środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 10

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia jako niespodziankę darujemy Wam ten rozdział! :) Mamy nadzieję, że będziecie się cieszyć :)!

Ukrywanie się w moim mieszkaniu następnego wieczoru było wyjątkowo trudne z Leoni podejrzanymi spojrzeniami i dociekliwymi pytaniami. To było dla niej niezrozumiałe dlaczego miałam na sobie parę ciemnych dżinsów zamiast dresy, tak jak zazwyczaj, i dlaczego moje włosy były starannie wyszczotkowane i rozpuszczone zamiast niedbałego koka. Byłam wspaniałym kłamcą i wymówka, że wychodzę z Victorem na noc była nieco wiarygodna. Łatwo poszło także wtedy, kiedy zażądała bym ją zaprosiła; między Leoni i Victorem tkwiła gorycz odkąd pijana Leoni zaczęła rzucać w jego stronę obelgi jakiś miesiąc temu.

- Nie mogę uwierzyć, że nadal jest o to zły - zaszydziła, siedząc na kanapie. Zaprzestałam swojego szalonego biegu po całym salonie, w poszukiwaniu kluczy, aby spojrzeć na nią, wzdychając ciężko i unosząc brwi w niedowierzaniu.

- Nazwałaś go pedałem. 

- Oh, nieważne - odparła, przewracając oczami. - Już nie można sobie pożartować.

Moje oczy rozbłysły kiedy zauważyłam zielony sznureczek dołączony do moich kluczy i szybko je chwyciłam. Wepchnęłam je do kieszeni, zarzuciłam kurtkę i założyłam na ręce rękawiczki. 

- Idę - poinformowałam, unikając jej twardego spojrzenia. Zapadła niezręczna cisza a ja odchrząknęłam, oblizując usta. - Ja.. hm.. nie wiem o której będę w domu, - dziwny dźwięk opuścił moje gardło - więc nie musisz na mnie czekać.

- Dobrze - westchnęła, irytacja była słyszalna w jej głosie. Zacisnęła usta i spojrzała na stół. - Po prostu będę tu z moim dobrym przyjacielem, panem czekoladowe lody - jęknęła i kiedy odwróciłam głowę, jej oczy był przymknięte. - Boże, jestem taką świnią.

Teraz była moja kolej by przewrócić oczami. - Jeśli Ty jesteś świnią, to ja jestem pieprzonym wielorybem - uśmiechnęłam się lekko, odwracając się do wyjścia. - Baw się dobrze, okay?


Machnęła ręką w powietrzu, zmuszając mnie do wyjścia.



***

Liam wpadł po mnie identycznym samochodem jak Zayn'a, ale ten samochód nie zawierał mikroskopijnych zadrapań, które zawzięcie wyrzeźbiłam na boku jego drzwi. Odsunął się do tyłu, co było nieco dziwne i kiedy usiadłam na skórzanym siedzeniu, on uśmiechnął się zza masywnych, przeciwsłonecznych okularów. 

Lekko zmarszczyłam brwi, spoglądając na puste siedzenie z tyłu. - Gdzie jest-

- Bycie dupkiem - mruknął, wdychając ciężko i mknąc wzdłuż głównej ulicy. - Dołączy do nas tam.

- Potrzebuje więcej czasu w łazience? - droczyłam się lekko, uśmiechając się do siebie kiedy obraz Zayn'a pojawił się w mojej głowie. Mogłam sobie to wyobrazić - Zayn stojący blisko lustra, czepiający się każdej, najmniejszej niedoskonałości na gładkiej skórze jego twarzy. 

Prawie zwymiotowałam.


- Byłabyś zaskoczona - głos Bill'a przeciął moje myśli a kiedy spojrzałam na niego, w rogu jego ust widniał subtelny uśmiech. Rzucił na mnie wzrokiem. - Nie mów mu, że Ci to powiedziałem, ale on suszy włosy każdego dnia.


- On co?


- Taak - zaśmiał się w odpowiedzi. - To droga suszarka, taka sama jaką ma Kim Kardashian, która sprawia, że jego włosy są bardziej lśniące - przerwał, spoglądając na mnie z uśmiechem. - To znaczy, nie chcę mówić, ale nie za bardzo to wychodzi.


Usiadłam z powrotem, moje usta były rozchylone w przerażeniu, rozbawieniu oraz niepokoju. Zacisnęłam usta by nie wybuchnąć śmiechem.


- W porządku - mruknął Liam łagodnym głosem. - Możesz się śmiać.


Śmiech był głośny i szaleńczy, taki, jakiego nie było słychać z moich ust od miesiąca. Nie śmiałam się tak odkąd byłam z Duke'iem lub odkąd poszłam z Victorem do serowej produkcji, i czułam się z tym wspaniale. I kiedy Liam dołączył do mnie, nie mogłam nic poradzić na uświadomienie sobie, że siedzę w tej chwili w przyjemnym cieple samochodu i czuję się pierwszy raz od dłuższego czasu szczęśliwa.


Kiedy zbliżyliśmy się do drzwi Karmy, Zayn spokojnie palił sobie papierosa, a na jego głowie widniały podobne okulary do takich, jakie ma jego przyjaciel. Stał z jedną ręką w kieszeni, pochylony przez ceglany mur i patrzył na widok rozciągający się przed nim. Kiedy zbliżyliśmy się do niego, Liam pomachał lekko w jego stronę a on obrócił się i kiedy na mnie popatrzył, mogłam zauważyć, że jego oczy zmrużyły się w moim kierunku, skanując całą moją postać, a ja wiedziałam jaki z niego sadystyczny dupek. Nie było to nieprzyjemne milczenie kiedy on patrzył na mnie spod osłony swoich powiek.


Zaciągnął się mocno papierosem, wydychając powoli i dmuchając strumieniem dymu w moim kierunku. - To jest to, co masz na sobie?


Wściekłość zaczynała budować się we mnie od wewnątrz, a moje palce zacisnęły się w pięści w mojej kieszeni. Mogłam poczuć pocieszający, lekki dotyk na moim ramieniu, więc spojrzałam w dół by dostrzec długie, opalone palce Liama, delikatnie dotykające mojego ramienia.


- Ignoruj go - poinstruował mnie. - Jest w gównianym nastroju, ponieważ jego włosy są niewystarczająco lśniące.


Głowa Zayn'a gwałtownie obróciła się w stronę Liama, ze względu na jego zabawną uwagę, po czym zacisnął usta wokół papierosa. Wyciągając go, szydzący uśmiech szarpnął jego usta. - Przynajmniej mam przyzwoite ubrania - warknął wściekle, odwracając się w moją stronę. - To znaczy, nie masz pary obcasów czy coś? Spódnicy?


- Nie mam obcasów - zawrzałam, czując rozchodzą się furię w moich żyłach w błyskawicznym tempie. - Jest mroźno na zewnątrz, więc dlaczego do cholery miałabym nosić spódnice?


- Bo dziewczyny noszą spódniczki - zadrwił. - Nie wiesz o tym?


- Jesteś ostatnią osobą, od której miałabym brać porady o modzie, Drake.


- Oh, słusznie.


- Dzięki, tak myślałam.


- Myślałaś nad tym całą noc?


- Nie, z natury jestem mądra.


- Myślę, że musisz nadrobić w innych dziedzinach.


Zrobiłam krok do przodu, moje oczy i serce biło w złości. - Ty skurwy-


- Oh, Jezu - Liama głos był głośny i mocny, łamiący gorycz między mną a jego bratem. - Zayn, przestań być takim dupkiem. Myślę, że Sam wygląda wspaniale - przerwał, mrugając do mnie a ja poczułam, że się czerwienię. - Przeczytałem ostatnio w Vogue'u, że prosty styl jest na czasie. Dżinsy są eleganckie.


Zayn skrzywił się, rzucając niedopałek papierosa i przydeptując go butem. - Nie przyszedłem tu by dyskutować o pieprzonym Vogue - odwrócił się i pchnął silnie drzwi. - Idę do środka. Ale spokojnie możecie dokończyć swoją rozmowę.


Po chwili zniknął, zostawiając Liama i mnie samą, oddychającą ciężko i pociągającą nosem spokojnym powietrzem nocy.


- Myślę, że ma rację - odezwał się w końcu Liam. - Powinniśmy wejść do środka.


Przytrzymał przede mną drzwi, nieśmiały uśmiech zagrał na jego ustach. Przygryzłam swoją wargę i spojrzałam na niego. - Byłaś zła o jego włosy, wiesz.


- Mm?


Złośliwy uśmieszek poszerzył się na jego twarzy, a przeze mnie przepływało rozbawienie. - Mogłem zobaczyć księżyc odbijający się od niego.


Głośny śmiech uciekł z mojego gardła a jego głowa przechyliła się do tyłu i zaciągnął zamek swojej kurtki. - Chodźmy.



***

Wnętrze klubu było głośne, przesiąknięte zapachem dymu papierosowego, perfum i wody kolońskiej. Kiedy Liam specjalnie prowadził mnie w stronę górnego balkonu, gdzie - jak twierdził - on i Zayn mają specjalne siedzenia, ujrzałam pełno kobiet i mężczyzn biegających pod neonowym oświetleniem. Na czerwonej, welurowej kanapie, zobaczyłam także siedzącego tam Diabła z luźno rozstawionymi nogami i przezroczystą szklanką w dłoni. Jego okulary były ściągnięte, więc mogłam zobaczyć jego natarczywy wzrok w moją stronę, a ja poczułam nawiedzający mnie znajomy dreszcz na mojej skórze. Niestety, dreszcz został szybko zastąpiony wstrętem gdy Liam i ja zbliżyliśmy się - drobna, mała rzecz, tak bardzo podobna do mojej współlokatorki - Leoni - była dociśnięta do jego boku, jej mocno opalone, długie nogi były skrzyżowane z wdziękiem i ocierały się o jego dżinsy.


 - Niewiarygodne - Liam pochylił się w moją stronę, bełkocząc. - Nie jesteśmy tu nawet od pięciu minut, a on już ma jakiś mały numer na swoim ramieniu. Kurewsko niewiarygodne.


- To obrzydliwe - odpowiedziałam, a moje oczy unikały patrzenia na Zayn'a i jego zabawkę. Mój głos był drżący i czułam, że moja szczęka się zacieśnia. - Absolutnie odrażające.


- Przyzwyczajaj się, - westchnął, siadając na innej czerwonej kanapie i klepiąc miejsce obok niego - albo zapomnij o nim - tutaj, siadaj. Pozwól postawić Ci drinka - uśmiechnął się lekko. - Co lubisz?


- Oh.. ja, uh.. - przerwałam, oczyszczając swoje gardło. Moje myśli zostały przerwane kiedy mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę splecionej głowy. Mała blondynka wręcz promieniała u jego boku, jej zadbane dłonie sugestywnie ściskały jego udo a on schylił się by szeptać jej do ucha niesłyszalne słowa. Wypuściła słodki chichot, który usłyszałam nawet z tej odległości. Chciałam wymiotować. Zamiast tego odwróciłam się do Liama. - Tak naprawdę to nie piję..


Ciemne brwi uniosły się spod założonych okularów na nieskazitelnej twarzy Liama, a kącik jego ust opadł w dół. - Na prawdę? - kiedy kiwnęłam w potwierdzeniu, skinął głową. - Okay, więc.. dobrze, um... Huh. To takie dziwne - spoglądając na mnie znów delikatnie dotknął mojego ramienia. - Nie bierz tego do siebie tylko dlatego, że ja i Zayn pijemy sporo, kiedy tylko mamy okazję. Pozwól przynajmniej postawić Ci sodę czy coś.


Pokręciłam głową. - Nie, Liam. Naprawdę. Jest w porządku. - Ale nie było w porządku, bo właśnie wtedy sam Lucyfer odwrócił swoją uwagę od dziewczyny, w moją stronę. Na początku byłam pewna, że stara się komunikować ze swoim przyjacielem, ale kiedy jego brązowe oczy wlepiły się we mnie, wiedziałam, że wpatrywał się w moją osobę. Musiałam wstać, by wydostać się z tego obszaru i odejść z dala od niego. Sprawiał, że czułam się tak cholernie niedobrze, kiedy siedział tam ze swoją lalunią na ramieniu. Wiedziałam, że później będzie ją pieprzył w nocy i dlatego nie mogłam dłużej znieść bycia z nim w tym samym otoczeniu. 


- Właściwie.. myślę, że muszę znaleźć łazienkę - poinformowałam Liama, stojąc na drżących nogach i mój wzrok powędrował na smukłą sylwetkę rozłożoną na kanapie przede mną. Liam lekko zmarszczył brwi, pochylając się i opierając swoją rękę o jego kolano.


- Wszystko w porządku? - jego głos przepleciony troską zabrzmiał w moich uszach a on wstał po to by stanąć za mną. - Wyglądasz na trochę chorą, Sam.. Pozwól mi iść z tobą.


- Nie, nie.. nic mi nie jest - zapewniłam go z małym uśmiechem, starając się przełknąć gulę rosnącą w moim gardle. - Piłam dużo wody dziś, to wszystko.


Spojrzał w zwątpieniu na mnie, przegryzając dolną wargę, ale po chwili skinął głową w odpowiedzi. - Jeśli jesteś pewna.


- Zaraz wrócę - powiedziałam a moje oczy powędrowały w stronę Zayn'a, po czym szybko odwróciłam się do Liama. - Nie martw się.

Łagodny uśmiech Liama przyniósł ulgę mojej zranionej duszy, ale nic nie mogłam poradzić na to, że czuję parę brązowych oczu, wypalających dziurę w moich plecach. I mój wzrok powędrował szybko w jego kierunku, ale nie mogłam pozwolić mu się złamać. Poznałam w spojrzeniu Zayn'a wahanie i zauważyłam, że nie ma w nich nienawiści tak jak zwykle. Jego wzrok przeskanował mnie po czym ponownie toczył walkę z moim, a ja czułam piekący ból wewnątrz mnie. Kiedy pochyliłam się by wziąć moją bransoletkę, zauważyłam, że jego wzrok zablokował się z kimś za mną, a ja byłam pewna, ze chodzi o jego przyjaciela. Jego spojrzenie znów spotkało się z moim a jego usta się rozchyliły tak jak osobie, która została na czymś przyłapana. Zabrałam torebkę w pośpiechu i odwróciłam się napięcie, zdesperowana by uniknąć niezręcznej sytuacji, w której się znalazłam. Kiedy odeszłam, czułam to samo wypalające uczucie na moich plecach. Wciąż patrzył.


***

Kiedy przeciskałam się przez tłum nietrzeźwych tancerzy, obraz flirtującego na kanapie Zayn'a i jego blond przyjaciółki nie chciał opuścić moich myśli. Czułam się fizycznie chora i uczucie w mojej klatce piersiowej tylko się pogorszyło, kiedy mój umysł wymyślał możliwości, jakie właśnie teraz on ze swoją miss blondi może robić na kanapie. Kiedy weszłam do łazienki wpadłam na pomysł oblania twarzy zimną wodą, po to by zmyć z mojej zaczerwienionej skóry fakt, że byłam zazdrosna. 

Byłam zazdrosna.

I to tyczyło się Zayn'a.

Zayn'a, największego dupka jaki żyje.

Zayn'a, podłej kreatury suszącej swoje włosy, jego idealnej, kruczo-czarnej fryzury.

Zayn'a, podłego człowieka, który zmusił mnie do niepokojącej, niewolnickiej umowy z powodu mikroskopijnych zadrapań na jego drogim samochodzie. 

Zayn.

Otrząśnij się.

Pokręciłam szybko głową, mogłam odczuć coraz to większą gulę rosnącą w moim gardle kiedy obraz jego ust oblizujących jej błyszczyk pojawił się w mojej głowie. W tym momencie mógł ją całować, jego ręka mogła być na jej karku, drażniąc kosmyki jej włosów-

- Boże! - jęknęłam, odwracając się napięcie i przyciskając moje palce do skroni w rozdrażnieniu. Musiałam jak najszybciej zmienić moje myśli - nie powinnam nawet wychodzić z tego głupiego klubu, powinnam była powiedzieć nie...

Wyszłam z łazienki w pośpiechu, ignorując dziwne spojrzenia kobiet wewnątrz. Musiałam wyglądać na szaloną kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że mamroczę sama do siebie i zaciskam swoje dłonie na głowie w geście udręki. Nie obchodziło mnie to, ale wiedziałam, że zaczynam powoli tracić zmysły.

I wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Liam zauważył wymianę spojrzeń pomiędzy jego najlepszym przyjacielem i mną. Widział mój wzrok skanujący ciało jego bliźniaka, zanim ja wycofałam się do łazienki i Bóg wie co wyczytał w tym spojrzeniu. Ale miałam pewność, że Liam w tym momencie był najprawdopodobniej świadomy tego co się dzieje między mną a Zayn'em. Nie chciałam w to wierzyć.

I kiedy przebrnęłam przez ogromny tłum, zwolniłam. Nie chciałam wracać tymi schodami w stronę balkonu. Nie chciałam siedzieć naprzeciwko niego, nie chciałam widzieć zadowolonego uśmieszku na jego cholernie przystojnej twarzy oraz ręki owiniętej wokół gustownych ramion jego Barbie i tego zalotnego spojrzenia. Nie chciałam także siedzieć obok Liama, który wiedziałam, że prowadził ze mną przyjazną konwersację, próbując mnie lepiej poznać - dziewczynę, którą Zayn określił jako dobrą przyjaciółkę.

Tak bardzo chciałam zwymiotować.

Zmrużyłam oczy kiedy oślepiły mnie kolorowe światła oraz zatrzymałam się kiedy poczułam uścisk zacieśniający się na moim ramieniu. Odwróciłam się szybko, moje serce kołatało szybko pod wpływem znajomego mi już dotyku palców wokół mojego przedramienia a ja przygotowałam się by stawić czoła osobie, która powstrzymała moje ruchy.

- Sam?

Zamrugałam szybko, moje usta były jeszcze bardziej suche, serce wracało do pierwotnego rytmu a zamieszanie zalało całe moje ciało. Moje oczy spotkały się z parą zielonych tęczówek, nie brązowych, a krótkie włosy i subtelny uśmiech na cieńszych ustach osoby przede mną utwierdził mnie, że w rzeczywistości nie była to osoba, którą darzę nienawiścią. Te oczy były tymi samymi, które spotkałam w sklepie tydzień temu.

- Nate?



***


Siemka! 


Jak Wam się podoba niespodzianka? Co myślicie o tym rozdziale? :)
Może ktoś shippuje naszą Sam z Nate'em? :P
10 rozdział a Zayn to wciąż dupek, no cóż..
MOŻECIE NAS ZNALEŹĆ NA WATTPADZIE!

Jeśli chodzi o pytania o kolejne rozdziały: ROZDZIAŁY BYŁY, SĄ I BĘDĄ DODAWANE CO DWA TYGODNIE. :)
Z okazji Świąt w imieniu swoim i Eweliny, życzę Wam spełnienia marzeń, zdrówka, szczęścia i pomyślności. Niech ten nadchodzący rok 2015 będzie dla Was czasem zmian (oczywiście na lepsze), udanych ferii, wakacji. Życzę Wam również Wesołych Świąt w rodzinnym gronie! <3
Dziękujemy Wam za każdy komentarz, każde wyświetlenie. Pamiętajcie, że robimy to tylko i wyłącznie dla Was!
Jeszcze raz Wesołych! Buźka! :* 
Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.
Enjoy!
Marta / @mrsarrrogant

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 9

Malutkie gwiazdki przerywały moją wizję w odcieniach różu i żółci oraz błękitu kiedy zamrugałam ze znużeniem na twarz, która nachylała się nade mną. Te znajome oczy wpatrzone w moje, były tak rozpoznawalne - oczy, które widziałam w całym ubiegłym tygodniu, ale ta para miała w sobie miękkość, której nigdy wcześniej nie widziałam.

Zamrugałam gwałtownie krzywiąc się na uczucie bijące z tyłu mojej czaszki i powoli podniosłam górną część tułowia, próbując zmienić moją pozycję na siedziącą.

- Czekaj, czekaj, czekaj - głos rozległ się nade mną, o nieco wyższym tonie do tego, do którego moje uszy przywykły. Pochylił się w moją stronę, przegryzając wargę. - Nie tak szybko, uderzyłaś się zbyt mocno.

Skinęłam głową w zrozumieniu i nieco zwolniłam swoje ruchy, siadając powoli i ostrożnie, przyciskając rękę do swoich pleców. I jęknęłam na wzmożony ból w mojej głowie i dolnej części szyi oraz docisnęłam swoje słabe palce do skroni.

- Potrzebujesz bym wezwał pogotowie? - zaniepokojony głos mężczyzny rozległ się ponownie. - Mogę pokryć szpital, jeśli trzeba, ze względu na okoliczności.. - przerwał by rzucić okiem przez ramię, a jego spojrzenie stało się ostrzejsze. Podążyłam za jego spojrzeniem i zobaczyłam wtedy wysoką postać Zayn'a, znajdującą się obok kanapy. Chłopak klęczący przede mną, westchnął głęboko. - Oh, mógłbyś przestać czaić się w kącie i przynieś tą cholerną wodę, o którą cię prosiłem?

- Jesteś blisko zlewu, możesz po nią siegnąć - Zayn rzucił z grymasem na twarzy. - I kurwa nie mów do mnie jak do dziecka, Liam.

- Nie zachowuj się jak dziecko to przestanę cię traktować jak jedno z nich - odpyskował. Odwrócił się, uśmiechając się delikatnie w dół do mojej twarzy. Jego twarz była taka łatwa do zidentyfikowania, ale jakieś bardziej miękkie cechy, niemal atramentowe loki i bardziej muskularne ciało pojawiło się pod zupełnie inną osobą. Moje myśli zostały przerwane, kiedy zobaczyłam, że uśmiech opuścił jego pełne usta. - O Jezu.

Zayn'a głos przeciął powietrze, jego ton był surowy i ostry. - Oto twoja pieprzona woda.

Identyczne oczy jak Zayn'a, w których przepływało pełno złowieszczych emocji, spojrzały na niego i jego wyciągniętą rękę. - Gdy już tu jesteś, możesz przynieś trochę środków oczyszczających i ubrania, ona krwawi.

Moje oczy rozszerzyły się, a moja ręka natychmiast powędrowała do skroni. - Ja co?

- Co? - Zayn zadrwił, pochylając się lekko nade mną.

- Ona krwawi, kretynie.

- Wcale nie.

- Tak, idioto. Na głowie. Spójrz.

Zayn pochylił się i był blisko mnie, a ja zaciągnęłam się zapachem jego wody kolońskiej na chwilę, sprawiając, że motylki przefrunęły wewnątrz mnie. Jego oczy zeskanowały powoli moją głowę a usta wykrzywiły się z pogardą.

- Niczego nie widzę - wymamrotał po chwili, jego wzrok spotkał się z moim na sekundę. Poczułam dreszcz przechodzący przeze mnie mimo mojej własnej woli, ale tak szybko jak jego oczy spotkały moje, te uciekły.

- Więc musisz być ślepy, ponieważ kurwa w jej włosach jest krew, Zayn.

- C-co? - poczucie grozy przepłynęło przez moje ciało. Sięgnęłam ręką w stronę włosów. Rzeczywiście, pod dotykiem moich palców, między kosmykami włosów poczułam, że są oblepione krwią. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. - O m-mój Boże...

- Cholera.

- Cholera, ma rację - ciepłe spojrzenie brązowych oczu znów zetknęło się z moim, a Zayn'a ciało zawisło nade mną, kiedy przestępował z nogi na nogę. - Idź po szmatkę do czyszczenia tego gówna.

Zayn szedł, stawiając ciężkie kroki, których surowy i nieregularny rytm odbijał się od desek w drewnianej podłodze, po czym zniknął w łazience po drugiej stronie mieszkania. Liam odwrócił się w moją stronę, ciężkie westchnięcie uciekło z jego ust. Pochylił się lekko, jego ciężki naszyjnik zniknął pod tkaniną miękkiej koszuli.

- Przepraszam za to - powiedział miękko, uśmiechając się do mnie. - Ciężko do niego dotrzeć czasem.

Wypuściłam krótki, niezręczny śmiech, pozwalając mojemu spojrzeniu opaść. Wzruszyłam lekko ramionami. - Jest okej, wiem jacy przyjaciele mogą być.

- Mmm.. - mruknął. - Posiadanie bliskiego przyjaciela jak jego, wiążę się z pewnymi trudnościami, niestety.

Liam sięgnął po szklankę wody, którą Zayn przyniósł i ustawił na ladzie, po czym podał mi ją w przyjaznym geście. Wzięłam ją z wahaniem, czując chłodne uczucie przepływające znowu przez ciepło mojej dłoni. Woda przepływająca przez moje gardło sprawiała, że czułam się lepiej a w duchu westchnęłam z ulgą.

- Lepiej? - Liam uśmiechnął się, biorąc ode mnie szklankę, kiedy skinęłam głową w potwierdzeniu. Postawił szklankę na ladzie. Odwrócił się do mnie, a jego oczy błyszczały w rozbawieniu.

Wypuścił krótki śmiech. - Tak w ogóle, to uderzyłaś głową dość mocno - przerwał z grymasem na twarzy, jego wzrok padł na moje czoło. - Jesteś pewna, że nie trzeba jechać do szpitala?

- Jest w porządku - mruknęłam, gmerając niezdarnie rękoma po kolanach. Czułam, że moja twarz robi sie czerwona, więc starałam się uniknąć kontaktu wzrokowego ze smukłym kolesiem siedzącym kilka centymetrów ode mnie. - Jestem, uh, po prostu bardzo niezdarna.

Usłyszałam prychnięcie Liama i spojrzałam w górę by zobaczyć jego ciemne, zmarszczone brwi. Jego blade, muskularne ramiona były skrzyżowane luźno na jego piersi, a on pokręcił głową. - Wiem już co się stało, Sam. Nie musisz kłamać dla niego.

Zamrugałam szybko. - Ty.. Ty znasz moje imię.

- Oczywiście, że tak - odpowiedział stanowczo. - Zayn nie potrafi na długo utrzymywać tajemnic. Znam Cię od dni - zatrzymał się, uśmiechając się lekko. - Jestem Liam, tak poza tym.

Czułam zmieszanie przepływające przeze mnie kiedy skanowałam jego twarz. - Więc wiesz.. wiesz już wszystko?

Skinął głową. - Tak i szczerze mówiąc, kiedy powiedział mi, że ma przyjaciela, który jest kobietą - nie kupiłem tego - uśmiechnął się do mnie, rzucając szybko wzrokiem w moją stronę. - Ale teraz kiedy cię widzę, wiem, że mówił prawdę.

Co? Co?

Oblizałam moje suche usta. Musiałam być ostrożna z tym co powiem. Nie mogę przesadzać, nie mogę robić scen i nie mogę przejść do wniosków. Wzdychając powoli, wkroczyłam niepewnie w linię wzroku Liama. - On.. on powiedział, że jesteśmy przyjaciółmi?

Liam lekko zmarszczył brwi. - Nie jesteście?

- Ja.. - Co do cholery mam powiedzieć? Zdecydowałam się wybadać grunt. - To wszystko co powiedział?

- To, że poznał cię przy parkowaniu swojego samochodu - kontynuował z lekkim uśmieszkiem. - To, że poznał dziewczynę, z którą lubi się spotykać. Nie wierzyłem mu na początku - przerwał, śmiejąc się pod nosem. Jego wzrok spotkał się z moim na chwilę, obserwując mnie przez jakiś czas. - Ale teraz kiedy cię widzę, wiem, że nie jesteś typowym numerem, który zwykle przyprowadza do domu.

Czułam coś wewnątrz mnie - coś gorącego i palącego, parzącego mnie od wewnątrz. Byłam wściekła. Ja.. zamierzam rozerwać go na strzępy, kiedy będę miała na to okazję. Jak on kurwa śmie okłamywać swojego najlepszego przyjaciela? Jak śmie nie powiedzieć swojemu bliźniakowi, o tym, że zmusił mnie do pracy na podstawie niewolnickiej umowy?

- Przyjaciele - słowo uciekło z moich ust z odrętwieniem, które było niezwykle przerażające,

Zayn pojawił się w salonie, jasnoniebieska ścierka widniała pomiędzy jego długimi palcami. Jego wyraz twarzy był porównywalny do rozdrażnienia i kiedy odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć, on odpowiedział mi krótkim, zmieszanym spojrzeniem.

***

- Właśnie mówiłem Sam o twojej sekretnej przyjaźni, którą starałeś się ukryć przede mną - ostry głos Liama przerwał ciszę. Zmieszanie powoli znikało z twarzy Zayn'a, a w zamian zastąpiło to coś przypominające winę, chyba.

- Oh.

- Tak - zaczęłam powoli, mrużąc zaciekle oczy. - Już prawie zapomniałam o naszym spotkaniu na tym parkingu - nic nie powiedział, a ja lekko przekrzywiłam głowę, uśmiechając się z fałszywą słodkością w jego stronę. - Twój brat jest zaskoczony, że udało ci się stać tak dobrym przyjacielem z jakąś dziewczyną.

- Podaj mi tę ścierkę - Liam zażądał ostrym tonem i praktycznie wyrwał miękki materiał z placów brata. Pochylił się do przodu, a następnie ciężko westchnął i delikatnie przycisnął ścierkę do mojej skroni. Przerywając, spojrzał na milczącą postać stojącą nad nami. - Przyniosłeś jakiekolwiek środki odkażające?

Zayn przestąpił niezręcznie z jednej nogi na drugą, chrząknął pod nosem i wzruszył ramionami. - Nie ma tam żadnych.

- Co? - Liam warknął, jego ciemne brwi zmarszczyły się w irytacji. - Co znaczy, że nie ma żadnych?

Zayn skrzywił się, marszcząc lekko brwi. - To znaczy, że nie ma żadnych, Liam! Jezu Chryste!

- Cóż, świetnie - Liam zawrzał, obserwując ranę na mojej głowie z niepokojem w jego lśniących, brązowych oczach. - Jeśli będzie miała jakąś pieprzoną infekcję, to przez Ciebie.

- To nie moja pieprzona wina, że nie mam takich gówien w tym mieszkaniu.

- Nie, ale to twoja pieprzona wina, że ona tutaj krwawi - Liam praktycznie warknął. - Ale powinieneś być szczęśliwy wiedząc, że próbowała kłamać dla ciebie.

Zayn'a oczy wytrzeszczyły się i wylądowały na mnie z szokiem w nich wymalowanym. - Ona.. co?

- To prawda - Liam kontynuował gniewnie, ignorując intensywne spojrzenia Zayn'a w moim kierunku. - Podobne jest nadużywanie gospodyni domowej. Czy to nie słodkie, Zayn? Że ta biedna dziewczyna próbowała kłamać dla Ciebie?

Zayn'a usta otworzyły się powoli, poczucie winy i rozczarowanie zalewało jego oczy. - Ja...

- Zamknij się - Liam westchnął, jego ręką wciąż delikatnie masowała bok mojej głowy. Zatrzymał swoje ruchy, uśmiechając się do mnie lekko. - Myślę, że już nie krwawisz. Czy Twoja głowa wciąż strasznie boli?

Przycisnęłam palce do skroni, krzywiąc się nieznacznie oraz rzuciłam mu słaby uśmiech. - Boli tylko trochę, to wszystko.

- Dobrze - odchrząknął. - Mogę obiecać, że zamierzam Ci to wynagrodzić. Dostarczę największego steka tutaj na kolację dziś wieczorem i-

- C-co? - zaśmiałam się niezręcznie, przerywając Liam'owi. Pokręciłam szybko głową. - Nie.. nie, nie, nie musisz. Czuję się dobrze, obiecuję.

- Musimy Ci się jakoś odwdzięczyć - Liam nalegał, jego oczy wywiercały dziurę w moich. Strzeliłam szybkie spojrzenie do jego złośliwego kolegi, który był cichy i przegryzał swoją dolną wargę w grymasie. - Ponieważ mój przyjaciel jest pieprzonym barbarzyńcą.

- To miło z Twojej strony, - uśmiechnęłam się w odpowiedzi - ale nie mogę zostać na obiad, muszę sie uczyć na egzamin.

Liam zmarszczył brwi, żując swoją dolną wargę. Po chwilii jego oczy zabłysły. - Wiem już - poinformował z uśmiechem - Zayn i ja idziemy jutro do Karmy, a Ty pójdziesz z nami.

- Co?

Niedowierzający głos Zayn'a zawisł w powietrzu, zaskoczenie było słyszalne w jego tonie. Wzrok Liama pociemniał gdy spojrzał w górę.

- Trzymaj gębę na kłódkę - zawrzał. - Po tym co jej zrobiłeś, ciesz się, że nas kurwa nie pozywa-

- Liam, to słodkie.. - zaczęłam powoli - ale nie mogę tego zrobić.

I to była prawda. Nie mogłam. Karma była jednym z najbardziej prestiżowych klubów nocnych w mieście z czterema piętrami i trzema barami. To było prawie niemożliwe by dostać się tam, więc pytanie, jak do kurwy ci faceci zdołali uzyskać dostęp, dokuczliwie zaprzątało mój umysł.

- Bzdura - Liam uśmiechnął się. - Będzie zabawnie. Poza tym.. - przerwał, kładąc poplamioną, czerwoną szmatkę na blacie - chcę Cię poznać lepiej.

Po chwilii wahania, wzruszyłam ramionami. - Myślę.. myślę, że to w porządku. Jeśli jesteś pewien..

- Więc załatwione. Jedziemy jutro około 9.

Zayn jęknął. - Chyba ze mnie żartujesz..

- Zayn, - Liam ostrzegł ostro - zamknij swoje duże usta.

Wstałam powoli, moje nogi zachwiały się pod wpływem tego nagłego ruchu. - Powinnam iść.

Liam pomógł mi, użyczając swoje ramienia do podparcia aż nie złapię równowagi. - Gdzie mieszkasz?

- Na Willow, w pobliżu nowego centrum fitness.

Liama oczy wytrzeszczyły sie lekko. - Przyjechałaś tutaj?

- Nie - przyznałam. Czułam wypalający wzrok Zayn'a. - Lubię spacery, więc to w porządku.

Jego usta się otworzyły. - Przyszłaś tu?

- Jest w porządku, naprawdę

- Nie, - przerwał stanowczo - nie, to nie jest w porządku, Sam. Czy ty jesteś szalona? Jest zimno i ciemno! Zamierzam załatwić Ci taksówkę - przerwał, rzucając wzrokiem w stronę Zayn'a. - A Ty? Co jest z tobą do cholery nie tak? Czy uważasz do przyjęcia to, że ta dziewczyna szła tak daleko? Co do kurwy, Zayn?

- Zamknij się - Zayn mruknął, pocierając palcami skronie. - Po prostu.. zamknij się, ja-

- Ty co? - Liam warknął. - Jestem zniesmaczony tobą, Zayn. Nie mogę nawet uwierzyć, że-

- Dobra! - przerwał szybko ze złością. - Dobra, jestem idiotą! Rozumiem! Jezu, Liam, po prostu.. po prostu się zamknij! - oddychał powoli i ciężko. Zwrócił się w moją stronę. - Wezmę jej taksówkę.

- Dobrze - Liam zwrócił się do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. To było w tej chwilii pocieszające. Rozkoszowałam się tym uczuciem. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Jeśli będziesz musiała jechać do szpitala, proszę nie wahaj się do nas dzwonić.

- Przysięgam, że czuję się dobrze - zapewniłam go.

- Okay - uśmiechnął się łagodnie. - W takim razie, widzimy się jutro wieczorem?

Zayn minął nas, idąc stanowczym krokiem w stronę drzwi oraz zerkając przez ramię na mnie. Jego spojrzenie było prawie nieczytelne. - Idziesz?

Ruszyłam za nim, bedąc w bezpiecznej odległości. Nie mogłam uwierzyć, że bałam się go w tej kwestii, ale nie w tej, że przyprawił mnie praktycznie o wstrząs mózgu. Usłyszałam, że Liam woła na dowidzenia kiedy zobaczyłam, że wysokie ciało Zayn'a jest przy drzwiach, plecami skierowane w moją stronę. Po chwilii milczenia, ruszyłam krok do przodu aby otworzyć drzwi.

- Ja.. - jego głos był gruby, wycieńczony, szorstki. - Musiałem go okłamać.

- Dobrze - rzuciłam, chwytając za klamkę. - Cokolwiek.

- Proszę - powiedział po chwilii, a ja spojrzałam w dół by zobaczyć plik pięniędzy w jego ręku. Jego brązowe oczy spotkały moje. Była w nich dziwna miękkość. - Na taksówkę.

Moje oczy były utkwione w pęku pieniędzy zanim nie podniosłam wzroku na jego brązowe tęczówki. - Nie potrzebuję twoich pieniędzy.

- Proszę - prychnął, przewracając oczami. - Ledwie możesz pozwolić sobie na jedzenie, nie mówiąc już o taksówce w Nowym Jorku. Po prostu to kurwa weź.

Przegryzłam swoją dolną wargę i powoli chwyciłam pieniądze. Dotknęłam gładką powierzchnię banknotów i owinęłam wokół nich swoje palce. Moje place musnęły jego i oboje zamarliśmy. Mogłabym przysiąc, że usłyszałam ciche westchnięcie wydobywające się z jego gardła, ale wybrałam zignorowanie tego. Odchrząknęłam niezręcznie i schowałam pieniądze do kieszeni, odwracając się do wyjścia, ale uczucie ciepła na mojej ręce mnie zatrzymało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam wiekszą rękę Zayn'a owiniętą wokół mojego przedramienia. Obróciłam się by zobaczyć ogromne zmieszanie w jego oczach. Jego oczy zaczęły odwzajemniać moje spojrzenie, w ciszy, a ja zobaczyłam coś, co widziałam w oczach jego przyjaciela - troskę. Przełknęłam ślinę, gula w moim gardle delikatnie poruszała się z jej ruchem, jego brązowe spojrzenie przeniosło się na miejsce gdzie krwawiłam. Podniósł rękę do mojej twarzy a ja poczułam dreszcz przepływający przez każdy centymetr mojego ciała. Jego szorstkie palce delikatnie otarły się o moją twarz, kącik jego ust szarpnął ku górze w subtelnej dezaprobacie. Tak szybko jak to się stało, jego ręka opadła wzdłuż jego ciała a on gwałtownie się odwrócił i zniknął z powrotem w salonie.

Zamarłam, moja szczęka się rozluźniła a włosy stanęły mi na rękach.

***
Mamy rozdział 9!
I szczerze jak dotąd to jeden z moich favs :D
Rozdział pojawia się nieco wczesniej, niż tak jak zwykle - w sobotę.

Jeśli do wigilii będzie tu 30 komentarzy to zaglądnijcie na bloga, bo będziemy miały coś dla Was :)

Co sądzicie o Zayn'ie? Sam? Liamie?
Co sądzicie o ich relacjach?
Z niecierpliwością czekamy na wasze opinie! 
DZIĘKUJEMY ZA WYŚWIETLENIA, OPINIE I ZAINTERSOWANIE! <3

Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.

Do następnego!
Marta/@mrsarrrogant

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 8

Leoni była w szczególnie dobrym nastroju następnego dnia i kiedy weszłam zmęczona do kuchni, ona nuciła coś pod nosem i pichciła coś na patelni. Coś, co pachniało jak jajecznica z cebulą. Spojrzała w górę i uśmiechnęła się w moją stronę kiedy usiadłam w miejscu, gdzie zazwyczaj siedziałam.

- Dzień dobry! - wyśpiewała, odwracając się by przypilnować jedzenia na patelnii. - Głodna?


Ziewnęłam, zasłaniając usta ręką i potrząsnęłam głową. - Nie, nie trzeba. Dzięki. - nastąpiła długa chwila ciszy, a ja potrzebowałam wydusić irytujące pytanie zaprzątające mój umysł. - Miałaś.. dobry wieczór?


Westchnęła, wzruszając swoimi kościstymi ramionami i zwróciła się w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. - Oh, tak. - uśmiechnęła się. - Miałam wspaniały wieczór. Zayn jest taki... - przerwała z błyskiem w oku. - po prostu wspaniały, wiesz? Nie mogę nawet tego wyjaśnić. Przez niego mam motyle w brzuchu.


Musiałam się powstrzymać przed przewróceniem oczami i skinęłam głową. Prawda była taka, że za cholerę nie wiedziałam o czym ona mówi. Co ona widzi tak wspaniałego w tym człowieku? Pomimo tego, że przytakiwałam odnosząc się do jej opinii o podłym i wstrętnym, irytującym człowieku, to chciałam go skrytykować od naszej pierwszej komunikacji. Mimo to, że starałam się przekonać samą siebie, to złowrogi wyraz jego twarzy wciąż widniał w mojej głowie - jego ciało praktycznie przygniatające moje, wieczorem w korytarzu, nie chciało opuścić mojego umysłu. Lekko zmarszczyłam brwi, starając się zakłócić moje myśli. Nie miałam pojęcia dlaczego zachowywał się w ten sposób oraz dlaczego zareagował w taki sposób. Byłam przerażona swoją reakcją na jego oddech, zapach skóry, dotyk jego ubrania. Chciałam zrobić coś takiego z Duke'iem na pierwszej randce; typowe, zalotne, małe szczegóły, które wiele dziewcząt obserwuje u facetów, którzy je interesują.


Powstrzymałam odruch wymiotny.


Zayn? Mnie? Interesuje?


Hah.


- Sam?


Spojrzałam w górę, potrząsając nieznacznie głową. - Przepraszam, co?


- Jezu. - zaśmiała się lekko, przewracając oczami i wyłączyła kuchenkę. - Zawsze się wyłączasz. Pytałam co o nim myślisz.


- O Zayn'ie?


W błyskawicznym tempie usiadła przy stole, wcześniej stawiając przede mną talerz z jajecznicą. - Mmm.. - potwierdziła. - To znaczy, wiem że trudno go poznać, - O Boże. Gdyby wiedziała. Gdyby wiedziała chociaż połowę. - ..ale chodzi mi o to, jakie jest Twoje wrażenie o nim.


- Wiesz co o nim myślę. - odpowiedziałam sucho. - Myślę, że jest kretynem. Wydaje się dupkiem.


Największym jaki żyje - przypomniałam sobie.


- Oh, daj spokój. - uśmiechnęła się lekko, biorąc kęs jedzenia. - On jest naprawdę kochany. Był tutaj jeszcze przez 2 godziny, po tym jak poszłaś do łóżka.


Uniosłam brwi w zdziwieniu. - Tylko kilka godzin? Byłam pewna, że spędził tu noc.


- Zaproponowałam mu to, - westchnęła. - ..ale powiedział, że musi wstać wcześnie czy coś. W sumie jest okej, tak sądzę. Powiedział, że do mnie zadzwoni.


- Wspaniale.


Jadła z oczami utkwionymi w swoim talerzu. W końcu spojrzała na mnie, a na jej ustach widniał uśmiech. - O mój Boże. On sprawia, że płonę, Sam. Nie masz pojęcia.


Otworzyłam usta, gotowa by odpowiedzieć coś sarkastycznego, ale przerwał to mój wibrujący telefon w kieszeni mojej bluzy. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran.


Perfekcyjnie.


- Kto to? - Leoni zapytała między przeżuwaniem swojego jedzenia, a jej ciekawski wzrok powędrował na mój ekran.


Twój seksowny kochaś - chciałam odpyskować. Siedziałam tam chcąc utrzymać nad sobą kontrolę. - Przyjaciel. - odpowiedziałam ostrożnie, przymykając oczy.


- Przyjaciel, huh? - Leoni głos był sugestywny. - Jestem pewna, że ostatnio spędzasz dużo czasu z bezimiennym przyjacielem, Sam. Dlaczego nie chcesz powiedzieć mi prawdy - kim on jest?


- Jest nikim. - odpowiedziałam monotonnie. Technicznie, nie było to kłamstwo. W moich oczach, Zayn był dla mnie nikim. Wiedziałam, że to nie wystarczy Leoni, więc dodałam. - To po prostu facet, z którym pracuję nad projektem.


- To wszystko?


- To wszystko.


- Oh. - westchnęła, marszcząc brwi. - Myślałam, że w końcu spotkałaś kogoś nowego.


- Przestań. - mruknęłam, wkładając telefon spowrotem do kieszeni. - W każdym razie muszę iść.. pracować nad tym z nim.


Przytaknęła, kończąc swój posiłek. - Wiesz o której będziesz w domu?


Stałam, zmęczona z wzrokiem utkwionym w dół. - Bóg wie. - odpowiedziałam ze smutnym westchnieniem. I taka była prawda. Bóg jeden wie jak długo będzie trzymał mnie dziś ten dupek. Następne słowa z moich ust wychodziły powoli. - Módl się za mnie.


Leoni lekko zmarszczyła brwi. - Co?


Westchnęłam. - Nic.



Nie byłam pewna co było bardziej dziwne kiedy przyjechałam do Zayn'a - fakt, że nie odezwał się do mnie ani słowem odkąd weszłam lub fakt, że miał na sobie zwykłe ubrania niż zwykły recznik jak zazwyczaj. Weszłam tam i nawet się nie przywitałam, zamiast tego stałam niezręcznie, spokojnie czekałam aż zacznie do mnie mówić; przecież wykonuję swoje obowiązki, prawda?


Palił, leżąc na kanapie, magazyn znajdował się na jego kolanach, a on leniwie przerzucał stronę po stronie. Nie mogłam przestać patrzeć na jego palce - ich dotyk wyryty był w mojej głowie, odkąd miały one kontakt z moją wrażliwą skórą nadgarstka, ostatniej nocy.


Weź się w garść.


Wrzucił do końca spalonego papierosa do popielniczki leżącej przed nim, a syczący dźwięk się z niej wydobył, po czym podniósł lekko głowę.


- W zlewie są brudne naczynia. - powiedział stanowczo.


Nie powiedział ani słowa więcej, a ja wiedziałam, że to dlatego, że zna moje myśli i wie co sądziłam na temat tej katorgi. Skinęłam i podeszłam do zlewu, gdzie mogłam zobaczyć górę naczyń, pokrytą obrzydliwą pozostałością cząstek żywności i omal nie zwymiotowałam, ale kiedy moje oczy zeskanowały srebrny przód zmywarki, odetchnęłam z ulgą.


Jego głos odbił się od ściań, a kiedy do mnie dotarł, chciałabym tego nie usłyszeć. - Jest zepsuta.


Odwróciłam się w jego kierunku gwałtownie, by zobaczyć jego okropny uśmiech, ale on wciąż wpatrywał się w magazyn lężący na jego rozłożonych nogach. Spojrzałam na zlew, a złość niemal zalewała mój umysł na myśl o ręcznym czyszczeniu jego naczyń. Zacisnęłam zęby i przełknęłam głośno ślinę, ruszając w kierunku zlewu. Płyń do naczyń i żółta gąbka leżała w pobliżu kranu. Sięgnęłam po nią nieśmiało i wsadziłam pod kran, zanurzając ją pod gorącym strumieniem.


- Nie zamierzasz się ze mną kłócić o to?


Skoczyłam, oglądając się za ramię by zobaczyć opierającego się o blat kuchenny, Zayn'a. Jego oczy były puste i obojętne. Czułam, że to samo trzepotanie co ostatniej nocy wypełniało moją klatkę piersiową i brzuch, ale zdecydowałam się je zignorować, tak jak zawsze i odwróciłam się by nalać trochę mydła na gąbkę.


- Jak dotąd do niczego mnie to nie doprowadziło. - odpowiedziałam cicho, wycierając obrzydliwą skorupę żywności z talerza. - Poza tym, - zatrzymałam się, odstawiając wyczyszczone naczynie na bok. - ..nie mam wyboru.


W pomieszczeniu znów nastała chwilowa cisza.


- Mówiła coś? - usłyszałam niski pomruk po długiej przerwie, a ja mogłam zidentyfikować dziwne uczucie osiedlające sie w moim brzuchu.


Westchnęłam głęboko. - Miała mówić o czym?


- O mnie. Ostatniej nocy.


Szorowałam krawędzie szklanek, lśniacych na jasno-różowo. Byłam bardziej niż pewna, że były to pozostałości po truskawkowym Nesquik'u. Chciałam uderzyć się, biorąc pod uwagę jego zwyczaje żywieniowe. Odstawiłam szklankę na bok. - Dlaczego to ma jakieś znaczenie?


- Ponieważ chcę wiedzieć.


- Tak, mówiła.


Kolejna długa przerwa.


- Co powiedziała?


Odwróciłam się wzdychając ciężko i spojrzałam na niego. Jego brązowy wzrok utkwiony był we mnie, co robił ostatnio często i to mnie denerwowało. - Powiedziała, że zostałeś na kilka godzin i to wszystko. - zdecydowałam się odpuścić małe szczegóły, jak to, że według niej jest taki kochany i że jego seksapil ją zabija. Ta myśl sprawiała, że chcę wymiotować.


Jego ciemne brwi nie były pod osłoną czapki, tak jak zwykle, co było zaskoczeniem. - Nie powiedziała, że się pieprzyliśmy?


Zamrugałam, wpatrując się przez chwilę w niego w ciszy, a moje mdłości wzrosły. Pieprzyli się, a ona mnie okłamała? O mój Boże. Myśl o nich, o nim, w moim - potrząsnęłam głową i przełknęłam ślinę, ignorując ten bolesny ruch w moim suchym gardle. - Robiliście.. robiliście to?


Emocje w jego oczach były nieczytelne; zwykle mogłam wykryć forme obrzydzenia, wstrętu, złości, irytacji i tak dalej - ale tym razem miałam problem z rozczytaniem tego, co się dzieje w jego głowie. - Nie. - powiedział nareszcie. - Musiałem być w domu.


Dlaczego, do diabła, czułam wypełniającą mnie ulgę? Parsknęłam i obróciłam się w stronę zlewu, potrząsając głową. Drżały mi ręce kiedy trzymałam naczynie. - A myślałam, że to była wymówka.


- Proszę Cię. Chciałem, - wycedził - ale musiałem biec na śniadanie z przyjaciółmi dziś rano.


Milczałam po tym co powiedział. Nie chciałam przypomnieć sobie jego przyjaciół, bo wspomnienie jego rodzeństwa przyniosło mi myśl o incydencie, a nawet gorszej i niezwykle niepokojącej konfrontacji w mrocznym korytarzu, ostatniej nocy.


- Ja.. ja skończyłem z nim. - mówił powoli, przecinając ciężkie milczenie. Jego głos był miękki, jak ostatniej nocy, a jego ton sprawiał, że chciałam wymiotować. - To jest to, co miałem zamiar powiedzieć Ci ostatniej nocy, zanim zamieniłaś się w szaloną sukę. 


Spojrzałam w dół na talerz, którego powierzchnię szorowałam mocniej. - No cóż, wybacz mi moją złość. - splunęłam zaciekle. - To nie tak, że wymyślam żałosną wymówkę, ponieważ jestem człowiekiem.


- Byłem zły. - powiedział stanowczo. - Nie miałaś mi do powiedzenia takiego gówna ostatniej nocy.


- Miałam powody, by Ci to powiedzieć. - odpowiedziałam chłodno, odstawiając talerz na bok i szybko chwytając kolejny.


- Słuchaj. - usłyszałam ciężkie westchnięcie, uciekające z jego ust. - Chronię go, tak myślę. Jest moim najlepszym pzyjacielem. Ty byłaś wkurwiona o to i ja - kurwa, nie wiem, po prostu nie podoba mi się to.


- Nie podoba Ci się to. - powtórzyłam sarkastycznie, obracając się znów w jego stronę. - Naprawdę? Nie mogę powiedzieć.


Zadrwił  w moją stronę, jego wzrok przyciemniał nieznacznie, a kąciki jego ust opadły w dół w irytacji. - Przestań być tak cholernie skomplikowana. - splunął ze złością. - Staram się grzecznie z Tobą porozmawiać.


- Nie potrzebuję Twojego grzecznego tonu. - odparłam jadowicie. - Chcę, żebyś zostawił mnie samą, do diabła. Oboje nienawidzimy siebie nawzajem i myślę, że byłoby lepiej, gdybyśmy się po prostu trzymali od siebie z daleka. 


Milczał, jego oczy zeskanowały mnie, próbując mnie odczytać. O tak, w końcu dotarłam do jego czaszki? Czułam dumę szybującą we mnie i odwróciłam się a uśmiech grał na moich ustach. 


- Nie robisz tego dobrze.


Odwróciłam się by odpowiedzieć na jego suchą sugestię, ale nie miałam na to czasu, ponieważ w przeciągu kilku sekund znalazł się obok mnie, zatrzymując moje ruchy. - Słucham?


Siegnął po talerz i chwycił go, machając nim przed moją twarzą. - Widzisz to? To nie jest czyste. 


- Jesteś nienormalny. - potrząsnęłam głową, wpatrując się w lśniacą biel porcelany. - To jest nieskazitelne.


- Nie jest, w rogu jest jeszcze jakieś gówno. - uśmiechnął się z wyższością. Zauważyłam, że jego tonu nie pokrywa już miękkość, tak jak chwilę temu, a ja w duchu zastanawiałam się, czy to ze względu na fakt, że kazałam mu się trzymać z dala ode mnie. To, że go nienawidziłam. Sądzę, że wiedział to. - A to naczynie, które trzymasz? - skinął na talerz w moich rękach. - Nie jest nawet czyszczone dobrze.


Zamrugałam w oszołomieniu. - O czym Ty do cholery mówisz? Przecież czyszczę to, prawda?


- Myślałaś, że umycie kilku naczyń będzie prostym zadaniem, - powiedział, a wyraz jego twarzy wyrażał czysty gniew. - ..ale nawet nie potrafisz zrobić tego dobrze.


- Odkręć to. - zawrzałam, stojąc wciąż z gabką w ręce. - Myję Twoje brudne naczynia bez żadnych skarg. Bądź wdzięczny.

Nie odpowiedział, lecz wyciągnął rękę i chwycił talerz z moich rąk. - Daj to. - syknął. - Pokażę Ci, jak to się robi.

- Nie. - warknęłam, trzymając mocno naczynie. - Nie będziesz próbował mnie upokorzyć. To nie zadziała, sorry.

Jego wzrok zakwestionował mój, kiedy szarpaliśmy talerz. - Daj mi to. - powtórzył powoli.

Mój wzrok znów spotkał się z jego surowym spojrzeniem. - Nie.

Wtedy pociągnął mocniej, szarpiąc mnie lekko do przodu, co spowodowało zaskoczenie zalewające mnie od środka. Cofnęłam się spowrotem, powodując jakiś pieprzony przeciągano-linowy taniec między naszą dwójką. Nasze spojrzenia niemal się nie załamały, oba twarde i wyzywające.

- Puść. - powiedział powoli, ciągnąc mocniej, ale ja nie miałam zamiaru poddać się tak łatwo. 

- Otrząśnij się. - odparłam, krzywiąc się z przyjmowanego wysiłku z trzymania naczyń. Pociągnęłam mocniej, a ogłos gniewu wyleciał z jego ust, ale ja nadal ciagnęłam. 

- Dobra. - splunął i puścił szybko. - Masz to.

Dźwięk rozbijającego się naczynia o ziemię przeciął wymianę naszych spojrzeń. Hałas odbił się echem, a nasze oczy powoli przeniosły się na ziemię, gdzie białe odłamki zostały porozrzucane na podłodze. 

- Rozbiłaś moje naczynie. - mruknął, patrząc na mnie powoli. - Ty kurwa rozbiłaś mój talerz.

- Żartujesz? - zaśmiałam się głośno. - To Ty go upuściłeś!

- Pozbieraj to. - zażądał, szczerząc zęby w grymasie. - Pozbieraj to i upewnij się, że każdy kawałek jest wyczyszczony.

- Żartujesz sobie? - zamrugałam szybko. - To Twoja wina!

- Pozbieraj to. - jego głos był niebezpiecznie lodowaty, jego oczy były przerażająco ciemne. Ale nie - nie mogłam mu pozwolić dotrzeć do mnie tak łatwo. Zrobiłam krok do przodu, moje oczy kpiły z niego.

- Lub co? - zadrwiłam. - Przyciśniesz mnie do ściany jeszcze raz?

Jego oczy rozszerzyły się znacznie, zdumienie i gniew skrzyżowały się w nich jednocześnie. Miałam tylko chwilę by przyjerzeć się jego twarzy, ponieważ w krótkiej chwili pochylił się do przodu, popychając mnie mocno a ja odwróciłam się i straciłam równowagę, a ostatnim co zobaczyłam był blat, a potem już nic nie pamiętam.

Wszystko musiało być zaciemnione. Kiedy powróciłam, zamrugałam ze znużeniem i przez moje zaburzenia widzenia, zauważyłam jego postać nachyloną nade mną na tle sufitu. Jeknęłam, pulsujący ból w mojej głowie sięgał aż do szyi i górnej części moich pleców. Wciąż mrugałam często, by móc dobrze przyjrzeć się jego twarzy. Powoli jego twarz nabrała wyraźniejszych kontur, a ja czułam zakłopotanie przepływające przeze mnie.

- Zayn? - wymamrotałam zniekształconym głosem. 

Jego postać stała się wyraźna - jego jasne włosy, twarz, oczy. Zerknęłam na niego mrużąc oczy i oniemiałam. Wciąż mamrotałam jego imię, mój głos był ciężki a głowa wciąż pulsowała. 

I lekko zmarszczyłam brwi, mrużąc ponownie oczy. Skanowałam jego włosy, które wyglądały.. inaczej, czy coś. I wtedy mój wzrok padł na tak znane mi brązowe oczy, lecz one nie były jednak tak znajome jak zawsze. Powoli otworzyłam usta, a pytanie uleciało z nich bez namysłu.

- Kim jesteś?


***
O. MÓJ. BOŻE.
CO DO DIABŁA?!
I gdzie ten dupek Zayn?! 
Dosłownie fangirluję.

Co myślicie na temat rozdziału? 
Czekamy na wasze opinie!

Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.

DO NASTĘPNEGO!

Marta /@mrsarrrogant