piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 9 cz.2

Przeczytaj notkę.

Zaskakującym było znalezienie ich drzwi otwartych kiedy dotarłam tu dwadzieścia minut po rozmowie telefonicznej. Wiedziałam, że muszę wyglądać strasznie, resztki snu tkwiły pod moimi powiekami a moje włosy odstawały w przypadkowe strony kiedy szłam przez miasto w bezsennym oszołomieniu. Byłam o krok od wyczerpania a adrenalina uderzyła we mnie pełnią mocy, co pozwalało mi przypomnieć sobie, jak cholernie niebezpieczne jest wędrowanie samemu o trzeciej nad ranem - nie zważając nawet na to jak okropnie i odrażająco wyglądałam. Bo wyglądałam jak pieprzony bałagan.

Zanim znalazłam się na górze, zamiast zobaczyć o wiele straszą kobietę, która pracowała w recepcji na dole, ujrzałam młodą blondynkę, którą kiedyś tu już spotkałam dzięki czemu byłam gotowa kopnąć drzwi i krzyknąć, że mam dosyć. Ale w rzeczywistości zdałam sobie sprawę jak ciężko jest wykopać drzwi o tak dużej masie ciężkiego drewna a po tym moja noga bolałaby i prawdopodobnie pękła przez mój mały wybuch. Cofnęłam się, czując wściekłość, przeklinając pod nosem oraz byłam zawstydzona i po prostu miałam dość.

- Pieprzyć to - powiedziałam głośno do siebie, do ludzi zamieszkałych w hotelu, do całego świata. Pieprzyć to.

Otworzyłam drzwi, ignorując tępe ukłucie koniuszków moich palców kiedy weszłam do mieszkania, natychmiast skanując swoje otoczenie. Mieszkanie, w którym byłam ostatnim razem, było ciepłe, dobrze oświetlone i przytulne. Pomieszczenie, które zastałam tym razem było zupełnie inne. Bliskość tkwiła w ciemności, z niewielkim pomrukiem światła pochodzącego z kuchenki stojącej w kuchni. W pokoju było chłodniej niż zwykle co powodowało dreszcze w moim ciele, nawet stojąc tam w bluzie i spodniach dresowych. Uczucie niepokoju wzrosło kiedy weszłam w głąb mieszkania, zerkając niepewnie wokół.

- Halo? - zawołałam owijając ramiona na swojej klatce piersiowej, starając się generować ciepło. Niepewnie ruszyłam w kierunku kuchni gdzie nikogo nie zastałam, więc spróbowałam ponownie. - Halo? Ktokolwiek? - minęła chwila i nadal nic. Żadnego powiewu wiatru, zero hałasu lub czegokolwiek. Spojrzałam przez ramię na kuchenkę, gdzie zielony neon zegara wyśmiewał się ze mnie. Tak, pomyślałam sobie. Jest trzecia NAD RANEM a ty tu jesteś. Jesteś największą kretynką na tym świecie. Te myśli wystarczyły i były zachętą by obrócić się napięcie i wynosić się stamtąd i odrzucić całe to gówno od siebie nawet próbując.

Kiedy wycofywałam się z kuchni, zdala od niesamowicie ciemnego otoczenia, podłoga ugięła się pod stopami a wyraźnie męski głos zawołał. - Sam - czekaj.

Zatrzymałam się tuż przed drzwiami, odwróciłam się zauważając wysoką, szczupłą, nieco zgarbioną postać stojącą przede mną. Jedyną charakterystyczną cechą jaką mogłam zobaczyć w ciemnym pomieszczeniu były platynowe włosy.

- Proszę - powiedział zbliżając się do mnie. Jego głos był cichy mówił niemal szeptem, mogłam w końcu zobaczyć jego twarz, byłam zszokowana. Blada, delikatnie zarysowana twarz, na której widniało pełno smutku i obaw, pod oczami miał sine cienie. Był chudy i wątły, wyglądał tak jakby z każdej po kolei żyły wyschła już cała krew. Ubrany był w zwykłe czarne spodnie i białą koszulkę, która jak nigdy w jego przypadku - była pogięta i brudna. Podszedł bliżej. - Proszę, Sam.

Prawie zadziałało. Prawie. Jego postawa, smutny wygląd i głos który był ledwo szeptem, prawie skłoniły mnie do pójścia za nim, pójścia za nim i dać się nabrać na to gówno, wpaść Mu w ramiona i przeprosić za wszystko. Ale wspomnienia z przeszłości - z ubiegłego roku - zalały mój umysł niczym powódź i prawie przypomniałam sobie cały ten dramatyczny chłam. A ja do cholery byłam nową kobietą. Nie mogę dać się ponownie omamić. Tak więc, zamiast zapytać go gdzie znajduje się jego przyjaciel, zdobyłam się na wyprostowanie mojej postawy i z jak największą nonszalancją zapytałam. - Dlaczego tu jest tak ciemno?

Jego oczy rozszerzyły się w reakcji na mój chłodny ton, ale szybko się opanował i patrzył na mnie w normalny sposób. - Światło mi przeszkadza - powiedział spoglądając w dół. - Nie mogę spać od kilku dni, sądziłem, że ciemność pozwoli mi się w końcu wyspać.

- Spróbuj środków nasennych - rzuciłam zakładając ramiona na siebie. Znów był zaskoczony moimi słowami, moim głosem - ale nie obchodziło mnie to. - Dlaczego mnie o to pytasz teraz?

- Mówiłem ci przez telefon - powiedział po czym język uwiązł mu w gardle. - Zayn... on-

- Zapija się na śmierć - ucięłam szybko - zdaję sobie sprawę - przechyliłam głowę i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na chudego mężczyznę. - Pytanie brzmi, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego że jest trzecia nad ranem?

- Nie znałem nikogo innego, kto mógłby -

- Oh! - suchy dźwięk wydobył się z moich ust, który niczym nie przypominał śmiechu. - O nie, nawet tam nie pójdę.

Szybko zamrugał, jego dłonie opadły z bezsilności. - Co?

Zaśmiałam się znowu, tym razem inaczej, miękko. Oparłam się o ścianę i ramieniem zaświeciłam światło nad naszymi głowami. Pomieszczenie nagle rozświetliło się, oświetlając nasze umęczone twarze, zmrużyliśmy oczy od nagłej jasności.

- Ria - powiedziałam ostrym tonem, prawie przygryzając sobie język. Oparłam się bardziej o ścianę, oplotłam swoje ciało ramionami. Moje słowa wychodziły łatwo, lekko, rytmicznie. - Ria, Ria, Ria. Czy to nie brzmi znajomo?

Jego głowa wciąż skierowana była na podłogę, jego oczy w ogóle nie chciały spotkać moich co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło. - Halo - naciskałam machając dłonią tuż przed nim. - Ria, nie brzmi znajomo? Powinno, z racji tego, że jest dziewczyną twojego pieprzonego przyjaciela.

Westchnął drżąco i w końcu skierował swoje ciepłe oczy w moje, nie zmiękczając mnie ani na chwilę. Człowiek przede mną wyglądał na kompletnie załamanego - i nie wiem co jeszcze - to nie był już ten sam człowiek do którego się przyzwyczaiłam, ognista osobowość, poczucie humoru i sarkazm na każdą sytuację. To wszystko gdzieś znikło, opuściło osobę stojącą przede mną.

- To nie fair, że dzwonisz akurat po mnie - przemówiłam kolejny raz. W zeszłym roku zrobiłam to samo, a stałam się tylko gównianą zabawką, narzędziem w jego ręku. Ta cała drama, łzy, późne telefony, picie...- to już koniec, skończyłam z tym - powiedziałam cicho nie patrząc na niego. Jego policzki były mokre i zaczerwienione. - Nie rozumiesz? To już koniec.

Cisza była nie do zniesienia, na szczęście nie trwałą zbyt długo, bo Liam wreszcie odetchnął głęboko i przetarł dłonią mokre policzki. - Prosiłem cię o to..- powiedział, jego głos był gruby i wycieńczony. Jego oczy napotkały moje, wciąż mokre jednak nie zaczerwienione. Jego kolejne słowa, mocniejsze i mniej chwiejne, wyszły tak szybko i powaliły mnie. - A ty przyszłaś.

Ja pierdolę.

- Dlaczego? - naciskał dalej, jego oczy utkwione były we mnie. - Jeśli to wszystko jest skończone a ciebie to nie obchodzi, to dlaczego tu przyszłaś?

- Pytałeś mnie -

- Ale jeśli to jest skończone, to co ja mówię nie powinno mieć znaczenia, prawda?

Podwójne ja pierdolę.

Potarłam swoje skronie, na chwilę zaciskając powieki i starając się zatrzymać wszystko wokół mnie. To się nie dzieje. - Ruszyłam dalej - udało mi się powiedzieć, moje parce oderwały się od mojej twarzy a ręce opadły w dół. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, jego wzrok wciąż utkwiony był w moim a on się nie wycofał. - Zayn także ruszył dalej - zauważyłam, moja szczęka zacisnęła się na myśl o pięknej dziewczynie nanoszonej na jego kolana. - Oboje ruszyliśmy naprzód.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odparł miękko. - Możesz mówić, że ruszyłaś dalej ale to nie wyjaśnia tego dlaczego tutaj jesteś. A mówiąc o moim przyjacielu - przerwał a cień uśmiechu zabłysnął na jego ustach - jeśli ruszył dalej, tak jak powiedziałaś, nie byłby teraz w swoim pokoju, leżąc bezwładnie w swoim łóżku.

Ignorując ucisk w klatce piersiowej i tępy ból w brzuchu, przewróciłam oczami i założyłam pasek swojej torby na moje ramię, odwracając się od blond chłopaka stojącego przede mną. - Nie wiem dlaczego tu przyjechałam - przyznałam. - Ale to był błąd. Przykro mi.

Drzwi powoli otworzyły się z towarzyszącym temu skrzypieniem i tak szybko jak wykonałam krok w stronę korytarza, głos Liama rozległ się ponownie w formie szeptu, drżąc między nami i rozbrzmiewając w cichym pomieszczeniu.

- On cię kocha.

Moje palce drżały a powietrze uwięzło w moich płucach, nie mogłam oddychać a pokój wirował wokół mojej głowy i - i, kurwa, Boże pomóż mi. Proszę, pomóż mi.

- Wiem, że mi nie wierzysz - kontynuował, jego palce zaciśnięte były na framudze drzwi obok mnie. Widziałam, że drżały w podobny sposób jak moje a ja czułam się tak, jakby świat się zapadał i połykał mnie całą. Zrobił krok do przodu w moim kierunku, ciepło jego ciała promieniowało w moją stronę a zapach jego szamponu unosił się w powietrzu. - Ale znam mojego przyjaciela bardziej niż kogokolwiek.

Moje tętno pulsowało ogromnie, czułam jak pędzi nawet przez szum w uszach i aż ściskało mnie w żołądku, czułam że zaraz tam zwymiotuje albo zemdleje. Palce Liama wciąż zaciśnięte były na gładkim drewnie framugi, jego ciało wciąż było takie ciepłe i przyjazne a ja nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w takiej pułapce. Jednym, płynnym ruchem odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego groźnie. - Czy on jeszcze żyje? Ty wędrujesz po swoim ciemnym mieszkaniu a twój przyjaciel umiera w swoim pokoju.

Moje słowa były chłodne a Liam wyraźnie drgnął, bolesny wyraz przeciął jego twarz. - Byłem z nim kiedy przyszłaś - jego słowa opuściły jego usta. - On był.. on wciąż pytał o ciebie. Ja - ja nie wiem..

Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, zamknął oczy a jego ręka opadła z framugi drzwi. Wdychając jeszcze jeden, potrzebny wdech, wyprostowałam swoje ramiona i delikatnie przejechałam dłonią po jego ramieniu. - Jest w swoim pokoju?

Jego powieki zatrzepotały, brązowe tęczówki spotkały moje spojrzenie a on powoli skinął głową. - Tak.

- Porozmawiam z nim - mruknęłam, odchodząc od niego kawałek i spojrzałam przez ramię, koncentrując się na jego osobie. - Nie mam pojęcia co tym osiągnę..

- Dziękuję - westchnął, ulga zalała jego piękne rysy twarzy. Zrobił krok do przodu, delikatnie dotykając mojego przedramienia. Oczy miał szeroko otwarte, pełne wilgoci a uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach. - Dziękuję, Sam. Dziękuję.

Spoglądałam na niego przez dłuższą chwilę, ale nie ofiarowałam mu uśmiechu, czy chociażby skinienia głową. Zamiast tego, delikatnie strzepnęłam jego dłoń z mojego ramienia. - Okej, więc pójdę - powiedziałam, obserwując zamieszanie na jego zbolałej twarzy. - Po tej sytuacji, koniec.

Jego oczy nadal błagały mnie, a ja przełknęłam mocno i boleśnie, jęcząc w duszy cicho... bo wiedziałam, że w końcu będę musiała strawić to co właśnie powiedziałam, bo mówiłam 'to koniec' już wiele razy, bo zawsze do niego wracałam, bo nie mogłam dotrzymać własnych słów, bo byłam kurewsko żałosna.

Odwracając się szybko od niego, upchałam myśli gdzieś daleko w głowie i ruszyłam wzdłuż mieszkania, zatrzymując się tuż przy drzwiach jego sypialni, spod których złote światło wydostawało się od dołu. Raz kozie śmierć.

Drzwi otworzyły się z łatwością i cichym szurnięciem, żółte światło powoli do mnie docierało aż w końcu ujrzałam całe oświetlone pomieszczenie. To był dość duży pokój, z dużą szafą z ciemnego brązu po jednej stronie i z garderobą po drugiej stronie. Na środku pokoju, tuż pomiędzy dwoma ogromnymi oknami ukazującymi noc z zewnątrz, stało ciemne łóżko, z tego samego drewna co szafa. Ciemna, jedwabna pościel, była niechlujnie rzucona na łóżko po środku którego leżała wysoka, szczupła postać leżąca na plecach. Mój oddech utknął w gardle, bałam się zrobić kolejny krok kiedy ujrzałam, że jego oczy są zamknięte. Wynoś się stamtąd, Sam. Wynoś się. Biegnij. Mój umysł nie panował nad sobą, serce boleśnie obijało się o żebra kiedy przyjrzałam mu się. Na sobie nie miał nic oprócz pary cienkich bokserek, Zayn wyglądał tak kurwa bardzo perfekcyjnie, że nie mogłam dłużej tego znieść. Jego włosy były związane do tyłu prawie tak samo niechlujnie jak moje, jego grzywa była tak niesamowicie długa, niczym nie przypominała uczesania na jeża, którego tak nienawidziłam. Jego twarz wyglądała na zrelaksowaną, klatka piersiowa unosiła się równomiernie z każdym oddechem - ulga dla mnie, że ten idiota jeszcze żył - kiedy wydał z siebie cichy jęk i przeniósł swoją dłoń na nagą klatkę piersiową, wiedziałam że muszę stamtąd wyjść. Chciałabym odejść po cichu i oznajmić Liamowi, że jego przyjaciel ma się dobrze i nie zabija sam siebie i nadal żyć własnym życiem. Ale kiedy jedną nogą skierowałam się już do wyjścia, mężczyzna za mną wydał z siebie kolejny jęk, tym razem głośniejszy, który mną wstrząsnął.

Znałam ten dźwięk. Znałam to słowo.

Odwróciłam się spoglądając na niego. Nie oddychałam. Jego głowa uniosła się z pościeli, jego wzrok skierował się na mnie. Otwierał i zamykał oczy bardzo szybko. Otwarte. Zamknięte. Otwarte... Ujrzałam to, jego oczy w jednym momencie zrobiły się szkliste, a mój rozum wciąż krzyczał wyjdź, wyjdź, wyjdź.

- Sam?

Ten sam głos, który usłyszałam parę sekund temu, głębokie mamrotanie wydostawało się z jego gardła gdy wciąż na mnie patrzył. Moje nogi straciły zdolność funkcjonowania, tak samo jak mój umysł, ponieważ już wiedziałam, że nie mogę teraz wyjść i co najgorsze, nie chciałam. Zayn wiercił się na łóżku, jęcząc kiedy próbował się podnieść. Ruszyłam niepewnie krok do przodu, jemu udało się podnieść do pozycji siedzącej. Przeniósł nogi na podłogę, uniósł dłonie do czoła, następnie je opuścił i spojrzał na mnie. O Boże. Jego twarz była zaczerwieniona, jego oczy zmęczone i zamglone - spojrzał na mnie okropnie - był w opłakanym stanie.

- Sam - powiedział znowu, chociaż jego oczy były zmęczone a słowa niewyraźne, widać było, że jest skupiony na mnie. Jego spojrzenie nie zachwiało się nawet na chwilę, w odróżnieniu do jego nóg, na które stanął niestabilnie z niesamowitym hałasem. Szklana butelka z bursztynową cieczą, leżała pomiędzy jego stopami.

- Niewiarygodne - powiedziałam, patrząc na drogą butelkę z trunkiem leżącym na ziemi. - Ty jesteś niewiarygodny, jest trzecia w nocy a ty się upijasz.

- Jestem pijany - poprawił moje słowa, robiąc bałagan na swoim języku. Podszedł bliżej popychając coraz dalej butelkę po podłodze. Uśmiechnął się ukazując białe zęby, które lśniły w słabym świetle pomieszczenia. - Jestem pijany.

- Zabijesz się.

Zaśmiał się głośno potykając się o własne nogi, zanim utrzymał równowagę. - Pieprzyć to... Kurwa, pieprzyć to - znów ruszył się tym razem prawie się przewracając, rozłożył ramiona przy stracie stabilności, jego uśmiech słabł. - Wypiję za.. kurwa, za.. za to, że nic mnie nie obchodzi.

- Czy możesz wziąć się w garść? - warknęłam podczas gdy on kołysał się od prawej do lewej, prawie zyskując kontakt z podłogą. Kiedy podeszłam do niego i złapałam mocno jego ramię aby uchronić go od upadku a on zaśmiał się głośno. Zacisnęłam uścisk na jego ciele, podczas gdy on cały czas rechotał. - Zayn, przestań! Musisz... musisz się położyć, Zayn! Stop!

Był cięższy niż się spodziewałam, próbując utrzymać balans nad jego osobą moim ciałem było nie lada wyzwaniem, moje palce nawet w połowie nie obejmowały jego ramienia i na dodatek musiałam znosić to, że cały czas trząsł się od śmiechu.

- Ogarnij się - warknęłam przez zaciśnięte zęby, przeciągając sobie jedną jego rękę wokół mojej szyi, przyciągnęłam go bliżej siebie i zakuśtykałam w stronę łóżka. Jego ramię było również cięższe niż się spodziewałam, niesamowite ciepło biło z jego skóry na moje ciało. Znów coś poczułam. To uczucie kiedy jego ciało było naprzeciw mnie, kiedy czułam papierosy, alkohol i jego wodę kolońską. Próbowałam się skoncentrować.

- Boże, jesteś taki ciężki - wydyszałam robiąc jeden krok w stronę łóżka. - No dalej, chodź - ciskałam małymi piorunami w samą siebie, mój umysł błagał mnie, żebym rzuciła go na łóżko i szybko udała się w stronę wyjścia. Tak szybko jak umiałam dotarłam do rogu łóżka, uwolniłam jego ramię, które było oplecione wokół mojej szyi i pozwoliłam mu upaść na łóżko z łomotem. Jęknął gdy jego twarz zyskała kontakt z jedwabnym prześcieradłem, a ja stałam nad nim i obserwowałam jak niechlujnie próbuje znów podnieść się i usiąść. Co do cholery Liam myślał, że mogę osiągnąć w tej sprawie?! Jego brat był pijany na etapie tracenia przytomności lub wymiotowania na całego siebie a on spodziewał się, że go pocieszę? Wiedziałam, że stoi na zewnątrz w ciemnościach pod drzwiami i nasłuchuje co się tu dzieje, a ja mogłam się wycofać, wyjść tymi drzwiami i powiedzieć Liamowi, żeby sam zadbał o swojego przyjaciela. Chodziło mi tylko o to, co do kurwy ja robiłam?! Miałam chłopaka na drugim końcu miasta, który spał i nie podejrzewał, że jego dziewczyna stoi teraz w sypialni innego mężczyzny, który coś do niej ma i musi uważać, żeby coś mu nie odwaliło po całej wypitej butelce whisky.

Zayn odwrócił głowę w bok i zatrzepotał zamkniętymi oczami, ujrzałam mały uśmiech w kąciku jego ust. Jego słowa były niemal niesłyszalne, bełkot z oszczerstw. Były tylko dwa słowa jakie udało mi się odczytać z tego mamrotania i które momentalnie zadzwoniły mi szumem w głowie. 'Jesteś tu.'

Były to dwa słowa, które mnie uderzyły i to wbiło mi szybko nóż w klatkę piersiową a ja czułam jakby ktoś ten nóż non stop przekręcał, kiedy przed oczami stanął mi ciepły uśmiech Jamesa i jego zachowanie, to jak mnie traktował a ja wiedziałam, że popełniam ogromny błąd. Zrobiłam krok do tyłu przełykając głośno ślinę, skierowałam wzrok na ścianę za nim, na kiepskie malowidło lub na ciężkie rolety zasunięte na oknie - na wszystko - byle nie na niego.

- Nie mogę - powiedziałam, mój głos uniósł się w powietrzu i znikł szybko. - Wychodzę.

Przewrócił się na bok, zakaszlał paskudnie zakrywając usta dłonią, a kiedy jego wzrok spotkał się z moim odwzajemniłam spojrzenie i niezachwianą twardością rzucając mu wyzwanie, żeby mnie jakoś zatrzymał,  żeby powiedział coś co miałoby jakiś sens, coś co wyjaśniłoby ten cały syf. Uniósł się lekko do góry i oparł swoją głowę na poduszce, wyciągnął bezwładnie nogi przed siebie a jego ręce spoczęły na kolanach.

- Nie - powiedział prawie jęcząc. Jego oczy były ponownie przymknięte a usta rozchylone, wyglądał jakby był na pograniczu z snem. Kontynuował swój szept ledwie dosłyszalny jego usta prawie się nie poruszały. - Nie idź.

- Tak - skinęłam głową. - Wychodzę.

- Nie...

- Tak - mój głos był ciężki, bił od niego niezaprzeczalny chłód a ja spojrzałam na niego w momencie kiedy on spojrzał na mnie i wiedziałam, że to będzie to. - Nawet nie będziesz tego pamiętał rano.

Zacisnął lekko usta, niski pomruk uciekł z jego gardła i kolejny firmowy uśmiech Zayna Malika pojawił się na jego przystojnej twarzy. - Będę - mruknął i osunął się na bok. - Nie mam nic...

Oceniając sytuację, prawie uderzyłam samą siebie w twarz, robiąc krok do przodu, podchodząc do łóżka i wyciągając pościel spod prawie nagiego ciała Zayna i okryłam go nią. - Przyniosę ci trochę wody - powiedziałam powoli i ostrożnie mając nadzieję, że zrozumie co powiedziałam. - A potem wychodzę.

Chciałam się maniakalnie zaśmiać kiedy odwiedziłam ponownie jego łazienkę, szukałam kubka, dostrzegłam  jeden plastikowy, stojący na umywalce. I faktycznie, stałam w łazience Zayna, wlewając dla niego wodę do kubka, podczas gdy on spał pijany w swoim łożu. I faktycznie zajmowałam się nim kurwa mać o trzeciej w nocy. Opanowałam swoje dziwne myśli, kiedy zorientowałam się, że zimna woda wylewająca się z kubka zamacza mi dłoń. Wylałam zbyt dużą zawartość cieczy i udałam się z powrotem do jego sypialni, usiadłam na rogu jego łóżka. Jego oddech był miarowy, miał zamknięte oczy, a ja miałam dobrą okazję, żeby zwiać. - Kubek z wodą jest obok ciebie - wyszeptałam. - Musisz pić, bo się odwodnisz.

Nie odpowiedział. Jego usta lekko zadrżały i rozchyliły się. Zasnął.

Wyłączyłam światło, zanim podniosłam pustą butelkę po whisky wkładając ją pod pachę i po kolejnym długim spojrzeniu na niego, zamknęłam drzwi i opuściłam pokój. Gorzałę postawiłam na ladzie, spojrzałam na zegarek, który wskazywał czwartą trzydzieści i momentalnie zapragnęłam zwinąć się w moim kocu i zapomnieć, że cokolwiek takiego miało miejsce. - Rozmawiałaś z nim?

Niepewny głos Liama zadzwonił mi w uszach. Siedział na kanapie zgarbiony opierając łokcie o kolana. Wyglądał pięknie w delikatnym świetle, które odbijało się od ściany tworząc jakby atramentową mazaję, która drażniła jego włosy, sprawiając że stały się jaśniejsze niż są w rzeczywistości.

- On naprawdę nie jest w stanie teraz mówić - odpowiedziałam - On jest bardziej niż pijany. Powinieneś sprawdzić co u niego raz na jakiś czas. Teraz śpi.

Liam był cicho zanim się odezwał. - Nie wiedziałem że jest tak źle...

- Tak to niestety wygląda - powiedziałam, ton mojego głosu był szorstki. - Ale to tylko moja opinia.

Wyglądał na naprawdę zdumionego, białka jego oczy stały się większe nawet w ciemności. - Nie wiedziałem, że... że.. po prostu poszliśmy na kilka drinków i on...

- Nie chcę tego słuchać - rzuciłam odrywając od niego wzrok i przenosząc z powrotem na butelkę, którą trzymał w ręku. - To nie moja sprawa, że twój przyjaciel postanowił nawalić się tej nocy - zatrzymałam się przymykając lekko oczy. - Nie chcę bawić się w terapeutkę, nie chcę nikogo pocieszać, chcę tylko położyć się spać.

- Jesteś bardziej niż mile widziana...

- Nie..- powiedziałam, otwierając oczy i patrząc mu w oczy. - Nawet tak nie mów..

- Już po czwartej - powiedział przygryzając dolną wargę - nie możesz tam siedzieć o tej porze.

- Teraz to ma dla ciebie znaczenie? Jakąś godzinę temu cię to nie obchodziło - byłam nieugięta, mięśnie w mojej klatce piersiowej ograniczały mój oddech, szarpały, ciągnęły, coś zjadało mnie od środka i chciałabym nigdy więcej tego nie czuć. - Dzięki za twoją troskę, Liam. To wiele dla mnie znaczy.

- Przyjechałaś tu? - troska w jego głosie była oczywista, co aż mnie ukłuło, ponieważ tak bardzo jak chciałabym nienawidzić jego i jego przyjaciela i tego przez co przeszłam przez nich, to on wciąż się mną przejmował, mimo iż miał więcej pieniędzy niż kiedykolwiek będę mogła zobaczyć w całym swoim życiu, mimo iż był pieprzoną gwiazdą rocka. Byłam nikim a go obchodziłam.

- Tak - potwierdziłam. - A teraz wychodzę.

- Sam, tam jest kanapa.

Uśmiechnęłam się do niego lekko i uniosłam dłoń pod brodę, udając zamyślenie, na chwile mój uśmiech się poszerzył. - Właściwie wolałabym zmierzyć czoła czemuś strasznemu na zewnątrz, tak myślę.

- Jeśli zdecydujesz się na kanapę, zostawię cię samą od zaraz.

Zaśmiałam się. - Więc to będzie kolejne trzy miesiące. Dostanę kolejny telefon o tym, że Zayn mnie potrzebuje, podczas gdy dziewczyna, którą pieprzy jest nie wiadomo gdzie.

- Nie będzie tak - przerwał łagodnie. - Nigdy już nie będę ci zawracał głowy, jeśli tego chcesz -zatrzepotał zamkniętymi oczami. - Ale proszę, weź kanapę.

Moje ciało naprawdę już bolało z wyczerpania, tak że beton na zewnątrz wyglądał wygodnie, a utrzymanie oczu otwartych było niesamowitą walką - ich kanapa była długa, kremowa, z dużą ilością miejsca. Potrójne ja pierdolę.

- Dobrze - pękłam. - Będę spać na kanapie - przeszłam szybko obok niego, chcąc nie zauważyć jego spojrzenia pełnego ulgi, usiadłam szybko na kanapie i wyciągnęłam nogi, rozciągając je na całej długości kanapy. Liam wrócił w ciągu kilku sekund przynosząc dla mnie koc i poduszkę, wyszeptał kolejne przepraszam i kolejne dziękuję i zniknął za drzwiami pokoju Zayna. Pojawił się ponownie za kilka minut obdarowując mnie uśmiechem i wszedł tym razem do swojego pokoju cicho zamykając drzwi.

Położyłam się i zamknęłam oczy, chodź po chwili znów je otworzyłam aby ostatni raz spojrzeć na noc, na odbicia migoczących świateł miasta na suficie. Pomyślałam sobie; Boże, pomóż mi oraz James, przepraszam...

Ranek przyszedł szybciej niż bym tego chciała, światło dzienne łaskotało moją skórę, co okazało się być bardzo przyjemnie po ciemnych doświadczeniach z nocy. Początkowo, moje oczy były wpół zamknięte, bazowałam na granicy snu i jawy, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy gdzie jestem. Ale kiedy poczułam drogą skórę sofy, wszystko co zdarzyło się kilka godzin wcześniej mnie uderzyło. A kiedy otworzyłam oczy, zalało je światło przedostające się przez okno balkonowe, poczułam się zdegustowana sobą, że pozwoliłam sobie znaleźć się w takich okolicznościach jakich chcieli.

Podniosłam się lekko unosząc dłonie aby przetrzeć oczy, które piekły niemiłosiernie z powodu braku snu, przestawałam tylko wtedy kiedy skóra nachodziła mi na pole widzenia. Opuściłam moje ręce odzyskując widzenie, spojrzałam na swoje ramię, coś przykuło moją uwagę. Horror powoli ogarniał mój umysł, spojrzałam obok, oliwkowa skóra i ciemne włosy, jego ramię obok mojego ramienia. W końcu spojrzałam na twarz, spokojna, miła, schowana w bok mojego ramienia.

O żesz kurwa.

Leżał obok mnie na kocu podczas gdy ja byłam pod miękką pościelą, jego ciało było tak blisko mojego. Jego ramię było tuż nad moją głową, a jego palce w moich włosach, patrzyłam na mięśnie jego nagich pleców, oświetlonych przez dzienne światło. Przysunął się bliżej wzdychając, ja byłam kurwa świadoma tego jak blisko mnie był, jego twarz, włosy, skóra.

Kurwa, kurwa, kurwa.

Minutę później mój umysł już zwariował, kiedy Zayn przysunął się ponownie tym razem maksymalnie blisko a ja nie wiedziałam co do cholery miałam zrobić. Jego oczy zatrzepotały i otworzyły się, od razu na mnie spojrzał.

Świat wydawał się zatrzymać, kiedy patrzyliśmy się na siebie i nie byłam pewna czy w ogóle któreś z nas oddycha. W końcu odezwał się, przetarł usta a jego ciemne brwi zmarszczyły się.

- Co jest kurwa?

***
HFKJHDSKJFHKDJFHKJH
O kurwa.
Teraz rozdziały będą pojawiały się w dłuższych odstępach czasu, bo jak widzicie są duże dłuższe i mega trudne. 

10 komentarzy:

  1. <3 i'm First xD

    OdpowiedzUsuń
  2. jej dopiero znalazłam to opowiadanie a już je strasznie polubiłam przeczytałam je w 2 dni nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów dziękuję za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurwa,o kurwa..nie wierze,to zakończenie :(
    Oni będą razem,muszą być :')
    Czekam na kolejny :/
    <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest świetny!
    Chyba jeden z moich ulubionych ;)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa no! Czy oni w koncu będą razem?
    Sam mnie zdziwila, myslalam ze jednak nie zostanie a tu prosze i to jeszcze taki ranek :-D
    Czuje w kosciach ze nastapi kolejna klotnia miedzy nimi...
    Super rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże. Zabrakło mi słów.
    Po prostu genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudooo♥♡♥♡
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na next ;)
    I Dzięki że tłumaczysz:)
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś nie zaszkodzi ci skomentować.
Każdy, nawet najmniejszy komentarz to wielki buziak od nas! :))