ROZDZIAŁ 14 PLANOWANY NA: 14.02.
Byłam rozczarowana sobą, gdy fala oczekiwania zalała mnie od środka następnego ranka słysząc szybkie pukanie do drzwi. Kiedy niepewnie ruszyłam w ich stronę, przypuszczałam że spotkam po drodze pełną życia Leoni w kuchni, a w mojej psychice pojawiła się myśl, że to mógł być Zayn. I byłam jeszcze bardziej sfrustrowana kiedy uświadomiłam sobie, że chciałabym by to był on. Bez względu na to, pozostałam opanowana i zerknęłam przez dziurę w drzwiach, łapiąc głęboki oddech oraz przygotując się by zobaczyć głowę z ciemnymi włosami ukrytymi pod osłoną kaptura. Zamiast tlącego, brązowego spojrzenia mój wzrok spotkał się z kobaltowymi tęczówkami mojego przyjaciela, w których malowało się zniecierpliwienie.
Westchnęłam w duchu, spoglądając w dół i oparłam się o ciężką powierzchnię drzwi. Rozczarowanie zalało moje ciało tworząc nieprzyjemny ból, który bił prosto do mojego serca. To był Victor.
To nie był Zayn.
- Sam?
Rozejrzałam się, słysząc głos Leoni odbijający się od ścian, dobiegający z kuchni, który był ożywiony i drażnił moje uszy.
- Kto przyszedł?
Odchrząknęłam, wzdychając głęboko i starałam się pozostać opanowaną, mimo że wewnątrz mnie uczucie zirytowania pogłębiało się z każdą chwilą.
- Victor - zawołałam po chwili. - To Victor.
Niemal natychmiast uderzyło mnie to ze zdwojoną siłą. Moje oczy rozszerzyły się a panika napełniła mój umysł.
To był Victor.
Leoni była w kuchni.
Leoni myślała, że wyszłam z Victorem ostatniej nocy. Myślała, że byłam w klubie z Victorem, piłam z Victorem, obudziłam się ze strasznym kacem po fantastycznej nocy spędzonej z Victorem. A Victor nie miał najmniejszego pojęcia, że z nim byłam.
- Cholera - westchnęłam, żując swoją dolną wargę.
Oh, cholera.
Pukanie stało się mocniejsze a ja wiedziałam, że był bardziej wkurzony, bardziej niż prawdopodobnie kiedy trzymałam go stojącego w obskórnym korytarzu naszego mniej niż interesującego apartamentu.
Był tam, stojąc z irytowanym wyrazem twarzy a jego stopy stukały nieustannie w podłogę. Uniósł brwi kiedy udało mi się głupkowato uśmiechnąć do niego, mój żołądek zachowywał się dziwnie, jakbym spożyła sporą ilość alkoholu.
- Vic... - odchrząknęłam delikatnie, starając się przełknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Co za niespodzianka-
- Najwyższy czas! - warknął, potrząsając brązową torbą w dłoni. - Mam śniadanie.
Spojrzałam powoli na torbę, mój umysł wciąż rozpaczliwie starał się znaleźć rozwiązanie tej katastroficznej sytuacji. Zauważył moje milczenie i ciężko westchnął, przepychając się obok mnie z pewnością siebie, którą tylko on może wywierać.
- Jest tak kurewsko zimno w przedpokoju - warknął, zatrzymując się by zdjąć wełniany płaszcz. - I pachnie jak przestarzały tyłek.
Odwróciłam się gwałtownie, zamykając za sobą drzwi a uczucie strachu rosło we mnie w zastraszającym tempie. - Uh..
Rzucił kurtkę na stoliku przy drzwiach, oferując mi uśmiech i wyciągając w moim kierunku papierową torbę. - Zatrzymałem się w tej nowej piekarni na Locust - wyjaśnił. - Mają tam bułeczki jabłkowe, które są warte grzechu.
- Vic, ja..
Podniósł rękę do góry. - Wiem, wiem. Nie lubisz jabłkowych, więc wziąłem Ci czekoladowe babeczki.
Powiedź coś!
- Muszę powiedzieć, że wyglądają cholernie niesamowicie. Zamierzam ich Ci trochę ukraść. Oni nawet umieścili kilka-
- Victor, muszę z Tobą porozmawiać..
Wspaniale.
Skrzywił się lekko, zaskoczenie biło z jego niebieskich oczu. - Co? - troska była wpleciona w jego głos kiedy zrobił krok w moją stronę i wyciągnął rękę by dotknąć mojego przedramienia. - Co jest?
Spojrzałam na moje stopy, a fala wstydu zalała mnie od środka. - Ja.. cóż.. powinieneś wiedzieć, że..
- No dalej - przerwał szybko. - Wyduś to. Co jest?
- Okay - z trudem przełknęłam ślinę, patrząc w górę by spotkać jego zmartwiony wzrok. - Leoni.. może zapytać Cię o.. naszą noc.. ostatnią noc.
- Naszą noc? - zmarszczył brwi a na jego twarzy widniało zmieszanie. - Nie robiliśmy nic ostatniej nocy.
Zacisnęłam usta. - Wiem.. - przełknęłam ślinę. - Powiedziałam jej, że tak.
Jego brwi zmarszczyły się a kąciki jego ust opadły w dół. - Powiedziałaś jej, że tak? - zamrugał szybko, wyraźnie próbując rozszyfrować tą sytuację. - Dlaczego?
Moje oczy zatrzepotały kiedy potrząsnęłam szybko głową. - Po prostu... po prostu... - jęknęłam cicho, spoglądając na niego. - Po prostu idź tam, dobrze? Wytłumaczę Ci to później.
Otworzył usta by odpowiedzieć, ale przerwał mu to rozbrzmiewający głos Leoni. - Sam? Jest on tutaj? - widziałam, że oczy Victora stają się ciemniejsze, gwałtowanie obrócił głowę w kierunku kuchni. - Przyprowadź go tu! Zrobiłam śniadanie!
Victora oczy ciskały piorunami. - Przysięgam na Boga, jeśli ona coś powie - mruknął ponuro, spoglądając na mnie - I ty. Ty i ja musimy porozmawiać - bez chwili wahania, jego nogi ruszyły w stronę kuchni. Postąpiłam tak samo.
Leoni nuciła coś pod nosem i praktycznie tańczyła wokół lady w śmiesznym, różowym fartuchu, który jej mama kupiła jej jako prezent gratulacyjny z okazji tego, że nauczyła się gotować coś więcej niż tylko płatki owsiane. Odwróciła się, uśmiechając się do nas. Jej długie, blond włosy sięgały do jej ramion i jak zwykle były idealnie ułożone. Patelnię trzymała ręką i mieszała zawartość, która była kolorowa i tworzyła coś, co wyglądało na omlet. Wzrok nadąsanego Victora padł na krzesło przy kuchennym stole a jego spojrzenie stało się twardsze,
- Dawno się nie widzieliśmy, Vicky - posłała mu przesłodzony uśmiech. - Głodny? Zrobiłam kilka omletów.
Szczęka Victora wyraźnie zacisnęła się kiedy opadł na siedzenie, sąsiadujące z moim. Moje serce biło o moje żebra. Potrząsnął głową i sięgnął po torbę, z której wyciągnął kilka babeczek i dwie bułeczki. - Nie - odpowiedział krótko, strzelając jej gniewne spojrzenie. - I mówiłem Ci, żebyś nie nazywała mnie Vicky. Dzięki.
- Oh, pooo, nie jesteś zabawny - rzuciła, przekładając puszysty omlet na talerz i odstawiła patelnię na bok. Podała talerz w jego kierunku, uśmiechając się jeszcze szerzej i zaśpiewała. - Są dobre...
- Powiedziałem nie - przerwał z irytacją, sięgając ręką po talerz leżący na środku. Rzucił okiem na jedzenie i prychnął, kręcąc głową. - Inna, dziwaczna dieta, Leoni? - zaszydził, przegryzając pieczywo. - Nie jestem zaskoczony.
Skrzywiła się. - Co to miało znaczyć?
- Oh, nic - zagruchał pseudo-słodkim głosem, żując powoli. - Po prostu wolę moje śniadania, przesycone tłuszczem i cukrem.
- Wiem, że wolisz - uśmiechnęła się, jej oczy pociemniały kiedy patrzyła na Victora. - Każdy kto widzi to wie. Jestem pewna.
Uśmiechnął się do siebie, biorąc przerażająco duży gryz jego pieczywa i przeżuł głośno. - Przepraszam, mówiłaś coś? - powiedział z pełnymi ustami. - Byłem rozproszony przez gówno na twojej twarzy. Czy to nowy, pomarańczowy odcień?
- Okay - przerwałam szybko, mając nadzieję, że uspokoję burzę, która się zrodziła między moją współlokatorką i najlepszym przyjacielem. Drżącą ręką sięgnęłam po babeczkę leżącą przede mną. - Okay, wystarczy.
Leoni wzięła kęs omletu do ust a jej błyszczące oczy złośliwie spoczęły na Victorze. - Więc, - mówiła po przełknięciu i lekko oblizała usta. - Jak ostatnia noc, Vicky? Nie byłeś zbyt pijany, mam nadzieję. Wiesz, że HIV jest skutkiem szalonego sek-
- Oh, spierdalaj - warknął groźnie, odkładając pieczywo - Jestem czystszy niż ty kiedykolwiek będziesz, kochanie.
- Ludzie... - powiedziałam zmęczona, sięgając palcami do moich skroni. - Proszę..
- Ale jeśli chodzi o ostatnią noc.. - Vic odezwał się a jego oczy przeniosły się na mnie. - Było wspaniale, prawda Sam?
Przełknęłam ślinę, zbierając okruszki z nagłym zainteresowaniem. - Uh.. huh..
- Mm.. - zlizał pozostałości nadzienia jabłkowego na jego dolnej wardze. - Byłem naprawdę pijany. Wręcz całkowicie zalany - zatrzymał się, uśmiechając się złośliwie w moją stronę. - Pamiętasz co robiliśmy, Sam?
Moje oczy rozszerzyły się lekko, patrząc na niego z ukosa. - U-uh.. um.. - zakaszlałam, czując gulę w gardle. - My.. poszliśmy do klubu.
- Nigdy nie powiedziałaś mi do którego klubu - Leoni odezwała się między kęsami, patrząc wyczekująco na mnie.
Zacisnęłam zęby, unikając jej wzroku. - Karma.
Leoni zakaszlała, upuszczając widelec i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Pochyliła się w moją stronę i rozchyliła usta. - Karma? Wasza dwójka poszła do Karmy? Jak do cholery się tam dostaliście?
Przejechałam językiem po moich ustach a mój wzrok powędrował w stronę Victora. - Vic.. twój.. to kuzyn twojego brata, prawda? Jeden z tych.. ten ochroniarz? - moje oczy niemo błagały go by się zgodził z moim kłamstwem a jego wzrok toczył przez chwilę walkę z moim. Po kilku sekundach, skinął szybko i zwrócił się do Leoni biorąc kolejny kęs pieczywa.
- Mmm.. to prawda - zgodził się. - Przyjaciel Kevina jest ochroniarzem w Karmie. Tak właśnie weszliśmy tam.
Jego wzrok spotkał mój. Uśmiechnęłam się lekko.
Dziękuję.
Leoni strzeliła mi oskarżycielskie spojrzenie. - Zostawiłaś mnie w domu z opakowaniem lodów i poszłaś do Karmy, Sam? Mogłaś mnie zaprosić, wiesz.
Usłyszałam, że Victor śmieje się pod nosem a ja przegryzłam dolną wargę, wzruszając przepraszająco ramionami. - Przepraszam, po prostu-
- W porządku - przerwała szybko, a jej usta lekko wykrzywiły się z uśmiechem. - Tak czy inaczej, moja noc skończyła się dobrze.
Victor uniósł brwi. - Tak? - przerwał by przełknąć pieczywo, oparł się a uśmieszek zagrał na jego ustach. - Miałaś gościa, Leoni? Wpuściłaś w końcu kogoś do swojej tylnej dziu-
- Jesteś obrzydliwy - rzuciła szybko, wpatrując się w niego. - I nie. Nie uprawiałam seksu analnego - przerwała, uśmiechając się lekko. - W rzeczywistości, wcale nie uprawiałam seksu.
Victor przesadnie westchnął, poprawiając się na krześle. - Żadnego seksu? Co jest z tym światem?
Przewróciła oczami, ignorując jego kąśliwe uwagi. Złośliwy uśmieszek tworzył się na jej ustach a ona złączyła dłonie, kładąc je na blacie stołu. - Miałam telefon od kogoś wyjątkowego, ostatniej nocy - uśmiechnęła się do siebie a jej proste, białe zęby przegryzły dolną wargę. - Mam randkę dziś wieczorem.
- Oh, proszę - Vic prychnął. - Butelka taniego wina i pieprzenie na tylnym siedzeniu w czyimś gównianym samochodzie nie jest randką, kochanie.
- To randka - odparła krótko. - Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta.
Uniosłam wymownie brwi, zastanawiając się kim może być ten specjalny facet. Uśmiechnęła się do mnie i dała mi znać, że dowiem się wszystkiego później.
- Cokolwiek - Victor westchnął, przełamując nasz kontakt wzrokowy i wstając od stołu. - Muszę już iść.
Wstałam zaraz po nim, moje nogi zachwiały się. - Pójdę z tobą - zasugerowałam. - Mam zajęcia za pół godziny, tak czy siak.
Leoni machnęła wypielęgnowanymi placami na Victora, gdy ten odwrócił się by odejść a ja poczłapałam za nim chwytając kurtkę po drodze. Oboje milczeliśmy kiedy zabieraliśmy swoje rzeczy a cisza tkwiła między nami aż do momentu kiedy wyszliśmy z budynku i staliśmy na zimnej, ponurej ulicy. Victor obrócił się w moją stronę, krzyżując ramiona i rzucił mi twarde spojrzenie.
- Dobrze, Sam - powiedział powoli. - Masz sporo do wytłumaczenia.
Westchnęłam, wpychając ręce do ciepłych kieszeni mojego płaszcza. - Wiem.
- To było małe kłamstwo, chociaż.. - dokuczliwy uśmiech pojawił się na jego ustach. - Mówienie jej, że poszliśmy do Karmy. To znaczy Karma, Sam? Jesteś poważna?
Kiedy spojrzał na mnie, kąciki jego ust opadły. - O cholera. Mówiłaś poważnie? - kiedy nie odpowiedziałam, zrobił krok do przodu. - Co? Poszłaś do pieprzonej Karmy? Z kim, Sam?
Nie odpowiedziałam ponownie a cichy jęk uciekł z ust Victora. - Nie! - syknął robiąc krok do tyłu z szeroko otwartymi oczami. - Powiedź, że nie! Tylko nie niewolnicki koleś, Sam!
Żułam dolną wargę i czułam, że moje policzki robią się czerwone, nawet pomimo chłodu panującego na zewnątrz. Odezwałam się cicho. - Z nim.
- Jezu, chyba sobie ze mnie żartujesz - mruknął, kręcąc głową. - Usługujesz w domu jakiegoś dupka by następnie udać się z nim do klubu?
- To.. to skomplikowane - westchnęłam, wzruszając ramionami. Tak było.
Victor wypuścił krótki, pozbawiony humoru śmiech i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Po prostu nie mogę w to uwierzyć - oblizał lekko wargi, spoglądając na mnie. - Jak on miał na imię? Zed?
- Zayn - poprawiłam, bełkocząc. - Zayn Malik.
Spodziewałam, że będzie się śmiał i powtarzał to imię w kółko i w kółko by je zapamiętać, ale kiedy nic nie powiedział - muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona. Spojrzałam w górę by zobaczyć oszołomiony wyraz jego twarzy i usta zaciśnięte razem w rozmyśleniu.
- Co?
Złączył brwi, kręcąc powoli głową. - Nic, ja tylko.. - wypuścił powietrze szybko, marszcząc czoło. - Przysięgam, że słyszałem już kiedyś to nazwisko.
- Tak, jasne - prychnęłam, przewracając oczami. Twarz Zayn'a pojawiła się w mojej głowie; jego krótkoczarne włosy zaczesane na jeża i błyszczące, piwne oczy. Jego podkreślona linia szczęki i wysokie kości policzkowe. - Gwarantuje ci, że nie. Ten dupek jest jedyny w swoim rodzaju.
- Nie, naprawdę - mówił powoli i ostrożnie, a jego oczy były zmrużone w koncentracji. - Przysięgam, że znam to nazwisko - westchnął, wzruszając ramionami i spojrzał na mnie. - Nieważne. Jestem już spóźniony na fizykę. Zadzwonię do ciebie później, okay?
Uśmiechnęłam się lekko. - Okay.
- Jesteś wolna po lekcjach?
Popatrzyłam w dół. - Nie..
- Nie?
Przegryzłam wargę. - Nie całkiem..
Victora oczy wytrzeszczyły się i westchnął ciężko. - Powiedz, że nie idziesz go zobaczyć.
Westchnęłam. Zayn napisał mi kilka godzin wcześniej, pytając mnie czy przyniosę mu aspirynę, butelkę wody i krakersy koło drugiej po południu. Byłam zdumiona jego normalnym zachowaniem, zwłaszcza wtedy kiedy przypomniałam sobie jego zachowanie wobec mnie poprzedniej nocy, ale niepewnie się zgodziłam.
- Nie mam zamiaru się z nim zobaczyć - odpowiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia.
Victor jęknął, kręcąc głową z dezaprobatą. - Jesteś ubita, Sam.
Zacisnęłam mocno wargi.
Nie miał pojęcia.
- Zapomnij - wyrzuciłam, kręcąc głową. Czyściłam podłogę bardziej agresywnie. - Wyrzuć je. Są twoje.
Zaprzestałam swoich ruchów i spojrzałam w górę by zobaczyć jego rękę, mocno zaciskającą się na rączce, przez co zapobiegał dalszemu wykonywaniu moich obowiązków. Jego brązowe oczy były wlepione w moje, żądając odpowiedzi. - Ludzie nie oddają za darmo takich gówien jak to - powiedział powoli, jakby sam chciał zrozumieć powód mojej decyzji. - Powiedz mi, dlaczego chcesz mi je oddać.
Westchnęłam, przewracając oczami. Nie miał zamiaru odpuścić. - Dobra - powiedziałam, trochę ostro. - Miałam zamiar dać je komuś jako prezent. Ktoś ich nie dostał, więc nie są mi dłużej potrzebne.
- Kto do kurwy nie chciałby dostać czegoś takiego jak to? - zapytał, a przerażenie zawidniało na jego twarzy. Spojrzał na pudełko, bezczynnie leżące na ladzie. - Te rzeczy są prawie niemożliwe do znalezienia.
- Wiem - wymamrotałam, unikając jego spojrzenia, poczucie bezwartościowości siedziało we mnie. - Uwierz mi, wiem.
- Zatem dlaczego?
Westchnęłam, starając się połknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Nikt, okay? - moje oczy zamknęły się na chwilę. - Po prostu.. nikt.
- Nie wkręcaj mi takiego gówna - warknął z irytacją, jego ręka wciąż spoczywała na rączce od mopa. - Nie puszczę cię dopóki mi nie powiesz. Mam cały dzień.
Odetchnęłam głęboko, otworzyłam oczy by następnie znów przymknąć je na krótką chwilę. Nie mogłam uwierzyć, że miałam podzielić się czymś tak prywatnym z osobą, z którą wymieniałam się nienawiścią przez ostatnie kilka tygodni.
Wciąż unikałam jego spojrzenia, kiedy mówiłam cicho. - Mój były chłopak.
Zamilkł na moment.
- Twój co?
Prychnęłam, próbując wyszarpać mopa i uwolnić się z dyskomfortu, który czułam. W przypływie odwagi, napotkałam jego brązowe spojrzenie, w którym odbijało się zdumienie. Mówiłam głośniej. - Mój były chłopak. Okay, powiedziałam, czy teraz pozwolisz mi dokończyć?
Wyraz zdziwienia nie znikał z jego twarzy, a jego usta rozchyliły się lekko. - Były.. były chłopak? - powtórzył. - Miałaś chłopaka?
Przewróciłam oczami.- Wiem. Niespodzianka, niespodzianka. Tak, miałam chłopaka.
- Zamierzałaś dać twojemu.. twojemu chłopakowi.. te bilety - powiedział powoli.
- Tak - mruknęłam, patrząc w dół na podłogę. - Na naszą szóstą miesięcznicę. W noc kiedy zarysowałam twój samochód.
Zamrugał i popatrzył w dół przez chwilę, a ja wiedziałam, że ma problem z rozszyfrowaniem tego co właśnie powiedziałam. Spojrzał na mnie ponownie i lekko zmarszczył brwi. - Kiedy.. to znaczy-
- Kiedy z nim zerwałam? - skończyłam nagle za niego. Zamiast odpowiedzieć, wzruszył po prostu ramionami i lekko skinął głową. Westchnęła, czując ż moja szczęka zaciska się na to wspomnienie. - W noc kiedy spotkałam ciebie.
Jego oczy rozszerzyły się znacznie, a szczęka rozluźniła się nieco kiedy słowa opuściły jego usta. - Czekaj, zerwaliście w waszą rocznicę?
- Tak - zamrugałam gwałtownie, czując znajome uczucie, kiedy oczy zaczynały zachodzić mi łzami a ja rozpaczliwie starałam się nie rozkleić. Nie mogłam płakać nad Duke'iem - nie przed Zayn'em. Nie. - Rzucił mnie podczas kolacji. A potem poznałam ciebie.
Zrobił krok do tyłu, szok wymalował się na jego twarzy. - To dlatego ty-
- Wyrzuciłam pudełko i zarysowałam twój samochód? - skończyłam sarkastycznie, gorzki śmiech uciekł z moich ust. Kiwnęłam głową, uśmiechając się lekko do siebie. - Tak.
- Wow - udało mu się powiedzieć po dłuższej chwili. Westchnął, po czym skinął głową. - Wow...
Jego ręka opuściła rączkę mopa po tym jak szarpnęłam nim, niemo wskazując, że chcę dokończyć moją pracę. Wciąż stał w miejscu, nawet kiedy ja zaczęłam wycierać brudną podłogę po raz kolejny. Czułam jego wzrok wlepiony w moje ciało, a moje policzki były cholernie zaczerwienione z zażenowania i niedowierzania, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam mu o Duke'u, ale mimo to nadal wykonywałam swoje obowiązki z determinacją.
- Dlaczego on cię rzucił?
Spojrzałam w górę zaskoczona, że nadal pyta o tę sprawę. Zobaczyłam jego brązowe oczy, w których zwykle płynęła irytacja lub obrzydzenie - ale tym razem biła od nich ciekawość. Westchnęłam przewracając oczami i odwróciłam się do swojej pracy. - Mniejsza z tym - powiedziałam, wzdychając ciężko. - To nie jest ważne.
- Tylko się zastanawiam, - powiedział - dlaczego ktoś miałby zrywać z osobą w ich rocznicę.
- Nie wiem. On to zrobił.
Zanucił pod nosem.- Był jeszcze ktoś inny?
Westchnęłam ciężko, potrząsając głową a błoto na podłodze już prawie znikało z każdym szybkim ruchem mopa. - Nie rozmawiam o tym z tobą, Zayn.
- Nie, naprawdę chcę się tego dowiedzieć - odpowiedział z lekkością. - Zastanawiam się dlaczego.. - przerwał, nucąc coś ponownie pod nosem. - Czy on jest gejem?
Zaprzestałam czyszczenia, kiedy zaczęłam się śmiać a potem potrząsnęłam głową. - Nie, on nie jest gejem.
- Jak często puszczaliście się?
Przerwałam, mój oddech uciekł z klatki piersiowej i odwróciłam się, by rzucić mu niedowierzające spojrzenie. - Słucham?
Uśmiechnął się lekko. - Słyszałaś mnie. Jak często się puszczaliście, wiesz - jak często się pieprzyliście?
Potrząsnęłam głową unikając jego spojrzenia i czułam, że moje policzki robią się ponownie czerwone. - To nie jest twoja sprawa-
- Oh, daj spokój, oboje jesteśmy tu dorośli - zażartował, próbując mnie namówić. - Po prostu powiedz mi. Może to jest część powodu. Czy to było mniej niż kilka razy w tygodniu-
- To nie jest twoja sprawa - splunęłam, czując niepokój przepływający przeze mnie. - Nie rozmawiajmy o tym.
- Chodzi mi o to, że jeśli to było mniej niż kilka razy w tygodniu, to kto może winić kolesia? - zamyślił się, wypuszczając krótki śmiech. - To znaczy myślę, że potrzebuje mieć kogoś przyzwoitego do pieprzenia się każdego-
- Zayn - ucięłam krótko, odwracając się w jego stronę a moje oczy wlepiły się w jego. Prychnęłam, a moje spojrzenie było zimne i wymagające. - Po prostu przestań.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zatrzymał się kiedy jego oczy padły na moją twarz.Wiele emocji przepłynęło przez jego twarz; najpierw zmieszanie, później zaskoczenie a wtedy uświadomienie.
- Nie.. - powiedział cicho, jego oczy powoli się rozszerzyły. Zrobił krok do tyłu, potrząsając głową i przejechał dłonią po swojej koszulce. - Nie, to nie może być...
Rozejrzałam się szybko. - Co?
- Nie ma kurwa mowy aby..
- Co?
Wypuścił powietrze powoli a ja nieśmiało odwzajemniłam jego spojrzenie i zobaczyłam jak jego brwi unoszą się. - Jesteś dziewicą - powiedział powoli, a wstrząs zaskoczenia przepłynął przeze mnie. Moje usta rozchyliły się, nie mogłam nic powiedzieć przez chwilę.
- C-co? - potrząsnęłam głową, śmiejąc się nerwowo. - Nie wiem o czym ty mówisz...
Jego spojrzenie było twardsze i skoncentrowane na mnie, wciąż odzwierciedlające szok a ja nigdy nie pragnęłam zniknąć tak bardzo jak teraz. - Nie mogę uwierzyć, że nie dostrzegłem tego wcześniej..
Nie odpowiedziałam. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie oddychałam.
- Nie mogę w to uwierzyć - mruknął, a w jego oczach było przerażenie. - Nie jesteś.. ty- to obrzydliwe!
- Nie wiesz nic - powiedziałam cicho, moje oczy wciąż widziały na podłodze resztki błota.
- Poznam dziewicę, kiedy ją widzę - odparł. - I właśnie widzę jedną.
Nie odpowiedziałam.
Chciałam zwymiotować.
- To dlatego, - jego szept dotarł do moich uszu po kilku chwilach - to dlatego on z tobą zerwał. Nie pieprzyłaś go.
- Zamknij się! - wybuchłam, moja twarz niezaprzeczalnie była czerwona i moje gałki oczne, bardziej niż prawdopodobnie, były dopasowane do tonu mojej skóry. Zayn spojrzał zaskoczony, jego brwi się uniosły a usta zamknęły powoli. Odetchnęłam ciężko, zaciskając oczy. Mówiłam wolniej, z nutką wahania. - Po prostu przestań. To.. tu jest coś więcej.
- Nie - odpowiedział równie miękkim głosem. - Tu nie ma czegoś więcej.
I wtedy poczułam łzy. Słone, piekły w kącikach moich oczu, a ja ścisnęłam wargi. Nie mogłam pozwolić mu patrzeć na moją twarz, kiedy byłam bliska płaczu - nie mogłam pozwolić patrzeć mu na mnie kiedy miałam płakać. Bez względu na to, pokręciłam głową.
- To jest.. to jest inne.. - szepnęłam, prawie do siebie. - Miałam zamiar.. miałam zamiar tej nocy.. ale - przełknęłam głośno, płyn z moich oczu zaczął płynąć.
Słyszałam jego kroki za mną, czułam pod sobą skrzypiącą podłogę, a potem poczułam znajome ciepło promieniujące od jego ciała. Był tuż za mną a ja wiedziałam, że jeśli cofnęłabym się nawet o centymetr to mój kręgosłup nawiązałby kontakt z posturą jego ciała. Jego ręka na moim ramieniu wyciągnęła mnie z transu. Byłam w szoku. I prawie jęknęłam kiedy obróciłam głowę by zobaczyć jego długie palce leżące na mojej kości barkowej, prawie czule. Moje oczy rozszerzyły się a jego palce pocieszająco się ścisnęły.
- Faceci to dupki - jego szept był cichy i musnął zewnętrzną powłokę mojego ucha. Wulkan gęsiej skórki wybuchnął i rozproszył się na całym moim ciele, a ja czułam się dziwnie widząc jego palce zaciskające się na moim ramieniu.
Słowa które uciekły z jego ust prawie mnie powaliły.
- On popełnił błąd.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam w górę by znaleźć go patrzącego na mnie. Byłam prawie pewna, że zobaczę szyderczy uśmiech w moim kierunku lub wstręt w jego oczach, ale jego twarz wyrażała powagę - to rzadkość, którą widziałam może raz lub dwa od początku naszej znajomości.
A potem figlarny uśmieszek szarpnął jego usta i widziałam szczerość w jego brązowych oczach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mógłbym pieprzyć dziewicę.
Prychnęłam przewracając oczami i odwróciłam wzrok z zakłopotaniem. Jego palce znów ścisnęły moje ramię w dokuczliwym geście a ja uśmiechnęłam się mimo wszystko.
- W takim razie to dobrze dla nas obojga - odpowiedziałam przez ramię, uśmiech rósł na moich ustach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mogłabym pieprzyć dupka.
Jego palce ponownie zacisnęły się na moim ramieniu i oboje wypuściliśmy bardzo miękki, delikatny śmiech. To był moment kiedy czułam się surrealistycznie, stojąc tam z Zayn'em i dokuczając sobie żartobliwie, niemal pieszczotliwie. Naszą chwilę przerwał odgłos otwieranych drzwi.
- Gdzie jesteś?
Głos Liama rozbrzmiał w mieszkaniu a Zayn'a ręka natychmiast opadła z mojego ramienia. Odwróciłam się by zobaczyć Liama pojawiającego się, ubranego w dżinsy i koszulkę. Przeniósł ciężkie okulary na bałagan kręconych włosów na jego głowie i krzywo patrzył na Zayn'a stojącego obok mnie. Spojrzał w moją stronę a gniew z jego oczu zniknął na krótki moment.
- Cześć, Sam - mówił uprzejmie, oferując mi krótki uśmiech. Nie trwało to jednak długo, ponieważ jego oczy poczerwieniały kiedy jego uwaga znów przeniosła się na jego kolegę. - Ty. Masz mi coś kurwa do wytłumaczenia.
Twarz Zayn'a była znacznie blada kiedy spojrzał na niego, a jego szczęka się zacisnęła. - Liam..
- Nie Liamuj mi, Zayn - syknął jadowicie Liam, robiąc krok do przodu. - Wytłumacz się.
Zayn niezręcznie pocierał swój kark, jego oczy spoczęły na mnie po czym jego spojrzeniu znów przeniosło się na jego przyjaciela. - Możemy porozmawiać o tym później?
- Nie, nie możemy porozmawiać o tym później - Liam splunął a jego palce zacisnęły się w pięści. - Będziemy rozmawiać o tym teraz.
Westchnęłam, przegryzając swoją dolną wargę i zrobiłam krok w kierunku drzwi. - Myślę, że pójdę-
Ręka Liama zatrzymała mnie a jego wzrok spoczął na mojej osobie. - Nie, zostajesz Sam, ponieważ chcę abyś usłyszała co mój przyjaciel zrobił.
Zmarszczyłam brwi, patrząc w kierunku Zayn'a. - O czym on mówi?
- Powiedź jej, Zayn - Liam zawrzał, kiwając głową w moim kierunku. - Powiedź jej jak zrobiłeś mnie w chuja.
Zayn przełknął ślinę, patrząc na czubki swoich bosych stóp. - Przesadzasz, Liam.
- Przesadzam? - Liam eksplodował, biorąc kolejny krok naprzód. Byłam przerażona widząc jego gniew i cofnęłam się do tyłu aby uniknąć skutków jego nagłego wybuchu. - Ja przesadzam? Czy ty kurwa żartujesz? - zaśmiał się krótko i głośno, jego głowa przechyliła się do tyłu, zanim nie pojawił się na jego twarzy grymas. - Nawet nie chciałem iść do tego pieprzonego klubu, Zayn! Chciałem spędzić naszą zwyczajną niedzielę oglądając film, ale nie! Ty musiałeś wyjść, ponieważ ty po prostu potrzebowałeś dobrać się do jakiegoś tyłka!
- Liam-
- Nie waż się mi przerywać - przerwał mu szybko jego przyjaciel, ukazując zęby. - Nie po tym. Zgodziłem się by pójść z tobą do tego pieprzonego klubu a ty obiecałeś, że mamy dziś filmową noc. I wtedy ty musiałeś to spierdolić, po czym dzwonisz do jakiejś dziwki i planujesz z nią dzisiejszy wieczór? - zatrzymał się, śmiejąc się gorzko i pokręcił głową.
Słowa uderzyły we mnie mocno i poczułam uścisk w mojej klatce piersiowej, tak straszny, że czułam, że zaraz tam zemdleję. Powoli odwróciłam głowę by spojrzeć na Zayn'a - on na mnie nie patrzył.
- To prawda - Liam splunął wściekle, jego oczy błyszczały ze złości na swojego przyjaciela. - Znów mnie olałeś, ponieważ spierdoliłeś to i zadzwoniłeś do dziewczyny i umówiłeś się z nią na randkę.
Ucisk w klatce piersiowej się pogorszył.
Nie może być..
Ramiona Zayn'a opadły kiedy spojrzał na brata. - Możemy to zrobić jutro.. - zaproponował słabo.
- Nie - Liam splunął. - Nie możemy. Mam robotę jutro wieczorem. Nie wszystko może być według twojego zegarka, Zayn.
- Nie zabieraj tego filmu - mruknął cicho Zayn. - Będziemy go oglądać w tym tygodniu-
- Nie, oglądam to dziś.
Zayn westchnął. - Samotnie?
Liam uśmiechnął się szyderczo. - Nie, nie samotnie - przerwał, odwracając się w moim kierunku i uśmiechając się lekko. - Sam będzie go oglądać ze mną.
- Co?
Słowa uciekły z moich i Zayn'a ust w tym samym czasie, nasze oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu kiedy popatrzyliśmy się na siebie a później na Liama.
- Ona co?
Liam stanowczo założył ręce, jego postawa była nieco przytłaczająca. - Słyszałeś mnie. Oglądam ten film z Sam. - uśmiechnął się szeroko w moim kierunku ale w jego spojrzeniu wciąż tkwiła złość. - Mam nadzieję, że lubisz filmy akcji, Sam. Wypożyczyłem ten film, ponieważ taki chciał Zayn - zatrzymał się, rzucając okiem na jego przyjaciela. - A co Zayn chce, to to dostaje.
Zayn jęknął pod nosem.
- Jak ona się nazywa, Zayn? Przynajmniej to mi jesteś winien.
Zayn powoli wypuścił powietrze przez nos. - Czy to ważne?
- Jej imię. Powiedz mi.
Zayn spojrzał na mnie a ja widziałam coś w rodzaju poczucia winy, zalewającego jego brązowe oczy. Czułam, że moje serce płynie do żołądka i wiedziałam co się święci. Słowa od samego rana dzwoniły w moich uszach, prześladując mnie, szydząc ze mnie.
Miałam telefon od kogoś wyjątkowego ostatniej nocy...
Zayn wymamrotał odpowiedź, patrząc z dala ode mnie a Liam pochylił się w jego stronę.
- Leni? - uśmiechnął się zawistnie. - Czy to jest to co powiedziałeś? Mów kurwa głośniej.
Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta...
- Leoni - Zayn odezwał się głośniej, jego głos wahał się nieznacznie. - Powiedziałem, że jej imię to Leoni.
Mam randkę dziś wieczorem...
Czułam, że odpowiedź Zayn'a wbiła sztylet we mnie i nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam myśleć. Nie mogłam oddychać. Nic we mnie nie było zrozumiałe, z wyjątkiem dalszych wypowiedzianych słów, o tym że bierze dziewczynę o imieniu Leoni na randkę dziś wieczorem. Ale to nie była tylko jakaś tam Leoni - nie, nie - to była wyjątkowa Leoni. Ta Leoni była tą samą Leoni, z którą mieszkałam.
- Leoni? - sarkastyczny, głośny śmiech Liama przeciął niewygodną ciszę. - Podobnie jak w książce? Jesteś poważny, Zayn? Zostawiasz mnie dla dziewczyny o imieniu Leoni?
W innych okolicznościach śmiałabym się z szorstkiej odpowiedzi Liama, ale w tej sytuacji śmiech był prawie niemożliwy. Zdecydowanie było we mnie zbyt dużo emocji kiedy mój umysł zatoczył się od tego, co sobie uświadomiłam.
Zayn szedł na randkę.
Z Leoni.
Dziś wieczorem.
Unikał mojego wzroku. Oczywiście, że to robił. Chciało mi się płakać. Lub wymiotować. Albo oba.
Liam kontynuował swoją mowę, wymachując rękami energicznie przed nim, jak coś w rodzaju szaleńczej walki podczas gdy jego przyjaciel stał w milczeniu a jego zwykle twarde spojrzenie było bardziej miękkie i unikające wzroku zarówno Liama jak i mojego. Jednak pomimo tego panującego chaosu, Zayn spojrzał w górę i spotkał mój wzrok na ułamek sekundy. Miękkość odzwierciedlała coś podobnego do żalu - to były prawie przeprosiny. Skupiłam mój wzrok na nim; wiedziałam, że moje własne spojrzenie było smutne i wypełnione rozczarowaniem a ja chciałam, aby o tym wiedział. Chciałam by wiedział, że ta randka ma na mnie wpływ - że mi zależy. I tak staliśmy, głos Liama, niemal surrealistyczny, odbijał się echem wokół nas. Uświadomienie sobie tego uderzyło we mnie i tym razem nie mogłam zaprzeczyć.
Zakochałam się w Zaynie.
Był tam, stojąc z irytowanym wyrazem twarzy a jego stopy stukały nieustannie w podłogę. Uniósł brwi kiedy udało mi się głupkowato uśmiechnąć do niego, mój żołądek zachowywał się dziwnie, jakbym spożyła sporą ilość alkoholu.
- Vic... - odchrząknęłam delikatnie, starając się przełknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Co za niespodzianka-
- Najwyższy czas! - warknął, potrząsając brązową torbą w dłoni. - Mam śniadanie.
Spojrzałam powoli na torbę, mój umysł wciąż rozpaczliwie starał się znaleźć rozwiązanie tej katastroficznej sytuacji. Zauważył moje milczenie i ciężko westchnął, przepychając się obok mnie z pewnością siebie, którą tylko on może wywierać.
- Jest tak kurewsko zimno w przedpokoju - warknął, zatrzymując się by zdjąć wełniany płaszcz. - I pachnie jak przestarzały tyłek.
Odwróciłam się gwałtownie, zamykając za sobą drzwi a uczucie strachu rosło we mnie w zastraszającym tempie. - Uh..
Rzucił kurtkę na stoliku przy drzwiach, oferując mi uśmiech i wyciągając w moim kierunku papierową torbę. - Zatrzymałem się w tej nowej piekarni na Locust - wyjaśnił. - Mają tam bułeczki jabłkowe, które są warte grzechu.
- Vic, ja..
Podniósł rękę do góry. - Wiem, wiem. Nie lubisz jabłkowych, więc wziąłem Ci czekoladowe babeczki.
Powiedź coś!
- Muszę powiedzieć, że wyglądają cholernie niesamowicie. Zamierzam ich Ci trochę ukraść. Oni nawet umieścili kilka-
- Victor, muszę z Tobą porozmawiać..
Wspaniale.
Skrzywił się lekko, zaskoczenie biło z jego niebieskich oczu. - Co? - troska była wpleciona w jego głos kiedy zrobił krok w moją stronę i wyciągnął rękę by dotknąć mojego przedramienia. - Co jest?
Spojrzałam na moje stopy, a fala wstydu zalała mnie od środka. - Ja.. cóż.. powinieneś wiedzieć, że..
- No dalej - przerwał szybko. - Wyduś to. Co jest?
- Okay - z trudem przełknęłam ślinę, patrząc w górę by spotkać jego zmartwiony wzrok. - Leoni.. może zapytać Cię o.. naszą noc.. ostatnią noc.
- Naszą noc? - zmarszczył brwi a na jego twarzy widniało zmieszanie. - Nie robiliśmy nic ostatniej nocy.
Zacisnęłam usta. - Wiem.. - przełknęłam ślinę. - Powiedziałam jej, że tak.
Jego brwi zmarszczyły się a kąciki jego ust opadły w dół. - Powiedziałaś jej, że tak? - zamrugał szybko, wyraźnie próbując rozszyfrować tą sytuację. - Dlaczego?
Moje oczy zatrzepotały kiedy potrząsnęłam szybko głową. - Po prostu... po prostu... - jęknęłam cicho, spoglądając na niego. - Po prostu idź tam, dobrze? Wytłumaczę Ci to później.
Otworzył usta by odpowiedzieć, ale przerwał mu to rozbrzmiewający głos Leoni. - Sam? Jest on tutaj? - widziałam, że oczy Victora stają się ciemniejsze, gwałtowanie obrócił głowę w kierunku kuchni. - Przyprowadź go tu! Zrobiłam śniadanie!
Victora oczy ciskały piorunami. - Przysięgam na Boga, jeśli ona coś powie - mruknął ponuro, spoglądając na mnie - I ty. Ty i ja musimy porozmawiać - bez chwili wahania, jego nogi ruszyły w stronę kuchni. Postąpiłam tak samo.
Leoni nuciła coś pod nosem i praktycznie tańczyła wokół lady w śmiesznym, różowym fartuchu, który jej mama kupiła jej jako prezent gratulacyjny z okazji tego, że nauczyła się gotować coś więcej niż tylko płatki owsiane. Odwróciła się, uśmiechając się do nas. Jej długie, blond włosy sięgały do jej ramion i jak zwykle były idealnie ułożone. Patelnię trzymała ręką i mieszała zawartość, która była kolorowa i tworzyła coś, co wyglądało na omlet. Wzrok nadąsanego Victora padł na krzesło przy kuchennym stole a jego spojrzenie stało się twardsze,
- Dawno się nie widzieliśmy, Vicky - posłała mu przesłodzony uśmiech. - Głodny? Zrobiłam kilka omletów.
Szczęka Victora wyraźnie zacisnęła się kiedy opadł na siedzenie, sąsiadujące z moim. Moje serce biło o moje żebra. Potrząsnął głową i sięgnął po torbę, z której wyciągnął kilka babeczek i dwie bułeczki. - Nie - odpowiedział krótko, strzelając jej gniewne spojrzenie. - I mówiłem Ci, żebyś nie nazywała mnie Vicky. Dzięki.
- Oh, pooo, nie jesteś zabawny - rzuciła, przekładając puszysty omlet na talerz i odstawiła patelnię na bok. Podała talerz w jego kierunku, uśmiechając się jeszcze szerzej i zaśpiewała. - Są dobre...
- Powiedziałem nie - przerwał z irytacją, sięgając ręką po talerz leżący na środku. Rzucił okiem na jedzenie i prychnął, kręcąc głową. - Inna, dziwaczna dieta, Leoni? - zaszydził, przegryzając pieczywo. - Nie jestem zaskoczony.
Skrzywiła się. - Co to miało znaczyć?
- Oh, nic - zagruchał pseudo-słodkim głosem, żując powoli. - Po prostu wolę moje śniadania, przesycone tłuszczem i cukrem.
- Wiem, że wolisz - uśmiechnęła się, jej oczy pociemniały kiedy patrzyła na Victora. - Każdy kto widzi to wie. Jestem pewna.
Uśmiechnął się do siebie, biorąc przerażająco duży gryz jego pieczywa i przeżuł głośno. - Przepraszam, mówiłaś coś? - powiedział z pełnymi ustami. - Byłem rozproszony przez gówno na twojej twarzy. Czy to nowy, pomarańczowy odcień?
- Okay - przerwałam szybko, mając nadzieję, że uspokoję burzę, która się zrodziła między moją współlokatorką i najlepszym przyjacielem. Drżącą ręką sięgnęłam po babeczkę leżącą przede mną. - Okay, wystarczy.
Leoni wzięła kęs omletu do ust a jej błyszczące oczy złośliwie spoczęły na Victorze. - Więc, - mówiła po przełknięciu i lekko oblizała usta. - Jak ostatnia noc, Vicky? Nie byłeś zbyt pijany, mam nadzieję. Wiesz, że HIV jest skutkiem szalonego sek-
- Oh, spierdalaj - warknął groźnie, odkładając pieczywo - Jestem czystszy niż ty kiedykolwiek będziesz, kochanie.
- Ludzie... - powiedziałam zmęczona, sięgając palcami do moich skroni. - Proszę..
- Ale jeśli chodzi o ostatnią noc.. - Vic odezwał się a jego oczy przeniosły się na mnie. - Było wspaniale, prawda Sam?
Przełknęłam ślinę, zbierając okruszki z nagłym zainteresowaniem. - Uh.. huh..
- Mm.. - zlizał pozostałości nadzienia jabłkowego na jego dolnej wardze. - Byłem naprawdę pijany. Wręcz całkowicie zalany - zatrzymał się, uśmiechając się złośliwie w moją stronę. - Pamiętasz co robiliśmy, Sam?
Moje oczy rozszerzyły się lekko, patrząc na niego z ukosa. - U-uh.. um.. - zakaszlałam, czując gulę w gardle. - My.. poszliśmy do klubu.
- Nigdy nie powiedziałaś mi do którego klubu - Leoni odezwała się między kęsami, patrząc wyczekująco na mnie.
Zacisnęłam zęby, unikając jej wzroku. - Karma.
Leoni zakaszlała, upuszczając widelec i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Pochyliła się w moją stronę i rozchyliła usta. - Karma? Wasza dwójka poszła do Karmy? Jak do cholery się tam dostaliście?
Przejechałam językiem po moich ustach a mój wzrok powędrował w stronę Victora. - Vic.. twój.. to kuzyn twojego brata, prawda? Jeden z tych.. ten ochroniarz? - moje oczy niemo błagały go by się zgodził z moim kłamstwem a jego wzrok toczył przez chwilę walkę z moim. Po kilku sekundach, skinął szybko i zwrócił się do Leoni biorąc kolejny kęs pieczywa.
- Mmm.. to prawda - zgodził się. - Przyjaciel Kevina jest ochroniarzem w Karmie. Tak właśnie weszliśmy tam.
Jego wzrok spotkał mój. Uśmiechnęłam się lekko.
Dziękuję.
Leoni strzeliła mi oskarżycielskie spojrzenie. - Zostawiłaś mnie w domu z opakowaniem lodów i poszłaś do Karmy, Sam? Mogłaś mnie zaprosić, wiesz.
Usłyszałam, że Victor śmieje się pod nosem a ja przegryzłam dolną wargę, wzruszając przepraszająco ramionami. - Przepraszam, po prostu-
- W porządku - przerwała szybko, a jej usta lekko wykrzywiły się z uśmiechem. - Tak czy inaczej, moja noc skończyła się dobrze.
Victor uniósł brwi. - Tak? - przerwał by przełknąć pieczywo, oparł się a uśmieszek zagrał na jego ustach. - Miałaś gościa, Leoni? Wpuściłaś w końcu kogoś do swojej tylnej dziu-
- Jesteś obrzydliwy - rzuciła szybko, wpatrując się w niego. - I nie. Nie uprawiałam seksu analnego - przerwała, uśmiechając się lekko. - W rzeczywistości, wcale nie uprawiałam seksu.
Victor przesadnie westchnął, poprawiając się na krześle. - Żadnego seksu? Co jest z tym światem?
Przewróciła oczami, ignorując jego kąśliwe uwagi. Złośliwy uśmieszek tworzył się na jej ustach a ona złączyła dłonie, kładąc je na blacie stołu. - Miałam telefon od kogoś wyjątkowego, ostatniej nocy - uśmiechnęła się do siebie a jej proste, białe zęby przegryzły dolną wargę. - Mam randkę dziś wieczorem.
- Oh, proszę - Vic prychnął. - Butelka taniego wina i pieprzenie na tylnym siedzeniu w czyimś gównianym samochodzie nie jest randką, kochanie.
- To randka - odparła krótko. - Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta.
Uniosłam wymownie brwi, zastanawiając się kim może być ten specjalny facet. Uśmiechnęła się do mnie i dała mi znać, że dowiem się wszystkiego później.
- Cokolwiek - Victor westchnął, przełamując nasz kontakt wzrokowy i wstając od stołu. - Muszę już iść.
Wstałam zaraz po nim, moje nogi zachwiały się. - Pójdę z tobą - zasugerowałam. - Mam zajęcia za pół godziny, tak czy siak.
Leoni machnęła wypielęgnowanymi placami na Victora, gdy ten odwrócił się by odejść a ja poczłapałam za nim chwytając kurtkę po drodze. Oboje milczeliśmy kiedy zabieraliśmy swoje rzeczy a cisza tkwiła między nami aż do momentu kiedy wyszliśmy z budynku i staliśmy na zimnej, ponurej ulicy. Victor obrócił się w moją stronę, krzyżując ramiona i rzucił mi twarde spojrzenie.
- Dobrze, Sam - powiedział powoli. - Masz sporo do wytłumaczenia.
Westchnęłam, wpychając ręce do ciepłych kieszeni mojego płaszcza. - Wiem.
- To było małe kłamstwo, chociaż.. - dokuczliwy uśmiech pojawił się na jego ustach. - Mówienie jej, że poszliśmy do Karmy. To znaczy Karma, Sam? Jesteś poważna?
Kiedy spojrzał na mnie, kąciki jego ust opadły. - O cholera. Mówiłaś poważnie? - kiedy nie odpowiedziałam, zrobił krok do przodu. - Co? Poszłaś do pieprzonej Karmy? Z kim, Sam?
Nie odpowiedziałam ponownie a cichy jęk uciekł z ust Victora. - Nie! - syknął robiąc krok do tyłu z szeroko otwartymi oczami. - Powiedź, że nie! Tylko nie niewolnicki koleś, Sam!
Żułam dolną wargę i czułam, że moje policzki robią się czerwone, nawet pomimo chłodu panującego na zewnątrz. Odezwałam się cicho. - Z nim.
- Jezu, chyba sobie ze mnie żartujesz - mruknął, kręcąc głową. - Usługujesz w domu jakiegoś dupka by następnie udać się z nim do klubu?
- To.. to skomplikowane - westchnęłam, wzruszając ramionami. Tak było.
Victor wypuścił krótki, pozbawiony humoru śmiech i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Po prostu nie mogę w to uwierzyć - oblizał lekko wargi, spoglądając na mnie. - Jak on miał na imię? Zed?
- Zayn - poprawiłam, bełkocząc. - Zayn Malik.
Spodziewałam, że będzie się śmiał i powtarzał to imię w kółko i w kółko by je zapamiętać, ale kiedy nic nie powiedział - muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona. Spojrzałam w górę by zobaczyć oszołomiony wyraz jego twarzy i usta zaciśnięte razem w rozmyśleniu.
- Co?
Złączył brwi, kręcąc powoli głową. - Nic, ja tylko.. - wypuścił powietrze szybko, marszcząc czoło. - Przysięgam, że słyszałem już kiedyś to nazwisko.
- Tak, jasne - prychnęłam, przewracając oczami. Twarz Zayn'a pojawiła się w mojej głowie; jego krótkoczarne włosy zaczesane na jeża i błyszczące, piwne oczy. Jego podkreślona linia szczęki i wysokie kości policzkowe. - Gwarantuje ci, że nie. Ten dupek jest jedyny w swoim rodzaju.
- Nie, naprawdę - mówił powoli i ostrożnie, a jego oczy były zmrużone w koncentracji. - Przysięgam, że znam to nazwisko - westchnął, wzruszając ramionami i spojrzał na mnie. - Nieważne. Jestem już spóźniony na fizykę. Zadzwonię do ciebie później, okay?
Uśmiechnęłam się lekko. - Okay.
- Jesteś wolna po lekcjach?
Popatrzyłam w dół. - Nie..
- Nie?
Przegryzłam wargę. - Nie całkiem..
Victora oczy wytrzeszczyły się i westchnął ciężko. - Powiedz, że nie idziesz go zobaczyć.
Westchnęłam. Zayn napisał mi kilka godzin wcześniej, pytając mnie czy przyniosę mu aspirynę, butelkę wody i krakersy koło drugiej po południu. Byłam zdumiona jego normalnym zachowaniem, zwłaszcza wtedy kiedy przypomniałam sobie jego zachowanie wobec mnie poprzedniej nocy, ale niepewnie się zgodziłam.
- Nie mam zamiaru się z nim zobaczyć - odpowiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia.
Victor jęknął, kręcąc głową z dezaprobatą. - Jesteś ubita, Sam.
Zacisnęłam mocno wargi.
Nie miał pojęcia.
***
Kiedy przybyłam do Zayn'a po zajęciach z plastikową torbą, w której były krakersy, Tylenol i butelka coca-coli, poziom lęku praktycznie doprowadzał mnie do ataku serca. Weszłam na górę cicho oraz niepewnie i choć ciepło tego miejsca było przyjemne, to nie mogłam pozbyć się gęsiej skórki tworzącej się na moich ramionach. Kiedy skanowałam pomieszczenie, zmarszczyłam brwi na widok plamy błota na gładkiej powierzchni drewnianej podłogi. Dlaczego nie widziałam tego ostatniej nocy? Unikając plamy brudu, manewrowałam wokół niej w kierunku sypialni i praktycznie wiedziałam, że Zayn tam leży w słabej formie.
Wylegiwał się leniwie na kanapie, ubrany w parę czarnych dresów i czarny T-shirt a ja stwierdziłam, że to trochę zabawne widząc, że para ciemnych okularów była na jego oczach, osłaniając jego oczy przed światłem pochodzącym z kuchni. Duże okna były pozasłaniane zasłonami, zapobiegając tym samym przed jakimkolwiek jego kontaktem ze słońcem.
Uniósł lekko głowę, słysząc moje kroki. - Sam?
Skinęłam głową, przełykając ciężko ślinę i ustawiłam torbę na stoliku obok niego. - Tak - przemówiłam. - Ja, uh.. - odchrząknęłam cicho. - Mam twoje krakersy i Tylenol.
Skrzywił się. - Ścisz swój pieprzony głos, moja głowa - jęknął, zatrzymując się by na mnie spojrzeć. - I wodę?
- Tak, też.
Westchnął, opadając ponownie na kanapie. - Dobrze - mruknął. Sięgnął palcami do swoich skroni, pocierając je lekko. - Kurwa. Nie miałem takiego kaca od dłuższego czasu.
Nie odpowiedziałam, po prostu wyjęłam białą i czerwoną butelkę pigułek z worka i otworzyłam je drżącymi palcami. Wzięłam dwie kapsułki w dłoń i wyjęłam butelkę z coca-colą, wręczając mu ją, uprzednio podając mu kapsułki w jego otwartą dłoń. Upewniłam się by moje ciało nie miało kontaktu z jego skórą; byłam już wstrząśnięta kiedy tak się stało, zwłaszcza z jego niepokojącymi manierami.
Wrzucił tabletki do buzi i połknął je, popijając dwoma solidnymi łykami i westchnął ciężko. Oblizał usta kiedy odstawił butelkę na stolik przed nim. Unikałam patrzenia na jego usta. Nie chciałam widzieć jego irytujących, dorodnych warg.
- Prawdopodobnie widziałaś bałagan, kiedy wchodziłaś do środka - mówił, a jego głos był senny. - Nie mam pojęcia jak to się stało. Moje buty są zniszczone i całe pokryte jakimś gównem.
Westchnęłam cicho. - Rozumiem, że chcesz bym umyła podłogę, w takim razie.
Mruknął twierdząco, kiwając się leniwie. - W końcu załapałaś - przerwał ziewając i skinął palcem lewej ręki w kierunku drzwi. - Powinien być tam mop lub inne gówno jak to. Nie powinno być to trudne.
Minęłam go i udałam się w stronę drzwi. Nie mogłam nic poradzić na dziwne uczucie osiedlające się w dole mojego brzucha. Jak, do cholery, on działa na mnie w taki sposób - po wszystkim co się wydarzyło? Nie mogłam tego pojąć ale także nie chciałam powodować niezręcznej sytuacji między nami, więc posłusznie i bez słowa sprzeciwu, otworzyłam drzwi i wyjęłam mopa. Zeskanowałam go od góry do dołu, szukając w jaki sposób go obsługiwać i zrozumiałam, kiedy odkryłam przycisk położony pod uchwytem. Zbliżyłam mopa w kierunku plamy błota i nacisnęłam przycisk, uwalniając parę z zimną wodą u dołu. W ciszy rozpoczęłam swoje zadanie, ocierając podłogę delikatnymi ruchami a moje oczy skoncentrowały się na mojej pracy, zamiast na skacowanym kolesiu, rozłożonym na wygodnej kanapie.
Kiedy kontynuowałam swoją robotę, rozległ się niewyraźny głos Zayn'a. - Co z tobą nie tak?
Rozejrzałam się powoli. - Co?
Skrzywił się, pochylając się by dosięgnąć paczki krakersów w plastikowej torbie, którą zostawiłam obok niego. Otworzył je powoli, wziął jednego krakersa do ręki i niepewnie włożył do ust.
- Jesteś cicha - zauważył, chrupiąc cicho. - To nie jest normalne.
Nienormalne? Chciałam krzyczeć. Prawie pocałował mnie ostatniej nocy i to JA jestem nienormalna?
- Jestem zmęczona - odpowiedziałam spokojnie, kontynuując swoją pracę mopem.
Był cicho przez chwilę, jego wzrok wypalał dziurę w moim ciele zza ciemnym okularów. Po kilku sekundach rozchylił usta i zmarszczył brwi. - Poważnie, co jest kurwa z tobą nie tak?
- Uroczo - zmusiłam się do suchego śmiechu, przewracając oczami. - Nic nie jest.
- Gówno prawda - splunął z irytacją, przełykając kolejny kęs. - Wkurzasz mnie.
Roześmiałam się głośno, odwracając się i opierając o mopa. - Wkurzam cię? - przewróciłam oczami. - Nawet nic nie robię.
- Dokładnie - warknął. - Nic nie robisz. Nic nie mówisz - wrzucił kolejny kawałek do ust i przeżuwał go leniwie. - Nie podoba mi się to.
Odwróciłam się, wzdychając do siebie i wróciłam do dalszego czyszczenia. - Przepraszam.
Odezwał się po kilku długich chwilach, dźwięk przeżuwania kolejnych krakersów odbijał się echem w powietrzu. - Dobrze się bawiłaś ostatniej nocy, huh?
- Może.
- Oh, oczywiście, że tak - okrutny uśmieszek tworzył się na jego ustach. - Zwłaszcza z tym pedałkiem od drinka.
Parsknęłam, trzepotanie przeniosło się w górę, w stronę mojej klatki piersiowej. Mogłam od razu poczuć ulgę na myśl, że przypomniał sobie coś z ostatniej nocy, ale nie mogłam oprzeć się pokusie potwierdzenia tego. - Jestem zaskoczona, że nawet to pamiętasz.
- Trudno zapomnieć o kolesiu, który nosi koszulę z zapiętym kołnierzem - skrzywił się z niesmakiem. - Myślałem, że masz gust.
- Nic nie było w nim złego, Zayn - rzuciłam z irytacją, kładąc rękę na biodrze. - To wszystko co pamiętasz?
Wzruszył lekko ramionami, żując kolejny kęs i opierając się o poduszki. - Pamiętam wszystko przed tym - odpowiedział, zatrzymując by się uśmiechnąć. - Zwłaszcza blond laskę. Miała takie mocne ciało - przewróciłam oczami, uczucie zazdrości szarpało moje wnętrzności, ale nie chciałam tego pokazać. Kontynuował. - Po tym, już nie za bardzo.
- Byłem zaskoczony, że ktoś nawet z tobą rozmawiał - zaśmiał się gorzko, a jego głos ociekał złośliwością. - Ale wtedy zobaczyłem go - wypuścił krótki, niski śmiech. - I zrozumiałem.
Odwróciłam się gwałtownie, moje spojrzenie, zimne i twarde, spoczęło na zdezorientowanej osobie. - Skończyłeś?
- Uderzyłem w czuły punkt? - zaśmiał się sarkastycznie, ciągle się uśmiechając i odłożył pudełko krakersów na bok. - Ja tylko mówię prawdę-
- Chcesz wiedzieć co jest prawdą, Zayn? - zawrzałam, przerywając mu nagle, a wściekłość krążyła w moich żyłach. - Prawda jest taka, że prawie zapiłeś się na śmierć i zawiozłeś się do domu, po tym jak skończyłeś całą butelkę szkockiej. Taka jest prawda.
Skinął głową, niemal bez wrażenia tego co zrobił i wzruszył ramionami, biorąc duży łyk z butelki. - To się zdarza.
Zamrugałam gwałtownie, wściekłość we mnie była niedoopisania. Czy on był poważny? Potrząsnęłam głową i zrobiłam krok do przodu. - To się zdarza? - powtórzyłam niemal sycząc i patrzyłam na niego spod przymrużonych powiek. - Zdarza się, że jesteś głupi, Zayn? Mogłeś kurwa umrzeć ostatniej nocy - to się zdarza? Mówisz poważnie?
Uśmiechnął się lekko, przechylając głowę z zadowoleniem. - Więc się martwisz.
Zaśmiałam się gorzko, uczucie czegoś ostrego wewnątrz gardła wypełniło pomieszczenie i brzmiało surowiej w ciepłym powietrzu dookoła nas. - Możesz wypaść z budynku a ja nie będę się martwić - przerwałam, małe poczucie zwycięstwa zapłonęło we mnie kiedy widziałam jak jego uśmieszek znika. - Nienawidzę cię i nic tego nie zmieni - jestem osobą zwykle wpadającą w szał. Wściekłość we mnie była tak wielka, jak nigdy dotąd. - To był twój biedny przyjaciel, o którego się martwiłam. Omal nie umarł nad tobą, Zayn. Czy to coś dla ciebie znaczy? - parsknęłam, odwracając się lekko i sięgnęłam po mopa. - Oczywiście, że nie. Jesteś samolubnym draniem, dlaczego uczucia innych miałyby cię obchodzić?
Wściekłość wymalowała się na jego twarzy i chwiejnie wstał na nogi a jego ciało zakołysało się lekko od tego nagłego ruchu. - Zamknij kurwa mordę - zażądał chłodno, stawiając chwiejne kroki w moim kierunku. Stałam jak wryta a moje oczy skanowały jego postać. - Nie wiesz o niczym i nie wiesz nic o mnie, więc zamknij swoje pierdolone usta.
Roześmiałam się ponownie, za co zostałam nagrodzona wściekłym wyrazem twarzy Zayn'a i poczułam falę satysfakcji z panowania nad nim, zalewającą moje ciało. Uśmiechnęłam się a moje oczy błyszczały w niechęci. Przechyliłam lekko głowę. - Uderzyłam w czuły punkt, Zayn?
Wciąż nienawidziliśmy się nawzajem.
Moje oczy opuściły jego postać kiedy kątem oka dostrzegłam obiekt, który przykuł moją uwagę. Czarne pudełko położone na ladzie w pobliżu ekspresu do kawy i to właśnie przykuło mój wzrok. Zwycięski uśmiech pojawił się na mojej twarzy kiedy zdałam sobie sprawę co to za przedmiot a zirytowanie Zayn'a kazało mi przenieść gdziekolwiek indziej moją uwagę a później wzrok.
- Oh - wymamrotał a jego ciało rozluźniło się nieco. - Chciałem ci to oddać.
Moja głowa odwróciła się szybko w jego stronę a oczy poszerzyły się. - Ty co?
Prychnął przewracając oczami i skrzyżował ramiona. - Nie jestem tak wielkim dupkiem. To twoje bilety, weź je.
Rzuciłam spojrzenie na pudełko, które miałam w posiadaniu zaledwie kilka tygodni temu - to samo pudełko, które zamierzałam dać Cole'owi z okazji naszej rocznicy związku. To samo pudełko, za pomocą którego zniszczyłam samochód Zayn'a. Westchnęłam, potrząsając głową i odwróciłam wzrok od tego katastroficznego drobiazgu.
- Nie, możesz je zatrzymać.
Teraz to on był zaskoczony a jego oczy minimalnie się rozszerzyły. Spojrzał na pudełko a następnie na mnie - zmieszanie było widoczne na jego twarzy. - Mogę je zatrzymać? To są miejsca w loży.
- Wiem czym są, kupiłam je - skinęłam głową i przewróciłam oczami. - Nie chcę ich jednak. Możesz je zachować.
Jego brwi się zmarszczyły, analizował moją odpowiedź i z trudem przełknął ślinę, oblizując lekko usta. - Nie rozumiem - mówił powoli i ostrożnie. - Pozwalasz mi zabrać swoje bilety na mecz, tak po prostu? Gdzie tu jest haczyk?
Mruknął twierdząco, kiwając się leniwie. - W końcu załapałaś - przerwał ziewając i skinął palcem lewej ręki w kierunku drzwi. - Powinien być tam mop lub inne gówno jak to. Nie powinno być to trudne.
Minęłam go i udałam się w stronę drzwi. Nie mogłam nic poradzić na dziwne uczucie osiedlające się w dole mojego brzucha. Jak, do cholery, on działa na mnie w taki sposób - po wszystkim co się wydarzyło? Nie mogłam tego pojąć ale także nie chciałam powodować niezręcznej sytuacji między nami, więc posłusznie i bez słowa sprzeciwu, otworzyłam drzwi i wyjęłam mopa. Zeskanowałam go od góry do dołu, szukając w jaki sposób go obsługiwać i zrozumiałam, kiedy odkryłam przycisk położony pod uchwytem. Zbliżyłam mopa w kierunku plamy błota i nacisnęłam przycisk, uwalniając parę z zimną wodą u dołu. W ciszy rozpoczęłam swoje zadanie, ocierając podłogę delikatnymi ruchami a moje oczy skoncentrowały się na mojej pracy, zamiast na skacowanym kolesiu, rozłożonym na wygodnej kanapie.
Kiedy kontynuowałam swoją robotę, rozległ się niewyraźny głos Zayn'a. - Co z tobą nie tak?
Rozejrzałam się powoli. - Co?
Skrzywił się, pochylając się by dosięgnąć paczki krakersów w plastikowej torbie, którą zostawiłam obok niego. Otworzył je powoli, wziął jednego krakersa do ręki i niepewnie włożył do ust.
- Jesteś cicha - zauważył, chrupiąc cicho. - To nie jest normalne.
Nienormalne? Chciałam krzyczeć. Prawie pocałował mnie ostatniej nocy i to JA jestem nienormalna?
- Jestem zmęczona - odpowiedziałam spokojnie, kontynuując swoją pracę mopem.
Był cicho przez chwilę, jego wzrok wypalał dziurę w moim ciele zza ciemnym okularów. Po kilku sekundach rozchylił usta i zmarszczył brwi. - Poważnie, co jest kurwa z tobą nie tak?
- Uroczo - zmusiłam się do suchego śmiechu, przewracając oczami. - Nic nie jest.
- Gówno prawda - splunął z irytacją, przełykając kolejny kęs. - Wkurzasz mnie.
Roześmiałam się głośno, odwracając się i opierając o mopa. - Wkurzam cię? - przewróciłam oczami. - Nawet nic nie robię.
- Dokładnie - warknął. - Nic nie robisz. Nic nie mówisz - wrzucił kolejny kawałek do ust i przeżuwał go leniwie. - Nie podoba mi się to.
Odwróciłam się, wzdychając do siebie i wróciłam do dalszego czyszczenia. - Przepraszam.
Odezwał się po kilku długich chwilach, dźwięk przeżuwania kolejnych krakersów odbijał się echem w powietrzu. - Dobrze się bawiłaś ostatniej nocy, huh?
- Może.
- Oh, oczywiście, że tak - okrutny uśmieszek tworzył się na jego ustach. - Zwłaszcza z tym pedałkiem od drinka.
Parsknęłam, trzepotanie przeniosło się w górę, w stronę mojej klatki piersiowej. Mogłam od razu poczuć ulgę na myśl, że przypomniał sobie coś z ostatniej nocy, ale nie mogłam oprzeć się pokusie potwierdzenia tego. - Jestem zaskoczona, że nawet to pamiętasz.
- Trudno zapomnieć o kolesiu, który nosi koszulę z zapiętym kołnierzem - skrzywił się z niesmakiem. - Myślałem, że masz gust.
- Nic nie było w nim złego, Zayn - rzuciłam z irytacją, kładąc rękę na biodrze. - To wszystko co pamiętasz?
Wzruszył lekko ramionami, żując kolejny kęs i opierając się o poduszki. - Pamiętam wszystko przed tym - odpowiedział, zatrzymując by się uśmiechnąć. - Zwłaszcza blond laskę. Miała takie mocne ciało - przewróciłam oczami, uczucie zazdrości szarpało moje wnętrzności, ale nie chciałam tego pokazać. Kontynuował. - Po tym, już nie za bardzo.
- Byłem zaskoczony, że ktoś nawet z tobą rozmawiał - zaśmiał się gorzko, a jego głos ociekał złośliwością. - Ale wtedy zobaczyłem go - wypuścił krótki, niski śmiech. - I zrozumiałem.
Odwróciłam się gwałtownie, moje spojrzenie, zimne i twarde, spoczęło na zdezorientowanej osobie. - Skończyłeś?
- Uderzyłem w czuły punkt? - zaśmiał się sarkastycznie, ciągle się uśmiechając i odłożył pudełko krakersów na bok. - Ja tylko mówię prawdę-
- Chcesz wiedzieć co jest prawdą, Zayn? - zawrzałam, przerywając mu nagle, a wściekłość krążyła w moich żyłach. - Prawda jest taka, że prawie zapiłeś się na śmierć i zawiozłeś się do domu, po tym jak skończyłeś całą butelkę szkockiej. Taka jest prawda.
Skinął głową, niemal bez wrażenia tego co zrobił i wzruszył ramionami, biorąc duży łyk z butelki. - To się zdarza.
Zamrugałam gwałtownie, wściekłość we mnie była niedoopisania. Czy on był poważny? Potrząsnęłam głową i zrobiłam krok do przodu. - To się zdarza? - powtórzyłam niemal sycząc i patrzyłam na niego spod przymrużonych powiek. - Zdarza się, że jesteś głupi, Zayn? Mogłeś kurwa umrzeć ostatniej nocy - to się zdarza? Mówisz poważnie?
Uśmiechnął się lekko, przechylając głowę z zadowoleniem. - Więc się martwisz.
Zaśmiałam się gorzko, uczucie czegoś ostrego wewnątrz gardła wypełniło pomieszczenie i brzmiało surowiej w ciepłym powietrzu dookoła nas. - Możesz wypaść z budynku a ja nie będę się martwić - przerwałam, małe poczucie zwycięstwa zapłonęło we mnie kiedy widziałam jak jego uśmieszek znika. - Nienawidzę cię i nic tego nie zmieni - jestem osobą zwykle wpadającą w szał. Wściekłość we mnie była tak wielka, jak nigdy dotąd. - To był twój biedny przyjaciel, o którego się martwiłam. Omal nie umarł nad tobą, Zayn. Czy to coś dla ciebie znaczy? - parsknęłam, odwracając się lekko i sięgnęłam po mopa. - Oczywiście, że nie. Jesteś samolubnym draniem, dlaczego uczucia innych miałyby cię obchodzić?
Wściekłość wymalowała się na jego twarzy i chwiejnie wstał na nogi a jego ciało zakołysało się lekko od tego nagłego ruchu. - Zamknij kurwa mordę - zażądał chłodno, stawiając chwiejne kroki w moim kierunku. Stałam jak wryta a moje oczy skanowały jego postać. - Nie wiesz o niczym i nie wiesz nic o mnie, więc zamknij swoje pierdolone usta.
Roześmiałam się ponownie, za co zostałam nagrodzona wściekłym wyrazem twarzy Zayn'a i poczułam falę satysfakcji z panowania nad nim, zalewającą moje ciało. Uśmiechnęłam się a moje oczy błyszczały w niechęci. Przechyliłam lekko głowę. - Uderzyłam w czuły punkt, Zayn?
Wciąż nienawidziliśmy się nawzajem.
Moje oczy opuściły jego postać kiedy kątem oka dostrzegłam obiekt, który przykuł moją uwagę. Czarne pudełko położone na ladzie w pobliżu ekspresu do kawy i to właśnie przykuło mój wzrok. Zwycięski uśmiech pojawił się na mojej twarzy kiedy zdałam sobie sprawę co to za przedmiot a zirytowanie Zayn'a kazało mi przenieść gdziekolwiek indziej moją uwagę a później wzrok.
- Oh - wymamrotał a jego ciało rozluźniło się nieco. - Chciałem ci to oddać.
Moja głowa odwróciła się szybko w jego stronę a oczy poszerzyły się. - Ty co?
Prychnął przewracając oczami i skrzyżował ramiona. - Nie jestem tak wielkim dupkiem. To twoje bilety, weź je.
Rzuciłam spojrzenie na pudełko, które miałam w posiadaniu zaledwie kilka tygodni temu - to samo pudełko, które zamierzałam dać Cole'owi z okazji naszej rocznicy związku. To samo pudełko, za pomocą którego zniszczyłam samochód Zayn'a. Westchnęłam, potrząsając głową i odwróciłam wzrok od tego katastroficznego drobiazgu.
- Nie, możesz je zatrzymać.
Teraz to on był zaskoczony a jego oczy minimalnie się rozszerzyły. Spojrzał na pudełko a następnie na mnie - zmieszanie było widoczne na jego twarzy. - Mogę je zatrzymać? To są miejsca w loży.
- Wiem czym są, kupiłam je - skinęłam głową i przewróciłam oczami. - Nie chcę ich jednak. Możesz je zachować.
Jego brwi się zmarszczyły, analizował moją odpowiedź i z trudem przełknął ślinę, oblizując lekko usta. - Nie rozumiem - mówił powoli i ostrożnie. - Pozwalasz mi zabrać swoje bilety na mecz, tak po prostu? Gdzie tu jest haczyk?
Minęłam go z mopem, a z moich ust uciekło westchnienie. - Nie ma żadnego haczyka - odpowiedziałam chłodno, poruszając się za nim by zetrzeć resztki błota z podłogi. - Nie potrzebuję ich, to wszystko.
Odwrócił się, opierając o ladę a jego ramiona wciąż były skrzyżowane na piersi. Uniósł brwi w moją stronę - Wciąż nie rozumiem.
Odwrócił się, opierając o ladę a jego ramiona wciąż były skrzyżowane na piersi. Uniósł brwi w moją stronę - Wciąż nie rozumiem.
- Zapomnij - wyrzuciłam, kręcąc głową. Czyściłam podłogę bardziej agresywnie. - Wyrzuć je. Są twoje.
Zaprzestałam swoich ruchów i spojrzałam w górę by zobaczyć jego rękę, mocno zaciskającą się na rączce, przez co zapobiegał dalszemu wykonywaniu moich obowiązków. Jego brązowe oczy były wlepione w moje, żądając odpowiedzi. - Ludzie nie oddają za darmo takich gówien jak to - powiedział powoli, jakby sam chciał zrozumieć powód mojej decyzji. - Powiedz mi, dlaczego chcesz mi je oddać.
Westchnęłam, przewracając oczami. Nie miał zamiaru odpuścić. - Dobra - powiedziałam, trochę ostro. - Miałam zamiar dać je komuś jako prezent. Ktoś ich nie dostał, więc nie są mi dłużej potrzebne.
- Kto do kurwy nie chciałby dostać czegoś takiego jak to? - zapytał, a przerażenie zawidniało na jego twarzy. Spojrzał na pudełko, bezczynnie leżące na ladzie. - Te rzeczy są prawie niemożliwe do znalezienia.
- Wiem - wymamrotałam, unikając jego spojrzenia, poczucie bezwartościowości siedziało we mnie. - Uwierz mi, wiem.
- Zatem dlaczego?
Westchnęłam, starając się połknąć gulę tworzącą się w moim gardle. - Nikt, okay? - moje oczy zamknęły się na chwilę. - Po prostu.. nikt.
- Nie wkręcaj mi takiego gówna - warknął z irytacją, jego ręka wciąż spoczywała na rączce od mopa. - Nie puszczę cię dopóki mi nie powiesz. Mam cały dzień.
Odetchnęłam głęboko, otworzyłam oczy by następnie znów przymknąć je na krótką chwilę. Nie mogłam uwierzyć, że miałam podzielić się czymś tak prywatnym z osobą, z którą wymieniałam się nienawiścią przez ostatnie kilka tygodni.
Wciąż unikałam jego spojrzenia, kiedy mówiłam cicho. - Mój były chłopak.
Zamilkł na moment.
- Twój co?
Prychnęłam, próbując wyszarpać mopa i uwolnić się z dyskomfortu, który czułam. W przypływie odwagi, napotkałam jego brązowe spojrzenie, w którym odbijało się zdumienie. Mówiłam głośniej. - Mój były chłopak. Okay, powiedziałam, czy teraz pozwolisz mi dokończyć?
Wyraz zdziwienia nie znikał z jego twarzy, a jego usta rozchyliły się lekko. - Były.. były chłopak? - powtórzył. - Miałaś chłopaka?
Przewróciłam oczami.- Wiem. Niespodzianka, niespodzianka. Tak, miałam chłopaka.
- Zamierzałaś dać twojemu.. twojemu chłopakowi.. te bilety - powiedział powoli.
- Tak - mruknęłam, patrząc w dół na podłogę. - Na naszą szóstą miesięcznicę. W noc kiedy zarysowałam twój samochód.
Zamrugał i popatrzył w dół przez chwilę, a ja wiedziałam, że ma problem z rozszyfrowaniem tego co właśnie powiedziałam. Spojrzał na mnie ponownie i lekko zmarszczył brwi. - Kiedy.. to znaczy-
- Kiedy z nim zerwałam? - skończyłam nagle za niego. Zamiast odpowiedzieć, wzruszył po prostu ramionami i lekko skinął głową. Westchnęła, czując ż moja szczęka zaciska się na to wspomnienie. - W noc kiedy spotkałam ciebie.
Jego oczy rozszerzyły się znacznie, a szczęka rozluźniła się nieco kiedy słowa opuściły jego usta. - Czekaj, zerwaliście w waszą rocznicę?
- Tak - zamrugałam gwałtownie, czując znajome uczucie, kiedy oczy zaczynały zachodzić mi łzami a ja rozpaczliwie starałam się nie rozkleić. Nie mogłam płakać nad Duke'iem - nie przed Zayn'em. Nie. - Rzucił mnie podczas kolacji. A potem poznałam ciebie.
Zrobił krok do tyłu, szok wymalował się na jego twarzy. - To dlatego ty-
- Wyrzuciłam pudełko i zarysowałam twój samochód? - skończyłam sarkastycznie, gorzki śmiech uciekł z moich ust. Kiwnęłam głową, uśmiechając się lekko do siebie. - Tak.
- Wow - udało mu się powiedzieć po dłuższej chwili. Westchnął, po czym skinął głową. - Wow...
Jego ręka opuściła rączkę mopa po tym jak szarpnęłam nim, niemo wskazując, że chcę dokończyć moją pracę. Wciąż stał w miejscu, nawet kiedy ja zaczęłam wycierać brudną podłogę po raz kolejny. Czułam jego wzrok wlepiony w moje ciało, a moje policzki były cholernie zaczerwienione z zażenowania i niedowierzania, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam mu o Duke'u, ale mimo to nadal wykonywałam swoje obowiązki z determinacją.
- Dlaczego on cię rzucił?
Spojrzałam w górę zaskoczona, że nadal pyta o tę sprawę. Zobaczyłam jego brązowe oczy, w których zwykle płynęła irytacja lub obrzydzenie - ale tym razem biła od nich ciekawość. Westchnęłam przewracając oczami i odwróciłam się do swojej pracy. - Mniejsza z tym - powiedziałam, wzdychając ciężko. - To nie jest ważne.
- Tylko się zastanawiam, - powiedział - dlaczego ktoś miałby zrywać z osobą w ich rocznicę.
- Nie wiem. On to zrobił.
Zanucił pod nosem.- Był jeszcze ktoś inny?
Westchnęłam ciężko, potrząsając głową a błoto na podłodze już prawie znikało z każdym szybkim ruchem mopa. - Nie rozmawiam o tym z tobą, Zayn.
- Nie, naprawdę chcę się tego dowiedzieć - odpowiedział z lekkością. - Zastanawiam się dlaczego.. - przerwał, nucąc coś ponownie pod nosem. - Czy on jest gejem?
Zaprzestałam czyszczenia, kiedy zaczęłam się śmiać a potem potrząsnęłam głową. - Nie, on nie jest gejem.
- Jak często puszczaliście się?
Przerwałam, mój oddech uciekł z klatki piersiowej i odwróciłam się, by rzucić mu niedowierzające spojrzenie. - Słucham?
Uśmiechnął się lekko. - Słyszałaś mnie. Jak często się puszczaliście, wiesz - jak często się pieprzyliście?
Potrząsnęłam głową unikając jego spojrzenia i czułam, że moje policzki robią się ponownie czerwone. - To nie jest twoja sprawa-
- Oh, daj spokój, oboje jesteśmy tu dorośli - zażartował, próbując mnie namówić. - Po prostu powiedz mi. Może to jest część powodu. Czy to było mniej niż kilka razy w tygodniu-
- To nie jest twoja sprawa - splunęłam, czując niepokój przepływający przeze mnie. - Nie rozmawiajmy o tym.
- Chodzi mi o to, że jeśli to było mniej niż kilka razy w tygodniu, to kto może winić kolesia? - zamyślił się, wypuszczając krótki śmiech. - To znaczy myślę, że potrzebuje mieć kogoś przyzwoitego do pieprzenia się każdego-
- Zayn - ucięłam krótko, odwracając się w jego stronę a moje oczy wlepiły się w jego. Prychnęłam, a moje spojrzenie było zimne i wymagające. - Po prostu przestań.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zatrzymał się kiedy jego oczy padły na moją twarz.Wiele emocji przepłynęło przez jego twarz; najpierw zmieszanie, później zaskoczenie a wtedy uświadomienie.
- Nie.. - powiedział cicho, jego oczy powoli się rozszerzyły. Zrobił krok do tyłu, potrząsając głową i przejechał dłonią po swojej koszulce. - Nie, to nie może być...
Rozejrzałam się szybko. - Co?
- Nie ma kurwa mowy aby..
- Co?
Wypuścił powietrze powoli a ja nieśmiało odwzajemniłam jego spojrzenie i zobaczyłam jak jego brwi unoszą się. - Jesteś dziewicą - powiedział powoli, a wstrząs zaskoczenia przepłynął przeze mnie. Moje usta rozchyliły się, nie mogłam nic powiedzieć przez chwilę.
- C-co? - potrząsnęłam głową, śmiejąc się nerwowo. - Nie wiem o czym ty mówisz...
Jego spojrzenie było twardsze i skoncentrowane na mnie, wciąż odzwierciedlające szok a ja nigdy nie pragnęłam zniknąć tak bardzo jak teraz. - Nie mogę uwierzyć, że nie dostrzegłem tego wcześniej..
Nie odpowiedziałam. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie oddychałam.
- Nie mogę w to uwierzyć - mruknął, a w jego oczach było przerażenie. - Nie jesteś.. ty- to obrzydliwe!
- Nie wiesz nic - powiedziałam cicho, moje oczy wciąż widziały na podłodze resztki błota.
- Poznam dziewicę, kiedy ją widzę - odparł. - I właśnie widzę jedną.
Nie odpowiedziałam.
Chciałam zwymiotować.
- To dlatego, - jego szept dotarł do moich uszu po kilku chwilach - to dlatego on z tobą zerwał. Nie pieprzyłaś go.
- Zamknij się! - wybuchłam, moja twarz niezaprzeczalnie była czerwona i moje gałki oczne, bardziej niż prawdopodobnie, były dopasowane do tonu mojej skóry. Zayn spojrzał zaskoczony, jego brwi się uniosły a usta zamknęły powoli. Odetchnęłam ciężko, zaciskając oczy. Mówiłam wolniej, z nutką wahania. - Po prostu przestań. To.. tu jest coś więcej.
- Nie - odpowiedział równie miękkim głosem. - Tu nie ma czegoś więcej.
I wtedy poczułam łzy. Słone, piekły w kącikach moich oczu, a ja ścisnęłam wargi. Nie mogłam pozwolić mu patrzeć na moją twarz, kiedy byłam bliska płaczu - nie mogłam pozwolić patrzeć mu na mnie kiedy miałam płakać. Bez względu na to, pokręciłam głową.
- To jest.. to jest inne.. - szepnęłam, prawie do siebie. - Miałam zamiar.. miałam zamiar tej nocy.. ale - przełknęłam głośno, płyn z moich oczu zaczął płynąć.
Słyszałam jego kroki za mną, czułam pod sobą skrzypiącą podłogę, a potem poczułam znajome ciepło promieniujące od jego ciała. Był tuż za mną a ja wiedziałam, że jeśli cofnęłabym się nawet o centymetr to mój kręgosłup nawiązałby kontakt z posturą jego ciała. Jego ręka na moim ramieniu wyciągnęła mnie z transu. Byłam w szoku. I prawie jęknęłam kiedy obróciłam głowę by zobaczyć jego długie palce leżące na mojej kości barkowej, prawie czule. Moje oczy rozszerzyły się a jego palce pocieszająco się ścisnęły.
- Faceci to dupki - jego szept był cichy i musnął zewnętrzną powłokę mojego ucha. Wulkan gęsiej skórki wybuchnął i rozproszył się na całym moim ciele, a ja czułam się dziwnie widząc jego palce zaciskające się na moim ramieniu.
Słowa które uciekły z jego ust prawie mnie powaliły.
- On popełnił błąd.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam w górę by znaleźć go patrzącego na mnie. Byłam prawie pewna, że zobaczę szyderczy uśmiech w moim kierunku lub wstręt w jego oczach, ale jego twarz wyrażała powagę - to rzadkość, którą widziałam może raz lub dwa od początku naszej znajomości.
A potem figlarny uśmieszek szarpnął jego usta i widziałam szczerość w jego brązowych oczach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mógłbym pieprzyć dziewicę.
Prychnęłam przewracając oczami i odwróciłam wzrok z zakłopotaniem. Jego palce znów ścisnęły moje ramię w dokuczliwym geście a ja uśmiechnęłam się mimo wszystko.
- W takim razie to dobrze dla nas obojga - odpowiedziałam przez ramię, uśmiech rósł na moich ustach. - Nie sądzę, że kiedykolwiek mogłabym pieprzyć dupka.
Jego palce ponownie zacisnęły się na moim ramieniu i oboje wypuściliśmy bardzo miękki, delikatny śmiech. To był moment kiedy czułam się surrealistycznie, stojąc tam z Zayn'em i dokuczając sobie żartobliwie, niemal pieszczotliwie. Naszą chwilę przerwał odgłos otwieranych drzwi.
- Gdzie jesteś?
Głos Liama rozbrzmiał w mieszkaniu a Zayn'a ręka natychmiast opadła z mojego ramienia. Odwróciłam się by zobaczyć Liama pojawiającego się, ubranego w dżinsy i koszulkę. Przeniósł ciężkie okulary na bałagan kręconych włosów na jego głowie i krzywo patrzył na Zayn'a stojącego obok mnie. Spojrzał w moją stronę a gniew z jego oczu zniknął na krótki moment.
- Cześć, Sam - mówił uprzejmie, oferując mi krótki uśmiech. Nie trwało to jednak długo, ponieważ jego oczy poczerwieniały kiedy jego uwaga znów przeniosła się na jego kolegę. - Ty. Masz mi coś kurwa do wytłumaczenia.
Twarz Zayn'a była znacznie blada kiedy spojrzał na niego, a jego szczęka się zacisnęła. - Liam..
- Nie Liamuj mi, Zayn - syknął jadowicie Liam, robiąc krok do przodu. - Wytłumacz się.
Zayn niezręcznie pocierał swój kark, jego oczy spoczęły na mnie po czym jego spojrzeniu znów przeniosło się na jego przyjaciela. - Możemy porozmawiać o tym później?
- Nie, nie możemy porozmawiać o tym później - Liam splunął a jego palce zacisnęły się w pięści. - Będziemy rozmawiać o tym teraz.
Westchnęłam, przegryzając swoją dolną wargę i zrobiłam krok w kierunku drzwi. - Myślę, że pójdę-
Ręka Liama zatrzymała mnie a jego wzrok spoczął na mojej osobie. - Nie, zostajesz Sam, ponieważ chcę abyś usłyszała co mój przyjaciel zrobił.
Zmarszczyłam brwi, patrząc w kierunku Zayn'a. - O czym on mówi?
- Powiedź jej, Zayn - Liam zawrzał, kiwając głową w moim kierunku. - Powiedź jej jak zrobiłeś mnie w chuja.
Zayn przełknął ślinę, patrząc na czubki swoich bosych stóp. - Przesadzasz, Liam.
- Przesadzam? - Liam eksplodował, biorąc kolejny krok naprzód. Byłam przerażona widząc jego gniew i cofnęłam się do tyłu aby uniknąć skutków jego nagłego wybuchu. - Ja przesadzam? Czy ty kurwa żartujesz? - zaśmiał się krótko i głośno, jego głowa przechyliła się do tyłu, zanim nie pojawił się na jego twarzy grymas. - Nawet nie chciałem iść do tego pieprzonego klubu, Zayn! Chciałem spędzić naszą zwyczajną niedzielę oglądając film, ale nie! Ty musiałeś wyjść, ponieważ ty po prostu potrzebowałeś dobrać się do jakiegoś tyłka!
- Liam-
- Nie waż się mi przerywać - przerwał mu szybko jego przyjaciel, ukazując zęby. - Nie po tym. Zgodziłem się by pójść z tobą do tego pieprzonego klubu a ty obiecałeś, że mamy dziś filmową noc. I wtedy ty musiałeś to spierdolić, po czym dzwonisz do jakiejś dziwki i planujesz z nią dzisiejszy wieczór? - zatrzymał się, śmiejąc się gorzko i pokręcił głową.
Słowa uderzyły we mnie mocno i poczułam uścisk w mojej klatce piersiowej, tak straszny, że czułam, że zaraz tam zemdleję. Powoli odwróciłam głowę by spojrzeć na Zayn'a - on na mnie nie patrzył.
- To prawda - Liam splunął wściekle, jego oczy błyszczały ze złości na swojego przyjaciela. - Znów mnie olałeś, ponieważ spierdoliłeś to i zadzwoniłeś do dziewczyny i umówiłeś się z nią na randkę.
Ucisk w klatce piersiowej się pogorszył.
Nie może być..
Ramiona Zayn'a opadły kiedy spojrzał na brata. - Możemy to zrobić jutro.. - zaproponował słabo.
- Nie - Liam splunął. - Nie możemy. Mam robotę jutro wieczorem. Nie wszystko może być według twojego zegarka, Zayn.
- Nie zabieraj tego filmu - mruknął cicho Zayn. - Będziemy go oglądać w tym tygodniu-
- Nie, oglądam to dziś.
Zayn westchnął. - Samotnie?
Liam uśmiechnął się szyderczo. - Nie, nie samotnie - przerwał, odwracając się w moim kierunku i uśmiechając się lekko. - Sam będzie go oglądać ze mną.
- Co?
Słowa uciekły z moich i Zayn'a ust w tym samym czasie, nasze oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu kiedy popatrzyliśmy się na siebie a później na Liama.
- Ona co?
Liam stanowczo założył ręce, jego postawa była nieco przytłaczająca. - Słyszałeś mnie. Oglądam ten film z Sam. - uśmiechnął się szeroko w moim kierunku ale w jego spojrzeniu wciąż tkwiła złość. - Mam nadzieję, że lubisz filmy akcji, Sam. Wypożyczyłem ten film, ponieważ taki chciał Zayn - zatrzymał się, rzucając okiem na jego przyjaciela. - A co Zayn chce, to to dostaje.
Zayn jęknął pod nosem.
- Jak ona się nazywa, Zayn? Przynajmniej to mi jesteś winien.
Zayn powoli wypuścił powietrze przez nos. - Czy to ważne?
- Jej imię. Powiedz mi.
Zayn spojrzał na mnie a ja widziałam coś w rodzaju poczucia winy, zalewającego jego brązowe oczy. Czułam, że moje serce płynie do żołądka i wiedziałam co się święci. Słowa od samego rana dzwoniły w moich uszach, prześladując mnie, szydząc ze mnie.
Miałam telefon od kogoś wyjątkowego ostatniej nocy...
Zayn wymamrotał odpowiedź, patrząc z dala ode mnie a Liam pochylił się w jego stronę.
- Leni? - uśmiechnął się zawistnie. - Czy to jest to co powiedziałeś? Mów kurwa głośniej.
Zabiera mnie na kolację w północnej części miasta...
- Leoni - Zayn odezwał się głośniej, jego głos wahał się nieznacznie. - Powiedziałem, że jej imię to Leoni.
Mam randkę dziś wieczorem...
Czułam, że odpowiedź Zayn'a wbiła sztylet we mnie i nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam myśleć. Nie mogłam oddychać. Nic we mnie nie było zrozumiałe, z wyjątkiem dalszych wypowiedzianych słów, o tym że bierze dziewczynę o imieniu Leoni na randkę dziś wieczorem. Ale to nie była tylko jakaś tam Leoni - nie, nie - to była wyjątkowa Leoni. Ta Leoni była tą samą Leoni, z którą mieszkałam.
- Leoni? - sarkastyczny, głośny śmiech Liama przeciął niewygodną ciszę. - Podobnie jak w książce? Jesteś poważny, Zayn? Zostawiasz mnie dla dziewczyny o imieniu Leoni?
W innych okolicznościach śmiałabym się z szorstkiej odpowiedzi Liama, ale w tej sytuacji śmiech był prawie niemożliwy. Zdecydowanie było we mnie zbyt dużo emocji kiedy mój umysł zatoczył się od tego, co sobie uświadomiłam.
Zayn szedł na randkę.
Z Leoni.
Dziś wieczorem.
Unikał mojego wzroku. Oczywiście, że to robił. Chciało mi się płakać. Lub wymiotować. Albo oba.
Liam kontynuował swoją mowę, wymachując rękami energicznie przed nim, jak coś w rodzaju szaleńczej walki podczas gdy jego przyjaciel stał w milczeniu a jego zwykle twarde spojrzenie było bardziej miękkie i unikające wzroku zarówno Liama jak i mojego. Jednak pomimo tego panującego chaosu, Zayn spojrzał w górę i spotkał mój wzrok na ułamek sekundy. Miękkość odzwierciedlała coś podobnego do żalu - to były prawie przeprosiny. Skupiłam mój wzrok na nim; wiedziałam, że moje własne spojrzenie było smutne i wypełnione rozczarowaniem a ja chciałam, aby o tym wiedział. Chciałam by wiedział, że ta randka ma na mnie wpływ - że mi zależy. I tak staliśmy, głos Liama, niemal surrealistyczny, odbijał się echem wokół nas. Uświadomienie sobie tego uderzyło we mnie i tym razem nie mogłam zaprzeczyć.
Zakochałam się w Zaynie.
***
O. JA. PIERDOLE.
JFHJKSDFHKSDJFHSKDFHKSHFKFH >>>>
Ten rozdział podoba mi się cholernie!
A Wam?
Pamiętajcie o tym, że rozdziały były, są i będą dodawane CO DWA TYGODNIE.
Wbrew pozorom tłumaczenie jest dosyć czasochłonne, a nie zapominajcie proszę o tym, że chodzimy do liceum i tu naprawdę nie ma przelewek..
Uwierzcie, że o wiele bardziej wolałybyśmy zostać w domu i tłumaczyć to dla Was, ale niestety mamy swoje obowiązki.
Pamiętajcie o zakładce informowanych, hashtagu na tt #25DWMApl oraz komentarzach.
Pozdrawiam i do następnego!
PS: KOCHAMY WAS!
Marta/ @mrsarrrogant