedną z tych dziewczyn, które preferują piwo, ale przywożą tutaj całkiem przyzwoite.
Otworzyłam usta by odpowiedzieć gdy poczułam szturchnięcie w moją stronę. Spojrzałam w bok by zobaczyć ciepły uśmiech Olivera i jego ramię oplatujące mnie. - Mieszane drinki są lepsze - powiedział. - Mają tu zabójczego Long Island [1]. Jeden może sprawić, że poczujesz się ciężko.
- Są znani ze swoich najlepszych importów, chociaż - James przerwał szybko z uśmiechem. - Ale nigdy nie można go pomylić z Bud Lite [2].
Czułam jak przez moją twarz przewija się uczucie niezręczności w tej sytuacji, starałam się pozostać obojętną i delikatnie przegryzłam moją dolną wargę i spojrzałam na nierówny blat stołu. Będąc szczerą, jakoś nigdy nie przepadałam za alkoholem a zarówno wódka jak i piwo były odrażające. W tej sytuacji zdecydowałam się zignorować to by uniknąć dalszych napięć i powiedziałam jedynie: - Myślę, że wezmę daquiri. [3]
Zarówno twarz Olivera jak i Jamesa skierowała się w moją stronę i to Oliver wstał jako pierwszy. - W porządku - powiedział. - Przyniosę ci go.
James po chwili wstał potrząsając głową. - Nie, nie. Ja tu jestem szefem. Nalegam.
Oliver patrzył na niego przez chwilę, wyraz jego twarz był nieczytelny a jego oczy zmrużone pod jego okularami. - Nie mam nic przeciwko - powiedział. - Tak czy siak, i tak obiecałem jej drinka.
Oczy Jamesa z drugiej strony ewidentnie wpatrywały się w Olivera. Dwaj mężczyzni stali obok mnie, górując nade mną a ich oczy wyzywająco były skierowane na siebie nawzajem a niezręczna cisza zapadła nad stołem. Nie mogłam tego tak zostawić więc szybko wstałam na nogi. - Sama sobie zamówię, w porządku.
- Sam, nie - Oliver zmarszczył brwi. - Nie możesz nawet pozwolić sobie na przyzwoite śniadanie. Drinki kosztują tu jakieś osiem dolców - i to te najtańsze.
Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. - Wiem, ale tak się składa, że mam teraz trochę oszczędności. W porządku, naprawdę.
- Co z - James odezwał się, jego palce dotykały jego podbródka a jego szare tęczówki były widoczne spod przymrużonych powiek. - Co z Oliverem i mną i tej całej sprawie z Liamem?
Kolejne, ciężkie uderzenie niezręczności, po prostu idealnie. To było zbyt cholernie dziwne, zwłaszcza dla śmiesznie małego zgromadzenia a ja nawet nie chciałam brać w tym udziału. Ale wiedziałam, że Oliver jak i James nie pozwolą mi kupić czegoś dla siebie, niezależnie od mojej wytrwałości, więc moje ramiona opadły w porażce.
- Mogę się tym zająć - Oliver powiedział spokojnie. Ale pomimo tego, że ton jego głosu był spokojny to jego szczęka pozostała zaciśnięta. Spojrzał na mnie. - Chcesz pójść po to ze mną?
I te cale "zawody" zaczęły się od nowa. Przymknęłam powieki.
To będzie długa noc.
***
Nieco ponad godzinę później skończyłam swojego drinka, pozostawiając pustą szklankę na stole przede mną. James zauważył głośno, że potrzebne mu jest kolejne piwo - jego dziesiąte - warto podkreślić, a Oliver zaczynał już trzecią szklankę Long Island. Dziewczyna, którą rozpoznałam z redakcji, Lana, wciąż siedziała cicho, nawet nie próbując zaangażować się do rozmowy. Patrzyła na szklankę swojej wody a ja po chwili uświadomiłam sobie, że ona jest nawet jeszcze bardziej nieśmiała niż ja - jeśli to w ogóle możliwe. Była ładna, stwierdziłam kiedy poruszała słomką w swojej wysokiej szklance. Jej włosy były dość długie i kręcone, sięgające nawet do ramion, jej usta były małe a rysy jej twarzy łagodne. Drobne piegi zdobiły jej mały nos. Była urocza, zdecydowanie. Cicha, okej - ale urocza.
Uświadomiłam sobie jak niekomfortowo musi się czuć, więc odchrząknęłam delikatnie i zawołałam w jej kierunku. Kiedy podniosła wzrok zaskoczenie było widoczne w jej oczach a ja uśmiechnęłam się lekko w jej stronę.
- Pijesz tylko wodę? - zapytałam, unosząc lekko głos tak by był słyszalny w tym hałaśliwym otoczeniu. Kiedy wzruszyła ramionami, tym samym przytakując i dając odpowiedź na moje pytanie, ja skinęłam głową w kierunku baru. - Chcesz napić się prawdziwego drinka? Ja stawiam.
Nie miałam pieniędzy, jak to Oliver uprzejmie zauważył jakąś godzinę temu, ale nie miałam żadnych koleżanek w naszym biurze, więc pomyślałam, że to będzie dobra okazja aby podjąć próbę znalezienia jakiejś. I udało się, widząc słaby uśmiech malujący się na jej drobnych wargach gdy stanęła na nogi. Kiedy chciałyśmy wyjść z naszej loży, moje nogi zatrzymały się kiedy wpadłam na Olivera, który spojrzał na mnie z zaczerwionymi oczami i szklistymi policzkami.
- C-chcesz, żebym z tobą poszedł? - wybełkotał, a oczywistą przyczyną był wyraźnie silny wpływ jego mocnych drinków.
Jedynym co chciałam mu powiedzieć było 'nie' oraz to, że dla niego już na dziś wystarczy, ale miękkość w jego oczach i jego uśmiech zwyciężyły nade mną.
- Jasne - powiedziałam. - Obojętne mi to.
Lana i ja szłyśmy spokojnie obok siebie, manewrując pomiędzy spoconymi ciałami tańczących na parkiecie. Oliver potykał się za nami, w dłoni trzymając rulonik pieniędzy. Gdy zbliżyłyśmy się do baru byłam mile zaskoczona kiedy znalazłam dwa wolne miejsca obok dziewczyn, które wyglądały jakby były w naszym wieku, może trochę starsze. Usiadłam na stołku, Lana także wzięła ze mnie przykład a Oliver zmarszczył brwi kiedy dotarł do nas i zatrzymał się.
- Gdzie dla mnie miejsce?
- Są tylko dwa - wyjaśniłam delikatnie. - Ty tylko potrzebowałeś dolewki a James pewnie czuje się niezręcznie sam na sam z Rachel SMSującą obok niego.
Przewrócił oczami. - Taaa, James. Nieważne.
Zamówił drinka a potem pochylił się niechlujnie w moją stronę a ja przez ułamek sekundy byłam przerażona myślą, że on próbuje mnie pocałować. Zamiast tego jego usta musnęły delikatnie zewnętrzną powłokę mojego ucha. - Postawię ci kolejnego drinka kiedy skończysz swoje dziewczyńskie plotki - szepnął.
Ulga, że nie przycisnął swoich ust do moich, zalała mnie a ja podziękowałam mu kiedy on spokojnie ruszył z swoim nowym napojem. Ja i Lana pozostałyśmy same przy zatłoczonym barze a ja zakaszlałam delikatnie, próbując się pozbyć nieprzyjemnego drapania z tyłu mojego gardła. - Co pijesz?
- Nie przepadam zbytnio za alkoholem - przyznała wzruszając ramionami.
- Ja także - uśmiechnęłam się. - Ale jest piątkowy wieczór a my jesteśmy tutaj, więc dlaczego nie?
Kąciki jej ust drgnęły w górę a następnie ona spojrzała na mnie z subtelnym wahaniem. - Twoje daiquiri wygląda całkiem nieźle.
I wtedy to rozstrzygnęłyśmy, po czym zamówiłyśmy nasze napoje kiedy przesunęłam po ladzie dwudziesto dolarówką. Gdy nasze drinki pojawiły się przed nami, ich kolor odbijał się od grubego szkła pod wypływem klubowych świateł. Uczucie ciepła rozlało się we mnie gdy zawartość szklanki przejęła mój przełyk. Byłam coraz bardziej wstawiona, wiedziałam to. Lana wypiła połowę zawartości w krótkim czasie i oczywistym było to, że zwykle nic nie piła, ponieważ wtedy stawała się bardziej rozmowna, nawet po wypiciu połowy jednego, kolorowego drinka.
- Jak do tej pory lubisz redakcję? - zapytała popijając swój lekko neonowy drink przez słomkę, prowadząc ze mną lekką rozmowę.
- Jest w porządku - wzruszyłam ramionami. - To nie jest to czego się spodziewałam, ale jest okej. Jesteś odpowiedzialna za projektowanie stron, prawda?
- Częściowo tak. Pracuję z Brianem, ale zapoczątkowuję każdy nowy projekt.
Zaśmiałam się, patrząc przez ramię. - Tak w ogóle to gdzie on jest?
Twarz Lany była lekko zaróżowiona a jej brązowe oczy błyszczały od klubowych świateł. Rozejrzała się powoli a jej spojrzenie zatrzymało się na czymś za moim ramieniem. Wskazała lekko palcem w tamtą stronę. - Myślę, że wrócił tam wpychając swój język do gardła jakiejś laski.
Odwróciłam się w tamtym kierunku by zobaczyć blond głowę Briana gwałtownie poruszającą się przy twarzy jakiejś brunetki. Tak, definitywnie widzę wymianę śliny. Odwróciłam się do niej i westchnęłam po czym wzięłam kolejny łyk napoju. Był słodki i fajny w moich ustach a ja, oh, definitywnie czułam to.
- Widziałam jak Blair cię traktuje - odezwała się Lana, kręcąc słomką w, już niemal wypitym, różowym, drinku. - Nie bierz tego do siebie, to suka.
- Nie znam jej - mruknęłam. - Nawet nie wiem co jej zrobiłam.
- Ty nic nie zrobiłaś - odparła zerkając na mnie. - Nie lubi cię z powodu Jamesa.
Zamrugałam. - Co?
- Mam na myśli to, że leci na Jamesa - powiedziała powstrzymując śmiech. - Oczywiście tak było kiedy rozpoczęła swoją pracę w tej redakcji. A potem ty przyszłaś a on obrał inny cel.
Czułam, że moja klatka piersiowa zaciska się a ciepło napoju rozprzestrzenia się po całym moim ciele w szybkim tempie. Nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć w tym momencie i nawet nie miałam czasu by o tym myśleć, ponieważ wtedy odezwała się Lana. - A Oliver też ma coś do ciebie. Cała redakcja o tym wie.
Czułam, że moje żebra kurczowo się zaciskają a gula powstawała w moim gardle. Zauważyłam te wszystkie rzeczy tak jakby, ale słysząc to od tej dziewczyny, która pracowała długo w tym biurze i była małomówna - była kimś, kto miał oczy na tę całą sytuację - to wszystko było jedynie potwierdzeniem.
Lana musiała zauważyć moje dolegliwości, bo szybko wyciągnęła rękę i dotknęła mojego ramienia - w przyjaznym geście. - Hej - uśmiechnęła się. - Przepraszam jeśli sprawiłam, że poczułaś się dziwnie. Zwykle nie mówię tak dużo, ale ja naprawdę nie mam zbyt wielu przyjaciół w biurze.
- Ja także - przyznałam nieśmiało. - To trudne czasami.
Spojrzała na nasze szklanki, które były prawie puste. - Zamówię kolejną rundę - zaoferowała ciepło. - I rozważymy pomysł nowej przyjaźni.
Uśmiechnęłam się. Nareszcie czułam się jakbym została zaakceptowana przez kogoś - kogoś kto nie był Oliverem czy Jamesem, a nawet Victorem. Dziewczyna jak ja poznawała mnie i sprawiła, że się otworzyłam - i czułam się szczęśliwa, po raz pierwszy od wielu tygodni. Kiwnęłam głową z entuzjazmem, uśmiechając się do niej. - Za nowych przyjaciół.
Zamówiła kolejne daiquiris i kiedy barman przesunął je szybko po powierzchni blatu w naszą stronę, ja wyciągnęłam rękę sięgając po mojego drinka. Był trochę zbyt daleko od mojej dłoni a opuszki moich palców muskały szkło z napojem. Niepewnie zsunęłam się z mojego siedzenia i pochyliłam się, sięgając po drinka. Gdy moje palce owinęły się wokół szkła, ja zamierzałam usiąść ponownie na moim stołku, ale straciłam równowagę i spostrzegłam siebie upadającą do przodu, na blat, z ciężkim westchnieniem. Czułam, że szkło wyślizguje się z mojej dłoni a upokorzenie w tej sytuacji się nasiliło kiedy usłyszałam męski głos przeklinający głośno.
- Co jest, kurwa?
Obróciłam się szybko, zamierzając przeprosić osobę na którą wylałam swojego drinka, i kiedy to zrobiłam moje oczy zatrzymały się na różowej plamie i płynących kropelkach na czystej, białej bluzie z kapturem. Moje oczy rozszerzyły się kiedy zdałam sobie sprawę, że ja - prawie pijana - zniszczyłam czyjeś ubranie.
Ja pierdole.
Chwyciłam szybko serwetkę zanim nie puściłam wiązanki oryginalnych przeprosin a moje spojrzenie powędrowało na bluzę i kiedy mój wzrok powędrował w górę, wstrzymałam oddech. Zobaczyłam ciemne włosy zaczesane do góry. A potem oczy - brązowe, o konsystencji syropu, których spojrzenie przeszywało mnie przez prawie rok. W tym momencie horror sytuacji osiągnął maximum kiedy gapiłam się na osobę stojącą przede mną. Bo właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że bluza, po której strumieniami ociekało moje truskawkowe daiguiri, nie należała do byle kogo, ale do Zayna.
Ja pierdole.
***
[1] i [2] - nazwa jakiegoś drinku
[3] - Daquiri - jest to drink na bazie białego rumu, syropu cukrowego i soku z limetki.
JAK WAM SIĘ PODOBA ROZDZIAŁ? *.*
Po prostu kocham drugą część, serio! :)
PRZEPRASZAMY ZA WSZELKIE BŁEDY - NIESPRAWDZONY ROZDZIAŁ.
Kończyłam go tłumaczyć z gorączką, mam dość..
Dobra chrzanić mnie, ważne że jest więc enjoy! :)
PAMIĘTAJCIE O ZAKŁADCE INFORMOWANYCH, HASHTAGU NA TT; #25DWMAPL ORAZ KOMENTARZACH. :)
Pozdrawiam i do kolejnego! :)