wtorek, 14 października 2014

Rozdział 4

Dzwonek mojego telefonu, nigdy nie wydawał się tak irytujący, jak w tej chwili -  echo dźwięku, dochodzącego z końca mojej szafki, gotowało wściekłość w moich żyłach. Zignorowałam go jednak, wtuliłam moją twarz w miękki, chłodny materiał poduszki, rozkoszując się tak komfortową ciszą, ciemnego i spokojnego pokoju.


Nie trwało to długo.

Złośliwa melodia znów zabrzmiała w powietrzu, a ja starałam się wbić swoją głowę w środek poduszki.


Do kurwy nędzy!


Sturlałam się na drugą połowę łóżka, ślepo wyciągnęłam dłoń do nieszczęsnej szafki i wiotkimi palcami przytknęłam telefon do ucha.


- Ha… halo?


- Ignorujesz moje telefony?


Moje oczy rozbudziły się nagle kiedy rozpoznałam gruby, męski głos na drugiej linii.


Jezu.


- Zayn.. - westchnęłam, moje dłonie mimowolnie powędrowały do skroni.


- Byłaś zajęta? - zapytał zirytowany. - Czy to dlatego musiałem dzwonić dwa razy, żeby cię złapać?


- Nie… - wymamrotałam. - ja… ja tylko spałam.


- Wiesz, która jest godzina?


Mój wzrok powędrował do budzika, zamknęłam oczy kiedy neonowe cyferki wywierciły dziurę w moim brzuchu. Jęknęłam wciąż z zamkniętymi oczami.


Siódma trzydzieści.


- Taa.. - warknął. - a ja jestem kurewsko głodny.


Głośny wydech opuścił moje usta.


- Więc zjedz coś.


- Nie bądź mądralą. Podpisałaś umowę. Podnoś tyłek z łóżka i zrób mi coś do jedzenia!


- Słucham? - syknęłam, siadając na łóżku i zignorowałam nagłe zawroty głowy wywołane gwałtowną próbą ruchu. - Za kogo ty się uważasz?!


- Masz pół godziny. - przerwał mi. - Czekam na ciebie i coś jadalnego trzydzieści minut.


- Ale ja…


- Żadnych wymówek. - warknął. - Płatki śniadaniowe lub jajka.


Skrzywiłam się. - To co w końcu chcesz?


- Zaskocz mnie. - wycedził.


- Dobrze, że nie zostawiłeś mi wielu opcji. - uśmiechnęłam się szyderczo. - Mówiłam ci, że nie umiem gotować.


- Trzydzieści minut.


Po drugiej stronie rozległo się pikanie oznaczające, że Zayn się rozłączył.


Trzęsącymi dłońmi odłożyłam telefon i pozwoliłam mojemu ciału opaść z powrotem na łóżko. Schowałam twarz w poduszkę i stłumiłam paniczny krzyk bezsilności.


Leoni już nie spała, nuciła pod nosem, przygotowując gofry. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła mnie w pomarszczonych dresach i luźnej bluzie z kapturem. Zawsze krytykowała moje niechlujstwo. Trudno.


- Coś wcześnie dzisiaj. - zauważyła dosmażając gofra. - Nigdy nie wstajesz tak wcześnie w niedzielę.


- Mam kilka spraw do załatwienia… - ziewnęłam, rozglądając się za kompletem moich kluczy. Kiedy zauważyłam subtelną nutę podejrzenia w spojrzeniu Leoni, odchrząknęłam starając się zamaskować moje zakłopotanie. – wiesz…. ten projekt na czwartek.


- Cóż… przygotowałam śniadanie, jeśli chcesz. - rzuciła mi krótkie spojrzenie znad talerza pełnego gofrów, zapach był wprost niebiański. Byłam tak bardzo wdzięczna za to, że Leoni jest moją współlokatorką. Jej umiejętności gastronomiczne były fantastyczne. 

– Mam nawet czekoladowe chrupki, które tak uwielbiasz…

Wpatrywałam się w gofry z suchymi ustami i bolesnym burczeniem w brzuchu.


- Ja… - zawahałam się, przeczesałam ręką splątane po nocy włosy. - Nie jestem głodna.


Zmarszczyła brwi i chwyciła doskonale uformowanego i przepysznie wyglądającego gofra. Wyglądały tak kusząco… Słodki zapach rozpływający się w powietrzu rozdzierał mój żołądek z tęsknoty. Usłyszała niski pomruk wydobywający się spod mojej bluzy i uśmiechnęła się.


- Twój żołądek ma chyba inną wizję. Chodź tu i jedz. - przysunęła talerz w moją stronę. - Będzie mi przykro jeśli nie spróbujesz.


Zagryzłam wargę, patrząc na gofry.


Chwila moment.


Mój uśmiech rósł z każdą nową myślą.


- Leoni?


- Hmmm?


- Czy mogłabyś zapakować trochę dla mnie? Byłyby idealne na drogę.



***
Zayn uparcie twierdził, że adres który mi podał jest prawidłowy. Patrzyłam z niedowierzaniem na liczby nabazgrane na skrawku papieru. Nie docierało do mnie, że ten adres to adres hotelu.

Twierdził, że jest w Stanach tylko na chwilę i nie chce męczyć się z kłopotliwą dzierżawą mieszkania.

Z niepewnością słuchałam przez telefon jego wskazówek, co do dojechania do hotelu. Czułam lekki dyskomfort kiedy wkroczyłam na rozległą, marmurową podłogę w holu. Jego pokój nie był w jakimś tam hotelu; to był jeden z najbardziej popularnych kurortów w mieście, znany ze swojej pięciogwiazdkowej restauracji i basenu olimpijskiego w centrum największego ośrodka rekreacyjnego w tutejszej okolicy.

Jego miejscówka była na najwyższym z pięter, nie był to nawet zwykły pokój, lecz apartament. Kiedy wyszłam z windy i wkroczyłam na wykładzinę, w słabo oświetlonym korytarzu zachwyciłam się pięknie zdobionymi kinkietami wspaniałych, wyszukanych malowideł.

Nieśmiało brnęłam przez korytarz, mijając mnóstwo ogromnych, dębowych drzwi, już miałam pukać do właściwych, kiedy zaskrzypiały i otworzyły się nagle.
W drzwiach pojawiła się dziewczyna.

Zamrugałam z dezorientacją.

Pokój 602.

Tak, to był jego pokój, to były jego drzwi, które właśnie się otworzyły przez dziewczynę, która prawdopodobnie potknęła się o próg. Wpatrywałam się w nią, kiedy zamykała za sobą drzwi, szła, non stop się potykając - prawdopodobnie do windy.

Obcisła, czarna, lekko pognieciona sukienka przylegała do jej kształtnej sylwetki, do tego czarna para pasujących szpilek. Jej rudo-blond włosy splątane były wokół twarzy, co bardzo przypominało moją fryzurę dziś rano. Ciemny makijaż porozmazywał się jej pod oczami. Jasnoróżowe, lekko opuchnięte usta zwinięte były w małym, zadowolonym uśmieszku. Kiedy się do mnie odwróciła, uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały. Widać, że była oszołomiona i lekko nieogarnięta.

Kiedy weszłam do pokoju, nie kłopocząc się, aby zaczekać na to aż ktoś mi otworzy, ujrzałam Zayna leżącego na ogromnych fotelu, popalającego papierosa. Czarne dresy wisiały mu nisko na biodrach, odsłaniając róg bokserek i pokaźny kawałek opalonej skóry brzucha. Zignorowałam piekącą sensację, która rozpalała moje policzki, na widok umięśnionej klatki piersiowej.

Kiedy weszłam do pokoju, starając się tupać jak najgłośniej, jego wzrok spoczął na mnie. Zaciągnął się papierosem i powoli wypuścił dym, wracając do plazmowego telewizora, gapiąc się w jakiś program.

- Spóźniłaś się. - wycedził, obijając papierosa o popielniczkę, położoną na stole, po czym uniósł fajkę z powrotem do ust. - Nie jestem zaskoczony.

- Nie dałeś mi zbyt dużo czasu. - rzuciłam i kopnęłam moje tenisówki, ustawiając je pod wieszakiem na płaszcze. - A, i następnym razem, kiedy poprosisz mnie o jedzenie, miej na tyle przyzwoitości, aby dać więcej czasu swojej dziewczynie na opuszczenie pokoju.

To ożywiło jego zainteresowanie, ponieważ obdarzył mnie zdezorientowanym spojrzeniem. - Dziewczynie? - powtórzył.

- Tak, właśnie. Choć bardzo podobało mi się jak niezgrabnie przechadzała się korytarzem, tak wolałabym tego unikać.

- O czym ty mówisz?

- Ta dziewczyna.. - rozwinęłam z lodowatym spojrzeniem, - wiesz.. półnaga blondie, potykająca się na własnych nogach.

- Oh.. ona. - skinął głową, zaciągając się. - to nie jest moja dziewczyna.

- Co? - zmrużyłam oczy. - więc kim ona jest?

Wzruszył ramionami, wyciągając nogi przed siebie. - Jakąś dziewczyną.

Krótki śmiech opuścił moje gardło. Przewróciłam oczami. - Czy ona ma jakieś imię?

- Bri…Briana. - wymamrotał po chwili, przesuwając się w fotelu i zmieniając kanał z wyrazem chłodnej obojętności.

Ustawiłam talerz z jedzeniem na blacie i zobaczyłam starannie złożoną karteczkę. Rozłożyłam ją, unosząc brwi w rozbawieniu. Odchrząknęłam czytając te słowa na głos. ‘Ostatnia noc była świetna.’ - zatrzymałam się nadmiernie podkreślając słowa, ‘Zadzwoń do mnie kiedyś.’- nie mogłam powstrzymać uśmiechu rozchodzącego się na mojej twarzy. Moje oczy błyszczały w złośliwym uśmieszku, spojrzałam w górę, Zayn wciąż nie patrzył w moim kierunku. -‘Zawsze kochająca - Bianca’.

Kontynuował klikanie po kanałach nie reagując na moje oskarżenia. Westchnęłam.

- Żartujesz sobie? - fuknęłam. - nawet nie pamiętasz jej imienia?

- Byłem blisko. - wreszcie popatrzył w moją stronę przez ramię. Jednak jego wzrok nie spoczął na mnie, lecz na zafoliowanym pudełku w moich dłoniach. - Co to?

- Twoje jedzenie, mistrzu.

- Oh, nie nazywaj mnie tak. - uśmiechnął się szyderczo a sarkazm widniał na jego twarzy. - To mnie podnieca.

- Otrząśnij się. - syknęłam, krzyżując ramiona. - Przyniosłam jedzenie, mogę już iść?

Wydał z siebie głośny śmiech. - Niezła próba. - urwał, pokazując na elegancką, srebrną mikrofalówkę. - Podgrzej to i przynieś. I zrób mi kawę, tylko bez śmietanki.

- Tak, mist..

- Nie zaczynaj. - przerwał mi chłodno. - Jestem kurwa na kacu i nie w nastroju do twoich cwaniackich uwag.

Włożyłam gofry do kuchenki mikrofalowej. Wystukałam kilka liczb na małym ekraniku i oparłam się o ladę kuchenną, nucąc sobie pod nosem.

- Kac, tak? - przytaknął cicho, na co przewróciłam oczami. – Czy to nie wspaniale? Wychodzisz ze mną na kolację, pieprzysz się z jakąś losową laską i to wszystko w ciągu jednej nocy. Pięknie.

- Nie, - potrząsnął głową, wprawiając w ruch swoje czarne, lśniące włosy. - Nie, nie, nie. Poszedłem z tobą na kolację, potem do klubu, kupiłem gorącej panience drinka, przywiozłem ją do mieszkania i dopiero potem ją pieprzyłem.

- Mmm, jak klasycznie. - wycedziłam. - Taki z ciebie.. gentleman.

Machnął całkowicie już wypalonym papierosem w popielniczce, z twarzą zrelaksowaną, na pozór niewzruszoną od moich ciągłych, sarkastycznych uwag. Przeskakiwał z  jednego kanału telewizyjnego na drugi, zatrzymując się w końcu na lokalnym kanale z kreskówkami (co?), odwrócił głowę w moją stronę.

- Gotowe?

Przewróciłam oczami, wyciągając talerz z goframi z kuchenki mikrofalowej. Skrzywiłam się kiedy moje palce nawiązały kontakt z gorącymi krawędziami naczynia. Ustawiłam go szybko na ladzie i potarłam o spodnie moje mrowiące od starcia z gorącym talerzem palce. Podeszłam do dzbanka z kawą i nalałam czarnej, mocnej cieczy do kubka.

- Chcesz syropu?

Zmarszczył brwi a jego usta rozchyliły się, kiedy obejrzał się przez ramię aby mnie zobaczyć. – Syrop? Co dla mnie masz?

- Gofry. - odpowiedziałam szukając w szufladach noży i widelców.

- Oh. - skinął głową, zadzierając brwi do góry. - Jestem zaskoczony.

- Dlaczego?

Lekki uśmiech zarysował się na jego wargach. - Bez syropu, proszę.

Przewróciłam oczami i ruszyłam z talerzem w stronę wylegującego się leniwie Zayna.

Nie patrz na jego klatę. Nie patrz na jego klatę. NIE PATRZ NA JEGO KLATĘ.

- Przestań się na mnie gapić. - skrzywił się, wyrywając mnie z natłoku myśli. - Wiem, że jestem seksowny, ale czuję się niekomfortowo kiedy ktoś taki jak ty, pożera mnie wzrokiem tak wcześnie.

Pchnęłam talerz w jego stronę. Z sztyletami w oczach, uśmiechnęłam się szyderczo na jego uwagę. – Udam, że tego nie powiedziałeś. - złapał talerz szybkim ruchem. – Czy to wszystko?

Potrząsnął głową. - Spóźniłaś się. Rozważałem danie ci przerwy, kiedy będziesz na czas. -urwał siedząc wyprostowany na krześle. - Ale nie byłaś.

- Okey. - odetchnęłam głęboko chcąc zachować spokój. - Czego chcesz?

Jego wzrok spoczął na dużych drzwiach tuż za mną, skinął głową w tym kierunku. - W moim pokoju jest bałagan, posprzątaj tam.

- Świetnie. - mruknęłam. - To wszystko?

Nie odpowiedział na pytanie, wpatrywał się w talerz na jego kolanach. Zmarszczył brwi i skrzywił się na jego zawartość. - Co to jest?

- Jesteś ślepy? Nie widzisz gofrów?

- Nie jestem głupi. - warknął gniewnie i szyderczo, wskazując w dół na gofry. – Co to za czarne gówno w środku?

- Oh, zmieszałam z ciastem trochę odchodów, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. -odpowiedziałam. - A jak myślisz? To są czekoladowe chrupki!

Wydał z siebie niski odgłos niezadowolenia. – Kurwa. - spojrzał na mnie szybko, jego oczy wręcz błyszczały w irytacji. - Kto ci kazał tam wkładać czekoladę?!

- Zachowujesz się jakbym dodała tak jakiś chemikaliów. - rzuciłam. - Kawałki czekolady są raczej powszechne w gofrach czy naleśnikach.

- Powinnaś zapytać. - z jego gardła ponownie uciekł niski dźwięk niezadowolenia. – Kurewsko nienawidzę czekolady.

- Nienawidzisz czekolady. - powtórzyłam a moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. - Kto do cholery nienawidzi czekolady?!

- Ja tak! - eksplodował z złości. - Nie zjem tego!

- W takim razie bądź głodny! - wściekłość rozsadzała mnie od środka, nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - Ja nie zrobię dla ciebie nic więcej.

Jego oczy zwęziły się i pobłyskiwały z furii. Wstał szybko, przewyższał mnie o jakieś dwadzieścia centymetrów, zawarczał, będąc blisko mnie. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała z nerwów, ale nie pozwoliłam na zdominowanie się. Stałam tam, łypiąc na niego groźnie. 

- Naprawdę? - syknął pochylając się do przodu. Patrzyłam wciąż prosto w jego oczy, nie pozwalając swoim zjechać niżej, na jego nagi tors. - Zawarliśmy umowę, miałaś być posłuszna wszystkim moim poleceniom. Chcesz żebym zadzwonił na policję? Jeden mały telefon może zakończyć tę maszkaradę.

Zrobiłam jeden krok w przód, zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Co mam z tym niby zrobić? - syknęłam bez wahania. – Wyciągnąć czekoladę dłońmi?

Prychnął. - Oczywiście… tak bardzo pragnę, żeby twoje palce znalazły się w moim jedzeniu. - zadrwił, kładąc sobie talerz z powrotem na kolanach. – Będę jadł wokół nich. Idź posprzątaj mój pokój.

- Cokolwiek.. - mruknęłam odwracając się w stronę sypialni.

- Zaczekaj.

Odwróciłam się do Zayna, który właśnie odkrawał kawałki czekolady z gofrów. Spojrzał w górę wskazując w stronę blatu. – Schowaj tę kartkę od Briany.

- Bianca… - poprawiłam.

- Nieważne.. - przewrócił oczami. - Zanieś to i schowaj do górnej szuflady mebli.

Westchnęłam biorąc liścik i skierowałam się z powrotem do pokoju mężczyzny. – Twoja klasa wciąż wzrasta, mówię ci.

- Nie chcę cię już słyszeć. - rzucił, biorąc ogromny kęs gofra. – Zamknij się i skończ to co zaczęłaś, wtedy będziesz mogła iść.


Weszłam do jego pokoju, pozbywając się z głowy kolejnej sarkastycznej riposty. Jęknęłam na widok tego co zobaczyłam. Jego ubrania były porozrzucane po całej podłodze - pogniecione i poupychane w każdych możliwych miejscach, jego łóżko wyglądało jakby było niezasłane przez miesiąc. Przeszłam przez coś, co wyglądało jak jego kurtka i znalazłam komodę gdzie włożyłam ten głupi liścik.

Moment. - mruknęłam do siebie, biegałam wzrokiem od jednej szuflady do drugiej. Otworzyłam kolejną i czułam jak moje oczy rozszerzają się w zdziwieniu. Obie były zapełnione malutkimi, kolorowymi kawałkami papieru. Westchnęłam. – Zayn?

- Co?

Zagryzłam wargę skanując cały ten bałagan. - Czy to ważne do której szuflady?

Zapadła chwila ciszy. - W lewym górnym rogu.

Wrzuciłam kartkę od Bianki, odwróciłam się kładąc dłonie na biodrach, starannie badając pokój.

- Więc… - zawołałam, skanując wzrokiem pokój ponownie. - Muszę tylko zebrać porozrzucane ubrania, tak?

- Nie. - zawołał z pełnymi ustami jedzenia. - Pościel też łóżko.

Moje oczy powędrowały na łóżko.

Do diabła, tylko nie to.

Otwierałam zawalone gratami drzwi i wyszłam do salonu, zacisnęłam dłonie w pięści i szybko pokręciłam głową. On nawet na mnie nie patrzył, wciąż był zajęty krojeniem gofrów i jedzeniem kolejnych kęsów. Wciąż skupiony jednak na kreskówce.

- Nie. - powiedziałam stanowczo. - Nie będę ścieliła twojego łóżka. Nie dotknę twojego obrzydliwego, przesiąkniętego prześcieradła.

Wydał z siebie zduszony śmiech, biorąc łyk swojej kawy. – Moje prześcieradło wcale nie jest przemoczone. Mam dobry cel.

- Ugghh! - unosłam ręce w górę usiłując zignorować wstręt przepływający przeze mnie. – Jesteś obrzydliwy, nie dotknę tego.

Żując kolejny kęs, przesunął wzrokiem po mojej osobie, aby w końcu spotkać moje oczy. Jego brązowe, mówiły że nie zniesie słowa sprzeciwu. – Tak. - powiedział powoli. - Pościelisz moje łóżko.

Wydałam  siebie jęk i ruszyłam ponownie w stronę jego sypialni. Wiedziałam, że tak łatwo nie da za wygraną, chciałam być już w domu, zjeść coś i przespać się kilka godzin. Postanowiłam, że muszę znieść ścielenie łóżka Jego Królewskiej Mości. Dam radę. Myślałam o długim prysznicu, kiedy będę już w mieszkaniu.

Zbieranie jego ubrań, nie zajęło mi długo. To było dziwne, dotykać jego ubrań - zwłaszcza wtedy, kiedy do moich nozdrzy, docierał silny zapach jego wody kolońskiej i kiedy w podświadomości nie uznawałam tego za coś strasznego.

Kiedy podeszłam do łóżka, poczułam się dziwnie.. chora i skrępowana. Zapach potu i… seksu, unosił się nad całym łóżkiem i pogniecioną pościelą.

Podeszłam do królewskich rozmiarów łóżka, prawie straciłam równowagę, dysząc złapałam się ledwie jego końca, żeby się uspokoić. Wydałam z siebie zduszony krzyk, kiedy ogarnęłam na co stanęłam.

Dwadzieścia minut później, wyszłam.

- Już gotowe? - zagruchał z uśmiechem, jego nogi były leniwie ułożone na stoliku przed nim. Ręce miał schowane za głową w relaksującej pozycji. Chciałam do niego podejść i rozmazać mu nos na twarzy.

- Taa. - odpowiedziałam krzywiąc się na niego. - Skończyłam, ale prawie złamałam kark.

- Nie powinnaś być taka niezdarna. - wzruszył ramionami obojętnie.

- Nie byłabym tak niezdarna, kiedy wyrzucił był zużytego kondoma!- rzuciłam, powstrzymując napływające wspomnienie wilgotnej, śliskiej powłoki lateksowej przylegającej do mojej stopy. - Nie dotykałam tego, przy okazji, nie chciałam mieć twojego zainfekowanego wytrysku na palcach.

Parsknął kręcąc głową. - Jestem czysty, poza tym jesteś jedną z ostatnich osób, która powinna wyrażać swoją opinię.

- Przepraszam bardzo, że co?

Spojrzał na mnie, lustrował mnie od góry do dołu. - Wyglądasz nie lepiej niż te lafiryndy leżące pod mostem, na przedmieściach.

Zrobiłam krok do przodu, mrużąc oczy z wściekłości. – Co ty właśnie powiedziałeś?!

- W normalnej sytuacji, - przerwał z akcentem. - ukarałbym cię za gadanie zbyt dużo. -Popatrzył na talerz, na którym było jego jedzenie. - Jednak były zaskakująco dobre. -uśmiechnął się do mnie. - Twoje umiejętności kulinarne uratowały ci dzisiaj dupę.

- Świetnie. - rzuciłam. - Przekażę Leoni.

- Leoni?

- Tak, ona je przygotowała. - odpowiedziałam. - Przecież mówiłam, że nie umiem gotować.

Skrzywił się lekko, mrużąc oczy w kontemplacji. – Kim jest Leoni?

Moje oczy rozszerzyły się lekko w oszołomieniu, Serio? – Leoni.. - mówiłam powoli. - Moja współlokatorka, wiesz dziewczyna, która dała ci wczoraj swój numer.

Przygryzł dolną wargę lekko. - Oh.. tak. - skinął głową powoli. - Tak, jasne, teraz pamiętam.

- Wow. - prychnęłam kręcąc głową, uśmiechając się z niedowierzaniem. - Jesteś niemożliwy.

- Leoni.. - wymamrotał do siebie. - Ma fajne cycki i świetny tyłek. - urwał uśmiechając się do siebie. - Będę do niej dzwonił czasem.

- Wspaniale. - splunęłam, odwracając się i wyciągnęłam moje trampki. – Wy faceci, możecie wychodzić na kolacje, potem wracać i zostawiać zużyte prezerwatywy, po całej nocy pieprzenia.

Ziewnął powoli, unosząc ręce leniwie, zostawiając je za głową. Kiwnął głową i skinął na drzwi. – Jesteś wolna.

- Dziękuję, mistrzu. - popatrzył na mnie groźnie, krzyżując ręce na piersi. 

- Masz dzisiaj wolny wieczór. - uśmiechnął się szyderczo, ignorując moją sarkastyczną odpowiedź. – Mam plany, więc nie potrzebuję twojej pomocy.


- Fantastycznie. - wymamrotałam ciągnąc moją kurtkę i kierując się w stronę drzwi.

- Oh.. i Sam?
Zatrzymałam się i odwróciłam wzrok na irytującego człowieka stojącego przede mną. Uśmiechnął się do mnie niemal słodko i przekrzywił głowę. Mrugnął do mnie wciąż się uśmiechając. – Powiedz Leoni 'cześć' ode mnie.

Zaszydziłam pod nosem, odwracając się. Wyszłam trzaskając drzwiami, nie zapominając żeby wślizgnąć jeszcze przez drzwi środkowy palec w kierunku Zayna Malika.


***
Rozdział 4 był jednym z najdłuższych, jakie przetłumaczyłam, autorka podzieliła go na Part 1 i 2, ale doszłyśmy do wniosku, że part pierwszy nie wnosi nic ważnego, jest tak jakby wprowadzeniem, do tego rozdziału, więc go połączyłyśmy :)

NIE ZAPOMNIJCIE POZOSTAWIĆ PO SOBIE ZNAKU W POSTACI KOMENTARZA. Przyjmujemy każdy rodzaj skomentowania, rozpływamy się czytając te miłe i bierzemy na klatę krytykę ;) Do następnego!

Przypominamy o zakładce informowanychkomentarzach i hashtagu na tt #25DWMApl.


Ewelina / @luvlouu

17 komentarzy:

  1. Dobry pomysł z połączeniem tego rozdziału :)
    Świetne :D
    Nie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Zayn ma chyba świetną zabawę z dreczenia jej co za dupek....świetne tłumaczenie niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :-) pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, mistrzu xD
    Najlepsze, że nie ma żadnych błędów i jest suuper opisane i wgl ^^
    Mega rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski!Hahahaah kocham to jak oni sb dogryzają, wgl jaki z niego dupek. Wspaniałe tłumaczenie, czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. To ff zawsze poprawia mi humor :)
    Kocham bohaterów tak jak i tę historię *----*
    Zayn swoimi pomysłami coraz bardziej mnie zaskakuje ;3
    Współczuję, że musiała sprzątać jego brudny, przepełniony wonią seksu pokój. A ta prezerwatywa przyklejona do nogi hahahaha xD
    Boże jak można nienawidzić czekolady? O_O
    Zayn i kreskówki awwww <3
    Super, że rozdział został połączony ;3
    Czekam na next!
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsze, NAJLEPSZE EVER

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne tłumaczenie <3 po prostu kocham ;****

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahaha, 'mistrzu', jak na razie najlepsze przezwisko ever :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś nie zaszkodzi ci skomentować.
Każdy, nawet najmniejszy komentarz to wielki buziak od nas! :))