Wcześniej niż planowałyśmy - to jest to, co choroba ze mną robi. Za łatwo Wam ulegam, ale od samego początku kiedy przeczytałam to ff czekałam, aż dodam ten rozdział (który tłumaczyła E.). Niewątpliwie mój ulubiony. ~M.
***
Spodziewałam się, że Liam będzie
bombardował mnie pytaniami o to co zrobił jego przyjaciel-idiota, co
spowodowało, że zalewałam się przed chwilą łzami, moje oczy jednak już były
niemal suche. Spodziewałam się inwazji pytań o tym co Zayn powiedział, co uczynił, co zaszło
między nami. Ale to się nie wydarzyło, nie wypytywał. Po tym jak wymamrotałam
upokorzone przeprosiny, wycierając wilgotną twarz dłońmi, unikałam patrzenia na
ślady moich łez na jego koszulce, on jednak uśmiechnął się po prostu, stanął na
nogi i zaoferował mi dłoń.
- Chodź - pociągnął mnie do siebie, trzymając mnie za ramię w
delikatny i czuły sposób. - Chodźmy na śniadanie.
Nawet kiedy dotarliśmy do małej kawiarni niedaleko ich mieszkania
i usiedliśmy w nieco odizolowanym stoliku w rogu, ani razu nie wspomniał
o swoim przyjacielu, ani o incydencie, który miał miejsce kilka godzin temu.
Nucił sobie pod nosem, lekko przerzucając karty menu i skanując potrawy znad
okularów przeciwsłonecznych. Miał na sobie bluzę na
zamek z kapturem, z pod spodu wystawała mu biała koszulka, włosy wystawały mu
na wszystkie strony z pod kaptura*, który zasłaniał część jego twarzy.
- Wstydzisz się ze mną pokazać?- spytałam z udawaną dokuczliwością,
chcąc się dowiedzieć, patrząc na jego zakamuflowaną postać.
Potrząsnął głową, wciąż nucąc do siebie znad karty menu. - Słońce
mnie denerwuje - uśmiechnął się z zakłopotaniem.- Nie mogę spalić swojej
doskonałej cery, wiesz...
Spojrzałam zdekoncentrowana za okno.- Ale przecież jest
pochmurnie.
- Myślę, że wezmę bananowe pancakes*- przerwał twierdząco kiwając głową,
odkładając menu i ignorując moje obserwacje. Pochylił się do przodu układając
głowę na dłoniach.- A ty, co zamawiasz?
Moje brwi uniosły się do góry kiedy obserwowałam jego twarz przez
dłuższą chwilę, byłam zdezorientowana, tym jak bardzo starał się
ukryć przed czymś. Jego oczy powędrowały do mojej karty.
- Nie wiem..- wzruszyłam ramionami.- Nie jestem wcale głodna.
- Powinnaś coś zjeść - zasugerował delikatnie, wskazując długimi
palcami na wybrane danie.-Orzechowe gofry są całkiem dobre.
- Mam uczulenie na orzechy.
Skrzywił się lekko.- Uczulona, huh? - przygryzł dolną wargę, z głową
pochyloną w dół szukając czegoś innego.- Na co masz ochotę.. coś owocowego czy
słodkiego?
Spojrzałam w dół na kartę.- Czekoladowe naleśniki mogą być - Liam skrzywił się. Westchnęłam ciężko.- Nie mów, że ty też nienawidzisz czekolady.
- Nie cierpię - odpowiedział marszcząc nos.- Jest za słodka i psuje mi
zęby - uniosłam brwi z uśmiechem, spierając się na łokciach tak jak siedział Liam.
- Nawet Skittles'ów nie lubisz?
Uśmiechnął się ukazując olśniewający uśmiech, już miał otworzyć
buzię w chęci odwetu, ale przerwała mu kelnerka, która zbliżała się do naszego
stolika, chcąc zebrać zamówienia. Nie byłam zaskoczona kiedy pożerała wzrokiem Liama -
był piękny, bliski perfekcji z tą swoją nieskazitelną skórą i idealnymi, symetrycznymi
rysami. Jednak jej pełne obaw spojrzenie, którym mnie obdarzyła sprawiło, że
poczułam się niepewnie, cały czas spoglądała to na mnie to na niego. Niemniej
jednak wzięła nasze zamówienia, po czym ostatni raz rzuciła okiem na siedzącego
przede mną Liama.
Chłopak nadal nucił do siebie, wyciągnął dłoń po bułkę z koszyka
na stoliku, wziął trochę masła i rozsmarował je po całej powierzchni pulchnego pieczywa. Obserwowałam go
dyskretnie, lekkie promienie słoneczne wpadły przez okno oświetlając Liama,
tak że wyglądał niczym anioł. To właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że
jest osobą, której mogę powiedzieć wszystko, godnym zaufania przyjacielem,
jednak to co chciałam mu wyznać było dla mnie okropnie trudne.
Jednak postanowiłam w końcu przemówić, oczyściłam gardło odchrząkując lekko.
- Jestem w nim zakochana...
Przez chwilę był cicho, co mnie zaskoczyło. Spodziewałam się, że
podniesie szybko głowę, zsunie z nosa okulary a jego szczęka spektakularnie opadnie. Jednak to co robił było dla
mnie jeszcze bardziej niepokojące, wciąż smarował masłem bułkę, jakby to co
powiedziałam było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Po kilku długich
chwilach delikatny uśmiech pojawił się w kąciku jego pełnych ust.
- Wiem.
Moje oczy rozszerzyły się, tak samo jak i usta na to co przed
chwilą powiedział Liam. Zamrugałam gwałtownie, starając się
zrozumieć to co właśnie usłyszałam, patrzyłam na niego jak beztrosko bierze
kolejny kęs pieczywa. Spojrzał na mnie w końcu.
- Mówisz to tak, jakby to była jakaś niespodzianka - kontynuował.- Wiem to.
Przełknęłam ślinę, czułam, że moje policzki robią się czerwone z
zakłopotania, skierowałam wzrok w dół na stolik.- Czy to było takie oczywiste?
Ugryzł kolejny raz bułkę, leniwie odchylając się na krześle.- Widzę
jak patrzycie na siebie nawzajem.
Byłam cicho. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, moje
tętno wzrosło co szybko ogarnęło wszystkie moje zmysły, czułam jak moje usta robią
się suche.- C-co?
Westchnął ciężko, kończąc jedzenie.- Jest tak wiele rzeczy, o
których chciałbym ci powiedzieć - odezwał się cichym, łagodnym głosem.- Ale to
nie jest miejsce na takie rozmowy.
Znowu przełknęłam głośno ślinę.- Co masz... co masz na myśli?
- Myślę, że ty i Zayn potrzebujecie długiej rozmowy -
powiedział po chwili.- Nie mogę.. to jest po prostu.. nieodpowiednie miejsce..
Czułam znienawidzone uczucie ciężkości w klatce piersiowej,
przełknęłam gulę formującą się w moim gardle. Pokręciłam głową, prawie
szeptając.- Nie chcę z nim rozmawiać.
Liam nie spytał mnie dlaczego. Nie rzucał we
mnie pytaniami, chcąc dowiedzieć się tego co zrobił jego przyjaciel. Po prostu
siedział na przeciwko mnie i cierpliwie czekał.
- Wróciłam wczoraj w nocy do domu - przemówiłam cicho, unikając
jego spojrzenia.- I znalazłam półnagiego Zayna, stojącego w moim salonie -
westchnęłam drżącym głosem kiedy uczucia, które zdołałam już trochę zdusić
powracały teraz ze zdwojoną siłą.- Przeleciał moją współlokatorkę.
- On.. co?
- Nie rozumiem tego - mówiłam dalej kręcąc głową, moje oczy
powoli zaczynały szczypać i palić z nadmiaru emocji.- Był u mnie kilka godzin przed... przed
moim wyjściem i on... on właśnie.. Po prostu nie rozumiem - zamarłam, trudno
znaleźć mi było odpowiednie słowa. Nie byłam pewna czy mogę powiedzieć Liamowi,
że zostałam praktycznie rzucona o ścianę i.. i pocałowana przez Zayna,
więc zatrzymałam to dla siebie.
- Wychodziłaś gdzieś tamtej nocy - Liam powtórzył cicho.-
Gdzie?
Pociągnęłam nosem wzruszając ramionami kiedy twarz Nate'a
pojawiła się w mojej głowie. Mój umysł otrzymał tymczasową ulgę, zanim zalał
mnie doszczętnie wspomnieniami.- Ten facet, z którym poszłam na drinka w
klubie zaprosił mnie na randkę.
Liam patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jego
usta rozchyliły się by po chwili znowu się zamknąć. Kelnerka przerwała naszą
rozmowę, podała nam dwa parujące talerze ze śniadaniem i odeszła. Uprzednio
popatrzyła z pragnieniem na chłopaka, który wciąż był we mnie wpatrzony,
zapytała go czy potrzebuje jeszcze czegoś. Niepewnie oddaliła się od stolika,
patrząc ostatni raz przez ramię na niewzruszoną postać Liama.
Patrzyłam na stos moich czekoladowych naleśników z niepokojem. Liam nie odezwał się słowem, odkąd
powiedziałam mu o mojej randce z Nate'm, jego wzrok wypalał dziurę w moim
ciele. Wreszcie jego spojrzenie przeniosło się na nóż i widelec, które chwycił po czym polał
swoje naleśniki dużą ilością syropu.
- Kiedy Zayn i
ja byliśmy w podstawówce - przemówił wreszcie, jego głos był dziwnie
spokojny.-Mieliśmy chyba coś koło 9-10 lat - Zayn zainteresował się pewną dziewczyną.
Spojrzałam w górę z zainteresowaniem, Liam kroił swoje naleśniki.- Był w niej zakochany, przynajmniej tak mi powiedział - żuł spokojnie,
zatrzymując się co jakiś czas aby napić się kawy.- Nie wiem co on w niej
widział. Nosiła te okropne sukienki i kokardki we włosach. W każdym razie interesował się nią. Ona też była nim zainteresowana, flirtowali ze sobą - tak
myślę.
- Oh..- zaśmiałam się
cicho pod nosem.- Flirt na placu zabaw?
- Tak - skinął głową z pełną buzią naleśników.- Tak właśnie,
ciągnął ją za jej koński ogon, kopali się wzajemnie pod stolikami w klasie.
Szczypali się po rękach i spychali się z huśtawki, wiesz, te sprawy.
Obraz dziesięcioletniego Zayna w pogoni za małą dziewczynką na boisku szkolnym wkradł się do mojego umysłu i
pomimo moich obecnych uczuć i niechęci do niego, nie mogłam powstrzymać
uśmiechu na mojej twarzy.
- Pewnego dnia przyszedł do szkoły i zobaczył tą dziewczynkę biegającą z innym chłopakiem i kopiącą jego stopy pod szkolnym biurkiem - to go
załamało, tak myślę.
Zamrugałam nadal słuchając Liama uważnie,
ignorując talerz pełen naleśników.
- Następnego dnia kiedy dziewczynka go obserwowała podszedł do
innej dziewczyny i pociągnął ją za jej kitkę.
Wziął długi łyk swojej kawy, po czym odłożył kubek i rzucił mi żartobliwie
drażniący uśmiech. Czułam fale zmieszania ogarniające moją głowę. Otworzyłam
usta chcąc zapytać mnie dlaczego opowiedział mi tą historię z dzieciństwa kiedy Zayn miał swoją sympatię, ale nagle poczułam ból w łydce,
przerywający moje rozmyślania. Spojrzałam pod stół a potem na Liama, chcąc
zapytać co do cholery sobie myślał, ale on tylko złośliwie się do mnie
uśmiechał.
W końcu to do mnie dotarło.
Ja byłam tą dziewczynką.[1]
Kelnerka podeszłado stolika kiedy siedziałam w zdumieniu, patrząc
z roztargnieniem na moją ledwo ruszoną górę naleśników. Kobieta - a
raczej dziewczyna miała w ręce kawałek papieru i czekała
aż Liam obdarzy ją spojrzeniem. Drżały jej palce kiedy podsunęła
karteczkę chłopakowi, jej oczy błyszczały, widać było jak bardzo się denerwuje.
- Mógłbyś..? - jej głos zadrżał, Liam chwycił papier z jej rąk tak, że nie zobaczyłam co było na nim napisane. Podała mu niebieski długopis,
on chwycił go już z mniejszym pośpiechem i nabazgrał na kartce coś, czego
również nie mogłam dostrzec. Podał go dziewczynie.
Uśmiechnęła się do niego, jej oczy błyszczały z podnieceniem.- Dz-dziękuję.
Kiedy wycofała się od naszego stolika, Liam chrząknął niepewnie,
wkładając sobie duży kęs jedzenia do buzi, patrząc wszędzie tylko nie na mnie.
- Liam - odezwałam się cicho, niepewnie zerkając w jego oczy.-
Dlaczego coś właśnie podpisałeś?
Zaoferował mi nerwowy półuśmiech.- To był rachunek.
- Podpisałeś rachunek?
- Oczywiście - kontynuował.- Ze względów bezpieczeństwa.
Zamrugałam szybko.- Nie widziałam nawet, żebyś już zapłacił - moje brwi
złączyły się razem, byłam zdekoncentrowana i cały czas lustrowałam jego
twarz.- Co się dzieje? Dlaczego ty i Zayn macie przede mną jakieś
dziwne sekrety?
Odłożył delikatnie widelec, kiwnął głową zaciskając usta w cienką linię.
Patrzył na mnie, zsunął swoje okulary umieszczając je pomiędzy swoją
czupryną ukazując mi jego oczy w całej okazałości. Jego spojrzenie było miękkie,
przepraszające, migotało w różnych innych emocjach, których nie potrafiłam odczytać.
Słowa, które wypowiedział ponuro z wyrzutami sumienia, odbiły się
echem od ścian w ciasnym rogu kawiarni.
- Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć.
***
Wróciłam do domu po śniadaniu z Liamem w nieco lepszym nastroju,
pomimo jego dziwnego zachowania jak na przykład ukrywanie się za ubraniem czy
to zachowanie kelnerki. Słodkie śniadanie dobrze podziałało na mój pusty
żołądek. Liam dostarczał mi śmiechu i prostych rozmów, które pomagały
mi nie myśleć o sobie jako o kimś zupełnie pozbawionym nadziei i nieszczęśliwym
jak myślałam. Byłam rozczarowana kiedy w końcu oznajmił, że powinniśmy się
zbierać, ale wiedziałam, że każdy ma swoje sprawy, ja również miałam coś do
zrobienia.
Zamknął mnie w mocnym uścisku, zapewniając że jesteśmy w kontakcie, i że
możemy obejrzeć razem film albo coś przekąsić, po czym odjechał w swoją stronę.
Stałam przed drzwiami mieszkania i bałam się je otworzyć. Co, jeśli Zayn i Leoni leżeli razem na kanapie? Co, jeśli gotowali coś
razem lub oglądali film, a może nie oglądają tylko wpychają sobie wzajemnie
języki do gardła - co było jeszcze gorsze. Co, jeśli leżeli ze splecionymi kończynami na
sofie, tuż przed moim nosem?
Westchnęłam drżącym oddechem i otworzyłam drzwi, moje
oczy przygotowywały się na zobaczenie najgorszego.
Byłam zaskoczona kiedy to 'najgorsze' się nie ukazało.
Ujrzałam Leoni siedzącą przy kuchennym stole, nucącą do siebie z buteleczką
lakieru do paznokci ustawioną obok, ubraną w dopasowany top. Chwyciła dłonią
lakier i pędzelkiem pomalowała całą powierzchnię paznokcia. Spojrzała
w górę kiedy weszłam, jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.
- Sam - jęknęła z wyraźną ulgą w głosie.- Gdzie do cholery byłaś, martwiłam
się o ciebie!
- U Victora.
Poczułam się winna znów tworząc z Victora mojego kozła ofiarnego, ale nie
mogłam jej powiedzieć, że byłam z najlepszym przyjacielem gościa, który
pieprzył ją wczoraj w nocy. Czułam ogień w gardle na myśl o obnażonym
ciele Zayna stojącego na przeciw mnie, okrytego
tylko prześcieradłem Leoni. Jego ckliwy, palący wzrok działał na moje
myśli tak, że nie mogłam łączyć słów i nie chciałam myśleć o zdarzeniach, które
działy się w sypialni Leoni. Odetchnęłam głęboko omijając jej pokój i kierując
się w stronę mojego kiedy w moje oczy rzuciła się czarna torba pełna ubrań,
którą Zayn wczoraj tu zostawił. Musiałam się stąd wydostać. Nie mogłam znieść
widoku mojego pokoju, musiałam stracić ten dom z oczu. Mogłam wyczuć nieznaczny
zapach jego wody kolońskiej wydobywający się z zamkniętej na zamek torby i byłam
pewna, że oszaleje kiedy pozwolę sobie ją rozpakować. Oszaleję, kiedy pozwolę
sobie przypomnieć Jego, szydzącego ze mnie w tym kącie.
- Sam?
Zamknęłam oczy, moja szczęka zacisnęła się. Oparłam się o ścianę
przełykając ciężko, mój oddech stał się płytki gdy lekko wypuszczałam go z ust.
Zamknij się. Zamknij się. Zamknij się.
- Czy możesz tu przyjść?
Byłam bliska wybuchu. Byłam bliska pobiegnięcia do kuchni i wykrzyknięcia
jej w twarz, że nie chcę z nią rozmawiać, nie chcę jej widzieć ani nie chcę
mieć z nią nic wspólnego - zdradziła mnie, bardziej niż on. Po kilku
terapeutycznych wdechach, spokojnie przypomniałam sobie, że nie miała pojęcia o
moich jakichkolwiek 'relacjach' pomiędzy mną a nim, odwróciłam się na pięcie i
powoli udałam się do kuchni.
Wciąż malowała paznokcie na ohydny kolor gumy balonowej. Oderwałam wzrok od
jej dłoni, nie mogąc patrzeć na nie kiedy mój umysł przechowywał takie myśli jak
na przykład zaangażowanie tych rąk podczas ostatniej nocy - jej dłonie,
owinięte wokół niego. Zacisnęłam powieki, poczułam dziwne uczucie w dole mojego
brzucha. Czułam się chora. Skinęła głową w stronę krzesła stojącego na
przeciwko niej, zjechałam powoli i sztywno na siedzenie przypominając sobie,
żeby utrzymać głęboki i relaksujący oddech.
- Potrzebuję twojej rady - mówiła do mnie, jednak jej oczy wciąż utkwione
były w paznokciach. Zanurzyła pędzel w malutkiej buteleczce i pokryła lśniącym
paskiem lakieru jej mały paznokieć.- Co do wczorajszej nocy.
Jęknęłam w duchu.- O co chodzi?
- Więc... - westchnęła zatrzymując się, podniosła rękę do twarzy na linię
jej wzroku, tak aby mogła zobaczyć efekt swojej pracy. Uśmiechnęła się
delikatnie i ułożyła dłoń z powrotem na stole, jej niebieskie oczy w końcu na
mnie spojrzały. -To było - to było niesamowite, oczywiście.
Oddychaj, oddychaj, oddychaj.
- Ale... ale nie wiem - dokończyła z ciężkim westchnieniem.- Potrzebuję twojego punktu widzenia na tą sprawę.
- Nie sądzę, że jestem osobą, z którą powinnaś o tym rozmawiać - odpowiedziałam
płytko, połykając głośno ślinę. Nie byłam. Wolałabym zostać spalona żywcem niż
słuchać o jej dzikich igraszkach z podłym mężczyzną, do którego żałośnie czułam
coś mocnego.- Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie.
- Nie proszę cię ze względu na twoje doświadczenie - powiedziała unosząc
dłoń aby wysuszyć oddechem mokre paznokcie.- Proszę cię, bo jesteś mądra i
myślisz logicznie.
Moje powieki zatrzepotały po czym zamknęłam je na chwilę. Otworzyłam je,
rozluźniłam szczękę i odetchnęłam ciężko przez nos.- Więc, o co chodzi?
-Więc kiedy.. kiedy my - odchrząknęła wzruszając ramionami.- Wiesz, to
było bardzo dobre... wiesz. Ale coś było w tym mega dziwnego.
Przełknęłam ślinę ponownie, pragnęłam, żeby ktoś właśnie wszedł do
mieszkania i postrzelił mnie prosto w głowę skracając moją mękę. Niemniej
jednak gwałtownie odetchnęłam i udawałam, że gówno mnie to obchodzi.- Co masz
na myśli?
- Nie chciał mnie całować - zmarszczyła brwi z westchnieniem.- Nie całował
mnie.
To mną wstrząsnęło.
Szybko zamrugałam patrząc na nią z zakłopotaniem.- Co?
- Dziwne, prawda? - zerknęła na swoją rękę, kładąc ją na stole.- Za każdym
razem kiedy próbowałam, odwracał głowę. To nie był przypadek, próbowałam wiele
razy.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale nie potrafiłam odnaleźć słów. Serce
waliło mi w piersi i byłam pewna, że nawet Leoni je słyszy.
- Nie wiem - zdołałam tylko wymruczeć, prawie szeptem. Moje myśli były
rozproszone, nie mogłam ich pozbierać do kupy, chociaż się starałam, nie wiem
co się do cholery dzieje z moim sercem, ciałem i z moim umysłem.
Leoni westchnęła lekko.- Ja też nie wiem.
Zatrzymałam się, patrząc przez ramię na drzwi mojej sypialni. Musiałam
pozbyć się całego opakowania ciuchów, ale mój pomysł wyrzucenia go przez okno i
porozrzucania jego rzeczy na wilgotną ulicę wydawał się być trochę
niedorzeczny. Przecież jego ubrania były warte więcej niż moje mieszkanie.
Przypuszczałam, że wolałabym jednak je oddać niż tworzyć sobie więcej
konfliktów.
Musiałam to wyprać.
Wstałam szybko z krzesła, udając się do mojej sypialni.
- Dokąd idziesz, nadal potrzebuję twojej rady!
Podniosłam głowę, patrząc na nią piorunująco.- Mam pranie do zrobienia - odpowiedziałam
spokojnie.- I nie mam nic do powiedzenia na temat twojego koleżki od
pieprzenia.
Jej oczy rozszerzyły się na moje słowa, odwróciłam się ciągnąc torbę Zayna
do swojej sypialni. Spojrzałam w dół na ubrania i znów za okno mojej sypialni
ze zdecydowaniem.
Kończę z byciem miłą.
***
Droga do mieszkania Liama i Zayna nigdy nie wydawała mi się tak długa.
Torba pełna ubrań wydawała się być już sto kilogramów cięższa niż kiedy
wychodziłam, ciągnąc moją łopatkę ku ziemi z każdym nowo postawionym krokiem.
Przerażające uczucie strachu przepłynęło przez moje ciało, powodując nagłe
uczucie choroby rozprzestrzeniającej się od żołądka po samą czaszkę. Czułam się
jakbym nie mogła oddychać, kiedy stanęłam przed jego drzwiami i byłam pewna, że
moje płuca powoli się zapadały.
Zapukałam drżącymi kostkami palców, pozwalając mojemu ramieniu opaść
bezwładnie.
Kiedy drzwi się przede mną otworzyły ujrzałam jego twarz, to może był
ułamek sekundy. Zdziwienie w jego oczach, to pierwsza rzecz jaką w nich
dostrzegłam, ale szybko odwróciłam wzrok i skierowałam go na ziemię chcąc
uniknąć innych silnych uczuć, które wówczas miały się pojawić. Wiedziałam, że
jest zaskoczony – ponieważ byłam tam. Przyszłam z jego ubraniami, nawet nie
uprzedzając, że to zrobię. Ale chciałam zrzucić ciężką torbę z mojego ramienia,
która zsuwała się już z mojego ciała wywołując niesamowity ból, który
przypominał o nikczemnym człowieku, do którego należała.
Stał w milczeniu, kiedy ja wpatrywałam się w ziemię z drżącym ramieniem, z
którego zjeżdżała non stop jego własność.- Pranie - powiedziałam cicho.
- Wyczyszczone? - słychać było nutę niedowierzania w jego głosie - był
więcej niż zaskoczony tym, że nadal wykonuję i spełniam warunki jego
durnej umowy, nawet po tym co zrobił ostatniej nocy.
- Tak.
Nie odpowiedział, ale widziałam kątem oka jak jego stopy się przesunęły.
Zrobił krok do tyłu, tym samym wpuszczając mnie do swojego mieszkania a jedyne co chciałam zrobić, to
rzucić mu to w twarz, odwrócić się napięcie i odbiec jak najdalej stąd. Torba
była tak niesamowicie ciężka, za ciężka, abym była zdolna ją rzucić.
Zrobiłam kilka kroków w przód z wahaniem, ignorując nieznośny ból łopatki.
Zamknął za mną cicho drzwi, podszedł do mnie zatrzymując się w odpowiedniej
odległości. Spojrzałam na niego unikając jego wzroku, na moje szczęście ubrany
był w czarne dresowe spodnie i biały T-shirt. Jego mięśnie były napięte,
szczęka mocno razem ściśnięta kiedy patrzył na mnie jakby starał się mnie
odczytać.
- Możesz je odłożyć?
Moje oczy szybko znalazły się na nim, rozszerzając się lekko na jego słowa.
Nie było w nich rozkazu czy czegoś podobnego... to było niemal jak miękka prośba. Zamrugałam
szybko, zbierając myśli a krew w moich żyłach pompowała wściekle. Udało mi się
tylko skinąć.
- Do szafy czy komody?- zapytałam cicho.
Zerknął przez ramię w stronę swojej sypialni, a następnie z powrotem na
mnie, jego brązowe spojrzenie wciął było łagodne.
- Tu i tu - odpowiedział.- Um.. spodnie w szafie, koszulki w komodzie.
Skinęłam głową niemal do siebie, ruszyłam w jego stronę omijając go,
pozwalając ciężkiej torbie opaść na ziemie z hukiem. Odetchnęłam głęboko przez
nos, rozglądając się po pokoju, kucnęłam przy szafie i zaczęłam rozpakowywać
ubrania. Wyjęłam pierwszą rzecz - głęboko czerwona koszula z długim rękawem.
Podeszłam do komody i otworzyłam jedną szufladę, składając koszulę na miarę
moich możliwości i schowałam ją do środka. Kiedy wróciłam aby zająć się resztą,
czułam jego wzrok wypalający we mnie dziury.
- Gdzie byłaś wczoraj wieczorem? - jego głęboki głos odbił się echem po
cichym pomieszczeniu, powodując nerwowe szarpnięcie materiału koszulki, której
trzymałam w dłoniach. Fakt, że miał czelność zaczynać temat ostatniej nocy i to
na co moje oczy były narażone, był irytujący.
Zacisnęłam zęby i szybko podeszłam do szafy z parą dżinsów w ręce. Zdjęłam
wieszak i powiesiłam wewnątrz. Westchnęłam ostro jednak odpowiedziałam
spokojnie.- U przyjaciela.
- Oh..
Podeszłam z powrotem do torby chwytając szarą bluzę, udałam się do otwartej
szuflady komody. Nie kontrolowałam moich ruchów kiedy wiedziałam, że wciąż się
gapi.
- Więc co - przemówił ponownie.- Zamierzasz mnie teraz tak traktować?
Nie odpowiedziałam, nadal kontynuując moje zadanie.
Składanie, układanie. Składanie, układanie.
Podniosłam cienki podkoszulek i postanowiłam wsadzić go do jednej z górnych
szuflad, znienawidzonych przeze mnie, przypominających mi jaki Zayn na prawdę
jest. Usłyszałam ostry wdech za mną, coś co brzmiało jak próba powiedzenia nie,
ale olałam to. Otworzyłam szufladę szybkim szarpnięciem, moje usta wykrzywiły
się szyderczo. Spodziewałam się zobaczyć mnóstwo małych kolorowych papierków,
poperfumowanych i pełnych małych cyferek, spodziewałam się zobaczyć numer Leoni
na szczycie tego wszystkiego, ale moje oczy były pewnie rozmiarów złotówek,
kiedy otworzyłam ją do końca, aby się jeszcze upewnić.
Nie ujrzałam nic podobnego. Jedynie brązowe dno szuflady.
Szuflada była pusta.
Zamrugałam gwałtownie, moje myśli gnały z niesamowitą prędkością, chciałam
zrozumieć co się dzieje.
Szuflada Zayna była pusta.
Czy ja tracę rozum?
Niepewnie otworzyłam drugą szufladę obok niej, tą w której znajdowały się
dziewczyny, które osiągnęły swój cel, tą w której były numery do dziewczyn, do
których Zayn planował dzwonić często. Poczułam suchość w ustach, suchość w
gardle, kiedy ujrzałam gładki spód mebla.
Stałam tam i biegałam wzrokiem od jednej szuflady do drugiej.
Słyszałam jego kroki obok mnie, czułam ciepło jego ciała, tuż za moimi
plecami. Oboje staliśmy nieruchomo, dopóki nie usłyszałam cichego westchnienia.
- Wyrzuciłem je - mruknął cicho, z jakąś niezwykłą delikatnością.
Moje oczy trzepotały zamknięte.
Boże, - błagałam w duchu - proszę dopomóż.
Nie wiem co mam robić.
Otworzyłam oczy, obrazy Zayna w moim salonie i pojękiwania Leoni zalały
moje zmysły, przypomniały mi jakiej rzeczy się dopuścił. Jakie piekło mi
sprawił.
Przeszłam obok niego ze stoickim spokojem, z niewzruszonym wyrazem twarzy
wyminęłam go, pilnując aby przez przypadek go nie dotknąć. Sięgnęłam do torby
by wyciągnąć kolejną parę spodni i powiesić je na wieszak.
- Zamierzasz nic nie mówić?
- Co chcesz, żebym ci powiedziała? - zapytałam chłodno wieszając spodnie ze
zdwojoną siłą. – Chcesz, żebym poklepała cię po plecach w nagrodę za to, że
wyrzuciłeś wszystkie te numery telefonów? Czy chcesz ode mnie złotą
gwiazdkę? - przełknęłam głośno ślinę.- Czy to coś w ogóle znaczy?
Stał przez chwilę w milczeniu, widziałam jak jego szczęka zaciska się, jego
oczy były utwardzone w zimną, brązową kulę, tak jak zawsze odkąd go spotkałam.
- Zachowujesz się jak suka przez ostatnią noc, prawda?
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się szybko, gdyż poczułam znajome,
nieprzyjemne uczucie w gardle. Nie mogłam uwierzyć, że mu się znowu udało, nie
mogłam kurwa uwierzyć...
- Wciąż nie możesz się pogodzić z tym, że pieprzyłem twoją współlokatorkę.
To było to przez co chciałam na niego nakrzyczeć przez te dwadzieścia
cztery godziny. Chciałam mu to wykrzyczeć, wyrzucić to z siebie, prosto na
niego.
Oddychaj, oddychaj, oddychaj.
- Jesteś kurwa hipokrytką, jeśli jesteś o to zła - jego głos był zimny i
nieczuły. - Biorąc pod uwagę to, co zrobiłaś wczoraj.
- Co?- odwróciłam się do niego, pozwalając aby gorzki, pozbawiony humoru
śmiech wydostał się z moich ust.- Co ja zrobiłam? Powiedz mi, Zayn.
- Oh proszę, nie udawaj idiotki - jego górna warga wykrzywiła się z
przekąsem, popatrzył na mnie z obrzydzeniem w oczach.- Wiem, że ten pedał
pieprzył cię wczoraj.
Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę. Jego oczy były ciemne,
wyzywały mnie, nie mogłam nic więcej z nich odczytać, zdałam sobie wtedy sprawę
jak bardzo jego ciało było wtedy sztywne i napięte.
- Naprawdę myślisz...że - że ja..
- Wiem, że tak - jego głos był dziwnie spokojny, jego twarzy stała się bez
wyrazu, postawa ciała nie drgnęła. Cmoknął dolną wargą i pokiwał głową z
dezaprobatą.- I pomyśleć, że myślałem, że jesteś inna.
Gorzko się na to zaśmiałam, kręcąc głową na ironię tej całej sytuacji.
Ruszyłam z powrotem do torby robiąc dalej to co miałam do zrobienia.
Poszedł za mną, czułam jego kroki za sobą. Musiałam to skończyć. Musiałam
się stamtąd wydostać. Moje płuca był niezdolne do oddechu, serce dziwnie
bolało, żołądek zwinął się, moja głowa pulsowała. Wszystko przez niego.
- Więc, gdzie to się wydarzyło?- szydził niemiłosiernie tuż za mną.- W
samochodzie?
Zignorowałam go.
Skończ. Skończ. Skończ.
- Był ostry? - kontynuował podchodząc bliżej.- Czy może to było słodkie i
delikatne? Było tak jak sobie wyobrażałaś swój pierwszy raz właśnie...
- Zamknij się! - odwróciłam się, absolutnie wściekła, patrząc mu w oczy
zaciekle.-Postradałeś zmysły! - syknęłam.- Nic nie wiesz - zatrzymałam się na
chwilę, wściekłość przepływała przeze mnie w niebezpiecznie szybkim tempie.
Spotkałam jego wzrok i powiedziałam cicho, wolno i uważnie.- Nie spałam z nim.
Jego oczy rozszerzyły się lekko, usta rozchyliły się.
- To prawda - skinęłam głową, moje oczy wciąż emanowały chłodem kiedy się w
niego wpatrywałam.- Tak, Zayn. Nie przespałam się z tym pedałem. Pocałował mnie
na dobranoc i wtedy wróciłam do domu. Do ciebie i do Leoni - westchnęłam
drżącym głosem, który załamał się przy ostatnich sylabach.- Ja...słyszałam cię
ostatniej nocy.
Milczał.
Zaśmiałam się cicho i sucho, śmiech cały przepełniony goryczą. - Czy
wiesz, co było najbardziej popieprzoną rzeczą tamtej nocy? - przełknęłam ślinę,
zamykając oczy.
- Przez.. przez ten cały czas, kiedy byłam z nim.. nie mogłam.. nie mogłam
przestać myśleć...- mój głos był chwiejny, stawał się coraz bardziej miękki,
wiedziałam, że już upadłam przed nim.- Nieważne - przełknęłam głośno,
odwróciłam się, żeby uniknąć jego wzroku. - Nieważne, to już nie ma znaczenia.
Słyszałam jak cicho wzdycha za mną. Wiedziałam, że wiadomość o tym, że nie
spałam z Nate'm, zdumiała go - ale czy on myśli, że jestem na tak niskim
poziomie? Jestem moralną osobą i jestem zdegustowana tym jak o mnie pomyślał i
jak pewien był tego, że to zrobiłam.
- Prawie skończyłam - mój głos jeszcze drżał nieznacznie.- Zostało mi tylko
kilka rzeczy..- sięgnęłam po jedną z ostatnich koszulek, kiedy on stanął przede
mną, poczułam jego dłoń na ramieniu.
- Sam...
Szarpnęłam ramieniem i odwróciłam się do niego twarzą, wściekłość zalewała
mnie w niewiarygodnym tempie.
- Nie - syknęłam, sięgnęłam do mojego ramienia tam gdzie znajdowała się
jego dłoń. Ona wypalała dziurę w mojej skórze.- Nazwij mnie ohydną suką,
powiedz mi, że jestem bezwartościowa - szepnęłam, oddalając się od niego,
wpatrywał się we mnie chwiejnym wzrokiem.- Ale.. ale nie waż się mnie dotykać.
Powiedział coś pod nosem, coś czego nie potrafiłam zrozumieć - nawet gdybym
biegle mówiła po arabsku, nie zrozumiałabym co powiedział. Mój umysł był zbyt
zajęty, przez ścigające się myśli i niepokój - całe moje ciało rozpadało się w
kawałki, nie byłam w stanie go już utrzymać. Twarz Zayna wydawała się być
pełna bólu, ale wiem, że nie mogę nic pewnego powiedzieć o tym człowieku.
Odwróciłam się. Czułam, że moje oczy podszywają już gorące łzy i nie mogłam
pozwolić, żeby zobaczył jak rozklejam się w jego sypialni.
- Czy ty masz pojęcie - jakiekolwiek.. - mój głos nabrał pewności,
odwróciłam się do niego, nie dbając o to, że moja twarz cała zalana jest łzami
a moje policzki prawdopodobnie były czerwone z emocji.- Jak się czułam widząc
cię.. z... wczoraj?- mój głos załamał się, czułam kolejną łzę spływającą w dół
mojego policzka. Zrobiłam krok do przodu w przypływie odwagi. Mój głos prawie
się załamał, ale i tak powiedziałam to głośno.- Czy ty wiesz, co to dla mnie
było?
- A jak myślisz, jak ja się czułem?
Jego głos był głośniejszy od mojego, tak ostry kiedy podszedł do mnie.
Widziałam burzę w jego rozwścieczonym spojrzeniu, popatrzył na mnie, czułam, że
całe powietrze zostało właśnie wyrwane z mojej klatki piersiowej
Oddychał ciężko, przybliżył się jeszcze bliżej.- Jak ty kurwa myślisz, że
ja się czułem widząc się..- sapał, przełykając ciężko. - Widząc się.. ubraną
tak... wyglądającą tak - szczęka zaostrzyła się tuż przede mną.- Dla niego...?
Oboje ciężko oddychaliśmy, pokój owinięty był grubą warstwą dziwnej nigdy
niewykrzyczanej ciszy. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak mój język stał się
ciężki, gardło całkowicie wyschło.
Usłyszałam własne słowa, własny szept przebijający ciszę.- Dlaczego cię to
obchodzi?
Jego oczy zaciekle się we mnie wpatrywały, jego nozdrza nie nadążały z
powietrzem, którego potrzebował w zdwojonej dawce. - To powinienem być ja.. to
powinno być dla mnie.
Zamrugałam gwałtownie, oczy wciąż okrążone łzami, zagrożonymi wypłynięciem
i doszczętnym zalaniem mojej twarzy.
Zayn zaciągnął się głęboko.- Dlaczego cię to obchodzi?
Wiedziałam, że chodzi mu o sprawę z Leoni.
Kolejny chwiejny wydech wydostał się z mojego gardła, nie przerywając
kontaktu wzrokowego z nim ani przez chwilę. Zamknęłam na chwilę oczy
powstrzymując niechciane obrazy Zayn’a w mieszkaniu.
-To... - mój głos się załamał.- To powinnam być ja.
Staliśmy nadal w milczeniu, bez ruchu, nasze oczy nie odrywały od siebie
spojrzeń.
To mogę być ja, to mogę być ja, to mogę
być ja, to możemy być my....
Oboje czekaliśmy na ruch drugiego i nie wiadomo kiedy znalazłam się
przyciśnięta do niego, moje ramiona szczelnie owinięte wokół jego tułowia, jego
ramiona owinięte wokół moich ramion. Jego twarz ukryta w moich włosach, moja
twarz na wysokości jego klatki piersiowej. Tak jak dzisiaj rano z jego
najlepszym przyjacielem. Nie wiem jak długo tam staliśmy, przyciśnięci do
siebie, z ramionami powiązanymi z sobą a moje oczy zostawiały mokre plamy na
jego koszulce, jego zapach wypełniał każdą komórkę mojego ciała, tak cudowny
zapach.. W jego ramionach czułam się dziwnie bezpiecznie i tak perfekcyjnie i
chciałam, żeby to nigdy się nie skończyło.
Czułam jego westchnienie tuż przy zagięciu mojej szyi, na co drżącym głosem
westchnęłam w jego koszulkę.
- Co ty ze mną robisz..?
***
SPOILER:
[1] - jakby ktoś nie ogarnął - nie chodzi o to, że Sam i Zayn chodzili razem do szkoły i teraz spotykają sie po latach - to była tylko metafora Liama:D
Nie mam pytań.
SPOILER:
Rozdział 17:
"Byłam przekonana, że za chwilę się obudzę i to wszystko okaże się snem. Będę bezpiecznie leżeć zwinięta w swoim tanim, ciepłym prześcieradle. Sama. Z dala od Zayna. Z dala od tego."
"Stare oblicze Zayna znów ujrzało światło dzienne, a ja poczułam niesamowity gniew przepływający przez moje ciało."
[1] - jakby ktoś nie ogarnął - nie chodzi o to, że Sam i Zayn chodzili razem do szkoły i teraz spotykają sie po latach - to była tylko metafora Liama:D
Mój ulubiony rozdział jak do tej pory. skjfcbsadbsafsjdbgksf
Cudowny! Wiem, że na to wszyscy czekaliśmy <3
Dziękujemy jeszcze raz, robimy to pod każdym rozdziale, ale nie można tego pominąć, to jest takie fajne uczucie, kiedy tyle ludzi to czyta! DZIĘKUJEMY!
Nie zapomnijcie tego skomentować! Nawet chociażby jedną literką, daj znać, że czytasz! :)
Kochamy Was wszystkich!
@luvlouu
Ewela ;)