W miękkim świetle pierwszych godzin nowego dnia, Zayn wyglądał niemal nieziemsko. Bursztyn i złoto przemykały przez ciemność, tańcząc w poprzek każdej powierzchni w pomieszczeniu i kładąc ciepły blask na jego nagiej piersi i ramionach ociekających miodem, a ja odkryłam że jestem oniemiała. Wiedziałam, że jego oczy utkwione były we mnie, ale mój wzrok opadł niżej, śledząc subtelnie każdy mięsień na jego ramionach i barkach. Wbrew mojego lepszego rozsądku, pozwoliłam swoim oczom skierować się jeszcze niżej, podziwiając płaszczyznę jego napiętego brzucha. Skóra tu wyglądała tak samo jak reszta jego ciała - gładka, jędrna i męska - a część mnie pragnęła dotrzeć tam i poznać te wszystkie małe szczegóły pod moimi palcami. Ciemniejszy kolor przykuł moją uwagę, a ja szybko zdałam sobie sprawę, że to są malutkie, ciemne włosy które zostały tam rozsiane tuż poniżej pępka. Mój wzrok przenosił się niżej i niżej w miejsce gdzie włoski stawały się trochę ciemniejsze i znikały w górnej części jego bokserek i -
Ogarnij się.
Uniosłam wzrok do góry. Zmieszanie w jego spojrzeniu było oczywiste, szerokie oczy o miodowej barwie i rozchylone usta tkwiły w niemym pytaniu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jego ramię wciąż owinięte było wokół mojej talii a jego palce wciąż delikatnie zaplątane w moich włosach. Jego półnagie ciało wciąż ciasno przylegało do mojego. Każdy centymetr.
Co mogłam powiedzieć? Jak się czujesz? Dobrze spałeś? Zimno ci bez koszulki - chciałbyś trochę koca?
Jedną z najlepszych rzeczy jakie mogłam powiedzieć były słowa na końcu mojego języka niemal raniące moje usta. - Cześć.
W jednej chwili jego wzrok już nie tkwił we mnie, jego ciało nie było przyciśnięte do mojego. Poczułam chłód powietrza uderzającego w moją klatkę piersiową a następnie głośny jęk obił się o moje uszy i nim zdałam sobie sprawę, człowiek który jeszcze chwilę temu przytulał mnie do łyżeczki, leżał na podłodze.
- Co do cholery się z tobą dzieje? - powiedziałam, siadając szybko i patrząc na niego z niedowierzaniem. Trzymał głowę w swoich dłoniach, nogi przycisnął do klatki piersiowej a małe jęki uciekały przez jego zaciśnięte usta.
- Kurwa - syknął, przyciskając palce do swojej skroni.- Kurwa, moja głowa -
Wstałam szybko, zsuwając się z kanapy na podłogę obok niego. Niepewnie uniosłam dłoń, sięgając po jego rękę. - Nie powinieneś rzucać się z kanapy a potem - uspokój się, pozwól mi zobaczyć...
- Odpieprz się - jęknął wzruszając ramionami, kiedy nasze palce weszły w kontakt. - Zostaw mnie w spokoju -
- Jesteś jak dziecko - zauważyłam wzdychając, siadając na swoim poprzednim miejscu. Moje ręce opadły na moje kolana, na których zacisnęłam palce a on zamilkł. - Nie pomogę ci jeśli nie dasz mi zobaczyć.
Jego milczenie natychmiast było przerwane, małe odgłosy "bólu" zawisły w powietrzu między naszą dwójką. - Przestań wylewać krokodyle łzy [1] - ostrzegłam. To była cisza, która wydawała się być wiecznością zanim jego ciało wyraźnie zesztywniało - z pewnością go wkurwiłam - a następnie powolnym ruchem opuścił dłonie ze swojej twarzy a ja mogłam go zobaczyć. - Dziękuję - wyszeptałam. - A teraz pozwól mi zobaczyć.
Pochyliłam się, przenosząc ręce na obie strony jego twarzy. Łagodnymi, ostrożnymi ruchami moje palce dociskały tam jego skórę, czując pod sobą jego ostre policzkowe kości a ja przypomniałam sobie w tym momencie, że postać rozciągnięta przede mną jest niczym więcej niż mężczyzną. Zayn był człowiekiem.
Kiedy poczułam czerwony wymaz pod palcami, nieco się skrzywiłam. - W co uderzyłeś się głową?
Suchy śmiech uciekł z jego ust i był całkowicie pozbawiony poczucia humoru co rozproszyło powietrze między nami. - Oh, nie wiem - powiedział, wzruszając lekko ramionami. - Może to ten stół na przeciwko mnie - przerwał, jego tęczówki pociemniały a kąciki ust opadły w dół. - Nie, to nie może być to. To musiało być coś innego. W co ja kurwa mogłem uderzyć głową? Może to był -
- Stop - przerwałam obojętnym tonem. - Chcesz mojej pomocy czy nie? Bycie dupkiem nie jest teraz mądrym wyborem, wiesz to. Naprawdę testujesz moją-
- Uderzyłem głową w róg tego - powiedział stanowczo, kiwając głową w stronę dużego przedmiotu za nim. Kiedy podniósł się trochę grymas zamigotał na jego twarzy i wydawało się, że na chwilę się uspokoił. - Dlaczego pytasz?
- Krwawisz - powiedziałam, wskazując na swoje oko. Ciemna ciecz jak najbardziej wypływała z małego rozcięcia a krople spływały wzdłuż jego twarzy.
To było ciche drżenie w jego głosie i po raz pierwszy od czasu kiedy upadł na podłogę, jego spojrzenie spotkało moje. - Krwawię? - powtórzył, panika była lekko słyszalna w jego głosie. Kiedy skinęłam powoli w potwierdzeniu, jego ręka natychmiast uniosła się do boku jego głowy a jego palce otarły się o moje. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że ten subtelny dotyk wysłał dziwne sygnały w głąb mojego ciała, od czubków palców przez całe moje ramię a jego dłoń od razu opadła w dół, zanim jeszcze ja zarejestrowałam ten moment. Uniósł swój wskazujący palec w swoje pole widzenia i zmrużył oczy widząc małą kropelkę krwi błyszczącą na czubku jego palca w przyćmionym porannym słońcu. - Świetnie - mruknął, jego dłoń opadła na jego kolano. Jego spojrzenie było nieskupione gdy patrzył z dala ode mnie. - Jest źle?
Jego ramiona uniosły się i opadły w nonszalancki sposób. Westchnęłam przewracając oczami i wstałam na nogi. Nie zrobił nic ani nie wydał żadnego dźwięku kiedy przeszłam obok niego starając się dotrzeć do łazienki. Znalazłam ją wystarczająco szybko, położoną pomiędzy pokojem Zayna a Liama - tak w ogóle to gdzie do cholery jest Liam? - i zaczęłam misję znalezienia czegoś odpowiedniego do przeczyszczenia jego rany. Znalazłam to czego szukałam wystarczająco szybko w małym, białym pudełku z czerwonym napisem wyrytym na środku. Bingo.
Kiedy powróciłam z łazienki, leżał w takiej samej pozycji, zgarbiony nad szklanym stolikiem i wpatrujący się w jeden punkt na ścianie na przeciwko. Kiedy oczyściłam swoje gardło on wzdrygnął się i rzucił znudzone spojrzenie przez ramię.
- Znalazłam kilka plastrów - powiedziałam oschle. Mój głos był pusty i subtelny a nutka niepokoju wdarła się w jego ton. - Więc... - odchrząknęłam wzruszając ramionami. - Są w łazience -
- Oczywiście, że są w pieprzonej łazience - wycedził odwracając się. - W końcu stamtąd wyszłaś, czyż nie?
- Zayn - ostrzegłam robiąc krok w jego stronę. Było mu wszystko jedno by na mnie popatrzeć. Zachowaj spokój. Nie przejmuj się nim. - Czy możemy odrzucić nasze sprzeczki chociaż na kilka minut, żebym mogła to oczyścić? Jeśli dostanie się tam infekcja to wiedz, że nigdy nie dokończysz a ja nigdy tego nie usłyszę.
Nie byłam pewna czy to łagodny ton mojego głosu lub sposób w jaki to powiedziałam sprawił, że tak czy inaczej jego spojrzenie spotkało moje a źrenice powiększyły się o ułamek cala. Kiedy utrzymywał swój wzrok ja przeniosłam swój ciężar z jednej nogi na drugą niezgrabnie i wtedy uśmiechnęłam się do niego. Potrząsnęłam małym pudełkiem żartobliwie nad nim a mój uśmiech nie zmalał. - Proszę?
Inne emocje przebłysły w jego oczach - a może to było to samo tylko bardziej widoczne w naturze - a rysy całej jego twarzy złagodniały. Zdałam sobie sprawę, że poprosiłam go o to czy mogę mu pomóc. Stałam tam potrząsając pieprzonym pudełkiem z bandażami w jego stronę chcąc wyczyścić ranę na jego głowie. Ranę, która nawet nie była moją winą. Popieprzone - cichy głos w mojej głowie zaśmiał się. To jest popieprzone.
Kiedy oboje weszliśmy do przestronnej łazienki prawie natychmiast tego pożałowałam. Nad umywalką przez całą ścianę ciągnęło się ogromne lustro odzwierciedlające wszystko, każdy mały detal. Wszystko.
Para ciemnych oczu szybko znalazła moje spojrzenie, w ich odbiciu widziałam nas. Był wyższy ode mnie o 15 a może 20 centymetrów a jego ramiona były muskularne, szerokie i perfekcyjne. Całe jego ciało pokryte było lekko opaloną skórą, składającą się z drobnych szczególików, na przykład blizna na jego ramieniu, która uświadamiała mi, że w zasadzie Zayn też jest człowiekiem. Wtedy spojrzałam na nas oboje, byłam o wiele mniejsza od niego, wyglądałam na niemal wątłą z moją niedożywioną postacią, byłam również bardziej niechlujna i zaniedbana z moimi starymi, luźnymi ubraniami na sobie i z twarzą bez grama makijażu oraz włosami, które w sobie miały tylko szampon i zostały potraktowane szczotką kiedy kładłam się spać. Byliśmy zupełnymi przeciwieństwami, jednak spojrzenie, które cały czas utrzymywaliśmy przekonywało mnie, że jest inaczej. Nie widziałam nas razem od tamtego momentu, nigdy nie mieliśmy nawet razem zdjęcia - ale dlaczego mielibyśmy mieć? Nie wyobrażałam sobie nawet nas skulonych obok lustra stojących obok siebie. Jego naga skóra wyglądała pięknie w słabym świetle łazienki, niemal błyszczała - moja natomiast jakby została wykąpana w najtańszym żelu pod prysznic. Nigdy nie widziałam nas w taki sposób. Jak mężczyznę i kobietę. Razem.
Uświadomiłam sobie wtedy, że pomimo moich wyobrażeń to właśnie byliśmy my. Pomimo, że on był zadbany, dobrze ubrany - po prostu kurwa piękny - a ja wyglądałam jak - jak on miał w zwyczaju mówić? Prosto z ulicy? Tak, to by pasowało. Uświadomienie sobie tego wysłało przez moje ciało dziwny dreszcz, wydaje mi się, że Zayn poczuł coś podobnego, ponieważ oderwał nagle swoje oczy od moich i skierował swój wzrok na bandaże i wodę utlenioną na szafce.
- O-okej - powiedziałam, mój głos był suchy i przyklejony do tylnej części mojego gardła. Zakaszlałam delikatnie i skinęłam głową w kierunku toalety. - Myślę, że najłatwiej będzie jeśli tam usiądziesz. Więc będę mogła.. lepiej tego dosięgnąć.
Skinął głową, powolnym ruchem wstał i usiadł, jego głowa była na wysokości mojej talii i subtelnie uniosła się na moje -
- Nie widzę tu żadnego kremu odkażającego - musiałam coś powiedzieć, cokolwiek aby oderwać się od moich myśli krążących wokół tego, że Zayna wzrok znajduje się na wysokości moich piersi.
- Więc prawdopodobnie będziemy musieli użyć mydła.
Sięgnęłam po buteleczkę z mydłem, która stała w kącie, nie ignorując jasno różowych plam powstałych na moich policzkach kiedy powróciłam do Zayna. Jego wzrok był nieugięty, wypalał we mnie dziurę, na tyle mnie dekoncentrował, że moje palce ześlizgnęły się z małej pompki mydła w płynie. Cichy hałas wydostał się z buteleczki, spojrzałam w górę i ujrzałam uśmieszek w kąciku jego ust. Jego oczy rozweseliły się i ramiona zrelaksowały. Zayn śmiał się ze mnie.
Przerwałam swoje ruchy unosząc brew. - Czy coś cię bawi?
- Nope - powiedział głośno, zabawnie akcentując słowo.
- Śmiejesz się ze mnie - wyrzuciłam.
Jego uśmiech powiększył się. - Spostrzegawcza jesteś.
- Chcę wiedzieć dlaczego jestem przedmiotem twojego szyderstwa.
Wyostrzył swój wzrok. - Dlaczego?
- Bo to niegrzeczne.
- Ludzie często się z kogoś śmieją - wycedził, kwestionując moje słowa. - Nie zawsze wiedzą dlaczego.
- To prawda - zgodziłam się. - Ale robisz mi to prosto w twarz.
- Jesteś spostrzegawcza.
- Dobrze - warknęłam i kontynuowałam swoje działanie - co wydawało się być proste, ponieważ to była pieprzona pompka do mydła - w dodatku kłótnia z nim była do granic moich możliwości. - Bądź dupkiem - powiedziałam sztywno wzruszając ramionami. - Nie obchodzi mnie to.
Zajęłam się swoim zadaniem, wzięłam odpowiednią ilość mydła na dłoń. Zapach słodkich owoców, z nutką kwiatową od razu uniósł się w powietrzu, niemal krztusząc się pociągnęła nosem. Spojrzałam w dół na Zayna, machnęłam lekko ręką. - Piana? Serio?
Nadal nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, które skierowane było na jakże interesującym ręczniku za mną. - Nie ja to kupiłem.
Kolejny raz powąchałam substancje którą miałam na dłoni i zmrużyłam oczy. - Pachnie jak jakiś zepsuty milkshake.
Znów westchnienie i ciche słowa wydostały się z jego ust. - Mówię jeszcze raz. Nie kupowałem tego.
- Więc kto?
Moje pytanie wypadło na zewnątrz roztrzaskując się o piętro niżej. To mydło było zbyt słodkie, zbyt wyszukane, żeby zostało kupione przez mężczyznę. Zayn nie kupił tego, ponieważ oczarowała go etykieta lub błękitny, piękny kształt buteleczki. Nie wybrał tego produktu, ponieważ pasował jak ulał do wystroju łazienki.
Następne słowo wypłynęło z mojego języka, tworząc cichy dźwięk. - Oh.
Butelka z mydłem w mojej dłoni zdawała się wypalać skórę w miejscu gdzie się z nią stykała, odwróciłam się szybko i umyłam nadmiar substancji z mojej dłoni. Kiedy się odwróciłam, Zayn spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Wypompowałam za dużo - wyjaśniłam niezręcznie karcąc się w myślach za to, że użyłam takiego sugestywnego słowa - Miałam na myśli... wzięłam trochę za dużo. Potrzebowałam tylko odrobinę. Jestem idiotką.
Kiedy pochyliłam się do niego aby odkazić jego ranę, poczułam straszną świadomość naszej bliskości. Nie patrzył na mnie kiedy przemywałam jego twarz wilgotną gąbką do przemywania. Pocierając delikatnie przemówiłam do niego - Musisz pochylić głowę troszkę.. um. tak, dobrze. Okej, więc to prawdopodobnie 'sting'.
Dotknęłam palcami linię jego żuchwy, aby podtrzymać trochę jego głowę, zbliżałam się powoli i delikatnie do rany kiedy to samo elektryzujące uczucie ogarnęło całą mną. Jego szczęka zacisnęła się w reakcji na dotyk moich palców, jego oddech stał się nierówny a ja widziałam, że był tak samo zdenerwowany tą sytuacją jak ja. Kiedy wilgoć preparatu dostała się do nacięcia, syknął wyszarpując się ode mnie i przymykając oczy. - Cholera - jego głowa wciąż uciekała od gąbki. Trzymałam go dłońmi cały czas dociskając preparat do rany.
- Nie ruszaj się. Mówiłam, że może boleć - uspokoił się a ja mimowolnie uśmiechnęłam się. -Dziękuję.
Kiedy przekręciłam się aby ponownie zanurzyć gąbkę w mydle, zdałam sobie sprawę z delikatnego ucisku dłoni na moich udach. Moje serce mną szarpnęło kiedy spojrzałam w dół. Dwie ciepłe dłonie dotykały zewnętrznej strony moich ud, z zaciśniętymi palcami ściskał lekko tamto miejsce. A potem oczywiste co nastąpiło. Uczucie, ciśnienie... Stałam między otwartymi udami Zayna, który wzmocnił uścisk swoich dłoni i pozostał tam, kiedy powiedziałam, żeby przestał się w końcu ruszać. Popatrzyłam w jego oczy, ciężko było mi oddychać. Ciemne oczy spotkały moje, klatka piersiowa przyspieszyła natychmiastowo, jego dłonie były wciąż na mnie, nie wiem czy to ja się przysuwałam czy on przybliżał mnie, ale byłam już niesamowicie blisko, mimowolnie rozchyliłam usta, w tym momencie wydaje mi się, że oddech Zayna utkwił w jego gardle.
- Czas to spłukać - mój głos przerwał 'ciszę', moje usta i język wydawały mi się grube i ciężkie. Zdobyłam się na odsunięcie się od niego, zamaczając drugi koniec niewielkiej gąbki w wodzie. Moje ręce niekontrolowanie drżały. Oparłam się delikatnie, pozbywając się wszelkiej ilości mydła delikatnie z jego twarzy. Jego ręce ponownie znalazły się na swoich kolanach, wyraz twarzy powrócił do poprzedniego stanu. Zupełnie tak, jakby nic się nie wydarzyło - zupełnie tak, jakby nigdy mnie nie dotknął, jakby nigdy nie przysunął mnie do siebie z uczuciem. Nic się nie wydarzyło.
Potem nastała cisza. Przełknęłam ślinę, drżącymi palcami sięgając po białe pudełko obok mnie, otworzyłam je i sięgnęłam po mały pasek do środka. Oczyściłam to lekko i pochyliłam się blisko jego twarzy, ostrożnie dociskając to do całej długości rozcięcia. Część zranionej skóry zniknęła całkowicie pod beżowym paskiem sprawiając, że moje zadanie zostało wykonane - ale moje palce nie opuściły skóry jego policzka, ciepło jego ciała przenikało przez ich czubki. Jego powieki opadały kiedy na mnie patrzył, nie sprzeciwiając się temu, że moje palce były wciąż na jego twarzy.
- Twoje włosy są dłuższe - mruknął przerywając milczenie. Zaskoczona spojrzałam na niego gdy jego wzrok skupił się na splątanych włosach opadających na środek mojej klatki piersiowej a ja poczułam znajome ciepło pełznące przez moją szyję i moją twarz.
- Tak, urosły - odpowiedziałam, nieśmiało chowając ich pasmo za ucho.
- Włosy mają do tego tendencję - zauważył z dystansem.
Rumieniąc się zignorowałam jego sarkastyczną odpowiedź, decydując się przenieść swoją uwagę na jego nowy wygląd. - Twoje włosy są... - myślałam chwilę spoglądając na luźne pasma opadające do tyłu - ...normalne - zauważyłam kiwając powoli. - Są normalne.
- Tak, potrzebowałem zmiany tak sądzę - wzruszył ramionami, przeczesując palcami niemal nierozpoznawalne uczesanie na jeża. Zmiana była uderzająca - wciąż wyglądał tak przystojnie - ale bardziej miękko a ta bardziej naturalna fryzura była mi tak obca.
Oczyściłam lekko gardło poprawiając dłonią włosy. - Kiedy to zrobiłeś? - zapytałam.
Milczał przez chwilę, słodki wzrok opadł na jego kolana a następnie uniósł swoje spojrzenie, wpatrując mi się w oczy. - Trzy miesiące temu.
Moja klatka piersiowa zacisnęła się. Uniósł na chwilę wzrok a potem odwrócił się, jego palce zostały złączone na jego kolanach. Trzy miesiące.
A potem pozwoliłam uciec słowom zanim mogłam to powstrzymać, bełkocząc jak pieprzona idiotka i mówiąc rzeczy, których nie powinnam mówić i...
- Gdzie jest Ria?
Prawie zacisnęłam dłoń na swoich ustach po tym jak słowa opuściły je. Wisiały nad nami w powietrzu. Spojrzał na mnie z pozoru zaskoczony moim pytaniem. Ciemne brwi złączyły się a jego ramiona uniosły i opadły. Zwykłe wzruszenie ramion. Robił to często. - Odwiedza przyjaciół - odpowiedział spokojnie. - W San Diego.
- Oh.
Jego spojrzenie stwardniało. - Gdzie jest - przerwał, jego język wysunął się na dolną wargę - ktokolwiek on był. Ten kretyn z którym byłaś w restauracji.
Moja twarz poczerwieniała. W upokorzeniu mój wzrok przeniósł się z niego a ja wzruszyłam lekko ramionami. - Przypuszczam, że w jego mieszkaniu - odpowiedziałam.
Słowa Zayna były ciche kiedy ponownie się odezwał. - Nie wie, że jesteś tutaj?
- Nie - długa pauza i szybki rzut oka a potem.. - Czy Ria wie, że tu jestem?
Spodziewałam się, że odwróci się w moją stronę, ale kiedy pytanie uciekło z moich ust jego oczy wylądowały na mnie. - Nie.
Moje serce uderzało o moją klatkę piersiową.
Jego spojrzenie utrzymywało się. - Więc tak to jest.
- Taaak.
Kurwa, to takie dziwne.
Kiedy wrzuciłam skrawek papieru po plastrze do małego kosza obok toalety, przed moimi oczami mignęła kolejna czerwona plama i kiedy odwróciłam wzrok w tamtym kierunku od razu znalazłam źródło. - Masz krew na spodniach - powiedziałam mu, kiwając głową na małą plamę, która pojawiła się na szczycie materiału, tuż przy jego pasie. Spojrzał szybko w dół a potem ponownie odwrócił swoją uwagę na mnie, pozornie niewzruszony rzucającą się w oczy plamą na jego, bardziej niż prawdopodobnie, drogich spodniach.
- Kupię nowe - powiedział bez emocji, wzruszając ramionami.
Oczywiście, że to zrobisz.
Mój wzrok uniósł się nieco a ja zauważyłam taką samą plamę jak na szczycie jego spodni i zanim mogłam się zatrzymać i pomyśleć o tym co robię, moja rękę powędrowała w tamto miejsce. - Tu także masz jeszcze jedną - szepnęłam, malutka smuga trzymała mnie w transie. Czubki moich palców otarły się o skórę a jego mięśnie napięły się w odpowiedzi na mój dotyk. Zayn westchnął gwałtownie na to odczucie i kiedy ja zdałam sobie sprawę, że dotykam jego nagiej skóry tak niebezpiecznie nisko w dole jego brzucha, jak najszybciej chciałam oddalić swoją rękę, jednak jego była szybsza. Jego palce owinęły się wokół mojego nadgarstka szybkim i zdecydowanym ruchem a potem nadeszła moja kolej by wypuścić westchnienie. Trzymał moją rękę w miejscu gdzie moje palce ocierały się w skórę jego brzucha a kiedy spojrzałam na niego, on oddychał ciężko.
- P-przepraszam - jąkałam się, czując ciepło rosnące na moich policzkach. - Nie myślałam... ja -
- Przestań - zażądał, jego szczęka zacisnęła się a uścisk zaostrzył się wokół mojego nadgarstka. Moja dłoń pozostawała przyciśnięta do jego twardego brzucha, malutkie włoski łaskotały w tym miejscu czubki moich palców. Ostro westchnął potrząsając głową gdy zacisnął uścisk. - Przestań - powtórzył, słowo uciekło z jego ust.
Przełknęłam ślinę, zakłopotanie zalało moją głowę. - Przestać z czym?
- Z tym - kolejny raz uścisnął mocniej moją rękę. - Z byciem miłą - dodał, jego oczy pociemniały. - Byciem uprzejmą - przerwał patrząc na moje palce gdzie dotykały jego nagiej skóry. Przymknął powieki i westchnął drżącym głosem. - Z prowokowaniem mnie.
- Co jest złego w byciu miłą? - zakwestionowałam. - Nie staram się ciebie prowokować, staram się po prostu zachować trochę uprzejmości między nami.
- Uprzejmości? - warknął. - Dotykając mnie w ten sposób.. - przycisnął moje palce jeszcze bliżej swojego brzucha a ja westchnęłam zaskoczona - ..z uprzejmości?
- Pokazywałam tylko, że masz krew na sobie - powiedziałam cicho, mój żołądek obrócił się. - Nie miałam na myśli prowokowania ciebie, próbowałam -
- Próbowałaś? - zaśmiał się. - Próbowałaś przez ostatnie trzy miesiące kiedy znów zniknęłaś? - jego palce puściły mój nadgarstek, odrzucając moją rękę z daleka od jego skóry a grymas zabłysł na jego ustach. Wstał szybko na nogi, jego ciemne spojrzenie wpatrywało się we mnie. - Jesteś pieprzonym bałaganem - splunął.
Moje oczy błysnęły a przypływ furii przeleciał przeze mnie. - Słucham? - zrobiłam krok w jego stronę. - Jak ty mnie nazwałeś?
- Słyszałaś mnie - wycedził. Jego usta były rozchylone, poruszając się świadomie z każdym wychodzącym słowem. - Pieprzonym bałaganem.
Kolejny krok naprzód. Zadrżałam ponownie, ale tym razem nie z bliskości jakiej doświadczyłam z nim. Pogardliwe spojrzenie, zadrżałam znowu, ale nie z powodu naszej bliskości. Kpina na jego twarzy została zasłonięta lekkim, szyderczym uśmieszkiem, ten sam wyraz twarzy do którego zdążyłam już przywyknąć od pierwszego momentu naszego spotkania. - Ja jestem bałaganem? - rzuciłam, spoglądając na niego. - Czy ja spiłam się do nieprzytomności i wykorzystałam swojego przyjaciela, żeby mnie pilnował?
Był spokojny, jego oczy lekko przymrużone. Uśmiechnęłam się do niego. - Nie pamiętasz tego, prawda? Nie, nie będziesz, ponieważ byłeś zajęty wstawaniem z podłogi i wywracaniem się ponownie - urwałam, czując jak mocny prąd przebiega przeze mnie. Miałam wenę. Słowa uciekały z moich ust jak rozpędzony pociąg, gotowy by go uderzyć, gotowy by go porwać i zniszczyć - ponieważ to nie ja byłam tutaj bałaganem. - Nie będziesz pamiętać nawet tego, jak wspinałeś się dzisiaj w nocy na to łóżko i przytulałeś mnie jak jakiś zakochany szczeniak.
Ruszył do przodu, poczułam piekący ból kiedy uderzyłam plecami w drzwi łazienki. Widziałam nad sobą ciemne oczy drapieżnika, który ma w garści swoją ofiarę. - Szczeniak, powiedziałaś? - mruknął a jego głos odbił się niskim echem w jego piersi. Zbliżył się jeszcze w moją stronę, tak, że jego ciepło uderzało moje ciało. Pachniał niesamowicie, dokładnie tak jak zapamiętałam, papierosy i mocny aromat unosił się w powietrzu między nami, aromat, którego nie udało mi się znaleźć u nikogo, ani u Olivera ani u Jamesa. U nikogo. - Jeśli byłbym chorym z miłości szczeniakiem, to przecież musiało by być również zaangażowanie, nieprawdaż?
Trudno było mi kontrolować moje spojrzenie, zwłaszcza, że stał pół nagi kilka centymetrów ode mnie. Ale jakimś cudem udało mi się zachować spokój i cały czas trzymałam brodę wysoko i z godnością. - Dlaczego więc leżałeś ze mną?
Nie odpowiedział na moje pytanie, zamiast tego opuścił swój wzrok wędrując nim najpierw przez moją twarz, następnie na klatkę piersiową, aż w końcu dotarł do naszych nóg. - Dlaczego mnie prowokujesz? - mruknął cicho i uniósł powoli swoją dłoń, którą delikatnie położył na wysokości mojej talii. Podskoczyłam na uczucie jego palców na mojej skórze, które non stop poruszały się w górę i w dół łaskocząc, głaszcząc mnie. Co on robił? Jego oczy znów odnalazły moje, patrzył przymrużonym wzrokiem, jego usta lekko się rozchyliły. Bardzo powoli, bardzo delikatnie, jego dłonie przesuwały się coraz wyżej, Mój oddech uwiązł w gardle, kiedy opuszki jego palców delikatnie dotknęły odsuniętej części moich piersi, głaszcząc to miejsce powoli, a niski pomruk - ledwie słyszalny - wydostał się z jego gardła. - Lubisz być prowokowana? - zapytał mnie bardzozachrypniętym głosem. Jego dłonie nadal dotykały mnie pod moją bluzą z kapturem, przysunął mnie do siebie bliżej, czułam, że moje nogi mogą poddać się w każdym momencie. - To nie jest fajne, prawda?
Przełknęłam ślinę, mój głos był nadal uwięziony w tylnej części mojego gardła. - Co- co ty robisz? - udało mi się zapytać, czułam jak mój puls przyspiesza, był niemal jak bomba zegarowa. Moja krew zamieniała się w gorącą lawę płynącą przeze mnie, moje serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, ponieważ to było tak dobre.. tak idealne.
- Udowadniam ci kwestię - przechylił głowę w zamyśleniu. Jego dłoń przestała się ruszać, mogłam choć trochę odetchnąć. Kiedy jego oczy spotkały moje, głęboki brąz był zamglony a on patrzył tak jakby przenikał mnie nimi. - Czy chcesz żebym przestał?
NIE. - Tak.
Uśmiechnął się lekko. - Powiedz to.
Moje oczy trzepotały zamknięte. Nie przestawaj. - Proszę, przestań.
Niskie pomruki wydostawały się z jego ust, które odbijały się echem między naszymi ciałami. - Spójrz na mnie, kiedy to mówisz - rozkazał łagodnie.
Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie uważnie, jego dłoń wciąż czekała pod moją koszulką. Posłuchałam jego polecenia, z drżącym oddechem wypowiedziałam słowa grubym i niechlujnym językiem. Nie chcę, żebyś przestawał. - Chcę, żebyś przestał.
Jego głowa przechyliła się lekko na bok. - Naprawdę?
- Dlaczego to robisz? - szepnęłam.
- Czy jego prosisz aby przestał? - zignorował moje pytanie przysuwając się bliżej. Czułam ciepło i twardość jego ciała. Przycisnął swoją dłoń - cudowniej, mocniej. - Czy on cię tutaj dotyka?
- Zayn - błagałam, moje słowa uciekały pół jękiem. Przesunęłam moją rękę w górę, popychając go lekko, błagając żeby się odsunął. - Przestań, proszę.
Przyglądał się mi przez dłuższą chwilę, skinął głową i zdjął ze mnie swoje dłonie, odsuwając się ode mnie zostawiając moje ciało rozgrzane. Spojrzał na mnie chłodnym spojrzeniem, krzyżując ramiona, a ja nawet nie odważyłam się spojrzeć niżej niż jego brzuch, nie chciałam widzieć w 'jakim jest stanie' po tym co robił mi przed chwilą. Jego twarz stała się pusta, widawał się rozczarowany moją reakcją.
Podniósł rękę - tą samą, która przed chwilą była pod moją koszulką - do swojej twarzy, naciskając delikatnie na świeżo założonym opatrunku. Patrząc na mnie ze stoickim spokojem, pozwolił swoim dłoniom opaść w dół. - Dziękuję - jego głos był bez uczuć. - Za wszystko - zatrzymał się i spojrzał na drzwi. - Czy potrzebujesz pieniędzy na taksówkę?
Ogromna kula uformowała się w moim gardle. Był na mnie zły za odepchnięcie go? Zamrugałam gwałtownie i rozpaczliwie próbowałam dowiedzieć się co się między nami dzieje, zrobiłam szybki krok w przód - Nie, jest okej- zatrzymałam się z oszołomieniem na twarzy. - Jesteś na mnie zły?
- Nie.
- Więc jaki masz problem?
- Nie mam żadnego problemu.
- Tak, masz - oskarżyłam go, moje oczy migotały ze złości. - Ty przed chwilą po prostu mnie dotykałeś, przyparłeś mnie do ściany i .. ty.. teraz... tutaj....- próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale nie potrafiłam walcząc ze swoją irytacją. - Gdzie tu jest moja wina?
Emocje powoli widniały na jego przystojnej twarzy. ku mojej uldze, ale kiedy zobaczyłam ściśnięte razem brwi i zaciśnięte usta, wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego. - Okej, więc przeanalizujmy - uniósł przy tym dłoń i zaczął wyliczać na palcach. - Uciekałaś ode mnie przez trzy miesiące - drugi palec. - Potem przyszłaś do mojego mieszkania.
- Przyszłam, bo Liam mnie o to błagał!
Kolejny palec.- Spałaś obok mnie w środku nocy.
- To ty przyszedłeś do mnie - syknęłam robiąc krok w przód. - Nie miałam nad tym kontroli!
Jego wzrok powędrował w dół, jego palce wciąż były uniesione. - Opatrzyłaś moją ranę, trakowałaś mnie z szacunkiem - przerwał na moment, jego spojrzenie stwardniało. Opuścił swoją rękę i przestał wykonywać seksowne ruchy zbliżając się w moją stronę. - Pozwoliłaś mi cię dotknąć -
Jego głos drżał. Był surowy, bez domieszek emocji, ale powoli z niego ulatywała obojętność. - Ty mnie dotykałaś..
Mój głos był cichy kiedy na niego spojrzałam. - Czy to jest coś złego?
- Mącisz mi w głowie - zawrzał ściszając głos. - Ciesz się tymi gierkami... wchodzeniem i uciekaniem z mojego życia bez wyjaśnienia - przerwał w połowie zdania i spojrzał na mnie z chłodnym wyrazem twarzy, co mną wstrząsnęło. - Jesteś pieprzoną suką, wiesz o tym, Sam.
- A ty mi nie mieszasz w głowie? - odpyskowałam. - Przypieranie mnie do ściany i dotykanie mojej klatki piersiowej kiedy ma się dziewczynę nie jest do końca normalne, Zayn!
- A dotykanie mnie kilka cali nad moim kutasem kiedy jesteś kurwa kogoś, także nie jest normalne - warknął odwracając się ode mnie. Moja twarz poczerwieniała na jego słowa unoszące się w powietrzu a ja ruszyłam do przodu, siegając po jego ramię.
- Jak śmiesz? - westchnęłam, moje palce drżały dotykając jego ramienia. - Jak śmiesz przypuszczać -
- To, że pieprzysz swojego chłopaka? - zawrzał nade mną, błędny uśmiech błądził na jego ustach. - Oh, jakie to straszne dla mnie.
- Nie masz pojęcia jak wiele koszmarów wyczyniłeś w moim życiu - szepnęłam zaciskając palce wokół jego ramienia. - Nie mogłam zasnąć bez zobaczenia cię - nie mogłam chodzić po ulicy bez myślenia o tobie -
- Więc wyjechałaś! - eksplodował.
- Nie zatrzymałeś mnie!
I tu byliśmy, z powrotem u punktu wyjścia, oboje ciężko dysząc i rzucając zimne spojrzenia do siebie. Oddychał tak ciężko jak ja, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie a jego dłonie zacisnęły się w pięści po jego bokach. Z daleka wyglądaliśmy jak para kochanków zakręconych wokół siebie na kanapie - ewentualnie partnerzy włącznie ze mną zajmującą się jego małym rozcięciem - to tyle. Tak wiele bez dramatu. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, moje serce rytmicznie obijało się o moją pierś - w tym samym miejscu gdzie palce Zayna były chwilę wcześniej - i zrobiłam krok do przodu.
- Nie możemy dalej tego robić - zaczęłam, starając się utrzymać ton mojego głosu takim spokojnym jak tylko to było możliwe. Nie krzycz - powiedziałam sobie. Nie dramatyzuj. - Nie rozmawiamy od miesięcy a wtedy Liam dzwoni do mnie, ponieważ ty upijasz się do nieprzytomności a potem - zamarłam, rumieńce łaskotały moją szyję i twarz na wspomnienie moich rąk na nim, jego na mnie. - Dotyk, zazdrość.. złość - spojrzałam na niego, przełykając ciężko ślinę. - To nie jest normalne, Zayn. To nie jest zdrowe.
Milczał, jego ręce wciąż były zaciśnięte po jego bokach a potem powoli pokręcił głową. - Nigdy nie byliśmy normalni - mówił cicho, szepcząc. - To nie jest to jak działamy.
- Ale dlaczego? - westchnęłam, przybliżając się do niego. - Dlaczego nie możemy po prostu spróbować?
Przymknął oczy, oddalając wzrok kiedy zbliżałam się do niego i mogłam zobaczyć lekki, różowy odcień oblewający jego twarz. - Mieliśmy tę szansę - powiedział cicho. - W Nowym Jorku. Zapytałem cię czy chcesz ze mną być - widziałam jak przełyka gulę powstałą w jego gardle a potem jego powieki zatrzepotały, otworzył oczy szeroko posyłając ciepło brązowych tęczówek w moją stronę.Jego oczy lśniły w świetle, będąc bardziej miękkie niż wcześniej. - Zapytałem cię czy chcesz spróbować.
Gula, która uformowała się w moim przełyku boleśnie tam tkwiła, co spowodowało dziwne uczucie przepływające przeze mnie i promieniujące przez cały mój kark. - Wiesz, że to by nie zadziałało.
Prychnął, gniew przebłysnął przez jego twarz. - Ponieważ nie chciałaś spróbować.
Westchnęłam powoli przez nos, rozkoszując się chłodnym powietrzem w moich płucach a potem powoli mówiłam do niego. - Teraz to już nie ma znaczenia - powiedziałam cicho. - Jestem z kimś i ty także. To nie ma znaczenia w tej chwili.
Spojrzał na mnie chłodno. - Skoro tak mówisz.
- Więc dokąd to nas prowadzi?
Skrzyżował ramiona na piersi i odwrócił wzrok na ścianę za mną, unikając mojego twardego spojrzenia. - Nigdzie - wzruszył ramionami. - Prowadzi nas do nikąd.
- Oczywiście, że to nie jest argument - wybuchnęłam. - Odkąd Liam zdaje się myśleć, że jestem terapeutką czy coś. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że przyjechałam tu po trzeciej nad ranem, Zayn? Żeby ułożyć cię do snu? Nie zbiło cię to wszystko z tropu?
- Dlaczego się przejęłaś? - zapytał. - Dlaczego się przejmujesz skoro wiesz, że jesteśmy niczym?
Zrobiłam krok do przodu, do momentu aż w mojej przestrzeni nie pojawiał się jego oddech. - Nigdy nie mogłam się tobą nie przejmować - powiedziałam stanowczo, moje oczy złapały kontakt z jego. - Za bardzo mi na tobie zależy.
Zaśmiał się krótko - ponownie suchy, pozbawiony humoru śmiech - i wtedy złamał nasz kontakt wzrokowy, ale nie poruszył się a ja czułam jak jego klatka piersiowa lekko ociera się o moją, unosząc się pod wpływem naszych oddechów. - Nie kłam - powiedział zaciskając zęby. - Możesz być suką i kpić ze mnie, ale nigdy mnie nie okłamuj.
- Nie bądź idiotą - rzuciłam, kładąc dłoń na jego przedramieniu. To nie było szorstkie, nie było czułe. To był prosty dotyk - przypomnienie, że jestem prawdziwa stojąc naprzeciw niego. Kiedy w końcu uniósł swoje spojrzenie na mnie ja pokręciłam lekko głową. - Zawsze będzie mi na tobie zależeć. Powinieneś to teraz wiedzieć.
Jego spojrzenie zachwiało się nieco a potem zaskoczył mnie podnosząc rękę i umiejscawiając ją na moim przedramieniu, naśladując tym samym mój delikatny gest. - Dlaczego w takim razie nie spróbowałaś? - zapytał mnie, jego głos był szeptem. - Jeśli tak bardzo ci zależy to dlaczego odeszłaś?
- Miałam staż -
- Zamknij się - warknął, zrzucając rękę z mojego przedramienia. - Miałaś staż trzy miesiące temu? Kiedy wyjechałaś znowu?
- Naprawdę myślałeś, że mogę pozostać w pobliżu? - zapytałam go w niedowierzaniu. - Twoja piękna dziewczyna wiła się na twoich kolanach i grała panią domu przede mną, Zayn! Czy myślisz, że dobrze się z tym czułam?
Gdy zamilkł odwracając swoją głowę, ja odetchnęłam niepewnie. - Zayn - powiedziałam cicho, niemo prosząc go by zauważył mnie. - Nie mogę tego więcej robić. Nie mogę ciągle podążać za tobą w tę i z powrotem.
- Co zamierzasz mi powiedzieć? - zapytał surowo. - Co mam niby zrobić?
- Przyjaźń - słowo smakowało dziwnie w moich ustach a kiedy opuściło moje wargi, zaskoczenie przebiegło przez jego twarz. - Chcę spróbować zaprzyjaźnić się z tobą.
Jego oczy zwęziły się. - Co?
Westchnęłam. - Przyjaźnię się z Liamem... i jestem zmęczona już nie widzeniem go teraz - wyjaśnienie tego było rozważne, pozbawione emocji a Zayn wyglądał na całkowicie oszołomionego. Rzuciłam mu krzywy uśmiech. - Myślę, że powinniśmy spróbować.
Posłał mi długie, nieczytelne spojrzenie, które wydawało się trwać wieczność a jego twarz została pozbawiona kolorów. A potem przepchnął się obok mnie, stawiając szybkie kroki w kierunku drzwi. Otworzył je i zniknął z mojego pola widzenia a ja zostałam sama w jasnej przestrzeni, kompletnie zdumiona. Potrząsnęłam głową i szybko ruszyłam w jego kierunku, moja klatka piersiowa zacisnęła się a moja głowa wirowała.
- Jaki do cholery masz problem? - zawołałam widząc go idącego do swojej sypialni bez rzucenia okiem w moją stronę. Zawsze pogoń. - Zayn!
Stanął na środku sypialni, plecami do mnie, kiedy weszłam. Zrobiłam niepewny krok w jego stronę. - Co to za problem? - zawołałam w jego stronę. - Co do cholery złego zrobiłam teraz?
Cisza.
- Zawsze to ja jestem ta zła, prawda? Za każdym kurwa razem! - zachowywałam się nadpobudliwie wymachując ramionami a mój głos był głośny i chrapliwy. - Co mogłam zrobić złego tym razem, Zayn?
Milczenie nadal trwało.
- Dobrze - splunęłam zaciekle, odwracając się w stronę drzwi. - Nigdy więcej nie zamierzam przejmować się tobą.
To było wtedy kiedy dotarłam do drzwi, które narobiły hałasu a potem spojrzałam przez ramię, był naprzeciwko mnie, jego ciemna karnacja i sztywna postawa. - Nie masz pojęcia co zrobiłaś? - wycedził, sarkazm niemal ociekał w jego słowach. Zrobił krok do przodu, jego ciemne brwi zmarszczyły się a grymas na jego twarzy był oświetlony tylko miękkim słonecznym światłem, który zaglądało pomiędzy długimi zasłonami. - Nie masz żadnego pomysłu?
- Myślałam, że wyjaśniłam to głośno i wyraźnie.
- Po tym całym gównie - warknął, stawiając kroki w moim kierunku. - Po tym wszystkim ty chcesz zostać przyjaciółmi?
- Tak! - zapłakałam. - Czy to tak wiele?
- Jesteś tak cholernie ciemna - splunął zbliżając się bliżej.
- Dlaczego to jest takie trudne? - błagałam. - Dlaczego nie możemy po prostu spróbować? Dlaczego nie chcesz mi pozwolić być tu dla ciebie, Zayn? - moje oczy łzawiły a ja szybko je otarłam, wymuszając uśmiech na moich ustach. - Jestem świetną przyjaciółką, obiecuję -
- Oh, spierdalaj - warknął, jego ciało niemal dotykało mnie. - Nic nie rozumiesz -
- Co tu jest do rozumienia? - odpyskowałam. - Proponuję ci przyjaźń!
Pochylił się w moją stronę. Czułam jego oddech odbijający się od mojego policzka w szybkim tempie. - Nie mogę ci tego dać.
Uniosłam podbródek by oddać jego spojrzenie, utrzymując je. - Dlaczego nie?
Jego wzrok opadł niżej utrzymując się przez chwilę na moich ustach zanim nie spojrzał w górę. A potem uśmiechnął się, wspaniały piękny uśmiech, który rozerwał mnie od środka. - Tak bardzo nic nie rozumiesz - powtórzył, tym razem ciszej.
- Czeg -
Jego usta docisnęły się do moich warg a ich powierzchnia była gładka i miękka, taka jaką pamiętałam. Szok przepłynął przez moje ciało rozszarpując mnie od środka kiedy lekko rozchylił usta, jego palce wślizgnęły się pod moją bluzę z kapturem i gładziły w górę i w dół moje plecy. Nie powinnam być tak zaskoczona - wiedziałam, że wciąż przyciągamy się nawzajem, bez względu na to jak bardzo ranimy się wzajemnie - ale jego usta dociśnięte do moich były czymś, czego nie doświadczyłam od czasu kiedy ostatni raz go całowałam. Nikt inny nie mógł sprawić w taki sposób mnie całować aż ja pozostawałam bez tchu.
Kiedy jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, nareszcie docisnęłam się do niego rozchylając wargi i okręcając rękami jego szyję by wsunąć palce w jego włosy. W odpowiedzi uśmiechnął się w moje usta a ja praktycznie wisiałam na nim kiedy naszej języki toczyły ze sobą walkę. Przestań, powiedział mi jakiś głos. Będziesz tego żałować. Ria. James.
Ale kiedy on ponownie docisnął się do mnie, ocierając się o mnie swoimi biodrami - wywołując jęk w moim gardle i głęboki jęk wychodzący z jego ust - głos rozsądku zapukał do mojego umysłu. Kiedy oderwał swoje usta, dysząc cicho a lekki uśmiech zawidniał na jego opuchniętych wargach, prawie się w tym zatraciłam.
- To dlatego - westchnął, utrzymując wzrok przez dłuższą chwilę. Kiedy jego głowa opadła ponownie, jego usta zaatakowały jeszcze raz a cichy głosik odbił się echem gdzieś głęboko w moich myślach.
Wiedziałaś, że tak czy inaczej to się wydarzy.
***
[1]- nieszczere, udawane ubolewanie.
PRZEPRASZAMY za tak długi czas oczekiwania. Szkoła nas wykańcza, naprawdę.