wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 6 cz. 2

Przeczytaj notkę.

Kwaśny posmak czegoś pozostał na moim języku kiedy różowy płyn wylądował w toalecie. Wytarłam usta i sięgnęłam po butelkę płynu do ust, aby załagodzić gorycz, która osiadła na moich ustach. Płyn do płukania ust nie smakował dużo lepiej, szczerze mówiąc. Piekło jak diabli i miało smak mocnego alkoholu z dodatkiem mięty. Ale załagodził smak wymiocin, a to już było coś.

Oliver wciąż wylegiwał się w moim łóżku kiedy wyszłam z łazienki. Jego okulary leżały - krzywo, dodam - na czubku jego nosa a ich oprawki spowodowały malutkie odciśnięcia na jego twarzy. Wyszczerzył wszystkie zęby w uśmiechu kiedy zbliżyłam się do łóżka, siadając na krawędzi i potarłam swoje skronie.

- To była niezwykła noc, co?

W jego głosie, niby lekkim i wesołym, tkwiła nuta senności. Udało mi się rzucić mu lekki uśmiech, mimo że unikałam jego wzroku. Spieprzyłam to wczoraj w tak kosmiczny sposób. Stwierdziłam, że alkohol już nigdy nie wpłynie na korzyść w mojej przyszłości.

- Jak wrócimy do domu? - zapytałam spoglądając na zegar, zanim popatrzyłam w jego stronę. - Z Laną wszystko okej?

Jego uśmiech poszerzał się z każdą chwilą. - Nie pamiętasz?

- Nie - ziewnęłam wbrew własnej woli, silny zapach mięty połaskotał moje nozdrza. - Myślę, że urwał mi się film po moim trzecim drinku.

- Czwartym drinku - poprawił. - I tak, nam wszystkim się urwał - przerwał, wyciągając ręce do przodu. - Tak czy inaczej, z Laną jest w porządku, myślę że James zabrał ją do domu.

Spojrzałam na niego. - A my?

- Ci dwaj dziwni kolesie, z którymi przeprowadziliśmy wywiad, zabrali nas do domu.

Moja twarz zbladła. - Liam i Zayn?

Skinął glową siadając nieco wyżej. - Tak, podwieźli nas.

Odetchnęłam krótko, przenosząc swój wzrok na podłogę. - Coś jeszcze się wydarzyło?

- Oprócz nas obściskujących się?

Jego uśmiech rozprzestrzenił się od ucha do ucha a moje usta pozostały mocno ściśnięte razem. Nie chciałam o tym pamiętać, szczególnie nie w tym momencie. - To definitywnie nie było obściskiwanie.

- Nie, nie - potrząsnął głową. - Ja nie mówię o tym co było przy barze. Mówię o tym kiedy poszliśmy tańczyć.

Moje oczy rozszerzyły się a ja szybko spojrzałam na niego. - Tańczyliśmy?

- I obściskiwaliśmy się - dokończył, wciąż się uśmiechając. Nadal wyglądał na zadowolonego.

Przeniosłam ręce do swojej twarzy, jeknęłam w swoje dłonie a moje powieki zacisnęły się. - Nigdy więcej nie będę pić - ogłosiłam. - Ostatniej nocy było za dużo - przeniosłam swoją uwagę na Olivera, moje ręce wciąż tkwiły przy mojej twarzy, nie byłam pewna tego czy chcę dalej o tym rozmawiać. - Dlaczego skończyłeś - mam na myśli.. um.. dlaczego jesteś?

- W twoim łóżku?

Przytaknęłam.

Skinął głową w moją stronę. - Nic się nie wydarzyło, zapewniam cię. Zaproponowałem, żeby wrócić do mnie ale w jakiś sposób skończyłem w twoim łóżku.

Milczałam. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Nie miałam skończyć w jednym łóżku z Oliverem. Nie miałam upijać się do nieprzytomności i obściskiwać się z nim. Powinnam zostać w domu, tak jak zawsze to robiłam.

- Wkurzyliśmy wiele osób ostatniej nocy - odezwał się po chwili ciszy, ton jego głosu był żartobliwy.

- Co masz na myśli? - zapytałam cicho, kuląc się na myśl o tym co on sugeruje.

Zacisnął wargi nucąc lekko, kiedy wystawił palec i dotykał go drugim, wyliczając. - Cóż zobaczmy.. Blair stwierdziła, że nasze publiczne okazywanie uczuć było.. hm, myślę że powiedziała obrzydliwe?

- Wspaniale.

- James nie wyglądał na aż tak oburzonego - zachichotał. - Ale nie byliśmy w miejscu pracy, więc to bez znaczenia co on o tym myśli.

Moje serce lekko zacisnęło się na jego słowa, kiedy przypomniałam sobie wyraz jego twarzy i spojrzenie szarych tęczówek, które zobaczyłam zanim moje usta nie zablokowały się z wargami Olivera. Mogę sobie tylko wyobrazić co o tym myślał, widząc mnie i Olivera zachowujących się jak dwie napalone nastolatki tańczące na parkiecie.

- A potem ten dziwny koleś z włosami zaczesanymi na jeża -

Moja klatka piersiowa zacisnęła się kiedy to powiedział. - Zayn?

Skinął głową. - Jeden z czarnymi włosami, czy coś. Wyglądał jakby zaraz miał popełnić pieprzone morderstwo na kimś. Nie wiem dlaczego.

Ja wiem - chciałam powiedzieć. Oszukałam go i zachowywałam się jak głupia suka przed nim i jego najlepszym przyjacielem.

- Co zrobił?

- Był jakby obrażony czy coś. Za każdym razem kiedy na nas patrzył, z jego ust mało co nie uciekało warczenie - urwał wzruszając ramionami. - Tak jak mówiłem nie mam pojęcia. Może po prostu był pijany.

Albo ja byłam okropną osobą.

- W takim razie dlaczego później zaoferował nam podwózkę do domu? - mój głos był miękki kiedy mówiłam, widoczne było plątanie się języka.

- Pod koniec imprezy trochę potykałaś się na własnych nogach - wyjaśnił. - Trochę bardzo. I po prostu chciałaś iść do domu. A facet w brązowych włosach i skórze nalegał, że on nas zabierze do domu.

Liam.

- On także nie był zbyt zadowolony, tak sądzę - kontynuował. - Ale to oni podnosili cię z podłogi, kiedy nie mogłaś przejść kawałka naszej drogi.

- Co? - spojrzałam szybko w górę. - Co powiedziałeś?

Oliver zaśmiał się z błyskiem w oku. - My wszyscy mieliśmy ciężkie lądowanie w pewnych momentach. To naprawdę nic wielkiego.

- Nie, nie - byłam poddenerwowana. - Nie to miałam na myśli. Powiedziałeś, że on mnie podnosił?

- Ohhhh - skinął głową. - Tak. Upadłaś na kolana a on był najbliżej, żeby się do ciebie dostać. Podniósł cię i praktycznie zaprowadził do samochodu.

W tym momencie czułam się gorzej niż kiedykolwiek. I nie miałam na mysli kaca. Czułam, że jestem tak strasznym człowiekiem, najbardziej podłą osobą z możliwych, czułam się -

- Jeżdżą audi - głos Olivera przełamał moją imprezę żalenia się. - Wierzysz w to? Ci kolesie są nadziani.

Chciałam się śmiać. Chciałam się histerycznie śmiać i po prostu czołgać po ziemi i nigdy nie zobaczyć światła dziennego ponownie. Ale nie mogłam. Moje gardło było suche, gruba gula tkwiła w nim a moje wargi były przesuszone tak jak nigdy wcześniej. To audi było przypomnieniem, nie mówiąc już o samym Zaynie. Jak kurwa ironicznie.

- Więc - powiedziałam uśmiechając się szeroko. - Jesteś gotowy na drugą rundkę dziś wieczorem?

***
W rzeczywistoście nie brałam udziału w drugiej rundzie tego wieczoru. Tak naprawdę, huragan uderzył we mnie kiedy po południu mój telefon zadzwonił. Leżałam w łóżku, starając się zwalczyć walenie w mojej głowie, ból oraz mdłości, które były rutyną przez cały dzień. Nie rozpoznałam numeru, ale tak czy inaczej podniosłam słuchawkę.

- Halo?

- Jak twoja głowa?

Głos po drugiej stronie niewątpliwie należał do mężczyzny, ten akcent znałam tak dobrze.

- Liam - uśmiechnęłam się do siebie. - Skąd masz mój numer?

- Dałaś mi go wczoraj w nocy - słyszałam uśmiech w jego głosie. - Powiedziałaś mi, że chcesz pozostać w kontakcie.

Westchnęłam lekko, wpatrując się w sufit. - Jestem zaskoczona, że chcesz ze mną utrzymywać kontakt, zwłaszcza po tym co wydarzyło się ostatniej nocy.

- Jesteś moim przyjacielem - mruknął. - Nie odrzucam przyjaciół tak łatwo.

Moje wargi lekko powędrowały w górę, jego słowa uspokoiły mnie. Czułam się tak, jakbyśmy wciąż rozmawiali w Nowym Jorku, kiedy chcieliśmy zostać ze sobą blisko i kiedy on dawał poczucie ciepła i bezpieczeństwa w stosunku do mnie. Pierwszy raz tego dnia czułam się tak swobodnie.

- Tak czy inaczej, dzwonię aby cię zapytać czy chcesz wyjść dziś wieczorem - powiedział. - Na kolację.

Westchnęłam ostro, mój umysł wirował. - Nie sądzę, że to dobry pomysł, Liam.

- Zayna nie będzie w pobliżu - zapewnił szybko. - Po prostu ty i ja.

Rozważałam ten pomysł przez chwilę - co najgorszego mogłoby się wydarzyć? Zayn będzie nieobecny a ja naprawdę tęskniłam za moim dawnym przyjacielem. Po dłuższej chwili westchnęłam ciężko do telefonu. - W porządku, brzmi nieźle. O której?

- Siódmej - odparł. - Wyślę ci adres. To nie jest zbyt daleko od twojego mieszkania.

Po tym jak się rozłaczył, ja siedziałam w ciszy a mój telefon spoczywał na mojej klatce piersiowej. Miałam mieć kolację z Liamem w jego i Zayna apartamencie. Byłam z nim blisko co było naprawdę wspaniałe - ale dlaczego czuję się tak nieswojo?

***

Kompleks apartamentów był wspaniały, ale tak naprawdę nie spodziewałam się czegoś innego. To nie była masywna budowla, jak ich stare miejsce w Nowym Jorku, ale elegencja tego miejsca oczywiście była dopasowana do ich dwóch. Budynek górował na wysokość około trzydziestu pięter, z dużymi oknami błyszczącymi promieniami słońca. Stwierdziłam, że był niemal takiej samej jakości jak reszta budynków w Los Angeles, z ceglanymi murami i pozłacanymi framugami drzwi. To także nie był hotel. To był rzeczywiście kompleks apartamentów - choć w rzeczywistości było to podobne do jakości hotelu.

Wszedłam do środka, znajdując się w dużej recepcji ustawionej po środku marmurowej podłogi. Młoda kobieta, z prostymi i rozjaśnionymi włosami oraz jaskrawym makijażem, siedziała spokojnie przy biurku patrząc na mnie gdy weszłam do budynku. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę a jej spojrzenie ogarniało mnie, a ja wiedziałam że zastanawiała się nad tymco ktośtaki jak ja, do diabła, robi w budynku tego stylu. Niezależnie od tego wyglądała na dość miłą kiedy podeszłam w jej stronę.

- W czym ci mogę pomóc?

- Jestem tu w odwiedzinach u mojego przyjaciela - powiedziałam. - Mieszka na dwudziestym piętrze, apartament numer sześć.

Wpisała coś do komputera kiwając lekko głową. - Masz na imię Sam?

- Tak.

- Możesz iść. Windy są zaraz na dole po prawej stronie.

Windy były duże i przestronne, lekka muzyka odbijała się od ich ścian. Czekałam niecierpliwie, jadąc do góry, moje oczy ulokowały się w pozłacanych cyferkach. Dziesięć, jedenaście, dwanaście...

Gdy winda zatrzymała się z charakterystycznym ding, drzwi się otworzyły a ja zobaczyłam duży korytarz wyłożony marmurową podłogą, taką samą jak na parterze. Ściany były szerokie i przestronne a kilka dużych drzwi zostało rozsianych na sąsiadujących ścianach. Szłam tak pewnie jak tylko mogłam, moje oczy migotały na każdych kolejnych liczbach. Ich apartament będzie gdzieś w pobliżu rogu, ale nie miałam szans by znaleźć właściwą drogę do niego. Ponieważ właśnie wtedy zobaczyłam wysoką postać. Zatrzymałam się. Czarna skóra, drogie łańcuchy. Brązowe włosy.

Liam.

- Hej - uśmiechnęłam się nerwowo, wciąż powoli kierując się w jego stronę.

Odpowiedział mi uśmiechem a kiedy dotarłam do niego, zgarnął moje ciało do ciasnego uścisku. Pachniał pięknie a jego uścisk był tak bardzo mile widziany. Kiedy się odsunął, wciąż się uśmiechajac, posłałam mu pytające spojrzenie.

- Nie powinniśmy wejść do środka?

- Muszę pójść po coś do sklepu - wyjaśnił.

- Mogę iść z tobą - zaproponowałam.

Potrząsnął głową. - Będę za chwilę - uśmiechnął się, kiwając głową w kierunku drzwi. - Zostawiłem otwarte drzwi. Rozgość się. Myślę, że mamy tam trochę wina jeśli chcesz.

Spojrzałam na niego, podejrzliwie zerkając na drzwi a później znów na niego. - Jesteś pewien? Czuję się dziwnie będąc w mieszkaniu, w którym nie ma ciebie.

- To nie problem, Sam - zaśmiał się lekko. - Obiecuję, że będę za niedługo.

Kiedy przechodził obok mnie w stronę windy, ja zrobiłam niepewny krok do przodu i znalazłam się przed drzwami, do których przyklejony był mały numerek sześć. Otworzyłam je powoli, a następnie weszłam do środka rozkoszując się uczuciem chłodnego powietrza, uderzającego wbrew mojej woli w moją twarz. Oczywiście, apartament był niesamowity, miękkie dywany i wielki pokój łatwo widoczny był już z korytarza. Ruszyłam do przodu, czując się nieco bardziej komfortowo kiedy blade światło odbijało się od mojej twarzy. Gdy zatrzymałam się w wielkim pokoju, odwróciłam się i zobaczyłam stołek przy blacie kuchennym, wyciągnęłam go i usiadłam na nim. Wino, o którym mówił Liam, stało nietknięte w drogiej butelce obok mnie a ja przyciągnęłam je w swoją stronę i spojrzałam na nie. To było drogie, nie miałam co do tego żadnych wątpliwości, i choć nienawidzę wina to pomyślałam, że powinnam poznać smak tego dobrego trunku. Zsunęłam się ze stolika i udałam w stronę kuchni aby poszukać kieliszka, zupełnie nieświadoma kroków odbijających się echem za mną.

I wtedy się stało.

- Liam?

Moja twarz zbladła.

Niezrozumiałe przekleństwa ociekające brytyjskim akcentem zalały moje uszy. Dźwięk kroków narastał.

O mój Boże.

Odwróciłam się powoli, moje spojrzenie ulokowało się w wysokiej postaci stojącej pośrodku dużego pomieszczenia a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i czegoś innego, czego nie potrafiłam odczytać. Był ubrany w ciemną bluzę z kapturem a biała czapka luźno była zawieszona na jego głowie, skrywając pod sobą ciemne włosy zaczesane do góry. Patrzyliśmy się na siebie, co wydawało trwać się wieczność, zanim on się odezwał.

- Co ty tutaj robisz?

Podenerwowana, wycofałam się powoli z pomieszczenia, w którym byłam. - Ja.. ja - a co ty tutaj robisz?

Jego spojrzenie pociemniało kiedy skrzyżował ramiona. - Co masz na myśli pytając co JA tutaj robię? - wyglądał na wściekłego. - Ja kurwa tutaj MIESZKAM.

Moje usta się rozchyliły a moje serce rytmicznie uderzało w moją klatkę piersiową, niczym młotkiem. Uderzenie. Uderzenie. UderzenieUderzenieUderzenieUderzenie. - Ale Liam.. Liam powiedział, że ty-

- Liam powiedział co? - zawrzał, robiąc krok do przodu. - Co powiedział?

Z trudem przełknęłam ślinę, patrząc w ziemię. Chciało mi się wymiotować. - Powiedział, że - że nie miało cię tutaj być -

- Mieszkam tu - przypomniał mi, jego ton był błędny i bezlitosny. - Dlaczego do cholery miałoby mnie tutaj nie być? I odpowiedź na moje pytanie - dlaczego TY tutaj jesteś?

- On - on zaprosił mnie na kolację - powiedziałam niemal szeptem, nadal unikając jego wzroku. - Ja - on powiedział, że..

- Kurwa, przestań z tym!

Jego głos był głośny i przepleciony wściekłością, kiedy podszedł jeszcze bliżej. - Nie wiem co on ci powiedział, ale mi powiedział, że zamierza przynieść coś na nasz obiad. Nigdy nie wspomniał o tobie ani słowa.

Moje spojrzenie spotkało jego. Mój głos drżał kiedy westchnęłam niepewnie. - To jakieś oczywiste nieporozumienie.

- Oczywiście - warknął, ramiona opadły po jego obu stronach kiedy oparł się o blat stołu. - To jest tak cholernie typowe dla niego.

Przełknęłam ślinę. - Co jest?

- Zaaranżował to! - zawołał, rękami wskazując pomiędzy nami za nim nie wyrzucił ich w powietrze. - On to kurwa zrobił - boże!

A potem rzeczywistość uderzyła we mnie. Zayn miał rację. Liam celowo to ustawił. Miał plany wobec tego - chciał doprowadzić Zayna i mnie do spotkania. Dwa słowa pojawiły się w moim umyśle kiedy stałam przed osobą, w której kiedyś byłam zakochana.

Zabiję Liama.

- Czy - przerwałam, starając się dobrać odpowiednie słowa gdy zerknęłam na niego. - Czy chcesz, żebym stąd wyszła?

Patrzył na mnie przez długą, ciężką chwilę, jakby rozważając moje pytanie. Wkrótce wyraz jego twarzy złagodniał trochę a on pokręcił głową. - Nie. Nie obchodzi mnie to. Rób co chcesz.

Skinęłam, przechodząc powoli obok niego, kierując się do przedpokoju.

- Gdzie idziesz? - jego głos dobiegł zza moich pleców a ja spojrzałam przez ramię w jego kierunku.

- Do domu - powiedziałam cicho.- Nie ma powodu by tutaj zostać.

Zaśmiał się a następnie wyraz jego twarzy wyrażał gniew. - A ty mówisz, że to ja uciekam cały czas.

- Czego się spodziewasz? Że zostanę?

- Powiedziałem ci, że nie musisz wychodzić.

Odwróciłam się powoli, nasze spojrzenia się zablokowały. - Ale ty mnie nienawidzisz.

Nie odpowiedział od razu. Patrzył na mnie, widziałam jak przełyka ślinę a potem pokręcił głową. Jego odpowiedź była cicha i ledwo słyszalna, ale ja wciąż wyraźnie mogłam usłyszeć jego słowa. - Nie nienawidzę cię.

Zamrugałam z niedowierzaniem kiedy on nadal patrzył na mnie. Pierwszy złamał naszą wymianę spojrzeń, odwracając się i skręcając w kierunku kuchni. Wskazał na mnie palcem. - Chodź tu - powiedział cicho. - Napijmy się trochę wina.

***
Sytuacja, w której się znalazłam, była podobna do tej, którą mieliśmy w Nowym Jorku. Zayn i ja siedzieliśmy na krzesłach na jego balkonie, który dawał niesamowity widok na centrum Los Angeles a dwa kieliszki wina spoczywały między nami. To był moment jak żaden inny; słońce powoli zachodziło, rzucając fioletowe cienie na całą barwę nieba a budynki błyszczały jak nigdy dotąd. Wciąż byłam zdumiona siedząc w tym miejscu - ja, prawie wrak po wczorajszej nocy, faktycznie siedzę z nim na balkonie.

Zayn palił papierosa, jak to zwykle robił, tępo wpatrując się w niebo. Brałam małe łyki mojego wina, spoglądając na niego co jakiś czas.

- Liam jest naprawdę inny - odezwał się, jego głos był jak miękki szmer. Przycisnął papierosa do popielniczki, strzepując go lekko, zanim nie zaciągnął się kolejny raz. - Jestem zaskoczony, że nie widziałem że to nadchodzi.

- Dlaczego on to zrobił? - zapytałam, biorąc większy łyk czerwonego płynu w moim kieliszku. Zayn w odpowiedzi wzruszył ramionami, wciąż patrząc przed siebie.

- Nie wiem.

Byliśmy cicho jeszcze przez minutę lub nawet więcej, zanim ja wzięłam to za czas by zadać mu pytanie, które dokuczliwie tkwiło w mojej głowie odkąd Oliver powiedział mi o tym w ciągu dnia. - Czy ty zanosiłeś mnie do samochodu ostatniej nocy?

Jego szczęka zacisnęła się na moje słowa. - Tak.

Moje palce nerwowo przesuwały się po nóżce kieliszka kiedy patrzyłam na niego. - Dlaczego?

Prychnął, jego usta wygięły się w pół-uśmiechu kiedy wypuścił kłąb dymu w nocne powietrze. - Byłaś narąbana - wycedził. - I jeśli bym cię nie zaniósł, byłabyś tam całą noc.

Lekko skinęłam głową, zdolna do tego by wypowiedzieć tylko ciche oh w odpowiedzi.

- Twój chłopak nie wygląda na kogoś kto potrafi dużo podnieść - zadrwił. - W dodatku był tak samo pijany jak ty.

- Przepraszam - powiedziałam cicho. - Nie chciałam się upić.

- Nie obchodzi mnie to - warknął, wciskając niedopałek do popielniczki i sięgnął po swój kieliszek. - To twoje życie, nie moje.

Cisza pokonała nas, oparłam się o swój fotel biorąc małe łyki mojego wina kiedy moje oczy migotały w światłach rozsianych wzdłuż panoramy miasta. Spojrzałam na Zayna kątem oka i zobaczyłam wyraz jego twarzy - niemal smutny - i czułam, że muszę coś powiedzieć.

- Przepraszam za wszystko - wyszeptałam. - Nie chciałam cię zranić.

Odwrócił się i spojrzał na mnie, jego spojrzenie zablkowało się z moim, a to niemal piekło. Brązowa ciemność nastała wokół nas, lśniąca tylko nieznacznie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz tutaj?

To było pierwsze pytanie, odkąd go tutaj spotkałam, które mnie zaskoczyło. Z trudem przełknęłam ślinę oblizując moją dolną wargę. - Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Myślę, że.. że nie chciałam cię zranić.

Krótki śmiech wyleciał z jego ust kiedy pokręcił głową. - Zraniłaś mnie.

To było najbardziej szczere wyznanie Zayna od czasów Nowego Jorku a ja czułam, że moje serce staje się ciężkie kiedy jego słowa dryfowały między nami.

- Nie spodziewałem się, że zobaczę cię jeszcze - kontynuował, odpalając nowego papierosa. - Sądziłem, że zniknęłaś z mojego życia na zawsze.

- Też tak myślałam - mruknęłam. - Myślę, że w ten sposób życie jest zabawne, co?

Kiedy nie odpowiedział, odezwałam się ponownie. - Naprawdę tak myślisz o rzeczach, które powiedziałeś mi ostatniej nocy? 

Wahał się przez chwilę zanim odpowiedział. - Nie.

- To dlaczego je mówisz?

- Byłem zły - powiedział spokojnie. - Widziałem cię z tym facetem i... nie wiem. Nie myślałem jasno.

Twarz Olivera pojawiła się w moim umyśle kiedy Zayn mówił, a ja czułam powoli, że uczucie winy zaczyna mnie dusić. - Oliver i ja nie jesteśmy.. nie jesteśmy jak -

- Oh, naprawdę? - zaśmiał się głośno, odwracając się do mnie. - Wyglądałaś na cholernie nieskrępowaną razem z nim, kiedy jego język był w twoim gardle.

- Byłam pijana i -

- Słyszałem to już wcześniej! - omal nie krzyczał - Więc kurwa co?!

- To nie jest -

- To była twoja decyzja - powiedział przekornie, odwracając się w moją stronę. - Ty kurwa podjęłaś decyzję by oddać ten pocałunek - niemal syczał lecz po chwili się odprężył. - Nikt cię nie zmuszał.

- On nie jest moim chłopakiem - powiedziałam, mój głos wahał się. - On jest po prostu -

- Po prostu kim? Kumplem od pieprzenia?

- Nie, nie... to nie tak..

- Uważam, że to zabawne, Sam - zaczął cichym głosem. - Uważam za zabawne to, że tak twierdzisz... ale wciąż masz tych wszystkich pedałów lecących na ciebie. W Nowym Jorku i tutaj. Niewiarygodne.

- Nie wiem dlaczego tak jest - powiedziałam, mój głos się trząsł więc wzięłam kolejny łyk. - Nie pytałam o to, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie jestem taka jak Leoni czy moja szefowa Blair lub twoja piękna dziewczyna, więc nie wiem dlaczego.

- Powiem ci dlaczego - wycedził, szybko kończąc papierosa zanim nie przeniósł spojrzenia brązowych oczu na mnie. - Nie jesteś taka jak one. To dlatego ci kolesie lecą na ciebie. Jesteś inna - mówiłem ci to już.

- W czym jestem inna? Spójrz na mnie - wino stało między nami a ja czułam się lekko wstawiona i bardziej otwarta kiedy wypiłam kilka ostatnich kropel z mojego kieliszka. Zayna był prawie pusty w tym momencie, ale on niespecjalnie zwrócił na to swoją uwagę.

- Spójrz na siebie! - wybuchnął, wstając szybko na nogi. - Nie graj ze mną! Chcesz się dowiedzieć czegoś śmiesznego, Sam? Chcesz?

Spojrzałam na niego, moje usta były rozchylone a moje serce gwałtownie obijało się o moje żebra. Udało mi się wypuścić cichy dźwięk, który miał przypominać odpowiedź, ale Zayn zignorował to i zaczął chodzić po balkonie.

- Odkąd cię poznałem, nie mogłem wyrzucić ciebie ze swojego umysłu.

Co?

Moja klatka piersiowa w tym momencie była zaciśnięta tak mocno, że miałam trudności nawet z oddychaniem. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, gdy przechadzał się w tę i z powrotem obok mnie a jego wzrok wbity był w ziemię.

- I nawet po tym - warknął patrząc w moją stronę, a następnie zatrzymał się przed moimi nogami, spoglądając na mnie z twardym spojrzeniem. - Kiedy zostawiłaś mnie w Nowym Jorku, - jego oczy trzepotały lekko - Nie potrafiłem wyrzucić ciebie z mojego umysłu. Każdego pieprzonego dnia myślałem o tobie, Sam. Nawet to do ciebie nie dociera.

Gdy otworzył oczy, jego spojrzenie zmiękkło a w jego oczach zabłysła niemal desperacja kiedy patrzył na mnie. Zaniemówiłam na chwilę ale wkrótce odwaga zalała moje ciało i gdy stanęłam na nogi, jego wzrok śledził moje ruchy. Nasze klatki piersiowe niemal do siebie przylegały kiedy patrzyłam na niego.

- Myślisz, że ze mną było inaczej? - powiedziałam moim łamiącym się głosem. - Myślisz, że łatwo było mi odejść od ciebie tamtej nocy?

Nasze spojrzenia toczyły cichą walkę między sobą, jego ciało promieniowało ciepłem w moją stronę, a ja z trudem przełykałam ślinę, nie łamiąc naszego spojrzenia. - Wciąż mam twoją bransoletkę, Zayn. Wciąż ją mam. A ostatniej nocy powiedziałam, że Oliver jest moim chłopakiem, tylko dlatego że byłam pijana i chciałam żebyś był zazdrosny. Wiem, że jestem idiotką, nie musisz mi tego przypominać. Ale nie waż się zakładać i wmawiać mi tego co ja myślę.

Kiedy patrzyliśmy na siebie, nasze oddechy były ciężkie i mieszały się ze sobą w ciężkim powietrzu, spojrzenie Zayna zachwiało się nieco. - Podniosłem cię i zabrałem cię do samochodu ostatniej nocy, ponieważ zależy mi na tobie.

Słowa opuściły jego usta a ja niemal zostałam ogłuszona. Nie widziałam tak szczerego Zayna odkąd go poznałam, a słysząc jego odpowiedź, która z niedowierzaniem płynęła do moich uszu, momentalnie zmiękłam.- Zależy Ci na mnie?

Powoli skinął głową. - Nienawidzę tego co mi zrobiłaś - mruknął. - Ale nigdy nie przestało mi zależeć na tobie.

Nie odpowiedziałam na to, lecz sięgnęłam pomiędzy nas i chwyciłam jego rękę. Moje palce odnalazły w łatwy sposób jego, a my złączyliśmy je razem. Jego były zaciśnięte wokół moich, a on spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, jaki widziałam tylko w tych intymnych chwilach pomiędzy naszą dwójką. To nie był uścisk czy pocałunek, ale to był początek.

Nasze palce były związane a on kciukiem pocierał mój nadgarstek, z trudem przełknął ślinę a kącik jego ust uniósł się do góry. - Wciąż doprowadzasz mnie do szału.

Uśmiechnęłam się, śmiejąc się lekko. - A ty wciąż jesteś dupkiem.

Wciąż patrzyliśmy na siebie, jego kciuk wciąż masował górną część mojej ręki a ja nie poczułam nic więcej niż ogarniającej mnie radości. Tę radość przerwał jednak dźwięk, przytłumiony ale odbijający się od wnętrza mieszkania. Odgłos stawał się coraz bardziej wyraźny, a on słysząc to złamał nasze spojrzenia i odwrócił głowę przez ramię. Powoli odwrócił swoje ciało by zobaczyć kim jest osoba, od której pochodzą wszystkie dźwięki a moje serce prawie wpadło do mojego żołądka.

- Skarbie?

Dziewczyna pojawiła się. Była ubrana w ciasne spodnie z wysokim stanem i koszulkę z dekoltem. Jej włosy były jasne, twarz nieznośnie piękna. Otworzyła szerzej drzwi, machając swoją torbą. - Przyniosłam sushi.

Zatrzymała się kiedy jej wzrok spoczął na mnie. Ręka Zayna natychmiast puściła moją i powędrowała do jego boku. Uniosła brwi w moją stronę, patrząc pomiędzy mną i Zaynem. - Kto to jest?

Spojrzałam na nią zanim powoli odwróciłam się w kierunku Zayna, którego twarz była dziwnie blada. Jego oczy migotały kiedy spotkały moje spojrzenie a on mówił cicho. - To jest Sam - z trudem przełknął ślinę a następnie mój największy koszmar wyleciał z jego ust.

- Sam, to jest Ria.

***

*BA DUM TSSSS*

To się porobiło :)
Co myślicie o tym rozdziale? 
Jest on stosunkowo krótki ale chyba ciekawy, nie? :)
Mi osobiście się podoba <3

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 5 cz. 2

Przeczytaj notkę.
Rozdział niesprawdzony.

Brązowy kolor jego tęczówek powoli spotkał moje przerażone spojrzenie a błysk uznania pojawił się tam zanim nie wymalował się w nich gniew, który był naprawdę widoczny. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, różowe, zimne krople rytmicznie kapały z jego bluzy na czubki jego butów. Drip. Drip. Drip. Zignorowałam dźwięk muzyki w tym momencie - jedynym słyszalnym dźwiękiem było bicie mojego serca. Zayn i ja patrzyliśmy się na siebie, co wydawało się trwać wieczność zanim nie odwrócił się szybko, klnąc pod nosem i przeciskając się pomiędzy tłumem ludzi oraz oddalając się ode mnie.

Bezmyślnie szybko odepchnęłam się z mojego siedzenia i poszłam w jego ślady, kompletnie ignorując nawoływania Lany za moimi plecami. Moje spojrzenie tkwiło w jego białej bluzie kiedy za nim pobiegłam. Co ja do cholery robię?

Kiedy przecisnęłam się przez masę ludzi na parkiecie znalazłam się w małym korytarzu w pobliżu toalety. Zayn zniknął za drzwiami łazienki a ja zostałam tam sama, opierając się o ścianę. Mogłam stąd szybko uciec i zignorować fakt, że wylałam drinka na jego białą bluzę - ale po prostu nie mogłam zmusić samej siebie by to zrobić. Jakie były szanse, że będę mieć z nim styczność? Niewielkie - głos Victora odtworzył się w mojej głowie kiedy przypomniałam sobie naszą rozmowę jakiś tydzień temu. Niewielkie. Niemal zaśmiałam się głośno. To się nie dzieje.

Zobaczyłam, że drzwi łazienki się otwierają, jego ciało pojawiło się w nich a on wyglądał na jeszcze bardziej rozzłoszczonego niż był przy barze. Zatrzymał się gdy mnie zobaczył, różowa plama wciąż ociekała po jego białej bluzie. Patrzył na mnie morderczym wzrokiem a ja zrobiłam nieśmiały krok do przodu.

- Przepraszam, ja -

- Nie - jego głos był szorstki - zimny - a ja wiedziałam, że wyglądam tak głupio w tym momencie. Niezależnie od jego sztywnej postawy lub złowrogiego wyrazu twarzy, zrobiłam kolejny krok do przodu.

- Nie celowo wylałam to na ciebie - powiedziałam cicho, zerkając szybko na plamę. - To był wypadek.

Wydał z siebie niski, suchy śmiech - jeden, który rozpoznawałam z naszych spotkań w przeszłości. - Twój wypadek zniszczył moje ulubione ubranie - spojrzał na bluzę z kapturem a następnie na mnie, jego ciemne brwi zmarszczyły się. - Czy ty masz pojęcie ile to jest warte?

Czułam, że moje serce się zaciska. Przechodziliśmy już taką rozmowę a to zawsze kończyło się tak samo. Zaoszczędziłam mu kłopotu. - Więcej niż moje życie, jestem pewna.

Ciężka cisza zawisła nad nami, zanim Zayn nie zadrwił wykonując ruch z powrotem w stronę głównej części baru, zdala ode mnie. To zawsze byłam ja - to zawsze ja uciekałam od niego - a on zawsze szedł za mną, chwytając mnie za ramię by mnie zatrzymać. Role się odwróciły a ja wiedziałam, że będę musiała udawać kogoś innego w tych okolicznościach, więc tak zrobiłam. Żwawo ruszyłam za nim, wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego odsłoniętego przedramienia. Czułam takie samo ciepło jakie zapamiętałam a moja klatka piersiowa znacznie się zacisnęła. Zatrzymał się, jego ramiona zesztywniały a my staliśmy tam - ja za nim, moja ręka wciąż owinięta wokół jego ramienia.

- Zayn... - mój głos brzmiał obco, nawet dla moich uszu. Był cichy, łamiący się. Zdesperowany.

Westchnął głęboko, jego plecy unosiły się równo z jego ruchem. - Puść mnie.

- Proszę - wykrztusiłam. - Porozmawiaj ze mną.

Odwrócił się, moje palce wciąż tkwiły na jego ramieniu, i popatrzył na mnie. Rysy jego twarzy zmiękły trochę kiedy to zrobił, cień emocji przemknął w jego oczach a ja nie mogłam tego rozszyfrować. Wyglądał na tak samo złamanego jak ja, a to niemal mnie rozdarło.

- O czym tu rozmawiać? - mruknął. - Nie ma w tym żadnej dyskusji.

Z trudem przełknęłam ślinę, utrzymując oczy szeroko otwarte. - Wiesz, że jest o czym rozmawiać - powiedziałam powoli i spokojnie. - Wiesz, że nie byliśmy niczym.

Jego wzrok nawet się nie zawahał kiedy wciąż na mnie patrzył, jego oczy złagodniały a ramiona rozluźniły się. To było tak, jakbyśmy znowu byli w Nowym Jorku pod koniec trwania naszej umowy, wtedy gdy przycisnął mnie do ściany i miażdżył swoimi ustami moje. To było tak, jakbyśmy martwili się o siebie nawzajem. Lub coś w tym stylu. Jego wzrok padł na moje usta koncentrując się na nich przez dłuższą chwilę, a moje serce przyspieszyło.

- Sam?

Ta chwila została przerwana. Zayna spojrzenie opuściło moje usta i powędrowało w stronę głosu a on wyrwał ramię z mojej ręki. Ja także spojrzałam w górę i zobaczyłam Lanę stojącą w drzwiach. Kłopotliwie patrzyła na mnie i na Zayna zanim jej wzrok nie skupił się głównie na mnie.

- Prze - przepraszam - powiedziała nieśmiało, zacierając dłonie. - Po prostu.. Oliver jest strasznie pijany i.. um, szuka ciebie, tak sądzę.

Patrzyłam na nią, czując ciemne spojrzenie Zayna osadzające mnie.

Kolejna męcząca cisza i wtedy:

- Dzięki, za zrujnowanie mojej bluzy - wzdrygnęłam się w duchu kiedy Zayn odwrócił się ponownie, idąc w kierunku baru. Ominął Lanę, mrucząc ciche przeprosiny. I już go nie było.

Spojrzałam w stronę Lany, czując się KOMPLETNIE upokorzona.

Uśmiechnęła się do mnie, wskazując na siebie palcem. - Teraz ja stawiam nastepną kolejkę.

***
Byliśmy spowrotem u punktu wyjścia, ale zamiast siedzieć na wygodnych krzesłach przy barze, musiałyśmy stać za sporą ilością osób bo dostać nasze zamówienie. Kiedy tam stałam, zerkając przez ramię jakiegoś starego, śmierdzącego typa, poczułam czyjś wzrok na mnie. Obróciłam głowę i zobaczyłam parę znajomych, brązowych tęczówek, migotających w moim kierunku. Uśmiechnęłam się mimo wszystko, rozpoznając Liama siedzącego na stołku kilka kroków dalej. Skinął do mnie głową a ja także to zrobiłam, po czym kiwnęłam w stronę Lany i ponownie spojrzałam na niego. Skinął bym także zabrała ją ze sobą więc trąciłam ją i powiedziałam, że mój przyjaciel siedzi przy barze. Wzruszyła ramionami, idąc za mną kiedy przepychałam się w stronę Liama szczupłej sylwetki.

- Dawno się nie widzieliśmy - zażartował z uśmiechem. - Wydaję mi się, że teraz często będziemy do siebie biegać, prawda?

Liam wyglądał absolutnie niesamowicie. Nawet w jego nowej fryzurze a skórzana kurtka idealnie do niego pasowała. Miał na sobie, zapewne kosmicznie drogi, łańcuch i sączył jakiegoś drinka. 

- Cześć, Liam - uśmiechnęłam się. - Dawno się nie widzieliśmy, rzeczywiście - przerwałam, patrząc w kierunku Lany. - To moja przyjaciółka, Lana. Pracuje ze mną.

Liam skinął głową. - Cześć, miło cię poznać. 

W odpowiedzi przytaknęła nieśmiało, patrząc na swoje stopy a Liama wzrok ponownie przeniósł się na mnie. - Widziałem bluzę mojego przyjaciela.

To była moja kolej by rumieńce pojawiły się na mojej twarzy, także opuszczając głowę lekko w dół. - To była katastrofa. Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić, przeprasz-

- Nie, nie, nie - przerwał unosząc rękę. - Nie przepraszaj. To nie było tak drogie jak on powiedział.

- Wciąż czuję się okropnie.

- Kosztowała jakieś sześćdziesiąt dolarów - powiedział pochylając się do przodu i utkwił swój wzrok we mnie. - Na przecenie.

Zaśmiałam się lekko, czując się nieco swobodniej w obecności Liama. - Wciąż nie mogę sobie na to pozwolić. 

- Nie martw się tym - zapewnił, pocierając lekko moje ramię. - Pozwól postawić sobie drinka. Co byś chciała?

- Cóż, ja i Lana piłyśmy margarity - 

Liam zmarszczył nos w grymasie. - To było to różowe gówno? - kiedy skinęłam głową w potwierdzeniu on westchnął. - Nie, nie. Lepiej już pić płyn do płukania ust niż to. Pozwólcie sobie postawić prawdziwego drinka.

Odwrócił się do barmana, wskazując ręką na naszą trójkę i powiedział coś, czego nie mogłam zrozumieć. Kiedy barman wrócił do nas z trzema wysokimi szklankami, z bursztynowym płynem w środku, posłałam Liamowi pytające spojrzenie.

- Nie pytaj - powiedział, wręczając mi i Lanie szklanki w rękę. - Po prostu pij.

Lana powąchała drinka, krzywiąc się i szybko odwracając twarz. - Pachnie na coś mocnego.

Uśmiech Liama wzrósł. - Po prostu pij.
***

Mogliśmy sobie wziąć radę Liama do serca, ponieważ w przeciągu półgodziny byłam pijana.. naprawdę pijana. Potykałam się nieco kiedy szłam - pijana. Moje słowa wyraźnie były pijackie. A jeśli ja byłam pijana, to Lana była absolutnie zalana. Niepewnie pochylała się do przodu, opierając się o bar i mlaskała głośno, siorbiąc pozostałą część cieczy w swojej szklance.

- Czy ty i ten koleś, który wygląda jak raper, jesteście braćmi?

- Najlepszymi przyjaciółmi - Liam skinął głową. Jego głos był czysty i prosty do zrozumienia. Napewno lepiej stawiał czoła takim trunkom. - Ale jesteśmy różni.

- Tak myślałam! - głos Lany był niewyraźny, tak jak jej ruchy kiedy pomachała do barmana. - Jeszcze trzy, uh - machnęła swoją szklanką. - Te rzeczy - przerwała patrząc na Liama. - Wyglądacie na bliskich ze sobą. Wiedziałam.

- Jesteśmy kompletnie różni - Liam zaakcentował. - On jest jak wrzód na dupie -

- A ty nie jesteś? - dokuczałam mu.

Zaśmiał się. - Jestem, jestem - pociągnął kolejny łyk swojego drinka patrząc przez ramię. - Nie wiem gdzie on jest, ale..

Lana przekręciła głowę rozgladąjąc się w tłumie. Jej oczy zaświeciły się chwilę później i pomachała entuzjastycznie przez ramię. - Tam jest, widzę go! Hej, Zen!

- Zayn.

Ja i Liam poprawiliśmy ją w tym samym czasie, a Lana westchnęła pod nosem. - Ze-Zayn - pochyliła się do przodu, wymachując rękami w naszym kierunku.

- Lana, proszę nie -

Było już za późno. Poczułam ciężki, znajomy zapach wody kolońskiej za mną i ciepło promieniujące do moich pleców. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Zayna stojącego, patrzącego najpierw na Lanę, później Liama a na końcu na mnie.

- Usiądź z nami - odezwał się Liam. - Napij się.

Patrzył przez chwilę na Liama zanim nie pokręcił głową. - Nie. Mam dość.

- Błagam, ty nigdy nie masz dość.

Lana szybko zamawiała czwartego drinka kiedy Zayn stanął sztywno przede mną. Nawet po pijaku czułam upokorzenie i niezręczność. Co jeszcze mogło pójść źle w tym momencie? To pytanie szybko przeszło mi przez głowę i tak samo szybko uzyskałam odpowiedź.

- Saaaaaaaaaaaaam!

Krzyk i ciężki zapach alkoholu uniósł się w powietrzu, odwróciłam się aby zobaczyć szczerzącą się postać Olivera idącego w moim kierunku. Potknął się tuż przy mnie i szybko podparł się dłońmi na moich ramionach.

Spoglądając na Liama, lekko kołysał się na nogach, podniósł rękę w której trzymał butelkę piwa i zagadnął. - Hej, pamiętam cię! Jesteś tym muzykiem, z którym przeprowadzaliśmy wywiad - przerwał i spojrzał w górę aby zobaczyć Zayna. - Hej! Ciebie też pamiętam.

Zakryłam twarz dłonią, chcąc więcej niż śmierci w tamtej chwili. Na szczęście dostałam swojego zimnego drinka, po czym złapałam go szybko biorąc długi łyk, wypijając niemal połowę. Tego było mi trzeba.

Minęło kolejne pół godziny. Byłam chyba już w szczytowym etapie bycia pijanym. Lana wciąż głośno chichotała pijąc kolejnego tajemniczego drinka, poleconego przez Liama, Oliver wciąż tu stał, opierając się o mnie.

- Więc ja i Sam przeprowadzamy wywiady z gośćmi takimi jak wy dwaj - wskazał na Liama a następnie na Zayna. - To całkiem fajne, nie tak gówniane jak to co robi Lana.

- Sprzeciw! - wykrzyczała głośno, wypuszczając ciche czknięcie. - Moja praca nie jest gówniana.

- Pewnie, że nie - Oliver zaśmiał się, biorąc kolejny łyk z butelki piwa, którą trzymał. Rozejrzał się a następnie krzyknął. - Hej, to James i suk-[1] znaczy się Blair i ten koleś, którego imienia nie pamiętam.

I oczywiście, tu i teraz ujrzałam trzy postacie zbliżające się w naszym kierunku. James obdarzył mnie spojrzeniem, był przystojny jak zawsze choć trochę pijany. Blair miała na sobie srebrną spódniczkę mini z cekinami i szpilki a swoimi dłońmi oplatała Jamesa w pasie. I Brian, który po prostu stał i patrzył.

- Nazywam się Brian, Ollie.

Oliver beknął, wypluwając piwo. - Powiedziałem ci, nie nazywaj mnie tak.

Tym razem James przemówił wciąż patrząc na mnie. - Nie wiedzieliśmy gdzie poszłaś. Tęskniliśmy.

- Tak, brakowało nam cię, Sam.- Blair przerwała rzucając mi krótkie spojrzenie, następnie obrzuciła nim Olivera - I słyszałam jak mnie nazwałeś, frajerze. Jestem twoim przełożonym, pamiętaj.

- Nie, teraz nie jesteś - Oliver zaczął śpiewać, uderzając swoją butelką o blat baru. - Hej, hmm.. to są dwaj faceci, z którymi dzisiaj przeprowadzaliśmy wywiad - zatrzymał się wskazując na Liama i Zayna, którzy stali w milczeniu przypatrując przybyłej trójce. - Liam i Zayn z Two Directions!

- One Direction - westchnęłam pod nosem. Co było niepotrzebne. Nawet po pijaku ich broniłam.

Blair spojrzała na Zayna i zawęziła na nim wzrok - Myślę że cię znam - zwilżyła swoje usta, powoli kiwając głową. - Czy nie pieprzyliśmy się tak gdzieś koło stycznia?

Zaśmiałam się głośno, zakładając kosmyk włosów przy twarzy za ucho - Czy istnieje miasto, gdzie nie pieprzyłeś każdej laski w okolicy?

Otrzymałam pełne szyderczości spojrzenie od Zayna a jego usta wykrzywiły się w grymasie. - Oczywiście, że nie pieprzę każdej dziewczyny.

- Pierdol się - splunęłam.

Zayn pochylił się do mnie i wyszczerzył zęby. - To coś więcej niż ty kiedykolwiek możesz dostać.

- Hej, hej, hej - Oliver zareagował. - Whoah, wyluzujcie, okej?

Alkohol musiał działać na mój organizm, ponieważ słowa które opuszczały moje usta dawały mi pewność, że będę ich żałowała rano.

- Właściwie, mam coś - odpowiedziałam w odwecie. Objęłam Olivera ramieniem, przyciągnęłam go bliżej i obdarzyłam go czułym spojrzeniem. - Oliver i ja się spotykamy.

Zdumienie było widoczne na twarzach każdej osoby w naszym towarzystwie. Szczęka Liama opadła podobnie jak Zayna, Oliver zesztywniał, odwrócił głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Cóż to koniec, pomyślałam sobie. Szacuneczek.

- Czekaj... co? - Blair spoglądała na nas podejrzliwie, unosząc dłonie do bioder. - Robicie.. co?

James również wpatrywał się we mnie, natomiast jego wzrok był nieczytelny. Nie był to dobry znak. Odchrząknęłam i spojrzałam w dół na moją szklankę i tak jak myślałam, zrobiłam z siebie kompletną idiotkę - publicznie. Nagle poczułam odwzajemnienie uścisku dłoni Olivera, który uśmiechnął się - to był największy uśmiech jaki widziałam na jego twarzy kiedykolwiek, po czym skinął głową z entuzjazmem.

- Tak! - wykrzyknął.- Tak, jesteśmy parą, jestem jej - urwał, głośno klaszcząc w dłonie - chłopakiem. A ona jest moją dziewczyną.

Jedyne co było pomiędzy naszą ósemką w tym momencie to głucha, śmiertelna cisza.

- Wiedziałem!

Brian mówił głośno przerywając uciążliwą ciszę. - Kurwa, przejrzałem to! Powiedziałem wszystkim, że wasza dwójka jest nudna - zatrzymał się trącając Jamesa. - Prawda, że wiedziałem, stary?

James patrzył na mnie, usta miał lekko rozchylone, ale nie powiedział nic.

- Nie mogę w to uwierzyć - powiedziała Blair. - Nie ma mowy.

- Spójrz na nich - Brian przerwał. - Widzisz jak na siebie patrzą? Wszystko można odczytać z tego spojrzenia.

Liam i Zayn patrzyli na mnie w taki sposób, jakiego nigdy w życiu od nich jeszcze nie doświadczyłam. Liam wyglądał na zmieszanego, jego wzrok próbował wciąż ogarnąć zaistniałą sytuację. Zayn wyglądał gorzej. Wyglądał jakby został uderzony w twarz. Dwa razy. Nagle jego rysy zmieniły się, cofnął się o krok.

- Szybko ruszyłaś naprzód - syknął. Nigdy nie widziałam Zayna tak wkurzonego... tak zranionego, tak... kurwa, nawet nie mogę opisać jego twarzy w tym momencie.

Co ja zrobiłam?

- Ja też wiedziałam! - dziarski, pijany głos Lany został niezbyt dobrze przywitany w moich uszach, a gdy odwróciłam się, żeby na nią spojrzeć miała najbardziej podekscytowaną minę ze wszystkich. - Sam, udowodnij to Blair, udowodnijcie to oboje!

- Zgadzam się - Blair skinęła głową, dopijając swoje Martini. - Jak się przeliżecie, dam wam spokój.

O kurwa, kurwa, kurwa.

Zerknęłam na Olivera. Czy mogę to zrobić? Po pierwsze, dlaczego powiedziałam, że to on jest moim chłopakiem? Byłam pijana, bardzo pijana, ale kurde, jestem idiotką.

- Tak - Lana klasnęła - Całuj, całuj!

Odetchnęłam powoli. Mogę jakoś z tego wybrnąć, prawda? Mogłabym po prostu odsunąć się od stolika. Powiedziałabym, że żartowałam, że jestem pijana i nie wiem co mówię.

- Tak!

Uczucie czegoś ciepłego i wilgotnego na moich ustach przerwało moje plany ucieczki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nos Olivera, obok mojego nosa i szybko zorientowałam się, że to coś wilgotne i ciepłe to jego wargi. Oliver mnie całował. Skończyło się to tak szybko jak się zaczęło. Zostawił mnie bez tchu.

Wrzeszczenie wokół nas powstało przez Briana i Lanę. Blair wyglądała na zadowoloną, wzruszając ramionami i mrucząc coś do siebie. Oczy Liama trzepotały zamknięte.

Spojrzałam w stronę Jamesa. Popatrzył na mnie, wyglądał tak jakby wyszedł spod kamienia, odwrócił się i odszedł. Potem Zayn, który zareagował dość podobnie. Zanim odszedł obdarzył mnie spojrzeniem - niczym uderzeniem. Oczy Liama wciąż były zamknięte. Oliver uśmiechał się maniakalnie. Lana i Brian wciąż klaskali. Blair po prostu była obojętna.

Oliver pocałował mnie przed Jamesem. Przed Zaynem.

Idź za nim!

Wstałam, szybko zdejmując dłoń Olivera z ramienia i pobiegłam za oddalającą się postacią tak szybko jak tylko mogłam. Potykając się znalazłam się w cichym korytarzyku. Zayn stał przede mną, ręce miał zaciśnięte w pięści a plecy, które widziałam były cały czas spięte.

- Zawsze musisz ode mnie uciekać - powiedziałam do niego, łączyłam słowa niechlujnie. Mój wzrok zacierał się powoli, ale wciąż starałam się zachować skupienie, złości na jego twarzy nie dało się przeoczyć.

- Chcesz porozmawiać o uciekaniu? - ręce wciąż miał napięte i szczękę zaciśniętą. - Porozmawiajmy o uciekaniu. Kto kurwa uciekł z miasta, nie mówiąc mi o tym?

- Przeprosiłam za to.

- Nie obchodzi mnie co zrobiłaś - odwrócił się do mnie plecami, unosząc dłonie do głowy i oddychając głęboko. - Nie powinnaś teraz być ze swoim chłopakiem?

- Zayn.

Odwrócił się by spojrzeć na mnie jego wzrok był zły i bezlitosny. -Wiesz co jest zabawne? Ruszyłaś do przodu, ale ja zrobiłem to szybciej.

- Co?

Powolny uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach zahaczając o piercing. - Mam dziewczynę, Rię - przerwał jakby chciał się wykąpać w moim strumieniu zdumienia a potem skinął głową. - Jest kurewsko piękna, idealna i nieziemska w łóżku. Ma wszystko czego nie masz ty.

Byłam oszołomiona. Nie wiedziałam co o tym myśleć i co na to odpowiedzieć, nawet w moim stanie nietrzeźwości. Wzdychając powoli czułam jak mój głos zaczyna drżeć. Mówiłam cicho. - To hipokryzja, że jesteś na mnie zły z powodu tego, że się z kimś spotykam, nie sądzisz?

Z nikim się nie spotykasz. Przypomniałam sobie. Kurwa.

Zayn zaśmiał się głośno kręcąc głową. - Myślisz, że obchodzisz mnie ty i ten pedał? Myślisz, że obchodzi mnie to, że szmacisz się publicznie? - ryknął robiąc krok do przodu w moją stronę. - Wiesz co myślę? Myślę, że jeśli moja piękna dziewczyna byłaby tu, to przeleciałbym ją na tamtym barze, tylko po to, żeby udowodnić ci jak bezwartościowa byłaś... jesteś dla mnie.

Czułam, że moje oczy wilgotnieją. Zauważyłam też przez to jak blisko byliśmy, że jego oczy również błyszczą się. Prawdopodobnie był tak pijany jak ja. To dlatego. Tak, to napewno to.

Przełknęłam mocno ślinę, mimo guza powstałego w moim gardle, zwilżyłam wargi nieznacznie. -Cieszę się że ci się układa - mój głos załamał się. - Naprawdę.

Kiedy odwróciłam się aby od niego odejść, poczułam ucisk jego dłoni na moim ramieniu. Wpatrywał się we mnie z góry, niemal warknął. - Nie waż się do mnie mówić - mówił powoli. - Kurewsko tobą gardzę.

- Nie masz tego na myśli...- wyszeptałam czując jak moje oczy robią się mokre. - Powiedz mi, że tak nie myślisz.

Przełknął głośno ślinę, zauważyłam, że jego oczy błyszczą się jeszcze bardziej. Policzki miał zarumienione a usta rozchylone. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, którego nie potrafiłam odczytać. Złość? Smutek?

- Tak, miałem to na myśli - wyszeptał, poczułam woń alkoholu zmieszanego z papierosami na moim policzku. - I mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna.

Jego ręka opuściła moją skórę, odwrócił się aby odejść zostawiając mnie w agonii. Oparłam się o ścianę, moje oczy zalały się gorącymi łzami, starałam się jakoś odetchnąć. Nienawidził mnie, nie chciał mieć już ze mną nic wspólnego. Ale jeśli tak, to dlaczego tak wyglądał kiedy Oliver mnie pocałował. Jeśli go nie obchodzę... to dlaczego?

- Znalazłam ją!

Głos Lany rozległ się po pomieszczeniu, podbiegła do mnie z dwoma drinkami w ręku. Uśmiechała się od ucha do ucha. - Wszyscy cię szukają! Przyniosłam ci kolejnego drinka.

Była więcej niż pijana a ja postanowiłam nigdy nie przychodzić z nią do miejsc, w których pije się alkohol. Pomimo uderzającego gorąca w klatce piersiowej spowodowanego właśnie przez ilość wypitego alkoholu postanowiłam wziąć od niej napój i opróżniłam tak szybko jak potrafiłam. Spieprzyłam sobie wieczór, jedyne co pozwoli mi o tym zapomnieć to właśnie to.

Oblizałam moje usta, odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Chciałam być otępiała. Nic nie czuć.

***

Mój plan się powiódł, ponieważ jedyne co pamiętałam w tamtym momencie to to jak wstaje rano. Powoli otworzyłam oczy, które od razu zamknęłam będąc oślepiona światłem dziennym, ku mojemu zdziwieniu znajdowałam się we własnym łóżku. Czułam, że głowa mi pęka, uniosłam palce aby pomasować skronie i kiedy próbowałam się podnieść zobaczyłam postać leżącą obok mnie, która okazała się być Oliverem. Pochrapywał od czasu do czasu na mojej poduszce. Moje serce zabiło mocniej, szybko spojrzałam pod koc i odetchnęłam z ulgą bo oboje byliśmy ubrani. Odchyliłam się do tyłu aby przypomnieć sobie coś z nocy a Oliver przysunął się do mnie. Jego powieki otworzyły się a on mruknął do mnie z uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry, moja dziewczyno.

I nagle wszystko do mnie dotarło.

Szybko wstałam z łóżka zmuszona potrzebą pozbycia się z organizmu resztek alkoholu.

Spieprzyłam to.


***
[1] Chciał powiedzieć Bitch, co jest  podobne do Blair :) (która jest suką - nie nic ;d)

PRZEPRASZAMY ZA WSZYSTKIE BŁĘDY I ZA TO ILE CZEKALISCIE - powody; szkoła, głównie. :)

Pamiętajcie o hashtagu na tt #25DWMApl, komentarzach oraz zakładce informowanych.

Mamy na tt listę osób - czytelników - poniewaz chcialabym Was miec wszystkich w "jednym miejscu" więc możecie pisać swoje usery w komentarzach czy coś. :)

Marta / @mrsarrrogant