czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 19

Czytaj notkę pod rozdziałem.
Na #25DWMApl na tt zazwyczaj informuję kiedy pojawi się kolejny rozdział lub wrzucam inne spoilery, więc zapraszam do zaglądania i udzielania się. :)

Uczucie klaustrofobii stosunkowo było mi obce aż do tej chwili, w dość obszernym polu windy. Czułam, że moja klatka piersiowa zaciska się znacznie kiedy starałam się utrzymać równomierny oddech i nawet ciągły warkot muzyki rozbrzmiewającej wokół mnie, nie mógł przebić dźwięku walenia w moich uszach i czaszce. Przestąpiłam z jednej nogi na drugą, mój wzrok od czasu do czasu lokował się na świecących numerkach i moje ciało trzęsło się nieznacznie z każdym powtarzającym się dźwiękiem mijanych pięter. Byłam zdenerwowana. Nie chciałam być tutaj, w tej windzie mknącej do góry, prosto do jego mieszkania - do niego.

Był na mnie zły i ja o tym wiedziałam. Zimna, jednosłownie sformułowana wiadomość, którą otrzymałam pół godziny po przebudzeniu świadczyła o tym. Zamiast chamskiej uwagi lub wrednego, mało śmiesznego dowcipu albo nieprzyzwoitej zniewagi, ekran mojego telefonu ukazał tylko jedno słowo.

Dziesiąta.

To mnie zmartwiło. To było wystarczająco proste, naprawdę - bardzo proste i na temat. Ale to nie był sposób w jaki się komunikowaliśmy, to nie był sposób w jaki mówił do mnie. Ponieważ w innych okolicznościach - gdzie mój były chłopak nie mógłby być w centrum sytuacji albo siedzący w domu, pielęgnujący swój złamany nos - Zayn mógł wysłać mi coś suchego i sarkastycznego i nawet jeśli to było irytujące, ja wiem, że mogłabym to zakończyć i przewrócić oczami z uśmiechem. Ponieważ w jego wiadomościach zawsze było coś osobistego - surowego lub nie. Jego pojedynczo sformułowana wiadomość była przypomnieniem nieszczęśliwej serii wydarzeń, które rozegrały się noc wcześniej z Duke'iem, a ja absolutnie bałam się nadchodzącego spotkania.

Ding.

Podskoczyłam na dźwięk, który odbił się echem w pomieszczeniu i moich bębenkach a ja szybko spojrzałam na tablicę świecących numerów. Jego piętro. Kurwa, wspaniale. Głęboko wzdychając czekałam aż drzwi się rozsuną i o mój Boże, czy może to trwać jeszcze dłużej? Po chwili, która wydawała się być wiecznością, przed moimi oczami ukazał się ciemny korytarz jego piętra; wyszukane podłogi i głęboko szkarłatna farba na ścianach. Subtelne przypomnienie skrajnej różnicy naszych klas społecznych.

Z drżącym, ciepłym oddechem wyszłam z windy, próbując zapanować nad sobą. Nie mogłam pozwolić mu zobaczyć, że byłam wewnętrznie - emocjonalnie, głównie - bałaganem. Nie mógł zobaczyć tego, że byłam absolutnie przerażona widząc go. Ale dlaczego? Nic złego nie zrobiłam. Jak on do cholery miał prawo być na mnie zły? Ponieważ mój były spontanicznie postanowił złożyć mi wizytę i mieszać się w konflikt? Nie miał prawa. Nic złego nie zrobiłam.

- Oddychaj - przypomniałam sobie szeptem, przełykając boleśnie guzik w gardle z każdym krokiem. - Oddychaj. Oddychaj. Oddychaj.

Kiedy podeszłam do jego drzwi, były już lekko otwarte, moje brwi lekko zmarszczyły się na ten widok. Zanim mogłam to zrozumieć usłyszałam miękki śmiech za nimi. Kobiecy śmiech.

Wyszła chwilę później a ja byłam zaskoczona jej wyglądem - głównie dlatego, że wyglądała na co najmniej trzydziestkę. Stałam oszołomiona przez chwilę a ona zatrzymała się nagle, widząc mnie stojącą jak pieprzona kretynka w jego przedpokoju. Lekki uśmiech wykrzywił jej wargi i szepnęła krótkie przeprosiny w moją stronę zanim mnie wyminęła. Pozwoliłam mojemu wzrokowi powędrować za mnie, w celu zbadania jej - to było dla mnie bardzo dziwne, ponieważ nie rozglądała się wokół. Jej włosy nie były zgarnięte w niedbały kok a jej ubrania nie były pogniecione w żadnym miejscu. Nie wyglądała na nieogarniętą, tak jak reszta dziewczyn. Bez względu na to, pieczenie w moim brzuchu sięgało aż mojej klatki piersiowej a ja rozpoznałam to nieprzyjemne uczucie zazdrości.

Weszłam do jego mieszkania i zobaczyłam go wkładającego ceramiczną miseczkę do zlewu kiedy stał plecami do mnie. Gdy moje kroki stawały się coraz głośniejsze, zatrzymał swoje ruchy i odwrócił się, a wtedy go zobaczyłam.Wyraz jego twarzy był nieczytelny, jego oczy zimne i obojętne wlepiły się w moje. Miał na sobie parę luźnych, czarnych dresów a duża koszulka ukryta była pod szeroką bluzą z kapturem. Skinął głową w moją stronę, w obrzydliwie podobny sposób jak do starszej kobiety w korytarzu, a potem odwrócił się do zlewu.

- Więc - odezwałam się niepewnie, krzyżując ramiona na mojej klatce piersiowej. - Co chcesz ode mnie -

- Usiądź - przerwał, jego głowa obróciła się lekko kiedy kiwnął nią na stołek schowany pod marmurowym blatem. - Prawie skończyłem.

Posłuchałam go i ostrożnie wsunęłam się na krzesło, upuszczając torbę na blacie. I spojrzałam na niego przez chwilę, obserwując jego duże dłonie, szybko czyszczące miskę mokrą gąbką. - Nie powinnam ja tego robić?

Brak odpowiedzi.

Westchnęłam. - Słuchaj Zayn, mam trochę rzeczy do zrobienia.. Nie mogę marnować czasu siedząc tu i patrząc na ciebie -

- Mogłabyś się zamknąć? - odwrócił się szybko by rzucić mi twarde spojrzenie jego brązowych oczu. - Powiedziałem, że prawie skończyłem.

Zamknęłam szybko usta i śledziłam wzrokiem dryfujące, kolorowe liczby na zegarku w niewygodnej ciszy. Rzeczywiście, po kilku chwilach usłyszałam dźwięk wyłączanej wody i kiedy spojrzałam w górę, Zayn wycierał ręce o ręcznik leżący obok. Rzucił go na bok po czym westchnął, jego spojrzenie powędrowało na moją osobę zanim nie podszedł w moją stronę. Uważnie obserwowałam jego ruchy, kiedy jego długie nogi pokonywały odległość do dużych, szklanych drzwi prowadzących na balkon. Z łatwością je otworzył i spojrzał na mnie, kiwając głową w moją stronę.

Chciał abym za nim poszła?

Wstałam niepewnie, z niepokojem wykonywałam powolne kroki w jego kierunku. Kiedy dotarłam do szklanych drzwi, przeszłam przez ich próg i skrzywiłam się na uczucie zimnego powietrza bijącego w moją twarz. Wylegiwał się na miękkim fotelu po stronie balustrady, jego ręka łowiła w kieszeni paczkę papierosów a ja cicho zamknęłam drzwi za sobą.

Widok był wspaniały. Miasto nigdy nie wyglądało tak pięknie jak dla mnie w tym momencie - światła mrugały błyskotliwie i migotały pośród cieni rzucanych przez ruchliwe ulice poniżej. Niebo było wspaniałe i granatowe, smuga światła biła od miasta, a tu i ówdzie usiane było w gwiazdy. Stałam w zachwycie przez chwilę podziwiając widok, woń dymu papierosowego unosiła mi się przed nosem. Spojrzałam na Zayna, który z lekkością wypuszczał dym i wpatrywał się we mnie tym samym wzrokiem.

Potarłam lekko ramiona, które pokryte były jedynie przez cienką koszulę, delikatnie oczyściłam gardło. - Więc?

Zaciągnął się mocno swoim papierosem i ręką wskazał mi na miękkie siedzenie obok niego.

Zmarszczyłam lekko brwi, spoglądając na krzesło. - Nie rozumiem.. - powiedziałam powoli, mój wzrok błądził między nim a siedzeniem. - Chcesz bym tu usiadła?

Odetchnął głęboko a następnie przewrócił oczami, leniwie nanosząc ramię na oparcie krzesła obok. - Nie, chcę abyś na to patrzyła. Siadaj.

Po cichu, powoli usiadłam na krześle drżąc na uczucie chłodnych poduszek dotykających mojego słabo ocieplonego ciała. Nadal pocierałam ramiona patrząc za balustradę na widok miasta. - Więc moim zadaniem na dzisiaj jest wyskoczenie z twojego balkonu?

- Nie nienawidzę cię aż tak bardzo - prychnął, a ja byłam prawie pewna, że zobaczyłam nieznaczny uśmiech na jego twarzy. - Pomyślałem, że dam ci dzień wolnego.

- Wolny dzień - powtórzyłam, marszcząc brwi w niedowierzaniu.- Gdzie tu jest haczyk? Nigdy wcześniej nie dałeś mi wolnego czasu.

Wzruszył ramionami, biorąc kolejny wdech półspalonego już papierosa. - Po prostu pomyślałem, że moglibyśmy porozmawiać.

Co do kurwy?

Zaśmiałam się lekko pod nosem, kręcąc głową. - Jestem zdezorientowana - zatrzymałam swoje spojrzenie na czubku tlącego się papierosa. - Chcesz - chcesz porozmawiać?

- Tak, właśnie.

- Ale dlaczego?

Jego oczy były tak ciemne w nocnym powietrzu - dużo głębsze i bardziej hipnotyzujące niż w lekkości dnia - i przyłapałam się na tym, że nie jestem w stanie oderwać od nich wzroku nawet na chwilę. Popukał papierosem lekko o popielniczkę położoną na stoliku między nami i wzruszył ramionami.

- A dlaczego nie?

Zacisnęłam ponownie usta w cienką linię, z powrotem przesuwając wzrok na widok przede mną i potarłam lekko ramiona kiedy lekki podmuch zimnego powietrza musnął moje ciało. Zayn chciał rozmawiać. Ze mną. Chciał rozmowy? Był pijany? Byłam nieco wytrącona z równowagi przez chłód w jego zachowaniu, przez to jak cichy i obojętny był - to było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam w nim, i choć wydawał się czuć swobodnie to mogłam powiedzieć, że coś na nim ciążyło. Bez względu na to czułam mały wstrząs podekscytowania i niemal - prawie-pokonałam zazdrość o kobietę, która wyszła. Wewnętrznie chciałam krzyczeć na siebie by utrzymać to w środku, by nie mówić nic o niej, ale szybko słowa wyprzedziły moje myśli i niekontrolowanie się odezwałam.

- Nie nagadałeś się wystarczająco z swoim ostatnim skowronkiem?

Wcisnął koniec spalonego papierosa do popielniczki i spojrzał na mnie, rozchylając swoje pełne usta. - Moim co?

Wzruszyłam ramionami, moje palce poruszały się na moich ramionach starając się zapanować nad chłodem a moje nogi podskakiwały w próbie zatrzymania uciekającego ciepła w mroźnym powietrzu nocy. - Wpadłam na kobietę w korytarzu - rzuciłam jakby od niechcenia. - Jestem zaskoczona, że przyprowadziłeś kogoś tak starszego - przerwałam, śmiejąc się gorzko. - To znaczy, myślę, że nie jestem zaskoczona, ale wciąż.

- Boże, Sam - jęknął w odpowiedzi, jego głowa opadła a oczy wzniósł ku niebu. - Po prostu się zamknij, nie wiesz o czym do cholery mówisz.

- Nie, nie - nonszalancko machnęłam na niego ręką. Potrzebowałam to fajnie rozegrać. Wydawać by się mogło, że nie zabijał mnie fakt, że zmienił temat. Nic nie pokazuj, nic nie czuj. - W porządku, ja tylko mówię, że szybko odreagowałeś -

- Powiedziałem Ci, żebyś się zamknęła - wyrzucił surowo, jego oczy zmrużyły się w gniewie kiedy w palce chwycił kolejnego papierosa. - Jezu.

Patrzyłam na niego z twardym spojrzeniem, gula w moim gardle rosła a ucisk w klatce piersiowej się pogorszył. - Sam powiedziałeś, że chcesz rozmawiać. Więc to jest to co robię, Zayn. Rozmawiam.

- Cóż, nie chcę rozmawiać o takim gównie - warknął. - Poza tym, tak jak zawsze, o niczym nie wiesz. Ona nie była tym kim myślisz.

Przeniosłam wzrok z moich stóp na niego, rysy jego twarzy znacznie zmiękły kiedy trzymał papierosa między jego wargami. Uniósł do niego zapalniczkę i go zapalił, a strumień dymu uciekał z kącika jego ust. Spojrzał na mnie. - Ona jest jak - nie wiem - mama lub coś. Dla mnie i Liama, tak myślę.

Czułam gorąco na moich policzkach i nagle byłam wdzięczna panującym chłodem, przez który moje policzki już i tak były jasno różowe. Nie chciałam by zobaczył upokorzenie wymalowane na mojej twarzy - prawdopodobnie pomyślałby, że jestem wariatką czy coś - przeskakując do absurdalnych wniosków tak szybko. Ale one nie były absurdalne - taki był Zayn. To było to co on zrobił.

Udało mi się wyrzucić tylko krótkie 'oh' kiedy mocniej pocierałam ramiona a mój wzrok powędrował na czubki moich butów. Wtedy usłyszałam jego jęk i kątem oka zobaczyłam, że wstał szybko.

- Mam dość oglądania jak marzniesz tutaj na śmierć - mruknął i rozpiął bluzę zanim szybko nie rzucił jej do mnie. Milczałam, uporczywie wpatrując się na gruby materiał leżący na moich kolanach i olśniło mnie, że to już drugi raz kiedy oferuje mi swoją bluzę. - Załóż ją, potrzebujesz jej bardziej niż ja.

Oszołomiona, powoli wciągnęłam nakrycie o ogromnym rozmiarze na swoje ramiona a specyficzny zapach jego wody kolońskiej unosił się do moich zmysłów. Była jeszcze ciepła od temperatury jego ciała a ja byłam w szoku, że on na prawdę ściągnął ze swoich pleców i dał mi swoją bluzę, ponieważ było mi zimno. Zrobił dla mnie coś dobrego. To nie obejmowało złamania nosa innej osobie.

Opadł na miękkie siedzenie a ja mogłam zauważyć pojawiającą się gęsią skórkę na jego przedramionach. Nic o tym nie powiedziałam, ale zdecydowałam się zaoferować mu przeprosiny.

- Przykro mi - powiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia. - Wiesz, zakładając -

- Cokolwiek, jest w porządku - warknął z irytacją. - Myślę, że to cholernie szalone, biorąc pod uwagę, że zostawiłem cię ostatniej nocy.

Wspaniale.

- Co mam przez to rozumieć?

- Wiesz co - zadrwił. - Wyszedłem a ty kurwa zostałaś tam z tym dupkiem.

- On krwawił na całej mojej podłodze, Zayn - westchnęłam. - Oczywiście, że z nim zostałam.

Gorzki, pozbawiony humoru śmiech wyleciał z jego gardła, a ja widziałam jak jego białe zęby lśnią od rozdrażnionego uśmiechu w ciemności. - Grałaś pielęgniarkę, prawda? Jak słodko.

- Złamałeś mu nos w dwóch miejscach, Zayn.

- Masz szczęście, że nie w więcej.. nie mogę nawet - przerwał, jego głos się załamał i jego oddech był znacznie cięższy kiedy rozbrzmiewał w otaczającym nas powietrzu. Spojrzał na mnie, jego spojrzenie wciąż było chłodne i złośliwe jak wcześniej. - Zamierzałaś mu się oddać?

Czułam, że moje policzki płoną jeszcze bardziej i spojrzałam w dół na moje kolana, szarpiąc nerwowo rękawy. - Chciałam, tak - oblizałam swoją dolną, suchą już, wargę, wzruszając lekko ramionami. - Znałam go od dawna.. Myślę - myślę, że go kochałam.

- On jest pieprzonym pedałem - warknął wściekle Zayn, kładąc do połowy dopalony papieros ze złością na stolik. - A ty do niego wróciłaś.

Spojrzałam na niego. - Co?

- Słyszałaś mnie - mruknął. - Ten gówniarz pieprzył twoją irytującą współlokatorkę i kto wie co jeszcze, a ty wciąż do niego wracasz.

Milczałam przez chwilę, szok zalewał moje ciało kiedy patrzyłam na jego twarz - która wyrażała czysty gniew. Westchnęłam drżącym głosem i pokręciłam głową, wgłębiając się w fotel.

- Jak możesz nawet coś takiego zakładać?

Zaśmiał się gorzko, jego górna warga szarpnęła do góry w szyderczym uśmieszku, spojrzał przez barierkę pocierając swoje ramiona. - To nie założenie, to fakt - przerwał, patrząc na mnie i uniósł brwi. - Zostałaś z nim, prawda?

- Tak, ponieważ złamałeś jego nos - mówiłam powoli. - Oczekiwałeś, że zostawię go wykrwawiającego się na mojej podłodze?

- Nie spodziewałem się, że zaczniesz zajmować się nim jak jakimś pieprzonym dzieckiem!

Jego głos był wyższy, prawie krzyczał a ja wiedziałam, że był na prawdę wściekły. I teraz wiedziałam dlaczego. Myślał, że wróciłam do Duke'a z powrotem - myślał, że zignorowałam fakt, że pieprzył Leoni za moimi plecami i rzucił mnie w naszą rocznicę w zatłoczonej restauracji. Był.. był zazdrosny.

- Zayn - odezwałam się po chwili, bardzo cicho i ostrożnie. - Zabrałam go do szpitala.. i - i rozmawialiśmy tam, i -

Wstał gwałtownie, kręcąc głową. - Nie chcę tego słyszeć, zachowaj to.

Otarł się o mnie, otwierając szklane drzwi do jego mieszkania z silnym szarpnięciem a ja sięgnęłam w jego stronę, chwytając jego chłodne ramię. Jego głowa obróciła się w moją stronę, rzucił mi mordercze spojrzenie, jego oczy były czarne kiedy wpatrywał się ze mnie a ja pokręciłam głową, niewerbalnie prosząc go by się uspokoił.

- Nie pozwoliłeś mi dokończyć -

- Nie potrzebuję byś kończyła, wiem jak to się skończy - warknął, wyrywając swoją rękę z mojego ucisku. - Ty i on rozmawialiście i doszliście do wniosku, że wybaczycie sobie wzajemnie i wszystko będzie lepsze, a teraz ty jesteś jego pieprzoną dziewczyną ponownie i masz zamiar się z nim dziś pieprzyć -

- Pozwól mi skończyć!

Nie sądziłam, że będę krzyczeć w nocnym powietrzu, moje oddechy wychodziły ciężkie i nierówne a moje palce ponownie sięgnęły do jego ramienia, tym razem mocniej się na nim zaciskając. Przełknęłam ślinę, patrząc mu w oczy. - Chciałam powiedzieć, że rozmawialiśmy - rozluźniłam swoje palce. - I powiedziałam mu, żeby spierdalał.

Oboje staliśmy przez chwilę w ciszy, patrzył na mnie w milczeniu, jego oczy migotały w moim kierunku kiedy próbował rozszyfrować czy mówię prawdę. Kiedy nie złamałam naszego kontaktu wzrokowego, jego spojrzenie nieco złagodniało i przysięgam, że dostrzegłam mały uśmieszek grający w kąciku jego ust. Bez słowa wyciągnął swoją rękę z mojego uścisku - tym razem delikatniej - i wszedł do swojego mieszkania. Odwróciłam się owijając swoje ciało, wzdychając do pustki przede mną, zbita z tropu przez wydarzenia sprzed kilku chwil, które odtwarzałam. Po chwili usłyszałam kroki i byłam pewna, że moje serce niemal nie wyskoczyło z mojej klatki piersiowej. Pojawił się przede mną, rzucając mi coś na kolana. Spojrzałam w dół na to.

- Co to jest?

Poruszał się powoli w stronę swojego miejsca, usiadł powoli a jego spojrzenie ulokowało się na ciemnym pudełku leżącym na moich nogach. Skinął głową w jego kierunku. - Otwórz.

Zamrugałam gwałtownie, patrząc na niego przez dłuższą chwilę zanim moje palce nie zaczepiły się za zatrzask z boku pudełeczka. Moje ręce widocznie drżały kiedy ostrożnie je otwierałam, a ja nie mogłam zapobiec westchnieniu, które wyrwało się z mojego gardła kiedy patrzyłam na to co było w środku.

Na aksamitnym dnie spoczywała bransoletka, tak niesamowicie piękna i zapierająca dech, że byłam pewna, że padnę trupem na atak serca albo z niedowierzania, że Zayn dał mi ją tu i teraz. To była prosta rzecz - białe złoto z malutkimi diamencikami osadzonymi na sznureczku - i perły przepięknie lśniły w otaczającej nas nocy. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, moje usta się rozchyliły a serce biło niczym młotem w mojej klatce piersiowej, moje dłonie drżały a ja niemal cała się rozpadałam.

- Chciałem ci to dać wczoraj, ale - wzruszył ramionami, odchrząkując nieprzyjemnie i odwracając wzrok. - Z - wiesz.. myślałem -

- Zayn - szepnęłam, patrząc na delikatną bransoletkę, a następnie na niego. - Nie mogę tego przyjąć - dlaczego chcesz -

- Wiesz co było wczoraj? - przerwał, uśmiechając się lekko. Kiedy nie odpowiedziałam, jego uśmiech się powiększył a ja mogłam zobaczyć jego zęby. - Minęła połowa naszej umowy - przerwał uśmiechając się do mnie kiedy uniósł brwi. - Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy.

To wszystko było tak surrealistyczne - tak cholernie nierealne to, że siedziałam tutaj z piękną biżuterią na kolanach jako prezent z okazji rocznicy dla mnie - po złamaniu nosa mojego byłego i podarowania mi swojej bluzy, i - i...

ODDYCHAĆ. Potrzebowałam kurwa ODDECHU.

Po tym, wstał i podszedł do mnie, pomagając mi swoimi znacznie dłuższymi palcami zapiąć diamentową ozdobę wokół mojego znacznie mniejszego nadgarstka, jego palce utrzymywały ciepło na mojej dłoni. Usiadł wtedy i rozmawialiśmy. Prowadziliśmy rozmowę. Powiedziałam mu wszystko - to było jak więcej słów, które produkowałam - a on rzeczywiście słuchał.

Powiedziałam mu, że chciałabym być dziennikarzem, oraz o tym jak spotkałam Victora w podstawówce. Powiedziałam mu o moim psie, Pepper'ze i on tym jak był on jedyną normalną osobą w mojej śmiesznej i nieprzyjemnej rodzinie. Powiedziałam mu o mojej krytykującej matce i o tym jak faworyzowała mojego starszego brata i siostrę za chodzenie do szkoły prawniczej i szkoły medycznej. Powiedziałam mu tak wiele rzeczy, a on słuchał i komentował a ja byłam wniebowzięta.

Po tym jak wyszłam, jego bluza wciąż ogrzewała mnie kiedy nalegał bym ją zatrzymała, moje palce zaczepiły się o mój nadgarstek, ściskając małe diamenciki otaczające go.

Jeśli miłość była pomyłką, byłam pewna, że była ponad moją głowę.

***

- Prezent rocznicowy?

Machnęłam ręką przed moim przyjacielem, diamenty lśniły w promieniach słońca a w nich odzwierciedlały się małe tęcze. Victor spojrzał szybko i zagwizdał głośno.

- Słodki Jezu, to jest piękne - pokiwał głową z dezaprobatą. - Nieco pokręcone na prezent z okazji rocznicy, ale koleś ma gust.

- Wiem, także nie mogę w to uwierzyć - potrząsnęłam głowa, wpatrując się z diamenciki i obracając je kilkoma palcami. - On po prostu - dał mi to. Po tym jak powiedziałam mu, że kazałam Duke'owi spierdalać.

- Władca nagrodził niewolnika - zaśpiewał. - Jak słodko.

- Oh, zamknij się - uśmiechnęłam się lekko, dając mu kuksańca w bok. Kontynuowaliśmy spacer chodnikiem, pełni po naszym obiedzie w kawiarni za rogiem w jego miejscu. Victor pochylił się, zarzucając mi ręce na moje ramiona, materiał jego płaszcza dawał ciężkie uczucie na moim ramieniu.

- Ale serio, Sam - kontynuował. - On musi widzieć w tobie trochę więcej niż niewolnika jeśli rzuca na ciebie taki urok. To musi co najmniej być wspaniałe.

Westchnęłam, wpatrując się w szczeliny chodnika. - Więcej nie wiem.

- Cóż, ja wiem - Victor zareagował ostro. - Koleś, który łamie czyiś nos i kupuje kobiecie diamenty jest okay w mojej książce. Chcę spotkać tego faceta.

Przewróciłam lekko oczami, kuląc się pod ciężarem znacznie większego ciała Vica kiedy silny podmuch zimnego powietrza mknął przeciwko mnie. - To takie dziwne, Vic. On jest tak skryty ze mną, ale - my.. nie wiem. Rozumiemy się. To takie dziwne. Czasami chcę go złapać za szyję i tak dalej...

- Chcesz go pieprzyć - uśmiechnął się złośliwie, szturchając mnie lekko. Kiedy trąciłam go z powrotem znacznie mocniej, westchnął. - Ale tak na prawdę, wiesz co mówią.. jest cienka granica pomiędzy miłością i nienawiścią.

Kiedy mijaliśmy duże okno z towarem, Vic zatrzymał się gwałtownie, patrząc na manekina. - Oh spójrz! - jęknął, wskazując na nogi manekina z podnieceniem. Para jasno czerwonych obcasów wyglądała tak gustownie na białym obiekcie i lśniła atrakcyjnie pod oświetleniem sklepu. - Te buty będą wyglądać zabójczo na tobie!

Przewróciłam oczami. - Wiesz, że nie chodzę na szpilkach, Vic.

- Będziesz musiała mieć obcasy kiedy zaczniesz staż - ostro odparł, spoglądając na mnie. - Słyszałaś już o tym?

- Taak - skinęłam głową. - Mam staż; oni po prostu nie wiedzą, w której branży będę pracować. Mogę pracować tutaj albo w jakimś małym miasteczku w Wisconsin lub w Los Angeles.

- LA? - zawył, odwracając się do mnie. - Oh, Boże! Żartujesz! Jeśli będziesz pracować w LA, to się posram!

Prychnęłam, popychając go lekko i szarpiąc za jego ramię, aby kontynuować nasz spacer. - To jeszcze nie jest pewne. Powiedziała, że zadzwoni w ciągu najbliższych kilku dni.. Może skończę w oddziale w Wisconsin, nigdy nie wiadomo.

Victor zmarszczył brwi. - Broń Boże.

Kontynuowaliśmy spacer, myśl o bransoletce od Zayna i jego bluzie nasiąkniętej jego zapachem, i wreszcie o stażu - dryfowała w mojej głowie. Gdybym przyjęła pracę w Los Angeles, musiałabym wyprowadzić się z Nowego Jorku i mieszkać tam przez rok. Byłabym z dala od tego miejsca - z dala od Vica i Leoni. Z dala od Zayna.

Podekscytowane westchnienie Victora wyrwało mnie z moich przemyśleń, i kiedy spojrzałam na niego przez lewe ramię, zobaczyłam, że stał w pobliżu stoiska z czasopismami i gazetami. Od razu chwycił jeden z błyszczących i kolorowych tabloidów, pełnych zdjęć gwiazd i ich ostatnich kontrowersji oraz wypadków, wydrukowanych na całej stronie.

- Vic - zawołałam, krzyżując ramiona w rozdrażnieniu. - Chcę wrócić do domu i zdrzemnąć się przed następnymi zajęciami.

Zignorował mnie, kiedy odkładał jeden magazyn i chwycił za inny. Stał w milczeniu, wpatrując się w okładkę i jęknął głośno, stukając nogą szybciej po chodniku.

- Victor - zawołałam ponownie, wiedząc, że jego pełne imię zwróci jego uwagę na mnie. Ale tak się nie stało - moje brwi zmarszczyły się lekko w zmieszaniu kiedy zrobiłam krok do przodu. - Hej, wiem, że umierasz czytając o Bradzie i Angelinie albo Miley lub kimkolwiek, ale ja na prawdę -

Przerwałam, kiedy odwrócił się, magazyn wciąż tkwił w jego dłoni a jego twarz zbladła. - Sam - westchnął nisko i cicho. To było zupełnie do niego niepodobne.

- Co? - lekko zmarszczyłam brwi, potrząsając głową. - Co to jest?

Oblizał wargi i potem spojrzał na magazyn w dłoni, który rozpoznałam - Rolling Stone - a potem spojrzał na mnie. - Powinnaś to zobaczyć.

Kiedy wyciągnął go w moją stronę, chwyciłam to raczej bez entuzjazmu, patrząc najpierw na jasno czerwony nagłówek a potem na pięciu mężczyzn będących na okładce. I wtedy mój wzrok padł na napis wyryty żółtą czcionką na całej stronie.

Angielskie gwiazdy One Direction przygotowują się do nadchodzącej trasy.

- Czy to nie jest jego imię? - szepnął Victor. - Czy to nie on?

Mój wzrok padł na napisy pod tytułem.

Ekskluzywny wywiad.

Oh, Boże...

Liam Payne i Zayn Malik.

Oh, mój Boże..

Nie.

Nie.

Nie.

Zayn Malik.

Moje spojrzenie powędrowało na zdjęcie i tam był on. Tam oni byli - Liam stojący obok Zayn'a, cała piątka chłopaków ubrana w nieco podobne odcienie ciemnej czerwieni i jasnego błękitu.

Angielskie gwiazdy.

Spojrzałam na Victora, ulica wirowała wokół mnie. The Rolling Stone wystarczająco szybko wysunęła się w moich palców, spadając na chodnik i rozsypując strony. Twarz Zayn'a nadal na mnie patrzyła.

***
O. MÓJ. BOŻE.
Od sylwestra czekałam, aż przeczytacie ten rozdział.
Mam ochotę włączyć sobie Little White Lias.
Nie mówcie, że sie nie domyślaliście!
Niemal w każdym rozdziale było jakieś nawiązanie;
- Ten moment kiedy Sam poszła mu kupić babeczki a sprzedawca powiedział, że jego córce podoba się Zayna nowy materiał.
- Autograf Liama podczas obiadu.
- Laska z klubu Karmy (Barbie Zayna:d) która powiedziała Sam, ze on nie rozdaje autografów.
- Victor wspominał kilka razy o tym, że skądś zna jego imię.
- W 14 rozdziale kiedy Liam mówi, że mają zespół.
- Kiedy Zayn martwi się o to co Liam powiedział Sam -17 rozdział
- Kiedy Zayn powiedział, że laski z którymi sypia także go wykorzystują - "Lecą do swoich koleżanek i chwalą sie, że spędziły noc z Zaynem Malikiem"
I jeszcze kilka innych! :D
SPOILER:
Rozdział 20:
A potem moje serce się zatrzymało.
Albo myślałam, że to zrobiło.
Nie mogłam oddychać.
Nie mogłam się ruszać.
O mój Boże.
- To nie jest prawda - przemówiłam drżącym głosem, patrząc na zdezorientowaną twarz Liama. - To nie jest prawda, powiedz mi, że to nie jest prawda!
- Co? - zmarszczył brwi zerkając na kartkę. Patrzył na nią przez chwilę, potrząsając głową i biorąc kolejny kęs z jego muffinki. - Nie, to prawda."

Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.

Marta / @mrsarrrogant

24 komentarze:

  1. W końcu się dowiedziała!
    Czekałam na to od jakiegoś czasu :)
    Rozdział bardzo mi się podoba i już nie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, uwielbiam wszystko na raz ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że One Direction występuję w tym opowiadaniu jako zespół. :( Ciekawiej jest, gdy tego zespołu nie ma... Ale cóż, narzekać nie będę, bo to opowiadanie jest świetne. :)
    Świetna robota, dziewczęta! :)
    Tylko zauważyłam, że źle tłumaczycie 'whatever'. W języku potocznym nie znaczy to 'cokolwiek', tylko coś bardzo w stylu 'nie ważne'. To słowo jest dość ciężko przełożyć na polski ;d Nie ma u nas chyba takiego odpowiednika na to słowo, trzeba po prostu pokombinować, a najczęściej pasuje właśnie 'nie ważne'. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdzial!!!Kocham tooo<33
    Dzieki za tlumaczenie;**
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  5. Sjrbdhjsnzi genialne !! Uwielbiam :) czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  6. No! W koncu sie dowiedziala! Bylam ciekawa jej reakcji. Ciekawe jak Zayn teraz z tego wybrnie. To mnie zastanawia. Jak on ja udobrucha hihi :)
    W ogole to on ma jakiś dziwny tok myślenia. Zlamal kolesiowi nos, (i dobrze, nalezalo mu sie) i jeszcze ma pretensje do Sam, ze zostala a nie pobiegla za nim. Ale cale szczęście szybko to sobie wyjasnili.
    Tak sobie czytam i czytam i mysle, ze juz sie pogodzili i bedzie przez chwile spokojnie a tu prosze następna afera. Hihi ale to dobrze, bo jest ciekawie ;)
    No to do nastepnego, juz nie moge sie doczekac :)

    OdpowiedzUsuń
  7. cholera,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,że coś musi sie schrzanić! no cóż,takie jest już życie Sam,nic nie poradzisz ;x
    cholernie nie mogę do czekać się następnego rozdziału,mam nadzieje,że dodacie za tydzień ;x
    kocham ten blog,Zayna,Sam,Vick'a i was,za to,że tłumaczycie te cudowne opowiadanie ;x
    Nobody xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział super. Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz ogromny talent. re opowiadanie jest znakomite. Aż chce się go czytać. Znakomita fabuło i dużo akcji. Mam pytanie czy nie dałabyś rady dodawać częściej rozdziałów bo tłumaczysz genialnie i zawsze kiedy kończę czytać rozdział czuję sie nienasycona bo chciałabym jiż wiedzieć co się będzie działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniłam już z dwóch tygodni na tydzień, wątpie by dało się jeszcze częściej :) x
      Pozdrawiam i DZIĘKUJĘ za to, że czytasz! :)
      PS: Przypominam, że fanfiction jest tłumaczeniem! :)

      Usuń
  10. O matko ! Co tu się stało! Kocham to !

    OdpowiedzUsuń
  11. :******** idk co napisać :o
    Świetny x!

    OdpowiedzUsuń
  12. O KUR*A!!!! Hahaha ja sie domyślałam on początku, ale nie myślałam ze to bedzie One Direction tak oficjalnie, tylko jakis tam zespolik. No ale kurde bez jaj! FAaaZAA! :D
    Zajebisty rozdział!!! :3 :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Mmm, oczekiwałam więcej Sam i Zayna, ale narzekać nie będę. W końcu przynajmniej byli x) zazdrosny Zayn jest uroczy. :3 mogłabym takiego mieć na co dzień XDDD
    czekan na nn! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój Boże! Ten rozdział jest niesamowity, idealny pod każdym względem ; ** Już nie mogę doczekać sie następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Omg! To jest takie.. ohhh.. <3 tak uwielbiam to, kocham Kocham *.*
    kiedy następny? ?

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział był taki emocjonujący! I na koniec nutka tajemniczości, cos wspaniałego.Pozdrawiam i weny życzę. ^x mortajuliana

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże kocham to normalnie!. :* <3
    Magda

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś nie zaszkodzi ci skomentować.
Każdy, nawet najmniejszy komentarz to wielki buziak od nas! :))